10 lipca 2018

W nocy z 10 na 11 lipca

– 1943 roku:

We wsi Białostok pow. Łuck Ukraińcy zamordowali około 50 Polaków. „Białostok – wieś ukraińska, oddalona o osiem kilometrów na południe od Torczyna, w tym trzy kilometry od kolonii Jamki, i ~25 km od Łucka. /../ Administracja niemiecka rozpoczynała organizować w Białostoku duże gospodarstwo „Liegenschaft”, z trzech gospodarstw (Dulskiego, Bujalskiego i Krutia), obok siebie położonych. A więc, poproszono (w przypadku odmowy wydadzą nakaz) nas na zmianę miejsca pobytu z Białostoku na Jamki. /…/ Polacy, przyszli pracownicy nowo powstającego gospodarstwa w Białostoku, po rozładowaniu swego sprzętu domowego, pomagali nam w transporcie naszego dobytku na Jamki. /…/ Polacy, którzy zamieszkali w naszym domu w Białostoku w 1943 r. zostali zamordowani i spaleni. Z ~ 50 osób uratowało się tylko dwoje dzieci: sześcioletni chłopiec i dziewczynka. Chłopiec wymknął się i schował w agreście. Następnego dnia, pracownicy gospodarstwa, zaopiekowali się dziećmi i odwieźli ich do Torczyna. Szczątki spalonych ciał wrzucono do piwnicy i tam nadal spoczywają. Obecnie w miejscu opisanej tragedii, pozostała studnia, a obok stoją skromne budynki, w których mieszkają Ukraińcy i udają, że nic nie wiedzą o tej tragedii.. Podświadomie jestem przekonany, że zorganizowane gospodarstwo „Liegenschaft” zmusiło nas do wysiłku, przy zmianie miejsca zamieszkania, ale ochroniło moją rodzinę przed tragedią i dlatego odczuwam niepokój przemilczenia tragicznej śmierci ~50 osób”. (Ryszard Bujalski, lipiec 2009, w:  http://wolyn.freehost.pl/wspomnienia/bialostok-ryszard_bujalski.html).  „Pani Irena (Piliszewska – przyp. S.Ż) opowiedziała o losie rodziny swego ojca. Ich dopadli noc wcześniej. Najmłodszy brat ojca, Ryszard, miał wtedy 16 lat. Był łącznikiem w polskich oddziałach samoobrony. Dużo czasu spędzał w lasach, często w nocy. Gdy nie było go dłużej w domu, jego ojciec kładł mu jedzenie pod krzakiem w pobliżu wsi. W nocy z 10 na 11 lipca:  –  Nagle stryj usłyszał przeraźliwy krzyk od strony wsi. Pobiegł tam, podszedł pod dom. W oknie stanął jego ojciec, zobaczył go. Już miał wyskoczyć przez to okno. Lecz w tym momencie dobiegł do niego z tyłu Ukrainiec, z całej siły wbił mu w plecy kosę. Na oczach stryja ciało jego ojca spadło na ziemię przed domem. Z innego pokoju dobiegł przeraźliwy krzyk jego siostry Stasi. Miała 25 lat. Błagała o życie. Nagle krzyk  umilkł. Później stryj trafił na mieszkankę wioski. Opowiedziała, że Stasia była dosłownie pocięta na kawałki. Jej głowę i głowy innych Polaków ponabijali na żerdzie i wystawili przy drodze biegnącej przez wieś. W sumie dwadzieścia dwie głowy”. (Damian Szymczak: „Czy żołnierze chodzą z tasakami”; w: „Gazeta Polska” z 23 lipca 2008). „W najbliższą niedzielę, gdy wierni opuszczali kościół w Torczynie, na placu przykościelnym stał wóz z dwoma skrzyniami – trumnami i dwóch mężczyzn. Jeden z nich powiedział: przywieźliśmy ludzi z majątku w Białostoku, którzy zostali zamordowani i spaleni. Domyślam się, że ofiary zostały pochowane na cmentarzu w Torczynie, który został po 1945 r. całkowicie zniszczony. Założono w tym miejscu park spacerowy z pomnikiem „Sława bohaterom 1941 – 1945”. A w 2006 r. postawiono na byłym cmentarzu kaplicę i tablice z nazwiskami mieszkańców parafii. Ocalał: Ryszard Piliszewski, syn Andrzeja ur. W 1927 r. – naoczny świadek torturowania siostry Stanisławy i ojca Andrzeja. „Mój ojciec Ryszard ocalał tylko dlatego ze nie było go wtedy w domu” – Grażyna Piliszewska -Niebylecka. Zamordowani: Andrzej Piliszewski, Albin Piliszewski lat 21, Mieczysław Piliszewski lat 31, Antoni Piliszewski lat 33, Stanisława Piliszewska lat 25.” (Ryszard Bujalski, jw.).

We wsi Bubnów pow. Horochów Ukraińcy zamordowali 9 Polaków, w tym 5-osobową rodzinę.

We wsi Dominipol pow. Włodzimierz Wołyński uprowadzili do lasu około 50 młodych Polaków, których wcześniej zwerbowali rzekomo do wspólnej walki z Niemcami, i tam ich wymordowali. „Już w mieście we Włodzimeirzu Wołyńskim brat Leonard opowiadał przy mnie losy tych dwóch, których spotkaliśmy na Teresinie, mówił tak: „Ukraińcy około 50 chłopaków wywieźli pod las i kazali im wykopać duży dół, a potem kazali im się rozbierać. Następnie wzięli spośród nich pierwszą grupę, ustawili w szeregu i z broni rozstrzelali, gdy tych pierwszych już zabili, przyprowadzili drugą grupę, tak samo ustawili w szereg i w tej drugiej grupie, było właśnie tych dwóch, oni udali że nie żyją, że też są zastrzeleni, choć nawet nie zostali trafieni. Po nich Ukraińcy roztrzelali jeszcze jedną taką grupę młodych Polaków, a ich trupy przykryły, tych którzy wciąż żyli. Gdy się trochę uspokoiło, zdołali wyjść spod tej kupy trupów i uciekli.”. Całkiem możliwe że jest to właśnie koniec polskiego oddziału partyzanckiego, kwaterującego we wsi Dominopol, dowodzonego przez podoficera, nauczyciela ze Swojczowa Stanisława Dąbrowskiego. Odział zorganizowany kilka miesięcy wcześniej za zgodą banderowców w nocy z 10 na 11 lipca, zanim doszło do rzezi mieszkańców Dominopola, został podstępnie wyprowadzony pod las i wszyscy młodzi ludzie zostali zastrzeleni. Koronnym świadkiem zagłady Dominopola, dużej i starej wsi polskiej jest Bronisław Nieczyporowski ps. „Krępy”, żołnierz 27 Wołyńskiej DP AK, a wcześniej partyzant wymordowanego oddziału Stanisława Dąbrowskiego z Dominopla. Z rzezi kolegów młody, krępy Bronisław zdołał, wyratować się dosłownie cudem. Jego osobista relacja o tych wydarzeniach, została uwieczniona we wspomnieniach państwa Czesława i Heleny Życzko z d. Furtak z kolonii Kisielówka w pow. Horochów na Wołyniu. Praca ta jest zarazem pięknym źródłem o życiu mieszkańców parafii Narodzenia NMP w Swojczowie oraz znakomitym dokumentem o ludobójstwie banderowców, dokonanym na ludności polskiej w koloniach Kisielówka, Czesnówka i w całej okolicy. Wspomnienia te (41 stron), dostępne są na wielu stronach w tym na stronie naszych braci Czechów: http://www.scvp.eu/downloads/%C5%BBYCZKO%20CZESLAW%20I%20HELENA.pdf , Dod. autor opr. S. T. Roch”.

We wsi Rewuszki pow. Kowel Ukraińcy zamordowali 2 Polaków.

We wsi Zawidów pow. Włodzimierz Wołyński miejscowi Ukraińcy zamordowali 3 Polaków z rodziny nauczyciela: jego 29-letnią żonę z 3-letnim synem oraz 36-letnią siostrę żony. Nauczyciel ukryty pod podłogą ocalał. Polacy sądzili, że Ukraińcy nie będą mordować kobiet i dzieci. Wcześniej z tymi Ukraińcami nauczyciel był w dobrych kontaktach.

Aby dodać komentarz, rozwiąż poniższe działanie. Ilość kropek odpowiada liczbie. (wymagane)