Polską historię fałszują mniejszości narodowe za polskie pieniądze

Szanowni Państwo,

Tadeusz Chrzanowski w książce „Kresy czyli obszary tęsknot”  wydanej w 2009 roku (Wydawnictwo Literackie) w rozdziale Województwo ruskie, Podole i Wołyń wspomniał  o księgarni i drukarni Zukerkandlów w Złoczowie (też uważam, że byli to wspaniali polscy żydzi,  piszą o ich wydaniach uczniowie Rzeczypospolitej!!!) i niby już nic więcej o Złoczowie autor nie pisze, a jednak dostarcza czytelnikowi pewną myśl: “potrafili oni wydać przez czas istnienia firmy ponad dwa tysiące pozycji. I choć nie były to arcydzieła z punktu widzenia edytorskiego, ich znaczenie dla rozszerzenia oświaty w naszym kraju było ogromne, a przecież Złoczów to nie żadna metropolią, lecz zwyczajny, no, może trochę większy od innych „sztetl”… – cały artykuł Bożeny Ratter

Pokaż więcej »

Rzeszowski IPN broni swojego urzędnika i zaprzecza kontrowersjom nt. jego działalności. Prof. Zapałowski odpowiada

IPN w Rzeszowie twierdzi, że Naczelnik Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa nie ma nic wspólnego z usuwaniem upamiętnień polskich żołnierzy i milicjantów, którzy zginęli w walce z UPA na Podkarpaciu i „nie wydaje żadnych nakazów” w tej sprawie. „To stanowisko budzi coraz większe moje obawy o brak państwowej percepcji niektórych urzędników IPN” – odpowiada prof. Zapałowski.

Niedawno pisaliśmy o kontrowersjach dotyczących działalności Naczelnika Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN w Rzeszowie, dra Piotra Szopy. Na sprawę zwrócił uwagę dr hab. Andrzej Zapałowski, profesor URz, historyk i radny miasta Przemyśla, który jest też członkiem Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa przy IPN w Rzeszowie. Rada ta zajmuje się m.in. kwestiami dotyczącymi pomników. Zdaniem profesora, działalność naczelnika doprowadza do usuwania z przestrzeni publicznej Podkarpacia kolejnych upamiętnień polskich żołnierzy i milicjantów, którzy zginęli broniąc polskiej ziemi i ludności przed banderowcami. „Dekomunizacja w jego wykonaniu jest depolonizacją” – mówił prof. Zapałowski, szeroko komentując działalność Biura, kierowanego przez dra Szopę… – więcej w portalu kresy.pl

Pokaż więcej »

Tu była wieś Parośla

W niedzielę 11 lipca 1943 r. na Wołyniu ludobójcy z UPA zaatakowali 167 polskich kościołów, mordując dziesiątki księży i tysiące bezbronnych wiernych, modlących się na niedzielnych mszach św., to było apogeum mord upowców nazwane KRWAWĄ NIEDZIELĄ. W sumie w latach 1939 – 47, bandyci z OUN – UPA zamordowali ponad 150 tys. Polaków, wielu Żydów, Ormian, także sprawiedliwych Ukraińców, którzy ratując Polaków, wyrażali sprzeciw wobec nieludzkiej ideologii Stephana Bandery, Dmytro Doncowa, Romana Szuchewycza i innych zbrodniarzy wojennych, dziś bohaterów „wolnej Ukrainy”!

Początki ludobójstwa sięgają jesieni 1939 r., gdy na powracających do domów żołnierzy Wojska Polskiego czyhali po lasach – na Wołyniu i na Podolu, w Lubelskiem i na Podkarpaciu – ukraińscy „patrioci” z siekierami… Tymczasem matki modliły się i czekały na powrót swych synów z wojny. Bandyci byli przed wojną obywatelami RP, więc w świetle polskiego kodeksu karnego (1932 r.) należał im się za to sznur na bandyckiej szyi. Dziś na Ukrainie stawia się im pomniki. Są granice „polityki” i „przebaczenia”, których nie wolno nam przekroczyć!… – więcej na stronie goniec.net

Pokaż więcej »

Święto Polskiego Radia Lwów

W dniu święta Polskiego Radia kilka nowinek technicznych sprzed 100 lat, dotyczących Polskiego Radia  Lwów. Radia, o którym w 1991 r. mówił Jerzy Janicki :

Szczepko i Tońko… Prawie sześćdziesiąt lat minie niebawem od dnia, kiedy pojawili się na antenie radiowej po raz pierwszy. Przetrwali pamięć trzech pokoleń, przez fale eteru zdążyły w tym czasie przepłynąć armie całe Walerych Wątróbków, profesorów Pęduszków, Matysiaków i Jezioran, a dziś jeszcze trwa pamięć o tych dwóch lwowskich batiarach. Były czasy, gdy żadna „Dynastia” i żadna „Santa Barbara” nie wymiatały tak ulic, jak udawało się to „Wesołej Lwowskiej Fali”. Co tydzień o dziewiątej wieczorem w niedzielę wszystkie ówczesne superheterodyny, wszystkie „Philipsy” i „Telefunkeny”, i wszystkie grające jeszcze tu i ówdzie za pomocą akumulatorów i „anodówek” „Daimon” aparaty radiowe nastawione były na falę średnią o długości 385,1 metra, którą arendowało w eterze „Polskie Radio Lwów”… – więcej w portalu blogspress.pl

Pokaż więcej »