Niejeden z nich pozostawił po sobie opis tego pobytu swego w Polsce.

3 czerwca 2023

Mikulińce  lokował na prawie magdeburskim król polski Zygmunt III w 1595r. Zofia Kossak Szczucka w powieści Trembowla upamiętniła rotmistrza Orchyjowskiego, który bronił zamku w Mikulińcach wraz z trzema synami, na czele kilkuset szlachty, mieszczan i chłopów, podczas najazdu turecko-tatarskiego na Podole w 1675 r. Orchyjowskiego z synami wbito na pale, większość załogi wyrżnęli, pozostałych uprowadzili w jasyr.

Polska Akademia Nauk (oddział w Lublinie, teka 2016 nr 3)) , dr Zoriana Łukomska:

Mikulińce w przeszłości było jednym z najstarszych miast Ukrainy Zachodniej. Historyczne miasta, zamki, pałacowo-parkowe ansamble klasztorne (Żółkiew, Brody, Sambor, Ołyka)  w Ukrainie Zachodniej zajmują znaczące miejsce wśród obiektów dziedzictwa architektonicznego Ukrainy i Europy (sic!)

Wicepremier Piotr Gliński (Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego) : przeznaczenie 5 milionów euro z programu Kreatywna Europa na wsparcie ukraińskich artystów i operatorów kultury oraz ukraińskich organizacji kulturalnych i kreatywnych jest stanowczo niewystarczające ( wypowiedź cytuje rzecznik Konfederacji komentując brak  zapowiadanego filmu w75 rocznicę zamordowania przez komunistów Witolda Pileckiego).

Zwiększenie dotacji zapewne zwiększy kreatywność dr Zoriany Łukomskiej (i setek innych dotowanych ukraińskich „badaczy” ) i do najstarszych miast Ukrainy w przeszłości zechce zaliczyć „po uważaniu”  inne polskie miasta jak np. Lwów, polskie zamki, pałacowo-parkowe ansamble klasztorne itp.  budowane przez Rzeczypospolitą i jej obywateli należące według dr Łukomskiej do dziedzictwa architektonicznego Ukrainy.

Europa w wieku XVII ( i dużo wcześniej) doskonale wiedziała, iż nie tylko  Mikulińce, Żółkiew, Ołyka, Brody należą do Polski ale Krzemieniec, Olesko, Kamieniec Podolski, Podhajce, Podhorce, Tarnopol , Berdyczów, Buczacz, Jałowiec, Złoczów , Kołomyja, Truskawiec tysiące innych miast  – choćby z opisów podróżujących  po Polsce  cudzoziemców (i agentów).

Profesor Franciszek Xawery Liske pisał w 1876 roku: Od dawien dawna przybywali cudzoziemcy do kraju naszego bądź w celach handlowych, bądź w misyach dyplomatycznych lub z wyprawami wojennemi, a w przeszłym wieku często także jako turyści. Byli to po większej części wykształceni ludzie, którzy z zajęciem przypatrywali się stosunkom nieznanego im dawniej kraju. Niejeden z nich pozostawił po sobie opis tego pobytu swego w Polsce.

Profesor (polski) zebrał i wydał kilka z nich, m.in. opis podróży Ulryka  Werdum, urodzonego we Fryzji, absolwenta znakomitego uniwersytetu we Freneker, podróżującego w latach 1670-1672 po Polsce, m.in. odbywając wraz a armią i Sobieskim całą wojenną wyprawę z r. 1671.

Wiek XVII był dla Rzeczypospolitej czasem wojen okrutnych ( m.in. obrona przed  współczesnym bohaterem narodowym Ukrainy,  Bohdanem Chmielnickim, który dokonał okrutnej rzezi wraz ze swymi hajdamakami na Żydach i Lachach ) a żaden z europejskich cudzoziemców-podróżników  nie używał terminu innego niż Polska i polski.

Ulryk Werdum (1670-1672):

Tutaj dognaliśmy kawalera Lubomirskiego wraz z jego kompanią konnych kyrasierów, których Polacy nazywają pancernymi, dlatego, że zamiast zbroi noszą Jacque de Mailles (kurtki druciane) a zamiast szyszaka płaski czepiec z drucianą obwódką na około głowy spadającą aż na ramiona. Szedł on z tą kompanią do obozu w. hetm. Sobieskiego, dokąd i my zdążaliśmy. Jechaliśmy  więc razem przez piękną równinę ale nie uprawioną do Mikuliniec, dwie mile. Po prawej ręce widać kościół miasta Kozowa (Kosohne) leżącego w pobliskiej dolinie.

Mikulińce jest ładne miasto w samym środku jeziora pomiędzy bardzo wesołemi pagórkami i krzakami położone, woda otacza miasto i płynie przez nie, oddziela je też od zamku. Przez wspomniane krzaki prowadzi przyjemna droga pomiędzy młodemi dębami od miasta do wsi Vloski leżącej po drugiej stronie na dole u stóp góry, od Mikuliniec pół mili.

Dnia 26 lipca w nocy wzdłuż góry a dalej przez bardzo urodzajne grunta, pozostawiając po prawej stronie miasto Trembowlę, przez miasteczko Janów, potem przez wieś Jabłonów, przy której usypano mały szaniec, do Kopyczyniec (Kopinice), pięć mil. Jest to otwarte miasteczko na trzech pagórkach położone, które otacza i przedziela jezioro.

Zamek leży z boku i jest zupełnie opustoszały. Grunta tu na ogół nie są nieurodzajne. Potem przez krzaczaste i kamieniste góry, dalej przez żyzną równinę do Czernichowa , dwie mile. Tutaj spotkaliśmy polską armię stojącą w polu, rozłożono się tu obozem na pochyłości. Wielki hetman rozkazał panu memu abbe de Paulmiers niby to jako królewskiemu inżynierowi, ażeby obozował przy jego przybocznym pułku dragonów, którego podpułkownikiem był monsieur de Bolian, szlachcic luksemburski. W pobliżu jego namiotu rozbijaliśmy potem przez całą kampanią nasz własny. Czernichów jest to wieś z zamkiem, który w co dopiero ubiegłych dniach po walecznej obronie Tatarzy wzięli szturmem i wymordowali wszystkich ludzi, nie wyjmując kobiet i wielu dzieci, którzy się tu schronili. Ludzie nasi widzieli ciała ich leżące jeszcze nie pochowane. (Urlyk Werdum)

Szanowny Panie Wicepremierze, dlaczego ze środków na informatyzację Polski i ochronę polskiego dziedzictwa narodowego nie powołano zespołu, który zająłby się śledzeniem, korektą i definiowaniem wiedzy w tradycyjnej (naukowej, publicystycznej, edukacyjnej, medialnej) i internetowej przestrzeni, aby historii Rzeczypospolitej i narodu polskiego nie zakłamywały wrogie jej mniejszości, którym pozwalamy nie tylko na wyrżnięcie polskiego bezpieczeństwa militarnego  i gospodarczego ale oddajemy w jasyr polskie dziedzictwo narodowe Rzeczypospolitej tworzone i bronione wiekami w imię Bóg Honor Ojczyzna.

Mikulińce leżą w odległości 18 km od Tarnopola. Ulryk Werdum (1670-1672) pisał:

Potem przez uprawne i żyzne grunta ciągle pod górę aż na pagórek, dalej na dół do Tarnopola, jedna mila. Jest to miasto na Wołyniu, należące dziedzicznie do pana Koniecpolskiego, starosty dolińskiego. Leży u stoku wspomnianego spadzistego pagórka. Z trzech stron otacza je wielkie jezioro i szerokie moczary. Czwarta strona jest bowiem obwarowana od wspomnianego pola, ma dość szeroką fosę z wykładanym wałem i dwiema grubemi wieżami na rogach, jako i jedną w środku, która jest zarazem bramą. Zamek wznosi się na północnym zachodzie od miasta, w samym środku jeziora, ma wielkie ciężkie zabudowanie z kamienia, włoskim sposobem, którego mury i wieże na zachodzie i południu bronią także zamku tam, gdzie się jezioro ciągnie naokoło. Ku miastu znajduje się wąska sucha fosa z wałem z ziemi i palisadami.

Papiści mają tu wielki kamienny kościół w mieście, Rusini trzy, a Żydzi, których tu tak dużo, że zajmują osobną i to najlepszą dzielnicę miasta, mieli tu tak piękną z kamienia zbudowaną bożnicę, że takiej nigdzie indziej w Polsce nie widziałem. Na wschodzie miasta po prawej ręce od wchodu leży także duże przedmieście, w którem znajduje się kościół papieski. O małą milę powyżej miasta wypływa rzeka Seret przy wsi, która się tak samo nazywa. Płynie ona pod Tarnopolem ku Kamieńcowi do Dniestru. W miejscu tem, jak na całem Podolu, Wołyniu i Rusi, dokuczały bardzo i zimą muchy.

(…)Potem przez dwie wysokie równiny, oddzielone od siebie w środku szeroką doliną, aż do brzegu Bohu i podupadłych wałów starego polskiego obozu, tylko jedna mila. W obozie tym oszancowało się za pierwszej kozackiej wojny 34.000 Polaków. Do nich przypuścił szturm kozacki generał Chmielnicki, przełamał ich i kazał wszystkim, których w pierwszej furyi nie zamordowano, później głowy pościnać, pomiędzy nimi znajdował się także najstarszy brat w. hetm. kor. Sobieskiego. Niedaleko od tego miejsca w drugiej dolinie leży miasto i zamek Batoh i jeszcze inne miasteczko Czetwertynówka. Tutaj zatrzymała się armia i przestała ścigać Tatarów, bo ci, dostawszy się na szerokie płaskie pole, rozproszyli się zupełnie na pojedynkę, tak że ich już dłużej ścigać nie było można. (Urlyk Werdum)

Klęska pod Batohem 2 czerwca 1652, gdzie zginął także Marek Sobieski. Liczba przez Werduma podana jest bardzo przesadna – przypis prof. Xawerego Liske, znakomitego historyka polskiego, z pochodzenia Wielkopolanina, absolwenta uniwersytetu w Berlinie, gdzie również się doktoryzował z pracy o polskiej dyplomacji. Nie przyjął propozycji niemieckich profesorów by pozostał na którymś z pruskich uniwersytetów, marzył o karierze profesorskiej i kształceniu studentów w języku ojczystym w uczelni polskiej.

Stał się niebawem głównym informatorem środowisk naukowych w Niemczech o publikacjach historycznych, ogłaszanych w kraju w języku polskim, ale starał się również przyswoić polskiej historiografii niemiecką systematyczność i gruntowność.

Gdy we Lwowie (polskim-uwaga do Zoriany Łukomskiej) powstała na bazie zapisu testamentowego Aleksandra Stadnickiego z 1855 r. fundacja, której celem było publikowanie ważniejszych aktów z tamtejszego Archiwum Bernardyńskiego, posiadającego bogate zbiory, zwłaszcza ksiąg sądowych grodzkich i ziemskich dawniejszej Rusi Czerwonej niezadługo znalazł się we Lwowie, aby 1 stycznia 1869 r. objąć kierownictwo naukowe edycji Aktów Grodzkich i Ziemskich z czasów Rzeczypospolitej Polskiej. Zobowiązał się publikować co półtora roku tom o ustalonej objętości. Stworzył we Lwowie szkołę historyczną, na której grunt przeszczepiał metody badawcze niemieckiej krytycznej szkoły historycznej. Wielu z jego uczniów (O. Balzer, L. Finkel, F. Papee, S. Smolka, A. Prochaska, F. Bostel, W. Czerniak, K. Górski, A. Semkowicz i in.) objęło katedry na uniwersytetach polskich, dyrektury centralnych archiwów i bibliotek naukowych, wywierając wpływ na rozwój nauk historycznych. Liske opracował przy współudziale W. Kalinki statut powołanego Towarzystwa Historycznego  i nakreślił program jej działania. Został też dożywotnim prezesem Towarzystwa i założył jego organ „Kwartalnik Historyczny” (1887).  Działalność ta, wychodząca od dawna poza ramy lwowskiego środowiska historycznego, przyniosła Liskemu uznanie nie tylko w krajach austriackich, lecz także w Niemczech i Szwecji,  uczonych Krakowa. Już w 1873 r. został członkiem korespondentem Akademii Umiejętności, a od 1878 r. członkiem czynnym. Jako rektor Uniwersytetu Lwowskiego  zasiadał w Sejmie Krajowym we Lwowie, posiadał też szwedzki Order Gwiazdy Północnej.

Największą wagę przywiązywał do kontaktów z uczniami i ich rozwoju naukowego. Cieszył się też ich szacunkiem i przywiązaniem. Wyrazem tego była niezwykła manifestacja jego uczniów w pierwszym dniu II Zjazdu Historyków Polskich w 1890 r. we Lwowie, kiedy do Profesora, przykutego ciężką chorobą do łóżka, przybyli licznie jego dawni i niedawni studenci, aby uczcić dwudziestolecie działalności dydaktycznej Mistrza. Przekazał jego organizatorom referat pod znamiennym tytułem: W jaki sposób dałby się rozbudzić i rozwinąć ruch naukowy na prowincji. Zwracał się do Zjazdu, aby zlecił Towarzystwu Historycznemu zakładanie regionalnych i lokalnych kółek naukowych, „aby wszystkie żywioły, jakie tylko pod jakimkolwiek względem nauce usługi dać mogą, złączyć pod jednym sztandarem”. Zjazd przyjął referat Liskego jako wytyczne do działalności. Zaczęto zakładać kółka naukowe w celu rozbudzenia badań regionalnych w wielu miastach i miasteczkach, m.in. w Buczaczu, Czortkowie, Drohobyczu, Trembowli, Tarnopolu i Przemyślu. ( Feliks Kiryk, Kraków, Ksawery Liske. U źródeł naukowej regionalistyki polskiej)

Aby dodać komentarz, rozwiąż poniższe działanie. Ilość kropek odpowiada liczbie. (wymagane)