Był dla nas wychowawcą, przewodnikiem, kształtował i uczył, jak stosować w praktyce filozofię czynu. Jak budować Polskę marzeń Mickiewicza, Słowackiego, Piłsudskiego, Herberta i Wojtyły. Był jednym z ostatnich polskich romantyków, który doskonale rozumiał i potrafił opisać Polską Duszę. Duszę, w której na pierwszym miejscu wybija się pragnienie wolności, niepodległości i służby dla wspólnoty – powiedział żegnając śp. dr. Bohdana Jerzego Urbankowskiego szef UdSKiOR minister Jan Józef Kasprzyk 23 czerwca br. podczas uroczystości pogrzebowych.
Oto Polska: spowity w płomień karmazynów
Olbrzym sunący światem krokiem lunatyka
Spomiędzy zębów cuchną resztki jakiejś wiary
I gniją w martwych oczach sztandary wygasłe
Olbrzym z piersią wyplutą, z twarzą spustoszoną
Ubrany dziś w płaszcz błazna i kolczaste druty
Polska, której czekali: ten Chrystus narodów,
Który wreszcie zmartwychwstał – lecz z martwych wstał trupem
Oto Polska.
Kto wyjdzie zastąpić jej drogę,
Nim jak ślepiec przepadnie w ruinach historii
Kto chwyci tego trupa, przyciśnie do piersi
By w martwą pierś – jak sztylet – wepchnąć żywe serce.
Wszyscy zapamiętamy Go jako konsekwentnego głosiciela idei i twórcę Nowego Romantyzmu – napisał Prezydent RP Andrzej Duda. Śp. dr. Bohdan Urbankowski został na podstawie postanowienia Prezydenta pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
Minister KiDN Piotr Gliński napisał, iż Bohdan Urbankowski wiedział, że tylko społeczeństwo znające swoje korzenie i kulturę może budować przyszłość.
Po wielu zachodach i przygotowaniach, jakich wymagała podróż za granicę, po odbytej szczęśliwie wyprawie do Paryża zdołała nareszcie p. Salomea Becu Słowacka zgromadzić w Krzemieńcu puściznę rękopiśmienną po swym wielkim Jedynaku. Gdzie miała ją ulokować? Pod czyją opieką zostawić?
Sally wybrała sercem miasto, o którym wciąż śnił w ostatnich latach swej ziemskiej wędrówki Julek, strony, gdzie tylu miała agnatów i znajomków w ziemiaństwie: Lwów i kresy wschodniogalicyjskie.
Tłumoki z autografami Słowackiego i jego listami do matki wylądowały od razu w Ossolineum, gdyż Sally pieściła w sercu myśl, że jeden przede wszystkim człowiek powołany jest do napisania książki o życiu i dziełach jej syna – Karol Szajnocha. To pióro i talent, ta umiejętność narracji sprostać potrafi trudnemu tematowi.
We Lwowie wyszły z druku trzy tomy Pism pośmiertnych Juliusza Słowackiego. Nakładem lwowskiego księgarza, który wszystkie swe wydawnictwa kalkulował na Polskę Niepodległą, Karola Wilda. Wyszły pod patronatem Ossolineum, ale nie spod tej ręki, w którą złożyła Matka swe świętości. Schorzalca, nie będącego już w stanie dopełnić obietnicy, wyręczył pisarz nieco młodszy, niższego może lotu i polotu, ale biegły uczony, doskonały filolog- Małecki.
Lwów i cała ziemia czerwieńska od lat dziesięciu dziękowały losowi za to, że zesłał im na pociechę i przetrwanie złej doli tego Wielkopolanina. Oskorupiony jeszcze niemczyzną, niepamiętny świetnych Jana- Kazimierzowych tradycji uniwersytet jął wygrzewać się w słońcu polskości od chwili, gdy z katedry historii literatury polskiej, wywalczonej jeszcze przez twórcę Ossolineum, zaczęły semestr za semestrem, rok za rokiem porywać się słowa otuchy, rzucane stanowczym wygłosem, podejmowane przez społeczeństwo od Sanu po Bug i Zbrucz z entuzjazmem tym większym, że wspierała je powaga uczonego, który zamierzał oduczyć naniesionego austriackiego żargonu. W ogłoszonej Gramatyce języka polskiego rozpoczynał misjonarz znad Gopła tę naukę- Pod kopułą lwowskiego Ossolineum– pamiętnik stypendysty i asystenta Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Lwowie, Stanisława Wasylewskiego.
W kościele generała Bema : Dzień za dniem, tydzień za tygodniem, mało tego – godzina za godziną nieomal otwierał się przede mną nie przeczuwany dotąd w takim ogromie tysiącletni prawie świat cywilizacji polskiej. Cząstkami, drobinami dokonywało się to. Zrazu gdy chciało się ogarnąć całość łapczywie, na chybcika, szum i chaos robił się we łbie. Sama wspinaczka po wysokich drabinach, buszowanie doraźne: to w ciężkich foliantach, to w malutkich, miniaturowych, holenderskiego czy grolowskiego typu, studziły zapał, nie przynosząc właściwie korzyści. Porządku brakło w ogóle.
Największym skarbem lwowskiego zbioru był wspaniały komplet czasopism. Czegoś podobnego nie posiadała i posiadać nie była w stanie żadna inna u nas książnica. A była tu całość: od kolebki prasy w XVII w. po zaczątek XX.
Zabory rosyjski i pruski, wobec panującego tam ucisku i nieznośnej cenzury przesyłek, nie wchodziły w ogóle w rachubę, pozostawała jedynie Małopolska, dysponująca trzema zbiornicami periodyków: Biblioteka Jagiellońska w Krakowie, Uniwersytecka we Lwowie i Ossolineum.(Pod kopułą lwowskiego Ossolineum)
To właśnie poznawanie polskich zbiorów Ossolineum w polskim Lwowie było źródłem poznawania polskich korzeni i budowania polskiej kultury kolejnych polskich pokoleń. Smutne, iż MKiDN w 2022 roku niczym sowieci w 1939 roku wieku zmienia narodowość tych źródeł. Czy wynika to z art. 12, umowy z grudnia 2016 roku, w który Polska się zobowiązała do nieodpłatnego udostępniania Ukrainie zasobów całego państwa, z jego 1000 dziedzictwa również?
Stanisław Wasylkowski: Pierwsza, najstarsza część zbiorów, pochodzących od samego Fundatora i jego pomocników, była w przestronnej komnacie, w parterze gmachu po lewej stronie od wejścia. Najrzadsze druki nasze, inkunabuły, rarytasy znaczcie czterema krzyżykami przez Załuskiego, unikaty znane w jednym tylko egzemplarzu.
Jakże inaczej wyglądała książnica wielka, czyli kopuła Józefa Bema, skomponowana z resztek wieży kościoła Karmelitanek inaczej, niż proponował architekt włoski Nobile. Bem aktualnie dzierżawca folwarku w Basiówce pod Lwowem, doprowadził robotę niemal do końca w latach 1827- 1830. W jesieni, gdy pokrycie wieży dachem dobiegało kresu, wybuch powstania w Warszawie odwołał ambitnego żołnierza architekta pod broń i już bez niego sfinalizowano budowę. W miejsce małej kopułki, kończącej latarnię u szczytu, umieścił budowniczy okno horyzontalne, które miało chronić przed nadmiarem wilgoci i napełnić basztę światłem. Pomysł iście znakomity. Górne światło płynące smugą nieustanną z bębna wieżycy wypełniało basztę blaskiem słonecznym przez cały dzień. Białe szafy na obu kondygnacjach, w parterze i na piętrze, zachęcały do poszukiwań od wczesnego ranka do późnego popołudnia. Dopiero ziąb jesienny spędzał entuzjastów z drabin. A było na co patrzeć i z czym się zapoznawać! Trzon bogactw kompletowanej przez całe stulecie fundacji. (Pod kopułą lwowskiego Ossolineum).
Maria Dłużewska odczytała Testament Juliusza Słowackiego przy grobie śp. dr. Bohdana Jerzego Urbankowskiego :
Żyłem z wami, cierpiałem i płakałem z wami;
Nigdy mi, kto szlachetny, nie był obojętny:
Dziś was rzucam i dalej idę w cień – z duchami,
A jak gdyby tu szczęście było, idę smętny.
Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica
Ani dla mojej lutni, ani dla imienia:
Imię moje tak przeszło, jako błyskawica,
I będzie, jak dźwięk pusty, trwać przez pokolenia.
Lecz wy, coście mnie znali, w podaniach przekażcie,
Żem dla ojczyzny sterał moje lata młode;
A póki okręt walczył, siedziałem na maszcie,
A gdy tonął, z okrętem poszedłem pod wodę…
Ale kiedyś, o smętnych losach zadumany
Mojej biednej ojczyzny, pozna, kto szlachetny,
Że płaszcz na moim duchu był nie wyżebrany,
Lecz świetnościami moich dawnych przodków świetny.
Niech przyjaciele moi w nocy się zgromadzą
I biedne serce moje spalą w aloesie
I tej, która mi dała to serce, oddadzą:
Tak się matkom wypłaca świat, gdy proch odniesie…
Niech przyjaciele moi siędą przy pucharze
I zapiją mój pogrzeb – oraz własną biedę:
Jeżeli będę duchem, to się im pokażę,
Jeśli Bóg mnie uwolni od męki, nie przyjdę…
Lecz zaklinam: niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec
A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie, przez Boga rzucane na szaniec !
Co do mnie – ja zostawiam maleńką tu drużbę
Tych, co mogli pokochać serce moje dumne;
Znać, że srogą spełniłem, twardą Bożą służbę,
I zgodziłem się tu mieć niepłakaną trumnę.
Kto drugi tak bez świata oklasków się zgodzi
Iść?… taką obojętność, jak ja, mieć dla świata?
Być sternikiem duchami napełnionej łodzi
I tak cicho odlecieć, jak duch, gdy odlata?
Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna,
Co mi żywemu na nic, tylko czoło zdobi;
Lecz po śmierci was będzie gniotła niewidzialna,
Aż was, zjadacze chleba – w aniołów przerobi.