Przeżycie banderowskiego napadu to kulminacja gehenny kresowych dzieci.

11 lipca 2023

Czy można oskarżać tych ludzi, którzy mają 20, 30 czy 50 lat, są młodzi, pracują i chcą żyć w spokoju, o to co zrobili ich dziadowie? – z tym pytaniem zwrócił się kapelan celebrujący mszę św. w 80. rocznicę „rzezi wołyńskiej” do Rodzin Ofiar ludobójstwa, dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich i zwerbowaną ludność ukraińską na obywatelach polskich II RP. (9 lipca 2023 r. Warszawa Katedra Polowa)

Wypowiedź jest manipulacją – Polacy oskarżają ideologię nacjonalizmu ukraińsiego i gloryfikację jej i jej prowodyrów, domagają się potępienia zbrodni ludobójstwa przez władze Polski i Ukrainy , ewidencji i chrześcijańskiego pochówku ofiar . Na styku polsko-ukraińskim istnieje problem zbrodniczej działalności OUN i jej struktur zbrojnych– pisał Wiktor Poliszczuk. Nie ma zbrodniczych narodów, są tylko zbrodnicze ideologie, których potępienie jest ważne również dla narodu ukraińskiego.

Pytanie do tzw. poprawności politycznej: Czy można  przemilczać  zbrodniczą nacjonalistyczną ideologię, której bojówki OUN UPA z pomocą i przy aktywnym współudziale ukraińskich sąsiadów, wymordowały na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej (teren przedwojennych województw lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego)  ok. 200 000 Polaków, mających  nie tylko 20,30 czy 50 lat, Polaków ?

Ofiarami padali wszyscy, niezależnie od płci, od nienarodzonych jeszcze dzieci, po wiekowych starców– komentarz do dwujęzycznego zbioru nagrań Polskiego Radia Wołyń 1943. Oni chcieli żyć spokojnie a nie zaznali spokoju, choć w niczym nie zawinili.

O gehennie dzieci Wołynia i Małopolski wschodniej pisze Ewa Siemaszko:

Najtragiczniejszymi ofiarami ludobójstwa dokonanego przez OUN UPA były polskie dzieci. Przeżycia najmłodszych ofiar można podzielić na kilka etapów. Odrzucenie koleżeństwa naturalnego między rówieśnikami, to pierwszy etap zbliżającego się nieszczęścia. W wielu miejscowościach o ludności mieszanej, zanim doszło do zabójczych napadów, ukraińscy rówieśnicy stopniowo separowali się, unikając wspólnych zabaw…Następnie pojawiała się wrogość ukraińskich dzieci wobec polskich w formie wyzwisk, szyderstw, pogróżek, plucia i bicia. Niezrozumiałe dla polskich dzieci zmiany w kontaktach były odczuwane jako poniżenie.

Długotrwałe poczucie zagrożenia następowało później. Gdy rozprzestrzeniały się wiadomości o coraz częstszych mordach w okolicy i gdy dorośli rozważali, czy zbrodnia może ich dosięgnąć, niepokój udzielał się dzieciom. Jeszcze niezbyt dotkliwy, dopóki utrzymywany był normalny tryb życia rodziny, a zabójstwa zdarzały się daleko. Przerażenie pojawiało się w bezpośrednim zetknięciu z faktem mordu sąsiadów, dalszej rodziny czy całkiem nieznajomych ludzi. Widok sponiewieranych zwłok, nieraz zmasakrowanych, pożar – były dla psychiki dziecka wstrząsem, wprawiającym w lęk, przeważnie przez nie skrywany. Pogłębianie się stanu lękowego następowało, gdy silne zagrożenie napaścią bojówek OUN-UPA było bliskie, zmuszało rodziny do czuwania, ukrywania się, głównie w nocy.

Jako kryjówki służyły zabudowania gospodarcze, zamaskowane podziemne jamy, nazywane „bunkrami”, ogrody, pola, stogi siana i sterty słomy, zagajniki, lasy, skalne wykroty. Chowano się w tych miejscach wraz z dziećmi niezależnie od pory roku. Wiele rodzin nie nocowało w domach bez przerwy przez kilka miesięcy do jednego roku. Przeważnie rodziny rozdzielały się (np. część dzieci z ojcem, część z matką, część z dziadkami) w nadziei, że napastnicy nie znajdą wszystkich i ktoś przeżyje. Każdy podejrzany odgłos w pobliżu kryjówki przerywał czujny sen i wprawiał w paniczny nastrój. Niektóre rodziny ukrywały się przez dłuższy czas nie tylko w nocy, ale i w dzień. Rodzice zostawiali dzieci w kryjówkach same, by zdobyć żywność, wykonać prace gospodarskie. Do ciągłego strachu dołączały się przeziębienia i inne choroby.

Przeżycie banderowskiego napadu to kulminacja gehenny kresowych dzieci, niezależnie od skutków, które je dotknęły. Zgodnie z hasłem OUN „Wyrżnąć Lachów do siedmiu pokoleń”, banderowcy nie oszczędzali dzieci, nawet dręcząc je bestialskimi metodami zabijania. Ofiarami stały się zarówno dzieci zamordowane, jak i te, które przeżyły. Część uratowanych dzieci ciężko poranionych umierało wkrótce – jedne z braku odpowiedniej pomocy lekarskiej, inne wskutek ciężkości obrażeń; niektóre okaleczone i zeszpecone pozostały inwalidami, przedwcześnie umierały. Przerażenie, ból, okrucieństwa zadawane ich najbliższym i ich śmierć, zniszczenie domu rodzinnego, zagubienia w trakcie ucieczki – to katastrofalne dla psychiki dziecięcej przeżycia, ciężkie urazy psychiczne nieraz doprowadzały do przejściowej lub całkowitej utraty mowy.

W pierwszych dniach po napadzie w najgorszej sytuacji znajdowały się dzieci, które straciły rodziców. Bezradność, poczucie osamotnienia, strach przed spotkaniem z mordercą i w ogóle niewiadomą zderzały się z instynktem życia. Po odejściu napastników dzieci szukały pomocy, spodziewając się, że w innych domach, u wujków, ciotek i sąsiadów, nic się nie stało. Gdy natrafiały na trupy i zgliszcza lub pustkę, błąkały się samotnie, nieraz kilka dni, zanim ktoś się nimi zaopiekował – ktoś z dalszej rodziny, sąsiedzi. Małe dzieci nieraz nie rozumiały śmierci i tkwiły przy zwłokach, płacząc i dopominając się reakcji matki. Starsze przyłączały się do grupy uchodźców i z nimi wędrowały w bezpieczniejsze miejsca.

Przeróżne późniejsze losy dzieci – ofiar ludobójstwa można ująć w kilka typowych sytuacji. Nawet dzieci, które nie utraciły rodziców, wraz z nimi – po napadzie lub by go uniknąć – zostały oderwane od swego dotychczasowego środowiska i narażone na tułaczkę, z miejsca na miejsce, coraz dalej na zachód i na tereny późniejszej powojennej Polski, cierpiąc w tej wędrówce głód, brak odzieży i obuwia, ciężkie warunki bytowania, choroby, kolejne zagrożenia wojenne. Mnóstwo rodzin uciekających od śmierci z rąk banderowców zostało wraz dziećmi wywiezionych na roboty do Rzeszy, gdzie starsze dzieci też musiały pracować. Sieroty, jeśli nie zostały przygarnięte przez dalszą rodzinę lub obcych ludzi, były umieszczane w sierocińcach i ochronkach, prowadzonych przez domy zakonne, parafie i Polskie Komitety Opiekuńcze na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Po wojnie dzieci te przejęte zostały przez państwowe domy dziecka. Wszędzie w tym czasie był niedostatek pod każdym względem. Miejsca pobytu i opiekunowie zmieniali się, a przy tym dochodziło do rozdzielenia rodzeństwa, utraty kontaktu i więzi. Do dziś najmłodsze ofiary banderowskiego ludobójstwa poszukują sióstr i braci, nie mogąc się pogodzić z rozłąką i niewiedzą o ich losie. Wiele małych dzieci nie wytrzymywało uchodźstwa – przemieszczania się, zimna, głodu, złych warunków sanitarnych, życia pod gołym niebem, chorób itp. – i umierały. (Wołyń 1943 Ewa Siemaszko).

We dnie z duszą na ramieniu krzątaliśmy się po obejściu lub obok w polu, obserwując bacznie okolicę. Krewnych i znajomych odwiedzaliśmy o zmierzchu, skradając się ścieżkami, bo drogi były niebezpieczne – grasowali na nich upowcy.

Spanie w wykopanej w sadzie norze było okropną udręką. Parne noce, nasycone lękiem, uniemożliwiały nam sen, nasuwały najczarniejsze myśli i wyobrażenia. Po kilku takich nocach wróciliśmy do noclegów w polu po dniu pracy-w kopach żyta. Opatuleni w koce długo wsłuchiwaliśmy się w nocne szmery, szum wiatru i różne tajemnicze odgłosy, krzyki i trzepotanie ptaków w stojącym obok lesie, ujadanie i wycie wiejskich psów, nieraz strzały, które przepełniały serca niepokojem i trwogą. Często sen długo nie przychodził, myśli kłębiły się wokół pytań: Kiedy przyjdą? Gdzie uciekać? (Feliks Budzisz, Z ziemi cmentarnej)

Taki to spokój do pracy i odpoczynku zgotowali obywatele polscy narodowości ukraińskiej swoim sąsiadom dla uzyskania „Samostijnej Ukrajiny”

Aby dodać komentarz, rozwiąż poniższe działanie. Ilość kropek odpowiada liczbie. (wymagane)