Bożena Ratter – starsze artykuły

Spis artykułów:

Rok 1648 rozplątał struny Dawidowej gęśli i wcisnął pióro do ręki kronikarzom żydowskim

Nie załamywać się, nie rezygnować z działania pomimo ekstremalnie trudnych warunków, niepewności jutra i grabieży majątku

Apel Akademickich Klubów Obywatelskich

CZY MOŻEMY ODDAĆ CZEŚĆ I CHWAŁĘ tym, bez których NIE BYŁOBY WOLNEJ POLSKI?

Jesteśmy wciąż naiwni -MOŻNA PRZY OKAZJI NAZWISKO KATA Z OFIARĄ POMYLIĆ

A teraz?

Ileż to jeszcze naraz żarówek dowieźć wypadnie, żeby jasno było i wyraźnie na tym wspólnym trakcie historii

Majestat nieprzeliczonych cudów opieki, obrony – obraz Matki Bożej Berdyczowskiej

Wyżyny prawdziwego, a rzadko spotykanego humanizmu

„Uśmiech Lwowa” – czy komunistyczna cenzura nadal aktualna?

NIE TYLKO CHCIELI OGRABIĆ POLSKĘ, ALE TEŻ ZNIEWOLIĆ I ZABIĆ JEJ MIESZKAŃCÓW ORAZ ZNISZCZYĆ ICH KULTURĘ

Dlaczego PAMIĘTANIE O POLAKACH, OFIARACH BANDYCKICH POCZYNAŃ JEST POSTRZEGANA JAKO DZIAŁANIE RUSKIEGO TROLA?

BAR KONFEDERATÓW WIECZYSTĄ TWIERDZĄ IDEAŁU NIE IDĄCEGO NA KOMPROMIS Z TRYUMFUJĄCĄ MOCĄ

My na swojej ziemi a wy będziecie w niej

RZĄDZĄCYM W PAŃSTWIE POLSKIM NARODEM SĄ POLACY I ŻE NALEŻĄ SIĘ IM WOBEC TEGO WSZYSTKIE PRAWA GOSPODARZY ZIEMI

Niemcy odpowiadają za zbrodnie popełnione w Auschwitz

Archiwum do dziejów literatury i oświaty w Polsce

Czy jest jeszcze miejsce na Polskę?

Trudno określić te działania inaczej niż jako nikczemne

Haliccy wizjonerzy patrzą na nas Polaków lekceważąco

Nowa Polska powstaje – po krańce Sybiru

Odeszli dla nas i za nas- pamiętajmy o Nich 10 lutego

W celu osłabienia polskości w Małopolsce

Jest obowiązkiem naszym tej robocie przeciwdziałać

Przypominać, że rządzącym w państwie polskim narodem są Polacy

Ten czerstwy i wiecznie żywy duch polski!

Insurekcje narodów tam mają swój początek, gdzie sprawiedliwość zdeptano, a skończą się tam, „gdzie niewola skona.”

„Salus Rei publicae suprema lex esto“

Antypolonizm historyczny

Weźcie garść ziemi polskiej

Nie pozwalajmy zakłamywać naszej historii

Polski koszt budowy kolei Lwów Czerniowce 21 milionów 131 597 złotych

Cudowne, bezimienne Matki

Ludzie o niskim poziomie wszelkiej kultury

Emigrant polski z dumą dziś przyznaje się do polskości

Którzy dobrowolnie i nie wyczerpawszy wszystkich możliwości innego załatwienia sprawy, sprzedali majątki w ręce niepolskie

Tablica Doncowa

Ty zaś mi pozwolisz być tej ziemi panem

Polską historię fałszują mniejszości narodowe za polskie pieniądze

Saga Rodu Mireckich

10 lutego dzień pamięci holocaustu Polaków w sowieckich łagrach

Ani też żadnej rzeczy która nasza jest

Wołczuchy

Nasze polskie Wigilie

Działo się 22 listopada 1918 roku we Lwowie

Obowiązek to kardynalny, od spełnienia jego zależy przyszłość narodu

Polacy mogą mieć tylko jednego pana a jest nim Niemiec

Czy pozwolimy fabrykować naszą historię wrogom, by świat zapomniał o istnieniu Rzeczypospolitej?

Dlaczego nie wnosimy wkładu w umocnienie autorytetu Polski…

Ciekawe, ile zapłaciliśmy?

  1. rocznica obrony Polski, 17 sierpnia 1920 Zadwórze

Nie mogę czytać ukraińskiego Kuriera Galicyjskiego

Poetycki wzorzec z czynów stricte ludobójczych

Wolność od tych, którzy próbują nasz naród zdeprecjonować

Elementy te w swojej polityce orientowały się na Austrię i Niemcy

Zgoda na likwidację Ojczyzny

Pierwsza wojna wygrana samodzielnie przez polska armię

Pamięć o Polakach wiernych państwu i kościołowi

Dekompozycja Polski

Kresy to integralna część historii Polski

Faszystowskie zasady UPA – należy zabić Polaka

Miłość i Pamięć

XV rocznica Odzyskania Niepodległości Państwa i Obrony Lwowa

Umarłym daj wieczny pokój i światłość wiekuistą za to, że na swój sposób kochali ową ziemię

Zmarli nie mogą się bronić

Dytiatyn – Polskie Termopile

Narody zniewalane inaczej

100 rocznica zakończenia wojny polsko – ukraińskiej

Ten straszny terror uzyskał cichą akceptację

Zniszczenie Polski jest naszym pierwszym zadaniem

Kronika zamordowanego świata

To nie są pasjonaci – to są ofiary zbrodni ludobójstwa

Ukraińcy są inspiracją dla amputacji polskiej historii i polskiego dziedzictwa kulturowego

Powinniśmy szanować własną historię

Przed 100 laty Ukraińcy i Polacy

Trzy pokolenia pamięci – holocaust narodu Polaków

Pomnik rzezi wołyńskiej

Świadomość narodowa Ukraińców w Polsce

Traktat ryski

Gdzie słomka, a gdzie belka?

Czy warto eksperymentować?

Polsko ukraińskie relacje w cieniu doktryny Doncowa

Współczesna Ukraina i polskie dziedzictwo

Decyzje „olbrzymów”

Dzieci ludobójstwa OUN UPA

Zoologiczny nacjonalizm ukraiński

Tylko prawda nas wzbogaci


Rok 1648 rozplątał struny Dawidowej gęśli i wcisnął pióro do ręki kronikarzom żydowskim

 

W czasach Rzpltej tylko rok 1648 rozplątał struny Dawidowej gęśli i wcisnął pióro do ręki kronikarzom żydowskim. Chmielnicki ogniem i mieczem niszczył kraj cały, gonił i zabijał szlachtę i żydów. Okrzyk zgrozy przeleciał po całej Europie, a zbiegowie żydowscy rozbiegli się po zachodzie Rzpltej i stamtąd za granicę ojczyzny. Tutaj jęli opowiadać o strasznem nieszczęściu, jakie nawiedziło Polskę, a wraz z nią i żydów –dr Majer Balaban Kroniki, opisy i elegie hebrajskie z czasów Chmielnickiego.

Czyny Chmielnickiego wzbudziły podziw i wcisnęły pióro do ręki Tarasa Szewczenki, którego ukraiński biskup Grzegorz Chomyszyn uznał za twórcę szowinistycznego, destruktywnego, wadliwego, zatrutego i szkodliwego ukraińskiego nacjonalizmu, gdyż w swoim poemacie  zgloryfikował hajdamaczyznę, jako też nienawiść względem przeciwników narodowych.

Trafną diagnozę bp Grzegorza Chomyszyna z 1933 r. potwierdzili swymi czynami wychowani na poezji Tarasa Szewczenki i dekalogu Donicowa nacjonaliści ukraińscy podczas II wojny światowej, gdy pod sztandarem m.in. Bandery do dzisiaj gloryfikowanego, dopuścili się zbrodni na narodzie polskim, ormiańskim, żydowskim– tak jak Chmielnicki, którego czyny opisane szczegółowo w obszernej hebrajskiej kronice, zaprezentowane zostały w niewielkich fragmentach poniżej.

Czy hebrajskiego autora zwolennicy ukrywania/fałszowania faktów historycznych nazwą ruską onucą?

Główną kroniką hebrajską jest opowiadanie Natana Naty Hannowera pt. Jawein Mecula- Bagno głębokie,  tłumaczone na wiele języków i drukowane w Europie wielokrotnie od  1653 roku- pisze dr Majer Balaban.

„Tak mówi autor Natan Nata syn bł. p. męczennika Mojżesza Hanowera Askenassy, który mieszkał w Zasławiu obok stołecznej gminy Ostroga w Ziemstwie Wołyńskiem, w ziemi pełnej chwały.

Nazwałem tę książkę Jawein Mecula, bo oznaczone są tą nazwą (Jawein = Jonowie, Kozacy) nieszczęsne wypadki, spowodowane przez Kozaków i Tatarów, dwa wrogie sobie ludy; na wroga Chmiela niechaj Pan ześle przekleństwo!

Dla opowiadania i pouczenia przyszłych pokoleń rozpocząłem to dzieło i podałem przyczyny nieszczęścia, oraz powody, dla jakich się Kozacy zbuntowali przeciw Polsce, jak uparta krowa, i połączyli się z Tatarami, swymi odwiecznymi nieprzyjaciółmi.

Opowiadam o wszystkich nieszczęściach i wojnach małych i wielkich, oraz podaję daty dni, w których były największe nieszczęścia, by każdy mógł odnaleźć dzień śmierci swego ojca i swej matki i mógł godnie odprawić żałobną rocznicę. Podane są również zwyczaje w Polsce – Koronie wspaniałości, obyczaje proste i prawe.

A teraz opowiem o nieszczęściach, jakie sprowadził na kraje ruskie, litewskie i polskie Chmiel – oby było przeklęte imię jego – w latach 5408, 5409, 5410, 5411, 5412 (1648—1652).

Było to w r. 5408 (1648), a w r. 16. panowania Władysława; wówczas to żył w mieście Czehrynie, majątku Koniecpolskiego, pewien Kozak imieniem Chmiel – oby było wymazane imię jego – tak się zwał w języku ruskim, a po polsku zwał się Chmielnicki. Był on setnikiem u Kozaków, a był bardzo bogaty w owce, krowy, woły. Był on zdolny do wyrządzania krzywd, nader podstępny i waleczny w boju.

Pan ten znał tego męża i jego sposób myślenia, że on mówi słodko ustami, a siedmiokrotny występek kryje w sercu; a serce jego przemyśliwa nad grzechem, jak to czynią wszyscy Jonowie (Kozacy), którzy udawają, że lubią żydów i mówią im słówka piękne i przyjemne, oczarowują człowieka mnóstwem słów, przegadują go ustami, a kłamią językiem, serce ich nie jest szczere, a przymierzu ich zaufać nie można.

I poszedł Chmiel ze swem całem wojskiem do króla Tatarów i zawarł z nim pokój i zawarł z nim przymierze w tym celu, by obaj ruszyli razem na kraj polski. A taki stanął między nimi układ co do łupu: Tatarzy wezmą w niewolę ludzi i bydło, Kozacy zaś wszystko inne, t. j. srebro, złoto i szaty.

Żydzi, mieszkający z tej strony Dniepru dowiedzieli się o tych nieszczęściach pierwszego dnia święta tygodni  i nie uważając na swe srebro i złoto, uciekli wszyscy w dzień świąteczny, ratując drogie życie.

Wielu nie mogących uciec zostało wymordowanych za Imię święte i poległo wśród mąk strasznych i gorzkich. Z jednych zdarto skórę, a ciało rzucono psom na żer, innym obcięto ręce i nogi, a tułów rzucono na drogi ; przez ciała przejeżdżały wozy i tratowały ich konie. Innym zadano tyle ran, że byli bliscy śmierci i rzucano ich na ulicę; nie mogąc rychło umrzeć, tarzali się we krwi, aż uszła ich dusza; innych grzebano żywcem. Dzieci zarzynano na łonie matek; wiele dzieci pocięto w kawały jak ryby. Kobietom ciężarnym rozpruwano brzuchy, a wydobyty płód zabijano w ich obliczu. Innym rozpruwano brzuchy i wsadzano żywego kota do wnętrza i tak zostawiano przy życiu, zaszywając brzuchy Następnie obcinano im ręce, by nie mogły wyjąć tego kota. I wieszali niemowlęta na piersiach matek, inne dzieci nabijano na rożen, pieczono przy ogniu i przynoszono matkom, by jadły ich mięso.

Wielu żydów zawlekli Tatarzy do niewoli; kobiety i dziewice bezcześcili; z kobietami spali w obecności ich mężów. Kobiety i dziewice piękne brali sobie za sługi i kucharki częścią za żony lub nałożnice.

Wszystko to czynili, wszędzie dokąd dotarli, nie inaczej postępowali też z Polakami, a szczególnie z księżmi.

Po tych zdarzeniach wrócili Tatarzy z wielkim łupem do swego kraju, a wróg Chmiel udał się ze swymi Kozakami i kilku tysiącami Tatarów, którzy przy nim zostali, do Czehrynia, a gdy tam siedział rzekł do swych sług, panów i doradców:

Dajcie jakąś radę, byśmy nie stali się łupem i pośmiewiskiem u naszych wrogów, gdyż zraziliśmy sobie mieszkańców ziemi polskiej. A gdy usłyszą królowie Europy o krzywdach, które wyrządziliśmy, przybędą nas zwalczać, a my jesteśmy maluczką garstką.

I rzekli oni: „Oto jest rada, którą ci dajemy: Napisz listy do panów i książąt polskich, a w nich słowa pokoju i prawdy, słowa dobre i pełne pociechy i powiedz: niechaj będzie przebaczonem wszystko, co uczyniłeś, gdyż stało się to z musu, dla ratowania twego życia, a uczyń tak, by nie zebrali na ciebie licznego wojska. A tymczasem wyślij posłów do króla Tatarów, z prośbą, by ci przysłał liczne wojska ; roześlij również listy po całej Polsce do miejsc, w których są Rusini, by byli gotowi na oznaczony dzień, by się zebrali i stanęli w obronie swego życia, i zemścili się na swych wrogach: panach i żydach – między nimi niechaj będzie przedział.

Tak też uczynił. I wysłał w wielkiej tajemnicy listy po wszystkich krajach do miejsc, w których mieszkali Rusini (z rozkazem), by byli gotowi na oznaczony dzień, by się mogli zebrać, dla obrony swego życia i pozabijać, wymordować, poniszczyć wszystkich żydów i całe wojsko narodu polskiego, które by na nich napadło, dzieci i kobiety i złupić ich dobytek.

 

I we wszystkich ziemiach, do których doszła sława i doszedł zamiar wroga, panowała radość wielka wśród Rusinów, a wśród szlachty i żydów żałoba ciężka i post, płacz, wór z popiołem, pokuta, modlitwa i jałmużna. I wysłał listy również do panów i szlachty ze słowami pokoju i napisał w nich słowa dobre i pocieszające, że to, co się stało, uczynił z konieczności dla ocalenia skazanych na śmierć, a „kto przyjdzie, by ciebie zabić, tego uprzedź i jego zabij „, a „prześladowanemu przebacza Miłościwy (Bóg)“ . I napisał im, by szlachta wróciła do swych domów i miejsc i że odda im jej siedziby.

Lecz panowie nie zważali na jego pismo, gdyż pojęli, że to wszystko jest kłamstwem i łgarstwem i że Chmiel szuka tylko pretekstu, albowiem najpierw głosił im pokój, a następnie wyprawił się i podbił cały kraj ruski.

I posyłano mu haracz ze wszystkich posiadłości panów i szlachty, o on na żydach i szlachcie dokonywał rzeczy, o jakich nie słyszano nigdy za Dnieprem. Niszczył ich domy modlitwy, mordował księży i wszystko to czynił po zniesieniu obozu wojska polskiego. (Natan Naty Hanower)

Nie załamywać się, nie rezygnować z działania pomimo ekstremalnie trudnych warunków, niepewności jutra i grabieży majątku

 

Wiele osób wspiera kresowian z sentymentu i dobrej woli- tą tezą rozpoczyna Tomasz Ordyk swą opowieść Tędy i owędy przez Kresy.

Słowo „Kresy” pobrzmiewa w polskiej duszy nutą szczególną, jest w niej jakaś tęsknota za dawną wielkością, która odpłynęła – kontynuuje autor.

Termin Kresy Wschodnie czy Ziemie Wschodnie odnosi się do części Rzeczypospolitej położonej przy granicy wschodniej, tak jak Kresy Zachodnie czy Kresy Pomorskie przy granicy zachodniej, południowej, północnej itp.  Były i są  to ziemie zamieszkałe przez Polaków ( i nie tylko).

Dziennik wydawany w Katowicach w II RP do 1939 roku – Polska Zachodnia – w nagłówku miał wypisany  cel : dziennik poświęcony sprawom narodowym i społecznym KRESÓW ZACHODNICH a  wydawane w Chodzieży o tytule  Kresy Zachodnie: pismo poświęcone obronie interesów narodowych na zachodnich ziemiach Polski.

Czy mamy postrzegać Polaków jako „kresowian” zamieszkałych w Wielkopolsce, Śląsku, Pomorzu, Kaszubach itp. z „sentymentu i dobrej woli”, czy poważać ich jako wspaniałych Polaków Rzeczypospolitej Polskiej tworzących i walczących o Jej niepodległość -czyli naszą?

W czasach II Rzeczypospolitej afirmacja Kresów była popularna. Znaczna część elit wywodziła się właśnie z tamtych stron. Lwów i Wilno były uznanymi ośrodkami kultury i nauki – kontynuuje autor.

Z drugiego zdania wynika , iż wielkość ich nie odpłynęła, jesteśmy spadkobiercami dokonań  i korzystamy do dzisiaj z wiedzy, osiągnięć naukowych,  kulturalnych, gospodarczych Polaków (zwanych Kresowianami) zamieszkujących zabrane Ziemie Wschodnie Rzeczypospolitej (również odzyskane Kresy Zachodnie).

Polacy zamieszkujący Ziemie Wschodnie Rzeczypospolitej walczyli o odzyskanie niepodległości w 1918r., budowali państwo na Ziemiach Wschodnich i pozostałych ziemiach Rzeczypospolitej,  walczyli z agresorami w 1939 roku i w czasie okupacji, ginęli w Katyniu, w sowieckich i niemieckich łagrach oraz komunistycznych katowniach.

Pamiętajmy, mieszkańcy Ziem Wschodnich RP (Kresów) przyjmowali od 1939 r. uchodźców wysiedlonych przez Niemców z Wielkopolski i Pomorza oraz uciekających z całej Polski przed niemiecką agresją.

Polakom z Ziem Wschodnich Rzeczypospolitej ocalałym z pogromów II wojny światowej zawdzięczamy odbudowę Polski Ludowej  ze zgliszczy  wojny, odbudowę miast, wsi, szpitali, szkół, kościołów, dróg, kolei, mostów…, dźwignięcie gospodarki, odtworzenie uniwersytetów, politechnik w Toruniu, Wrocławiu, Gliwicach, Warszawie itd. Bez ich fizycznego udziału, dorobku naukowego przedwojennej elity różnych stanów, wiedzy, doświadczenia wcześniej zdobytego nie byłoby to możliwe, przecież nie uczynili tego funkcjonariusze UB w resortowych samorządach, częstokroć analfabeci.

Urząd Patentowy Rzeczypospolitej Polskiej 17 sierpnia 1931 r.

Opis Patentowy nr 13837

Adam Gruca (Lwów, Polska)

Przyrząd do składania złamanych kości udowych

Zgłoszono 12 grudnia 1929 r. Udzielono 21 maja 1931 r.

Ileż ofiar okrutnej II wojny i wypadków w PRL korzystało z doświadczenia znakomitego polskiego ortopedy z dorobkiem z Ziem Wschodnich Rzeczypospolitej.  Nie z sentymentu i dobrej woli ale z wdzięczności za uratowanie zdrowia i życia naszych bliskich pamiętajmy . Takich lekarzy było wielu  a i potrzeby były wielkie.

To tylko mikroskopijny przykład i tylko z dziedziny medycyny, mówiący o zasługach Polaków z Ziem Wschodnich RP dla istnienia naszego.

Tak,  w czasach II Rzeczypospolitej afirmacja Kresów była popularna. Była  tak popularna i niezbędna do życia jak mąka, cukier, kasza, olej , mięso, zboże, miód, piwo itp., które Polacy wytwarzali na Kresach czyli Ziemiach  Wschodnich RP (obecnie  Ukraina) i dostarczali na rynek Polakom zamieszkałym w innych regionach oraz na rynek europejski.

Czym groził brak takich dostaw dla II RP doświadczamy w skutkach napaści Rosji na Ukrainę.

W 1912 r. syn księżnej Elżbiety Lanckorońskiej i austriackiego feldmarszałka Kazimierza de Vaux, hrabia Jan Zamoyski i inżynier Bronisław Albinoski założyli spółkę Towarzystwo Akcyjne Chodorów z zamiarem zbudowania cukrowni… Wzięli kredyt w banku lwowskim, zatrudnili na stanowisku dyrektora Towarzystwa inż. Stanisława Kremera (1876-1935) – zdolnego i doświadczonego cukrownika po studiach technologicznych w Wiedniu i praktykach w cukrowniach Czech, Moraw i Niemiec, a projekt samej cukrowni zamówili u cenionego architekta czeskiego, Macieja Blacha, który miał już w dorobku wybudowane cukrownie w Rumunii, Włoszech i Bułgarii…Po roku, w jesieni 1913 r. fabryka była już gotowa i przerabiała buraki z pól wokół Chodorowa na świeży, krystalicznie biały cukier. Produkcja szła bezawaryjnie, bo sprawdziły się nowoczesne maszyny zakupione w zakładach Skody w Pilźnie. Fachowość polskich inżynierów, obfite plony buraków i dobra organizacja produkcji rokowały jak najlepiej nowoczesnej cukrowni.

Wybuchła I wojna światowa, Chodorów zajęli Rosjanie i od razu zrabowali cały zapas cukru z magazynów oraz wymontowali urządzenia fabryczne a gdy uciekali wysadzili w powietrze potężny, 65-metrowy komin cukrowni i podpalili główne budynki fabryczne. Mimo tych strat spółka natychmiast przystąpiła do odbudowy cukrowni z przerwami i kolejnymi stratami w wyniku okupacji austriackiej, ukraińskiej i bolszewickiej.

Czas spokoju nastał dopiero w latach 1921-1939 i wówczas kierownictwo cukrowni pokazało w całej pełni swe talenty organizacyjne. Czy to nie jest bohaterstwo? Nie załamywać się, nie rezygnować z działania pomimo ekstremalnie trudnych warunków, niepewności jutra i grabieży majątku. Właściciele cukrowni nie zrażali się, mimo że przedsiębiorstwo przez 6 lat było niszczone przez wojska najeźdźcze niczym drzewo, któremu ciągle przycina się wierzchołek i amputuje gałęzie.

Należy podziwiać, że w tych niesprzyjających okolicznościach udało się stworzyć w Chodorowie jeden z najnowocześniejszych zakładów cukrowniczych w Europie. Wzniesiono potężne zabudowania o niebanalnej architekturze, stworzono całą sieć socjalnych udogodnień dla załogi cukrowni, w tym specjalne osiedle mieszkaniowe – od nazwiska pierwszego dyrektora, Stanisława Kremera – „Kremerówką” zwane. Dla pracowników stworzono klub towarzyski, salę muzyczną i teatralną, czytelnię, założono orkiestrę fabryczną. Dla dzieci pracowników i zatrudnionej młodzieży założono park sportowy z boiskiem, lodowiskiem, strzelnicą i kortami. Cukrownia utrzymywała 10 km własnych dróg bitych. Zakładała szkoły w okolicznych wsiach i budowała tam domy ludowe.

Był to jeden z najbardziej rozwiniętych, twórczych ośrodków przemysłowych II Rzeczypospolitej.

Jednym z wybitnie zasłużonych dyrektorów dóbr cukrowni – żyznych pól buraczanych, których areał w 1929 r. liczył ponad 7 tys. ha – był inż. Lucjan Rydel, syn poety młodopolskiego, znanego powszechnie dzięki „Weselu” Wyspiańskiego. Dyrektorem cukrowni w Chodorowie w latach 30. XX wieku, który doprowadził ją do rozkwitu, był Adam Korwin Piotrowski – wizjoner o zadziwiających zdolnościach organizacyjnych i wielkich kompetencjach. On to m.in. wybudował rurociąg długości 31 km, którym popłynął gaz ziemny z Daszawy do Chodorowa, dzięki czemu przestawił produkcję cukrowni z opału węglowego na gazowe, chroniąc środowisko naturalne miasta. Jego biografia jest fascynująca, a jego fachowość uszanowali nawet bolszewicy, którzy zajęli cukrownię we wrześniu 1939 r., a później hitlerowcy, którzy po usunięciu bolszewików wykorzystywali produkcję cukrowni dla swoich potrzeb. Nawet podczas tych obu okupacji, gdy wokół szalał terror i niszczono wszystko, co polskie i żydowskie, Piotrowski był dyrektorem. Ochraniał polską młodzież przed wywózką na roboty przymusowe do Niemiec.

A gdy Niemcy zaczęli w 1944 r. rozmontowywać maszyny z linii produkcyjnej, by wywieźć je na zachód, Piotrowski spowodował, że najcenniejsze elementy, w tym wieże rektyfikacyjne, przetransportowano nie do Niemiec, ale w okolice Kazimierzy Wielkiej na przechowanie. Później, gdy na mocy traktatu poczdamskiego Polska uzyskała Racibórz, spowodował, że maszyny te zawieziono do tamtejszej, ogołoconej przez Sowietów poniemieckiej fabryki Hückla i ruszono z produkcją cukru dla Polski. Wieże rektyfikacyjne instalowano w Raciborzu pod osobistym nadzorem dyrektora Piotrowskiego i jego bliskiego współpracownika, dra Jana Kovacsa – szefa produkcji „Butanolu” w Chodorowie… Adam Piotrowski na krótko objął też w 1946 r. funkcję dyrektora Zjednoczenia Przemysłu Cukrowniczego i czuwał nad odbudową cukrowni w Chybiu, Otmuchowie, Lewinie Brzeskim, Baborowie oraz Pszennie pod Świdnicą. Niestety, w okresie stalinizmu władze PRL oskarżyły go o szpiegostwo i nie biorąc pod uwagę jego zasług i kompetencji, wtrąciły do więzienia, po wyjściu z którego, złamany psychicznie, nie wrócił już do pracy. Zmarł w Warszawie w zapomnieniu w 1960 r.” (Stanisław Nicieja, Kresowa Atlantyda).

W powojennych realiach temat Kresów był niepoprawny politycznie, za to literaturą można było się delektować do woli – kontynuuje autor.

Czy  był niepoprawny politycznie w powojennych, komunistycznych czasach,  czy jest nadal niepoprawny w dzisiejszych realiach – temat przynależności Ziem Wschodnich do Rzeczypospolitej?

Smutne, iż ta poprawność występuje w organizacjach i stowarzyszeniach, może już  tylko nazwą odnoszących się do Kresów.

A jeśli chodzi o delektowanie się literaturą do woli  – to przecież nie każdą, komuniści dopuszczali tylko ocenzurowane pozycje jak i spolegliwych wobec systemu autorów.  Tysiące pozycji znalazły się na liście Cenzury z 1951 roku Jakuba Bermana, zwłaszcza dzieła  tworzone w prawdzie i z myślą o interesie Rzeczypospolitej i dotyczące Ziem Wschodnich. Do dzisiaj nie zostały spopularyzowane a nawet wydane.

„Jestem obłożony stertą książek dotyczących Lwowa. Nie zostało ich dużo. Zapewne mieszka na Mokotowie pewien pan. Nie zaryzykuję wymienienia nawet jego imienia. Naprawiał kiedyś coś u mnie w domu i po wypiciu paru kieliszków rzekł, wskazując leżącą na stole książkę: -To było w spisie książek, przeznaczonych w czterdziestych latach do spalenia. To znaczy – poprawił się – do skonfiskowania. Sam to robiłem, jak miałem 16 lat. Mówili mi, że to burżuazyjne, antynarodowe broszury. Zakłamana propaganda kapitalistyczna na szkodę proletariatu polskiego.”  – pisał lwowianin Jerzy Michotek.

Jeśli chodzi o literaturę, warto przypomnieć historię Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Lwowie, dzięki któremu w powojennej, komunistycznej Polsce mogliśmy czytać klasykę polską i światową.

„Od dawna leży mi na sercu i w myśli, żebym po sobie zostawił mojemu narodowi  pamiątkę. Bóg widzi, żem rozczulony i zajęty jedynie chęcią bycia użytecznym i po mojej śmierci mojemu narodowi. Chodzi mi o tę bibliotekę, jak o córkę jedynaczkę na wydaniu, którejbym na los nie chciał odumrzeć..”- pisał w 1815 roku Józef hrabia Maksymilian Ossoliński- Polak.

Gdy u stóp cytadeli we Lwowie spłonęła piekarnia wojskowa, na pozostałych po niej fundamentach „według projektu inżyniera i generała w jednej osobie, Józefa Bema, zbudowano w pięknym empirowym stylu – bibliotekę. Całość obiektów wraz z gruntami nabył Józef hrabia Maksymilian Ossoliński za sumę 23 710 złotych, co potwierdzono specjalnym aktem dokładnie dnia 26 marca 1817 roku. Jaki nieprzebrany majątek materialny i duchowy stanowiły zbiory Ossolineum, niech świadczą spisy dokonane na rok przed wojną: 807122 dzieł książkowych skatalogowanych i ponad 100000 nie skatalogowanych, rękopisów 13500, autografów 7 500, dyplomów 2125 muzykaliów 741. Setki inkunabułów, pierwodruki pisarzy staropolskich, tysiące archeologiców, obrazów, rycin, monet. Zakład Narodowy im. Ossolińskich fundował nadto stypendia. Z bezustannych przedsięwzięć edytorskich powstały prace prawdziwie pomnikowe, jak „Psałterz floriański”, „Monumenta Poloniae typographica”, „Historia sztuki” w opracowaniu Mieczysława Gębarowicza (pozostał wierny sztuce i Lwowowi, w którym zmarł w 1984 roku), „Elementy teorii poznania, logiki formalnej i metodologii nauk” Tadeusza Kotarbińskiego i wiele, wiele innych.  (Jerzy Janicki, Ni ma jak Lwów)

 

 

Apel Akademickich Klubów Obywatelskich

 

Pojednanie – co ma oznaczać?

Od zakończenia wojny Ukraińcy stanowią mniejszość w Polsce. Nie tylko podjęli pracę w Polsce ale zajęli stanowiska w samorządach, rządzie, służbie medycznej (również prywatnej) , sądach, szkołach, spółkach państwowych, służbach państwowych itp. a także mają wsparcie ze strony rządu poprzez dofinansowanie prasy, szkoły itp.

Zupełnie inne jest położenie mniejszości polskiej na Ukrainie oraz pozostawionego tam przez Polaków prywatnego mienia jak również mienia Rzeczypospolitej, czyli wielowiekowego dziedzictwa narodowego, kulturowego Rzeczypospolitej.

Wybuch wojny 24 lutego 2022 r. spowodował skierowanie potężnego wsparcia ze strony Polaków (pieniądze są wypracowane przez polskich podatników) w kierunku Ukrainy jak i Ukraińców, którzy znaleźli się obecnie na terenie Polski.

Czy w tej sytuacji można mówić o niezgodzie i oczekiwać pojednania?

Intencją autorów apelu jest zapewne ZBUDOWANIE RELACJI POLSKO UKRAIŃSKIEJ NA PRAWDZIE, co do tej pory nie miało miejsca. Jest to słuszna idea aby budować na prawdzie.

Komisje historyczne polsko ukraińskie już pracowały nad naszymi wzajemnymi relacjami i rezultat był taki jak poniżej umieszczony w gazecie w 2017 roku:

Środa , 22 listopada 2017

Zawsze problemem jest interpretacja faktów i tutaj nie musi być jednomyślności, ale co do samych faktów możemy stwierdzić, że było tak, a nie inaczej. Tymczasem już rok temu pojawiły się pierwsze oznaki, że NASZYM PARTNEROM NIE ZALEŻY NA PRAWDZIE – mówi prof. Waldemar Rezmer. Polski historyk ZREZYGNOWAŁ WŁAŚNIE Z PRZEWODNICZENIA Polsko-Ukraińskiemu Forum Historyków.

CO JEST POTRZEBNE DO BUDOWANIA RELACJI NA PRAWDZIE?

Pojednanie może nastąpić MIĘDZY SPRAWCĄ A JEGO OFIARAMI.

Sprawca (zbrodniarz) winien zastanowić się nad popełnionym czynem , zobaczyć wyrządzoną przez siebie krzywdę jako zło przeciw Bogu i człowiekowi, żałować szczerze za wyrządzone zło A NIE MÓWIĆ WY TEŻ.

Jako przedstawiciel polskiego narodu, który NIGDY NIE ZGOTOWAŁ INNEMU NARDOWI CZY GRUPIE ETNICZNEJ HOLOCAUSTU ZA TO, ŻE JEST INNYM NARODEM –nie wyrażam zgody na obrażanie w ten sposób honoru Rzeczypospolitej, która jeśli powiększała się dołączając nowe ziemie choćby poprzez Unię, dawała nowym obywatelom te same prawa, taką samą opiekę i tolerancję jakie mieli mieszkańcy całej Rzeczypospolitej.

Chrześcijanie czynią wyznanie przed spowiednikiem w konfesjonale , sprawca (zbrodniarz) winien przyznać się do popełnionego czynu PUBLICZNIE ABY TEN CZYN ZOSTAŁ POTĘPIONY, przyznać się przed skrzywdzonymi i przed światem.

Sprawca (zbrodniarz) PROSI SKRZYWDZONYCH O PRZEBACZENIE.

Sprawca (zbrodniarz) ZOBOWIĄZUJE SIĘ, że nie będzie tego więcej czynił.

Sprawca (zbrodniarz) NAPRAWIA WYRZĄDZONE KRZYWDY.

To wszystko stanowi istotę przebaczania czyli POJEDNANIA NA PRAWDZIE.

Nie możemy powiedzieć Żydom: przebaczymy i wy nam przebaczcie – gdy oni nas kłamliwie oskarżają o odpowiedzialność za shoah a sprawcami shoah są inne narody. To samo próbują uczynić polskojęzyczni Ukraińcy przebywający w Polsce – nie możemy na to się zgodzić , RELACJE BUDUJEMY NA PRAWDZIE!

PRZEBACZAĆ MOGĄ OFIARY SPRAWCY, KTÓRY PROSI O PRZEBACZENIE.

Czy Ukraińcy proszą o to?

Czy prezydent Zelenski powiedział swoim rodakom, Polakom i światu o odpowiedzialności Ukraińców za szczególnie okrutną zbrodnię na Polakach zamordowanych, wypędzonych w jednej koszuli, okaleczonych fizycznie i psychicznie, ograbionych z majątku gromadzonego przez przodków a nawet z mogił przodków niszczonych przez Ukraińców na potęgę.

Uczyniła to pani Merkel mówiąc o niemieckim ludobójstwie w Oświęcimiu otwartym tekstem:

ZA TO , CO SIĘ STAŁO WINNI SĄ NIEMCY.

Jak widać można przyznać się do winy i robić swoje. Przyznanie się do winy nie przeszkadza Niemcom przy pomocy polskojęzycznych przedstawicieli niszczyć Polskę i chwalić się, jak mądrze rządzą w UE.

Ale to dzieje się po tym, gdy ŚWIAT JUŻ POZNAŁ PRAWDĘ o II wojnie światowej i o POLAKACH JAKO JEJ OFIARACH , DLATEGO ŁATWIEJ NAM POLEMIZOWAĆ I BRONIĆ INTERESU POLSKI I POLAKÓW.

Jeśli chodzi o relacje ze wschodnim sąsiadem – zabronione było po II wojnie mówienie o tym Polakom na lekcjach historii i publicznie, prowadzenie oficjalnie badań i tworzenie publikacji, rozpowszechnianie w mediach krajowych i zagranicznych, co pozwoliłoby nam i światu poznać prawdę o tych relacjach i o ludobójstwie nacjonalistów ukraińskich na narodzie polskim, żydowskim, ormiańskim.

JAK BRONIĆ SIĘ PRZED OSZCZERCAMI SKORO NIE ZNA SIĘ HISTORII?

Ukraińcy wypierają fakt istnienia Rzeczypospolitej z pamięci swego, naszego narodu i przede wszystkim świata od dawna. Czynią to z niechęci do polskości ( delikatnie powiedziane), nie mają żadnego poczucia winy.

Kanadyjska i amerykańska, bardzo silna diaspora ukraińska już od zakończenia II wojny pracowała nad fałszowaniem relacji polsko ukraińskich, o czym pisał ukraiński historyk Wiktor Poliszczuk mieszkający w Kanadzie i Polacy, którzy zmuszeni do banicji tam żyli.

Ukraińcy w Polsce demonstrują od lat lekceważący stosunek do Polski i brak chęć bronienia Jej interesu.

NIGDZIE NA UKRAINIE NIE MA POLSKIEJ FLAGI —- choć w polskim parlamencie polską zastąpiono ukraińską!!!

Autorzy apelu wzywają do pojednania – przecież Ukraińcy doskonale czują się w Polsce – może chodzi o

APROBATĘ BY W MUZEUM , byłym więzieniu polskich patriotów na Łąckiego we Lwowie była w angielskim i ukraińskim języku informacja, że Ukraina była POD POLSKĄ OKUPACJĄ OD 1918R.

Wiele takich kuriozalnych, fałszywych treści znaleźć można na Ukrainie jak i wiele miejsc gloryfikowania przywódców nacjonalistów Bandery, Szuchewycza, Melnika – winnych okrutnej zbrodni dokonanej na narodzie polskim, żydowskim, ormiańskim – z pobudek rasowych. WE LWOWIE ROK 2022 OGŁOSZONO ROKIEM UPA!

Czy mamy aprobować by Ukraińcy zamieniali rolami kata i ofiarę i fałszowali historię Rzeczypospolitej , będącej przedmurzem chrześcijaństwa ?

Na murze KOLEGIATY W ŻÓŁKWI, która przez ród Sobieskich zbudowana i wyposażona jako Panteon Narodowy Ukraińcy WMUROWALI POPIERSIE CHMIELNICKIEGO. Mamy zgodzić się z ich wersją historii , czyli usprawiedliwiać Chmielnickiego za rzeź na Polakach i Żydach? Tak uczynił autor Ludowej historii Polski, p Leszczyński, z czym polemizował prof. Andrzej Nowak.

Naszą historię już od dawna piszą ukraińscy „specjaliści” , mamy to zaakceptować?

A o naszym dziedzictwie kulturowym , które Ukraińcy odziedziczyli po Rzeczypospolitej nie chcą powiedzieć turystom we Lwowie i innych, drogich Polakom miejscach na Ukrainie. To jest żenujące, iż nasze kulturowe dobra zostają przerabiane na ukraińskie w bardzo prymitywny sposób.

Apel „środowiska akademickiego” nie jest apelem broniącym interesu Rzeczypospolitej, nie jest też napisany w duchu Kardynała Stefana Wyszyńskiego:

„I CHOCIAŻ BY OBWIESZCZONO NA TRANSPARENTACH NAJROZMAITSZE WEZWANIA DO MIŁOWANIA WSZYSTKICH LUDÓW I NARODÓW NIE BĘDZIEMY TEMU PRZECIWNI, ALE BĘDZIEMY ŻĄDALI ABYŚMY MOGLI ŻYĆ PRZEDE WSZYSTKIM DUCHEM, DZIEJAMI, KULTURĄ I MOWĄ NASZEJ POLSKIEJ ZIEMI WYPRACOWANEJ PRZEZ WIEKI ŻYCIEM NASZYCH PRAOJCÓW”

Uważam, że czynienie Petlury – który mordował Żydów, o czym Szymon Wiesenthal , żyd ścigający zbrodnie II wojny światowej mówił oficjalnie całemu światu – bohaterem i przykładem w naszej historii nie może być intencją Polaka dbającego o honor i dobre imię Polski. Pamiętajmy , ulubiony adiutant Piłsudskiego, Lis Kula zabity został przez Ukraińca.

Dla tych, którzy odwołują się do pojednania z Niemcami:

Pojednanie czyli list do biskupów niemieckich został napisany po tym, gdy CAŁY ŚWIAT OBIEGŁY ZDJĘCIA STOSÓW TRUPÓW I INNYCH DRASTYCZNYCH ZDJĘĆ MÓWIĄCYCH O REALIZOWANYM PRZEZ NIEMCÓW HOLOCAUŚCIE 23 narodów! Widzieli ofiary niemieckiego ( w tym ukraińskich oficerów i żołnierzy) ludobójstwa wyzwalający obozy Francuzi Amerykanie Belgowie.. Cały świat o niczym innym nie mówił!!!!

Proces norymberski był transmitowany i obserwowany przez mieszkańców świata, wyroki na morderców wydawali w swoich krajach Szwedzi , Austriacy …to zasadnicza różnica, nie dajmy sobą manipulować!!.

Ukraińscy naukowcy, politolodzy i inni specjaliści – doradcy rządowi zostali przyjęci do wszystkich państwowych instytucji.

Czy możliwe jest, że po zakończeniu wojny zostaną zwolnieni z tych posad i przestaną być doradcami uładzenia (fałszowania ) historii Polski zgodnie z wolą narodu ukraińskiego? Czy pozwolą się zwolnić i my Polacy wtedy przedstawimy fakty z naszej historii?

Czy Środowiska Kresowian zechcą zająć stanowisko wobec apelu choć nie zostały zaproszone do jego współtworzenia ?

 

CZY MOŻEMY ODDAĆ CZEŚĆ I CHWAŁĘ tym, bez których NIE BYŁOBY WOLNEJ POLSKI?

 

Dziś w Warszawie odbyły się uroczystości pogrzebowe śp. ppłk Aleksandry Zagórskiej po ekshumacji jej doczesnych szczątków i przeniesieniu na Cmentarz Wojskowy na Powązkach. Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk wspólnie z przedstawicielem Konsulatu Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej we Lwowie Konsulem Rafałem Kocotem złożyli do grobu urnę z ziemią z Cmentarza Obrońców Lwowa, na którym spoczywa Jerzy Bitschan syn Aleksandry Zagórskiej.

– W 1965 roku, kiedy odbywał się Jej pogrzeb, podczas komunistycznego zniewolenia nie można było mówić prawdy o takich osobach jak Ona. PRAWDA O NASZEJ HISTORII, O NASZEJ DRODZE DO WOLNOŚCI BYŁA WÓWCZAS ZAKŁAMYWANA. Wreszcie przyszedł ten czas, kiedy nad trumną Aleksandry Zagórskiej chyli się sztandar Wojska Polskiego, chylą się inne sztandary i chorągwie. Wojsko Polskie prezentuje broń, a my MOŻEMY ODDAĆ CZEŚĆ I CHWAŁĘ kobiecie, bez której NIE BYŁOBY WOLNEJ POLSKI – powiedział minister Kasprzyk.

W 15 numerze Lwowskich Spotkań z 1939 r. jest wspomnienie uroczystości odsłonięcia „Pomnika Chwały”  na Cmentarzu Obrońców Lwowa w dniu 11 XI1934 r.

Poniżej Kaplicy Obrońców Lwowa i Katakumb stoi monumentalny, z kamienia polańskiego wzniesiony, a jednak lekki i wytworny Pomnik Chwały. Ma on kształt wielkiej, łukowej kolumnady, (12 kolumn), wypukłej w kierunku pagórkowatej Pohulanki. U wejścia do niego od południa strzegą go dwa kamienne lwy, z których jeden ma na tarczy napis: „Zawsze wierny”, drugi zaś: „Tobie Polsko”. (Lwowskie spotkania 1939 r.)

22 maja 2022 osłonięto lwy na Cmentarzu Orląt Lwowskich. Nie ma na nich napisów „Zawsze wierny” i  „Tobie Polsko”.

PRAWDA O NASZEJ HISTORII, O NASZEJ DRODZE DO WOLNOŚCI JEST WCIĄŻ ZAKŁAMYWANA. Czy wciąż trwamy  w  komunistycznym zniewoleniu nie pozwalającemu mówić prawdy? Dlaczego nasi sąsiedzi Ukraińcy zabraniają  nam ODDAĆ CZEŚĆ I CHWAŁĘ POLAKOM, BEZ KTÓRYCH NIE BYŁOBY WOLNEJ POLSKI?

Dalszy ciąg opisu uroczystości (Lwowskie spotkania 1939 r.)

Nad sklepioną bramą środkową, ku której zbiegają się obydwa skrzydła kolumnady, jest wyryte: Mortui sunt ut liberi vivamus”, („Polegli, abyśmy wolni żyli”). Po przeciwnej

stronie pomnika płaskorzeźba, przedstawiająca miecz na tle pięknej ornamentacji. Skrzydła pomnika zamknięte są potężnymi pylonami. Na jednym z nich wyliczone są miejsca bitew z czasów obrony Lwowa, jak: Wólka, Szkoła Kadecka, Kozielniki, Persenkówka,

Cytadela, Poczta, Ogród Kościuszki, Dyrekcja Kolejowa, Góra Stracenia, Żółkiewskie, Zamarstynów, Kleparów, Sokolniki, Zimna Woda, Rzęsna. Na drugim pylonie wyliczono miejscowości z walk na terenie Małopolski Wschodniej, a to: Winniki, Pasieki, Zubrza, Brzuchowice, Grzybowice Wielkie, Dublany, Malechów, Zaszków, Kulików, Żółtańce, Jaryczów, Laszki, Zadwórze, Kurowice, Mikołajów, Przemyślany, Gołogóry, Złoczów, Wołków, Cecowa, Zborów, Olejów, Załoźce, Jezierna, Tarnopol, Zbaraż.

Po odegraniu przez orkiestrę wojskową hymnu państwowego i odśpiewaniu przez kadetów pieśni „Bogurodzica”, przemówiła do zebranych długoletnia przewodnicząca „Straży Mogił”, Wanda Mazanowska. Treść jej przemówienia, była następująca:

„…Gdy przed piętnastu laty architekt śp. inż. Rudolf Indruch, obrońca Lwowa, zwyciężył w konkursie na plan urządzenia Cmentarza Obrońców Lwowa, składali mu życzenia koledzy i profesorowie, ale tylko warunkowo, tj. jeżeli Towarzystwo Straży Mogił Polskich Bohaterów będzie miało dość wytrwałości a społeczeństwo będzie odpowiednio ofiarne w wykonaniu pięknego zamierzenia.

Dzisiaj dumni jesteśmy i szczęśliwi, gdy chwila ta nadeszła i to właśnie w roku naszego jubileuszu, tj. piętnastolecia naszego istnienia i pracy. Wytrwałość i ofiarność znalazły się, a nasze przedsięwzięcie zostało poparte przede wszystkim przez nasze społeczeństwo. Między innymi poparło nas ofiarnie kilka osób z wydziału «towarzystwa „Straży Mogił” nie tylko bezinteresowną pracą, ale ponadto poważnymi funduszami. Wydatnej udzieliła nam pomocy Gmina miasta Lwowa, fundując jedną kolumnę. Drugą ufundowało miasto Poznań, na trzecią i czwartą złożyły się Związek Nar. Polsk. w Stanach Zjednoczonych Półn. Ameryki i Mieszczańskie Tow. Strzeleckie Król. Stoł. m. Lwowa. Reszta kolumn, w liczbie 8 czeka na swych fundatorów. Wszystkim tym, którzy w jakikolwiek sposób, choćby najmniejszym datkiem, przyczynili się do tego monumentalnego dzieła, składam na tym miejscu wyrazy szczerej. serdecznej podzięki. Urządzamy cmentarz i wznieśliśmy pomnik nie tyle dla poległych, gdyż tym oprócz modlitwy niczego nie trzeba, lecz dla żywych, dla młodzieży, dla żołnierza, dla ich nauki i przykładu. Cmentarz ten nie jest i nie ma być miejscem smutku i rozpaczy, lecz raczej otuchy i zadowolenia wewnętrznego, że w chwili grozy i kataklizmu światowego, nie tylko ci, którzy polegli, ale żywi, którzy wraz z poległymi patrzyli śmierci w oczy, wypełnili to, czego wymagały HONOR, OJCZYZNA I OBOWIĄZEK POLAKA.

Niechże te kolumny uczą teraźniejsze i przyszłe pokolenie, że naszą wolność zdobyliśmy ciężkim trudem i krwią ofiarną, a pamięć o tym i wdzięczność za to niech opanuje

serce i duszę Polaka i trwa wieki cale”.

W następnych latach dwie dalsze kolumny ufundowali: miasto Warszawa i XVII Sejm Związku Polek w Ameryce. Jeszcze 6 kolumn czeka na swych fundatorów. (Lwowskie spotkania 1939 r.)

W Dniu Matki wspomnijmy „bezimienne matki”, o których również nie można było mówić prawdy podczas komunistycznego zniewolenia, którym hołd wierszem oddaje syberyjski bard, Marian Jonkajtys.  Wzruszające, serdeczne słowa poety oddają cześć setkom tysięcy wspaniałych, bezimiennych Matek, kobiecych i delikatnych w potrzebie twardych jak stal. To dzięki Matkom, ich ofiarności, oddaniu – tak wiele dzieci przeżyło zesłanie: to dzięki ich samozaparciu, głębokiemu patriotyzmowi i wierze w Boga zdołały one w tych skrajnie trudnych warunkach wychować swe dzieci (Anna Kubajak)

To o Was, Bezimienne

Pamięci mojej Matki -Sybiraczki,

która nas, sześcioro dzieci, na zesłaniu w Kazachstanie uchroniła

poświęcam.

Nie ma takiego trudu,

Takiej pracy na świecie,

Której byś-Polska Matko-

Nie tknęła

Dla dobra dzieci!

 

W Sybirze,

Na zesłaniu

Umiałaś robić wszystko:

Byłaś murarzem, cieślą.

Szewcem i traktorzystą..

Zdunem, hydraulikiem,

Rozwozicielem kwasu,

Budowniczym kolei,

Wyrębywaczem lasu..

(…)

Ty, w czasie epidemii,

By życie nam ratować,

Dziesiątki kilometrów

Umiałaś przewędrować!

W śnieg,

W głuszę, bezdrożami,

Którymi nikt nie jedzie..

Do szpitala!

Choć wilki,

Choć na drodze niedźwiedzie!

I brnęłaś, Polska Matko,

Przez lód, powódź, zawieję..

Przynosiłaś lekarstwo,

Albo tylko nadzieję..

 

Jesteśmy wciąż naiwni -MOŻNA PRZY OKAZJI NAZWISKO KATA Z OFIARĄ POMYLIĆ

 

Oficjalne spotkania prezydentów Polski i Ukrainy odbywały się od chwili powstania Ukrainy w 1991 roku. Tak jak spotkanie z Leonidem Krawczukiem w 1992 kończyły się traktatem o dobrym sąsiedztwie, PRZYJAZNYCH STOSUNKACH i współpracy.

Jerzy Janicki w swoim pamiętniku  Czkawka daje wiele przykładów PRZYJAZNYCH STOSUNKÓW, które obserwował na Ukrainie.

No i właśnie brak tego umiaru jakieś parę lat temu z równowagi wyprowadził w Wiedniu doktora Szymona Wiesenthala, słynnego tropiciela zbrodniarzy hitlerowskich, pogromcy Eichmanna, Demianiuka i setek innych łotrów. I otóż czytam któregoś dnia w „Życiu Warszawy”, że Szymon Wiesenthal wystosował protest na ręce ówczesnego prezydenta Ukrainy Krawczuka (1991-1994)  w związku z nazwaniem jednej z ulic Tarnopola imieniem atamana Petlury. Nazwisko Petlury – pisał Wiesenthal – kojarzy się światowemu żydostwu wyłącznie z krwawymi pogromami w czasie pierwszej wojny światowej, a jego ręce aż po łokcie unurzane są w krwi żydowskiej.

Skierowaliśmy wówczas pismo do Szymona Wiesenthala, donosząc mu, że protest jego jest tyle szlachetny, co naiwny, albowiem nie jakaś tam tarnopolska uliczka, ale lwowska arteria co się zowie – ulica Leona Sapiehy – nosi teraz imię Stepana Bandery, a to już jest patron, którego ręce nie po łokcie, ale po same pachy unurzane są w krwi żydowskiej, nie wspominając o polskiej.

Pod tym oficjalnym pismem pozwoliłem sobie na prywatne postscriptum, że jest mi osobiście o tyle miło wiadomość tę panu Wiesenthalowi przekazać, ponieważ wiem, że pochodzi z Buczacza i kończył tam to samo gimnazjum, co i mój ojciec.

Mówimy tu wszak o ulicach. Bandery… Mój Boże, jakże BYLIŚMY JESZCZE KILKA LAT TEMU NAIWNI. Dziś już w mieście Lwowie jest i ulica Szuchewycza (prawa ręka Oberlandera, twórcy batalionu Nachtigal, który pierwszy wkroczył do Lwowa w czerwcu czterdziestego pierwszego i brał udział w wymordowaniu profesorów lwowskich), i Andrija Łewyćkoho (twórcy OUN, której zbrojnym ramieniem była UPA, obciążona zbrodnią dziesiątków tysięcy bestialsko pomordowanych Polaków Wołynia i Podola), i ulica Wiktora Kubijowycza (dowódcy SS Galizien – najwierniejszej formacji SS podległej Himmlerowi).

Bandera, Melnyk, Szuchewycz, Łewyćkij, Kubijowycz – patronami ulic?

A cóż by cywilizowany świat powiedział, gdyby tak na planach niemieckich miast pojawiły się ulice Heinricha Himmlera? Albo Eichmanna? Albo Góringa? Albo NSDAP której ideologia to ledwie bajeczki braci Grimm wobec haseł OUN, co oficjalnie miała w swym repertuarze piosenkę:

Smert’! Smert’ Łacham! Smert’!

Smert’ moskiwśko-żydowśkij komuni!

W bij nas OUN wede

My bijem komunu i Lachiw!

Co by cywilizowany świat powiedział? Nic by nie powiedział, bo ten dzisiejszy NASZ ŚWIAT WYPEŁNIONY JUŻ JEST POKOLENIEM, KTÓRE W SZKOŁACH NABYWAŁO O OSTATNIEJ WOJNIE WIEDZĘ ZREDUKOWANĄ WYŁĄCZNIE DO DAT – kiedy wybuchła i kiedy się skończyła. Tyle samo wiedzą, co o wojnach punickich. Zawsze ktoś kogoś na wojnie morduje, ale to nie powód, żeby na pamięć znać nazwiska katów i ofiar. Istnieje wszak i taka ludowa interpretacja historii, że co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr, bo MOŻNA PRZY OKAZJI i NAZWISKO KATA Z OFIARĄ POMYLIĆ –kończy Jerzy Janicki.

Czy w związku z tym co pisał jest „ruskim agentem”?

Od wspomnianego przez Jerzego Janickiego okresu zbrodniarze stawali się nie tylko patronami ulic ale na ich cześć powstawały olbrzymie monumenty w pobliżu historycznych i wręcz świętych dla Polaków miejsc.

Bogata ukraińska diaspora z Kanady słała pieniądze na budowę tych pomników i szkolenia nacjonalistów, zamiast na sprzęt rolniczy dla braci Ukraińców by mogli ziemie uczynić miodem i mlekiem płynącą jak czynili to wcześniej Polacy. No cóż,  łatwiej  żyć z łapownictwa i korupcji albo rozdawnictwa.

CO CYWILIZOWANY ŚWIAT MÓWI DZISIAJ w maju 2022 roku na witające go po przekroczeniu granicy banderowskie czerwono czarne flagi ?

Nic nie mówi z przyczyn podanych powyżej,  najsmutniejsze jest to,  że nie mówi o nich ani Prezydent ani Premier. JESTEŚMY WCIĄŻ NAIWNI. Czy przy okazji wojny na Ukrainie CHCĄ NAZWISKO KATA Z OFIARĄ POMYLIĆ?

 

 

A teraz?

 

  1. Czy ukraińskie dzieci po tej nauce będą potrafiły uzasadnić  dzieciom ukraińskim, uczącym się i żyjącym na Ukrainie, dlaczego Chmielnicki nie jest dla Polaków bohaterem a  ukraiński narodowy poemat Hajdamacy,  etos nieludzkich zbrodni wieszcza narodowego i autorytetu moralnego Tarasa Szewczenki, będący pochwałą i zachętą do zbrodni na Polakach nie jest przez nich akceptowany?

-Czy ukraińskie dzieci po tej nauce będą w konflikcie z polskim dziećmi w Polsce, którym wyjaśniono  dlaczego Chmielnicki nie jest dla Polaków bohaterem a  ukraiński narodowy poemat Hajdamacy, etos nieludzkich zbrodni, który  jest pochwałą i zachętą do zbrodni na Polakach nie jest przez nich akceptowany?

-Czy ukraińskie dzieci po tej nauce potrafią zrozumieć i obronić  polską literaturę i publicystykę, która wyjaśnia dlaczego Chmielnicki nie jest dla Polaków bohaterem a  ukraiński narodowy poemat Hajdamacy, etos nieludzkich zbrodni wieszcza narodowego i autorytetu moralnego Tarasa Szewczenki, będący pochwałą i zachętą do zbrodni nie jest akceptowany jako wskazanie drogi do uzyskania wolności?

-Czy ukraińskie dzieci po tej nauce kontynuując  naukę i pracę naukową, publicystyczną, literacką w Polsce i w świecie, wychowując następne pokolenia Ukraińców będą  fałszować  polską historię nie wiedząc, dlaczego Chmielnicki nie jest dla Polaków bohaterem a  ukraiński narodowy poemat Hajdamacy, etos nieludzkich zbrodni wieszcza narodowego i autorytetu moralnego Tarasa Szewczenki, będący pochwałą i zachętą do zbrodni nie jest akceptowany jako wskazanie drogi do uzyskania wolności?

Jaką „ruinę”  sprawił  Chmielnicki  Rzeczypospolitej i Ukrainie jako regionowi Rzeczypospolitej a Taras Szewczenko, ukraiński wybitny poeta szerząc zatruty nacjonalizm (słowa bp. Grzegorza Chomyszyna) – narodowi ukraińskiemu?

  1. Czy ukraińskie dzieci po tej nauce  będą potrafiły uzasadnić  dzieciom ukraińskim, dlaczego Bandera  nie jest dla Polaków bohaterem jak i Melnyk, Konowalec, Szuchewycz, Kubijowycz, Łewyćkij,  i że okrzyk „sława Ukrainie” towarzyszył nacjonalistom ukraińskim przy dokonywaniu mordów?

– Czy ukraińskie dzieci po tej nauce  będą w konflikcie z polskim dziećmi, którym wyjaśniono, dlaczego Bandera i inni,  nie jest dla Polaków bohaterem  i jakie plany miała  OUN UPA wobec innych narodowości ?

– Czy ukraińskie dzieci poznają nauki ukraińskiego, błogosławionego biskupa Grzegorza Chomyszyna , który pragnął uwolnić swój ukraiński naród ze złego kierunku  ukraińskiego nacjonalizmu?

– Czy ukraińskie dzieci po tej nauce kontynuując  naukę i pracę naukową,  publicystyczną, literacką w Polsce i w świecie, wychowując następne pokolenia Ukraińców będą  fałszować  polską historię nie wyjaśniając, dlaczego nacjonalizm ukraiński oznacza dla Polaków (również Ormian, Żydów…):

*ludobójstwo 130 000 Polaków, zrównanie z ziemią ponad 2000 wsi i kolonii do zasypywania studni włącznie, wypędzenie tysięcy innych w jednej koszuli i ograbienie ich z własności prywatnej

*utratę dziedzictwa kulturowego – narodowego Rzeczypospolitej -tworzonego wiekami przez Polaków na terenie obecnej Ukrainy

*demonstrowanie na terenie Ukrainy (za chwilę i na terenie Polski) niechętnego stosunku do Polski i polskości poprzez promowanie nacjonalizmu czyli Bandery, Melnyka, Konowalca, Szuchewycza, Kubijowycza, Łewyćkoho w pomnikach, nazwach ulic, placów, kamienic, sanatoriów, flagach banderowskich, szkoleniu młodych w miłości do nacjonalizmu ukraińskiego  itp.

*demonstrowanie na terenie Ukrainy (za chwilę i na terenie Polski) niechętnego stosunku do Polski i polskości poprzez niszczenie wszelkich oznak świadczących o przynależności do Rzeczypospolitej dziedzictwa kulturowego tworzonego przez wieki  pozostawionego na Ukrainie- niszczenie  kościołów, klasztorów, cmentarzy, zamienianie kościołów na stajnie, usuwanie tablic, emblematów, herbów, godła,  itp., brak przymiotnika polski przy opisie obiektów muzealnych i opis tylko w języku ukraińskim i angielskim nawet w kamienicy Jana III Sobieskiego we Lwowie itp.

*demonstrowanie na terenie Ukrainy (za chwilę i na terenie Polski) niechętnego stosunku do Polski poprzez fałszowanie historii Rzeczypospolitej w oczach Ukraińców, Polaków i turystów ze świata, jak  w Muzeum Pamięci Narodowej „Więzienie na Łąckiego” we Lwowie. Napis w języku ukraińskim i angielskim głosi, że tutaj „w różnych okresach mieścił się areszt śledczy organów represyjnych trzech okupacyjnych reżimów: polskiego, nazistowskiego i sowieckiego”. Czyli Piłsudskiego i Rydza-Śmigłego zrównano z Hitlerem i Stalinem.

*demonstrowanie na terenie Ukrainy (obecnie już na terenie Polski) i w całym świecie niechętnego stosunku do Polski, poprzez fałszowanie czyli „ukrainizację”  historii Rzeczypospolitej jak miało to miejsce w kwietniowym magazynie pokładowym LOT, w którym Tadeusz Iwiański z Ośrodka Studiów Wschodnich w tekście „Uroki Ukrainy” nie wymienił wśród mozaiki ludnościowej Polaków.

Ośrodek Studiów Wschodnich powstał w 1990 r. jako jednostka budżetowa administracji publicznej. Państwową osobą prawną stał się w roku 2012 na mocy ustawy z lipca 2011 r. Zgodnie z ustawą głównym zadaniem Ośrodka jest opracowywanie oraz udostępnianie organom władzy publicznej RP informacji o istotnych wydarzeniach i procesach politycznych, społecznych i gospodarczych w otoczeniu międzynarodowym Polski, przygotowywanie analiz, ekspertyz i studiów prognostycznych. Obecnie obszar naszych zainteresowań obejmuje Rosję, Kaukaz i Azję Środkową, Europę Środkową i Wschodnią, Bałkany, Niemcy, kraje nadbałtyckie (Skandynawię oraz Litwę, Łotwę i Estonię), Chiny, Turcję i Izrael. W Ośrodku pracuje na stałe kilkudziesięciu analityków. Podstawowa działalność Ośrodka jest w całości finansowana ze środków publicznych. (www.osw.waw.pl)

Myślę, że warto te tematy poruszyć w imię interesu Polski i dla tworzenia relacji polsko ukraińskich opartych na prawdzie.

 

Ileż to jeszcze naraz żarówek dowieźć wypadnie, żeby jasno było i wyraźnie na tym wspólnym trakcie historii

 

Ciekawe, czy Jerzy Janicki oceniający 20 lat temu zachowanie Ukraińców wobec Polaków na podstawie faktów z dziejów Rzeczypospolitej jak i zdarzeń, których był świadkiem, dołączony  zostanie przez rządzących i służących im publicystów do „ruskich agentów”, czyli tych, których ocena i troska o polską tożsamość  jest dzisiaj taka sama. Czy jego wspaniała spuścizna zostanie ocenzurowana jak Uśmiech Lwowa Kornela Makuszyńskiego w 1951 r.?

Wojny rosyjsko ukraińskiej wtedy nie było.

Poniżej fragment z Czkawki Jerzego Janickiego:

Jechaliśmy starym polonezem z Krakowa do Lwowa, ciągnąc za sobą dwukołową przyczepę załadowaną pod wierzch składanymi ławkami szkolnymi.

Te ławki to był dar krakowskiej „Wspólnoty Polskiej” dla polskiej szkoły w Mościskach.

Okazuje się – nie samych tylko ławek szkole brakuje. A żaróweczki? To pierwsze pytanie, jakim wita panią Gąsowską stroskana kierowniczka szkoły. Czy aby na pewno pamiętała

o żarówkach?

Albowiem kaganek oświaty rozjaśnia wprawdzie umysły, ale w żaden sposób nie da się go wkręcić w oprawkę zwisającą z sufitu. A takich pustych oprawek tyle, co klas w tej ubogiej szkole – siedem.

W tych klasach w zimowe wieczory lekcje nie równolegle biegną, ale jedna po drugiej. I tak wędruje ta jedyna żaróweczka-sierotka z klasy do klasy, i tak ją wykręcają z oprawki po kolei pani od polskiego, aby ją przekazać panu od rachunków, a ten koleżance od geografii. Czy taki los polskiego dziecka mógł się w ogóle przyśnić Konopnickiej albo Prusowi, co pospołu biadali nad dolą sierotki Marysi i dziatwy Ślimaka?

A można by łatwo uniknąć tej mitręgi: o rzut kamieniem od tej parterowej, nieogrzanej budy, co się przybytkiem wiedzy nazwała, stoi dwupiętrowy budynek. W nim i sala gimnastyczna, i pracownia chemiczna, i biblioteka jak się patrzy. Dzieciaki z tej sąsiedniej budy mają pełne prawo korzystać z tych wspaniałości, bo są pełnoprawnymi obywatelami Ukrainy. Ale w tamtej szkole językiem wykładowym jest mowa Szewczenki, a te nasze jakoś uparcie za radą pani Konopnickiej nie chcą pogrześć mowy, którą na co dzień posługują się w domu.

Zwiedzamy sobie z panią Gąsowską klasę trzecią. Na jednej ścianie cytaty po polsku, na przeciwległej jak w lustrzanym odbiciu te same po ukraińsku, jest i ślicznie wykaligrafowany katechizm polskiego dziecka:

Kto ty jesteś?

Polak mały.

Jaki znak twój?

Orzeł biały…

Już z czystej ciekawości, jak brzmi to w tłumaczeniu, zerkamy na przeciwległą ścianę.

Chto ty chłopczyku takij?

Ukraineć mołodyj.

A jakij twij znak ridneńkij?

Łew ta tryzub zołoteńkij.

Cóż zatem za pożytek z tego, że przywieźliśmy cały karton żarówek? Minie lat pięć, może dziesięć i nikt już tu nie będzie wiedział, który wierszyk jest oryginałem, a który tłumaczeniem.

Są już takiego rozumowania całkiem świeże przykłady. Oto w dziele Historia ukraińskiej cerkwi donosi na stronie czterdziestej szóstej autor, ojciec Kostja Panas, że „o przewadze ukraińskiej kultury świadczy i to, że w tych czasach Polacy nie posiadali nawet własnego hymnu, ich wojska nauczyły się ukraińskiej modlitwy Bogurodzica Dziewica i śpiewali ją w bitwie pod Grunwaldem jako pieśń bojową”. A w oryginale: „Pro perewahu ukraińśkoji kultury w toj czas swidczyt te, szczo polaki ne mały nawit swoho himnu, jich wijśka wywczyły ukraińsku mołytwu Bohorodyce Diwo i spiwały jiji w bytwi pid Hrunwaldom jak bojowu pisniu”.

Taka interpretacja dziejów w nawyk zaczyna wchodzić, już raz autorem pomnika Mickiewicza z placu Mariackiego był nie Antoni Popiel, a Mychajło Paraszczuk i dopiero benedyktyńskiej, upierdliwej dociekliwości Witolda Szolgini było trzeba, aby wyszperał, że artysta Paraszczuk miał w tym czasie lat… jedenaście.

Okazało się także, że to nie Chodkiewicz, a Sahajdaczny rozgromił Turków pod Chocimiem. Ale żeby aż Bogarodzicę nam gwizdnąć? A może to kara boska za tego volksdeutscha Veita Stossa? Albo za pepika świętego Wojciecha?

Takie to nieskładne myśli krążą mi pod czaszką, jedna od Sasa, druga do łasa (bo niby jak ma się żarówka do Bogarodzicy ?), kiedy już opuściliśmy Mościska i polonez, podrygując na wybojach, zmierzał do Lwowa. Ileż to jeszcze naraz żarówek dowieźć wypadnie, żeby jasno było i wyraźnie na tym wspólnym trakcie historii

Jerzy Janicki (ur. 10 sierpnia 1928 w Czortkowie, zm. 15 kwietnia 2007 w Warszawie)

Wiek technologii komunikacyjnych nie tylko nie oświetlił tej drogi a uczynił ją ciemniejszą, tylko dlaczego za sprawą nas samych? Czy aby Polacy nami rządzą?

 

 

Majestat nieprzeliczonych cudów opieki, obrony – obraz Matki Bożej Berdyczowskiej

 

W tym miejscu, po tej szerokiej krainie, przed wieki, niewierny Muzułman ze swoimi hordami często się rozpasał i wierny lud Boży okrutnie ciemiężył. Lud wierny w gorzkiej niedoli całą mocą wiary wołał do Maryi Pocieszycielki Strapionych. I ta Matka najmilsza wierzących, głos błagających usłyszała, i w tym oto obrazie, który przed sobą widzicie, zjawia się Januszowi Tyszkiewiczowi gnanemu wespół z innymi w ciężką niewolę turecką, i z niej go z resztą ludu cudownie wyswobadza – mówił ksiądz Lucjan Godlewski podczas kazania przy powtórnej koronacji cudownego obrazu N.M.P. Berdyczowskiej w 1854 roku. Niech dzisiaj usłyszy błaganie będących w niewoli rosyjskiej.

W ostatnim numerze Polonia Christiana ciekawy, obszerny artykuł Ukraińska Jasna Góra o historii berdyczowskiego sanktuarium.

Sanktuarium Berdyczowskie tak jak Jasna Góra były sanktuariami Rzeczypospolitej Obojga Narodów leżącymi w różnych Jej województwach.

Berdyczów na terenie województwa/ powiatu kijowskiego Rzeczypospolitej należał do rodziny Tyszkiewiczów, która w uznaniu zasług  otrzymała od W.X. Świdrygajły około roku 1430 posiadłości obszerne, na których powstały z czasem miasta Berdyczów, Białopole, Machnówka, Chodorów i inne.

Janusz Tyszkiewicz, ósmy wojewoda kijowski (1640-1649), sławny w swoim czasie wojownik, towarzysz Żółkiewskiego pod Cecorą,  Koniecpolskiego i Jeremiasza Wiśniowieckiego , wybudował w Berdyczowie kościół i klasztor dla O.O. Karmelitów bosych i przekazał do kościoła obraz Matki Bożej Śnieżnej , znajdujący się od dawna w wielkim poszanowaniu w rodzinie Tyszkiewiczów. (O cudownym obrazie Najść. Maryj P. Berdyczowskiej, ks. Wacław 1897 r.)

Historię powiatu kijowskiego prezentuje  Edward Rulikowski w pracy z 1913 roku:

W różnych epokach powiat kijowski miał różne granice. W 1471 r. Kazimierz, król polski i W. Książę litewski obrócił księstwo kijowskie na województwo po obu stronach Dniepru. Dopiero w 1659 roku województwo kijowskie zostało rozgraniczone na powiaty, a mianowicie: kijowski, żytomierski i owrucki.  Gdy zaś Kijów odpadł od Polski, od roku 1686 pojawiają się dwa powiaty kijowskie; jeden z Kijowem rozciągał się na lewym brzegu Dniepru i ten był rosyjski; drugi zaś był polski i obejmował tenże sam obwód kraju co dawniej, tylko że odtąd stolicą jego był Żytomierz.

Powiat kijowski, należący do Polski składał się z parafii następujących: Berdyczów, Kodnia, Kotelnia, Leszczyn, lwnica, Chodorków, Korosteszów, lwanków, Makarów, Białopole, Biłołówka, Białacerkiew, Pohrebyszcze, Pawołocz, Brusiłów, Krasnopol, Rokitna.

Wskutek rozbioru kraju utworzono w 1797 r. gubernię kijowską i podzielono ją na 12 powiatów. Wtedy Kijów został naczelnem miastem i gubernii i powiatu. (Edward Rulikowski, Warszawa 1913 ).

Antoni Sujkowski w Geografii ziem dawnej Polski wydanej w Warszawie w 1921 roku, prezentuje geologię, klimat, ludność, świat roślinny i zwierzęcy Rzeczypospolitej.

Ukrainę nazywano ziemią kłosów (terra spicae) miodem płynącą (melle fluens), stodołą i spichlerzem reszty ziem polskich a więc i powiatowi kijowskiemu, jako należącemu do Ukrainy, dostała się posagiem obfitość tychże darów, jakie tylko ręka Boża zlała na tę błogosławioną ziemię.

Wyraz Ukraina (tak samo jak Kraina) oznaczał ziemię, leżącą na granicach państwa, taką była Ruś nad Dnieprem dla Krakowa lub Wilna; jako imię własne o niezbyt ściśle wyodrębnionych granicach po raz pierwszy zjawia się w r. 1587 dla części Rusi, leżącej po obu stronach Dniepru od Irpenia do Taśminy. Granice Ukrainy w XVI wieku nie mogły być ustalone na południu, ani też na południowym zachodzie skutkiem słabego zaludnienia i częstych prze-

szkód, jakie osadnictwu stawiały napady tatarskie i wybuchy kozackie. (Geografia ziem dawnej Polski)

Ziemie te pustoszały po napadach tureckich i tatarskich  i za wojny domowej Bohdana Chmielnickiego, właściwie nazwanej „ruiną”.  Już Batory, po organizowaniu wojska Kozaków, mawiał, iż się lęka aby „ci łotrzykowie kiedyś wielkiej szkody nie przynieśli Rzeczypospolitej”. Ukraińców pociągało osiedlanie się na granicy zgodnie z ich przysłowiem „Choczesz buty bohaty, ne buduj dobroj chaty, nad hranyceju żywy, perederżnia de rży. (Chcesz być bogaty, nie stawiaj dobrej chaty, nad granicą mieszkaj, cudzego zbiega przechowuj).

Straszny wicher zniszczenia przeszedł po całym kraju: zamki zostały zdobyte i skruszone, miasteczka i wsie z gruntu wywrócone, szlachta w części wytępiona, a poddaństwo w rozsypce. Wówczas to wszędzie sterczały, jak mówi Wieliczko, tylko „rozwaliny dzikiem zielskiem zarosłe, tylko pola leżące odłogiem i bez plonów, gaje, dąbrowy, sady, rzeki, stawy zapuszczone; a po polach tylko koście ludzkie bez pogrzebu się walające.

Osady poznikały bez śladu. Rozbujała i bezkarna swawola wszystko niszczyła i przy łunie palących się kościołów i dworów siła dokazywała. Szlachta tutejsza, drżąc o życie, wyniosła się na Wołyń i dalej, zostawiając swoje dwory i majętności na łup kozactwu. Chłopi sami dzieci chwytali dla Tatarów. Czasy te powszechnie nazywano Chmielniczyzną, ciągnęły się przez 75 lat z górą (Edward Rulikowski, Warszawa 1913 ).

Od 1648 do 1663 kościół i klasztor w Berdyczowie , zburzony przez zbójecką Chmielnickiego hałastrę – zostawał w ruinach.

Gdy O.O. Karmelici powrócili do Berdyczowa a  kościół został odbudowany i konsekrowany, biskup Sołtyk naznaczył  r. 1756 dzień 16 lipca, święto Najśw. Maryi Panny Szkaplerznej, uroczystość największą u Karmelitów, na dopełnienie aktu koronacyi.

Cała facyata kościoła okryta była płótnem, na którem odmalowane były w górze korony w promieniach, a po obu stronach herby Lwowa i Lublina na pamiątkę, że w tych miastach cudowny obraz znalazł był schronienie, niżej we trzy rzędy cuda doznane przy obrazie berdyczowskim, a w środku obraz Matki Bożej. Nadto były tam portrety Ojca świętego, biskupa Sołtyka koronata, Zaremby, Ozgi, kijowskich i Tyszkiewicza, biskupa żmudzkiego i HERBY WOJEWÓDZTW: KIJOWSKIEGO, WOŁYŃSKIEGO, BRACŁAWSKIEGO I PODOLSKIEGO Z NAPISEM:  AC INTERVENTU PALATINATUM POLONIAE REGNI.

Pod samą kopułą umieszczono portret Ojca świętego Benedykta XIV, na pilastrach znowu portrety biskupów Sołtyka, Zaręby, Ozgi i Tyszkiewicza. Na ścianach PORTRETY KRÓLA, KRÓLOWEJ I HERBY POLSKI I LITWY.

Gdy obraz został ukoronowany, rozdawano z nadanymi odpustami w godzinę śmierci złote, srebrne i mosiężne medale, z siedmiu stemplów bite, z wizerunkiem Najśw. Panny Maryi Berdyczowskiej z jednej strony, z drugiej były herby i napisy na cześć: 1) Ojca świętego, 2) Królestwa Polskiego i Karmelitów (Regno Poloniae et Carmeli familiae), 3) biskupa Sołtyka, koronatora, 4) Tyszkiewicza jako fundatora Karmelitów w Berdyczowie, 5) Radziwiłłów, 6) Lubomirskich i 7) Potockich.

Po zakończonej Mszy św. wyjęto z ołtarza ukoronowany obraz Matki Bożej, na bogate ułożono wezgłowie i ruszyła się procesya z szopy do kościoła. Najprzód paradowały chorągwie huzarskie i pancerne wojsk koronnych w liczbie kilku tysięcy (sześć), przybrane w zbroje, z odgłosem trąb, kotłów i wojskowej muzyki pod dowództwem Kazimierza Chojeckiego, jako regimentarza partyi wołyńskiej. Za tem szły różne bractwa i kompanie, których było około sta, wszyscy z zapalonemi świecami, śpiewając pieśni o Najświętszej Maryi Pannie, z towarzyszeniem kapeli.

Za tymi RYCERZE POLSCY w pancerzach nieśli we wspaniałej trumnie snycerską rzeźbą, szkłami i pozłoceniem przyozdobionej, ciało św. Teodora żołnierza i męczennika i część chorągwi św. Jerzego żołnierza-męczennika, przysłane przez Ojca św. do kościoła berdyczowskiego na obronę Ukrainy. Potem niesiony był portret Ojca św. i dyplom koronacyi. Na ostatku Karmelici przełożeni zakonu nieśli ukoronowany obraz. Z obojga stron tak obrazu jak i biskupów szedł regiment pieszy buławy polnej i grenadyerowie fortecy berdyczowskiej. Procesyę tę uroczystą ze wszech stron otaczała nieprzeliczona moc ludu (przypuszczalnie 50.000) w uniesieniu świętej radości, wielbiąc ukoronowaną Najświętszą Matkę Bożą.

Od szopy do kościoła po drodze, którą przechodziła procesya, stały we dwa rzędy wysokie słupy, na których umieszczono po dwie szklane latarnie z oliwnymi kagańcami, toż samo na wałach fortecy i wokoło kościoła. Na tejże samej drodze było ośm bram tryumfalnych wspaniałej architektury, rzeźbą i malowidłem na płótnie w różne symbole ozdobione.

Przy wejściu do kościoła koronator zaintonował Te Deum i obraz umieszczono w ołtarzu wśród huku armat i śpiewów kościelnych. Poczem koronator zaprosił gości na obiad do klasztoru.

Nieszpory celebrował koronator biskup Sołtyk, a KAZANIE MIAŁ KS. IGNACY KRASICKI, kanonik kijowski, później arcybiskup gnieźnieński , wsławiony przez swoje poezye, poczem księżna Sanguszkowa marszałkowa zaprosiła gości na kolacyę. A do późna w noc kościół, klasztor wspaniałą świecił iluminacyą, muzyka przygrywała i od czasu do czasu dawały się słyszeć wystrzały armatnie. (O cudownym obrazie Najść. Maryj P. Berdyczowskiej, ks. Wacław 1897 r.)

 

Wyżyny prawdziwego, a rzadko spotykanego humanizmu

 

Na Uniwersytecie Jagiellońskim czekała na Romana Dyboskiego nominacja profesorska nadana przez Naczelnika Państwa w kwietniu 1920 roku, a  z  Uniwersytetu Londyńskiego otrzymał zaproszenie do prowadzenia wykładów z literatury oraz historii polskiej w roku akademickim 1922/1923.

Poniżej fragment opublikowanego wykładu:

The period of Cossack revolts, and the period of wars of deliverance against the Swedes, is followed by a third period of prolonged struggles with Turkey, fitly celebrated in Sienkiewicz’s third great  novel on the epoch, Pan Michael. The Cossacks once more unite against Poland with Turks and Tartars. Sobieski defeats them at the head of an army put into the field a t his own expense (1667). The danger increases when the election of a weak king, Michael Wiśniowiecki, proves a disastrous failure. Poland lapses into disgraceful weakness: the Brandenburg Elektor – once a vassal – now insults Poland with impunity by high-handed action, and the Turks invade the South-East  in formidable powers: for the first time in Polish history they are actually bought off by a shameful tribute. Another great victory of Sobieski’s over the Turks on the old battlefield of Chocim (1673) makes him the most popular man in Poland, and finally carries him to the throne, which he occupies from 1674 to 1696.( A course of lectures delivered at king’s college, University of London by Roman Dyboski, P h .D).

Roman Dyboski był wybitnym profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, propagatorem wiedzy o Polsce w świecie. Julian Krzyżanowski napisał we wspomnieniu, że „reprezentował te wyżyny, na których przez wymianę dóbr kulturalnych, wytwarzanych przez narody, powstaje wielka kultura ogólnoludzka. Wyżyny prawdziwego, a rzadko spotykanego humanizmu”.

O czym dowiedziała się Europa 100  lat temu z wykładu na Uniwersytecie w Londynie? Między innymi o Chocimiu, miejscu zwycięstwa polskiego króla Jana III Sobieskiego nad Imperium Osmańskim.

100 lat później  pasażerowie Europy i świata z polskiego magazynu pokładowego samolotu  polskich linii lotniczych LOT dowiadują się, że na wchodzie Ukrainy leżą Chocim i Bar, pomniki architektury obronnej. Czyje?

Prezydent Rzeczypospolitej kilka dni temu powiedział, iż  na wspólnym stole między Polakami a Ukraińcami gdzie często leżał karabin i topór, został położony chleb.

I wówczas i teraz nasi sąsiedzi chętnie wspólny chleb konsumowali. Wiera goszczona z teściową i synem przez dobroduszną sąsiadkę, wydzwania i namawia rodzinę i znajomych, by przyjechali, bo w Polsce jest „bezkosztowe życie”.

Co nie zmienia faktu, iż karabin i topór został zamieniony na młotek i gumę do wymazywania wszelkich oznak polskości.

Na tysiącach obiektów polskiego dziedzictwa kulturowego na terenie województw lwowskiego, stanisławowskiego, tarnopolskiego, wołyńskiego, zdarte, wywiercone, stłuczone młotem polskie symbole, napisy, tablice zostały zastąpione tablicami z enigmatycznymi napisami Україна памятка архітектурi .

Okazuje się, iż metoda zastosowana została na terenie Polski przez Tadeusza Iwańskiego, przedstawiciela mniejszości ukraińskiej, który w polskim magazynie pokładowym  LOT zamiast promowania polskiego dziedzictwa kulturowego Rzeczypospolitej zastąpił miejsca tak ważne w historii Rzeczpospolitej i Europy, jak Chocim, Bar i Kamieniec Podolski terminem- Україна памятка архітектурi .

Nie tylko polscy neomarksiści domagają się usunięcia twórczości Sienkiewicza z  listy lektur.  Dlaczego interesy Rzeczypospolitej reprezentują Jej wrogowie? Dodać należy, iż bogata ukraińska diaspora kanadyjska i amerykańska nie tylko wspiera walczących z brutalną, imperialną Rosją ale i przekazuje środki na budowę pomników Bandery i innych nacjonalistów odpowiedzialnych  za zbrodnie ludobójstwa, o czym pisał już wiele lat temu Szymon Wiesenthal.

Ciekawe, co uczyni Prezydent Rzeczypospolitej pragnący napisać historię na nowo, z obrazami w Sali Rycerskiej na Jasnej Górze?

Król Zygmunt III, gorliwy katolik, wiele dobrego czynił klasztorowi Jasnogórskiemu. Z jego rozkazu obmurowano dokoła klasztor i przyozdabiano coraz bardziej świątynię.

Syn jego Władysław IV, wstępując w ślady ojca, umiłował to miejsce i przy każdej zdarzonej sposobności chętnie przybywał na Jasną Górę, dla oddania czci Najświętszej Pannie.

Obraz oznaczony Nr. III wyobraża właśnie przybycie królewicza Władysława IV w roku 1621 na Jasną Górę dla złożenia Najświętszej Pannie gorącego podziękowania za cudownie odniesione zwycięstwo nad Turkami pod Chocimem…Jeszcze dwa razy odwiedził król Władysław IV Jasną Górę: raz w roku 1644 po śmierci swej małżonki Cecylii Renaty, zgasłej w Wilnie, kiedy ciało jej przewożono do Krakowa, drugi raz w dwa lata później, to jest w roku 1646, kiedy jechał do Krakowa na koronacyę drugiej swej małżonki, Maryi Ludwiki Gonzagi, córki księcia Mantui. Oboje królestwo dwa dni spędzili tu na modlitwie. Wtedy z polecenia króla została poświęcona na Jasnej Górze nowa chorągiew dla pułku, który towarzyszył królowi.(Obrazy w Sali Rycerskiej, ks. Józef Adamczyk, Warszawa1900)

Przy Rynku we Lwowie stoi Kamienica Jana III Sobieskiego. Konstanty Korniakt, kupiec z greckiej wyspy Krety, dorobił się we Lwowie  majątku a przez małżeństwo z Anną Dzieduszycką wszedł w stosunki z możnymi w Polsce rodami. Na mocy dekretu Stefana Batorego, otrzymał przywilej wybudowania podwójnie szerokiej kamienicy. Kamienicę nabył i przebudował Jakub Sobieski, ojciec króla. Wejście zdobi bogaty portal. Wewnątrz znajduje się arkadowy dziedziniec (kamienicę zwano od przebudowy „Małym Wawelem”), a elewację wieńczy attyka, w której umieszczono figury przedstawiające postać króla w koronie i orszak zbrojnych rycerzy.

Kamienica królewska, niegdyś własność Jana III Sobieskiego, niedawno nabyta przez gminę miasta Lwów na pomieszczenie Muzeum narodowego imienia tegoż króla. Muzeum zawiera zbiór portretów historycznych (245) oraz pamiątki, odnoszące się do Jana Sobieskiego i jego czasów jako to dokumenty, autografy, medale etc. Na drugim piętrze zbiór sztychów, widoki miasta Lwowa, zabytki cechów lwowskich, zabytki municypalne, portrety mieszczan lwowskich i osobistości ze Lwowem związek mających, a nadto monety mennicy lwowskiej, medale, pieczęcie, insygnia itd.”( Przewodnik po Galicyi, dr. M.Orłowicz rok 1919).

Kamienica Sobieskich również oznaczona została przez naszych sąsiadów jako Україна памятка архітектурi.

„Były to czasy, kiedy – przed Czeszkiem i po nim – rody magnackie i szlacheckie, a także bogatsze mieszczańskie budowały tu kościoły, dwory, zamki, cerkwie, synagogi, zbory ewangelickie, ratusze i inne obiekty jak figury, nagrobki i kaplice, aby upamiętnić swój wkład w dzieje tej ziemi, zostawić po sobie i kulturze złotych czasów zygmuntowskich trwały ślad. Byli to nie tylko magnaci i królewiątka jak Ostrogscy, Tarnowscy, Zamoyscy, Sieniawscy, Ligęzowie,Sobiescy,Skarbkowie,Fredrowie,Tarłowie,Kostkowie,Zasławscy,Herburtowie,Ramszowie,

Czarnkowscy, Wapowscy,byli tu i mieszczanie, i kupcy ormiańscy, greccy, niemieccy, włoscy i wołoscy, owi Boimowie, Kampinowie, Belerowie i inni, na których trzeba by wielu ksiąg. Pozostały po nich wszystkich nie tylko zamki, takie jak Olesko, Brzeżany, ratusz w Samborze, cerkwie i  kościoły w Rohatynie…czy tylko kopuła, krypta, nagrobek lub ikonostas… nie mówiąc już o samym Lwowie. O Lwowie pełnym polskości i sztuki i w sztuce zgody wielu narodów. – Andrzej Chciuk Ziemia Księżycowa

Wiele narodów bogatych w nietuzinkowych obywateli, czułych i serdecznych, wszechstronnie uzdolnionych dyplomatów, naukowców, artystów, kupców, bankierów,  duchowieństwo, zwykłych obywateli, zaradnych, przedsiębiorczych, utalentowanych, o których trudno zapomnieć. I zawsze wiernych, oddanych sprawie Polski, występujących w jej obronie gdy zbrodniczy sąsiedzi z zachodu i wschodu próbują ją zniszczyć, rozszabrować a teraz kupić. To o kilku z tych wspaniałych pisze Jerzy Michotek w wierszu „Testament”:

„My co noc z Grottgerami,

Z Fredro, Smolką z Bartelami..

Jaś Kasprowicz z Ujejskim

Parandowski z Sobieskim

Jan Kazimierz ze świtą..

Z całą hebrą Jaremy

Przez Łyczaków suniemy..

Styka, Matyas, Wierzyński

Gruca, Gall, Makuszyński..

Tak hulamy do świtu..

Czas…z nim nie igraj! O nie!

Jest sprawiedliwy, cierpliwy, bo siebie ma dość,

Lecz w proch rozkruszy co złe,

Pysznych ukorzy,

Cierpliwym pomoże,

Zapłaci za krzywdy, nienawiść i złość”.

 

„Uśmiech Lwowa” – czy komunistyczna cenzura nadal aktualna?

 

Z całą pewnością można stwierdzić, że Polska poniosła największe straty cywilne po Związku Radzieckim. Roszczenia o reparacje towarzyszą stosunkom polsko-niemieckim od dziesięcioleci. Za tym kryje się oczywiście niewyobrażalne cierpienie. Zawsze trzeba o tym pamiętać, kiedy tak chłodno mówimy tutaj o liczbach i procedurach. Okupacja niemiecka dotknęła prawie każdą polską rodzinę – stwierdziła w wywiadzie dla Der Spiegel niemiecka historyk Ramona Brau.

Okupacja sowiecka również dotknęła prawie każdą polską rodzinę a trwała dziesięciolecia dłużej niż niemiecka i związana była z niewyobrażalnymi cierpieniami , które dotknęły polskich obywateli zamieszkujących tereny Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej. Jej skutków polski naród  doświadcza do dzisiaj poprzez utratę tkanki narodowej, dziedzictwa gromadzonego przez Polaków wiekami oraz cierpienia mniejszości polskiej na terenach zabranych czy Polaków zmuszonych do emigracji.

W Czarnej Księdze Kresów dr Joanna Wieliczka-Szarkowa opisuje losy polskich obywateli na Kresach Wschodnich :

Począwszy od 17 września 1939 roku, NKWD aresztowało wszystkich, którzy nie akceptowali nowej władzy lub byli tylko o to podejrzani. Planowo likwidowano elity społeczeństwa polskiego. Aby pozbyć się określonych „niebezpiecznych” grup społecznych, władze sowieckie zastosowały przede wszystkim masowe deportacje, czyli przymusowe przesiedlenia ludności, znane już w czasach carskich i przeprowadzane wcześniej przez bolszewików w stosunku do Polaków. Przesiedlani musieli zostawić na miejscu cały majątek nieruchomy, sprzęt rolniczy i bydło. Na spakowanie teoretycznie dostawali dwie godziny.

(…) Niespodziewany atak Hitlera na Związek Sowiecki w dniu 22 czerwca 1941 roku spowodował nie tylko paniczne wycofywanie się Armii Czerwonej z zajętych terenów, ale wywołał także planową akcję likwidacji więzień na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej. Przestępców pospolitych wypuszczono na wolność. Część więźniów ewakuowano pieszo lub koleją w głąb ZSRS, wielu zamordowano po drodze.

Zbrodni na Polakach dokonywali w okresie okupacji sowieckiej sąsiedzi, przedstawiciele mniejszości narodowych. Oni też witali sowieckiego i niemieckiego okupanta, pełnili funkcje administracyjne i dostarczali nazwiska Polaków na listy deportowanych. Zagrabiali majątek i niszczyli wszelkie ślady polskości.

Ludobójstwo ukraińskie na Polakach zakładało jak najszybsze wymordowanie wszystkich Polaków, których udało się dosięgnąć, od nienarodzonych przez niemowlęta, dzieci aż po starców, bez względu na płeć i wiek. Zadawanie śmierci było, jeśli tylko pozwalały na to warunki, połączone z barbarzyńskimi torturami.

(…) W nocy z 3 na 4 stycznia 1944 r. w okolicach Rokitna na Wołyniu Armia Czerwona przekroczyła granicę II Rzeczypospolitej. Stalin uważał tereny położone na wschód od tzw. linii Curzona za integralną część Związku Sowieckiego (Ukraińskiej, Białoruskiej i Litewskiej SRS). (Czarna Księga Kresów)

Ponad 3 miliony Polaków zostało wypędzonych z zabranych ziem i osiedlonych na zniszczonych wojną i pięcioletnią niemiecka okupacją terenach.  Ci, którzy zostali skazani na wycieńczenie, głód i choroby na nieludzkiej ziemi,  jeśli przeżyli ten komunistyczny eksperyment, nie mogli wrócić do swoich wielowiekowych siedzib na zabranych ziemiach a po przybyciu do Polski byli szykanowani przez komunistyczne władze. Wielu z nich czekał wyrok śmierci.

Grabież polskiego majątku zainicjowana sowieckim atakiem na ziemie Rzeczypospolitej 17 września 1939 roku trwał długie lata i trwa do dzisiaj.

Uczestnicy konferencji w Teheranie kierując się polityczną poprawnością wyrazili zgodę, by  Polska utraciła  Kresy Wschodnie i uzyskała w zamian ziemie zachodnie, co brytyjski premier skwitował stwierdzeniem: podoba mi się, Stalin stwierdził, że będzie to naprawdę duże, przemysłowe państwo.

Czy tak było? Śląsk był pierwszym dużym i znaczący obszarem przemysłowym, który przeszedł pod sowieckie panowanie. Niemcy nie zdążyli niczego ewakuować, co sprawiło, że cały przemysł śląski a także fabryki Tomaszowa, Radomia, Bydgoszczy i innych  miast zachodniej Polski dostał się w ręce Sowietów. Stalin ustanowił zasadę, że wywózce do ZSRR będą podlegać wszystkie zakłady zlokalizowane na terenach, które miały stać się własnością Polski   –  relacjonuje Bogdan Musiał w solidnym, naukowym opracowaniu Wojna Stalina 1939-1945 Terror, grabież, demontaż.

Według Centralnego Urzędu Statystycznego do stycznia 1947 roku z terenu Polski zdemontowane wyposażenie 1119 zakładów przemysłowych i wywieziono 211 500 wagonami poza naszą wschodnią granicę a z ziem należących do Polski przed 1939 r – 27 400 wagonów ze zdobycznym towarem. Wywożono nie tylko wyposażenie kopalń, hut, walcowni, również surowce, żelazo, metale kolorowe i gotowe produkty, blachy, druty itp., nie tylko koleją ale statkiem, samochodem również wyposażenie szpitali, bibliotek, muzeów, młynów, tartaków, cukrowni, elektrowni, majątków, mieszkań, artykuły AGD, instrumenty muzyczne, tramwaje, wagony, tory i urządzenia kolejowe.

Polska stała się pierwszą ofiarą podbudowanego ideologicznie sowieckiego imperializmu.

W budowie przyszłej Polski decydująca rolę do odegrania mieli posłuszni bez granic polscy komuniści, których nawet sowieccy przywódcy nazywali między sobą „naszymi agentami”. Byli to członkowie Komunistycznej Patrii Polski, Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy oraz Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi. Z dzisiejszego punktu widzenia stopień podległości i posłuszeństwa wobec Moskwy ze strony polskich komunistów, nominalnie sprawujących władzę w kraju , wywołuje porażające, niemal groteskowe wrażenie.

Decydująca rolę po „polskiej” stronie  w tworzeniu „rządu tymczasowego” odegrał grający rolę szarej eminencji Jakub Berman, komunista żydowskiego pochodzenia, członek KPP od 1928 r do jej rozwiązania, który de facto sprawował władzę w kraju, odpowiadał za aparat terroru oraz kultury (propagandy). (Wojna Stalina)

Na liście książek objętych cenzurą w 1951 roku komunista Jakub Berman umieścił powieść Kornela Makuszyńskiego „Uśmiech Lwowa”. Piękna, pełna miłości i prawości, wesela, akceptacji  i tolerancji, zachwytu dla piękna i ludzkiej szlachetności, szacunku dla przodków i ich wysiłku na rzecz dobra publicznego – powieść dla młodzieży. Jest w niej opowieść o  cmentarzu Obrońców Lwowa.

Nie do zaakceptowania przez komunistyczną propagandę „sowieckich agentów”. Kim są ci, którzy trzymają w kartonowych pudłach lwy na cmentarzu Obrońców Lwowa w 2022 roku? Czy naprawdę są „ukraińskimi braćmi”? Czy do  wrogów nacji ukraińskiej należą nadal wszelkie symbole polskości?

 

NIE TYLKO CHCIELI OGRABIĆ POLSKĘ, ALE TEŻ ZNIEWOLIĆ I ZABIĆ JEJ MIESZKAŃCÓW ORAZ ZNISZCZYĆ ICH KULTURĘ

 

„ Niemcy nie tylko chcieli ograbić Polskę, ale też zniewolić i zabić jej mieszkańców oraz zniszczyć ich kulturę”- przyznała w wywiadzie dla tygodnika „Der  Spiegel” niemiecka  historyk Ramona Brau, badająca temat grabieży dokonanych w Polsce w czasie II wojny światowej przez III Rzeszę. Obecnie bowiem na zlecenie resortu finansów RFN tamtejsza komisja historyków  bada politykę finansową hitlerowskich Niemiec i publikuje opracowanie na temat grabieży Polski. Niemiecki historyk przyznaje, że to nie tylko wojna, ale przede wszystkim zaplanowane przez Niemców i przez nich egzekwowane ludobójstwo kosztowało życie milionów naszych rodaków. (Der Spiegel styczeń 2022).

Zaplanowane i wyegzekwowane ludobójstwo, grabież oraz zniewolenie przez komunistyczną Rosję po agresji 17 września 1939 roku, opisuje dr Joanna Wieliczka-Szarkowa w Czarnej Księdze Kresów:

Wbrew umowie, prawie wszyscy oficerowie zostali aresztowani i wywiezieni do obozów jenieckich, gdzie mieli doczekać Katynia. Do sowieckiej niewoli trafiło po walkach około 250 tysięcy żołnierzy WP, KOP i funkcjonariuszy Policji Państwowej.  Rozkazem z 5 marca 1940 roku wymordowano 22 tysiące obywateli Rzeczypospolitej, w tym 10 tysięcy oficerów.

Sowieci chcieli zniszczyć państwo polskie, wiec od razu rozpoczęli planową eksterminację polskiej elity polityczno- kulturalnej na Kresach. Armia Czerwona, podobnie jak Wehrmacht, znaczyła swój szlak bojowy na ziemiach polskich długim pasmem zbrodni.

Podżegały wręcz do nich i odezwy i rozkazy wyższych dowódców. Wrześniowe napady były też początkiem całkowitej zagłady ziemiaństwa, do jakiej doszło pod okupacją sowiecką i powszechna grabież polskiego majątku.

Zachęcana przez Sowietów ludność białoruska, ukraińska i litewska rabowała dosłownie wszystko bez najmniejszych skrupułów. (Czarna Księga Kresów)

Zarówno czwartemu rozbiorowi Rzeczypospolitej, ludobójstwu i zniewoleniu narodu polskiego jak i jego okradaniu towarzyszyła skuteczna propaganda.

Oddamy wam tylko mury i pustą ziemię, wszystko pozostałe wywieziemy” – z tym hasłem okradali nas sowieccy komuniści, żądający zapłaty za „wyzwolenie”, zabranie Kresów Wschodnich i odszkodowanie terytorialne kosztem Niemiec.

„Idziemy nie jako zdobywcy, lecz jako wyzwoliciele naszych braci Białorusinów, Ukraińców i ludu pracującego Polski” – z tym komunistycznym hasłem dokonywali sowieccy i polscy komuniści zbrodni na narodzie polskim.

Zniewolenie, poprawność polityczna i fałszowanie historii przez komunistycznych przywódców narodu polskiego było  tak wielkie, iż w 1976 r. polscy i sowieccy komuniści wpadli nawet na pomysł, aby na terenie Katynia wybudować pomnik upamiętniający „miejsca zbrodni hitlerowskiej na polskich jeńcach wojennych w Katyniu”. Czyli nastąpiła „odwilż”, już można było mówić o Katyniu ale zakłamując jego historię.

 

Czy  dzisiaj mamy do czynienia z komunistyczną propagandą w zakazie mówienia o  tym, iż „nasi bracia” Rusini nie tylko chcieli wyzwolić „wolną Ukrainę” z innych narodowości, zniszczyć polską wieś, osadę, miasteczko i wszystkich Polaków tylko dlatego, że byli Polakami oraz zatrzeć ślad polskości, ich obecności, przywłaszczyć ich majątek i  kulturę?

Czy polską racją stanu jest pomijać milczeniem  okrutną śmierć polskiego niemowlęcia, dziecka, matki, kobiety, starca i zrównanie z ziemią ponad dwóch tysiące osad, wsi ?

Czy polską racją stanu jest pomijać milczeniem lub popierać  fakt uznania za bohatera narodowego jednego z przywódców Genocidum atrox na Polakach – Stefana Bandery?

Postawa rządzących niezależnie od opcji politycznej przypomina mi wypowiedź Barbary Engelking-Boni : „Dla Polaków śmierć to była kwestia biologiczna, naturalna, śmierć jak śmierć. Dla Żydów to była tragedia, dramatyczne doświadczenie, metafizyka”.

Zarówno ukraiński historyk, wieloletni badacz materiałów źródłowych – Wiktor Poliszczuk jak i ukraiński biskup Grzegosz Chomyszyn sprawujący przez 44 lata posługę duchowną w Stanisławowie,  wypowiadali się na temat zatrutego nacjonalizmu swoich rodaków.  Na pewno nie był on inspirowany przez NKWD, komunistów itp.

W wydanej w 1996 roku książce  Fałszowanie najnowszej historii Ukrainy Wiktor Poliszczuk wyjaśnia:

Pojęcia „nacjonalizm ukraiński” nie można porównać z „nacjonalizmem” polskim, czeskim czy węgierskim itp. Homonimiczność nazwy może prowadzić do błędu w pojmowaniu nacjonalizmu ukraińskiego, który był w swojej istocie odmianą faszyzmu –nazizmu.  Jedynym twórcą ideologii nacjonalizmu ukraińskiego był Dmytro Doncow, który sformułował ją, w wydanej w 1926 roku pracy pt. „Nacjonalizm” w postaci rozwiniętej faszystowskiej doktryny. Główną tezą tej doktryny jest błędne twierdzenie, że nacja (naród nowoczesny) jest wieczna i stanowi ona gatunek w przyrodzie (species). Wychodząc z tej zasady, stosując nauki pochodzące z zachodnioeuropejskiej teorii darwinizmu społecznego, nacjonalizm ukraiński zakłada naturalną nieuniknioność permanentnej wrogości między nacjami w ich walce o byt i przestrzeń.

Zgodnie z doktryną Donicowa najodpowiedniejszą forma organizacyjną nacji jest państwo, którego zadaniem jest organizowanie walki z sąsiednimi nacjami o przestrzeń, a więc o prowadzenie wojen imperialnych po to, by nie ulec przewadze innych nacji. Wobec tego, że zgodnie z Doncowem nacja stanowi gatunek w przyrodzie, członkowie wszystkich innych, niż ukraińska, nacji są wrogami nacji ukraińskiej. W ten sposób w ukraińskiej nacjonalistycznej myśli politycznej narodziła się idea niepodległego państwa z czystym ukraińskim terytorium etnicznym: idea diametralnie sprzeczna z ukraińską niepodległościową  myślą polityczną przełomu XIX/XX wieku, sprzeczna z osiągnięciami cywilizacji i kultury końca XX w.; idea, od której do dnia dzisiejszego nie odstąpił zorganizowany i niezorganizowany ukraiński ruch nacjonalistyczny.

Nacjonalizm ukraiński nie dostrzega siły ekonomicznej nacji, widzi siłę w przemocy fizycznej, nienawiść wobec wroga, bezwzględność w walce z nim, amoralność w tej walce zgodnie z zasadą: dobre jest tylko to, co jest dobre dla mojej nacji, wszystko jest złe, co nie służy nacji ukraińskiej. Ten relatywizm w zakresie moralności z góry rozgrzeszał mordy dokonywane na wszystkich wrogach. (Wiktor Poliszczuk, 1996 r Toronto)

Wrogiem była matka Polka, żona Polka i własne dziecko z matki Polki – mordował je walczący o „wolną Ukrainę”.

Współczuję dzisiaj  Amerykanom dotkniętym tragedią World Trade Center,  lecz jednocześnie odżywa we mnie wspomnienie terroru, jaki dotknął Polaków na Kresach. I nasuwa się gorzka konstatacja, że terroryzm mógł stać się  pierwszoplanowym problemem świata dopiero wtedy, gdy tysiące ludzi zostało pogrzebanych na oczach milionów telewidzów pod gruzami największej budowli w najpotężniejszym światowym mocarstwie. Tymczasem to, co wydarzyło się blisko 60 lat temu na Kresach, nie zostało nigdy przez światową  opinię publiczną ani zauważone, ani potępione . A przecież szalał tam straszliwy terror na masową skalę. Trudno by znaleźć w historii ludzkości takiego nagromadzenia potwornych zbrodni. One porażają zarówno rozmiarami, jak i sposobami popełniania – pisał o ukraińskiej zbrodni o. prof. dr hab. Mieczysław Albert Krąpiec. Alesander Korman przedstawił te „sposoby” na 130 ilustracjach a żyjący ocaleni przypominają je na dźwięk ukraińskiego języka.

U schyłku życia często wracam wspomnieniami do mojej rodzinnej wsi. Miejsca, którym była Maziarnia Wawrzkowa siostra nie mogła odnaleźć, rósł tam młody sosnowy zagajnik. Nawet dawnego lasu już nie było. Jedynym pozostałym znakiem jest duży kamień – niemy świadek minionych zdarzeń-wspomina pani Emilia.

Dlaczego PAMIĘTANIE O POLAKACH, OFIARACH BANDYCKICH POCZYNAŃ JEST POSTRZEGANA JAKO DZIAŁANIE RUSKIEGO TROLA?

 

Marian Jonkajtys jako  8-letnie dziecko został wywieziony w drugiej WYWÓZCE 10 KWIETNIA 1940 ROKU rozkazem przywódców sowieckiej Rosji. Sześć lat dzieciństwa i młodości spędził na zesłaniu w Kazachstanie z matką i sześciorgiem rodzeństwa, skazany jak dziesiątki tysięcy polskich dzieci i ich rodziny na pracę ponad siły, śmierć z wycieńczenia, głodu, chłodu, chorób i poniżenie. Nieznane są miejsca, do których wyrzucano zmarłych podczas długiej podróży bydlęcymi wagonami. Po dotarciu na miejsce zarządzający kołchozami, obozami pracy witali ich  pozdrowieniem : Was, panowie z Polszy przywieziono tutaj, żebyście wyzdychali.

Marian przeżył realizowane PRZEZ SOWIETÓW LUDOBÓJSTWO NA POLSKIEJ INTELIGENCJI zamieszkującej Ziemie Wschodnie Rzeczypospolitej. Po powrocie wierszem, poematem, pieśnią utrwalał w pamięci narodu los polskich zesłańców i więźniów.

„A ich – w bydlęcych wagonach

Przez Grodno, Mińsk –do Irkucka.

W otchłań syberyjskiej tajgi,

Gdzie tylko śmierć bywa ludzka.

Psy, baraki, wszy, pluskwy..

Głód i  praca nad siły..

Tyfus, mróz, latem muszki

I bezimienne mogiły.”

Ihrowiczanie stali przy szosie i żegnali swoich bliskich. Padały słowa, których nigdy nie zapomnę. Ci co odjeżdżali wołali: „Zostańcie z Bogiem”. Żegnający z płaczem podpowiadali: „Jeźdźcie z Bogiem”, lub – „Niech was Bóg ma w swej opiece”. Dzień ten zapadł mi w pamięć, gdyż widziałem i bardzo mocno przeżyłem zbiorowy płacz nie tylko dzieci, ale całych rodzin polskich wywożonych z kolonii.

Kiedy wywożono Polaków, ksiądz Szczepankiewicz ustawił w oknie plebanii obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, a sam błogosławił wywożonych na Syberię. Modlił się o ich szybki powrót. Później często odprawiał nabożeństwa w intencji zesłańców, wcześniej dyskretnie zawiadamiając wiernych. A gdy zesłańcy prosili w listach o pomoc żywnościową, ksiądz mobilizował wiernych do wysyłania paczek. Osobiście przygotowywał lekarstwa i zioła dla chorych na zesłaniu.

W chwili rozpoczęcia wywózki w naszym domu natychmiast rozpoczęło się wielkie gotowanie. Zabijano kury na rosół i mięso, lepiono pierogi, suszono chleb. Cała rodzina pracowała, szykując żywność dla bliskich i znajomych znajdujących się już w towarowych

wagonach. Tak w pośpiechu PRZYGOTOWYWANO ZAOPATRZENIE DLA ZESŁAŃCÓW W WIELU POLSKICH DOMACH. Przekazanie im żywności, ciepłej odzieży, a nawet opału do piecyków znajdujących się w wagonach, przyniosło nam pewną psychiczną ulgę, że NIE PUŚCILIŚMY BLISKICH Z PUSTYMI RĘKAMI- pisał Jan Białowąs.

Tymczasem majątek pozostawiony przez kolonistów szybko był rozkradany przez Ukraińców. Do pilnowania każdego z pozostawionych gospodarstw wyznaczano Ukraińców. Nocami wywozili do swoich domów wszystko, co przedstawiało jakąś wartość. A było co zabierać, gdyż koloniści znani byli jako dobrzy i bogaci gospodarze. Łupy z tych obejść trafiały także do naczelników rejonu Hłuboczek Wielki. Rugowanie „elementu” polskiego było zyskownym interesem dla Ukraińców i Rosjan.

Po 17 września 1939 roku Ukraińcy długo nie przestawali świętować. Bardzo cieszyli się, że Państwo Polskie przestało istnieć. W tych dniach w bezwładzie szli polscy żołnierze w kierunku północnym na Brody,  szli przeważnie grupami z uwagi na napady rabunkowe dokonywane przez młodzież ukraińską.  Ukraińcy dostarczali NKWD listy proskrypcyjne, według których następowały aresztowania i wywózki na Syberię. A potem Wigilia 1944 roku  i bandycki mord, którego ofiarą był również ksiądz Szczepankiewicz.

 

Wywózka wywołała stan przygnębienia. Odczuły go szczególnie dzieci z rodzin polskich. Pamiętam jak dotkliwy był brak w klasie naszych koleżanek i kolegów. Z niektórymi z nich przyjaźniłem się, podpowiadaliśmy sobie na lekcjach, razem czuliśmy się bezpieczniej w trudnym czasie i otoczeniu. Od dnia wywózki żyły wśród nas dzieci pozbawione rodziców. Kilkoro dzieci z mojej klasy przypadkowo uniknęło zesłania, gdyż nie było ich w domu, gdy przyszli bojcy. Przygarnięte przez dalsze rodziny tęskniły za rodzicami i rodzeństwem. Chodziły smutne i zatroskane o los najbliższych. Same też nie były pewne dnia ani godziny. Dzieci te stały się nagle dorosłymi.

Czesław Blicharski, lotnik 300. Dywizjonu Bombowego „Ziemi Mazowieckiej”, twórca Archiwum Tarnopolskiego, Kustosz Pamięci Narodowej odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski napisał w recenzji do książki Jana Białowąsa Krwawa Wigilia w Ihrowicy w 1944 roku :

Przeczytałem jednym tchem, mogę śmiało powiedzieć, epopeję ihrowicką. Chociaż nomen omen wiatry dziejowe wywiały Pana z Ihrowicy, pozostał Pan wierny swojej małej ojczyźnie, wpisał Pan ją trwale w dzieje kresowej ziemi. Gdy wypisywał Pan setki nazwisk mieszkańców tego, dla każdego z Was, pępka świata, nie zdawał Pan sobie sprawy z tego, że w tym momencie przywoływał Pan do życia nie tylko tych, którzy stali się ofiarami kainowej zbrodni, ale wszystkich – zważywszy jak mała to była wieś – ZE WSZYSTKICH FRONTÓW TEJ WOJNY I MIEJSC ZSYŁEK, A TAKŻE ZMARŁYCH NA EMIGRACJI, o których niekiedy zapomniała rodzina. Na kartach Pańskiej książki stać będą w karnym ordynku po skończenie czasu. Dziękuję Panu za Pańska pracę i dedykację. Chciałbym na nią  zasłużyć.

Dlaczego PAMIĘĆ O POLAKACH, OFIARACH BESTIALSKICH, BANDYCKICH POCZYNAŃ JEST POSTRZEGANA JAKO DZIAŁALNOŚĆ RUSKIEGO TROLA?

„Codziennie ktoś umierał. Pamiętam te umierające twarze, których bardzo się bałam. Umierali różnie, najczęściej w nocy, we śnie. Nieraz, kiedy się budziłam, a obok leżał ktoś nieżywy, najpierw czekałam chwilę – może jeszcze się poruszy, może nawet się odezwie. Od czasu do czasu dotykałam jego ramienia i cicho pytałam. Na próżno, nie dawał znaku życia.

Zaciśnięte z bólu wargi albo otwarte usta, ukazujące brak zębów czy zaledwie kilka pozostałych po szkorbucie lub cyndze, trwały zamarłe w wyrazie niezasłużonej krzywdy. Na bladym czole pasmo siwych, jasnych lub ciemnych włosów, na których widać było wszy. […] Dla jednych śmierć była przerażeniem, dla drugich wybawieniem. Niektórzy wieczorem wymawiali jeszcze swoje imiona, nazwiska, adresy, lecz nie było gdzie i czym ich zapisać – rano już nie żyli. Świadomość, że nikt nigdy nie dowie się o ich śmierci i o tym, gdzie zostaną pochowani, była dla ludzi jedną z największych tortur psychicznych. Umierali jak zwierzęta, nie zostawiając śladu swego istnienia.” – Aurelia Raszkiewicz, zesłana w głąb ZSRR

Uzbekistan, 1941/1942.

BAR KONFEDERATÓW WIECZYSTĄ TWIERDZĄ IDEAŁU NIE IDĄCEGO NA KOMPROMIS Z TRYUMFUJĄCĄ MOCĄ

 

O Konfederacji Barskiej, której 250 rocznicę obchodzimy, prof. Leon Kozłowski pisał:

W naszej poezji romantycznej, natchnionej tym duchem, jest wspaniała apoteoza walki „pod wiecznym sztandarem”, walki, nie uznającej kompromisu z tryumfującą współczesnością. Apoteozą tą jest „Ksiądz Marek“ Słowackiego- w blasku poezji historyczny BAR KONFEDERATÓW przemienił się w Bar idealny, w WIECZYSTĄ TWIERDZĘ IDEAŁU, NIE IDĄCEGO NA KOMPROMIS  Z TRYUMFUJĄCĄ MOCĄ.

„Jest miejsce wieczne zmartwychwstań” – mówi Regimentarz:

„To miejsce stoi! To miejsce Bar się nazywa! Tu my, rycerze bez plamy, Z odkrytą przed Bogiem głową, Pod chorągwią Jezusową Za kraj nasz poumieramy, Zatknąwszy wieczne sztandary  Dla miłości, i prawdy, i wiary”.

I póki są w narodzie takie niezależne i wzniosłe duchy, stojące pod wiecznym sztandarem, dopóty stoi ten Bar wieczysty idealny. A sztandar wieczny będzie przechowany dla nowych pokoleń, które zrozumieją, że „bez ideału, bez wiary w coś absolutnego, nieskończenie ponad zmienność i znikomość wzniesionego, człowiek z rozumem i sercem istnieć nie może. (Wybór pism z przedmową prof. Mariana Zdziechowskiego, Wilno1930)

Do przeniesienia wiecznego sztandaru dla nowych pokoleń nawoływał w wielu dziełach Stefan Buszczynski.  „Kraszewskiego aresztowano! . . Kraszewski w więzieniu!  Uwięzić go mógł tylko tak nisko upadły naród jak Niemcy ! – pisał w 1883 roku na wieść o aresztowaniu pisarza w Berlinie.

Pierwszy, nędzniejszy zbir ma władzę, ma moc, „ma prawo” a uwięzić tego, który przez lat pięćdziesiąt trzy pracował, z wysileniem przechodzącem siły i pojęcie ludzkie, dla ojczyzny, dla społeczeństwa, dla prawdy, tego, który dał z siebie wzór cnoty i mądrości, który jest chlubą nie tylko narodu swego lecz ludzkości! Ta władza, ta moc od złego ducha! Któż dziś bezpiecznym być może w tem olbrzymiem więzieniu które się zowie Europą? Kto może być pewnym swego życia, swojej własności, praw swoich ?

(…) Kogokolwiek z nas wolno obedrzeć, uwięzić, zabić jak zwierzę niepotrzebne, albo szkodliwe, – bo to Polak! bo upomina się wiecznie o swoje prawa przemocą wydarte, o prawa, które mu dała wyższa ręka, których używał przez lat tysiąc, w obronie wolności, światła i ewangelii, bo chce odebrać zagrabioną mu ojcowiznę, bo nie chce umrzeć dobrowolnie, ani sam się dobić, nie chce być Niemcem ani Moskalem, – bo jest niepoprawnym, marzycielem, niespokojnym, rewolucjonistą, pochodnią buntu przeciw ustalonej władzy, – bo nie chce nad sobą uznać potęgi brutalnej siły, nie chce pogodzić się ze swym losem, poddać się nieubłaganej konieczności …. bo szalony! . . . nie chce wyrzucić z siebie duszy polskiej i zrzucić polskiej skóry, – „aby być szczęśliwym. „Więc niech ginie ten naród! — wołają silni. Trzeba go zniszczyć, wytępić ze szczętem! Takie rozkazy idą z Berlina, z Petersburga, z Moskwy. Przejrzyjcie dzieje ludzkości. Czyż był kiedy podobny przykład, aby silniejsi zmówili się na wytężenie całej potęgi swojej dla wyniszczenia żywego narodu, który nikomu nic nie zawinił?!

(…) Ale odpadki od ciała narodowego, zgangrenowane członki naszej wielkiej rodziny podają nas w poniewierkę… są ludzie, którzy utorowali najezdnikom drogę do obezwładnienia was, do zgaszenia waszego zapału. Śpiewacie: Jeszcze Polska nie zginęła! Lecz obok tych słyszymy inne dźwięki; słyszymy, że Targowica nie zginęła! Kto pierwszy sponiewierał, kto wyszydził, kto podeptał nasze dzieje, prawdziwy patrjotyzm? Frydryk Wielki. A za nim nasi rodacy, mężowie stanu, uczeni, których nazywacie mędrcami. Słyszymy, jak w sejmowych salach, na kazalnicach, nad grobami wznoszą się pochwalne głosy na cześć tych mędrców. Wynieśliście ich ponad wszystkich cichych pracowników. Bijecie przed nimi czołem. Stawiacie ich za wzory naśladowania godne przed młodzieżą….gorszycie dzieci polskie i w ich duszach młodziuchnych kąkol nauki waszej zasiewacie. Obezwładniacie synów ojczyzny, zanim wyrosną. I jakież z nich wyszło pokolenie? Bez przywiązania do ziemi rodzinnej, dają sobie z pod nóg wydzierać ziemię ojców, pradziadów i cześć ojców, pradziadów!… Idą w świat, gdzie im dobrze; drogą, wiodącą do korzyści, choćby kosztem najszlachetniejszych uczuć, najświętszych powinności…  Przewodnicy młodzieży! Przejrzeliśmy wasze księgi szkolne, wasze dzieła, któremi karmicie młodociane umysły.

Tam wyraz „ojczyzna” wymazany z dziejowego słownika; tam narodowość utożsamiona z państwem obcem;

tam kraj ojczysty określony piórem traktatów, przez pięciu ministrów spisanych, które wam służą za kodex i punkt oparcia, bo wy Bożego i narodowego prawa nie uznajecie;

tam służba publiczna bez osobistego interesu sprzeciwia się postępowym zasadom ekonomji społecznej;

tam cześć przed siłą a pogarda dla wszystkiego, co unosi ducha w sfery wyższe, na drogę poświęceń.

Wszakże to wy uczycie ich, że konfederaci Barscy byli „awanturnikami”, posłowie Sejmu czteroletniego, twórcy Konstytucji 3go maja — „występnymi spiskowcami”, Kościuszko, Kiliński-  „szlachetnymi zapaleńcami”, legioniści – „najemnymi żołdakami”….wszak to wy wynosicie „mądrość” Katarzyny II, „energię“ Mikołaja Igo; wy podziwiacie rządy cara Iwana Okrutnego! Wszak wy nazwaliście powstanie Listopadowe „głupstwem”, a Styczniowe „zbrodnią”. Czytali to wrogowie nasi! I nic dziwnego, jeśli powiedzieli: Patrzcie! co to za naród! czyż on godzien współczucia, litości, szacunku?!. … Poziomy umysł mniemanych badaczy i krytyków nie umiał wznieść się do ujrzenia wielkich dziejowych chwil narodu naszego, nie umiał ocenić ich doniosłości, ich znaczenia w wieczystym, olbrzymim pochodzie ducha. Widzimy tego dowody, codzienne prawie, w parlamencie teutońskim, w sądownictwie pruskiem. Berlińskim tradycjom, skojarzonym z polityką odwieczną Petersburga, z niezmordowaną dążnością do wyniszczenia nas, przyszli w pomoc nasi „uczeni” .

Te słowa napisane 130 lat temu jakże trafnie oddają stan obecnych zgangrenowanych członków naszej wielkiej rodziny.

Przeciwników podzielił Buszczynski na pięć obozów:  1.Płatni przez rząd. 2. Sławianofile. 3. Demagogowie. 4. Russomani. 5. Ludzie nie uznający żadnej teorji i bez światła, bez przewodnictwa, bez zeznania, przerzucający się z łatwością od jednego obozu do drugiego. (Podole, Wołyń , Ukraina, Lwów 1862).  Czy ten podział też  jest aktualny po 130 latach?

Zajrzyjmy do dziejów – pisze Stefan Buszczynski w 1862 roku.

Konfederacja barska, szerząca się na całem Podolu, Wołyniu i Ukrainie, straszną była dla Moskwy. Caryca Katarzyna II. daje rozkaz przygotowania ludu do rzezi, za pośrednictwem biskupa Perejasławskiego, Lincewskiego, i przełożonego monasteru, Melchizedecha Jaworskiego. Ci rozsyłają całe swoje duchowieństwo schyzmatyckie po wsiach, ogłaszając chłopom, iż chcą wyratować prawosławną wiarę z rąk Lachów i żydów. Dowodzą, że wiara unicka jest dziełem szatana i dowody swoje popierają obietnicą carowej zapłacenia za każdą głowę Lacha lub żyda po rublu srebrem a nadto w nagrodę na wieczyste czasy wolność i ziemię. Lincewski i Jaworski wynajdują Żeleźniaka, niegdyś zaporożskiego kozaka i rozbójnika, a później pokutnika przy pieczarskiej Ławrze w Kijowie, i powierzają mu naczelnictwo nad rozhukanem chłopstwem. Do niego przyłącza się Gonta; a odręczne pismo Katarzyny d. 1. czerwca 1768 r. mianuje Gontę hetmanem całej Ukrainy. Drugiem pismem wydaje rozkaz rzezi. Dnia 8. czerwca 1768 popi święcą noże po cerkwiach w imię Boga, carowej i wiary prawosławnej, a generał Kreczetników z żołdactwem swojem, przebranem w siermięgi chłopskie, pomaga hajdamakom. Skutki rzezi wiadome. Świadczą o niej współczesne pamiętniki, ogromna studnia zapełniona trupami uczniów szkoły humańskiej, i wspomniany wyżej manifest duchowieństwa, przez trzystu księży podpisany.

Bezprzykładne okrucieństwa splamiły ten rzeczywiście dobroduszny z natury lud ukraiński.

Ogromna cześć duchowieństwa i szlachty zginęła pod nożami chłopów. Inni księża za swą stałość w zjednoczeniu z kościołem rzymskim zesłani w Sybir. Pozostali z domów własnych wypędzeni, kryli się po lasach, lochach, bagnach i błotach. Rzeczony manifest wymienia nazwiska księży, którzy z ręki zbójców wyginęli. „Kościoły sprofanowano; obrazy i przenajświętszy sakrament podeptano; sprzęty i ozdoby kościelne zrabowano; kielichy kościelne do zwyczajnego napoju używano; kobiety i dzieci w okrutny i dziki sposób mordowano; matkom wnętrzności rozpruwano; dziewice szlachetne grubemu chłopstwu na ofiarę oddano. Dzieci nawet chłopstwa patrząc na tę okropną tyranię, przez ojców swoich dokonywaną, podobnież dzieciom katolickim robili. Ciała pomordowanych, które grzebać zakazano, psom na pożarcie oddawano. Kapłanom katolickim, sprawowania nabożeństw i pogrzebów, pod karą śmierci zabraniano.

My na swojej ziemi a wy będziecie w niej

 

Na przejściu w Medyce 27 marca o godzinie 13.00 spokojnie i pusto, polskie służby policyjne, polska straż graniczna, polskie służby porządkowe, polscy i zagraniczni wolontariusze w stanie pełnej gotowości – w związku z możliwą  kolejną falą uchodźców ukraińskich ze Lwowa. Polacy wjeżdżający na Ukrainę z pomocą humanitarną witani są hasłem na zwróconym w ich kierunku banerze: My na swojej ziemi a wy będziecie w niej.

Szczątki zamordowanych Polaków na Wołyniu i w innych województwach, które od  kilkudziesięciu lat oczekują na ekshumację i godny pochowek są i jak widać, z woli narodu ukraińskiego,  pozostaną nadal w nie poświęconej ziemi. A ocaleli Polacy nigdy nie uzyskali przyzwolenia na powrót do swoich rodzinnych domostw we wsiach, które w większości zostały zrównane z ziemią, by właśnie Polacy nigdy nie mogli tam wrócić.

Rzecznik MSZ Łukasz Jasina mówiąc, iż jesteśmy sługami narodu ukraińskiego zapomniał dodać, iż również JESTEŚMY  OFIARAMI NARODU UKRAIŃSKIEGO. Ofiarami ukraińskiego ludobójstwa, grabieży, wypędzenia – do dzisiaj nie rozliczonych. I trwamy w tym stanie za sprawą kolejnych rządzących opcji.

W kamienicy Orsettich w Jarosławiu na  tablicy poświęconej  MIECZYSŁAWOWI GĘBAROWICZOWI czytam:

Jarosławianin z urodzenia, lwowianin z wyboru, wybitny naukowiec o europejskiej sławie zasłużony dla ratowania dziedzictwa narodowego, profesor uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Ostatni polski dyrektor LWOWSKIEGO OSSOLINEUM, OCALIŁ DLA NARODU POLSKIEGO JEGO NAJCENNIEJSZE ZBIORY. Gorliwy patriota, człowiek o niezłomnym charakterze.

Według mnie ani  rzecznik MSZ Łukasz Jasina ani  minister  MKiDN Jarosław Selina, dla którego  NAJCENNIEJSZE ZBIORY NARODU POLSKIEGO są ukraińskim dobrem kultury nie mają niezłomnego polskiego charakteru. Mieczysławowi Gębarowiczowi za niezłomną postawę groziła zsyłka na Sybir lub kula w tył głowy.

„Huta Pieniacka to polska wioska położona niegdyś w województwie tarnopolskiem na pograniczu Podola i Wołynia. Mieszkańcy tej wsi, żyli tak jak wszyscy w okolicy. Ich domy stały w niewielkich sadach. W oknach haftowane firanki, a w bielonych murach i drewnianych ścianach radość, gniew, zazdrość, smutek czy rozpacz. Jak to w domach. Mieszkali obok siebie, pomagali sobie w pracach polowych. Ich dzieci chodziły do szkoły, a jesienią piekły ziemniaki na kartofliskach. Klacze źrebiły się, koty wygrzewały się w słońcu. Wiatr przynosił z pól zapach ziół i brzęczenie pszczół. Żyli…”

Huta Pieniacka przestała istnieć o świcie 28 lutego 1944 r. Część mieszkańców rozstrzelano na cmentarzu, pozostałych zapędzano po kilkanaście osób do stodół i domów i kościoła, zamknięto i podpalono. Próbujących uciekać rozstrzeliwano lub mordowano w bestialski sposób. Dobytek mieszkańców – bydło, rzeczy, zboże – zrabowano. Zginęło ponad 1 000 osób – kobiet, mężczyzn, starców i dzieci – mieszkańców Huty Pieniackiej i okolic (Huciska Pieniackiego, Pieniaków) – w tym ukrywający się w Hucie Pieniackiej Żydzi i Polacy uciekinierzy z Wołynia. Zbrodni dokonali Ukraińcy, żołnierze w niemieckiej dywizji SS „Galizien” oraz Ukraińcy, okoliczni mieszkańcy wyposażeni w widły, siekiery, piły oraz wozy do wywożenia zrabowanego dobytku.

My prace prowadzimy zawsze po to, by odnaleźć ludzi, by odnaleźć doły śmierci, by odnaleźć szczątki, by je zidentyfikować, by je godnie pochować – mówił prof. dr hab. Krzysztof Szwagrzyk z okazji 75. rocznicy wymordowania mieszkańców Huty Pieniackiej.

Niestety, przez 31 lat istnienia wolnej Ukrainy nie doczekaliśmy się  zgody „bratniego” narodu ukraińskiego na godnych pochówek Polaków. A wiozących pomoc humanitarną do Lwowa witają banderowskie flagi. Choćby w miejscu gdzie w  2019 roku  osłonięto Pomnik Bohaterów Ofensywy Wołczuchowskiej, Ukraińców  mordujących Polaków podczas walk 1918-1919. Pomnik postawiono w miejscu pomnika Orląt Lwowskich z 1938 roku.

„Bratniemu” ukraińskiemu narodowi NIE PRZESZKADZA WOJNA W NIENAWIŚCI DO POLSKOŚCI, nie odkłada jej na czas pokoju.

27 marca 2022 roku za sprawą Stanisława Szarzyńskiego, Prezesa STOWARZYSZENIA PAMIĘCI POLSKICH TERMOPIL I KRESÓW oraz Klubu Inteligencji Katolickiej  w Przemyślu, uczestniczyliśmy w modlitwie w 78 rocznicę mordu w Hucie Pieniackiej. Oprócz prowadzenia akcji upamiętniania dziejów Rzeczypospolitej i Polaków, Stanisław Szarzyński wraz z członkami stowarzyszenia i klubu od  lat współpracuje z Kościołami rzymskokatolickimi na Ukrainie organizując  pomoc charytatywną Polakom zamieszkałym na Ukrainie (żywność, środki higieniczne, odzież). Również w tych trudnych czasach Prezes osobiście dowozi prywatnym samochodem wypełnionym po dach żywność do zaprzyjaźnionych sióstr zakonnych i księży w Gródku Jagiellońskim by mogli wspierać zatrzymujących się tam uchodźców jak i okoliczne parafie, np. parafię w Żytomierzu.

Przed dworcem w Przemyślu oświetlony duży biały namiot z gorącymi posiłkami nie wzbudzał w weekend zainteresowania, czekający przed dworcem na transport nieliczni uchodźcy przepytują pełniącą straż  policję o McDonald’a. Owszem, wcześniej były tam tłumy uchodźców.

W opactwie Benedyktynek zatrzymywali  się nie tylko uchodźcy przed kolejnym etapem podróży za granice lub do dużych miast w Polsce (obecnie jest tam jedna rodzina) ale również wolontariusze, młodzi lekarze z Europy i obu Ameryk dowożący wyposażenie medyczne i świadczący pomoc medyczną, czy pracownicy polskich organizacji. Na podstawie działania wolontariuszy z firm ubezpieczeniowych w ostatnich 10 dniach wiemy, iż w grupie ubezpieczonych uchodźców 80%  to roczniki 1978-1985, zarówno kobiety jak i mężczyźni.

W opactwie Benedyktynek w Jarosławiu zatrzymują się nie tylko uchodźcy – sadząc po rozmowie oraz markowej odzieży jak markowych samochodach są to  zamożni uchodźcy planujący wyjazd do Holandii, Belgii, Kanady – mniej chętnie do Niemiec. Zatrzymują się też  pracownicy polskiej Policji z różnych regionów Polski oczekujący wraz z policyjnymi autokarami  na kolejną falę uchodźców. Jestem pełna podziwu dla ofiarności i poświęcenia  Polaków  oraz doskonałej organizacji ich pracy.

W sieci „Pan Piotruś” ukraińskiego właściciela nie widziałam wystawionej dla uchodźców żywności.  Jeden ze sklepów znajduje się na wprost wejścia do kompleksu pałacowego w Krasiczynie. Tutaj Sapiehowie chronili ludność wsi przed Ukraińcami – zapis przy wejściu w historii zamku, tu pod płotem składano szczątki pomordowanych a Leon Sapieha słono zapłacił chłopom ukraińskim, by pokazali gdzie zakopali zamordowanego Andrzeja Krasickiego, brata jego żony, gdy wracał jako żołnierz WP do domu po klęsce wrześniowej. W parku dąb posadzony przez ojca na urodzenie syna kardynała Adama Sapiehy. Takich to mamy „braci”.

 

RZĄDZĄCYM W PAŃSTWIE POLSKIM NARODEM SĄ POLACY I ŻE NALEŻĄ SIĘ IM WOBEC TEGO WSZYSTKIE PRAWA GOSPODARZY ZIEMI

 

Więc trzeba przy każdej okazji, na wiecach, zjazdach, zebraniach ciągle to stwierdzać i przypominać, ŻE RZĄDZĄCYM W PAŃSTWIE POLSKIM NARODEM SĄ POLACY I ŻE NALEŻĄ SIĘ IM WOBEC TEGO WSZYSTKIE PRAWA GOSPODARZY ZIEMI – pisał polski polityk, ekonomista, minister  prof. Stanisław Grabski.

Feliks Konarski towarzysząc zaciekłej i bohaterskiej ofensywie Armii Polskiej na Monte Cassino  ułożył nocą w namiocie pieśń Czerwone Maki. Hanna Ordonówna również śpiewała na froncie żołnierzom na Bliskim Wschodzie piosenki z tekstami polskiej poezji.

W tradycji  narodu polskiego modlitwa i patriotyczna twórczość  Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Konopnickiej, Sienkiewicza wychowywała pokolenia Polaków kochających Polskę i gotowych poświęcić życie i majątek dla Jej obrony.

Czyżby front wojny rosyjsko ukraińskiej przeniósł się na teren Polski skoro w Lublinie czytany jest poemat ukraińskiego poety Tarasa Szewczenki dla wzmocnienia ducha ukraińskiego żołnierza?

Poemat Tarasa Szewczenki to etos nieludzkiej zbrodni,  najkrwawszej rebelii ruskiego chłopstwa pańszczyźnianego, hajdamaków i Kozaków przybyłych z podległej imperium rosyjskiemu Siczy Zaporowskiej,  zbrodni skierowanej przeciw szlachcie polskiej, ludności żydowskiej, kościołowi rzymskokatolickiemu i „poświęconej” przez duchownych prawosławnych w 1768 roku.  „ Z pochwyconych zdzierano żywcem pasy skóry, wkopywano ich w ziemię, głowy koszono, dziećmi wypełniano studnie , przy gościńcach stawiano szubienice, na każdej wisiał szlachcic, ksiądz, Żyd i pies – jedna wiara”. W wioskach, miasteczkach opowiadano legendy, śpiewano pieśni sławiące hajdamacką fantazję i odwagę.

Biskup ukraiński Grzegorz Chomyszyn uważał Tarasa Szewczenkę za pierwszą przyczynę zatrutego ukraińskiego nacjonalizmu , który zwycięstwa narodowi nie przyniósł.

My, 40-miljomowy naród!“ „ Nas więcej tu“ „Żyjemy, żyjemy swojem życiem” – tak krzyczą dalej nasi przywódcy, hurrapatrjoci i narodowi szowiniści… Oni to doprowadzili naród nasz do ostatecznej katastrofy.

Tutaj rzeczywiście przytoczyć można słowa, które raz przecież udały się jednemu z naszych polityków, a które można uważać za aksjomat polityki ukraińskiej, a mianowicie, że umiemy „własnemi siłami” zarzucić sobie pętlicę na szyję, ażeby powiesić się, ale oderżnąć jej własnymu siłami już nie możemy.(bp Grzegosz Chomyszyn , Sprawa ukraińska, 1933r.)

Historja kozaków znaną jest powszechnie. Był to lud wolny na żołdzie Polski; czasem za Rzeczpospolitą walczący, często przeciwko niej. Chmielnicki rzucił swych kozaków wolnych pod stopy cara Alexego – pisał Stefan Buszczyńsi.  Oto główne artykuły traktatu opiekuńczego zawartego w Perejesławiu w roku 1654, wskutek którego Moskwa objęła ziemie, zamieszkane przez Kozaków : „Kozacy (zauważać należy, że Kozacy nigdy nie zwą siebie Rusinami, bo rzeczywiście byli to potomkowie narodów azjatyckich, do których w małej liczbie przyłączali się włóczęgi z nad Dniepru) zachowają swe prawa i przywileje; będą się rządzić sami według zwyczaju przyjętego na swych zgromadzeniach – a żaden urzędnik państwa moskiewskiego nie ma prawa mieszać się do ich postanowień.“

„Obierać sobie będą hetmana, którego ma car potwierdzić, który jednak będzie miał prawo przyjmować poselstwa zagraniczne. „Ze swej strony zaś Kozacy obowiązują się utrzymywać 60.000 wojska na usługi cara”.

Zaledwie Chmielnicki traktat ten podpisał, a już poznał, ile złego zrobił Na łożu śmiertelnem zaklinał on tych, których ku sobie pociągnął, by do Polski wrócili; a w 4 lata później tj. 1658 roku traktat Hadziacki oznajmił, że Rzeczpospolita Polski, Litwy i Rusi powróciła do swej dawnej jedności pod jednym i tym samym królem polskim. Pozostała przy Moskwie tylko Mała Iluś, w której panował pierwiastek kozacki. (Stefan Buszczyński)

Taras Szewczenko , fragment poematu:

[…] Zawzięta gromada,

Jak śmierć sama nie żałuje

Ni lat, ni urody,

Ni szlachcianek, ni Żydówek.

Krew płynie do wody.

Ni kaleki, ni chorego,

Ni małej dzieciny

Nie zostało

Nie zaklęli

Złowrogiej godziny

Wszyscy legli, wszyscy rzędem;

Ani żywej duszy

Izraelskiej i szlacheckiej.

[…] Dajcie Lacha, krwi dawajcie,

Mięsa z krwią i pianą!

Morze krwi… nie dosyć morza.

[…]Od Kijowa do Humania

Legły polskie trupy.

 

Czy  mniejszość ukraińska i żydowska promuje w Polsce postać Chmielnickiego jako podległego carowi czy jako podstępnego sojusznika i  zbrodniarza wobec  Polaków i Kościoła Rzymskokatolickiego?

Nie zna ten narodu, kto mniema, że w Polakach odłączyć można jedno od drugiego: uczucie religijne od patrjotyzmu albo patrjotyzm od religji. Dlatego też ilekroć Polska walczyła w obronie wolności i krzyża Chrystusowego, od Mieczysława, od Bolesławów aż do 1863 roku, chociaż niekiedy upadała ciałem, zawsze zwyciężała duchem, bo wzmagała się na duchu (Stefan Buszczyński).

 

 

Niemcy odpowiadają za zbrodnie popełnione w Auschwitz

 

Za kilkanaście lat o zbrodniczej agresji Rosji(Putina)  na Ukrainę, jej obronie  i cierpieniu ukraińskiej ludności cywilnej  powiemy TO BYŁO.

BYŁA zbrodnicza agresja Niemiec (Hitlera) 1 września  1939 roku, 5-letnia walka z niemieckim okupantem Europy i ludobójstwo ludności cywilnej w Auschwitz.  BYŁA  agresja  Rosji (Stalina) 17 września 1939 r. , zbrodnia katyńska czy ludobójcze zsyłki na Sybir jak wcześniej ludobójstwo Ormian czy odsiecz wiedeńska dla powstrzymania barbarzyńców  ze wschodu.

TO TEŻ BYŁO – Przebraże, placówka samoobrony licząca 200 domów,  miejsce schronienia i obrony polskiej ludności uciekającej przed siekierami nacjonalistów ukraińskich spod sztandaru zbrodniarzy OUN UPA STEPANA BANDERY czy ANDRIJA MELNYKA i wielu innych.  Do Przebraża ściągały setki mieszkańców okolicznych miejscowości, w pewnych okresach 1943 r. w Przebrażu znajdowało się do 10,5 tys. osób. (W. Siemaszko, E. Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939–1945, Tom 1)

Kanclerz Niemiec Angela Merkel przemawiając podczas uroczystości z okazji 10-lecia Fundacji Auschwitz-Birkenau powiedziała. : zawsze trzeba podkreślać, iż to NIEMCY ODPOWIADAJĄ ZA ZBRODNIE POPEŁNIONE W AUSCHWITZ.

Czy w przypadku włączenia się formacji wojskowych Niemiec w obronę Ukrainy będą oni eksponowali symbol nazistowskiej formacji SS oznaczającej  „Sig”, czyli zwycięstwo? Czy Parlament Europejski walczący z nacjonalizmem, rasizmem, ksenofobia nałoży wówczas na Niemcy sankcje karne?

Czy zaakceptujemy  eksponowanie w przestrzeni publicznej i w mediach sylwetek niemieckich zbrodniarzy z Hitlerem na czele, twórcy nazistowskiej ideologii tak jak eksponowani są Stefan Bandera czy Andrij Melnyk?

Czy zastanawiamy się jak światowe media oceniają występujących w debatach polskich dziennikarzy z przypiętą do klapy wstążeczką niebiesko żółtą ? Może napiszą, iż w Polsce Ukraińcy wspierają Ukrainę a nie Polacy.

Czy nie lepiej pokazywać się światu w barwach biało czerwonych by wiedział, że to Polacy udzielają schronienia i obrony ludności cywilnej?

Dariusz Gawin podczas debaty powiedział: Polacy dobrze rozumieją, na co byliby skazani Ukraińcy, gdyby zostali sami.

Polacy dobrze rozumieją i pamiętają na co zostali skazani wewnątrz Rzeczypospolitej przez mniejszości narodowe gdy nastąpiła agresja Niemiec i Rosji na Rzeczypospolitą.

Konieczne POTĘPIENIE AGRESJI PUTINA i humanitarna pomoc wypędzonym działaniami wojennymi, nie powinna wiązać się z AMNEZJĄ.

Ukrywanie i fałszowanie historii Polski niewygodnej dla różnej narodowości naszych wrogów obserwujemy od kilkudziesięciu lat i za bezduszność uważam politykę przedstawicieli ukraińskich, którzy wykorzystują tragedię ukraińskiej ludności cywilnej do narzucenia korzystnej amnezji i „zmiany” historii Polski i mówienie o tym nazywają „jątrzeniem”.

 Rocznik VIII 2018 Wrocławskiej Historii Mówionejzeznania świadków -Feliks Trusiewicz, Tadeusz Szewczyk, Maria Maleńczuk.

Ojciec Feliksa zmarł w 1934 r., a chłopcami opiekowały się Helena oraz babcia, Franciszka Trusiewicz z domu Łyszczewska. Obie zostały zamordowane podczas niemiecko-ukraińskiej pacyfikacji Obórek w listopadzie 1942 r. Feliks Trusiewicz, który w roku wybuchu II wojny światowej kończył 18 lat, sam cudem uniknął rzezi rodzinnych Obórek, tracąc wielu członków najbliższej rodziny i dom, w którym się wychowywał. Nie mając dokąd wracać, schronił się w Łucku, gdzie dostał pracę w młynie, a następnie dołączył do samoobrony w Przebrażu, broniącej okoliczną ludność przed atakami ukraińskich nacjonalistów.

Feliks Trusiewicz :„Człowiek nie wiedział, gdzie stąpnąć, żeby w tę świętą krew nie wdeptać…”

Obórki, to była wieś polska. […] Wszystko spokrewnione: Domalewscy, Szpryngielowie i najwięcej Trusiewiczów. Domalewskich trzy rodziny były i dwie rodziny Szpryngielów – łącznie jedenaście rodzin. Wszystko wspólne, w jakiś sposób tam koneksje rodzinne łączyły, wszystko to był „wujek” albo „kum”, bo dzieci wszędzie pełno. […] W Obórkach mieszkali tylko sami Polacy, ale trzy kilometry dalej była bardzo duża wieś ukraińska, do której myśmy należeli administracyjnie. To znaczy tam było sołectwo, […] myśmy mieli przed wojną sołtysa ukraińskiego, on nami rządził. To on pełnił administracyjną funkcję w gminie, on do gminy się udawał i reprezentował. Ale zawsze był u nas ukraiński sołtys, dlatego że nasza populacja była mała, a ukraińskie duże. (…) Stosunki z Ukraińcami układały się dla nas bardzo dobrze, dlatego że ojciec miał bardzo duży kontakt z Ukraińcami ze względu na handel maszynami do szycia (przedstawiciel firmy Singer), a jednocześnie prowadził kursy krawieckie, bo zakładał, że jak Ukrainka nauczy się szyć, to i ojciec kupi jej (w posagu) maszynę. Wtedy lekcje haftu i kroju i szycia pod kierunkiem ojca były.

[…] Starszy brat mój [Henryk] był artystą malarzem, takim domorosłym. Malował olejne obrazy […] i te obrazy sprzedawał. On skończył tylko siedem klas, a był bardzo inteligentny chłopak. Zginął 2 września [1939 r.], w pierwszym od razu starciu z Niemcami na Pomorzu. […] Starszy brat już miał wtedy dziesięć lat, jak ja się urodziłem.

Ukraiński biskup kościoła greckokatolickiego Grzegorz Chomyszyn pisał w 1933 roku o narodzie ukraińskim:… nacjonalizm ukraiński nie ze wszystkiem wyszedł z wiary i miłości Boga i bliźniego, nakazanych prawem Bożem, bo wyrósł na gruncie, który jeszcze nie przesiąkł był należycie, duchem Kościoła katolickiego. Dlatego też już w samym początku i u korzeni nacjonalizm ukraiński wadliwy jest i zatruty. Największa bezwarunkowo zasługa narodowego uświadomienia należy się naszemu poecie, Tarasowi Szewczence, który całą siłą duszy swej i talentu swego odczuł nieszczęsny los swego narodu. Jednak temu uczuciu narodowemu i uświadomieniu nie dał Szewczenko pozytywnych kierunków, nie zbudował go na pozytywnych zasadach.

Na zdjęcie widok z obozu uchodźców (10 tysięcy) w Przebrażu.

Archiwum do dziejów literatury i oświaty w Polsce

 

Ronald Reagan, aktor który został prezydentem, walkę z komunizmem uczynił swoim celem nadrzędnym. Zbrojone i szkolone z budżetu USA amerykańskie wojsko gotowe było do obrony kraju i walki z ZSRR. Czy tak uczynił prezydent Ukrainy po objęciu władzy w 2019 roku wykorzystując fortuny ukraińskich oligarchów, światowych potentatów finansowych  zainstalowanych na Ukrainie przez Georga Sorosa? Czy wykorzystał  bogatą diasporę kanadyjską, amerykańską, niemiecką itp. do uzbrojenia Ukrainy?

Polacy, którzy kilkadziesiąt lat temu zostali wypędzeni w jednej koszuli z ojczyzny, ze  swoich wielowiekowych domów, pozbawieni ciepłej, rodzinnej atmosfery uciekający polami, lasami, dla bezpieczeństwa  ciemną nocą jak zwierzyna przed pościgiem banderowców, proszeni są o zaangażowanie w geopolityczny konflikt możnych tego świata w sytuacji, gdy tysiące Ukraińców nie planują wracać na Ukrainę. POLACY JAK ZWYKLE OFIARNI spieszą z pomocą uchodźcom ale czy powinni poświęcać życie na froncie?

Czy przyjmujemy miliony uchodźców świadcząc im niezbędną pomoc (kosztem polskich obywateli) tylko DO CZASU ZAKOŃCZENIA KONFLIKTU, by wrócili zdrowi, silni i przystąpili do odbudowy zniszczeń tak jak Polacy po 5 latach wojny i okupacji? DLA KOGO WYGRANA BĘDZIE TA WOJNA?

Na stronie MKiDN czytam: Wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński rozmawiał w piątek telefonicznie z ministrem kultury i polityki informacyjnej Ukrainy Ołeksandrem Tkaczenką. Ukraiński minister kultury przekazał m.in., że obecnie najważniejszą dla Ukrainy sprawą są dostawy wsparcia materialnego oraz zablokowanie nadawania rosyjskich mediów propagandowych. Tematem rozmowy ministrów było również konkretne wsparcie, jakie Polska może udzielić Ukrainie w dziedzinie kultury oraz zabezpieczenia działań informacyjnych. Ministrowie rozmawiali także na temat stanowiska Polski na nieformalne spotkanie ministrów kultury Unii Europejskiej, które odbędzie się w dniach 7-8 marca.

Ukraińcy przekazują nam i światu co jest im potrzebne a Minister POLSKIEJ KULTURY nie domaga się sprowadzenia do Polski (na nasz koszt) czyli zabezpieczenia POLSKICH ZBIORÓW KULTURY GROMADZONYCH PRZEZ STULECIA PRZEZ POLAKÓW i pozostawionych  na terenie obecnej Ukrainy. Czy zabezpieczeniem ich zajmie się Unia Europejska czyli NIEMCY?  JUŻ CZĘŚĆ „ZABEZPIECZYLI” Z CHWILĄ WYBUCHU II WOJNY  światowej i do dzisiaj trzymają w swoich sejfach.

Teren obecnej BARBARZYŃSKIEJ AGRESJI jest pełen polskich śladów.

Biblioteka Warszawska 1911 T.2

BENEDYKT DYBOWSKI Wspomnienia z czasów uniwersyteckich –

W porównaniu ze smutnymi warunkami życia naszego gimnazyalnego, pobyt, na uniwersytetach wydawał się nam prawdziwym rajem. Do wyboru było kilka uniwersytetów, w których miałem bądź znajomych, bądź krewnych. W Charkowie byli moi bracia stryjeczni, tam wykładali Polacy, Mickiewicz i Stanisławski. W Petersburgu bawiący: Spasowicz Włodzimierz, Ohryzko Józefat, Łapicki Julian, uczniowie z gimnazjum mińskiego, sławili tamtejsze wykłady; przypominam sobie to zajęcie, z jakiem słuchaliśmy opowiadań Łapickiego, wychwalającego lekcje akademika Brandta. W Kijowie byli Bardscy, ci znowu namawiali, byśmy wybrali Kijów, jako miasto przez pół polskie, gdzie życie koleżeńskie miało być najwyżej rozwinięte; nareszcie miałem brata stryjecznego na uniwersytecie w Dorpacie; znając język niemiecki już z domu, postanowiłem, za zgodą rodziców, udać się do Dorpatu.

Biblioteka Warszawska 1871 T.2

Dnia 4 listopada 1871. zakończył życie Aleksander Mickiewicz ostatni z braci Adama, w majętności swojej zwanej Gubernia, w powiecie kobryńskim, gubernii Grodzieńskiej. Urodzony w Nowogródku w roku 1801; nauki wyższe pobierał w Uniwersytecie Wileńskim na wydziale prawnym, gdzie otrzymał stopień magistra obojga praw. Obszerna jego rozprawa: Jaki wpływ prawodawstwo rzymskie na polskie i litewskie mieć mogło – drukowana w Dzienniku Warszawskim, piśmie miesięcznym z r. 1825 z przypisami Lelewela, utorowała mu drogę do katedry w Liceum Krzemienieckim, skąd w r. 1835 przeszedł na katedrę prawa rzymskiego w Kijowie, a w r. 1840 na takąż katedrę w Charkowie. W rękopiśmie pozostawił: Kursa prawa wykładane w Liceum Krzemienieckim, oraz Encyklopedyą prawa.

Biblioteka Warszawska 1871 T.2

JÓZEF KORZENIOWSKI. Zapiski z rękopisów cesarskiej Biblioteki Publicznej w Petersburgu i innych bibliotek petersburskich. „Archiwum do dziejów literatury i oświaty w Polsce” tom XI. Kraków, 1910. Nakładem Akademii Umiejętności.

Znane są powszechnie losy archiwów publicznych polskich: po upadku państwa zabrane zostały, jako zdobycz wojenna i poniekąd dowód prawny posiadania władzy nad narodem zwyciężonym. Wszystkie burze polityczne, doświadczone przez Polskę w ciągu ostatnich stuleci, odbiły się mniej lub więcej poważnie na całości zbiorów archiwalnych, muzeów i bibliotek.

(…) Powstało w pierwszych trzech dziesiątkach lat po rozbiorach biblioteki i archiwa polskie uległy nowej katastrofie po 1831 r. Wówczas zabrano bibliotekę Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Warszawie, którą wraz z częścią warszawskiej biblioteki uniwersyteckiej wcielono do ces. Biblioteki Publicznej; wspaniałą bibliotekę uniwersytetu wileńskiego podzielono pomiędzy petersburską Publiczną i uniwersyteckie kijowską i charkowskąKsięgozbiór liceum Krzemienieckiego i akademii jezuickiej w Połocku wysłano do Kijowa, Witebska i Petersburga. Długi szereg pomniejszych zbiorów publicznych i prywatnych uległ konfiskacie na rzecz instytucyj rosyjskich. Największa część weszła do ces. Biblioteki Publicznej, która też powstała w 1805 r. dzięki nagromadzonym nabytkom polskim. Ces. Biblioteka Publiczna w Petersburgu, nieuporządkowana zwłaszcza w dziale manuskryptów polskich, bez odpowiednich, opracowanych naukowo skorowidzów i katalogów, przedstawia jakby tajemniczy jakiś skarbiec zabytków rękopiśmiennych pierwszorzędnej doniosłości. Pociągała też i po dziś dzień nęci badaczyJózef Korzeniowski dokonał kwerendy polskich  zasobów archiwalnych.

Korzystali z ocalałych i odzyskiwanych zasobów w II Rzeczypospolitej Polacy badacze, naukowcy, dziennikarze, Macierz Szkolna, akademicy, nauczyciele, działacze, politycy, przeciętni obywatele do czasu II Wojny Światowej gdy ponownie zostały przed nami zamknięte, te które nie zginęły w wojennej pożodze.

 

Czy jest jeszcze miejsce na Polskę?

 

„Z systemu szkolnego w Polsce ubyło w ostatnich 15 latach około 1,5 miliona dzieci. Nie widzę więc problemu w tym, żebyśmy mogli zorganizować pomoc edukacyjną również dla dzieci ukraińskich uchodźców, jeśli dojdzie do konfliktu zbrojnego w tym kraju, choć mam nadzieję, że nic takiego się nie stanie. W piątek analizowałem tę sytuację z Lubelskim Kuratorem Oświaty i z samorządowcami Zamojszczyzny” – powiedział w wywiadzie Minister Czarnek.

Zacna inicjatywa ale czy organizacja pomocy edukacyjnej uwzględni specyfikę  stosunku narodu ukraińskiego do polskiego i ochroni naród polski czyli dzieci przed ukraińską indoktrynacją? Zabrakło też wyjaśnienia, dlaczego ubywało i ubywa nam polskich dzieci.

W Muzeum Niepodległości z inicjatywy prezesa Stowarzyszenia Kresowian Kędzierzyn-Koźle prezentowana była Mapa miejscowości II RP , w których Ukraińcy dokonali LUDOBÓJSTWA na narodzie polskim obejmująca województwa lwowskie, tarnopolskie, stanisławowskie, wołyńskie, lubelskie, poleskie, krakowskie . W tysiącach miejscowości polskie dzieci wbijano na sztachety, wyjmowano z rozcinanych łon matek, wrzucano do studzien. Miało to wpływ na demografię. Różnorodność metod zbrodni  ukraińskich również na dzieciach Lachów-Polaczków doczekała się obszernej monografii a imionami ukraińskich zbrodniarzy Bandery, Melnyka, Konowalca, o których jako o bohaterach uczą się ukraińskie dzieci w szkołach, nazywany jest prawie każdy obiekt na Ukrainie.

Wypędzeni przez Ukraińców ze swoich wielowiekowych, rodzinnych domów Polacy, którym udało się uniknąć ukraińskiej siekiery,  okaleczani fizycznie i  psychicznie nie zawsze zdolni byli do zakładania rodzin. Wypędzeni zostali skierowani na  zniszczone  wojną ziemie PRL, na których bez wyposażenia specjalistycznego, często bez jakichkolwiek narzędzi (dzieci zaprzęgano do pługa , by w rodzinie bez ojca oddać Polsce Ludowej  przymusowe kontyngenty ) odbudowywali przemysł i rolnictwo. Z tych zagospodarowanych przez siebie zniszczonych wojną ziem powtórnie ich dzieci  zostały wypędzone, tym razem „za chlebem” po 1989 roku co miało wielki wpływ na ubytek dzieci z polskich szkół.  Wskutek prywatyzacji czyli likwidacji miejsc pracy w hutach, kopalniach, przemyśle włókienniczym, rolniczym choćby na Dolnym Śląsku. Taki los spotkał np. Bielawę, w której prywatyzacji dokonał pociotek Kwaśniewskiego niszcząc i sprzedając za bezcen maszyny i materiały.  Proszę nie odwoływać się  do zagrożenia konfliktem rosyjsko ukraińskim, diaspora żydowska nie bacząc na zagrożenie Polski, Europy i świata tym konfliktem  zawiadamia :

International conference: Operation „Reinhardt” and the Destruction of Polish Jews – Call for Papers, deadline 30 April 2022. Bierzmy przykład z ich umiejętności  pamiętania i uświadamiania świata.

Redaktor Ziemkiewicz omawiając konflikt rosyjsko ukraiński zauważył, że Ukraińcy mający doświadczenie w rzezi wykorzystają je w starciu z agresorem. Czy na pewno ?

Z drogi Drohobycz Lwów widać pomnik żołnierza Armii Czerwonej, świeci się niczym kopuła ukraińskiej cerkwi, na zdziwione pytanie pada odpowiedź: Ukraińcy byli w tej armii , we Lwowie mieszka 60 tysięcy Rosjan, używają języka rosyjskiego publicznie i ukraiński nacjonalista nie oburza się.

„To była taka drewniana studnia, z daszkiem, wiadro na korbę spuszczane. Jakaś kobieta powiedziała dowódcy batalionu (Istriebitielnyj Batalion), że tam są dzieci powrzucane. Ja mówię, to ja tam wejdę ..zobaczyłem ..21 dzieci potopionych. Wyciągali dzieci, ostatnie wpadło więc spuściłem się, lodowata woda…potem 2 tygodnie w szpitalu leżałem . Miałem wtedy 16 lat, urodziłem się w Drohobyczu, starszy brat był porucznikiem w Stanisławowie i został wywieziony do Katynia, ojciec i brat zaprzysiężeni w AK” – opowiada 89-letni mieszkaniec Chełmska Śląskiego. Ten widok potopionych dzieci towarzyszy mu co noc. A potem ucieczka przed nienawiścią Ukraińców i przymusowy wyjazd na tzw. Ziemie Odzyskane. Pijani sowieci rabujący , gwałcący matki, żony, siostry- „musieliśmy ich pilnować”- wspomina. I trzeba było zaczynać życie od nowa.

 

Pisałam w 2016 roku: Dolny Śląsk został również zdewastowany, ograbiony i skazany na zagładę  przez miłościwie panujących komunistów i postkomunistów, ich krewnych i znajomych, którzy reprywatyzując rozkradli huty, kopalnie, przemysł włókienniczy (Bielawa , Lubawka, Chełmsko ) pozbawiając pracy dziesiątki tysięcy ludzi. Na popadających w ruinę domach reklamują się biura pośrednictwa pracy w Niemczech, dla opiekunów  ludzi starych.

Polskie kobiety ( korzenie ich są w Tarnopolu, Drohobyczu, Stanisławowie , Trembowli , Lwowie, to stamtąd wypędzili ich rodziców faszyści ukraińscy) zamieszkałe na Dolnym Śląsku kursują do pobliskich niemieckich miast by opiekować się Niemcami, którzy zgotowali zagładę narodu polskiego wywołując wojny.

Obecnie te ziemie stały się własnością Niemców (również Żydów, Ukraińców). Na pytanie dlaczego tak  są liczni i roszczeniowo zachowujący się na ulicach Szklarskiej Poręby Niemcy, właściciel domu wczasowego odpowiada: „jak to, przecież są u siebie”. W pokojach jego domu na ścianach wiszą landszafty Szklarskiej Poręby z niemieckim podpisami.

Czy możliwe byłoby to we Lwowie czy innych miastach na Ukrainie, której pomagamy jak żadne inne państwo, setkami tysięcy zakładanych, budowanych i utrzymywanych wiekami przez Polaków I Rzeczypospolitą?

Kurier Polski Kraków 1890 roku. Czarna księga.

Pod zaborem pruskim – jak już donosiliśmy-  powstała myśl wydania „Czarnej księgi” obejmującej  nazwiska wszystkich tych, którzy sprzedali komisyi kolonizacyjnej swoje majątki. Inicjatywa do podjęcia takiego wydawnictwa wyszła z łona Dziennika Berlińskiego a redakcje tę skłonił do tego głownie fakt, że społeczeństwo polskie w Poznańskim nie piętnowało należycie tych ludzi, którzy dla zysku materialnego sprzedali dobra komisyi kolonizacyjnej.

Oni uratowali Wielkopolskę , czy my mamy taką ewidencyjna księgę, byśmy choć wiedzieli, które ziemie oddaliśmy w imię interesu Polin, Ukrainy,  Niemiec? Czy jest jeszcze miejsce na Polskę?

 

 

Trudno określić te działania inaczej niż jako nikczemne

 

POLONIA 2 PAŹDZIERNIKA 1930

Niemcy i terror ukraiński.

ŚRODKI Z NIEMIECKIEGO SZTABU GENERALNEGO.

Naczelnym takim faktem, jasno oświetlającym sytuacje jest obecność pułk. Konowalca i całego sztabu Ukraińskiej Organizacji Wojskowej w Berlinie. Od samego początku tj.  po stłumieniu rewolty „ukraińskiej” w Małopolsce Wschodniej w roku 1918 , Konowalec przebywa w Berlinie i stamtąd kieruje akcją terrorystyczną za pośrednictwem kilku podległych mu central łącznikowych U. O. W.

Jest ich niewiele i mieszczą się w Gdańsku, Wrocławiu, Katowicach i Krakowie. Drogą przez Gdańsk i Górny Śląsk idzie do Lwowa cały materiał potrzebny do sabotażów – w pierwszym rzędzie broń i materiały wybuchowe.

Wiemy skądinąd, że Konowalec pozostaje w ścisłym kontakcie z niemieckim sztabem generalnym, ostatnio zaś przy pomocy wywiadu zostało ustalone, że otrzymał z tego źródła 100 tys. marek na przeprowadzenie sabotażu i uniemożliwienie regularnej komunikacji kolejowej expressu Lwów – Bukareszt. Zamiary kół wojskowych niemieckich są oczywiście jasne w tej sprawie. Idzie o wywołanie wrażenia w kolach zainteresowanych, że i na tym odcinku Polska nie reprezentuje czynnika ładu i bezpieczeństwa.

BRON POCHODZENIA NIEMIECKIEGO.

„Ukraińcy” i Konowalec odgrywają tu smutną rolę wykonawców tych zamierzeń niemieckich. Drobny na pozór fakt posiadania przez członków U. O. W. rewolwerów systemu „Orgesch” nieużywanych zupełnie w Polsce, a używanych natomiast wyłącznie przez niemiecką policję, jest druzgocącym dowodem, który świadczy – kto zaopatruje naszych terrorystów w broń. Rewolwery systemu ..Orgesch” – jak wykazały to również liczne procesy, – posiadają w Polsce tylko terroryści z U. O. W.

Wreszcie jest także faktem, że U. O. W. prowadzi akcję szpiegowską na rzecz tylko Niemiec i trudno pomyśleć, aby robione to było bezinteresownie i z prostej sympatii dla Rzeszy.

Już jednak dzisiaj należy sobie uprzytomnić, że w wewnętrznych naszych sprawach rolę kierownicza odgrywają siły nam wrogie i obce. Niemcy interesują się żywo sprawą „ukraińską” w Polsce, przygotowując sobie na przyszłość na tym terenie materiał palny do swoich celów. Byłoby znacznie łatwiej zlikwidować terror „Ukraińców”, gdyby udało się przerwać podziemną nić, łączącą ich z Berlinem. W tym kierunku społeczeństwo i władze odpowiedzialne za spokój w kraju wytężyć winny swoją uwagę.(Polonia 1930)

W grudniu 2021 Ukraina zablokowała/uniemożliwiła regularną komunikację tranzytową kolejową Ukraina-Polska.

W 2017 prasa donosiła: Polskie służby graniczne ujawniły ostatnio kilka przypadków prób przemytu broni i amunicji z Ukrainy. Działo się to już po aneksji Krymu przez Rosję.

KONOWALEC „WCIĄŻ ŻYWY” I SŁUŻY PRZYKŁADEM.

W jakim celu przekazujemy Ukraińcom polską broń, może powinniśmy ją sprzedać, tak łatwo przychodzi im handel, nie stracą.

Ustawicznego lawirowania Ukrainy między naszymi wrogami doświadczamy od wieków i tracimy  z tego powodu  naród, majątek i dziedzictwo narodowe.

Wiadomo, że działała grupa idących w tym okresie ręka w rękę z nazistami nacjonalistów ukraińskich w Krakowie, ale także i we Lwowie –pisał Jacek Trznadel (Kolaboranci). Curkowski, wpływowa postać w Związku Pisarzy Sowieckich we Lwowie, od wkroczenia Wehrmachtu był jawną postacią współpracującą z Niemcami.

Wspomina o tym w pamiętniku Jan Brzoza, również członek tego Klubu Pisarzy, członek Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy:

Gdy tylko pojawił się w mieście pierwszy żołnierz niemiecki na motocyklu, już banda banderowców z Olijnykiem na czele wpadła do Klubu. Demolowali urządzenia, zdzierali portrety, szukali papierów. Uzbrojeni w żelazne łomy zaczęli bić, kogo jeszcze spotkali w Klubie.

[…] Tak samo sekretarz Klubu, „poeta” ukraiński Curkowski zaraz na drugi dzień po wkroczeniu Niemców objął wysokie stanowisko w administracji miasta. Ten sam Curkowski, ważna osobistość w Klubie (pisarzy sowieckich), od której wiele zależało, jak na przykład zasiłki, przepustki, przydziały żywności czy mieszkań. Ten sam, który otwierał i zamykał różne uroczystości kulturalne i polityczne, nie omieszkając na każdym kroku zaznaczyć, że „władza radziecka”, że „genialny wódz”, że „słoneczko wyzwolenia” itp. Okazało się, że było wielu jemu podobnych. (Jan Brzoza , Moje przygody literackie).

A czym zajmował się Jan Brzoza w Klubie Pisarzy?

Otrzymałem pracę w bibliotece Klubu. Praca moja polegała na układaniu i zapisywaniu książek do katalogu według alfabetu autorów. Książki zostały zabrane z  kilku prywatnych bibliotek, przeważnie wypożyczalni a także dawnego Koła i Kasyna Literacko-Artystycznego. Moją przełożoną była Ukrainka, panna o wiele młodsza ode mnie. Miałem też obowiązek odrzucania wszystkich książek antyradzieckich, faszystowskich, antysemickich i szowinistycznych.

Do tego samego obowiązku poczuwał się Jerzy Borejsza po zajęciu Lwowa przez sowietów. Należał przed wojną do KPP a potem donosił na kolegów pisarzy do NKWD. Został dyrektorem Ossolineum gdzie z udziałem delegowanych z Moskwy i Kijowa zajmował się usuwaniem książek a nawet kartek katalogowych „niewłaściwych” autorów. Kierował  też  zespołem do przygotowania programu i podręczników (sowieckich), w zespole był też  Ukrainiec P.K.Wołyński.

To bardzo charakterystyczne, że kłamliwą broszurę propagandową o Katyniu, wydaną w 1944 roku nakładem Związku Patriotów Polskich w ZSRR (Prawda o Katyniu Moskwa 1944) otwierają artykuły propagandowe dwojga działaczy i pisarzy grupy lwowskiej: Wandy Wasilewskiej i Jerzego Borejszy. Trudno określić te teksty inaczej niż jako nikczemne. Autorzy albo znali prawdę, albo łatwo mogli o niej domniemywać. Interesowała ich tylko propaganda. W cytowanym niżej wywiadzie Zawiślańskiego z Włodzimierzem Sokorskim ten ostatni mówi, że kiedy był w 1944 roku w lesie katyńskim, nie miał złudzeń co do straszliwej prawdy. W tekście zatytułowanym Mord w Katyniu Wasilewska pisała między innymi:

„Wywlekli Niemcy z mogił ciała swoich ofiar, rozkrzyczeli na cały świat nikczemne kłamstwo. Biciem, torturami, przekupstwem sfabrykowali świadków. Zniszczyli dokumenty, które świadczyły przeciw nim. Sfabrykowali «komisje», które pracowały pod ich dyktando. (Jacek Trznadel Kolaboranci).

Haliccy wizjonerzy patrzą na nas Polaków lekceważąco

 

Tymczasem niepodległej Ukrainy jeszcze nie ma. Mają na swych plecach wielomilionowy garb całkowicie,zruszczonych „chochołow”. A jednak upajają się wizją mocarstwowej Ukrainy, już nie od Bugu i Sanu, lecz od Lublina i Krakowa aż po Kaukaz. Na podstawie tej swojej, trzeba przyznać to, fantastycznej wizji, owi haliccy wizjonerzy patrzą na nas Polaków lekceważąco ze swojego urojonego majestatu. Oczywiście przy takiej podstawie nie da się zbudować jakichś lepszych stosunków polsko ukraińskich.(…)Wreszcie nie trzeba zapomnieć o istnieniu licznej, ruchliwej i dobrze zorganizowanej emigracji ukraińskiej na zachodzie. Szczególnie Kanada jest jej istnym bastionem” – (Wspomnienia z Kazachstanu, ks. Władysław Bukowiński (1904-1974).

Czy tylko patrzą lekceważąco?

Czy składana oferta dla ukraińskich uchodźców, kosztem narodu polskiego, przez przedstawicieli ukraińskiego interesu w rządzie, jest realizacją wizji mocarstwowej Ukrainy?

Wizji mocarstwowej ukraińsko-żydowskiej Ukrainy.

Bo przecież nie o brak prywatnych środków ze strony zamożnego narodu ukraińskiego mieszkającego w Polsce jak i bogatej emigracji na zachodzie, zwłaszcza w Kanadzie chodzi. Na pewno spieszą chętnie swoim ziomkom z pomocą ze swoimi a nie cudzymi środkami, przyjmą chętnie do swych domów, tak jak Polacy uciekający spod pił i  siekier ukraińskich zbrodniarzy schronienie otrzymali w polskich, zniszczonych II wojną siedzibach, często lepiankach , przecież nie w ukraińskich domach.

Mamy ponad 2 miliony Ukraińców przybyłych w ostatnich latach jak i tych, którzy od kilkudziesięciu lat są obecni w Polsce w zawodach lekarskich, prawniczych, uniwersyteckich, leśniczych, wojskowych, samorządowych itp.  W Warszawie kupują drogie apartamenty gdy tymczasem pracującego przez lata Polaka nie stać na to.  W zeszłym tygodniu wczasy w Szklarskiej Porębie spędzała 5-osobowa rodzina ukraińska dojeżdżająca na stok narciarski. Koszt dzienny skipassa 120 zł/osobę i  jeszcze koszt zakwaterowania i wyżywienia. Swoją drogą, czy wymienieni powyżej udają się do Ukrainy by walczyć o „samostijną Ukrainę”?

Gdy szykowała się I wojna światowa niosąca nadzieję na odzyskanie przez Polskę niepodległości setki tysięcy polskiego narodu z dobrze sytuowanych pozycji, zamożnych domów z USA, Kanady, Rosji, Syberii i całego świata przybyło za własne prywatne, zarobione pieniądze by walczyć z zaborcami. I odnieśli zwycięstwo, wywalczyli  Rzeczypospolitą dla nas, wbrew wrogim działaniom diaspory ukraińskiej.

Interes ukraińskiej, ukraińsko – żydowskiej diaspory realizowany był już w PRL i po 1989 roku przez wszystkie opcje rządzące, nie przypisujmy winy tylko obecnej ekipie rządzącej.

Doktryna Aleksandra Kwaśniewskiego od 90. lat realizowana jest konsekwentnie przez wszystkie rządy RP : NIE MA NIEPODLEGŁEJ POLSKI BEZ NIEPODLEGŁEJ UKRAINY. POLSKA JEST ADWOKATEM UKRAINY W EUROPIE! (Leszek Sykulski)

Ukraiński historyk Wiktor Poliszczuk w posłaniu skierowanym w 1998r. do władz Rzeczypospolitej i braci Polaków – ofiar zbrodni band OUN UPA (Potępić UPA)  ostrzegał przed przyzwoleniem na realizację Uchwały Krajowego Prowodu OUN z 22 czerwca 1990 roku przytaczając jej tekst. Poniżej fragment:

„OUN jako awangarda narodu wykorzystuje wszystkie partie polityczne oraz komitety cerkiewne Ukraińskiej Cerkwi Katolickiej, której księża sprzyjają OUN. Zgodnie z wcześniejszymi postanowieniami Krajowego Prowodu, każda ukraińska rodzina w diasporze wpłaca po 1.000 dol. USA na fundusz „Wyzwolenia Ukrainy”.

(…)Polska jest Ukrainie potrzebna jako sojusznik do rozbicia ZSRR. W  tym celu należy popierać wszystkimi silami wszystko co ma posmak antyrosyjski.. taki stan rzeczy odwraca uwagę Polaków od UPA…Podkreślać z cała mocą, że pełne wyzwolenie Polski nie jest możliwe bez samostijnej Ukrainy (vide Michnik).

Oznacza to pełne zaufanie Polaków do antymoskiewskiej polityki Ukraińców; pozwoli na ich zupełny bezkrytycyzm i na ich pełne zaangażowanie po naszej stronie. Zaangażowanie to ma pomóc w umocnieniu pozycji Ukrainy i osłabieniu Polski, co pozwoli w przyszłości podporządkować państwo polskie ukraińskim interesom narodowym. (Wiktor Poliszczuk, Potępić UPA).

Oczywiście i wtedy wypowiedź Poliszczuka spotkała się z kłamliwą opozycją przedstawicieli diaspory ukraińsko żydowskiej ( o czym pisze w pracy historyk), która działa do dzisiaj, niestety przeniknęła również przeróżne zacne środowiska zgodnie z wytycznymi Prowodu: zamieszczania artykułów na łamach  np. „Tygodnika Powszechnego”, „Znak”  „Semper Fidelis” „Tak i nie” , wejścia do władz Archiwum Wschodniego….Przede wszystkim narzucić Polakom nasz punkt widzenia na historię i na stosunki polsko – ukraińskie. Nie dopuścić do głoszenia, że Lwów, Tarnopol, Stanisławów, Krzemieniec i in. kiedykolwiek odgrywały rolę polskich ośrodków kultury. Zawsze były to ośrodki kultury ukraińskiej. Polacy nie odgrywali w nich najmniejszej roli, a to co o nich głosi się dzisiaj zaliczyć należy do polskiej szowinistycznej propagandy (Wiktor Poliszczuk)

To się dzieje.

Czy zachowanie MSZ i dyplomacji polskiej, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego wynika  z niewiedzy czy jest realizacją Uchwały Krajowego Prowodu OUN z 22 czerwca 1990 roku?

Jacek Trznadel : Od września 1939 r. czterokrotnie zwiększyła się liczba Ukraińców we Lwowie (po likwidacji elementu polskiego). Dziś zamiast co dziesiąty, to co trzeci mieszkaniec (nie licząc Niemców) to Ukrainiec.(Nurt, 1943r)

A to byli zwożeni z głębi Rosji „radzieccy ludzie „ jak pisze w cytowanym pamiętniku Jan Brzoza , członek Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy.

To właściwie komu my chcemy pomóc?

 

 

 

Nowa Polska powstaje – po krańce Sybiru

 

Trzy lata po wywózkach polskiej inteligencji  10 lutego 1940r. w głąb Rosji w wydanej we Lwowie, konspiracyjnej antologii poezji lat wojny i okupacji pt. Wierne płomienie pisała jej redaktorka doc. Stefania Skwarczyńska :

Lwów reaguje – wielkością. Bohaterstwem miłosierdzia, ten sam Lwów, który stał się we wrześniu gospodą polskiego nieszczęścia, w którym dozorcy ukrywali przebranych w własne ubrania oficerów, w którym sługi utrzymywały dawne swe panie, a chłopi nocą chyłkiem dowozili dawnym swym panom mąkę i słoninę – ten sam Lwów porwał się na dzieło wyżywienia tych setek tysięcy o dziesięć tysięcy kilometrów odległych ośmiokilogramowymi paczkami żywnościowymi. Wysyłało się paczki bliskim i dalekim, znanym i nie znanym, tysiące ludzi wysprzedaje się do ostatniego, wyrzekając się wygody. Mimo zakazów, rewizji i konfiskat idą do Kazachstanu tysiące paczek.

Naprawdę możemy się chlubić, że chrześcijańska Caritas, która przeżarła obcość jednostek, dalekość klas społecznych, zwyciężyła już tutaj bolszewizm […].

Oto wiersz, zamieszczony w tej antologii, który przysłała do Lwowa wywieziona do Kazachstanu Maria Blachaczek-Mazurowa:

MIASTU MIŁOSIERDZIA

Obce tobie frazesy uniesień i wzruszeń.

Poznałoś jak jest ciężko śmierć w słowa zamieniać,

Jak daleko wzrok sięga zza kraty więzienia

I jak trudno jest matkom twarz z bólu osuszyć.

Gdy wrzask meetingu turkot pociągów zagłuszył

I w pustych oczodołach zmartwiałych kamienic

Groza ech Kazachstańskich stężała milczeniem –

Wtedy prawda nad prawdy wybuchła ci w duszy.

Oto w rosyjskiej stajni, wśród bydlęcych zbirów

W straszliwych narodzinach – nad Wołgą, stepami –

Nowa Polska powstaje – po krańce Sybiru.

Wtedy poszedłeś do Niej wschodnimi szlakami

Jak czwarty król za tymi z kadzidłem i mirą –

Szedłeś do niej tak śmiesznie po prostu; paczkami.

Władysław Broniewski był jednym z pisarzy we Lwowie, autorów rezolucji z listopada 1939 roku Pisarze polscy witają zjednoczenie Ukrainy. Tekst Rezolucji pochwalającej uznanie Lwowa i Wilna za miasta radzieckie brzmiał:

Witamy uchwałę Rady Najwyższej USSR zawierającą postanowienie Narodowego Zachodniej Ukrainy o przyłączeniu Ziem Zachodniej Ukrainy do Ukrainy Radzieckiej. Fakt ten zawiera nową erę w rozwoju zarówno społeczno-politycznym, jak i kulturalnym byłej Zachodniej Ukrainy. Z chwilą gdy runęły sztucznie podtrzymywane bariery nienawiści narodowej, kultura ziem byłej Zachodniej Ukrainy ma możność rozwijania się w myśl radzieckiego hasła braterstwa narodów. Pisarze i artyści bez względu na swoją narodowość mają przed sobą otwarte podwoje wielkiej sztuki socjalistycznej, sztuki szczerze służącej kulturalnym i moralnym ideałom ludzkości.(Jacek Trznadel Kolaboranci)

Dziwne wydaje mi się zestawienie tygodniku Politycznym dwóch poetów Broniewskiego i Tadeusza Gajcy jako uczestników „piekła historii” .

Poniżej cytowana modlitwa poety  Mariana Jonkajtysa, niezwykle doświadczonego „piekłem historii”. Miał 8 lat, kiedy wywieziono go z matką i sześciorgiem rodzeństwa do Kazachstanu. Wrócił jako 14-letni chłopiec. Jego ojciec zamordowany w łagrach NKWD, starszy brat podchorąży WP zginął w 1939 r. w walce z bolszewikami. To historia jedna z milionów, nie wszyscy wrócili, pozostali na nieludzkiej ziemi lub zmuszeni byli wyjechać do krajów, które ich przyjęły.

Modlitwa Uczestników III Zjazdu Związku Sybiraków do Matki Boskiej, Królowej Korony Polskiej

My, Związek Sybiraków, którzy z Bożej Woli

Wrócili do Ojczyzny z zesłania niedoli,

Przetrwali PRL-u kłamstwa zniewolenia,

Dziś – w dziesiątą rocznicę Związku odrodzenia –

Do Ciebie, Panno Święta, Narodu Królowo,

Kierujemy pokorne modlitw naszych słowo…

W kościołach całej Polski, przed Twymi ołtarzami:

Racz wysłuchać trosk naszych

I módl się za nami

Kiedy, po Zwiastowaniu, mocą Ducha Świętego.

Słowo – stało się w Tobie  – Ciałem Syna Bożego.

I w Betlejem powiłaś Jezuska  – Boże Dziecię,

Stałaś się Matką wszystkich, wszystkich nas na tym świecie!

Poznałaś smak ubóstwa, gdy w tułaczej udręce

Utulałaś Dzieciątko w twardym żłobku, w stajence…

Otoczona bydełkiem — stajenki mieszkańcami…

Racz wysłuchać trosk naszych

I módl się za nami!

Dziesiątego lutego bydlęce wagony

Wywlokły z Wschodnich Kresów w lodem skute strony

Północnego Bieguna i śniegów Sybiru-

Pod sztykami Wschodniego Heroda karnych zbirów –

Ponad dwieście tysięcy Polaków: osadników

Wojskowych, rodzin KOP-u, policjantów, leśników!

Matko – dzieci wleczonych w mróz na stację saniami

Racz wysłuchać trosk naszych

I módl się za nami!

W noc trzynastego kwietnia, na drugiej zesłań fali

Ponad trzysta tysięcy znów nas deportowali.

Rodziny oficerów, przedsiębiorstw właścicieli,

Kupców, rolników, ziemian, księży, nauczycieli!

I wszystkich komu z krewnych kogoś aresztowano.

W tę noc, do Kazachstanu, w stepy przesiedlano!

Matko – sponiewieranych głodem, chłodem i wszami!.„

Racz wysłuchać trosk naszych

I módl się za nami!

I czerwiec – rok czterdziesty! Wypędzono w głąb Azji,

I rok później – w dzień Niemców na Sowiety inwazji

Znów ponad pół miliona! Rodziny kolejarzy,

Fachowych robotników, majętnych gospodarzy;

Rodziny urzędników: poczmistrzów i kasjerów,

Z Zachodniej i Centralnej Polski uciekinierów…

Matko – maltretowanych prac nad siły normami!

Racz wysłuchać trosk naszych

I módl się za nami!

W roku czterdziestym piątym, z terenów wyzwolonych,

Znów tysiące Polaków zostało wywiezionych.

Akowców -walk z faszyzmem niedawnych sojuszników

I Bogu ducha winnych ze Śląska górników.

I skazano ich jako czynnik destrukcyjny,

Element spekulancki i kontrrewolucyjny!…

Matko – męczonych w śledztwie bestialsko torturami…

Racz wysłuchać trosk naszych

I módl się za nami!

Na daty deportacji i rocznic wywożenia

W PRL zapadł szlaban! Pół wieku przemilczenia!

Kukły Kremla pragnęły w lokajskiej służalczości

Wyciąć z polskiej pamięci korzenie tożsamości.

Komuniści do dzisiaj stosują tę metodę…

Bo naród bez pamięci – przestaje być narodem!

Matko – karmionych fałszem, kłamstwem i półprawdami!

Racz wysłuchać trosk naszych

I módl się za nami!

Dziś choć tamte zakazy należą do przeszłości,

W polskich mediach Syberia – nie nazbyt często gości.

Nauczmy się od Żydów w moc historii uwierzyć

1 wiedzę o przeszłości przekazywać młodzieży.

Tysiące ich rokrocznie jedzie zwiedzać Oświęcim

By zbrodnie Holocaustu utrwalić w swej pamięci…

Matko – reformujących edukację latami

Racz wysłuchać trosk naszych

I módl się za nami!

Tak, u nas… w lutym, w kwietniu i w czerwcu –  na antenie

Polskiego radia – rzadko o Syberii wspomnienie,,.

Podobnie w telewizji… Wśród kanałów tak wielu

O zeslaniach nic, cisza… Jak w czasach PRL-u!

Cóż – z komercyjną sieczką kryminałów z Zachodu

Nie może konkurować Polska Golgota Wschodu!…

Matko – członków Rad wszelkich i rządców mass-mediami!

Racz wysłuchać trosk naszych

I módl się za nami!

Jasnogórska Królowo Polskiej Tożsamości!

Otul obrady Zjazdu płaszczem Swej mądrości!

By delegaci zbrojni w serc naszych mandaty,

Wolni od plotek, intryg, zawiści, prywaty…

Odrzucili te „piekła polskiego” tradycje

I żądzy władzy chore miernoty ambicje…

A wybrali najlepszych – co swych obowiązków

Zaszczyty i tytuły poświęcą dla Związku!…

I bój o pamięć o nas  – wygrają z mediami!

Racz wysłuchać trosk naszych

I módl się za nami!…

 

Z transportem wywożonych ze Lwowa w kwietniu 1940 r. zamierzał wyjechać dobrowolnie, by zapewnić im opiekę duchową, młody kapłan, ks. Tadeusz Fedorowicz.

 

Odeszli dla nas i za nas- pamiętajmy o Nich 10 lutego

 

A potem fale potopu zamykają się nad nami. Trzy dni i trzy noce miasto brzęczy i trzęsie się od sowieckich tanków, które zalewają – puste jak wymiótł – ulice. Na rogatce witała je tylko delegacja Żydów komunistów z kwiatami.

Samo miasto chłonęło je w martwym, zastygłym milczeniu….Dyrektor Miejskich Zakładów Elektrycznych został zastrzelony przez NKWD, które już nadciągnęło za wojskiem. Przyszedł rano o zwykłej porze do biura, ale już nie wyszedł. Wynieśli go  – Jacek  Trznadel cytuje relację Beaty Obertyńskiej z września 1939 roku we Lwowie.

Przyszedł luty 1940 roku.

Władze zarządziły bestialski wywóz polskiej ludności ze wsi i osiedli na całym zajętym terenie! Wiadomości, które nadchodzą, włosy wprost podnoszą na głowie. W ten wściekły kilkudziesięciostopniowy  mróz wywożą całe wsie! […] ładują do pociągów i wysyłają w głąb Rosji….Mrozy takie, że paraliżuje wprost płuca.

Te wyjące, czołgające się u nóg kobiety, ta rozpacz bezbronnych, oszalałych trwogą, nocą zaskoczonych ludzi. Mróz. Sanie przed chatami. Wyganianie całych rodzin z domów, odrywanie czepiają progu chaty rąk. Piekło! Piekło! Wszystko, co człowiek musi wytrzymać sam, to nic, to nic. Ale patrzeć na te dzieci, których nie ma w co odziać na to zimno, na te małe, broniące się, krzyczące dzieci.

– A tu stój i patrz, jak taki chłop – bieda z nędzą po prostu… bieda z nędzą… owija dzieci w słomę, bo w co je wszystkie naraz odzieje na ten mróz, i tka je w skrzynię… no taką z wiekiem, drewnianą skrzynię na rzeczy, ciasno, jedno koło drugiego jak słoiki w siano, i w tej skrzyni dopiero – na sanie! Ten krzyk, ten plącz ten strach… Nie mogę… no nie mogę… Rozumiecie?! Rozumiemy… W lipcu mnie aresztują

wspomnienia Beaty Obertyńskiej, córki poetki młodopolskiej Maryli Wolskiej. Zesłana do sowieckich łagrów na kilkanaście miesięcy opisała losy sowieckiego piekła w powieści W domu niewoli , cytowanej przez Jacka Trznadla.

Maryla Wolska, „poetka lutni o złotych strunach”  była też matką Ludwika Wolskiego zamordowanego w Złoczowie przez Ukraińców w 1919 roku w czasie „ich krwawych rządów na zamku Sobieskich”. Ekshumacji zwłok ofiar tej zbrodni dokonano w obecności delegatów misji amerykańskiej i angielskiej i wszczęto wtedy śledztwo.

Okrutne deportacje 1940 roku ludności do północnych rejonów Rosji dotyczyły tych,  którym zawdzięczamy Odzyskanie Niepodległości i ciężką pracę w odbudowie Polski po 123 latach zaborów.

Na całych ziemiach wschodnich ofiarą lutowej wywózki 1940 roku  padło ponad 200 tys. Wywieziono wtedy rodziny osadników wojskowych, leśniczych, gajowych, bogatych gospodarzy wiejskich, działaczy społecznych z miast i wsi oraz policjantów. Ludzi zwożono saniami z odległych miejscowości do stojącego przez kilka dni na stacji nie ogrzewanego pociągu, mróz dochodził wtedy do -35 na Wileńszczyźnie, co się w Polsce nie często zdarzało, nawet na dalekich Kresach… spośród wywożonych z Małopolski Wschodniej zmarło w drodze do 10 do 15%, zwłaszcza dzieci i starców, a ponad 50% odmroziło sobie ręce, nogi i uszy. Nawet we Lwowie na stacji wyrzucono z wagonów trupy zamarzniętych dzieci (Jerzy Węgierski).

Już w grudniu 1939 roku nastąpiły pierwsze wywożenia ze Lwowa na Syberię. Kupcy, przemysłowcy, rękodzielnicy, w związku z nacjonalizacją ich przedsiębiorstw byli aresztowani i wywożeni. Potem wywożono urzędników państwowych i prywatnych. Wywieziono wówczas ze Lwowa od 3500 do 4000 ludzi, przy czym wywożonych trzymano uprzednio w więzieniu (Jacek Trznadel).

We Lwowie po zakończeniu walk  1939 r. przebywali rozbrojeni wojskowi i uchodźcy. Całe to pozornie uległe miasto pokryła z nagła sieć tajnych polskich organizacji. Coś niby naczynia krwionośne zatajone pod skórą. Wiedzą – i my wiemy – że nie wszystkich oficerów wyłapano. Są powielacze, na których drukuje się wysłuchane w tajemnicy i wbrew zakazowi alianckie komunikaty. Są kolporterzy, którzy te świstki roznoszą. Są ludzie podrabiający dokumenty, dowody osobiste, kartki meldunkowe. Są wydeptane dróżki, z postojami, z noclegami, którymi przekradają się ku węgierskiej granicy wszyscy, którzy chcą do naszego wojska. Do Francji! Są kurierzy i kurierki chodzący przez granicę tam i z powrotem. (Beata Obertyńska)

Zofia Stankówna wspomina pomoc  Lwowa:

jednym z tych, którzy początkowo zapewne samorzutnie organizowali pomoc dla potrzebujących, był ks. Włodzimierz Cieński, proboszcz parafii św. Marii Magdaleny. Muszę podnieść niezwykły geniusz ks. Cieńskiego – że natychmiast przystąpił do opieki nad rodzinami wojskowych i aresztowanych, że potrafił zmobilizować na to środki ze wszystkich dostępnych źródeł, ale że w pierwszych dniach okupacji sowieckiej we Lwowie zorientował się od razu w specyfice tych nowych warunków i sytuacji. Zakupione duże zapasy wiktuałów zostały rozmieszczone w prywatnych domach ludzi znajomych księdzu […], głównie ziemian, którzy mieli domy i wille w mieście, więc możliwości przechowania i stamtąd brało się zestaw produktów – mąka, kasza, fasola itp. plus „kosteczka” słoniny – i zanosiło do rodzin uchodźców i osieroconych z całego kraju, które schroniły się tej pamiętnej jesieni we Lwowie w nadziei, że wojna tak daleko nie dojdzie.

W klasztorach były duże grupy Ślązaków, oczywiście kobiet i dzieci, nie wiedzących nawet, gdzie są ich mężowie i ojcowie, w domach prywatnych gnieździły się rodziny wojskowych, głównie oficerów, bo rodziny żołnierzy pozostawały na wsi. Adresy mnożyły się,  ilu takich „chłopców do posyłek” biegało z produktami, do których bywały dołączane z czasem pieniądze, ile było rodzin objętych pomocą.

 

I oni stali się ofiarami komunistycznej ideologii niosącej światu „wyzwolenie” przez śmierć.

Wywozy „bieżeńców” wywołały we Lwowie przerażenie i rozpacz. Byliśmy już świadkami okrutnych wywozów do Rosji, ale ..bieżeńcy” wrzucani na wojskowe lory w letnich ubraniach – bez odpowiednich rzeczy, butów i płaszczy na okres zimowy – byli tak traktowani przez sowieckich żołnierzy, jakby zabierano na zesłanie karne „najpodlejszych zbrodniarzy”. Lwów płakał… Na samochody, gdzie znajdowali się połapani „bieżeńcy”, sypały się śniegowce, swetry, szale, czapki, zawiniątka z jedzeniem. Kto co miał ..pod ręką” – oddawał na drogę wywożonym biedakom, niepomny w tej jednej chwili na własną przyszłość grożącą też wywozami do ZSRR.(Barbara Mękarska Kozłowska)

Było kilka tras, którymi w sposób zorganizowany przerzucano na południe grupy wojskowych i ochotników do Wojska Polskiego. Spośród znanych z relacji szlaków, najdalszy w kierunku na zachód, czynny do końca kwietnia 1940 r., prowadził na Węgry przez Sambor i Turkę134. Inny, czynny do marca, wiódł przez Borysław, Urycz i Majdan. Również do kwietnia czynna była trasa ze Stanisławowa i Stryja przez Dolinę, Wygodę i Żaklę lub Osmołodę. Podczas jednej z późnych prób przejścia ostatnią z nich na Węgry został ujęty przez sowiecką straż graniczną późniejszy kardynał, ks. Władysław Rubin. Dalej na wschód prowadził szlak na Węgry przez Nadworną, Mikuliczyn i odcinek granicy między Sowulą. Jak wspomina M. Brzezicki:

[…] zapewne św. Maria Magdalena dziwowała się w niebie, skąd to tyłu lotników i pancerniaków legitymujących się metryką z jej parafii mówi twardym akcentem śląskim lub śpiewnym wileńskim, a nie naturalnym, miłym lwowskim?  (Jerzy Węgierski)

 

Mordowani i deportowani  po agresji Niemiec i Rosji w 1939 roku  na Rzeczypospolitą Polacy i ich rodziny , którzy po raz kolejny  do Jej obrony przystąpili, mimo strat mienia, zdrowia i konieczności opuszczenia miejsca zamieszkania wskutek pogromów ukraińskiego i bolszewicko-żydowskiego.

Koniec 1918 i początek 19 roku był chyba najgroźniejszym ze wszystkich dotychczasowych przejść. Wściekła czerń ukraińska, godni potomkowie Gontów, Nalewajków i Żelaźniaków, jak w szale, rzucała się na dwory i dworki szlacheckie i w dzikiem zapamiętaniu mordowała i niszczyła, wszystko to, co nosiło cechę inteligencji i kultury. W początkach roku 1919 posuwa się ku Kresom, jak krwawe widmo, bolszewizm, w tej formie, jaką mu nadawał Lenin, Trocki, et consortes.

Eugeniusz Małaczewski, uczestnik wojny polsko bolszewickiej 1920 r. pozostawił wspomnienia walk i zagłady polskich ułanów przez czerń ukraińską  (Koń na wzgórzu).

Nareszcie tłum uciszył się zupełnie. Jakiś prowodyr przemówił do rozumu, uspokoił i kazał zgłosić się ochotnikom, którzy chcieliby „poigrać z lachami”…

Chętnych znalazło się kilkunastu , w tej liczbie – parę dziewczyn …

Wyszli z tłumu, naradzili się z prowodyrem , zaczem zabrali się do nagich ułanów. Najprzód na zewnętrznej stronie ich lędźwi zrobili nożami po dwa równoległe nadcięcia, idące od boków wzdłuż ud i łydek aż do kostek nogi. Poczem pas skóry, oznaczony krwawiącem liniami nadcięć, zaczęto zdzierać od góry do dołu. Na miejscu wydartego pasa pozostawał jakoby lampas purpurowy, na dłoń szeroki. Oprawiano w ten sposób ułana równocześnie z prawej i lewej strony.

Zapalmy znicz pamięci o Nich wszystkich 10 lutego.

 

W celu osłabienia polskości w Małopolsce

 

Ukraińska redakcja BBC informuje o trójstronnych rozmowach, których celem jest powstanie sojuszu Polska – Wielka Brytania – Ukraina – zdarzenie komentuje geopolityk dr Leszek Sykulski przypominając, iż w 1994 roku zostało podpisane memorandum : Ukraina zrzekła się broni jądrowej w zamian za gwarancję bezpieczeństwa, nienaruszalności granic i suwerenności. Podpisali je Federacja Rosyjska, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. Niecałe 20 lat później Ukraina traci półwysep krymski, wschodnie połacie Donbasu, władzę w Kijowie a Zachód nie udzielił żadnej konkretnej pomocy aby odeprzeć ten atak, nie było desantu wojsk brytyjskich ani amerykańskich na Krymie. Memorandum stało się nic nie znaczącym papierem.

Z zapowiedzi Brytyjczyków wynika, że nie będzie żadnego desantu z ich strony, żadnej ekspedycji wojsk brytyjskich jeśli chodzi o pomoc Ukrainie. Od wielu wieków Wielka Brytania prowadzi chłodną, wyrachowaną politykę, której celem jest zachowanie równowagi sił na kontynencie europejskim.

Patrzmy przez pryzmat historii, żołnierze brytyjscy nie mają zamiaru ginąć ani za Krym, ani za Charków, ani za Warszawę czy Suwałki. Politycy brytyjscy chcą cudzymi rękami osłabić Rosję.(Leszek Sykulski)

Patrzmy na Ukrainę przez pryzmat historii państwa polskiego. Ukraina zawsze zawierała sojusze z innymi państwami by zniszczyć Polskę.

THE POLISH DAILY -No. 292. Tuesday, 24 June, 1941 informuje :

Mobilizują Ukraińców

(PAT.) Sztokholm, Stockholms Tidningen donosi, iż większa część jeńców wojennych polskich pochodzenia ukraińskiego zostanie zwolniona i skierowani oni być mają do obozów ćwiczebnych w Polsce, w których są instruktorzy niemieccy. Potwierdzając wiadomości o szczególnych przywilejach, jakie Ukraińcy mają obecnie w Polsce, dziennik donosi, iż Niemcy kierują do Lubelskiego emigrację ukraińską a nawet petlurowców z Berlina i Paryża, gdyż uważają, że przebudzenie się narodowego uczucia ukraińskiego zmniejsza możliwości odbudowania Polski w jej dawnych granicach.

THE POLISH DAILY -No. 292. Tuesday, 24 June, 1941 informuje:

Współpraca Niemców z nacjonalistami ukraińskimi miała miejsce przed Wielką Wojną. Wygrywano ówcześnie sprawę Rusinów (Ukraińców) w celu osłabienia polskości w Małopolsce. W czasie Wielkiej Wojny Niemcy utworzyli “ niezawisłe państwo ukraińskie ” ze stolicą w Kijowie, włączając do niego część Małopolski Wschodniej. Czyż trzeba nam przypominać ciężki dla nas okres walk polsko- ukraińskich? Po wojnie, Ukraińcy pod wodzą Skropadzkiego, znaleźli przytułek w Berlinie. Nacjonaliści ukraińscy z pod znaku Konowalca – za pieniądze niemieckie stosowali terror na terenie Polski …Z chwilą objęcia władzy w Niemczech przez Hitlera – akcja Ukraińców doznała szczególnej opieki i poparcia.  Terroryści ukraińscy byli szkoleni na kursach w Austrji, w Czechach i Słowacji. Kwatery organizacyj ukraińsko-nazistowskich mieszczą się w Wiedniu, Bernie Morawskim i w Krakowie, gdzie przebywa obecnie hetman Skropadzki. Dokoła niego gromadzą się Ukraińcy pozostali na terenie Polski okupowanym przez Niemcy i ci, którzy zbiegli z okupacji sowieckiej. Ukraińcy w Polsce mają całkowite i jawne poparcie władz niemieckich.

THE POLISH DAILY pisał o osłabieniu polskości w Małopolski przez Ukraińców, potem nastąpiła barbarzyńska likwidacja polskości w Małopolsce, zamordowano Polaków i polskie dziedzictwo kulturowe tworzone tam przez wieki.

W mojej rodzinnej wsi i w setkach jej podobnych, działy się rzeczy nie do wyobrażenia. Głowy niemowląt i dzieci rozbijano o ściany, dzieci wieszano na jelitach matek, księży piłowano w beczkach i korytach, przybijano gwoździami do drzwi kościołów…

Ten straszny terror, który dotknął niewinną ludność polską na dawnych Kresach Rzeczypospolitej nie został nigdy potępiony, a zatem w pewnym sensie uzyskał cichą akceptację. Zbrodniarze do dziś nie przyznają się do winy, a świat ich nie potępiapisał

  1. prof. dr hab. Mieczysław Albert Krąpiec.

Około 200 duchownych  Kościoła katolickiego zginęło w tych czasach z rąk ukraińskich. Stanisław Szarzyński, Prezes Stowarzyszenia Pamięci Polskich Termopil i Kresów w Przemyślu stara się, by  w Kalwarii Pacławskiej obok Alei Dębów Pamięci Kapelanów Katyńskich pojawiła się druga aleja dla upamiętnienia zamordowanych przez Ukraińców niewinnych polskich kapłanów i siostry zakonne, często podczas sprawowania liturgii.

Duchowni byli z narodem przez wieki, w czasie niewoli bronili przed germanizacją, rusyfikację, uczyli i opiekowali się polskim narodem.

Maria Dunin – Kozicka pisała o ich pracy na Kresach Rzeczypospolitej polskiej.

Pod osłoną świątobliwych bractw, żywego różańca i związków tercjarzy księża wprowadzali pomiędzy ludem towarzystwa kredytowe, wzajemnej pomocy, pogrzebowe kasy i różne pokrewne im organizacje społeczne, zaprawiając go do wyznawania zasady : -Wiara bez uczynków – jest martwa. Więc na przykład, zachorował ktoś ze wsi z Mazurów. Ksiądz proboszcz woła do siebie przełożoną żywego różańca i wydaje jej krótkie zlecenie:

Zbierzecie zboże dla chorego Jaśka. Dopomożecie rodzinie w pielęgnowaniu go. Albo spalił się dom. Do odbudowy stają tercjarze, bez grosza zapłaty, a z jaką chęcią, jak sprawnie idzie robota!

Mieli też tercjarze obowiązek uczenia dziatwy – na spowiedzi zaś księża zalecali jako pokutę wyuczenie jednego polskiego dziecka czytania i pisania.

Tak więc, w przygnębiającym przebiegu faktów po 1863 roku — w ręce kleru naszego przeszła pochodnia wojującej polskości. Tylko w kościołach Wołynia, Podola, Ukrainy dawała się słyszeć w czasie kazania polska, publicznie głoszona mowa. Tylko na plebani, po nabożeństwie wolno było liczniej się zebrać bez meldowania o tem policji. Kościół był w tym okresie miejscem rozrywki i ukojenia, placówką Bożą i polską, gdzie wszyscy, pomimo różnic społecznych, czuli się braćmi we wspólnem wyznaniu wiary i dziedzicami lechickiej, wzbronionej w urzędach mowy.(Maria Dunin Kozicka)

Pamiętajmy o Nich .

 

Jest obowiązkiem naszym tej robocie przeciwdziałać

 

Anders Óttlund, szwedzki analityk z Centrum Analiz Polityki Europejskiej komentując słowa  niemieckiej szefowej dyplomacji Baerbock powiedział,  że „niemiecka historia już przyczyniła się w przeszłości do zamordowania milionów Ukraińców, a teraz jeszcze więcej ukraińskich ofiar może zginąć ….”

Niemiecka historia przyczyniła się w przeszłości do zamordowania milionów Polaków i Żydów mieszkających na terenie państwa polskiego a obecnie Ukrainy  i to rękoma Ukraińców współdziałających  z Niemcami.

Pierwsi Polacy (żołnierze i uciekinierzy cywilni) zostali zamordowani przez nacjonalistów ukraińskich jak i zwykłych chłopów już we wrześniu 1939 roku.

17 września 1939 r. po agresji sowieckiej ataki na polską ludność ustały a większość działaczy OUN oraz część inteligencji ukraińskiej uciekła na teren tak zwanego Generalnego Gubernatorstwa (GG) pod opiekę władz niemieckich.

Na ziemiach okupowanych przez Niemców, ukraińskie elity czynnie zaangażowały się w pracę w niemieckiej administracji, służbach porządkowych, policji, jak i wielu urzędach okupacyjnych.

Od niemieckich okupantów w GG ludność ukraińska otrzymała wiele przywilejów, jak prawo nauczania dzieci w szkołach podstawowych, średnich oraz wyższych w Niemczech, wyższe przydziały kartkowe żywności…w tramwajach i w świetlicach dworcowych, restauracjach czy teatrach i kinach wisiał napis: Nur fur Deutsche and die Ukrainer lub w skrajnych przypadkach: Polakom, Żydom i psom wstęp wzbroniony. Z wielu urzędów usunięto Polaków i zatrudniono Ukraińców. Wielu Ukraińców pracowało w Gestapo jako tajni wywiadowcy znający język polski. W liście do Heinricha Himmlera z 12 czerwca 1941 r. działacze UCK pisali:

 Ogromna większość ukraińskich emigrantów, intelektualiści i ekonomiści z Zachodniej Ukrainy, znalazła pracę w aparacie administracyjnym GG, tzn. w jej ukraińskich strukturach – sieci ośmiu komitetów zajmujących się sprawami kulturalnymi i ekonomicznymi. Na swoich miejscach pracy tworzą oni przyjazną dla Niemców przeciwwagę w stosunku do zachowującego rezerwę lub wrogo nastawionego do Niemców polskiego elementu.

Urzędnicy ukraińskich komitetów pomocy nie poprzestawali na ogólnikowych zapewnieniach o własnej lojalności, korespondencja z niemieckimi władzami przybierała formę donosów na ludność polską.

Prawie nazajutrz po wkroczeniu wojsk niemieckich na Kresy, nacjonaliści ukraińscy, realizując hasło II Wielkiego Kongresu OUN: Ukraina dla Ukraińców, przystąpili do okrutnych pogromów Żydów oraz polskiej inteligencji (tej pozostałej po sowieckich zsyłkach i zbrodniach, w tym katyńskiej). Szczególnie w mordowaniu Żydów wyróżniali się ukraińscy nacjonaliści z niemieckiego batalionu Nachtigall (słowik). Na pracę czekali już wyszkoleni przez hitlerowców w zakopiańskiej szkole policji ukraińscy nacjonaliści i późniejsi członkowie niesławnej „Służby Bezpeky” OUN, kaci, na sumieniu których ciąży śmierć kilkaset tysięcy Żydów i Polaków oraz inaczej niż nacjonaliści myślących Ukraińców. Policja ukraińska wzięła udział w wymordowaniu w gettach żydowskich na Kresach kilkuset tysięcy Żydów. Masowe usuwanie Polaków najpierw z Wołynia a potem z Małopolski Wschodniej  nastąpiło wczesną wiosną 1943 roku. Przy pomocy okrutnych, barbarzyńskich metod, siekierami, piłami, nożami i  narzędziami rolniczymi wymordowano 130000-200000 Polaków.

(z materiałów prof. Cz. Partacza i W. Poliszczuka)

Żyd Szymon Wiesenthal opisał postawę ludności ukraińskiej latem 1941roku:

Najogólniej rzecz biorąc, Ukraińcy w zdumiewająco szybkim tempie przeszli na stronę Niemców i współdziałali z nimi. Szczególnie policja ukraińska, po wkroczeniu wojsk niemieckich do Galicji w końcu czerwca, na początku lipca 1941,  odegrała nikczemną rolę. Większość tych ludzi służyła już poprzednio w milicji sowieckiej, ponieważ po zajęciu tych terenów w 1939 roku Rosjanie oparli się przede wszystkim na ludności ukraińskiej, składającej się z parobków, chłopów i robotników, a więc niejako z założenia podatnej na właściwą ideologię. Kiedy Rosjanie musieli się wycofać, wystarczyły zaledwie 24 godziny, aby dotychczasowi milicjanci podporządkowali się nowym, narodowosocjalistycznym władcom i stali się ich najwierniejszymi pomocnikami.

Istniała wszakże pewna liczba ukraińskich nacjonalistów przeciwstawiająca  się Sowietom. Jednakże grupa ta również rzuciła się w ramiom Niemców, w nadziei na otrzymanie od nich własnego państwa. (…)Ukraińska policja pomocnicza w Galicji, często oznaczona jedynie żółto-niebieskimi opaskami na rękawach i wyposażona przez Niemców w niezbędną broń, stanowiła awangardę wojsk niemieckich i oddziałów SS. Jej zadaniem, które wypełniała z zapałem, było chwytanie Żydów i przedstawicieli polskiej inteligencji i przekazywanie ich, że tak powiem, grupowo nazistom do likwidacji.

Z jego prac badawczych wynika, iż „pokaźna liczba nazistów o nieczystym sumieniu osiedliła się w Kanadzie, …pokazaliśmy rządowi Kanady listę 218 ukraińskich oficerów SS, co nie doprowadziło do pozbawienia któregokolwiek z nich obywatelstwa”.

 Inż. Artur Walenty Hauser ostrzegał: W konsulatach austro – amerykańskich i w Ambasadzie samej, prócz dwóch, niema więcej Polaków. Zajęci są tam Węgrzy, Czesi, Rusini, Niemcy, nic łatwiejszego zatem, jak znaleźć przystęp wszędzie, i znosić tendencyjne informacje (rusińskie i żydowskie) w sprawach naszych.  Jest obowiązkiem naszym tej robocie przeciwdziałać, gdyż na tak obcym i odległym gruncie, raz urobiona opinia nadzwyczaj trudno ulega zmianie.

 Może warto by na obcym i odległym gruncie Szwecji polscy przedstawiciele placówek dyplomatycznych wyjaśnili szwedzkiemu analitykowi i opinii publicznej, kogo mordowano na terenie obecnej Ukrainy dzięki wspólnej polityce Niemiec i Ukrainy.

 

Przypominać, że rządzącym w państwie polskim narodem są Polacy

 

Chorwacja nie chce Ukrainy w NATO. Doświadczenia Rzeczypospolitej wskazują, iż Rusini / Ukraińcy zawsze wykorzystywali sojusze z wrogami Rzeczypospolitej przeciwko Niej. Może inni też mają takie doświadczenia. Bądźmy i my ostrożni pamiętając o doświadczeniach wielokulturowej i wielonarodowej Rzeczypospolitej.

Więc trzeba przy każdej okazji, na wiecach, zjazdach, zebraniach ciągle to stwierdzać i przypominać, że rządzącym w państwie polskim narodem są Polacy i że należą się im wobec tego wszystkie prawa gospodarzy ziemi – pisał prof. dr Stanisław Grabski w 1939r.

Naczelny Komitet Narodowy wydelegował do Stanów Zjednoczonych przedstawicieli, by w myśl instrukcyi, emigracyi polskiej tam osiadłej, przedstawili położenie kraju i wezwali do współdziałania. Po opuszczeniu Krakowa w ostatnich dniach grudnia 1914 znaleźli się Delegaci w Ameryce, gdzie natychmiast rozpoczęli swoją działalność. Z działalności tej pragnę zdać sprawę – pisał  inż. Artur Walenty Hauser w 1916 roku.

Broszurę  w języku angielskim p. t.: „Sprawa polska, jako postulat polityczny Europy i europejskiej demokracyi“, przekazałem wszystkim ambasadom, „a więc i drowi Dumbie, który mnie zaprosił . Z powodu bardzo ważnej konferencyi w Bridge Port w uczcie tej udziału wziąć nie mogłem, a odstręczało mnie od tego i to, że spotkać bym się tam musiał z biskupami ukraińskimi, którzy w sposób dla mnie nie zrozumiały prowadzili kampanię przeciwko Polsce.

Wspomniałem o Ukraińcach i chcę im jeszcze kilka słów poświęcić. Z faktów, które zebrać zdołałem, z tego, co mówią oni i co piszą, widzę, że celem ich wysiłków jest walka przeciwko Polsce. Przypomina mit to trochę stanowisko żydów, którzy nie mogąc stworzyć celu pozytywnego, postawili walkę z nami za cel główny, w czasie wojny europejskiej. Należałoby zapytać Ukraińców, czy hasło „Wolna Ukraina” zbankrutowało, że o niem się nie mówi i nie pisze, a zajmuje jeno wyłącznie sprawami polskiemi, walcząc przeciwko nim intrygą i kłamstwem.

Delegat Rusinów na zgromadzeniach nieustannie zajmował się Polakami. Opowiadał on niesłychane rzeczy o zdradach, o tem, że Legionów Polskich właściwie nie ma, że je narodowi demokraci polscy rozbili, że są tylko legiony ukraińskie. Nie byłoby jeszcze tak źle, gdyby te opinie, tak autorytatywnie podawane, pozostawały tylko w samem ich środowisku. Niestety, Rusini wzięli na siebie rolę informatorów Węgrów, Niemców, Czechów, nawet Włochów w sprawach Polski.  Pola, dla złej woli jest w Ameryce bardzo dużo. W konsulatach austro – amerykańskich i w Ambasadzie samej, prócz dwóch, niema więcej Polaków. Zajęci są tam Węgrzy, Czesi, Rusini, Niemcy, nic łatwiejszego zatem, jak znaleźć przystęp wszędzie, i znosić tendencyjne informacye w sprawach naszych.

W kwartalniku Instytutu badania najnowszej historii Polski – Niepodległość  kwiecień-wrzesień 1934 r., Włodzimierz Gierowski wspomina czas odzyskiwania niepodległości Polski: W dniu 28.XI.1917 władze bolszewickie zwróciły się do Niemiec z propozycją rokowań pokojowych. Wojna na wschodzie została przez Niemców wygrana, to też podnoszą oni butnie głowę do góry i łudzą się nadzieją bezwzględnego zwycięstwa wobec możności rzucenia wszystkich sił na zachód. 3.XII.1917 rozpoczęły się w Brześciu Litewskim pertraktacje z Rosją, do których, pomimo zabiegów ze strony ówczesnego rządu polskiego:, Polacy nie zostali dopuszczeni. ..zawarto natomiast dnia 9 lutego 1918 pokój z Ukrainą, mocą którego mocarstwa centralne zgodziły się oddać państwu Ukraińskiemu Chełmszczyznę i Podlasie. Wiadomość o dokonanym „czwartym rozbiorze” wywarła olbrzymie wrażenie w całej Polsce. Rada Regencyjna ostro zaprotestowała.

Polska Zachodnia z 1934 roku zwraca uwagę Czechów, iż „popierali uniwersytet ukraiński w Pradze, hodując inteligencję ukraińską z wyraźnem antypolskiem nastawieniem, uważamy, że droga do porozumienia polsko-czeskiego prowadzi przez zlikwidowanie antypolskich jaczejek ukraińskich. Polska dała w swojej przeszłości dość dowodów, że umie być wielkoduszną. Armia polska zdobyła Dynaburg i oddała go Łotwie. Wojska polskie ofiarowały pomoc Ukraińcom w odbudowie państwa ukraińskiego, mimo krwawych walk o Lwów.

Nie miało i nie ma to znaczenia dla Rusinów/Ukraińców opętanych nienawiścią do Lachów i antypolską polityką, mordujących przedstawicieli polskiej inteligencji  w II RP. Polska Zachodnia z 1933 r. zwraca uwagę na podłoże zbrodni truskawickiej:

Proces Samborski ujawnił dokładnie to tło, obnażył sprężyny, działające w środowisku, z którego wyszli mordercy. Z przerażeniem widzieliśmy zespół ludzi młodych, zespół niewielki – bo wciąż w sądzie padały te same nazwiska kilkunastu ludzi – zespół, który oragował sobie miano.,„Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów“, ale jakże daleki był od szczerego, czystego czynu ideowego! Ta mieszanina prowokacji i odpłatności z głuchym instynktem nienawiści tworzyła właśnie posiew anarchistyczny, który rozplenił się na wsi i w środowiskach miejskich Wschodniej Małopolski. Ofiarą tego posiewu padł właśnie śp. Tadeusz Hołówko, ten właśnie, którego dewizą było walka „za naszą i waszą wolność“, daniu maximum praw ludzkich wszystkim, zamieszkującym państwo nasze. Ale jakże mógł  ten mózg i to serce przyjazne ocenić zespół ludzi o konstrukcji psychicznej Bunijów czy Motyk, ludzi wewnętrznie zanarchizowanych. Kto ma sprawić, aby takie zbrodnie, jak mord truskawiecki czy napad gródecki stały się w ogóle w przyszłości niemożliwe? Kto ma uratować młode pokolenie ukraińskie przed demoniczną pokusą? Trzeba, aby ci, którzy głoszą, że potępiają akcje zbrodnicze, zabrali się z całą energią i bezwzględnością do osuszenia bagna, do skierowania swej młodzieży na tory istotnie ideowe, do wyplenienia z Wschodniej Małopolski posiewu występczości.

Nikt tego nie uczynił i nie czyni nadal, dlatego młodzi Ukraińcy ( i starzy) podczas drugiej wojny światowej samodzielnie i w sojuszu z Niemcami, bo w ich formacjach wojskowych, i z bolszewikami po ich wkroczeniu 17 września 1939r, mordowali siekierami, piłami, widłami w barbarzyński sposób sąsiadów, obywateli tego samego państwa za to tylko, że byli Polakami zwanymi przez nich Lachami albo Polaczkami.

Obecni w Polsce spolszczeni Ukraińcy oraz mniejszość narodowa nie tylko nie potępiają akcji zbrodniczych ale nie kierują swej młodzieży na tory istotnie ideowe tolerując banderowskie działania współczesnych Ukraińców.

Dzisiaj, nadal prowadzą antypolską działalność walcząc przeciwko Polakom  intrygą i kłamstwem w wielu językach i w wielu krajach. Tworzą prace naukowe, literaturę i inne dzieła naukowe w Polsce działając w mediach, tworząc nową historię polskiego narodu i Polski, która była dla nich „wielkoduszna”.

Jest obowiązkiem naszym tej robocie przeciwdziałać, gdyż na tak obcym i odległym gruncie, raz urobiona opinia nadzwyczaj trudno ulega zmianie. Ze środowisk właściwych przenosi się w szersze koła za pomocą prasy angielskiej, skąd idzie na świat cały, a wszystko to nie jest bez znaczenia – o koniecznej reakcji wobec roboty mniejszości rusińskiej i żydowskiej działającej  intrygą i kłamstwem przeciw sprawom polskim pisał  w imieniu Naczelnego Komitetu Narodowego i konstytuującego się rządu w odzyskanej w 1918 roku Polsce.

Czy po 100 latach w polskim rządzie są jeszcze Polacy?

Czy w polskich placówkach dyplomatycznych opłacanych z podatków narodu polskiego są dzisiaj Polacy, którzy tak jak delegaci Naczelnego Komitetu Narodowego walczą przeciw intrygom i kłamstwom?  Czy po 100 latach nadal są tam przedstawiciele wrogich mniejszości narodowych – „w  konsulatach austro – amerykańskich i w Ambasadzie samej, prócz dwóch, niema więcej Polaków. Zajęci są tam Węgrzy, Czesi, Rusini, Niemcy, nic łatwiejszego zatem, jak znaleźć przystęp wszędzie, i znosić tendencyjne informacye w sprawach naszych.

Staraliśmy się zatem jako Delegaci działać w sferach amerykańskich. Wiele zrobić można było przez osobistości wybitne na emigracyi, jak: dra Kazimierza Żurawskiego, prof. Tomasza Siemiradzkiego, w Chicago, dra Korwin-Lewińskiego w N.-Yorku, sekretarza Akademii medycznej i docenta uniwersytetu kolumbijskiego, dalej przez pochodzącego z rodziny, od szeregu pokoleń w Ameryce zamieszkałej, dra Stanisława Szczodrowskiego, a to głównie w sferach naukowych amerykańskich, wśród profesorów, uczonych i publicystów. Aby ułatwić pracę w tym kierunku napisałem specyalnie dla Amerykanów broszurę w języku angielskim, omawiającą stanowisko Polaków w obecnej wojnie, w której tłumaczę, dlaczego Polacy muszą iść przeciwko Rosyi. Obok tego organizacya K. O. N. zaczęła wydawać dodatek angielski do swego organu centralnego, „Polish Cause“, w którego artykułach informuje Amerykanów dokładnie o zaszłych faktach na ziemiach polskich, o naszem stanowisku, o sile naszych zbrojnych Legionów, gdzie jednem słowem daje obraz działań tej czynnej części społeczeństwa polskiego, która zrozumiała, że w wojnie światowej tylko czyn wojenny, tylko czyn w ogóle może mieć walor.

 

Ten czerstwy i wiecznie żywy duch polski!

 

Polska Zachodnia (Katowice 1933 ), korespondent z Pragi  donosi:

Entuzjastyczne i serdeczne powitanie delegacji weteranów powstania 1863 r. w Pradze

Onegdaj wieczorem przybyło do Pragi pięciu weteranów powstania roku 1863 pp. Malewski, Wandalli, Milczarski, Świderski i Tarnawski. Udają się oni ze sztandarem powstańczym do Hradec-Kralovy, na zaproszenie miasta ,które w niedzielę 15 bm. organizuje wystawę współpracy czesko- polskiej, z okazji 70 rocznicy powstania 1863 roku.

Na dworcu powitali przybywających: poseł polski w Pradze dr. Grzybowski z członkami poselstwa i konsulatu, attache wojskowy poselstwa ppłk. Czerwiński, komendant dywizji praskiej gen. Klecanda wraz z generalicją i korpusem oficerskim, przedstawiciele ministerstwa spraw zagranicznych, miasta Pragi, uniwersytetu praskiego, tow. czeskosłowacko – polskiego, szeregu organizacyj społecznych, członkowie koloniji polskiej itd.

Tak w II RP kultywowali pamięć o narodzie i państwie przedstawiciele polskich  placówek dyplomatycznych (również stowarzyszeń).  Myślę, że i dzisiaj  pracownicy MSZ w placówkach dyplomatycznych całego świata (i stowarzyszeniach suto opłacanych) przypominają światu o Powstaniu Styczniowym 1863, zwłaszcza w ambasadach krajów,  które skutecznie przyczyniły się do tego, byśmy jako naród wykrwawiali się w powstaniach przeciw kolonizacji Niemiec, Rosji i Austrii.

Jako polski podatnik liczę na to. Minister Jan Józef Kasprzyk od wielu lat wytrwale, dostojnie i skutecznie kultywuje pamięć o polskim  narodzie i państwie. W obliczu ustawicznego ataku wrogów Polski potrzeba nam zjednoczyć większe siły działające jak p. Minister.

 

Od lat kilkudziesięciu nie odetchnęli nigdy powietrzem ojczystem, przeżyli rok 1831, 1849, 1854 i 1863, ale ideał narodowy zachowali zawsze niezwiędły i świeży, przywiązanie do ojczyzny takie, jakie wynieśli z domu mając lat dwadzieścia – pisał w 1902 roku Lubomir Gadon, autor 3 tomowego dzieła Emigracja Polska o Polakach rozproszonych po całym świecie.

 

A co teraz  wyniesie młodzież mająca lat 20? Przywiązanie do epoki  Giereka po obejrzenie filmu o nim i do żołnierzy radzieckich z serialu Czterej pancerni i pies? Przywiązanie  do wiedzy o Polsce i Polakach pochodzącej z archiwów PRL  i tzw. III RP rozpowszechnianej w dyskusjach telewizyjnych i radiowych, reportażach, filmach i do równie niszczycielskiej i bezbożnej ideologii bolszewickiej XXI wieku? Twórcy, dziennikarze mogą obecnie łatwo zgłębiać zasoby wiedzy zakazanej/niedostępnej  w PRL choćby z zasobów cyfrowych bibliotek. Mogą poszerzyć wiedzę ponad tę, którą rozpowszechniali w epoce Gierka. Co prawda polskie zasoby biblioteczne są ograniczone, zarówno wskutek zniszczenia/zagarnięcia ich przez Niemców , Rosjan, Ukraińców i komunistów tak, jak akta służb informacyjnych.

 

Nie było nigdy dobitniejszego dowodu, że gwałtem i uciskiem, najsurowszą cenzurą i najprzebieglejszą policyą wyższy prąd duchowy nie daje się stłumić. Spiritus fiat ubi vult. Duch powstaje, wzlatuje, rozlewa się — i nic go powstrzymać nie zdoła. Ten czerstwy i wiecznie żywy duch polski! Dzięki Ci Boże Wszechmocny, żeś go nam dał w takiej pełni życia i siły. On to nie daje nam upaść pod brzemieniem krzywd obcych i własnych błędów – pisał Lubomir Galon w 1902 roku.

 

O gwałcie i ucisku po 1863r pisała znakomita polska pisarka Maria Duni Kozicka, urodzona w Odessie, świadek rewolucji bolszewickiej na Kijowszczyźnie, nagrodzona w Genewie za powieść zaliczoną do najwybitniejszych dzieł beletrystycznych.

 

Ożywiły się bezbrzeżne przestrzenie Sybiru. Przez ośnieżono pustkowia, przez szkliwo lodu zamarzłych rzek — ciągnęły jak czarny, żałobny sznur wśród tej bieli — partje skazanych na katorgę lub osiedlenie powstańców. Skurczyły się pod cięgami konfiskat posiadłości polskie na kresach, wzbogacając jednocześnie warujących na straży caratu „patrjotów” rosyjskich, legła na pozostałych wysoka, rozłożona na szereg lat kontrybucja, wszedł do szkoły, nakazany zamiast polskiego, język wykładowy państwowy, usunięto z administracji i kolejnictwa urzędników Polaków, zastępując ich napływowymi Rosjanami, aby wzmocnić element, który i przedtem czuł swoją siłę wobec donacyj dawnych królewszczyzn, starostw, konfiskat – wobec taniego kredytu w subwencjowanych przez rząd „szlacheckich bankach”, co ułatwiało nabywanie polskich, pozbawionych tego oparcia majątków..

 

Lubomir Galon w 1902 roku nie wiedział,  że gwałtem i uciskiem, najsurowszą cenzurą i najprzebieglejszą Policą doświadczy Rosja Polaków w czasie rewolucji bolszewickiej i dotknie tych, którzy zostali, jak Maria Dunin Kozicka pisała:

„Zagrożeni wydarciem podstawy swego istnienia, otoczyli kresowcy niezmierną, fanatyczną miłością tę resztę ziemi ojców i dziadów, jaką im rząd zaborczy zostawił, tę żywą historję „zdobyczy pługa polskiego” i wysiłków oręża przodków, tych rycerzy-rolników, którzy ongi tu – na rozgranicze dwóch światów kulturę łacińską, cywilizację Zachodu, przez trud mozolny, przez bój uporczywy z pogaństwem – tyle z zapałem nieśli .

Profesor Ferdynand Ossendowski wspomina rok 1920:

Opisywałem Jenisej, jako rzekę, groźnie piękną, ale i straszliwą, gdyż widziałem ją, gdy niosła setki i tysiące zmiażdżonych ciał więźniów politycznych, zamordowanych przez władze sowieckie . Gdym wszystko to widział w r. 1920, rozpoczynając swoją ucieczkę z Syberji Sowieckiej do Polski przez Urjanchaj, Mongolję, Tybet, Chiny, Japonję i Stany Zjednoczone, nienawiścią zaczynało pałać moje serce, a słowa przekleństwa zawisały na ustach. Tę najpiękniejszą z rzek, jakie kiedykolwiek widziałem, zbezcześcili i splamili krwawym, ohydnym mordem ludzie XX wieku. Kultura, cywilizacja, chrześcijaństwo… XX wiek, a tu, na Jeniseju, te tysiące niewinnych ofiar, zamordowanych w ponurych, krwawych lochach sądów rosyjskich.

A co stało się z ich własnością?

Z tego widzimy, że żydzi we wszystkich dziedzinach życia, odnieśli z bolszewickiej rewolucji największe korzyści. W ten sposób całe obszary ziemi rosyjskiej, której właścicielami była również wielka liczba Polaków, przechodzą w ręce żydowskie. Potwierdzają to żydzi, oświadczając: „Pieniądze, które amerykańscy miljonerzy dają na kolonizację, są przeznaczone na osiedlenie żydów na Krymie w różnych okolicach„. – pisał ks. dr Stanisław Trzeciak,  profesor Akademii Duchownej w Petersburgu w rozprawie naukowej Talmud o gojach a kwestia żydowska w Polsce.

Toteż żydzi, głosząc komunizm, obrabowują gojów ze wszystkiego, a szczególniej z ziemi. Z ziemi tej w Rosji przy pomocy chłopów wypędzili większych właścicieli, następnie tych samych chłopów, pozbawionych wszelkiej opieki prawa, wytępili jako „kułaków” lub wysłali na ciężkie roboty na wyspy Sołowieckie czy na Sibir, jako kontrrewolucjonistów. Ziemię zaś po nich oddali swoim pobratymcom…Prawda, że dużo wymarło z głodu w tym spichlerzu Europy pod rządami żydowskimi, ale ile wymordowali żydzi, przygotowując teren dla republiki żydowskiej, tego nikt nie obliczy. Sam Bela Kohn wymordował 60 do 70 tysięcy rdzennej ludności.

Kolektywizacja i przebudowa Rosji włościańskiej była w ręku Epsteina, Żyda o pseudonimie Jakowlew. W czasopiśmie żydowskim „Baderech” Nr. 38 str. 2. r. 1937  jest przedstawione uprzywilejowanie żydów w Sowietach …stwierdzono między innemi, że w powiatach, w których przed wojną było 14% ludności żydowskiej, jest obecnie 40% żydów. Liczba żydów w tak zwanym ciężkim przemyśle urosła do 29%, dawniej było ich tylko 4%. Liczba urzędników żydów wynosi 30%, ale pracujących robotników tylko 5.7%. Natomiast ziemi w Rosji żydzi mieli dawniej zaledwie 66.000 hektarów, w r. 1936 mają już 4200.000… Liczba uczniów żydowskich wynosząca dawniej 53,000 wzrosła do 518.000, a zatem prawie dziesięć razy więcej. W szkołach wyższych żydów studentów znajduje się 62.300“’.

 

Trwają rozmowy na temat pomocy, którą Polska zamierza udzielić Ukrainie. Skoro obecni właściciele ziemi na Ukrainie sprowadzili z Izraela najznakomitszą technologię stosowaną w rolnictwie łącznie z dronami monitorującymi warunki upraw, czy najlepszy genetycznie gatunek krów, może udałoby się sprowadzić dla obrony ich interesów bojówkarzy izraelskich wprawionych w bojach  z Palestyńczykami zamiast obciążać państwo i naród polski?

W Łodzi abp Grzegorz Ryś uroczyście celebrował Dzień Judaizmu. Zapewne abp  Grzegorz Ryś zaprosił wyznawców judaizmu do wspólnej modlitwy za  miliony pomordowanych podczas rewolucji bolszewickiej przedstawicieli wielu narodów.

Insurekcje narodów tam mają swój początek, gdzie sprawiedliwość zdeptano, a skończą się tam, „gdzie niewola skona.”

 

Echa z powstania styczniowego – składamy tę książkę na zatraconych, zapomnianych mogiłach bojowników powstania styczniowego. Oby wszystko, co wyższe, szlachetniejsze spoczywa w owych grobach, przyświecało życiu przyszłych pokoleń – pisał Marian Dubiecki w 1922 roku w Zamościu.

Pamiętam dotąd chwile owych wiosen,

Gdy serca nasze paliła tęsknota,

A bór nam szumem dębów swych i sosen

Śpiewał, jak stary rycerz wajdelota,

Rycerskie dzieje naszych ojców chwały,

Które nas czarem swoim upajały.,.

I wszystko, wszystko wciąż mówiło o Niej,

O nieśmiertelnej, co w grobowcu czeka

Na odwalenie kamiennego wieka…

ADAM ASNYK

Ginęliśmy w XVIII wieku jako państwo, stary gmach Rzeczypospolitej rozpadał się, potrzebował gwałtownie odnowienia, rozpoczynaliśmy jego przebudowę, która się nawet świetnie zapowiadała, sąsiedzi wschodni i zachodni wstrzymali pracę naszą  – ale jako naród nie zginęliśmy. Już we trzy łata po upadku państwa zaczynamy marzyć o zmartwychwstaniu Tej, co „nie zginęła„. Ten żywioł nadziei nie znikał w duszy społeczeństwa w ciągu wielu dziesiątków lat.

Insurekcje narodów tam mają swój początek, gdzie sprawiedliwość zdeptano, a skończą się tam, „gdzie niewola skona.”.. Jest to wyraz cierpiącej ludzkości… Przyjdzie czas, w którym naród polski upomni się o to co mu się należy… Tak mówił jeden z przedniejszych ludzi, podczas „insurekcji” listopadowej… I rzeczywiście nadszedł ten czas w postaci powstania styczniowego.

Był to objaw samorzutny społeczeństwa, które jeszcze swem życiem niezbyt odległe było od doby, brzemiennej wielu nadziejami wojen Napoleońskich, dla którego tradycje czasów przedrozbiorowych były tak bliskimi, jak dla dzisiejszej młodzie powstanie Styczniowe … Jeszcze w Warszawie ówczesnej żył niejeden starzec, który słyszał w latach swych dziecięcych jęk wyrzynanej Pragi przez żołdaków Suworowa, a Wilno dobrze pamiętało, jak Jasiński wypędził Moskwę poza Ostrą Bramę.

Nie tylko owo szybkie rozszerzenie się powstania Styczniowego po całym obszarze zaboru rosyjskiego .. każdy z dwóch innych zaborów uznawał za swe narodowe.

Stawali w szeregach ofiarnych i możni i ubodzy,  ordynaci i szaraczek zaścianka; i jeden i drugi niósł swój grosz do skarbnicy potrzeb narodu… Podobnie i w zbrojnych szeregach i w zabiegach, trudach organizacji cywilnej, obok synów starych rodów, widziano pracujących, walczących, ginących – młodzieńców, starców, ludzi dojrzałych i pacholęta, zaledwie dobiegające do dni młodości, którzy wyszli z pod ubogiej, małomiasteczkowej strzechy lub z warsztatu rzemieślnika…

W dwa dni po wybuchu powstania styczniowego otrzymała skonsygnowana poprzednio młodzież lwowska polecenie przygotowania się do wymarszu, a po upływie dni sześciu wyruszyła pierwsza partya uczniów z profesorem E. Slaskim na czele na plac boju – pisał Józef Białynia Chołodecki we Lwowie w 1912 roku (Do dziejów powstania styczniowego).

I rozpoczął się zaciąg dalszych ochotników w szeregi powstańcze, rozpoczęło się zbieranie zasobów pieniężnych, przemycanie broni, strzeliwa, mundurów, przyborów szpitalnych i formowanie oddziałów. Równocześnie podtrzymywano, podniecano ducha patryotycznego przez zebrania, nabożeństwa i śpiewy, a po ulicach Lwowa rozbrzmiewało ustawicznie echo marszu.  Akcyę prowadzono otwarcie, a że nie brakło przytem zdrajców i denuncyantów nawet wśród grona pozornych patryotów, miały organa rządowe najdokładniejszą o wszystkiem wiadomość… że na czele narodowego komitetu stoją Adam ks. Sapieha , Dr. Franciszek Smolka i Dr Floryan Ziemiałkowski.. Antoni hr. Golejewski  przebywa w hotelu Żorża i zbiera tam pieniądze na rzecz powstania…17 marca 1863 nadał krawiec Franciszek Bałutowski  na dworcu we Lwowie trzy skrzynie z mundurami i uzbrojeniem dla powstańców pod adresem kupca i posła do Sejmu Antoniego Juśkiewicza,  zawiązało się we Lwowie formalne konsorcyum przemysłowców i rękodzielników dla tego rodzaju dostaw i na czele stoi Bałtowski…

Duchowieństwo w powstaniu Styczniowem tak wielki, powszechny udział wzięło, jak w żadnem z poprzednich, chociaż wróg srożył się i pastwił nad niem, wcale nie ukrywając, iż jednym z głównych celów Moskwy w Polsce jest ustalenie prawosławia nad Wisłą — jak go już zaszczepiono między Dnieprem a Bugiem, i poniesienie jego sztandaru nad Łabę, w głąb Europy.

Duchowieństwo polskie ówczesne, szczególnie w Królestwie, na Żmudzi i w innych prowincjach Rzeczypospolitej, również świeckie, jak i zakonne, zszeregowało się w obronie ideałów narodowych i religijnych, wstrzymywało nacisk schizmy na Polskę, broniło wschodnich szańców katolicyzmu… W tej szlachetnej obronie poniosło ono strat niemało. Wieszano księży za to, że nieśli słowo pociechy religijnej; tracono ich również w Warszawie, na stokach cytadeli, w Wilnie, na Łukiszkach i w miastach mniejszych; dziesiątkami wysyłano ich na Sybir…

Mamy do czynienia z papieżem, którego imię jest nierozerwalnie związane z losem porozbiorowej Polski. Nasze elity identyfikują się z nim jako naszym obrońcą, choć wyzwolenia przynieść nam nie mógł. Role obrońcy Polski i Polaków potwierdził wielokrotnie przemawiając publicznie – profesor Marek Kornat gość Tomasza Kolanka w programie „Rozmowa PCh24” przypomina postać papieża Piusa IX.

Papież Pius IX popierał powstanie styczniowe jako narodowy protest przeciw zniewoleniu państwa.  Stolica Apostolska nie prowadzi działań tylko słowami, prowadzi inicjatywę dyplomatyczną.

Święty Sebastian Józef Pelczar pisze w biografii papieża: Jeden tylko Pius IX był szczerym przyjacielem Polski. Na wieść o spaleniu Miechowa (17 lutego 1863 r.), śle przez Leona hr. Rzewuskiego znaczny zasiłek nieszczęśliwym mieszkańcom (3000 fr.). Szesnastego marca prekonizuje pięciu nowych biskupów polskich, i przy tej sposobności tak się odzywa do grona kardynałów: „Obecne smutne położenie Polski pobudziło pasterską Naszą troskliwość, jaką zawsze względem tego katolickiego królestwa żywimy, iż pomiędzy innemi postanowiliśmy zaradzić osieroceniu niektórych tego królestwa dierezy”j

Wkrótce potem — na początku kwietnia — wstawia się do cesarza austryackiego i do cesarza Francuzów, aby „tarczą swej potęgi osłonili nieszczęśliwych katolików polskich, jęczących pod uciskiem prawosławia rosyjskiego” i pisze dziwnie silny list do cara Aleksandra (pod d. 22 kwietnia 1863).

Jest wolą Ojca św. — oto jego słowa, które sam dopisał do Invito sagro kard. wikarego Patriziego – ażeby z tej okoliczności zanoszono osobne modły za nieszczęśliwą Polskę, którą widzi z boleścią wydaną w tej chwili na łup tylu mordów i krwi przelewu. Naród polski, który był zawsze katolickim i tworzył niejako przedmurze naprzeciw napadom błędu, zasługuje ze wszech miar, by się zań modlono, ażeby z trapiących go klęsk został wyzwolony i ażeby nie tracąc nigdy charakteru swego, wytrwał niezachwianie przy posłannictwie, danem mu od Boga, posłannictwie nie tylko strzeżenia ale zachowania nietykalnie i nienaruszenie, przy jednomyślnej całego kraju zgodzie, chorągwi wiary katolickiej i religii ojców swoich.

I słusznie też powiedział Józef Piłsudski, że rok 1863 stoi na przełomie naszych dziejów: „stara Polska umiera – nowa się rodzi. Od tej bowiem chwili, kiedy ostatni z „kryjaków” ksiądz Brzózka na Podlasiu i ksiądz Mackiewicz na Żmudzi, ze wszech stron osaczeni, życie swe złożyli na ołtarzu walk o Wolność – stara Polska przeszła w okres nowego życia i chociaż lat trzeba było pięćdziesiąt, by znów cały naród do walki czynnej się sposobił, to jednak kiedy ta chwila nadeszła – stanęła młodzież polska u ordynku i w Legjonach I. II. i III. Brygady nie tylko sztandary wolności i imienia Polski podniosła w górę ale przygotowała się do tego by w 1918 r. od szańców Lwowa rozpocząć ostatni bój o Niepodległość i Wolność.

I miała ten honor, że na tych szańcach Lwowa – biła się razem z Weteranami 1863 r., którym ani strudzone życie, ni wiek – nie stały na przeszkodzie, by stare, podziurawione kulami sztandary 1863 r. wznieść znów ku chwale Orła Białego i przekazać je wreszcie najmłodszym żołnierzykom!

Niechaj więc w sześćdziesiątą szóstą rocznicę tego Czynu, pochylą się kornie czoła nasze przed tymi, których siwizną przeprószone włosy, okryte granatową czapką z Orłem białym — dają nam wzór cnoty obywatelskiej i rycerskiej i przekazanie „Czuj duch! Z bronią u nogi – strzeż swych granic i swej Wolności!

Cześć im za to i sława!

  1. Zygmuntowicz (W 66 rocznicę Powstania Styczniowego 1863-1929 weteranom lwowskim w hołdzie)

„Salus Rei publicae suprema lex esto“

 

Międzynarodowe łańcuchy dostaw prowadzące  przez Ukrainę do Polski zostały przerwane. Zatrzymanie tranzytu, w tym przewozu na Jedwabnym Szlaku to bezprecedensowa decyzja Ukrainy – Leszek Sykulski cytuje oficjalny komunikat członka zarządu PKP w Zamościu. Polska traci gospodarczo na tej blokadzie, która miała już miejsce w grudniu 2021r. Zatrzymane są transporty z Chin do Polski ale o dziwo, tą sama trasą wjeżdżają pociągi z rosyjskim węglem, który Polska importuje.

Masy chłopskie ukraińskie nigdy nie zdradzały chęci do oderwania się od Rosji i wszystkie próby patrjotów ukraińskich w tym kierunku kończyły się niepowodzeniem. Chwilowy tryumf swój Ukraińcy niepodległościowi zawdzięczali zawsze poparciu obcego mocarstwa: Polski, Turcji, Szwecji i Niemiec. Gdy pomoc ta zawodziła, Ukraina wracała do Rosji… Myśleć, że Ukraina w ręku polskim może stać się taranem do rozbijania Rosji to znaczy budować program na przyszłość, oparty nie na przeszłości dziejowej i nie na prądach życiowych teraźniejszości, a na fantazji poetyckiej, na koncepcji takiej Ukrainy, jakiej w rzeczywistości nie było i nie ma – pisał Leon Kozłowski w 1922 roku.

Ukraina zawsze zawierała sojusze z wrogami Rzeczypospolitej.

Krytykę wrogiej i roszczeniowej postawy Ukraińców wobec państwa (Rzeczypospolitej) i kościoła głosił bp Grzegorz Chomyszyn.  W jednym z oświadczeń w organie oficjalnym swojej diecezji „Wistnyk” potępia działalność Rydnoj szkoły i Proświty, oraz inteligencji ukraińskiej, występującej rzekomo w obronie Kościoła katolickiego dla swoich celów politycznych, a prowadzącej w rzeczywistości akcję antykatolicką. Przytoczywszy szereg drastycznych przykładów szkodliwości dla Kościoła katolickiego obu tych instytucyj, biskup Chomyszyn kończy oświadczenie następującemi słowy: „I te nasze towarzystwa chwiejne i niepewne lub nawet wrogie dla Kościoła i wiary, ci nasi inteligenci, indeferentyści liberalni, albo cynicy religijni mają jeszcze czoło udawać się, nieraz domagać się, albo nawet dyktować duchowieństwu, aby dawało pieniądze”. (Katolik Polski, Katowice)

 

Mniejszość ukraińska zawsze domagała się i domaga. Pisze o tym Polska Zachodnia, Katowice, czwartek 29 listopada w 1928 roku.

 

Interes Państwa jako rozstrzygający sprawdzian

Do jednych z najważniejszych zadań administracji Państwa należy walka z żywiołami destrukcyjnemu, od których nie są wolne nawet najsilniejsze i najlepiej urządzone organizmy państwowe zachodniej Europy. Z wywrotową robotą, inspirowaną i opłacaną czy to przez Berlin czy przez Moskwę, ma również do czynienia Polska. Knowania komunistów i destrukcyjna robota antypaństwowych odłamów mniejszości narodowych obliczona jest wprost na zgubę i zniszczenie Polski, to też tępienie tego szkodnictwa jest jednym z ważnych obowiązków każdorazowego ministerstwa spraw wewnętrznych. W akcji przeciwdziałania wrogiej robocie elementów antypaństwowych szczególną rolę odgrywa odpowiednie użytkowanie t.zw. funduszu dyspozycyjnego, którym ministerstwo z konieczności rozporządza w sposób poufny.

Fundusz dyspozycyjny, będący potrzebnym czynnikiem w resorcie każdego ministerstwa, stanowi w pracach ministerstwa spraw wewnętrznych pozycję wprost konieczną, bez niej bowiem żaden minister nie mógłby wykonywać obowiązków, związanych z koniecznością zabezpieczenia państwa.

Niestety, jako  mniejszość w Rzeczypospolitej domagała i domaga się pieniędzy, otrzymywała je i otrzymuje i najwyraźniej jak przed wiekami uczestniczy we wrogiej Polsce polityce wraz z innymi mniejszościami, wrogimi polskiemu narodowi i państwu.

Skoro tedy Sejm zdobywa się na odmowę odmówienia funduszu dyspozycyjnego ministrowi spraw wewnętrznych, choć wie, że zmiany na stanowisku ministra lub całego, solidarnego z nim, Rządu, przeprowadzić nie może, wówczas takie postępowanie Sejmu pozbawione jest wszelkiego poczucia odpowiedzialności.

Rząd, świadom swych obowiązków wobec Państwa, nie mógł ulec taktyce szpilkowania, zaczerpniętej ze smutnego okresu sejmowładztwa. Dla zadowolenia demonstracyjnego rozpędu opozycyjnych pp. posłów nie można Państwa narażać na kryzysy rządowe lub wieczną zmianę ministrów, którzy nie mają szczęścia podobać się kapryśnym „suwerenom“.

Prosty rozum i podstawowy instynkt państwowy dyktuje, że rząd, świadom swych zadań i odpowiedzialności za losy Państwa, nie mógł ulec metodzie sejmowych dokuczliwości. To też wybrał rząd drogę jedynie w tym wypadku możliwą i na wniosek p. Ministra Składkowskiego Rada Ministrów przyznała mu niezbędny fundusz dyspozycyjny.

Fakt ten uzasadnił p. Minister Szadkowski w onegdajszej swej mowie w sposób ujmująco szczery, męski i przekonywający:

„Miałem do wyboru – mówił Minister Składkowski – albo popełnić wykroczenie formalne wobec panów, gdybym był tego wniosku nie postawił, albo przestępstwo wobec najżywotniejszych interesów państwa. Nikt z panów nie wątpi, co wybrałem. Uważam, że Minister Spraw Wewnętrznych, który by się zgodził urzędować bez funduszu dyspozycyjnego, popełniłby zdradę stanu, gdyż Polska, mając zawiązane oczy, nie wiedziałaby, kto i którędy na nią dybie, a sumy wydawane przez czynniki obce na wrogą nam politykę wewnątrz kraju wielokrotnie przewyższają żądaną przeze mnie sumę funduszu dyspozycyjnego”.

W oświadczeniu P. Ministra Składkowskiego, dotyczącym funduszu dyspozycyjnego brzmi mocno i nieodparcie argument rozstrzygający, sprawdzian decydujący:

„Salus Rei publicae suprema lex esto“. -„Zbawienie Rzeczypospolitej to najwyższe prawo”.

… poczucie podstawowych interesów Państwa, oto miernik, którym winien się kierować każdy poważny obywatel i polityk, a którym musi się kierować Rząd, chcący z pożytkiem kierować nawą państwową.( Polska Zachodnia, Katowice, 1928)

 

Czy w Sejmie i Senacie mamy jeszcze  przedstawicieli polskiego narodu czy tylko żydowskiej, ukraińskiej i niemieckiej mniejszości, dla których Salus Rei publicae suprema lex esto nic nie znaczy?

Inteligentnie  i mężnie myśleli i działali nasi Rodacy w Rzeczypospolitej, o tym wiedzieli odwieczni wrogowie i zgotowali im holocaust podczas II wojny światowej ( i po jej zakończeniu).

 

Antypolonizm historyczny

 

Polska zbyt wielu czynnikom zagranicznym przeszkadza. A to że przeszłość, że nasza historia jest wykorzystywana do fabrykacji negatywnych stereotypów – to oczywiste.  Polska jest na celowniku naszych wrogów w szczególności wówczas, gdy przypomina o sobie, domaga się swojego i broni swoich racji. Nie bez znaczenia jest katolicyzm polski , który w liberalnych kołach zachodu zwłaszcza,  postrzegany jest jako najistotniejszy  atrybut polskości.  Należy atakować Polaków za to przywiązanie do kościoła- profesor Marek Kornat, gość programu PCH24, odpowiada na pytanie skąd bierze się antypolonizm historyczny.

W uzupełnieniu do rozmowy PCH24 dodam, iż Polaków za przywiązanie do katolicyzmu obrządku łacińskiego atakowały wrogie Rzeczypospolitej mniejszości narodowe. Ukraiński zamach stanu 1 XI 1918 r. we Lwowie a zarazem w całej Małopolsce Wschodniej, zainicjował konflikt zbrojny, w którym największe ofiary ponosiła polska ludność cywilna identyfikująca się w olbrzymiej większości z Kościołem rzymskokatolickim, szykanowana przez Ukraińców. Jakkolwiek sam konflikt zbrojny nosił w sobie wystarczająco tragiczny ładunek strat i ofiar, to jego złożoność wzmacniał dodatkowo aspekt wyznaniowo-religijny – napisał ks. Józef Wołczański we wstępie do relacji O stanie archidiecezji lwowskiej porządku łacińskiego w czasie napadu „ukraińskiego” 1918/1919. (Studia sandomierskie, tom XVII, 2010r.)

Ukraińcy niezadowoleni z przegranej wojny zainicjowali na Zachodzie Europy kampanię oszczerstw skierowanych pod adresem Kościoła rzymskokatolickiego prowincji lwowskiej, jak również polskiego rządu i wojska. Działania te miały zdyskredytować polskie władze w oczach Zachodu jako wrogie względem ukraińskiej mniejszości narodowej, zamieszkującej południowo-wschodnią Rzeczpospolitą. W obronie prawdy wystąpił bezpośredni świadek wydarzeń, metropolita lwowski abp Józef Bilczewski zlecając w 1920 r. opracowanie memoriału, traktującego o bezpardonowej taktyce eksterminacji polskiego społeczeństwa. Przystąpiono do inwentaryzacji poniesionych strat tak w wymiarze biologicznym, materialnym, jak również kulturowym.

Jedną z publikacji powstałą w tamtym czasie jest cytowana poniżej relacja O stanie archidiecezji lwowskiej porządku łacińskiego 1918/1919 .

Istotne miejsce w publikowanym dokumencie zajmuje próba wskazania inspiratorów eksterminacji Polaków, a co się z tym wiąże dewastacji obiektów kultury materialnej o łacińskiej proweniencji w Małopolsce Wschodniej. W tym względzie panuje całkowita pewność: winę za ten stan rzeczy ponosiło duchowieństwo greckokatolickie na czele z metropolitą Andrzejem Szeptyckim. Autor pisze: „[…] nienawiść «Ukraińców» do latynizmu i polskości, to w znacznej mierze owoc pracy przeważającej całości duchowieństwa unicko- «ukraińskiego», które w swej działalności politycznej kroczyło i kroczy właśnie drogą skrajnej nienawiści do obrządku łacińskiego i bratniej narodowości polskiej”.

Aż nadto dobrze wiedzieli „Ukraińcy” o tym, że lud polski we wschodniej Małopolsce zrósł się – że tak powiemy – z obrządkiem łacińskim, że przywiązanie do wiary świętej katolickiej w tym obrządku zespoliło się w sercu ludu polskiego z uczuciem miłości Ojczyzny w jedną i nierozerwalną całość…że uczucia narodowe u ludu polskiego na Kresach da się zniszczyć najłatwiej wtedy, jeśli się go oderwie od obrządku łacińskiego…przez pozbawienie ludu polskiego jego przewodników i ojców duchowych…

Destrukcyjna praca szła w różnych kierunkach, czy to w niszczeniu wszystkiego, co by zewnętrznie świadczyło o polskim charakterze kraju i jego mieszkańców, czy to w krzywdzeniu tak materialnym, jak moralnym ludności polskiej, czy też wreszcie w niszczeniu fizycznego życia Polaków. W drukowanych odezwach, przeznaczonych dla żołnierzy i w dziennikach agitowano: …Pamiętaj, że dopóty nie będzie spokoju ani dobra na ukraińskiej ziemi, jak długo tu żyć będzie polskie nasienie […]. Pamiętaj […], że ich księża to czarne, jadowite skorpiony, które podburzają i ryją pod nami, na naszej własnej ziemi […]. Ukraiński żołnierzu! Bij lackiego gada, gdzie go dopadniesz”…

Pierwszą ofiarą „Ukraińców” spośród 6 zamordowanych księży archidiecezji lwowskiej był proboszcz w Sokolnikach, ks. Wincenty Czyżewski. Został rozstrzelany 11 listopada 1918 r. gdy w delegacji udał się wraz z wójtem i nauczycielem do wojsk „ukraińskich” , by oszczędzono życie i mienie mieszkańców wsi.

Oprócz strat w wymiarze biologicznym, odnotowano dotkliwe zniszczenia materialne: 45 kościołów nosiło ślady ostrzeliwań artyleryjskich, zniknęło z powierzchni ziemi wiele pomników polskich postaci historycznych, zdemolowano liczne sierocińce i przytułki, w miastach zdepolonizowano nazwy ulic, patronów szkół oraz innych instytucji publicznych.

25 lat później, 10 lipca 1943 roku, poeta Zygmunt Rumel jako delegat Polskiego Państwa Podziemnego został rozerwany końmi przez Ukraińców, bandytów z UPA. Ludobójstwo na Polakach różnych stanów, niszczenie i grabież polskiego majątku w latach 1939-1947 były efektem nienawiści Ukraińców do Polaków i Kościoła obrządku łacińskiego.

„W tej samej chwili dobiega mnie strwożony głos Krysi. Szła oddzielnie, inną alejką. Stoi nad grobem, którego płytę zdobiła jeszcze przedwczoraj kamienna figurka Matki Boskiej. Teraz jest to już tylko kupa gruzu-ktoś potłukł ją mozolnie obuchem młotka, raz koło razu, solennie i systematycznie. A pomiędzy tymi grudkami kamienia – jeszcze wilgotna od rosy łodyżka błękitnego bławatka. Pięć metrów dalej nazwisko na płycie zryte jakimś ostrym narzędziem, i to tak starannie, że nigdy już nikt nie odczyta, czyjego spokoju strzegła ta lastrikowa płyta. I znów różyczka. Do bramy wejściowej aż osiem takich tajemniczych znaków zapytania, rozpiętych na szlaku brama – grobowiec Lewickich. Pomału zaczynałem pojmować kod tego szyfru, rozpisanego w intencji, abym go mógł odczytać jako adresat: po coś tu, bratku, przyjeżdżał?- pisał Jerzy Janicki o swojej wizycie na grobie matki pochowanej  na cmentarzu w  Buczaczu.

Ale gdy układali się do snu tego wieczoru gospodarz Danyłko powiedział:

– Znajesz szczo, Jurko? Ne spy siohodni pid wiknom. 

Nie śpij pod oknem…Oto jaką na wszelki wypadek wyciągnął lekcję z dzisiejszej przygody. Tak zapewne, by nie spać pod oknem, doradzano czterdzieści lat temu i tym w niedalekich stąd Dulibach albo w Nowosiółce, albo w Jazłowcu, ale tam nie usłuchano życzliwych rad i dlatego ich głowy zdobiły potem sztachety płotu, tak je precyzyjnie jak garnki do suszenia na sztachety nadziano. Albo niemowlaki przybite za język do kantu stołu też tak niepotrzebnie dyndały, bo nie usłuchały, by nie spać pod oknem. Bardzo urozmaicone i przemyślne bywały metody na tych, którym zachciało się sypiać pod oknem. Ale prawdziwa sztuka zawsze z czasem na psy schodzi, dlatego już nie drewniane piły, nie widły w modzie, a zwykły prostacki młotek. No, może jeszcze tylko te kwiatki przypominają, że nie ze wszystkim zaginęła fantazja i pomysłowość.” (Jerzy Janicki Czkawka).
Każdego dnia rozbijane są kamienne płyty i figurki , ryte polskie nazwiska i emblematy na grobach znakomitych Polaków pochowanych na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie i na tysiącu innych polskich cmentarzy na Ukrainie. Usuwane są pomniki polskich postaci historycznych, depolonizowane nazwy ulic i placówek różnego autoramentu.

Te same zjawiska obserwujemy w Polsce, w której kościoły  mniejszości ukraińskiej i żydowskiej nie są atakowane. Kto zleci, tak jak uczynił to abp Józef Bilczewski, opracowanie memoriału, traktującego o inspiratorach bezpardonowej taktyki eksterminacji polskiego narodu?

Weźcie garść ziemi polskiej

 

Świętą była Polska. Od św. Wojciecha do bł. Andrzeja Boboli, cóż to za poczet kapłanów i zakonników a nauczycieli ludu, pierwszych zawsze w pracy i pierwszych w ofierze. Od św. Stanisława biskupa do św. Stanisława Kostki ileż to świętej sławy bywało w narodzie! Od św. Jadwigi do Jadwigi Wielkiej, o jakież kwitły Bogu w Polsce macierzyńskie i dziewicze wieńce. Od Bolesława Chrobrego aż do Sobieskiego, cóż to za rycerstwo prawdziwie anielskie!

Nie dziwmy się, że Papieże, proszącym Polakom o święte relikwie odpowiadali: „Chcecie relikwii św., weźcie garść ziemi polskiej, ściśnijcie ją, a popłynie z niej krew męczeńska”.To męczeństwo za Wiarę św. i dziś nie ustało – ks. Henryk Haduch na Jubileusz 950 –letni Chrztu Polski (966-1916).

To męczeństwo za Wiarę św. trwało przez kolejne 100 lat i trwa nadal. Krew męczeńska polskiego duchowieństwa wyznania rzymsko katolickiego jest w ziemi nie tylko w obecnych granicach Polski. Zsyłani i ograbiani przez carską i sowiecką Rosję ginęli na bezkresnych jej ziemiach, zsyłani przez Niemców do obozów koncentracyjnych ginęli na terenie całej Europy.

W rocznicę śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki, duszpasterza ludzi pracy i kapelana „Solidarności” zamordowanego 19 października 1984 roku przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa z IV Departamentu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, który był odpowiedzialny za zwalczanie Kościoła katolickiego.– obchodzimy w Polsce Narodowy Dzień Pamięci Duchownych Niezłomnych. Święto przypomina o postawie księży, którzy w trudnych czasach byli gotowi do największych poświęceń za wiarę i ojczyznę.

Pamiętajmy o poświęceniu Polaków, którzy nie opuścili swoich wiernych i mordowani byli na terenie obecnej Ukrainy, Białorusi, Litwy .
Simon Wiesenthal, człowiek sumienie, honorowy obywatel wielu krajów, ciągle pamiętał i walczył o prawdę:

świat musi znać prawdę , najpierw prawda cała, a później sprawiedliwość. Bo jeśli my to wszystko zapomnimy i są ludzie, im zależy na tym, żebyśmy  zapomnieli, to historia może się powtórzyć. Nie jest jakimś prawem, że to musi zacząć się od Żydów, tym razem zaczęło się od Żydów a później było 20 innych narodowości. Każdy dzień powinien być dniem pamięci.

Żydzi więc pamiętają o swoim shoah, co dzieje się z naszą pamięcią o holocauście Polaków dokonanym przez Niemców, Rosjan, Ukraińców?

 

Ogromna większość osób duchownych pochodzących z terenu metropolii lwowskiej poniosła śmierć w więzieniach lub zginęła na posterunku pracy duszpasterskiej z rąk niemieckich okupantów lub znajdujących oparcie w faszyzmie skrajnych nacjonalistów ukraińskich. Ukraińcy działali w dobrze zorganizowanych grupach i dokonywali licznych ataków na polskie wsie i osady. Jak wynika z bezpośrednich relacji świadków sprawcy zbrodni stosowali wobec swych ofiar tortury, które często przybierały wyrafinowane i nieludzkie formy. Nasilenie napadów i mordów na terenie metropolii lwowskiej skierowane przeciwko Polakom miało miejsce w latach 1943-1945 (wcześniej i później zdarzały się zbrodnie na mniejszą skalę). Ludność wiejska opuszczała swoje domy i chroniła się w miastach. W wielu wypadkach kościoły i plebanie stawały się ośrodkami samoobrony, dowodzonymi przez księży. Palono i niszczono kościoły i kaplice wraz z szatami i naczyniami liturgicznymi oraz archiwami parafialnymi.

Na terenie metropolii lwowskiej przed wybuchem II wojny światowej pracowało 4191 sióstr zakonnych, z czego na terenie archidiecezji lwow6 skiej 2543, diecezji przemyskiej 1362, a w diecezji łuckiej 295. Dotychczas udało się ustalić nazwiska i okoliczności śmierci dwudziestu jeden polskich sióstr zakonnych. Zabójstwa polskich sióstr zakonnych stanowiły – zgodnie z zasadami ideologii nacjonalistycznej głoszonej przez Dmytro Doncowa, a kontynuowanej przez UPA – element walki z groźnymi sąsiadami, a więc w pierwszej kolejności z Polakami. Dla nacjonalizmu ukraińskiego wszelkie normy moralne nie miały znaczenia. W imię hasła: „Nie wstydźmy się mordów, grabieży i podpaleń” szowiniści ukraińscy przystąpili do eksterminacji polskiej ludności, w tym też sióstr zakonnych. (Siostry zakonne – ofiary zbrodni nacjonalistów ukraińskich na terenie metropolii lwowskiej obrządku łacińskiego w latach 1939-1947, s. Agnieszka Michna , IPN 2010r.)

 

W archiwum sióstr niepokalanek znajduje się list ks. Jana Wosia, w którym autor pisał: „W okresie napadów Ukraińców na ludność polską siostra Teresa jako przełożona domu, wraz z siostrami, tj. s. Celiną i s. Leokadią, schroniły się w opuszczonym przez siostry niepokalanki klasztorze. Banderowcy mordując w bestialski sposób ludność polską, wdarli się przemocą w mury klasztorne. Siostra Leokadia z siostrą niepokalanką, pozostałą tu dla strzeżenia klasztoru, stały się żywym płomieniem. Banderowcy, oblawszy je wpierw benzyną, podpalili. Dla pozostałych sióstr nie było już ratunku. Siostra Teresa ukryła się w stojącej w celi szafie, a siostra Celina w łóżku. Ukraińcy wszedłszy do celi wystrzelili do siostry Celiny, której kula utkwiła w szyi. Klasztor sióstr niepokalanek, jak również kościół parafialny, został zburzony. Dziś po nim nie ma prawie śladu, zachował się jedynie zdewastowany grobowiec sióstr. Ukraińcy pozbawili je życia z tej racji, iż były Polkami i zakonnicami rzymskokatolickimi, ich działalność była przez nich postrzegana jako antyukraińska.

 

W Niżniowie (dekanat Stanisławów, pow. Tłumacz, woj. stanisławowskie) pracowały siostry józefitki od 1919 r. Prowadziły ambulatorium i pomagały biednym oraz chorym w terenie. Natomiast siostry niepokalanki przybyły tu w 1883 r. i prowadziły seminarium nauczycielskie, a później szkołę powszechną dla dziewcząt.

Klasztor sióstr niepokalanek w Niżniowie od początku wojny przeżywał dramatyczne chwile. W listopadzie 1939 r. siostry usunięto z domu; wróciły w sierpniu 1941 r., gdy zmieniła się sytuacja wojenna. Zamieszkały w zdewastowanym domu i przez to były narażone na liczne niebezpieczeństwa. W nocy z 15 na 16 kwietnia 1944 r. napadnięto na klasztor, jednakże siostry, ciężko pobite i doświadczone, przeżyły. W maju 1944 r., na polecenie przełożonej generalnej m. Zenony Dobrowolskiej, siostry opuściły Niżniów. Pozostała tylko s. Franciszka Kosiorowska – zafurtowa, a do klasztoru sióstr niepokalanek przeprowadziły się siostry józefinki-  „aby jakakolwiek opieka zakonna, dająca nam prawo powrotu, była w klasztorze, uprosiłyśmy siostry józefitki, którym pociski zniszczyły dom, by zajęły nasze mieszkanie”.W czerwcu 1944 r. do Niżniowa zostały wysłane z Szymanowa dwie siostry: s. Zofia i s. Marcela. Siostra Zofia pozostała na miejscu, by nieść pomoc okolicznej ludności i mieć pieczę nad klasztorem. Polacy z Niżniowa cieszyli się z przyjazdu siostry, a ona witając się z nimi, powtarzała: „przyjechałam, by z wami pozostać”. Tak też się stało, gdyż 23 sierpnia 1944 r. s. Zofia, wraz z s. Laetitią, która po nią przyjechała, zostały zamordowane w drodze z Niżniowa do Jazłowca.

W Petlikowcach Starych (dekanat Podhajce, powiat Buczacz, woj. tarnopolskie) od 1907 r. pracowały siostry służebniczki dębickie. Opieką otaczały dzieci w ochronce, chorych i ubogich w ich domach. Prowadziły Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży oraz kolonie i półkolonie dla dzieci. szkolnych i przedszkolnych. Przełożoną tej wspólnoty była s. Beata Kogut, a jej podwładną s. Kryspina Cnota. 16 kwietnia 1944 r. w pierwszą niedzielę po Wielkanocy do kościoła, w którym przebywało kilka osób, wtargnęło dwóch żołnierzy z ukraińskiej Dywizji SS-Galizien i trzech banderowców w cywilnych ubraniach i zaczęli strzelać. Zginęło pięć osób, w tym s. Beata Kogut, a s. Kryspina została ranna.

Siostry szarytki miały w Rozdole zakład, w którym prowadziły szpital, sierociniec i szkołę. Do zakładu w Rozdole należał folwark Derżów, w którym pracowało kilka sióstr.

W czasie napadu na Derżów w nocy z 7 na 8 maja 1944 r. siostry wraz z ludźmi z wioski ukryły się w kościele. Został on podpalony i wszyscy, którzy w nim przebywali, spłonęli. W zgliszczach spalonego kościoła odnaleziono krzyżyki, medaliki i metalowe oprawy okularów, które należały do sióstr.

 

To tylko kilka opisów postawy sióstr zakonnych, które w trudnych czasach były gotowe do największych poświęceń za wiarę i wiernych.

 

Nie pozwalajmy zakłamywać naszej historii

 

Świętując kolejne rocznice narodzin „Solidarności”, powinniśmy także pamiętać o twórcy związkowego hymnu – człowieku, który przez wiele lat był wymazywany ze społecznej świadomości. Jerzego Narbutta przypomina dr Cecylia Kuta, historyk IPN.

Dlaczego był i jest wymazywany ze społecznej pamięci? Jerzy Biernacki pisał o nim: (Kurier Wnet, grudzień 2015):

Jerzy Narbutt ma jeszcze jedną wadę: czysty życiorys. Nigdy nie dał się uwieść PRL-owskim „powabom”, od 1945 roku świadomie uczestnicząc we „froncie odmowy” (który sam sobie wymyślił, bo, niestety, frontu jako takiego nie było, tylko pojedyncze przyczółki: Herbert, Narbutt, Jerzy Braun, January Grzędziński i może jeszcze dwie-trzy osoby). A tego dzisiaj w Polsce i na świecie się nie wybacza. Dlatego debiutował dopiero sporo po trzydziestce, publikował wyłącznie w prasie katolickiej, z wyjątkiem PAX-owskiej.

Jego powieść „Ostatnia twarz portretu” rekomendowana przez Krzysztofa Masłonia w Rzeczpospolitej jako kultowa książka okresu stanu wojennego, wydana została w drugim obiegu w 1981 roku, przy sprzeciwie Wiktora Woroszylskiego, który zarzucił jej „nadmierny patriotyzm”.

Tak, był patriotą i pisał uczciwie. Stryjeczny wnuk Ludwika Narbutta, którego śmierć w Dubiczach jako naczelnika powstania styczniowego w powiecie lidzkim została uwieczniona na obrazie Michała Elwiro Andriolliego, wnuk Franciszka Narbutta, który walczył w powstaniu styczniowym w Królewcu w oddziale Langiewicza, potomek rodu, który wolność i godność Rzeczypospolitej przedkładał nad prywatę.  Inaczej niż twórcy  i potomkowie bolszewickiej rewolucji dokonujący niszczenia Rzeczypospolitej  i cywilizacji pod hasłami wolności, równości i braterstwa oraz troski o planetę.

W homilii podczas uroczystości pogrzebowych Jerzego Narbutta ks. bp. Antoni Dydycz powiedział: I był uczniem Władysława Tatarkiewicza, szczęścia poszukiwał w sobie, w czystości intencji, w prawości osądów i w uczciwości postępowania.

Ostatnia twarz portretu jest relacją świadków dziejów Rzeczypospolitej z okresu walki o Jej niepodległość. Dziejów Rzeczypospolitej, które nasi wrogowie w XXI w. fałszują w imię swoich interesów.

Co robią Ukraińcy? Jedni chcą autonomii, i winni ją dostać, ale są tacy, co służą obcym interesom, broń przemycaną z Rosji magazynują, zza węgła strzelają do nas i do swoich, do tych, którzy chcą z nami dogadać się pokojowo. (…) Czy byłoby moralne nie likwidować zagrożeń? Ostatecznie ta broń, w razie czego, nie w nas przede wszystkim ugodzi, lecz w ludzi bezbronnych, w małżonkę pańską, we wnuki, w cywilów. Nie w wojsko, nie w wojsko – fragment rozmowy ziemianina na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej z kapitanem oddziału Wojska Polskiego stacjonującego u niego. (Ostatnia twarz portretu).

Po agresji Niemiec i Rosji na Polskę w 1939 roku Ukraińcy i Żydzi nadal służyli obcym interesom a nie Rzeczypospolitej. Wskutek ich donosów Polacy byli rozstrzeliwani, mordowani w więzieniach, ginęli w Katyniu, na Syberii, pracowali w niemieckich obozach. I bestialskie  ukraińskie ludobójstwo ludzi bezbronnych, cywilów, duchownych, na ołtarzach w kościołach tylko dlatego, że byli Polakami.

„Ostatnia twarz portretu” jest też oceną stosunku Żydów do Rzeczypospolitej:

Panie student, ja wiem, co pan nic nie może, a kto dziś może dużo? Ja wiem, że idzie koniec, bogaci Żydzi pewnie się uratują, oni zawsze sobie poradzą i może się gdzieś ukryją, oni nas, biednych Żydków, zawsze mieli za nic, panie student, niech pan wierzy swojemu krawcowi, bo ja panu coś powiem. Kiedyś bym nie powiedział, ale dzisiaj powiem. Dlaczego dziś? – pan się spyta, a dlatego, że ja tutaj, dopiero tutaj, w getcie, zobaczyłem, że to był wielki puc, to było wielkie kłamstwo, takie wielkie nic, to gadanie, że Żydzi są solidami. Czy pan widział tych policjantów żydowskich jak kopią starców i dzieci? Czy pan wie, że żydowskie bogacze palcem w bucie nie kiwną tu, żeby ratować biedaka? Tu się skończyła ta bajka, ten wielki szum, tu ja przejrzałem na oczy i wie pan co, panie student? Od żydowskiego bogacza ja wolę polskiego bogacza, bo więcej w nim litości, a to nasze, to takie pazerne drapieżne i takie zadufane. (…) Ja wiem, kogo on miał na myśli – żydowskich bogaczy, żydowską inteligencję, tych nadętych puryców, co to się rozpychali łokciem, i kpili sobie z Polaków, i ciągle się wynosili nad wszystkich. Pan student myśli, że stary krawiec nic nie myślał przed wojną, tylko myślał jak uszyć i jak najwięcej zarobić? Nie, Cyngielblum myślał, nad szyciem dużo się myśli, bo igła sama idzie, i ja tak sobie myślałem o tych naszych purycach, co nam złe imię wyrabiali tutaj. Czy godzi się tak? Czy godzi? Pluć w oczy innym? Rozpychać się? Żebym ja znał ich, to ja bym im powiedział: skromniej, panowie, skromniej, zostaliście przygarnięci w tym bardzo gościnnym domu, ale, na Boga! skromniej, nie godzi się tak wynosić, nie godzi się tak pchać, jak w autobusie, uczcie się od Ormian, których tu wszyscy lubią, ej, panie student! Te nasze puryce same na siebie ściągają złość ludzką, i co dziś z tego rozpychania? Gdzie muszą szukać schronienia? U tych, z których przed wojną się śmieli, a z jaką oni twarzą do nich się teraz udadzą?

 

Jerzy Narbutt opisywany po śmierci jako „jeden z najszczelniej zmilczanych pisarzy współczesnych”, „strażnik polskości i ładu moralnego”, „nietradycyjny tradycjonalista”, „Książę Niezłomny”, „strażnik wartości, będący umysłem niezależnym, prawdziwie osobnym”, „pisarz dyskretnie niezłomny”, „rycerski realista”, „książę słowa, mówiący prawdę z miłością”, „wieczny outsider, bytujący na marginesie świadomości społecznej i upominający się wciąż o prawdy podstawowe”, który „nigdy nie ugiął kolan przed możnymi i mocarzami świata tego i klękał tylko przed Bogiem” pisał o sobie:

Mam tylko gołe ciało moje i to życie

w prawdzie,

co nie ułatwia życia. To życie

w prawdzie,

z którego się natrząsają, szturchając

się łokciami,

i zwą mnie ironicznie: „Nasz książę

niezłomny…”

Polski koszt budowy kolei Lwów Czerniowce 21 milionów 131 597 złotych

 

„To nie jest ukraińska cerkiew. To powinna być ukraińska rzymsko-katolicka cerkiew.

Niestety, ona jest cała w biało czerwonych flagach”- stwierdził na posiedzeniu rady miasta Chodorów jego burmistrz, Ołeh Kocowśkyj. Radni z Chodorowa, najwyraźniej zaagitowani przez burmistrza, sadząc po wypowiedzi – ksenofoba, demonstracyjnie i ostentacyjnie odmówili pomocy finansowej na remont zabytkowej świątyni w swoim mieście. Ponieważ budynek jest „nie nasz”, jest biało-czerwony, polski „obcy” . Uzasadnienie burmistrza, Ołeha K.-  powinniśmy pamiętać, że to są NASZE środki finansowe, to NASZE pieniądze… rekomenduję przeznaczać ja dla NASZEJ społeczności, NASZEJ chodorowskiej społeczności – relację z posiedzenia Rady Chodorowa zdaje  Stowarzyszenie SUOZUN.

A czyim majątkiem zarządza ukraiński burmistrz Chodorowa Ołeh Kocowśkyj w 2021 roku? Gdyby nie biało czerwone flagi, które były obiektem miłości i szacunku budowniczych Chodorowa i okolic nie miałby czym zarządzać.

W XIX w. Chodorów należał do rodziny Lanckorońskich. W 1912 r. syn Elżbiety Lanckorońskiej, hr Jan Zamoyski i inżynier Bronisław Albinoski założyli spółkę Towarzystwo Akcyjne Chodorów z zamiarem zbudowania cukrowni. Zaciągnęli kredyt w banku lwowskim, zatrudnili na stanowisku dyrektora inż. Stanisława Kremera – zdolnego i doświadczonego cukrownika po studiach technologicznych w Wiedniu i praktykach w cukrowniach Czech, Moraw i Niemiec, a projekt samej cukrowni zamówili u cenionego architekta czeskiego, Macieja Blacha, który miał już w dorobku wybudowane cukrownie w Rumunii, Włoszech i Bułgarii. Jesienią 1913 r. fabryka przerabiała buraki z pól wokół Chodorowa na krystalicznie biały cukier. Sprawdziły się nowoczesne maszyny zakupione w zakładach Skody w Pilźnie. Fachowość polskich inżynierów, obfite plony buraków i dobra organizacja produkcji rokowały jak najlepiej nowoczesnej cukrowni.

Rok później wybuchła I wojna światowa. Rosjanie zrabowali zapas cukru z magazynów i wymontowali urządzenia fabryczne a zmuszeni do wycofania się w połowie 1915 r., wysadzili w powietrze potężny, dominujący nad miastem, 65-metrowy komin cukrowni i podpalili główne budynki fabryczne.

Mimo tych strat spółka natychmiast po wycofaniu się Rosjan przystąpiła do odbudowy cukrowni, nie zdążono jednak uruchomić gdyż stacjonująca w Chodorowie armia austriacka na 15 miesięcy zajęła fabrykę zmieniając budynki w koszary.

Na wiosnę 1918 r. spółka ponownie przystąpiła do odbudowy cukrowni ale już w listopadzie 1918 r. wojska ukraińskie zajęły Chodorów. Po wyparciu Ukraińców w połowie 1919 r. uruchomiono zakład, lecz na krótko, rok później bolszewicy najechali na Polskę i zajęli Chodorów grabiąc, co się dało. Czas spokoju nastał dopiero w latach 1921-1939 i wówczas kierownictwo cukrowni pokazało w całej pełni swe talenty organizacyjne.

Należy podziwiać, że w tych niesprzyjających okolicznościach udało się Polakom stworzyć i utrzymać  w Chodorowie jeden z najnowocześniejszych zakładów cukrowniczych w Europie zasilający Rzeczypospolitą i Europę. Wzniesiono potężne zabudowania o niebanalnej architekturze, stworzono całą sieć socjalnych udogodnień dla załogi cukrowni, w tym specjalne osiedle mieszkaniowe – od nazwiska pierwszego dyrektora  „Kremerówką” zwane. Pracownicy mieli do dyspozycji klub towarzyski, salę muzyczną i teatralną, czytelnię, orkiestrę fabryczną. Dla dzieci pracowników i zatrudnionej młodzieży założono park sportowy z boiskiem, lodowiskiem, strzelnicą i kortami. Cukrownia utrzymywała 10 km własnych dróg bitych. Zakładała szkoły w okolicznych wsiach i budowała tam domy ludowe. Był to jeden z najbardziej rozwiniętych, twórczych ośrodków przemysłowych II Rzeczypospolitej. Jednym z wybitnie zasłużonych dyrektorów dóbr cukrowni – żyznych pól buraczanych, których areał w 1929 r. liczył ponad 7 tys. ha – był inż. Lucjan Rydel, syn poety. Adam Korwin Piotrowski – wizjoner o zadziwiających zdolnościach organizacyjnych i wielkich kompetencjach  m.in. wybudował rurociąg długości 31 km, którym popłynął gaz ziemny z Daszawy do Chodorowa, dzięki czemu przestawił produkcję cukrowni z opału węglowego na gazowe, chroniąc środowisko naturalne miasta. Jego biografia jest fascynująca, a jego fachowość uszanowali nawet sowieci, którzy zajęli cukrownię we wrześniu 1939 r., a później Niemcy, którzy po usunięciu bolszewików wykorzystywali produkcję cukrowni dla swoich potrzeb. Podczas niemieckiej i rosyjskiej  okupacji Ziem Wschodnich Rzeczypospolitej, gdy wokół szalał terror i niszczono wszystko, co polskie i żydowskie, Piotrowski był dyrektorem. Ochraniał polską młodzież przed wywózką na roboty przymusowe do Niemiec. Częstokroć zdarzało się, że ratował też Żydów, wydając świadectwa „niezbędności dla cukrowni”. Spełniał rolę podobną jak Oskar Schindler w Krakowie, spopularyzowany w słynnym filmie Stevena Spielberga.

W 1864 roku w Dzienniku Ustaw ukazała się informacja o powołaniu specjalnego Towarzystwa Kolei Lwowsko Czerniowieckiej, które ma za zadanie wybudowanie kolei ze Lwowa do Czerniowiec. Było to wcielenie idei partnerstwa publiczno prywatnego, bo kolej budowana była w większości za prywatne pieniądze z pomocą państwa. Budowę kolei rozpoczęto w roku 1865 a zakończono rok później. Jeden z wybitnych polskich architektów i budowniczych kolei, Ludwik Wierzbicki napisał : roboty przy budowie kolei rozpoczęto równocześnie na całej przestrzeni w roku 1865  a oddano do ruchu całą linię (267 kilometrów sic!) 1 września 1866 roku. Koszty budowy wyniosły 21 milionów 131 597 złotych (DSH, Tomasz Kuba Kozłowski)

Wiersz poetki Justyny Holm:

Szukam Chodorowa

Na półkach,

na mapach, na zdjęciach…

A znajduję go w sobie

Na rozwidleniu tęsknot

Pod wodospadem krain szczęśliwych (…)

Na stacji cukru i chińskich bzów”

Niechętny stosunek  Ukraińców do Polski nadal aktualny.  Chęć wykorzystania finansowego również. Niezwykle cyniczna lub wynikająca z nieznajomości historii jest wypowiedź ukraińskiego korespondenta Radia Wnet w Kijowie, ubolewającego nad brakiem porozumienia WIN i UPA. Sugerować sojusz z mordercami z OUN UPA tym,  których  ojcom barbarzyńcy spod flagi Bandery zdzierali skórę, żonom i matkom ucinali piersi, rodzeństwo  przecinali piłami, palili dom i zagrabili spuściznę po przodkach…

 

Cudowne, bezimienne Matki

Wszystko dla Polski i Jej wielkości – pisał w 1928 r. gen. brygady dr Roman Górecki o inicjatywie zrzeszenia 21  czynnych organizacji byłych wojskowych w Federację Polskich Związków Obrońców Ojczyzny, dla upamiętnienia dziesięciolecia odzyskania Niepodległości. Krew, przelana na polach walk, tortury dziadów i ojców naszych w kazamatach i na Sybirze, martyrologja wszystkich legjonów i formacyj polskich, tragedje Lwowa, Wilna, Poznańskiego, Pomorza, Śląska – oto cement, który spoić musi wszystkie związki nasze – wszystkie bez wyjątku.

My, żołnierze, wiemy najlepiej, że częstokroć trudniej jest pozycję utrzymać, aniżeli ją zdobyć. Dlatego największą naszą troską było i jest utrwalenie Niepodległości, w nienaruszalnych granicach tak krwawo zdobytych, Niepodległości, na którą czyhali i czyhają odwieczni wrogowie Polski, wrogowie z zewnątrz i wrogowie z wewnątrz. Złowrogim wrogiem wewnętrznym było rozbicie społeczeństwa na liczne, zwalczające się wzajemnie partje i obozy. Zaciekłe partyjnictwo przenikać poczęło do wszystkich komórek organizmu społecznego, zatruwając go i zagrażając samemu istnieniu Państwa. W tem jednoczeniu się my, żołnierze, nie jesteśmy osamotnieni. Podają sobie ręce ludzie różnej myśli politycznej, różnych obyczajów. Jednoczą się organizacje społeczne i gospodarcze, w pełnem zrozumieniu idei zgodnej współpracy i doprowadzenia przez tę zgodę potęgi naszego Państwa, do stanowiska, należnego nam, jako mocarstwu w wielkiej rodzinie narodów świata (Federacja Polskich Związków Obrońców Ojczyzny dla upamiętnienia dziesięciolecia Niepodległości, Warszawa 1928)

Wśród licznych wierszy, fotografii i felietonów dokumentujących państwową uroczystość, było wspomnienie obrony Lwowa Kornela Makuszyńskiego:

Bo to w tym Lwowie przeklętym nigdy nie znają miary.  Do djabła wreszcie z tem miastem, które wszystkim, jak sęp żarłoczny, serce wyjada, jak i mnie wyjadło. Ni mniej -ni więcej, tylko dwa tysiące grobów wydęło się w tej mieścinie psiakrewskiej, a wśród nich sto trzydzieści cztery niewiadomo nawet do kogo należy. A właściwie to wiadomo; stu trzydziestu czterech smyków , bosych i tak obdartych, że nawet odartych z nazwiska, porwało karabiny i poszło na śmierć. Znam cię, jeden z drugim ! Tyś sprzedawał gazety pod hotelem George‘a, tyś się uśmiechał do mnie, pędraku słodki, prosząc o niedopałek papierosa, tyś kradł jabłka w cudzym ogrodzie, a ty, tak cichutko śpiący z raną od kuli w czole, nadaremnie udajesz niewiniątko i że mnie nie znasz. A któż to mi wytłukł  kamieniem szybę, kiedyś się bawił w wojnę przy ulicy Małeckiego? O, chłopaki wy moje, o, cudowne chłopaki, dzieci królewskie! — nie macie nazwisk pewnie dlatego, że każde, choćby najwspanialsze, jest dla Was za małe.

Któż spamięta, ilu was tam było, i w jakim wieku? Wszak i taki był, co miał zaledwie ponad lat dziesięć, lwiątko płowe… Iluż was tam było mniejszych od karabinu, to tylko Bóg jeden wie, który was przygarnął z miłością niezmierną, was i tych wszystkich towarzyszów waszych, wąsatych i na wojnie bywałych, szewców , ślusarzów i krawców , i te panienki, których nikt nie całował jeszcze, tylko Matka i śmierć.

A wy, cudowne Matki lwowskie, wspaniałe w bólu swoim i dumne ze swojej męki, szepnijcie dziś najsłodszym swoim grobom i synaczkom swoim , że sterana dusza moja i serce, zgryzotami pomięte, napełnia się dziś jasnością i niezmierną miłością tych grobów radosnych i promienistych; a niejedno w nich chopię uśmiechnie się i szepnie: „nie płacz, mateczko moja, patrz jak nas wielbi i kocha ten człowiek!.(Kornel Makuszyński, Purpurowa książka)

Dzisiaj jest święto znane i bliskie każdemu, Dzień Matki. Wspomnijmy matki wszystkich walczących o Rzeczpospolitą i wszystkie  bezimienne matki, którym hołd złożył bard syberyjski losu Polaków –Marian Jonkajtys. Wzruszające, serdeczne słowa poety oddają cześć setkom tysięcy wspaniałych, bezimiennych Matek, kobiecych i delikatnych, w potrzebie twardych jak stal. To dzięki Matkom, ich ofiarności, oddaniu – tak wiele dzieci przeżyło zesłanie: to dzięki ich samozaparciu, głębokiemu patriotyzmowi i wierze w Boga zdołały one w tych skrajnie trudnych warunkach wychować swe dzieci. Gdy ich mężowie rozstrzeliwani byli przez sowietów i komunistów a one same wypędzane z dostatnich domów w ciągu 20 minut . (Anna Kubajak)

Fragment wiersza Mariana Jonkajtysa

To o Was, Bezimienne…

Pamięci mojej Matki -Sybiraczki, która nas, sześcioro dzieci, na zesłaniu w Kazachstanie uchroniła – poświęcam.

Nie ma takiego trudu,

Takiej pracy na świecie,

Której byś-Polska Matko-

Nie tknęła

Dla dobra dzieci!

 

W Sybirze,

Na zesłaniu

Umiałaś robić wszystko:

Byłaś murarzem, cieślą.

Szewcem i traktorzystą..

Zdunem, hydraulikiem,

Rozwozicielem kwasu,

Budowniczym kolei,

Wyrębywaczem lasu..

(…)

Ty, w czasie epidemii,

By życie nam ratować,

Dziesiątki kilometrów

Umiałaś przewędrować!

W śnieg,

W głuszę, bezdrożami,

Którymi nikt nie jedzie..

Do szpitala!

Choć wilki,

Choć na drodze niedźwiedzie!

I brnęłaś, Polska Matko,

Przez lód, powódź, zawieję..

Przynosiłaś lekarstwo,

Albo tylko nadzieję..

 

Ludzie o niskim poziomie wszelkiej kultury

 

Ludzie, którzy z całą świadomością i cynizmem kłamią, nie stanowią dla mnie przedmiotu zainteresowania, uważam ich bowiem za zwyrodniałych. Ludzie ci, o niskim poziomie wszelkiej kultury, nie są tak bardzo szkodliwi, jakby można przypuszczać, gdyż otoczenie świadomego kłamcę łatwo rozpoznaje. Nie pomoże tu największa sztuka okłamywania.

Najgorzej jest z tymi, którzy…nie budzą w otoczeniu żadnych zastrzeżeń i z tej racji kiedy później ich stanowisko jest nieobiektywne, przyjmowane jest przez społeczeństwo, wśród którego żyją, za  wiarygodne i uczciwe-  pisał Prezydent Rzeczypospolitej Ignacy Mościcki w autobiografii w latach 1940-1943.

Świadomego kłamcę w II RP rozpoznawała polska elita rożnych stanów, ponieważ była wychowana w oparciu o rzetelną, naukową wiedzę z różnych dziedzin a nie ideologię  przyniesioną na sowieckich bagnetach i wdrażaną przez wrogie mniejszości narodowe w czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu.

Po wymordowaniu przez Niemców, bolszewików i Ukraińców, większości polskiej elity czyli naszych przodków o wysokim poziomie wszelkiej kultury, którzy nie ulegli największej sztuce okłamywania , iż likwidacja państwa i narodu polskiego i dumy z bycia Polakiem przynosi szczęście,  jednym z kolejnych etapów walki z polskim narodem i chrześcijaństwem był nakaz z 1951 roku niezwłocznego wycofania  ze szkół, uniwersytetów, bibliotek itp.  wszelkich dzieł kształcących poprzednie pokolenia.

Zakazane zostały ksiązki prezentujące zgodną z faktami  postawę mniejszości żydowskiej i ukraińskiej, masonerii, marksistów itp. dążących od wieków do przejęcia majątku państwa i duszy narodu polskiego oraz jego marginalizacji. To one zajęły decyzyjne pozycje we władzach Polski Ludowej. Często wraz z zajęciem majątku Polaków przejmowały ich tożsamość (nazwisko i stosowne dokumnety) i systematycznie pod fałszywym nazwiskiem działały na szkodę państwa i narodu polskiego.

Zakaz z 1951r. objął autobiografię Prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego. Jego trzej  synowie uczestniczyli w Obronie Lwowa w 1918 roku, tak jak i żona stojąca na czele Ligii Kobiet w Małopolsce. Lwów, który prawie sam uporał się z inwazją ruską , zasłynął jako bohaterskie miasto i zdobył do swego herbu Krzyż Virtuti Militari. Zdałem sobie też sprawę, jak wielkie znaczenie mają dla narodu potężne uczucia kobiet. Nie wyobrażam sobie bez nich masowego bohaterstwa narodu w obronie swojego kraju – wspominał  Prezydent Ignacy Mościcki. Największą wylęgarnią demagogii ruskiej były rodzinne domy duchowieństwa greckokatolickiego.

Wszystkie książki naukowe, powieści, wojskowe dokumentacje, poezje, rozprawy, które dotyczyły Obrony Lwowa w 1918r. i wojny 1918-1919 wypowiedzianej przez Rusinów/Ukraińców państwu polskiemu, książki świadczące o świadomości  narodu polskiego koniecznej obrony suwerenności Polski i cywilizacji łacińskiej, książki Kamińskiego, Powella itp. służące wychowaniu młodzieży, bajki, poezje dla dzieci zwłaszcza katolickiej treści – palone i zakazane. Książki polskiego polityka Tadeusza Hołówki zamordowanego w 1931 roku przez nacjonalistów ukraińskich również. Książki Makuszyńskiego, Kossak, Dunin Kozickiej, Badeniego, Dzieduszyckiego itp. mówiące m.in. o barbarzyństwie ukraińskich nacjonalistów i komunistów oraz kierowniczej roli żydów w rewolucji bolszewickiej również zostały wycofane.

Rok 2021 i potomkowie nienawistnych Polsce działają w taki sam sposób jeśli chodzi o świadome, cyniczne kłamstwa ludzi o niskim poziomie wszelkiej kultury . Ale czy my ich rozpoznajemy?

A najgorzej jest z tymi, którzy…nie budzą w otoczeniu żadnych zastrzeżeń.

Zastrzeżenia budzą działania funkcjonariuszy obcych agend podstępnie przejmujący tworzone kiedyś z miłości do narodu i państwa polskiego stowarzyszenia, których tylko nazwa obecnie nie budzi zastrzeżeń.

Anna Barańska w biuletynie Towarzystwa Miłośników Lwowa i KPW w Warszawie o nazwie nie budzącej  żadnych zastrzeżeń jako ofiarę oprawców Niemców wymienia prorektora UJK nie podając Jego dorobku naukowego a podając Jego decyzję administracyjną o podziale auli między studentami. Czy ta decyzja Profesora usprawiedliwia bestialstwo Niemców? Wśród zamordowanych przez Niemców na podstawie listy ukraińskich studentów,  polskich  profesorów UJK we Lwowie byli m.in:

 prof. Antoni Cieszyński, lat 59, kierownik Zakładu Stomatologii UJK, Obrońca Lwowa w 1918 roku. W 1905 roku uzyskał dyplom lekarza dentysty i już pracując, dalej studiował medycynę (do 1911 roku). W latach 1906–1908 pracował jako starszy asystent w Instytucie Dentystycznym w Monachium na Oddziale Chirurgicznym u prof. Jacoba Bertena, na Oddziale Dentystyki Zachowawczej u prof. Ottona Walkhoffa i na Oddziale Protetyki Stomatologicznej u prof. Meyera. Jeszcze w Monachium Antoni Cieszyński badał działanie najnowszych środków znieczulających. W wielu wypadkach ich skuteczność wypróbowywał na samym sobie. Jako jeden z pierwszych opracował metodę znieczulenia przewodowego do otworu żuchwowego.

Również radiologia stomatologiczna stanowiła ważny rozdział w niezwykle bogatym dorobku naukowym Cieszyńskiego. Był twórcą pierwszego na świecie stomatologicznego atlasu rentgenowskiego, który jednak nigdy nie został opublikowany, a którego rękopis znajduje się w Instytucie Stomatologicznym w Monachium. W 1907 roku Antoni Cieszyński ogłosił regułę izometrii, która stanowiła przełom w tworzącej się radiologii stomatologicznej. Reguła ta — określana po polsku jako „prawo Cieszyńskiego-Diecka”, po niemiecku „Halbwinkelprojektion oder Cieszyński-Dieck-Technik”, po angielsku „Bisektion technik”, francusku: „Les principes d’isometrie” — pozwala na wykonywanie na filmie zdjęć RTG zębów o rzeczywistej długości  (autorką jest Barbara Bruziewicz-Mikłaszewska przedstawicielka polskiej inteligencji)

W składzie osobowym UJK 1937/1938:  przewodniczący Sekcji Polskiej Międzynarodowego Związku Stomatol., przewodniczący Komitetu Narodowego Międzynarodowego Związku dentyst., delegat na Polskę do Federation Dentaire Intern., czł. Komisji nauczania tejże organizacji, przewodniczący Pol. Sekcji Międzyn. Tow. dla badań chorób okolicy przyzębnej AR. PA., przewodniczący Związku Stomatologów Izby Lekarskiej Lwowskiej i Koła Endokrinologicznego, hon. przewodniczący Związku Słowiańskich Stomatologów, czł. hon. i fellow of American Society of Stomatologists, czł. hon. i fellow of Polish Medical and Dental Association of America, czł. hon. Spolku Ćeskych Zubnich Lekaru i Tow. Ortodontycznego w Pradze, czł. hon. Zahnarztliche Gesellschaft we Wiedniu i AR. PA. Italiana, czł. hon. Związku Polskich Stomatologów w Krakowie, czł. hon. Związku Lekarzy Dentystów w Państwie Polskim, odznaczony międzynarodową nagrodą za zasługi naukowe „złotym medalem Millera”, „Medalem Niepodległości” i „Krzyżem zasługi Węgierskiego Czerwonego Krzyża”, dziekan w r. 1927/28

prof. dr Witold NOWICKI, lat 63, Kierownik Katedry Anatomii Patologicznej UJK. Obrońca Lwowa w 1918 r.

W składzie osobowym UJK 1937/1938:  Witold Nowicki, dr w. n. lek., prof. anatomii patologicznej, prosektor Państw. Szpitala powsz. we Lwowie, członek Polskiej Akademii Umiejętności, czł. Tow. Naukowego we Lwowie, czł. hon. Tow. lek. częstochowskiego, lubelskiego, lwowskiego i wileńskiego, prezes Izby Lekarskiej we Lwowie, dziekan w r. 1923/24. Założyciel Tygodnika Lekarskiego we Lwowie, którego numer VII z 1912 roku liczy 645 stron naukowej wiedzy medycznej i farmakologicznej kilkudziesięciu polskich profesorów, autoryzowanej przez profesora, który również umieszczał swoje prace badawcze.

prof. honor. Roman RENCKI, lat 74, Kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych UJK;

W składzie osobowym UJK 1937/1938:  dr w. n. lek., prof. szczegółowej patologii i terapii chorób wewnętrznych, kierownik Kliniki chorób wewnętrznych, czł. koresp. Polskiej Akademii Umiejętności, czł. hon. Tow. Lekarzy Polskich i Tow. lek. lwowskiego, lubelskiego i częstochowskiego, dziekan w r. 1924/25 i 1925/26.

 

Emigrant polski z dumą dziś przyznaje się do polskości

 

Emigrant polski z dumą dziś przyznaje się do polskości, a niejeden z potomków naszych wychodźców przypomina sobie swoje polskie pochodzenie i nie wstydzi się go, ale przeciwnie, chlubi się niem. Dlaczego? Ponieważ istnieje znowu Polska, istnieje państwo — mocarstwo polskie, które w ciągu 15 lat od wskrzeszenia zdołało sobie zdobyć uznanie i szacunek ludów i państw całego świata. Rzucony więc za oceany, w obce sobie otoczenie, rodak nasz nie ma potrzeby wstydzenia się swej polskości i wskazuje na przeogromny dorobek Polski wskrzeszonej- Stanisław Zieliński, na 15 rocznicę odzyskania niepodległości zaprezentował 449 sylwetek Polaków znanych w świecie z prac naukowych, badawczych, odkrywczych, artystycznych. Wybitne czyny Polaków na obczyźnie, Wilno 1935, Nakładem Światowego Związku Polaków z Zagranicy. Polonia i Polacy.

Przywróćmy do powszechnej pamięci wspaniałych Rodaków, przedstawicieli polskiej elity różnych stanów, którzy zsyłani, wypędzani, skazywani na banicję polityczną i ekonomiczną, eksterminowani w łagrach, obozach i własnych domach wskutek nienawiści sąsiadów niemieckich, rosyjskich, ukraińskich i rodzimych wyznawców marksistowskiej ideologii nie wyparli się narodowości. W dniu Polonii i Polaków za Granicą dziękuję ich potomkom, którzy rozproszeni po świecie o Rzeczypospolitej wciąż pamiętają.

A co oferuje nam Minister Jarosław Gowin w 100. odzyskania Niepodległości? Chce tworzyć „polskie” elity z Ukraińców. Efekty już są, choćby w tekście „Historia Uniwersytetu Lwowskiego” Anny Barańskiej w biuletynie Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich -Oddział Stołeczny. Autorka pisząc o kolegium jezuickim, podaje nazwisko tylko jednego absolwenta – Bohdana Chmielnickiego (sic!!).

Promocja Rusina odpowiedzialnego za wyniszczenie ziem Rzeczypospolitej i barbarzyńską rzeź polskiej elity, również Lwowa – gdy pod jego mury w 1648 roku podstąpiła krociowa kozacko – tatarska armia z Chmielnickim na czele. Lwów choć opuszczony przez wodzów koronnych i wojska, które go bronić miały, staje się przedmurzem Polski całej. Miasto dobrowolnie pali swe przedmieścia, wszelkie groźby, namowy poddania i okupienia się przez wydanie wszystkich żydów na rzeź , odrzuca z oburzeniem, broni się przez dwa tygodnie z całą odwagą i poświęceniem pod wodzą doświadczonego Krzysztofa Arciszewskiego, generała artyleryi koronnej i burmistrza Marcina Grozweiera. Jeszcze ślady strasznej ruiny po tem oblężeniu nie zatarły się nawet częściowo, gdy w 1655 r. nowe krociowe zastępy Chmielnickiego i posiłkującej go armii moskiewskiej pod Buturlmem podstąpiły pod Lwów. Szczęściem było dla miasta, że posiadało wśród murów swoich takiego wodza jak Krzysztof Grodzicki, który zawczasu poczynił należyte do obrony przygotowania.

Nawiązując do Powstania Listopadowego gdy znaczna część polskich studentów została wykreślona z listy wszystkich studentów za udział w powstaniu a we Lwowie powstały organizacje konspiracyjne, Towarzystwo Przyjaciół Ludu czy Stowarzyszenie Ludu Polskiego autorka jako jedynych członków związków konspiracyjnych wymienia Franciszka Smolkę, któremu Lwowiacy zawdzięczają powstanie Kopca Unii Lubelskiej, czy poetę Karola Szajnochę .

Karol Szajnocha był przede wszystkim historykiem, zredagował znakomity pierwszy numer Dziennika Literackiego, pracował w redakcji Gazety Lwowskiej a efektem jego gruntownych i pracowitych studiów historycznych nad dziejami Polski były dramaty i powieści historyczne wydawane w Bibliotece Warszawskiej, Tygodniku Polskim, Bibliotece Ossolińskich. W 1852r. objął stanowisko kustosza w Zakładzie Narodowym imienia Ossolińskich, z działania którego coroczne sprawozdania mówiły o stałym i żywym związku Ossolineum z instytucyami naukowemi Polski i zagranicy. Ożywia się coraz bardziej korespondencya, mnożą się kwerendy. Z pośrednictwa naszego korzystał też długi poczet uczonych i poszukiwaczy. (Sprawozdanie 1911r.)

O tym Anna Barańska nie napisała.

Jeśli chodzi o inicjatywę Franciszka Smolki, któremu Polacy we Lwowie zawdzięczają sypanie kopca, część Rusinów ówczesnych drażniły te symbole zbratania narodów. Z drukarni rusofilskiego Instytutu Stauropigijskiego wyszedł po rusku i po niemiecku zredagowany: „Protest der ruthenischen Nationalen gegen die alienfällige Deutung der sogenannten Lubliner Union, als eines rechtlich zu Stande gekommenen Aktes, veröffentlicht anlässlich der 300-jährigen, von den galizischen Polen in Lemberg zu veranstaltenden Gedenkfeier“.

Przedstawicielka polskiej elity, Władysława Jabłońska, wie o znaczeniu Zakładu Narodowego Ossolineum we Lwowie dla narodu i państwa polskiego:

W kwietniu 1827 roku wjeżdżał na ulice Lwowa długi szereg wozów, obciążony 52 wielkimi skrzyniami, w których starannie upakowano bibliotekę zgromadzoną w Wiedniu przez Józefa Maksymiliana Ossolińskiego. Mimo 36 lat spędzonych na obczyźnie ten wielki bibliofil do końca życia pozostał najwierniejszym synem swego kraju, obracając cały swój majątek oraz poświęcając wszystkie swoje myśli i wysiłki na zebranie pięknej kolekcji książek i rękopisów, grafiki i numizmatów z zamiarem ofiarowania ich swemu narodowi.

Opracowana przez niego w najdrobniejszych szczegółach ustawa, zatwierdzona w 1817 roku przez cesarza Franciszka I, powołała do życia Zakład Narodowy Ossolineum, który umieszczony we Lwowie, ówczesnej stolicy zaboru austriackiego, w ciągu długich lat swego istnienia służył nauce i kulturze polskiej, rozsławiając nazwisko swego założyciela nie tylko w całej Polsce, ale i za granicami kraju.

Anna Barańska o udziale Uniwersytetu w odzyskiwaniu niepodległości pisze tyle: Był to czas rozpoczynający okres największej świetności uniwersytetu jednocześnie jednak zaczął narastać konflikt pomiędzy polskimi a ukraińskimi studentami. W 1918 roku wybuchła polsko-ukraińska bitwa o Lwów, w którą zaangażowanych było wielu studentów Uniwersytetu Lwowskiego. Ostatecznie 22 listopada 1918 roku Ukraińcy opuścili miasto, a na gmachu uczelni wywieszono polską flagę.

„Ostatecznie” „opuścili” miasto ale nie „opuścili” przedmieść Lwowa i dalszych polskich terenów przedrozbiorowych prowadząc wojnę przeciw Rzeczypospolitej wymęczonej wojną i walką z zaborcami o odzyskanie niepodległości. Studenci i profesorowie uniwersytetu im. Jana Kazimierza a także dzieci i młodzież oraz inni przedstawiciele polskiej elity intelektualnej Lwowa nie tylko byli zaangażowani ale tracili życie walcząc o 600. letnią stolicę Ziem Wschodnich Rzeczypospolitej. To oni leżą pochowani z honorami oddanymi przez Polskę na Cmentarzu Orląt Lwowskich na Łyczakowie we Lwowie.

Do przedstawienia działalności naukowej Uniwersytetu w okresie międzywojennym autorce wystarczyły 3 zdania i kilka tendencyjnie wybranych nazwisk, choćby w zdaniu: z naukami humanistycznymi na uniwersytecie związani byli chociażby Marian Hemar, Jan Kasprowicz, Roman Ingarden, Adam Fischer, Henryk Arctowski .

Obszernie autorka skoncentrowała się na postawach antysemickich Młodzieży Wszechpolskiej oraz części mieszkańców miasta Lwowa a nawet innych miast Polski, na marszach antyukraińskich i oczywiście na temacie getta ławkowego za sprawą „prorektora Longchamps’a de Berier’a „. Pewnie ze zdenerwowania Anna Barańska nie podała imienia prorektora Uniwersytetu choć wspominała Profesora kilkakrotnie. A w związku z wkroczeniem hitlerowców do Lwowa napisała: W dniach 3-4 lipca hitlerowcy przeprowadzili mord na polskich profesorach lwowskich uczelni i ich rodzinach. Ofiarą tej zbrodni był między innymi ostatni polski rektor Uniwersytetu Lwowskiego, wspominany już kilkakrotnie Roman Longchamps de Berier.

Do Lwowa nie hitlerowcy wkroczyli a Niemcy napadli na Lwów, gorąco witani przez część Ukraińców. Rzezi polskich profesorów lwowskich dokonali Niemcy na podstawie listy studentów ukraińskich a świadkiem w procesie w Norymberdze była Karolina Lanckorońska, historyk, historyk sztuki- czyli przedstawiciel nauk humanistycznych- Profesor Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie. Wśród zamordowanych był Profesor Edward Hamerski, nie wymieniony przez Annę Barańską choć żyjąca jego córka jest członkiem Oddziału Stołecznego TMLiKPW.

Postać profesora Romana Longchamps de Bérier w oczach przedstawicielki polskiej elity Anny Fastnacht-Stupnickiej:

Ostatni rektor Uniwersytetu Jana Kazimierza, profesor prawa, jeden z najwybitniejszych polskich cywilistów, członek Komisji Kodyfikacyjnej RP i współtwórca kodeksu zobowiązań, obrońca Lwowa w 1918 i 1939 roku. Mowa o Romanie Longchamps de Bérier, przedstawicielu rodu, którego zasługi wpisują się w historię Polski od XVIII wieku. Kodeks zobowiązań ocenia się jako najwyższe osiągnięcie polskiej myśli prawniczej XX wieku, „regulację nowoczesną i jasną, która w umiejętny sposób pogodziła dwa modele: francuski i germański, a jednocześnie wprowadziła wiele rozwiązań nowych i oryginalnych”. Był powszechnie szanowany i lubiany, miał czterech synów, z których trzech zostało aresztowanych i zamordowanych razem z nim 4 lipca 1941 roku na Wzgórzach Wuleckich.

Jego dziadek przerwał studia medyczne w Wiedniu by razem z bratem bliźniakiem (który również przerwał studia, ale prawnicze) wziąć udział w Powstaniu Listopadowym. Na Cmentarzu Łyczakowskim znajduje się kwatera powstańców listopadowych, tak zwana Żelazna Kompania, utworzona z inicjatywy Bogusława Longchamps de Bérier, dziadka profesora. (obecnie zasłonięta pomnikami ukraińskimi).

Uhonorowany Odznaką Honorową Orlęta i odznaką „ofiarnych O.K.O.P 1920 r.” podpisaną przez gen. Józefa Hallera. Naczelnik Państwa zamianował postanowieniem z dnia 26 kwietnia 1920 r.” radcę i docenta prywatnego Romana Longchampsa profesorem nadzwyczajnym z ważnością od 1 maja”.

Do roku 1920 we Lwowie działały liczne towarzystwa i instytuty o randze światowej, polscy naukowcy prace swoje wydawali w obcych językach, uczestniczyli w światowych konferencjach, wydawali naukowe periodyki zapraszając do udziału zagranicznych naukowców, współdziałali z nimi w pracach badawczych, odkrywczych. Byli w centrum światowej nauki i kultury. Lista towarzystw działających do 1920 roku:

Towarzystwo dla popierania nauki polskiej

Polskie Archiwum wojenne

Polskie Towarzystwo filologiczne

Towarzystwo filologów nowożytnych

Polskie Towarzystwo filozoficzne

Towarzystwo Heraldyczne

Towarzystwo Historyczne

Towarzystwo lekarzy polskich

Lwowskie Towarzystwo Lekarskie

Towarzystwo literackie im. Adama Mickiewicza

Towarzystwo ludoznawcze

Polskie Towarzystwo Matematyczne

Towarzystwo miłośników przeszłości Lwowa

Towarzystwo opieki nad zabytkami sztuki i kultury

Polskie Towarzystwo Politechniczne

Polskie Towarzystwo Prawnicze

Polskie Towarzystwo Przyrodników imienia Kopernika

Treści w pracy Anny Barańskiej z czasu agenturalnej, sowieckiej propagandy PRL, z antypolską wersją historyków POLIN i Ukrainy. Deformowaną w PRL historię wielkiej Polski oddajemy do ponownego napisania przedstawicielom tych mniejszości narodowych, które jak przed wiekami realizują swoje interesy a nie interes państwa i narodu polskiego. Ciekawe, czyje interesy reprezentuje prezes TMLiKPW, wydawca tego biuletynu, jako członek zarządu Poczty Polskiej. Nie zgadzam się na wydawanie moich pieniędzy przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego na dofinansowanie takich prac. Czy to jest stosowne by ten biuletyn objęty został patronatem fundacji Niepodległa z okazji stulecia odzyskania niepodległości? Czyjej niepodległości?

 

Którzy dobrowolnie i nie wyczerpawszy wszystkich możliwości innego załatwienia sprawy, sprzedali majątki w ręce niepolskie

Komitet wybrany przez młodzież uniwersytecką, chcąc działać razem z kol. Rusinami, zwrócił się do ówczesnej „Akademicznej Hromady” z zaproszeniem do współudziału, które to Towarzystwo nadesłało odpowiedź, że w takiej sprawie razem z Polakami działać nie myśli. Mimo tego, wiec studencki, który się odbył 12 grudnia 1896 pod przewodnictwem Kazimierza Wróblewskiego, przewodniczącego Czytelni, zastrzegł, że w domu tym mieszkać będą akademicy lwowscy bez różnicy narodowości. W wiecu wzięli udział Profesorowie Wszechnicy z rektorem ks. dr. Komarnickim na czele –pisał w sprawozdaniu w 1908 roku Czesław Mączyński, jeden z członków Komitetu Obywatelskiego budowy Polskiego Domu Akademickiego im. Adama Mickiewicz  we Lwowie . Czynił to czując się zobowiązanym wobec prywatnych darczyńców, którzy przyczynili się do budowy bursy dla mniej zamożnych studentów we Lwowie.

Rusini na terenach wschodnich Rzeczypospolitej razem z Polakami działać nie myśleli już w poprzednich wiekach, wykorzystywali tylko a nawet niszczyli  dobra budowane przez chętnych do zagospodarowania tych terenów. Dopuszczali się też straszliwych zbrodni na Polakach podczas kolejnych powstań ukraińskich kozaków wzorując się na okrucieństwie Tatarów.  Feliks Koneczny pisał o planie Stefana Batorego włączenia ludu ruskiego do armii polskiej : „były to drużyny zbrojne żyjące z napadania na Tatarów, gdy drobnymi oddziałami wracali oni z łupami z jakiegoś napadu (na polskie zamki, dwory, wsie, klasztory). Ponieważ utrzymywali się z wojenki, sami nieraz Tatarów zaczepiali, i to nieraz wtenczas, kiedy Polsce w  sam raz zależało na pokoju a Tatarzyn mszcząc się urządzał najazd (na odbudowane po poprzednim spustoszeniu dobra ). Na to jedna była rada, żeby im państwo samo dostarczało utrzymania, biorąc jak najwięcej na swój żołd. (Feliks Koneczny Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieży)

I dzisiaj państwo polskie bierze na swój żołd Rusinów –Ukraińców świadcząc im wszelką pomoc niczego w zamian nie żądając. Nie żąda rekompensaty za zagrabiony przez Ukrainę majątek narodowy i prywatny ani nie dba o pamięć i zabezpieczenie dziedzictwa narodowego Ziem Wschodnich Rzeczypospolitej tworzonego przez naszych przodków z miłością, szacunkiem i narażaniem życia. Student polskiej narodowości nie otrzymuje takiego wsparcia jak student ukraiński. Studenta ukraińskiego nie uczy się historii i nie przekazuje wiedzy o tym, że co godne do zwiedzania na Ukrainie, Polacy budowali przez wieki.  Pozwala się im na niszczenie śladów polskości. Obostrzenia czasu pandemii nie zakazały  pracy ukraińskim przewoźnikom, sznur samochodów dostawczych jadących po towar do Polski lub dowożących z Ukrainy towar do ukraińskich punktów sprzedaży w długim korku przekracza granicę w Medyce. Nawet pas unijny został na ten cel zajęty. Czy władze polskie zadbają o Polaków i obywateli UE udostępniając zgodną z wymaganiami UE  trasę przejazdu dla nich?

W Akcie Fundacyjnym Fundacji „Dom Uniwersytecki” z 1903r., którą utworzyli  profesorowie i docenci Uniwersytetu Lwowskiego z kapitałem początkowym 11.129 zł. (podane zostały nazwiska zacnych akademików stanu świeckiego i duchownego oraz kwoty darowizn)  czytamy:

my niżej podpisani profesorowie i docenci Uniwersytetu lwowskiego mając na uwadze liczne potrzeby młodzieży naszej pieczy poruczonej, którym Uniwersytet sam przez się wystarczyć nie może i pragnąc, aby ta młodzież miała wszelką sposobność do nauki i rozwoju przy dobrym zdrowiu ciała i duszy, aby następnie tem skuteczniej mogła służyć Ojczyźnie, postanowiliśmy utworzyć fundacyę jubileuszową „Dom Uniwersytecki”, jako wieczystą.

Byli też darczyńcy spoza Lwowa – warszawski lekarz dr. Stanisław Hassewicz ofiarował na budowę Domu 20.000 K. Kwotę tę złożył szlachetny dobroczyńca w Warszawskim Banku Handlowym na imię dra Askenazego i K. Argasińskiego, ówczesnego przewodniczącego Czytelni akademickiej.

Polski Dom Akademicki we Lwowie powstał na darowanej  przez hr Skarbkówprzestrzeni 300 sążni kwadr., która jest oznaczona dokładnie w deklaracyi notaryalnej, dziś przeze mnie zeznanej, a która z kompleksu realności moich lk. 462,/4 i 463iji tudzież 466V4 we Lwowie tabularnie wydzieloną być ma być”- we Lwowie, dnia 24. kwietnia 1906,  Felicya hr. Skarbkowa). Dodatkowo pomogła hr. Skarbkowa w finansach: zeznała dwa skrypta dłużne na łączną kwotę 200.000 K. Na tej podstawie otrzymaliśmy od Dyrekcyi Banku zaliczkowego kredyt do tej wysokości za zniżonym procentem.

Budynki budowane ze składek polskiego społeczeństwa przeszły na własność Rusinów – Ukraińców i noszą w XXI wieku  imiona organizatorów holocaustu na Polakach podczas II wojny światowej, tak jak i ulice, przy których stoją.

W Polsce jak przed wiekami mniejszość ukraińska (jak i żydowska) dąży do przejęcia polskiego majątku, który odziedziczyliśmy po przodkach. Czytam w Naszym Dzienniku, iż Prokuratura Krajowa prowadzi postępowanie wyjaśniające kwestię nieuprawnionych roszczeń ukraińskiej mniejszości, która występuje o unieważnienie decyzji o przejściu  mienia  na  rzecz  Skarbu Państwa (dekrety z 1947 i 1949 roku) mimo, że otrzymała za to „mienie zamienne” wraz ze środkami na zagospodarowanie. Dotyczy to przesiedleń z Małopolski w inne rejony Polski jak i dobrowolnych przesiedleń mniejszości ukraińskiej do Związku Sowieckiego.

Niestety, niekorzystne decyzje dla narodu polskiego wydawane są przez (lub pod ich presją) przedstawicieli mniejszości narodowych, którzy zajmując od dawna stanowiska w rządzie, samorządach, przedstawicielstwach prawniczych, sądowniczych, uczelniach, fundacjach i organizacjach itp. nie reprezentują interesu państwa polskiego.

Wojewodzie Małopolskiemu jak i innym polecam analizę  znakomitego Eugeniusza Romera z 1938 r., który omawiając stosunek Rusinów do państwa pisał:

Na publicznym wiecu (15. IX. 1936) we Lwowie, powtórzonym następnie w setkach wieców po całym kraju stwierdzając, że „korinna” Polska ma dosyć miejsca dla swoich kolonistów, stawia się bez ogródek żądanie podporządkowania wszystkich spraw ziemi na „nacjonalno-ukrainśkoj terytorii”, -czytaj połowa obszaru Rzeczypospolitej! -uchwałom „Hałycko-Wołyń- skoho Sojmu” – a wykraczając daleko poza liberalne w tym przypadku granice cenzury, głosi się w mowach, a nawet w rezolucjach hasło: „wyhonim polskich zajdów“!

(Polski stan posiadania na południowym wschodzie Rzeczypospolitej , 1938 Lwów)

Niewiele czasu minęło od 1938 roku i wymordowali Ukraińcy  200 000 Lachów za to tylko, że byli Polakami a resztę wygonili przejmując majątek prywatny i Rzeczypospolitej.

Apelował prof. Eugeniusz Romer o rozsądek u władz wpisując w rezolucję zebranych w 1938 r. poniższe słowa:

Zebranie potępia i piętnuje, jako zdrajców i sprzedawczyków wszystkich tych, którzy dobrowolnie i nie wyczerpawszy wszystkich możliwości innego załatwienia sprawy, sprzedali swe majątki w ręce niepolskie i wzywa wszystkie polskie Organizacje, by opinię tę krzewiły i ściśle przestrzegały.

Aktualne dzisiaj te słowa kieruję do tych, co przejętym po II wojnie światowej znacjonalizowanym  mieniem Rzeczypospolitej dysponują.

 

Tablica Doncowa

Wielką nadzieją ukraińskich nacjonalistów w latach trzydziestych stały się nazistowskie Niemcy. Wierzyli, że Trzecia Rzesza pomoże zdobyć im niezawisłość. W trzy dni po niemieckiej napaści na Związek Radziecki we Lwowie proklamowany został narodowy rząd  ukraiński. Jego pierwszą urzędową czynnością było wysłanie listu hołdowniczego do Hitlera – pisał Szymon Wiesenthal, polski Żyd z polskiego miasta Buczacz, który do śmierci ścigał niemieckich i sprzymierzonych z nimi ukraińskich sprawców zagłady Żydów i 20 innych narodów. Domagał się ekstradycji z Kanady 218 ukraińskich oficerów SS i 8 tys. żołnierzy ukraińskiej dywizji „SS-Galizien”.

Tymczasem niepodległej Ukrainy jeszcze nie ma. Oni sami nie chcą uznać Ukrainy radzieckiej za niepodległą. Mają na swych plecach  wielomilionowy garb całkowicie zruszczonych „chochołów”. A jednak upajają się wizją mocarstwowej Ukrainy, już nie od Bugu i Sanu, lecz od Lublina i Krakowa aż po Kaukaz. Na podstawie tej swojej, trzeba przyznać to, fantastycznej wizji, owi haliccy wizjonerzy patrzą na nas Polaków lekceważąco ze swojego urojonego majestatu. Oczywiście przy takiej podstawie nie da się zbudować jakichś lepszych stosunków polsko ukraińskich.(…)Wreszcie nie trzeba zapomnieć o istnieniu licznej, ruchliwej i dobrze zorganizowanej emigracji ukraińskiej na zachodzie. Szczególnie Kanada jest jej istnym bastionem – ks. Władysław Bukowiński (1904-1974), Wspomnienia z Kazachstanu.

W Kanadzie już po pierwszych miesiącach mego tutaj pobytu zetknąłem się z wręcz zoologicznym nacjonalizmem ukraińskim, z nienawiścią do wszystkiego, co polskie. Ja, wychowany w duchu patriotyzmu ukraińskiego, ukształtowany na klasyce polskiej, ukraińskiej, rosyjskiej, zachodnioeuropejskiej i amerykańskiej, nie mogłem się pogodzić z takim spojrzeniem na świat i na ludzi, dlatego też, jak i w związku ze świadomością tego, czego dopuścili się banderowcy na Wołyniu wobec ludności polskiej, podjąłem decyzję o poszukiwaniu materiałów stanowiących bazę moich badań nad nacjonalizmem ukraińskim- ukraiński historyk, Wiktor Poliszczuk, Potępić UPA.

To wy, wyznawcy obłąkańczej ideologii Doncowa jesteście odpowiedzialni za zbrodnie dokonane na Polakach, Żydach, Rosjanach, Czechach, wreszcie na samych Ukraińcach. Dotychczas nie odseparowano narodu ukraińskiego od zbrodniczego nacjonalizmu ukraińskiego – pisał Wiktor Poliszczuk w 1996 roku.

Integralny nacjonalizm ukraiński rozwinął się po I wojnie światowej. Dmytro Doncow pochodził ze wschodniej Ukrainy, z rosyjskiej rodziny, wychowany przez ojczyma narodowości niemieckiej poznał kulturę tego narodu.  W 1926 roku wydał swoje najważniejsze dzieło „Nacjonalizm”, który wydrukowano w Żółkwi, w drukarni zakonu greckokatolickiego. Rok wcześniej Adolf Hitler wydał Mein Kampf. Można z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, że praca Doncowa wzorowana była na dorobku Hitlera. Zawierała ona typową dla nacjonalistów interpretację historii. Nacjonalizm Doncowa stanowił polemikę z ideami demokratycznymi i socjalistycznymi  w ukraińskim ruchu politycznym. Doncow ideologię ukraińskiego nacjonalizmu zbudował w oparciu o darwinizm społeczny, według którego nacja stanowi gatunek w przyrodzie, tak jak pies, kot czy koń. Taka nacja pozostaje we wrogości i ciągłej walce z innymi nacjami o przestrzeń. W tej walce słabszy ulega silniejszemu. Stąd też główne hasło ukraińskiego nacjonalizmu brzmiało: Nacja ponad wszystko, czyli ponad Bogiem, religią i wartościami ogólnoludzkimi. Miała to być walka o przestrzeń życiową, czyli o ziemię, tak jak niemieckie Lebensraum. Na czele nacji stał wódz, Prowidnyk, który dysponował grupą, warstwą lepszych ludzi, których nazywał mniejszością inicjatywną, arystokracją, zakonem lepszych ludzi. To wyróżnienie tzw. starego, zasłużonego aktywu nacjonalistycznego, zostało zaczerpnięte z mentalności i praktyki bolszewików sowieckich (prof. Czesław Partacz).

W czwartek w centrum Kijowa odsłonięto tablicę upamiętniającą Dmytra Doncowa. Tablica znalazła się na budynku ukraińskiej państwowej agencji informacyjnej Ukrinform. Realnym kapitałem rozpowszechnianej  przez Doncowa „mowy nienawiści” do innych nacji  była zagłada 200 000 Polaków, w tym polskich Żydów. Zdzierana skóra, wyrywane oczy, języki , genitalia, dzieci z łona ciężarnych, piłowani księżą, rąbani siekierami, widłami, dzieci przybijane za języki do stołu- 338 wyrafinowanych metod, opisanych przez świadków cudem ocalalych.

Na stronie Związku Ukraińców w Polsce finansowanej przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji znajduję opis działalności:

Monitorowanie i dokumentowanie przejawów dyskryminacji oraz mowy nienawiści wobec mniejszości ukraińskiej i imigrantów z Ukrainy, interwencje prawne (dzięki dotacji Fundacji im. Stefana Batorego).

Nadgorliwość „naszych” władz w realizacji polityki globalnej powoduje, że zamazują one bądź wręcz fałszują prawdę historyczną na temat tej zbrodni. Wielu polityków prezentuje nadmierną troskę o tzw. „wrażliwość Ukraińców” – tymczasem nie chodzi im o naród ukraiński lecz o pogrobowców Bandery. Nie chcą przyjąć do wiadomości, że z rąk banderowców zginęło także kilkadziesiąt tysięcy Ukraińców. Wystarczy wspomnieć, że dowódca UPA Roman Szuchewycz (ps. Taras Czuprynka) krytykowany za zbyt dużą liczbę ofiar ukraińskich powiedział: Jeśli trzeba będzie zlikwidować nawet połowę Ukraińców, to ta druga połowa będzie czysta jak szklanka źródlanej wody. Szczególnie bestialskim był przymus – pod groźbą męczeńskiej śmierci – mordowania strony polskiej w rodzinach mieszanych (mąż Ukrainiec musiał własnoręcznie zamordować żonę Polkę i córkę, a syn dziedziczący po ojcu narodowość i wyznanie – własną matkę i siostrę).
Postępowanie władz w Polsce od czasów transformacji ustrojowej, wynika z tego, że od przeszło 20 lat do naczelnych organów państwa, przy poparciu handlarzy holocaustem, przeniknęła duża ilość pogrobowców Bandery. To właśnie oni przyczynili się do ukształtowania opinii wśród znacznej części polityków, czego owocem jest m.in. unikanie nazwania przez „polski” parlament najokrutniejszej w naszych czasach zbrodni – ludobójstwem
– pisał do władz w 2011 roku śp. pułkownik Jan Niewiński

Należy także przypomnieć, że banderowców skazanych za ludobójstwo uznano za męczenników komunizmu. Wstąpili oni do Solidarności i stali się jej awangardą, co spowodowało, że Senat RP, w 99% solidarnościowy, potępił Akcję „Wisła”. Ta haniebna uchwała, oparta na fałszywych przesłankach, dała początek urzędowemu fałszerstwu stosunków polsko-ukraińskich. Ponadto w okresie tworzenia się Solidarności i transformacji ustrojowych Polskę odwiedzali, w charakterze emisariuszy i doradców, wszyscy ważni działacze OUN-UPA ze Stanów Zjednoczonych i Kanady, z Mykołą Łebediem, twórcą UPA i szefem krwawej Bezpeky – który w Stanach Zjednoczonych przygotowywał i szkolił komandosów do Wietnamu – a także z  Askoldem Łozyńskim, przewodniczącym Światowego Kongresu Ukraińskich Nacjonalistów i ostatnim dowódcą UPA Wasylem Kukiem na czele.
Szczytem hipokryzji i dnem moralnym było porozumienie nowojorskich handlarzy Holokaustem z faszystowską OUN, czego wymownym dowodem było odstąpienie od osądzenia i zwolnienie z więzienia w Izraelu Demianiuka. Dopiero po wielu latach sąd niemiecki uznał go winnym.
To wszystko są zaszłości historyczne, a obecnie nasuwa się pytanie, czy naród polski jest suwerenem we własnej ojczyźnie. Jak bowiem ocenić zdarzenie sprzed kilku miesięcy? Klub Parlamentarny PSL doprowadził do zaakceptowania przez Prezydium Sejmu projektu uchwały „Ustanowienie  11 lipca Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian”. I nagle zjawił się w Polsce Przewodniczący Światowego Kongresu Ukraińskich Nacjonalistów z siedzibą w Kanadzie, Jewhen Solij, i – jak sam oznajmia w Internecie – że w rozmowie z Marszałkiem Schetyną „wezwał Sejm RP do nieuchwalania 11 lipca Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian, bo spowoduje to nasze [t. j. ukraińskie] żądania i pogorszy stosunki ukraińsko-polskie”. W rezultacie projekt uchwały wycofano – po raz kolejny – z porządku obrad Sejmu. Mamy więc obraz polskiej suwerenności. Powyższe wyrywkowo przytoczone fakty ukazują złożoność problemów oraz zakres i skalę barier do przezwyciężenia.

Po rosyjskiej agresji na Ukrainie nurt zmierzający do skłócenia Polaków z narodami kresowymi nabiera rosnących cech świadomej i/lub nieświadomej (tzw. pożyteczni idioci) rosyjskiej agentury wywiadu – Przemysław Żurawski vel Grajewski.

Skoro autor tych słów  nazywa „kłótnią” domaganie się od 75 lat (pierwszy Szymon Wiesenthal, żądał kary śmierci dla nacjonalistów ukraińskich) o prawdę o ludobójstwie dokonanym przez miłośników integralnego nacjonalizmu (banderowskiego nazizmu), to mogę być zaliczona do grona rosyjskiej agentury razem z beatyfikowanym ks. Władysławem Bukowińskim, bohaterskim apostołem Kazachstanu, więźniem sowieckich łagrów.

Pierwsze okrutne zbrodnie ukraińskie  na Polakach opisała Zofia Kossak Szczucka w powieści „Pożoga”. Tej książki  nie wolno było wydać w czasach PRL.

Szymon Wiesenthal mówił: „Wszystko w życiu ma swoją cenę, wina nie może zostać odpuszczona, lecz jedynie zniesiona przez pokutę”. Ciągle pamiętał i walczył o prawdę, „świat musi znać prawdę, najpierw prawda cała, a później sprawiedliwość. Bo jeśli my to wszystko zapomnimy i są ludzie, którym zależy na tym, żebyśmy zapomnieli to historia może się powtórzyć. Nie jest jakimś prawem, że to musi zacząć się od Żydów, tym razem zaczęło się od Żydów a później było 20 innych narodowości”. Co ciekawe, używał terminu „niemieckie zbrodnie”, „niemiecki nazizm”, Niemcy a nie jacyś hitlerowcy czy jacyś naziści.

 

Ty zaś mi pozwolisz być tej ziemi panem

 

PAMIĘCI SPOCZYWAJĄCYCH TU OKOŁO 1000 POLAKÓW

MIESZKAŃCÓW WSI HUTA PIENIACKA I OKOLICZNYCH MIEJSCOWOŚCI

OKRUTNIE ZAMORDOWANYCH 28 LUTEGO 1944 ROKU

SPALONA WIEŚ PRZESTAŁA ISTNIEĆ

NIECH SPOCZYWAJĄ W POKOJU

RODZINY I RZĄD RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

2005

O czeskich Lidicach wie cały świat. Wszystkie dzieci w czeskich szkołach uczą się o Lidicach. O francuskim Oradour-Sur-Glane gdzie oddziały SS Das Reich wymordowały wszystkich mieszkańców (642 osoby) i spaliły zabudowania, wie cały świat. A ilu ludzi w Polsce zna prawdę o Hucie Pieniackiej, o zagładzie zaścianka szlacheckiego Hucisko Brodzkie? Milczy się o zbrodniarzach, którzy powinni być surowo ukarani i potępieni. Cóż się dziwić, skoro przez ponad pół wieku zamknięto usta naszym historykom i ludziom ciężko poszkodowanym przez wyznawców zbrodniczej ideologii Doncowa, Konowalca i Bandery – o ukraińskim ludobójstwie Polaków pisze Sulimir Stanisław Żuk w książce „Skrawek Piekła na Podolu”.

Dodam, że wszystkie żydowskie dzieci wiedzą czym był shoah i znają miejsce niemieckiej zbrodni KL Auschwitz. Jest film „Skrawek piekła na Podolu”, w którym zbrodnia dokonana we wsi  przez Ukraińców została pokazana zdjęciami wykonanymi przez Niemców. Jedno z nich pokazuje typowy dla oprawców rytualny mord. Mord dokonany na ciężarnej kobiecie. W jej rozprutym brzuchu zgniecione bliźnięta. Mord pod barwami czarno-czerwonej flagi banderowskiej. Pod  czarno-czerwonymi  barwami  strajkowały kobiety domagając się „praw kobiet” a zwłaszcza prawa do zabijania dzieci.

Simon Wiesenthal, człowiek sumienie, do śmierci pamiętał, ścigał  i walczył o ukaranie niemieckich zbrodniarzy:

świat musi znać prawdę , najpierw prawda cała, a później sprawiedliwość. Bo jeśli my to wszystko zapomnimy i są ludzie , im zależy na tym , żebyśmy  zapomnieli, to historia może się powtórzyć. Nie jest jakimś prawem, że to musi zacząć się od Żydów, tym razem zaczęło się od Żydów a później było 20 innych narodowości” .

Rodziny i potomkowie pomordowanych mieszkańców Huty Pieniackiej musieli czekać ponad sześćdziesiąt lat na zgodę ukraińskich władz na postawienie pomnika i odprawienie uroczystości pogrzebowych na miejscu zbrodni. Dzięki wieloletnim usilnym staraniom Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz licznych organizacji kresowych w Polsce i na świecie, uzyskano taką zgodę. Po obu stronach krzyża stoją dwie kolumny również z granitu z wykutymi od góry do dołu imionami i nazwiskami pomordowanych, których nazwiska udało się ustalić. Są tam również imiona i nazwiska moich dziadków: Urszuli Kierepka i Wincentego Kierepka.

Może dziś i w przyszłości przechodnie i żyjący jeszcze mordercy, mieszkańcy sąsiednich wiosek, nakreślą znak krzyża na swych kainowych piersiach za tych niewinnych Polaków, których szczątki spoczywają w tej ziemi.(Sulimir Stanisław Żuk).

Nie liczmy na dobrowolną skruchę, niechęć do Polaków na Ukrainie rośnie ( z wyjątkiem momentów, gdy otrzymują od nas wsparcie). Niszczone są ślady polskości wszędzie. Polskie wielowiekowe upamiętnienia, pomniki, cmentarze zastępowane są w zastraszającym tempie granitowymi, marmurowymi, monumentalnymi (za nasze pieniądze?) obeliskami ukraińskich zbrodniarzy z Banderą na czele i czarno-czerwonymi flagami banderowskimi. Na przejściu granicznym w Medyce zlikwidowany został pas unijny, którym jeszcze w 2019 roku Polacy ze światełkiem na groby mieli szansę przecisnąć się między niezliczoną liczbą ukraińskich osobowych i towarowych pojazdów.

Ludobójstwa na Polakach dokonywali nacjonaliści ukraińscy nie tylko w mundurach SS „Galizien” czy Nachtigal, mordowali ich sąsiedzi biorąc w ręce narzędzia gospodarskie jak kosy, piły, siekiery czy widły święcone w greckokatolickich cerkwiach, zamykając sąsiadów Polaków w stodołach, oblewając benzyną  i podpalając. Niejeden młody Ukrainiec miał na sumieniu kilkadziesiąt  ofiar spośród 200 000 zamordowanych Polaków, w wykonywaniu wyroku  brały udział 10-11 letnie dzieci.

A potem? Polaków walczących z okupantem niemieckim i sowieckim i niezmordowanych przez Ukraińców komuniści z NKWD i UB  mordowali w ubeckich katowniach. W oddziałach NKWD byli również Ukraińcy.

Fragment rapsodu żałobnego Edwarda Grossa:

Zagłada Huciska Brodzkiego

 

Tę ziemię łupili przez wiele stuleci

Moskale, Tatarzy, Kozacy i Turcy.

Chcieli ją nam zabrać w dwudziestym Sowieci.

Rozbici nad Wisłą z przyzwolenia Stwórcy.

 

Po łupy Tatarzyn odwiedzał te strony

Najeżdżając kraj nasz swym utartym szlakiem

Kozak kraj pustoszył, gdyż pragnął korony.

Dziś cię zarżnie Rusin, bo jesteś Polakiem.

 

Podpisał Bandera cyrograf z szatanem:

„Ja swoich rodaków do cna odczłowieczę,

Ty zaś mi pozwolisz być tej ziemi panem

I mieć nad ziomkami absolutną piecze.

 

Romanowi dałem generalską gażę.

Bo on ciemnych chłopów do zbrodni przyucza

Muszą być golowi, gdy wkrótce rozkażę

Wyrżnąć wszystkich Lachów od Sanu do Zbrucza”.

 

Bo wiedział, że plan ten nigdy się nie ziści.

Czyli że Polaków nigdy nie zwycięży,

Jeśli nie rozbudzi w kmiotach nienawiści.

I tu mu się przydał cały zastęp księży.

 Zbrodnia ta została dokonana pod nadzorem kościoła greckokatolickiego w okresie Postu Wielkanocnego.

 

 

Polską historię fałszują mniejszości narodowe za polskie pieniądze

Szanowni Państwo,

Tadeusz Chrzanowski w książce „Kresy czyli obszary tęsknot”  wydanej w 2009 roku (Wydawnictwo Literackie) w rozdziale Województwo ruskie, Podole i Wołyń wspomniał  o księgarni i drukarni Zukerkandlów w Złoczowie (też uważam, że byli to wspaniali polscy żydzi,  piszą o ich wydaniach uczniowie Rzeczypospolitej!!!) i niby już nic więcej o Złoczowie autor nie pisze, a jednak dostarcza czytelnikowi pewną myśl: “potrafili oni wydać przez czas istnienia firmy ponad dwa tysiące pozycji. I choć nie były to arcydzieła z punktu widzenia edytorskiego, ich znaczenie dla rozszerzenia oświaty w naszym kraju było ogromne, a przecież Złoczów to nie żadna metropolią, lecz zwyczajny, no, może trochę większy od innych „sztetl”.

Z wikipedii: Sztetl, sztetł (jid. ‏שטעטלsztetl, lm. ‏שטעטלעך‎ sztetlechmiasteczko”, zdrobnienie od jid. ‏שטאָט‎ sztot „miasto”) – w literaturze popularnonaukowej, genealogicznej, etnograficznej jest to małe skupisko miejskie zachowujące tradycyjną obyczajowość żydowską.

Nie było to żydowskie miasteczko „sztetl” lecz polskie, królewskie miasto, w którym tak jak w innych miastach Rzeczypospolitej, zwłaszcza na Kresach Wschodnich był tygiel narodowści.

W popularnym przewodniku dla turystów (nomen omen wydanym przez Zukerkandlów) jest informacja:

Miasto Złoczów — to dziedzictwo Strumiłłów, Rzeszowskich, Buczackich,Sienieńskich, Górków, Czarnkowskich, Sobieskich (Marka, Jakóba, kr.Jana III i królewiczów Aleksandra i Jakóba), oraz Radziwiłłów. Początkowo wieś Złoczów, z końcem XV. wieku została przemienioną w miasto obronne z zamkiem i wałami od strony południowej, a palisadami od strony Złoczówki.

Wielkie też są zasługi tych rodów polskich, które serdeczną opieką otaczały tę ziemię. Szczególnie i najwięcej zawdzięcza Złoczów Jakubowi Sobieskiemi i jego synowi królowi Janowi III. Już za Sobieskich a nawet jeszcze wcześniej za Siemieńskich i Górków istniały w Złoczowie i okolicy: młyny, tartaki, browary, gorzelnie, warzelnie miodu, cegielnie, huty szklane itp.. Znane były ogólnie targi i jarmarki złoczowskie. Dzisiaj z pozostałych zabytków, wzniesionych niegdyś hojną ręką Sobieskich, zasługują na uwagę: zamek, dom ubogich, cerkiew św. Mikołaja, kościół parafjalny i cerkiew parafialna… Wspomnieć jeszcze należy o złoczowskim klasztorze 00. Bazyljanów, założonym tu wedle tradycji około r. 1665, (dzisiejsza ich cerkiew leży za miastem przy trakcie lwowskim i pochodzi z r. 1862), oraz o synagodze, wybudowanej przez Jakóba Sobieskiego królewicza (1724). Liczni Ormianie

przybyli do Złoczowa za króla Jana III. i znacznie ożywili handel.

Dom ubogich dla starców i kalek, zbudowany około r. 1627. pod wezwaniem św. Łazarza, uzyskał w 1630 uposażenie od Jakóba Sobieskiego, pomnożone przez Jana Sobieskiego w 1663. Zakład przeznaczony zrazu dla 12, potem dla 18 nieszczęśliwych i bezdomnych starców był pod dozorem każdorazowego proboszcza złoczowskiego, lecz miał do zarządu osobnego kapłana, zwanego prowizorem lub prebendarjuszem..

W Złoczowie miała miejsce  zbrodnia ukraińska na Polakach. Uroczyście ich pochowano a rząd powołał specjalną komisję do zbadania zbrodni.

Kiedy zmienimy podręczniki szkolne i dokonamy erraty pisanych i wydawanych za pieniądze polskiego podatnika „dzieł” promujących mniejszości a nie naród polski?

Saga Rodu Mireckich

Prezes Stowarzyszenia Pamięci Polskich Termopil i Kresów im. Ks. Bronisława Mireckiego w Przemyślu, pan Stanisław Szarzyński jest autorem poniższego wpisu:

Niedziela 7 luty 2021r. Pani major Maria Mirecka- Loryś ukończyła 105 lat błogosławionego życia ciesząc się dobrym zdrowiem. W imieniu uczestników urodzinowego spotkania w 2008r. życzę Pani błogosławieństwa Bożego na dalsze lata życia, radości i nadziei, że pandemia niedługo minie i pojedziemy z pielgrzymką do Lwowa i Zadwórza, a także będziemy mogli wspólnie uroczyście uczestniczyć w Pani Kolejnym Urodzinowym Jubileuszu. Daj Boży Zdrowi!!! -życzą również członkowie Stowarzyszenia Pamięci Polskich Termopil i Kresów im. Ks. Bronisława Mireckiego w Przemyślu.

W wywiadzie udzielonym w 2017 roku Szacowna Jubilatka mjr Maria MareckaLoryś wspominała:

Przed II wojną studiowałam prawo na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, które potem wznowiłam na Uniwersytecie Jagiellońskim. 1 sierpnia 1945 r. zostałam aresztowana w Nisku, na mocy amnestii wyszłam na wolność 1 września 1945 r., ale zagrożona ponownym aresztowaniem, w grudniu 1945 roku opuściłam Polskę. Do dziś pamiętam byłego szefa Urzędu Bezpieczeństwa w Nisku, Stanisława Supruniuka, jak był brutalny w trakcie przesłuchań, tamte krzyki  dobiegające z pokoju przesłuchań, ciągle mam w głowie. I może to było skrajnie naiwne, ale gdy wyszłam z aresztu, poszłam do niego mówiąc: „Jak można być tak okrutnym, przecież jest Pan zdolny, inteligentny, niemożliwe, by nie dostrzegał Pan tego ogromu zła i lepiej, jakby zdecydowała się na studia dyplomatyczne, bo świetnie by się Pan do tego nadawał”. To cud, że mnie wtedy w tym UB nikt nie zatrzymał. I  choć zabrzmi to nieprawdopodobnie, w krótkim czasie od tamtego zdarzenia on spotkał moją siostrę na ulicy w Nisku, której pochwalił się, że myśli o dyplomacji. I rzeczywiście w latach 1953-1954 kształcił się w szkole dyplomacji im. J. Marchlewskiego w Warszawie, a w latach 1958-1961 studiował w Szkole Głównej Służby Zagranicznej w Warszawie, gdzie zdobył tytuł magistra. Przez 32 lata pracował w służbie konsularnej MSZ jako kierownik wydziału konsularnego w ambasadzie w Berlinie a następnie w Pradze oraz jako konsul w konsulacie generalnym w Sztokholmie. Dzięki mnie zrobił karierę. (śmiech)

Zawsze czuła się Polką i z Polską związana. Od lat 70. wraz z siostrą Heleną wielokrotnie wyjeżdżała do Związku Sowieckiego w odwiedziny do pracującego na Ukrainie brata

  1. Bronisława, przemycając dary dla jego parafian – Tam był mój brat- ksiądz, który mieszkał w strasznych warunkach, ale nigdy nie opuścił tamtych ziem. Legendarny ksiądz kanonik Bronisław Mirecki, uczestnik bitwy pod Zadwórzem w 1920 r., niezłomny kapłan z Podola, dzięki któremu katolicyzm i polskość przetrwały tam do dzisiaj. Służył w Podwołoczyskach nad Zbruczem, gdzie kościół wysadzili w powietrze, a jemu do zamieszkania dali magazyn po soli przy dworcu kolejowym. Straszne miejsce, bez okien, wilgoć, a łóżko postawione na cegłach. Zamiast kielicha miał szklankę i tak odprawiał msze po domach. Zawsze spotykałam się z nim potajemnie w Kijowie.

W domu najważniejsza była wierność Bogu i Polsce. Moja matka Paulina ze Ścisłowskich pochodziła ze szlachty podolskiej, jej ojciec był sybirakiem. Rodzina posiadała majątki ziemskie na ziemi tarnopolskiej i Podolu. Ojciec – Dominik, syn powstańca styczniowego, był urzędnikiem. Mireccy herbu Szeliga byli drobną szlachtą. Ich gniazdem rodowym była przed wiekami wieś Mircze – w okresie staropolskim leżąca w powiecie bełskim – od której w XVI wzięli nazwisko.

Bezbożny bolszewizm i dzisiaj planuje wysadzić kościoły katolickie w powietrze pozostawiając synagogi , meczety i cerkwie. Bezbożny bolszewizm  nie zastanawia się  jak duży  jest majątek rabinów i imamów, również ten na kontach bankowych i kto jest sponsorem. Bezbożny bolszewizm nie okazuje miłosierdzia i nie oddaje zagrabionych majątków, ziemi, zabudowań, oszczędności.

Historja ubiegłych trzech lat dowiodła, że społeczeństwo polskie posiada o wiele wyższą odporność na rewolucyjne fermenty, niż rosyjskie, węgierskie i niemieckie, a także niż angielskie i włoskie – pisał prof. Stanisław Grabski, polityk, ekonomista w 1922 roku.

Dlatego spośród ośmiorga dzieci Pauliny ze Ścisłowskich i Dominika Mireckich trzej synowie

i dwie córki związali się z ruchem narodowym na studiach i aktywnie działali na rzecz państwa i narodu polskiego po agresji Niemców i Rosji na Polskę w 1939 r.

Beneficjenci kolonizacji Rzeczypospolitej po II wojnie światowej, działający  pod sztandarem sierpa i młota zemścili się okrutnymi torturami, morderstwami i skazaniem na życie na marginesie lub banicję tych, co wyznawali wierność Bogu o Polsce a 40% stanowisk w rządzie represji stanowili przedstawiciele mniejszości żydowskiej.

Adam był pięciokrotnie aresztowany przez gestapo, cztery razy szczęśliwie uciekał, za

piątym trafił do niemieckiego obozu koncentracyjnego. Po wojnie dwukrotnie aresztowany

przez UB, został skazany na karę śmierci i zamordowany w więzieniu mokotowskim.

Leon czterokrotnie aresztowany przez UB i SB, prawie 10 lat przesiedział w komunistycznych więzieniach. Janina w więzieniu spędziła dwa i pół roku. Kazimierz, Maria i Helena szczęśliwie uciekły z zajętej przez Sowietów Polski, po latach dołączyła do nich Janina. Ksiądz Bronisław po wojnie pozostał wśród swoich parafian na Wschodzie, w Polsce Ludowej pozostali Waleria i Leon.

Telewizja Polska (?) nie pokazuje sagi rodu Mareckich i wielu innych polskich światłych, rodów skazanych przez bolszewicką potęgę zła na wyginięcie lub banicję , pokazuje sagi rodów tych państw, które w tej neopogańskiej akcji uczestniczyły.  Dzięki Stowarzyszeniu Pamięci Polskich Termopil i Kresów im. Ks. Bronisława Mireckiego pamięć o Pani Marii jak i o wysyłanych 10 lutego 1940 roku z peronu w Przemyślu na zagładę na Nieludzką Ziemię trwa. Mieszkańcy Przemyśla zanosili im do bydlęcych wagonów chleb z Piekarni Piątka, której obecny właściciel jest przedstawicielem mniejszości ukraińskiej.

10 lutego dzień pamięci holocaustu Polaków w sowieckich łagrach

Opera – Dziennik Anne Frank – oparta na kanwie jednego z najbardziej poruszających literackich świadectw Holocaustu w wykonaniu Orkiestry Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa dostępna na platformie od 5.02.2021.

Dlaczego nie Opera– W domu niewoli – oparta na kanwie jednego z najbardziej poruszających literackich świadectw Holocaustu Polaków czyli wspomnień z sowieckich więzień i łagrów Beaty Obertyńskiej, córki młodopolskiej poetki Maryli Wolskiej ?

Tak amoralnego, stojącego poza wszelkim rozróżnieniem dobra i zła, sposobu wojowania, jak zainicjowany w wojnie światowej przez Niemcy i z konieczności przez wszystkich innych przyjęty – nie było w Europie od przeszło tysiąca lat. I te wyzwolone w czasie ostatniej wojny potęgi zła nie słabną, jednym tylko z przejawów była rewolucja bolszewicka. Obecnie nie zagraża światu chrześcijańskiemu żaden zbrojny najazd – ale bodaj czy nie niebezpieczniejszy jeszcze najazd doktryny nacjonalizmu pogańskiego… nacjonalizm bolszewicki, a od tejże materialistycznej filozofii pochodzi antychrześcijanizm Nitschego, a od jego doktryny moralności pańskiej, stojącej ponad złem i dobrem, wywodzi się i rasizm i neopoganizm narodowo-socjalistyczny – pisał w Gońcu Warszawskim w 1936 roku prof. Stanisław Grabski, polityk i ekonomista.

2 lata później, 1 września 1939 roku i 17 września 1939 roku Polska stała się ofiarą  zbrojnego najazdu obu potęg zła.  Niemcy przy pomocy niemieckich bankierów i naukowców żydowskiej narodowości udoskonaliły sposób wojowania gazując Polaków jako jedną z 20 nieodpowiednich ras (Szymon Wiesenthal) w obozach koncentracyjnych,  a bolszewicka Rosja eksterminowała Polaków strzałem w tył głowy i uśmiercającą pracą w sowieckich łagrach i na bezkresnych stepach.  Polaków eksterminowano  na podstawie donosów mniejszości żydowskiej i ukraińskiej witających kwiatami agresorów Państwa, którego byli obywatelami.

17 września o świcie Armia Czerwona rozpoczęła inwazję na całej ponad tysiąckilometrowej długości wschodniej granicy Rzeczypospolitej. Prezydenci Stanisławowa, Lwowa, Wilna, Tarnopola, Łucka i wielu innych kresowych miast nie opuścili, tak jak i prezydent Warszawy, swoich urzędów. Większość z nich została natychmiast aresztowana i wywieziona na Sybir. „Rozpoczęto zniewolenie od rozbrajania oficerów i żołnierzy, bo walczyli z napaścią Hitlera na Polskę i cała Europę. Zaraz potem ruszyły transporty ludności z kresów do Workuty, Kołymy, Magadanu. To miejsca kaźni, gdzie deportowani, skazani na zagładę tracili życie, zdrowie, nabywali inwalidztwa. A w ślad za nimi rodziny, które uznano za godne zesłania, to były tysiące, setki tysięcy rodzin polskich wywożonych w czterech masowych deportacjach. A wzdłuż torów, na nasypie kolejowym leżały wyrzucone zwłoki zamarzniętych na śmierć, z głodu, chorób, pragnienia, niemowląt, dzieci i starców.”(Ryszard Reiff).

10 lutego 1940 roku to data pierwszej, zatwierdzonej przez komisarza Iwana Sierowa zsyłki polskiej inteligencji. W czasie pierwszej deportacji wywieziono osadników wojskowych, służbę leśną, urzędników państwowych, nauczycieli, harcerzy, kolejarzy, rodziny oficerów  i innych. Deportacja odbywała się przy 25-40 stopniowym mrozie. Wielu zmarło z zimna, głodu w drodze , inni po wyładowaniu ich na mroźnym i śnieżnym pustkowiu. Żona Prezydenta Kaczorowskiego, Pani Karolina z domu Mariampolska jako dziewiętnastoletnia dziewczynka wraz z rodzicami i bratem Józefem została wywieziona za Ural, do okręgu Komi w pobliżu koła podbiegunowego.

Z pięcioosobowej rodziny profesora Stanisława Alexandrowicza  przeżyły tylko 2 osoby. Ojciec, kierownik oddziału w Urzędzie Wojewódzkim Łucka  został zamordowany przez NKWD, siedmioletnia siostra zmarła w osadzie górniczej Majkain-Zołoto 8 maja 1940 roku na epidemiczne zapalenie opon mózgowych (tydzień po przyjeździe), trzynastoletnia siostra zmarła 27 lipca 1940  na tyfus brzuszny. W tym samym Majkainie, do którego przywieziono 1500 osób, tylko w pierwszym roku zmarło 10 procent. W następnych latach niektóre rodziny wymarły całkowicie, powrotu do Polski doczekała mniej niż połowa.

Swoje przeżycia w sowieckich więzieniach i łagrach opisał w wieku 90 lat Wiesław Krawczyński –  Z rodzinnego dobrobytu dostałem się do więziennego dna, gdzie wszystko co polskie było wyśmiewane i poniżane. A potem na Sybir, którego zesłańcza tradycja przewijała się w mojej a także w wielu polskich rodzinach i wyraźnie rezonowała wśród moich szkolnych rówieśników, zwłaszcza za przyczyną wojny polsko-bolszewickiej w roku 1920. Znajomość tych faktów miała charakter słów przestrogi, zapowiadających najgorsze, a w tym tragedię ludzi wywożonych do sowieckich łagrów. Tak więc jadąc więziennym transportem na zesłanie pozbyłem się wielu złudzeń, nie straciłem jednak nadziei, ze dobry los zwróci mnie rodzinie. Przetrwałem. Dzięki modlitwom kochanej Matki, która przez 10 lat codziennie leżąc krzyżem, modliła się o ocalenie syna. Wróciłem z Sybiru w 1956 roku po prawie jedenastu latach , lecz nie do ukochanego Lwowa .

Ktoś kto nie przeżył fizycznych tortur, głodu, spotkań z najniegodziwszymi postaciami, gdzie mord był sprawą niemal codzienną, nie zrozumie poniżenia jakie przeżywali ludzie osadzeni w sowieckich łagrach. Ponad dziesięć lat wytrącenia z normalnych warunków życia, jakie przeżyłem w obozach za Kręgiem Polarnym i w innych rejonach syberyjskiej ziemi pozostawia w człowieku stałą traumę. Trwa ona i trwać będzie do końca mojej życiowej drogi. Nie ma na to rady! (Przez tundrę i tajgę po sowieckich łagrach).

Neopogańska ideologia mordowała nieprzydatnych bolszewickiej wizji świata, uwłaszczyła gromadzony przez nich przez wieki dorobek dając go innym „panom” życia i śmierci, wówczas wykonującym wyroki śmierci a dzisiaj uwłaszczonym na dziedzictwie narodowym organizatorom kolejnej odsłony rewolucji i sprzedaży majątku państwa polskiego wywalczonego i chronionego przez skazanych na holocaust. Ale jakim „panom”? Czy „panowie” dają rolnikom uwłaszczoną ziemię i ją zagospodarowuję jak przedwojenni właściciele, czy wspierają fundusz narodowy zabezpieczający dziedzictwo narodowe,  a może organizują debaty z udziałem naukowców jak kanonik Brzostowski? Może rozwijają szkolnictwo (nie antykulturę) i dbają o jego poziom jak jezuici, świadczą opiekę społeczną jak zakony, pomnażają dobro wspólne a nie prywatne jak prezydent Wacław Chowaniec? A może „panowie” budują przedsiębiorstwa jak rodzina Jaworskich? Proszę panów, niech panowie zajrzą do historii Polski i uczą się na przykładach znakomitych Rodaków jak rządzić państwem a nie oddawać pozostałe resztki naszego wspólnego dobra mniejszości żydowskiej i ukraińskiej oraz obcemu kapitałowi.

Potrzebny rozum, miłość i życzliwość do bliźniego a nie mowa  nienawiści i prywata a przykładów z przeszłości polskiej inteligencji  mamy wiele. 10 lutego 1940 roku pani Zofia Martens z mamą i ojcem, osadnikiem wojskowym z Woli Rycerskiej, została wywieziona z Krzemieńca przepełnionym wagonem w góry Kara Tan. Miała to szczęście, że wróciła.

„Z końcem 1998 roku udało mi się „wyrwać” ojczyźnie ( która obficie zaspakaja potrzeby złodziei i wandali, nigdy nie byli tak bezkarni jak teraz) częściową rekompensatę za mienie pozostawione na Kresach wschodnich w postaci 3 budynków wielorodzinnych usytuowanych na 0,7 ha piaszczystej ziemi w po wojskowym osiedlu (znacznie ale nie do końca zdewastowanym). Postanowiłyśmy z mamą zorganizować tam życie 40 polskim rodzinom ze wschodu (głównie z Kazachstanu), które od kilkudziesięciu lat czekają, żeby ktoś się o nich upomniał, wyciągnął z zesłania. Kazachowie nawet uważają, że Polacy to naród bez ojczyzny, bowiem wszystkie państwa, nawet biedna Białoruś swoich ludzi zabrały, tylko Polacy wyjeżdżają pojedynczo, zresztą, dokąd się da.”(Zofia Martens, Kresowe Stanice).

Ani też żadnej rzeczy która nasza jest

 

Gdybym tam wrócił

pewnie bym nie zastał

ani jednego cienia z domu mego

ani drzew dzieciństwa

ani krzyża z żelazną tabliczką

ławki na której szeptałem zaklęcia

kasztany i krew

ani też żadnej rzeczy która nasza jest

[..J

kredowe koło rudzieje

tak jak stara krew

wokół rosną kopczyki

popiołu

do ramion

do ust

Zbigniew Herbert – Pan Cogito myśli o powrocie do rodzinnego miasta

Opracowanie to dedykuję Wszystkim, którzy wraz ze mną organizowali Stowarzyszenie, a już Ich nie ma, pozostała tylko pamięć i dorobek działalności – pisma, dokumenty, rozprawy oraz wspomnienia świadczące o okrutnej rzeczywistości tamtych dni, Ten olbrzymi materiał dokumentacyjno-historyczny przyczyni się do kształtowania postaw patriotycznych obecnego i przyszłych pokoleń. Dzięki przemianom politycznym w 2016 r. obie Izby Parlamentu Rzeczypospolitej Polskiej podjęły uchwały oddające hołd ofiarom ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów wiatach 1939-1947 na około 200 tys. obywateli polskich i jednocześnie ustanowiono 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa. Pragnę również by to opracowanie zostało wydane w 2018 r., wpisując się w obchody 100-lecia odzyskania niepodległości Polski.

Szczepan Siekierka

Odszedł od nas śp. Szczepan Siekierka, Kustosz Pamięci Narodowej wierny rodzinnym stronom, do których ani On ani nikt inny nie mógł powrócić, przekazując potomnym wiedzę o historii Ziem Wschodnich Rzeczypospolitej  w wielkim dziele zachowania jej w pamięci. Jak było ono wielkie wyjaśnia prof. zw. dr hab. Waldemar Rezmer w recenzji do opracowania Przywracanie Pamięci, z którego pochodzi powyższa dedykacja:

Niezmiernie ważną rolę w wyjaśnianiu zbrodni popełnionych na Kresach Wschodnich podczas II wojny światowej odgrywa Stowarzyszenie Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu (SUOZUN), gdyż, jako pierwsze zajęło się zbieraniem materiałów źródłowych (dokumentów, relacji, fotografii) dotyczących ludobójstwa, dokonanego na Kresach Południowo- Wschodnich II Rzeczypospolitej w okresie II wojny światowej i w pierwszych latach po jej zakończeniu.

Stowarzyszenie zgromadziło ponad 20.000 relacji i zeznań, wiele fotografii i dokumentów, które przechowuje we własnym archiwum we Wrocławiu. Część materiałów doczekała się publikacji, zarówno w czasopiśmie „Na Rubieży” edytowanym przez SUOZUN, jak i w tematycznych pozycjach książkowych. Relacje i wspomnienia zbierane są na bieżąco od wszystkich, którzy zetknęli się z faktami ludobójstwa na Kresach. Odpowiadają oni na apele o przesłanie relacji i wszystkich posiadanych materiałów dokumentujących zbrodnie.

W kwestiach poświadczania zbrodni ukraińskich nacjonalistów Stowarzyszenie współpracowało najpierw z Komisją Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, a teraz z Instytutem Pamięci Narodowej. Prawdę o rozmiarach tych zbrodni i stosowanych metodach eksterminacji Polaków i Żydów obrazują publikacje książkowe oraz wystawa, opracowana przez SUOZUN, ilustrowana zdjęciami. Dzięki edukacyjnej działalności SUOZUN wiele osób dowiedziało się, w jakich okolicznościach zginęli ich najbliżsi, z którymi stracili kontakt.

Do siedziby i do archiwum Stowarzyszenia przychodzi coraz więcej młodych ludzi, którzy chcą uzyskać informacje o miejscowościach zamieszkanych przez ich przodków lub dalszą rodzinę, przynoszą spisane wspomnienia członków rodziny, fotografie oraz mapki sytuacyjne wskazujące miejsca opisywanych wydarzeń, usytuowanie zabudowań w nieistniejących już wsiach i osadach, miejsca pogrzebania ofiar zbrodni. Zarząd SOUZUN udziela pomocy metodologicznej młodym osobom piszącym prace dyplomowe, magisterskie i rozprawy doktorskie z zakresu historii Kresów Wschodnich, martyrologii Polaków i zagłady polskiej kultury.

W wyniku współpracy Stowarzyszenia z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa (teraz rolę tę przejął IPN) oraz innymi organizacjami kresowymi, a także z miejscowymi władzami, wybudowano ponad 285 obiektów upamiętniających pomordowanych i tragiczne wydarzenia. Te symbole pamięci znajdują się w miejscach publicznych, w obiektach sakralnych – głównie w rzymsko-katolickich i na cmentarzach. SUOZUN bierze tez udział w uroczystościach żałobnych i rocznicowych organizowanych w Polsce, a nawet za granicą (Ukraina), inicjuje stawianie tablic, płyt i pomników poświęconych parnię a ofiar banderowskiego bestialstwa.

Podkreślić należy, iż Stowarzyszenie już od 30 lat prowadzi działania, które wymienione są w uchwale Sejmu RP.                      Robi to od samego początku praktycznie w oparciu o własne środki finansowe (składki członkowskie i darowizny). Jego członkowie, sympatycy i wolontariusze, doceniające wagę podjętych przez Stowarzyszenie zadań, pracują społecznie, opracowują nadsyłane relacje, listy, wspomnienia, dokumenty i przygotowują je do druku, wykonują ogromną pracę dokumentalistów. Dzięki ich postawie, zaangażowaniu i bezinteresownej pracy Stowarzyszenie wydało cztery książki dokumentujące ludobójstwo dokonane na Polakach przez nacjonalistów ukraińskich w latach 1939-1947 w woj. tarnopolskim, lwowskim, stanisławowskim i na duchowieństwie rzymsko katolickim, a także album „Przewodnik” -pomniki, tablice pamięci i mogiły na terenie Polski ofiar ludobójstwa dokonanego na Polakach przez OUN i tzw. UPA 1939-1947”. Było także edytorem kilka innych publikacji wspomnieniowo – dokumentacyjnych oraz aż 158 numerów (stan na 2018) periodyku „Na Rubieży”.

to nie jest prawda co wykrzykują afisze

prawdę nosimy w zaciśniętych ustach

okrutna jest i nazbyt ciężka

więc dźwigamy ją sami

nie jesteśmy szczęśliwi

chętnie zostawilibyśmy ją tutaj

Zbigniew Herbert    –  Ze szczytów schodów

Tę okrutną, nazbyt ciężką prawdę Ci co Ją w sobie dźwigali mogli przekazać  Szczepanowi, zostawili ją w Jego wielkim dziele dla naszej pamięci i przestrodze. Nielicznym świadkom, którzy jeszcze żyją ciąży nadal  po nocach a nienawistne Polakom afisze wciąż nieprawdę wykrzykują.

Wołczuchy

W wykazie okolicznościowych rozkazów Józefa Piłsudskiego Józef Piłsudski do swoich żołnierzy (Lwów 1920 r) pod numerem XVIII znajduje się rozkaz skierowany do Generała, Porucznika Iwaszkiewicza:

Wyrażam uznanie wojskom, które w zwycięskich i ciężkich bojach przerwały pierścień ukraiński, zaciśnięty koło Lwowa i Gródka Jagiellońskiego, oraz nawiązały łączność z odciętemi tam, mężny opór stawiającymi oddziałami.

Żołnierze! Wasz wspólny wysiłek unicestwił zamiary nieprzyjaciela zawładnięcia Lwowem.

Dziękuję gen. por. Iwaszkiewiczowi za umiejętne i planowe przeprowadzenie odsieczy Lwowa, Gen. per. Rozwadowskiemu za obronę Lwowa i Gródka Jagiellońskiego, Gen. ppor. Romerowi za celowe i energiczne współdziałanie, Gen. por. Aleksandrowiczowi za pobicie wroga w pieciodniowych walkach pod Siedliskami, Sądową Misznią i Gródkiem Jagiellońskim, pułkownikowi Konarzewskiemu, dowódcy wojsk z Księstwa Poznańskiego za rozstrzygający, brawurowy atak na Bar i Wołczuchy.

Dziękuję również Pułkownikom: Minkiewiczowi, Kulińskiemu, Berbeckiemu, Sikorskiemu i Podpułkownikom: Mączyńskiemu i Palle za sprawne prowadzenie Grup.

Dziękuję wszystkim niższym dowódcom i oficerom, którzy sumiennie i mężnie pełnili swe obowiązki i dali przykład żołnierzowi, jak trzeba walczyć za Ojczyznę.

Dziękuję Wam, żołnierze, zebrani ze wszystkich części Polski, za to, żeście radośnie i śmiało poszli w bój za Polski Gród – Lwów, za całość ziemi polskiej.

Wam, bezimienni bohaterowie, najwięcej zawdzięcza Polska.

Warszawa, dnia 19 marca 1919 r.

  1. Piłsudski.

 

Pułkownik Haller w komunikacie sztabu „wojsk polskich” opisał działania, za które żołnierze otrzymali podziękowanie od Piłsudskiego w rozkazie XVIII:

Ukraińcy przez długi czas przygotowywali się do akcyi zaczepnej na Lwów. Wykorzystali zawieszenie brom, zgromadzili rezerwy i ugrupowali wojska. Pewni zwycięstwa przerwali rokowania pokojowe i wznowili walkę. Korzystając z licznej przewagi wyparli nasze oddziały z pozycyi między Gródkiem Jagiellońskim a Sądową Wisznią, odcinając w ten sposób Lwów od reszty wojsk broniących Galicyi wschodniej. Jednocześnie rozpoczęli atak na Lwów połączony z bombardowanie miasta, licząc na to, że złamie się duch żołnierzy i mieszkańców bohaterskiego miasta. Nie doczekali się tego.

Dowództwo nad wszystkimi wojskami nie odciętymi w Galicyi wschodniej i nad odsieczą Lwowa objął dnia 11 bm. generał porucznik Iwaszkiewicz. Dnia 12 bm oczyszczono z nieprzyjaciela Siedliska i nawiązano połączenie kolejowe z Sądową Wisznią. Dnia 14 bm. przystąpiono do rozerwania pierścienia ukraińskiego, otaczającego nasze pozycje pod Lwowem i Gródkiem Jagiellońskim. W szeregach oddziałów do tego przeznaczonych znaleźli się żołnierze wszystkich ziem polskich. Akcję tę rozpoczął generał Aleksandrowicz, wypierając po ciężkich walkach Ukraińców z pozycyi na północny wschód od Sądowej Wiszni. Dnia 17 bm. nadeszły posiłki z Księstwa Poznańskiego pod wodzą pułkownika Konarzewskiego. Grupa poznańska uderzyła na południowy wschód od Sądowej Wiszni i zajęła w ciężkich warunkach Bar i wsie Milatyn, Kołów i Wołczuchy. Pobity nieprzyjaciel cofnął się w nieładzie. W ten sposób uzyskano połączenie z wojskami, broniącymi Lwowa i Gródka Jagiellońskiego i unicestwiono zamiar Ukraińców opanowania Lwowa. Na nic się nie zdały obietnice ukraińskiego naczelnego dowództwa wypłacenia po 4000 koron i nadania po 5 morgów gruntu żołnierzom, którzy wkroczą do Lwowa. Przez cały czas dzielnie wspomagała atak prowadzony z Sądowej Wiszni grupa generała Romera, oddziały jej i zajęły Magierów, Sczerzec, Niemirów, Hruszów i rozbiły ukraińskie siły na północ od Jarowa.

Zastępca szefa sztabu generalnego: pułkownik Haller.

We wsi Wołczuchy zniknął  pomnik upamiętniający „bezimiennych bohaterów, którym najwięcej zawdzięcza Polska”.

W jego miejscu sąsiedzi Ukraińcy postawili pomnik swoich bohaterów, bandytów spod znaku UPA, winnych bestialskiego ludobójstwa na 200 000 Polaków, zagrabienia ich mienia i wypędzenia ocalałych spod noży oprawców. Przy pomniku postawionym w 100. lecie odzyskania niepodległości Polski powiewają czerwono czarne banderowskie flagi.

W polskojęzycznym piśmie dla Ukraińców Kurier Galicyjski historia wsi Wołczuchy nie sięga do roku 1919, a czas ludobójstwa ukraińskiego przedstawiony został poprzez postać grekokatolickiego księdza Bazyliego Zahajewicza – ukraińskiego obrońcy polskiej społeczności, który  uratował całą populację przez upicie sołtysa, łącznika UPA. (artykuł z 2017 r. Łukasz Wylęgała). Rozumiem, że pomnik postawiony został bohaterom UPA pomyłkowo.

 

Nasze polskie Wigilie

Jest coś, czego z dzieciństwa nie zapomnę nigdy. Dotyczy to każdego polskiego dziecka, lecz we Lwowie Wigilia była jednak czymś…

Nie! Nie znajdę słowa, by to określić. Spytajcie pierwszego spotkanego lwowiaka. W ten wieczór, i w Zaduszny, wiarę i patriotyzm łączył znak równania. Puste krzesło i dodatkowe nakrycie nie były symbolem. Żyły własnym życiem. Wionęło od nich obrazami Grottgera, powstaniami, historią, Zbarażem, duszyczkami Orląt… modlitwą pod krzyżem z Panoramy Racławickiej, determinacją Wizunasa, piosenką o Jurku Bitschanie, ceremonią ekshumacji zwłok Nieznanego Żołnierza, tak niedawno przewiezionego ze Lwowa do Warszawy… Wymuszały zjednoczenie taką szlachetną podniosłością, jakiej ja wyrazić nie potrafię. Żal mi dzieci, które tego nie zaznały; tego oddechu wolności — okupionej rzeką krwi polskiej wylanej w ciągu 123 lat, we Lwowie 146 lat. (Jerzy Michotek Tylko we Lwowie)

Postawmy puste krzesło dla naszych wspaniałych przodków a zwłaszcza dla dzieci, dla Polaków, którzy darzyli miłością Boga, rodzinę, naród oraz ojczyznę a stracili wielowiekową ojczyznę, dom, rodzinę i ginęli z  rąk zbrodniarzy nienawidzących Polski i mordujących nas w imię „postępu” ideologii niemieckiego nazizmu, sowieckiego komunizmu i ukraińskiego nacjonalizmu. I opowiedzmy o Nich naszym dzieciom.

Szykowaliśmy się do wieczerzy wigilijnej, gdy prawie równocześnie z serią karabinową i dźwiękiem sygnaturki usłyszeliśmy ujadanie psów i podejrzane hałasy w pobliżu naszego

domu. Na te odgłosy matce wypadły z rąk talerze, na których niosła opłatki z miodem. Krzyknęła:

Dzieci uciekajmy bo mordują!

Ten krzyk i brzęk rozbijanych talerzy słyszę do dziś. Siostra rzuciła się do okna i uchylając okiennicę zawołała: – Idą do nas.

Wszyscy wypadli do sieni, by uciekać na strych. Wiedziałem czym to grozi i siłą ściągnąłem matkę i brata Kazika z drabiny. (Krwawa Podolska Wigilia w Ihrowicy w 1944 roku – Jan Białowąs).

To jest wspomnienie ukraińskiego mordu w Ihrowicy na Polakach, mordu cynicznie dokonanego w Wigilię, w grudniowy dzień święty dla chrześcijan. Palono żywcem, zdzierano skórę, odrąbywano członki.

Po wyrąbaniu drzwi do plebani ks. Stanisław Szczepankiewicz, jego matka Anna, siostra Maria i brat Bronisław zostali bestialsko zamordowani siekierami. Ksiądz Szczepankiewicz zginął w pokoju, w którym się modlił przed Świętą Wieczerzą. Dla nas Ihrowiczan pozostał Świętym Człowiekiem, chociażby dlatego, że ostrzeżony o mającym nastąpić napadzie mógł wyjechać do Tarnopola, że w chwili wyłamywania drzwi plebanii dzwonił na trwogę, a dźwięk sygnaturki, jako sygnał alarmowy, pobudził naszych bliskich do ucieczki od stołów wigilijnych i dzięki temu przeżyli – wspomina potomek ocalałych. Ksiądz Stanisław dużą wagę przywiązywał do przyjaznego współżycia katolików i grekokatolików, czyli Polaków i Ukraińców (którzy zadali mu potem okrutną śmierć). Zasłynął w okolicy ze swoich umiejętności medycznych. Wiedzę w tym zakresie nabył na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, studiując równolegle teologię i – jako wolny słuchacz – medycynę. Wiedzę medyczną zgłębiał również po objęciu probostwa. Mieszkańcy Ihrowicy i okolicznych wsi chętnie prosili go o pomoc, której nikomu nie odmawiał. Za żywność otrzymywaną za leczenie ks. Stanisław zdobywał lekarstwa dla chorych. Jednocześnie wspomagał głodującą w Lwowie i Tarnopolu polską inteligencję. Był inicjatorem budowy nowego kościoła, pracował, śpiewał i żartował razem z wiernymi. Był fotografem amatorem, wiec robił zdjęcia. Budowę przerwała wojna. W 1940 r. nacjonaliści ukraińscy, za zgodą nowej władzy radzieckiej, wykorzystali „kościelny” kamień i cegłę do zbudowania kąpieliska na rzece.

W latach dwudziestych, po odzyskaniu niepodległości, właścicielami dóbr dóbr folwarcznych w Ihrowicy była rodzina Grocholskich. Majątek liczył 800 hektarów ziemi. Grocholscy byli małżeństwem bezdzietnym. Na początku 1930 r. właściciel zmarł nagle we Lwowie. Spadkobierczyni sprzedała folwark, odkupiła go spółka żydowska, a całym majątkiem dysponował niejaki Żyd Branszteter.

Szanowny Panie Ministrze Jarosławie Gowin,

czy po to chce pan z Ukraińców utworzyć polską inteligencję by bez skrupułów abortowali czyli mordowali dzieci i poddawali eutanazji czyli mordowali starych i chorych? Bo są wśród „kobiet strajkujących” a doświadczenie z wbijaniem dzieci na widły i ucinaniem głów starcom już mają. Jako milionowa grupa chętnie poprą w referendum aborcję, czy po to zostali sprowadzeni i zaasymilowali się? Niestety, nie z nami Polakami.

W mojej rodzinnej Berezowicy Małej Ukraińcy dopuścili się jednej nocy 131 potwornych zbrodni. I o tym już nie będziemy mówili, usuniemy z narodowej pamięci, bo to już Tarnopolszczyzna, a nie Wołyń? A przecież fala zbrodniczego terroru rozlała się z terenu Wołynia po województwie tarnopolskim, stanisławowskim, lwowskim, a nawet lubelskim. Jakżeż można problem ukraińskich zbrodni na Polakach okrajać tylko do województwa wołyńskiego?– pisze we wstępie Ojciec Mieczysław Albert Krąpiec O.P.

Przebaczenie nie może być jednak przekreśleniem zaistniałych faktów, a już, broń Boże, pamięci o setkach tysięcy polskich ofiar ludobójstwa na Wschodzie. Prawdę trzeba ujawnić tym bardziej, im jest tragiczniejsza. Żeby się już nie powtórzyła. Jeśli przebaczenie miało by być zapomnieniem, to będzie stanowić upoważnienie do nowych zbrodni, do – jak to się mówi – „powtórki z historii”. (Mieczysław Albert Krąpiec O.P.)

Od jedenastu dni przygotowuję się, by opowiedzieć Ci, Czytelniku, o Wigilii lwowskiej. Wypisałem stosy papieru o kutiach, barszczach, wydmuszkach, łańcuszkach, włosach anielskich, świeczkach, przygotowaniach, nastroju… i oto siedzę bezbronny. Widzę tylko siebie, najmłodszą latorośl Michotków, wpatrzoną z zapartym tchem w niebo… żeby nie przegapić! Tej pierwszej gwiazdy. Nos rozpłaszcza mi się o szybę i oto… Jest!!! Mam płuca pełne powietrza, odwracam się i… nabożnym szeptem mówię – Już. A dalej już nie mogę.

Wybacz mi, Czytelniku! Wybacz i zrozum mnie.

Posłuchaj piosenki. Napisałem ją, gdy serce miałem mniej utrudzone. (Jerzy Michotek)

Wigilie

Która to z rzędu Wigilia, kochani

A każda Wigilia czy dobra czy zła,

Ślad pozostawia i co pozostanie,

To chrońmy przed zapominaniem

Jak długo tylko się da.

Jak długo tylko się da.

Mam w oczach obraz tych pierwszych Wigilii,

Tatuńcio, Mamuńcia, rodzeństwo i ja..,

Łamiąc opłatek rodzice mówili:

-Ta, bądźcie. kochani, szczęśliwi

Jak długo tylko się da.

Jak długo tylko się da.

Dom to rzecz ważna. Ojczyzna-rzecz święta.

Najświętsza rzecz-wolność. Nie każdy ją ma.

I o to walczyć-to proszę pamiętać!!!-

Musicie jak Lwy, jak Orlęta!

Jak długo tylko się da.

Jak długo tylko się da.

Działo się 22 listopada 1918 roku we Lwowie

 

Wyzwolenie

Lwów, 22 listopada 1918 r.

Cudowne przebudzenie. Po dniu pełnym grozy kładło się zakrwawione, głodem i wszelkimi niedostatkami wyczerpane miasto na spoczynek. Ale go jednak nie znalazło wobec ciągłego huku armat i odgłosów nieustającego, raz silniejszego, to znowu słabnącego strzelania karabinowego. Nad ranem jednak jakoś dziwnie się uspokoiło i pewnie wtedy dopiero spadł sen na oczy udręczonej ludności.

Budzę się o wpół do 8 rano, spoglądam przez okno i oczom nie chcę wierzyć. Na ulicy Sokoła widzę na jednym z prywatnych domów chorągiew czerwono-białą. Przecieram oczy, aby się przekonać, czy mnie wzrok nie myli, czy nie zapadłem na daltonizm? Nie, widzę dobrze. To nasze narodowe barwy. Niepokoi mnie jednak, że na zaglądającym wprost w moje okno gmachu Sokoła-Macierzy nie widzę ani flag, ani chorągwi. W tem widzę legionistę w pełnym mundurze z orzełkiem naszym na znanej okrągłej, do naszych poznańskich maciejówek podobnej czapce. Widzę drugiego, trzeciego, krótko po tem kroczy pod memi oknami oddziałek z oficerem legionowym na czele. Teraz już nie wątpię, że straszna zmora, która przez pełne 3 tygodnie ciążyła na piersiach polskiego Lwowa, przestała wytrzeszczać na nas swoje krwiożercze ślepia, budzę mego gospodarza, radosnym okrzykiem, że skończyła się nasza niewola, i w mig się ubrawszy, wybiegam na miasto. Już teraz żadnej nie ma wątpliwości.

Na pobliskim gmachu Izby handlowej, siedzibie Polskiego Komitetu narodowego, widzę nasze drogie barwy, znak, że Lwów jest wolny. Piersi rozpierają się radością, szukam, kogo bym mógł uściskać. Nawija mi się mieszkający w pobliżu, znany dobrze i w Krakowie obrońca naszych żołnierzy przed austr. sądami wojennymi, radca dr. Link, i padamy sobie w objęcia. Tak samo ze znanym kupcem z Floryańskiej ulicy, Makowskim, i innymi Krakowianami, których zamach ukraiński zmusił do poniewolnego przedłużenia pobytu we Lwowie, a którzy właśnie w tej okolicy się znaleźli.

Prawię im, że mam w tej chwili uczucie, jakie żywił imć pan Zagłoba w chwili, gdy wydobywszy się z świńskiego chlewa, do którego go wrzucili kozacy Bohuna, zawołał pełną piersią: „Wolnym jest„. I nam wszystkim kaźń całego Lwowa pod batem rozbestwionego żołdactwa Kościa Lewickiego nie lepszem miejscem pobytu się wydawała.

Wtem wzrok nasz się zwraca ku placowi Akademickiemu, bo oto od tej strony wionęła ku nam piosenka sercu polskiemu tak miła: „Jeszcze Polska nie zginęła„, ów na ziemi włoskiej zrodzony mazurek, który wiódł naszych legionistów pod orłami Napoleona do Polski i który od tego czasu stał się dla nas hymnem nadziei, wytrwania i ostatecznego tryumfu. „Nasi idą” -wołały tłumy, które w mgnieniu oka zapełniły ulicę Akademicką.

Szedł oddział z około 100 żołnierzyków złożony z oficerem na czele, siedzącym na zdobycznej armacie, ciągnionej przez koniki, także zdobyczne. Na młodych twarzach maluje się radość i uczucie tryumfu, jedni śpiewają, inni wesołe prowadzą rozmowy z otaczającymi ich „cywilami”, wśród których płeć piękna najwięcej się ku nim przysuwa. Zbliżamy się ku nim i co widzimy.

Ależ to prawie same dzieciuchy, 15,16,17-letnie, ponad lat 20 nie wielu wśród nich widać.

Ilu z nich uciekło z domu, bez wiedzy rodziców, aby bronić drogiego Lwowa i uwolnić go od najazdu hajdamackiego! Trzeba było widzieć, jakie to wszystko miało zuchowate miny, jak przejęte było rolą, którą im odegrać przypadło w czasie, gdy starszych opadło zwątpienie!

Przyglądamy się bliżej. Toż to nie sami chłopcy, tu, tam, kroczy z miną na marsa nastawioną żołnierzyk płci niewieściej z karabinem na ramieniu. Ile takich młodych, dzielnych obrończyń Lwowa legło podczas walk, ile leczy się z ran po szpitalach i domach! Te jednak, co tu kroczą po równo z towarzyszami płci męskiej, idą jakby nigdy niczego nie robiły, tylko nosiły karabin, z dumą w oczach, że je Lwów uwolniony może teraz nareszcie oglądać w chwale krwawo zdobytego tryumfu. Tłum na ulicy szaleje z radości i ciągnie za swymi obrońcami. Przechodzą dalsze oddziały, przesuwają się automobile, ozdobione chorągiewkami, ze starszyzną, także nie wiele starszą od naszych żołnierzyków. Entuzyazm nieopisany, okrzyki radości bez przerwy unoszą się w powietrzu, jakby na uczczenie tego dnia opromienionem najpiękniejszym blaskiem słonecznym, miasto w jednej chwili zdobi się w las chorągwi czerwono-białych, wszyscy wykupują w otwartych sklepach szmuklerskich cały zapas wstążeczek o barwach narodowych i zdobią niemi piersi, mężczyźni, kobiety, dzieci.

 Polskość Lwowa dokumentuje się żywiołowo. Przytem porządek panuje przed południem tego dnia wzorowy. Wojska nasze zajmują przeznaczone dla nich gmachy, w których do niedawna Ukraińcy sprawowali swoje wandalskie rządy, w mig poczęła urzędować komenda wojskowa przy placu Smolki i komenda placu przy ul. Wałowej, wnet pojawia się rozlepiona w całem mieście odezwa znakomitego komendanta bohaterskich wojsk lwowskich Czesława Mączyńskiego i kierownika odsieczy generała Roji.

Na ulicach ciągle się powtarzają wzruszające sceny bratania ludności z przybranem w kokardy i orzełki narodowe wojskiem, polskim wojskiem. Kobiety wynoszą im chleb, herbatę, tytoń, papierosy, co jeszcze znalazły w swoich pustych kątach, aby naszym bohaterom choćby w ten sposób podziękować za uwolnienie od strasznej doli ostatnich tych tygodni, gdzie każdy drżał o życie swoje i życie swoich najbliższych i najdroższy cli.

Brak słów po prostu na wierne przedstawienie wszystkich objawów radości i entuzyazmu, jaki ogarnął Lwów owego słonecznego przedpołudnia dnia 22 list., który w wiecznej żyć będzie pamięci wszystkich, co mieli szczęście być uczestnikami wkroczenia naszych wojsk do uwolnionego od dzikiego najazdu Lwowa, na którego ratuszu znów zatknięty został znak naszej państwowości.

Warto było przebyć owe 21 dni ciężkiego upokorzenia, moralnych i fizycznych katuszy, ogólnego prawie głodowania, niepewności o życie wśród brutalstw i szaleństw dzikiej ukraińskiej soldateski, rzuconej na to miasto przez niesumiennych, nie przebierających w środkach, megalomanią opanowanych agitatorów ruskich, aby doczekać się dzisiejszego tryumfu i tych promiennych chwil wyzwolenia. Były one może najpiękniejsze w mojem życiu.

 Dzięki Opatrzności, że mi, mimo grożącego mnie niebezpieczeństwa, dozwoliła ich dożyć i w tych objawach powszechnej, radości uczestniczyć.

(Franciszek Salezy Krysiak, Dni grozy we Lwowie, Kartki z pamiętnika, Kraków 1919 r.)

Przed 100 laty dzieci i wnuki  z naszych rodzin po 15,16,17 lat mające, dziewczyny i chłopcy

wyszli z rodzinnych domów, często bez wiedzy rodziców, aby bronić Polski.

Czego nie uczyniliśmy, iż ta sama wiekowo grupa dziewczyn i chłopców, nasze dzieci i wnuki  opanowane przez agitatorów marksistowskich 100 lat później wyszły na ulice miast by świadomie lub nieświadomie oddać Polskę i naród w ręce odwiecznych wrogów Polski?

Obowiązek to kardynalny, od spełnienia jego zależy przyszłość narodu

 

Niepodległość miała nie tylko zasłużonych Ojców, ale też wybitne Matki. Chociaż ze względu na realia epoki kobiety nie stały na czele wojsk czy ruchów politycznych, ich praca dla Polski miała nie mniejsze znaczenie- przeczytałam w ramówce programu I  Polskiego Radia.

Pierwszym i najważniejszym obowiązkiem narodu – żyć pragnącego – czcić bohaterów swoich. Obowiązek to kardynalny; od spełnienia jego zależy przyszłość narodu– pisał Czesław Mączyński w 1926 roku, w wydanym w piątą rocznicę odzyskania Niepodległości opracowaniu „W obronie Lwowa i Kresów Wschodnich”.

Zaniedbany kardynalny  obowiązek edukacji historycznej przynosi widoczne na ulicy efekty. Kto zainteresował młodych wychodzących na ulice z Martą Lempart wspaniałą, niepowtarzalną, bogatą historią ich rodzin, ich przodków żyjących w Polsce otwartej na Europę i świat, by nie poddali się opisanym poniżej zabiegom wychowawczym?

Bronisław Wildstein pisze: Po to, aby utrzymać ów niebezpieczny naród w ryzach, nie pozwolić odrodzić się w nim niebezpiecznym tendencjom i uczynić podatnym na zabiegi wychowawcze mające ukształtować go na wzór wyobrażonych przez nasze elity Europejczyków, zastosowana została szeroka gama zabiegów pedagogicznych. Była to bardzo rozbudowana polityka historyczna, która wszakże nie nosiła tej nazwy. Zgodnie z jej założeniami niebezpieczne jest odnajdywanie pozytywnych wzorców czy punktów odniesienia w naszej narodowej historii. Ich afirmacja budzić miała narodową megalomanię, do której Polacy mają jakoby skłonności, a która staje się pożywką dla nacjonalizmu. Zadaniem więc „krytycznej” inteligencji miało być odbrązowanie pomników, demitologizacja, demistyfikacja i dekonstrukcja, czym zresztą polska lewica upodobniała się do lewicy europejskiej tak właśnie traktującej całość zachodniej tradycji.(Bronisław Wildstein, Demokracja limitowana)

O bohaterskim udziale kobiet w obronie Lwowa i Kresów Wschodnich pisze w 1926 roku Ludwika Białoskórska.  Nie wysłuchałam audycji radiowej i nie wiem, czy któraś z poniżej opisywanych kobiet stała się godna medalu.

Gdy wroga przemoc rozdarła polską ziemię na trzy zabory, gdy naród rwał więzy niewoli, dążyły kobiety zwartym szeregiem pod sztandar organizacji, niosły wysoko godło miłości ojczyzny, ofiarności i poświęcenia. Jedne zbierały podatki narodowe, urządzały nabożeństwa, drugie przechowywały broń. Szyły odzienie i bieliznę, sporządzały przybory szpitalne, kwaterowały śpieszących na pola bitewne, ukrywały skompromitowanych politycznie, opiekowały się więźniami, ułatwiały im ucieczkę, pielęgnowały rannych i chorych w lazaretach, a wszystkie wysyłały synów, mężów i braci na plac boju.

A gdy nadszedł dzień, w którym ziściły się najgorętsze pragnienia, gdy Lwów ujrzał się w ciężkiej chwili najazdu Rusinów, gdy szczupła garstka drobnej dziatwy chwyciła za oręż w obronie miasta, stanęły polskie kobiety do szeregu, poszły w bój z karabinami w dłoniach i zadziwiły świat cały tym pierwszym, niebywałym w dziejach czynem.

(…) Obok wielu, wielu innych utrwaliły się we wdzięcznej pamięci nazwiska trzech zacnych polskich kobiet, które podążyły na teren bojów, aby do więzień jeńców i obozów internowanych przez Rusinów obywateli, dziesiątkowanych tyfusem, morzonych głodem, aby do istnego dna nędzy w Mikulińcach i Tarnopolu przewieźć słowa otuchy i pociechy, stwierdzić ich dolę, ukoić i złagodzić choć w części ich cierpienia. Kobietami tymi były: Maria Alabanda Dulębianka, Teodozja hr. Dzieduszycka i Maria Opieńska.

Maria Alabanda Dulębianka uczennica szkoły malarskiej w Paryżu, odznaczona złotym medalem, serdeczna przyjaciółka Marii Konopnickiej, niestrudzona działaczka na polu społecznym. Urodzona w Krakowie w roku 1862, obrała Lwów na stałe miejsce swego pobytu. Po wkroczeniu w r. 1914 wojsk rosyjskich do Lwowa zorganizowała ofiarne i szlachetne kobiety polskie we Lwowie przy boku prezydenta miasta Tadeusza Rutowskiego, aby ratować miasto zagrożone w swej egzystencji….Któż z nas nie pamięta Dulębianki śpieszącej ulicami miasta do pracy humanitarnej i społecznej, aby liczne rzesze wszystkich warstw, pozostawione na pastwę losu, ocalić od śmierci głodowej lub podtrzymać na duchu upadających. I wdzięczna Rada Miasta uczciła jej zasługi, nazywając jej imieniem przecznicę łączącą ul. św. Mikołaja z ul. Romanowicza i przekazała w ten sposób nazwisko Dulębianki pamięci mieszkańców Lwowa.

Teodozja ze Smarzewskich zam. Sas Dzieduszycka, potomkini szlacheckiego rodu, godnie reprezentowanego obok rodu Dzieduszyckich, używającego tytułu hrabiowskiego.

Z rodu Dzieduszyckich znani byli w naszym wieku dziejopisarz Maurycy, dalej, zasłużony na wielu polach pracy narodowej, założyciel Muzeum Przyrodniczego we Lwowie (pierwszego w Europie muzeum przyrodniczego) , marszałek krajowy Włodzimierz, tudzież profesor uniwersytetu i niepospolitych zdolności pisarz, poseł Wojciech Dzieduszycki.

Od roku 1914, w skromnym mundurze Siostry Błękitnej podjęła się żmudnej i wyczerpującej pracy samarytanki najpierw w szpitalu we Wiedniu, Krynicy, następnie w Nowym Sączu, gdzie poruczono jej kierownictwo pawilonu. A gdy szpital na Technice we Lwowie w pierwszych dniach listopadowych 1918 roku pozostawał w zupełnej dezorganizacji, Dzieduszycka na apel komendy polskiej zaprowadziła w krótkim czasie porządek, zorganizowała pomoc sanitarną, powołując grono pań i zawodowe siostry. I z narażeniem życia, – gdyż metody walki Rusinów nie oszczędzały nawet szpitali z rannymi – trwała cały czas na posterunku.

Maria Opieńska, żona lekarza, w pamięci lwowian zapisała się jako opiekunka szpitala S. S. Opatrzności, gdy w latach 1914-1915 stanęła do szeregu Błękitnych Sióstr pod przewodnictwem Pelagii hr. Skarbkównej, siostry hr. Aleksandra.

Wszystkie wymienione panie wyruszyły dnia 26 stycznia 1919 jako delegatki Naczelnego Tymczasowego Komitetu Rządzącego, na którego czele był Aleksander hr. Skarbek, w trudną i niebezpieczną podróż do Stanisławowa, Kołomyi przez Buczacz, do Czortkowa, Mikuliniec i Tarnopola, stąd przez Złoczów z powrotem do Lwowa.

Miały za zadanie zwiedzić obozy internowanych i ulżyć cierpieniom jeńców polskich, którzy w nieludzki sposób byli męczeni i ginęli od chorób zakaźnych. Podróż, którą odbywały końmi wśród zasp śnieżnych była szlakiem groźnych przejść i utrapień. Wśród silnego mrozu i kul rozwydrzonego żołdactwa ruskiego stała się dla nich pasmem ofiarnych poświęceń, na jakie zdobyć się może kochająca kraj polska kobieta.  Dwa dni po powrocie 23 lutego 1919 roku do Lwowa i złożeniu relacji, Maria Alabanda Dulębianka i  Teodozja hr. Dzieduszycka zachorowały na tyfus plamisty. Zmarły 2 tygodnie później.

Wkrótce po nich zmarła Malwina z Bogdanowiczów Stanisławowa Pieńczykowska. Urodzona w Czechowie w Małopolsce, najlepsza żona i matka stanęła wraz z dwiema córkami w pierwszych dniach wojny światowej w szpitalu wojskowym we Lwowie. Opatrywały one razem rannych na Bałkanach, w Mostarze, na froncie włoskim nad Isonzo, znały ich szpitale Biłgoraju i Czerniowiec. Po pogromie państw centralnych uszły zaledwie z życiem z dalekiej Ukrainy, wyrwały się z rąk rozwydrzonych band ruskich w Brodach, aby na pierwsze wezwanie polskiej komendy zająć miejsce w pociągu sanitarnym na froncie białoruskim. Niezmordowana w gorliwych trudach i pracy przy rannych i chorych nabawiła się Malwina plamistego tyfusu i zmarła w szpitalu w Lublinie w dniu 22 maja 1919. W osiem dni po śmierci matki zmarła dwudziestokilkuletnia jej córka Maria, wychowanka zakładu Sacre Coeur we Lwowie.

Do grona wspomnianych należy też Stefania z Kręczyńskich Gubayowa, córka Aleksandra i Marji z Longchamps, wnuczka Bogusława Longchamps de Berier, oficera wojsk polskich z 1831 roku, znanego we Lwowie lekarza i wybitnego działacza narodowego. W czasie bratobójczych zmagań już jako żona naczelnika Sądu powiatowego pośpieszyła z pomocą licznym zastępom inteligencji polskiej, które napływały do Tarnopola. Gdy wśród internowanych wybuchł tyfus plamisty, Stefanja, nie bacząc na własne zdrowie, nie zaprzestała czynności samarytańskich przy ciężko chorych. Pod koniec lutego sama zapadła na tyfus. Wątły organizm nie zdołał oprzeć się chorobie i dnia 2 marca 1919 r. zmarła  osierociwszy troje drobnych dzieci, męża i matkę staruszkę, której była jedyną podporą.

Takie to bohaterskie postacie kobiet polskich z lat orężnych zmagań w dobie Zmartwychwstania Ojczyzny przyświecają nam i stwierdzają, że kobieta polska posiada w duszy swej skarby najświętszych ideałów, dla których zdolną jest do bezgranicznych ofiar i poświęcenia.

Treściwa wzmianka o kilku przedstawicielkach nie wyczerpuje jednak tego licznego zastępu kobiet polskich, które oddały trud, znój, zdrowie i życie swoje dla miłości wskrzeszonej Ojczyzny. Zasługi kobiet tych przekażą dzieje ku czci i nauce jako przykład i wzór potomnym pokoleniom. ( W obronie Lwowa i Kresów Wschodnich, 1926 r.)

 

Polacy mogą mieć tylko jednego pana a jest nim Niemiec

 

W pierwszych miesiącach wojny w 1939 roku Niemcy zamordowali na Pomorzu Gdańskim 60 000 polskiej inteligencji. Masowe egzekucje w Piaśnicy k. Wejherowa otwierały krwawy rozdział niemieckiej zbrodni ludobójstwa na ziemiach polskich.

Wolne Miasto Gdańsk powstało w 1920 r. na mocy postanowień traktatu wersalskiego zawartego rok wcześniej. Niemcy jako państwo nigdy nie pogodzili się z traktatem wersalskim i wciąż dążyli do rewizji granic – mówi Elżbieta Grot, historyk i kustosz Muzeum KL Stutthof (TV Historia).

W Gdańsku umacnia się narodowo socjalistyczna partia robotników NSDAP a miasto staje się bramą wypadową dla akcji szpiegowsko dywersyjnej na sąsiednie tereny. Wszystkie te działania mają jeden cel: przygotowanie przyszłej zagłady ludności polskiej Pomorza – komentuje dr Piotr Semkow.

To nie tylko osoby, które przyjechały z Rzeszy ale pracownicy policji i innych służb w Wolnym Mieście Gdańsk doskonale znające teren. Dzięki ich materiałom szpiegowskim opracowano listy polskich działaczy politycznych i społecznych. Zawierały nie tylko imię i nazwisko ale informacje o stosunkach rodzinnych, odznaczeniach, fragmenty wypowiedzi publicznych i adnotacje: niebezpieczny, niepotrzebny, podstępny, podżegacz antyniemiecki. Polacy w planach eksterminacyjnych znaleźli się na pierwszym miejscu. Już pierwszego dnia po zajęciu Gdańska Niemcy na podstawie przygotowanych list zaaresztowali 1500 osób, kolejnego dnia 4500 działaczy ( Gmina Polska liczyła 10 tys.).

Gdańsk był także bramą wypadową dla działalności dywersyjnej nacjonalistów ukraińskich. Tu na spotkania organizacyjne przybywali, i to niejednokrotnie, Bandera, Stećko, Janiw (rektor ukraińskiego uniwersytetu w Monachium), Kołodzinśkyj, Kordiuk i szereg innych członków Krajowego Przywództwa, z drugiej zaś strony Sciborśkyj, Senyk, Martyneć i inni. Przez Gdańsk bez przeszkód przejeżdżała w jedną i w drugą stronę na wyszkolenie do Prus Wschodnich grupa bojowców. Od 1929 do 1934 roku ośrodek w Gdańsku był najważniejszym punktem operatywnym OUN w drodze do kraju i z kraju. Przez Gdańsk przeszły tysiące “Surmy” i innych wydań nacjonalistycznych do kraju. Kluczowe stanowiska o szczególnym charakterze w ogólno studenckim organie “Osnowa” z reguły obsadzane były nacjonalistami lub ich sympatykami. Podczas gdy wobec Polaków stosowano numerus clausus, to znaczy ograniczenia w przyjmowaniu na politechnikę, to każdego Ukraińca przyjmowano bez jakichkolwiek trudności. Potrzebującym naszym studentom udzielano, jako jedynej grupie narodowej, stypendiów z funduszu Humboldta. My osiągnęliśmy to, że ukraińskie studenckie korporacje “Czornomore”, “Zarewo” i “Hałycz” zostały “bijącymi” korporacjami z pełnym prawem dawania i otrzymywania satysfakcji. Zhorlakewycz, Baczynśkyj i ja przez długi czas prowadziliśmy rozmowy z przedstawicielami niemieckich studentów i osiągnęliśmy to, że wszystkie wspomniane studenckie korporacje zostały przyjęte do tzw. Waffenringu, to znaczy “Zbrojnego Koła”, a przez to samo zostały one zrównane z niemieckimi korporacjami” – zeznanie A.Fedyny (Wiktor Poliszczuk, Nacjonalizm ukraiński w dokumentach część 2).

Wszystkie te działania mają jeden cel: przygotowanie ludobójstwa ludności polskiej na terenie Małopolski Wschodniej w woj. wołyńskim, lwowskim, stanisławowskim, poleskim, tarnopolskim, lubelskim. Zbrodni dokonanej w służbie SS Galizien, OUN i innych formacjach. Zbrodni ludobójstwa do dzisiaj nierozliczonej.

10 września 1939 roku Hitler przybył do Gdańska i został entuzjastycznie przyjęty przez część mieszkańców. Dwa tygodnie później wygłosił znamienne słowa: „Polacy mogą mieć tylko jednego pana a jest nim Niemiec. Dlatego należy wszystkich przedstawicieli polskiej inteligencji wytępić”.

Minęło 80 lat, polityka Niemiec jest kontynuowana. Polska może mieć jednego pana, jest nim marksistowska UE czyli Niemcy. Na pytanie dziennikarza „co pani zamierza zrobić z Polską i Węgrami” (które chcą zachować swoją suwerenność) wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego Katarin Barley (Niemka) odpowiada : Musimy ich zagłodzić finansowo.

Zagłodzić jak 80 lat wcześniej dosłownie w obozach koncentracyjnych i finansowo, grabiąc majątek prywatny i państwowy Polaków. Polacy chcący zachować wolność i suwerenność narodową są i dzisiaj stygmatyzowani zgodnie z wytycznymi NSDAP: niebezpieczni, niepotrzebni, podżegacze antyniemieccy.

Albert Forster namiestnika Hitlera Okręgu Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie jasno określił swoje zadanie: Zostaliśmy tu powołani jako rzecznicy sprawy niemieckiej na tych ziemiach z jasno wytyczonymi celami: uczynić tę ziemię znowu niemiecką. Dlatego też naszym najszczytniejszym celem będzie aby już po niewielu latach wszystkie polskie zjawiska obojętnie jakiego rodzaju były usunięte. Kto należy do narodu polskiego musi opuścić ten kraj.

Unia Europejska powołana została jak rzecznik sprawy niemieckiej. Rzecznikiem tej sprawy stali się też niektórzy z naszych rodaków (obóz zdrady i zaprzaństwa wg słownika nieocenionego Stanisława Michalkiewicza) , marksistowscy beneficjenci transformacji oraz uwiedziony różnymi modami i trendami niszczącej cywilizację ideologii bolszewickiej – lumpenproletariat.

Likwidacja kopalń, hut, zakładów przemysłowych na Dolnym Śląsku ( nie tylko tam) to zmuszenie narodu polskiego do opuszczenia kraju w poszukiwaniu pracy. Wypędzenie powtórne tych, którzy byli wypędzeni przez nacjonalistów ukraińskich z wiekowych siedzib na terenie obecnej Ukrainy. Dolny Śląsk – ziemia znowu staje się niemiecka, nabywają ją Niemcy ( często z podwójnym paszportem, niemiecko holenderskim) Żydzi, Ukraińcy.  Usuwane są wszystkie polskie zjawiska obojętnie jakiego rodzaju czyli polscy przedsiębiorcy, polskie rolnictwo, polska hodowla, polskie lasy, polska historia, polska kultura, polska tradycja. Tak jak chciał tego dokonać Hitler rękoma namiestnika Alberta Forstera. Możemy jedynie być wyrobnikami niemieckich korporacji.

Spośród różnych grup największe straty poniosło duchowieństwo – ks. prałat Daniel Nowak, kustosz Sanktuarium Piaśnickiego. Dobry ksiądz zawsze będzie patriotą. Stąd byli jako jedna z pierwszych podstawowych grup do eksterminacji. Zgodnie ze słowami Hitlera: Można być albo Niemcem albo chrześcijaninem. Księża będą musieli sami wykopać sobie grób!

80 lat minęło, czy nasi duchowni zachowają się jak patrioci i stawią czoła bolszewickiej ideologii jak ich bracia w Piaśnicy? Czy pozostaniemy chrześcijanami czy staniemy się niemieckimi wasalami?

Pod zarządem Alberta Forstera prowadzona był akcja eutanazyjna, likwidowano pacjentów szpitali psychiatrycznych jak również rozwiązywano problem polskiej mniejszości narodowej. Ogółem w Niemczech w maju 1939 mieszkało około 1,5 miliona Polaków, po okresie prześladowań i przymusowej germanizacji do narodowości polskiej przyznało się tylko 14 tys. osób. Wszystko wskazuje na to, że większość z nich została zamordowana w lasach piaśnickich. W Poczdamie znajdują się dokumenty tworzenia obozów dla polskiej mniejszości, aresztowano całe rodziny i wywożono do Piaśnicy. Hitler domagał się likwidacji co do jednej osoby.

80 lat minęło i działania marksistowskiej UE wobec chrześcijaństwa, aborcji, eutanazji i likwidacji narodu polskiego są realizacją niespełnionych marzeń Hitlera. A w Gdańsku (i nie tylko)  nacjonaliści niemieccy i ukraińscy działają wspólnie na szkodę Polski jak ich protoplaści, o czym świadczy choćby skandaliczny wywiad, którego udzieliła prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz niemieckiej stacji radiowej.

Niemieccy bandyci z Piaśnicy uszli wraz z uchodźcami i wiedli spokojne życie w Niemczech i Argentynie. 100 tysięcy Ukraińców- kombatantów OUN, UPA lub SS Galizien osiedliło się głównie w Kanadzie, USA, Wielkiej Brytanii, Australii i Nowej Zelandii. Zdominowali życie ukraińskiej diaspory zakładając własne instytuty naukowe, szkoły, muzea, wydawnictwa i stowarzyszenia. Wielu rozpoczęło karierę historyków na zachodnich uczelniach by fałszować historię Polski i obecnej Ukrainy.

Jak czuje się niedołężny pacjent w szpitalu, ocalałe dziecko, na oczach którego nacjonalista ukraiński spod znaku Bandery rozciął matce brzuch, odciął piersi i napisał nimi na ścianie „smert lacham”, ojcu ściągnął skórę a braciszka przybił do stołu na kształt orła wykrzykując po ukraińsku, gdy patrzy i słucha rozmów ukraińskich salowych? Czemu nie stać nas na empatię wobec ludzi gdy stać nas na empatię wobec zwierząt?

Czy pozwolimy fabrykować naszą historię wrogom, by świat zapomniał o istnieniu Rzeczypospolitej?

 

DEZINFORMACJA JEST JAK KOKAINA – zwykł mawiać szef KGB Jurij Andropow. Gdy spróbujesz raz lub dwa razy, być może nie zmieni twojego życia. Ale jeśli używasz jej codziennie, uzależnisz się i staniesz się innym człowiekiem… Stalin utworzył SMIERSZ – wydział wywiadu, w którym bandyci specjalizowali się we wrabianiu ludzi w kolaborację z „niemieckimi nazistami”(Dezinformacja, prof. Ronald Rychlak).

Dezinformacja stała się najskuteczniejszą bronią twórców marksistowskiej ideologii uzasadniających konieczność wymordowania 60 milionów dla oczyszczenia z przeciwników „marksistowskiej wspólnoty wolnych ludzi”. W Polsce okupowanej przez Rosję od 17 września 1939 roku NKWD zajęło się „specjalizacją” tysięcy oprawców, którzy oczyszczali z Polaków – „wrogów ludu” mordując, zsyłając na Sybir, skazując na banicję i niepamięć miliony polskiej inteligencji różnych stanów. Polacy skazani nie tylko na niepamięć, skazani na ohydne zniesławienie, z czym dzisiaj, po 80 latach walczą zacni naukowcy.

A historię człowieka i oddziału  cały czas do pewnego momentu pisali ludzie bezpieki, ludzie resortu. To oni ustanowili pewne kanony w jakich miano oceniać , w jakich miano się wyrażać, jak miano o nim pisać – wyjaśniał dr Kazimierz Krajewski podczas debaty nad biografią kpt. Romualda Adama Rajsa „Burego”. Nawet materiały śledztwa pisane przez funkcjonariuszy urzędu bezpieczeństwa świadczą, iż było ono prowadzone pod tezę propagandową.
Rzesze agentów różnej narodowości w XXI wieku w różnych branżach (media, kultura, polityka, turystyka, nauka..) wciąż tak samo szkalują Polskę. Czynią to też nasi sąsiedzi Ukraińcy, których 2 miliony doskonale daje sobie radę w Polsce.

W Hucie Pieniackiej, w miejscu bestialskiego mordu 800 Polaków, dzieci, kobiet, starców  dokonanego przez Ukraińców z 4. Pułku Policji SS oraz Ukraińców z jednostki UPA, na odsłoniętej przez „Swobodę”  płycie znalazło się m.in. sformułowanie: „bandyci z AK”Napis jest w trzech językach.
Dezinformacją posługuje się rzesza ludzi antypolskiego resortu z polskiej mniejszości ukraińskiej, w tym ukraińska gazeta „Kurier Galicyjski. Już sama nazwa gazety określa przynależność narodowościową jej twórców i ich „przywiązanie” do Polski.
Mniejszość ukraińska ustanawia pewne kanony w jakich mamy oceniać , w jakich mamy pisać o historii Polski, zgodnie z Uchwałą Krajową Prowodu OUN z 22 czerwca 1990 roku (Wiktor Poliszczuk).
Przykładem jest choćby stereotyp myślowy  Katarzyny Łozy w artykule w Kurierze Galicyjskim zatytułowanym „11 lipca – wspólny ból Ukraińców i Polaków”: Nie mam wątpliwości, że wszystkich wymienionych represji naród ukraiński doświadczył ze strony władz II RP. Musimy o tym rozmawiać. Powinniśmy za to przepraszać.

Kurier Galicyjski  promuje program Centrum Kultury Polskiej i Dialogu Europejskiego (sponsorowany przez polskie MEN i przemyski Caritas )„Muzy Galicji”integrację młodzieży polskiej i ukraińskiej, łamanie stereotypów, poznawanie kultury i tradycji sąsiednich krajów, a także odkrywanie wspólnych śladów i dziedzictwa historycznego, religijnego i kulturowego na terenach pogranicza dawnej Galicji.
Czy haniebny napis Swobody na tablicy w Hucie Pieniackiej to jeden z punktów programu na łamanie stereotypu o prawdziwym ukraińskim, nierozliczonym ludobójstwie na 200 000 Polaków i zagrabieniu polskiego majątku gromadzonego przez wieki przez Polaków na tym terenie?

Nie słyszałam o wsparciu władz Izraela i zgody światowej diaspory żydowskiej  dla programu uznającego  shoah  za stereotyp i jakichkolwiek działań nakłaniających do jego „łamania”.  Nie zauważyłam też, by do Międzynarodowego Domu Spotkań Młodzieży w Oświęcimiu przyjeżdżała izraelska młodzież ze świata i zamieniła pamięć o zagładzie przodków  na poznawanie polskiego przepisu na kiszenie ogórków. Oni przyjeżdżają by pamiętać o „stereotypie” jakim jest shoah, by przeżywać śmierć przodków, bo to właśnie zostało zaszczepione w ich dusze. Przyjeżdżają pracować w Muzeum i uczyć się historii swego narodu a to jest im potrzebne do zakończenia edukacji.
Pamięć narodu żydowskiego o shoah nie przeszkadza, by doskonale układały się jego interesy w Polsce. Są właścicielami ziemi, kamienic, apartamentów, instytucji, kancelarii prawniczych itp.

Czy efektem programu „Muzy Galicji” będzie poznanie muzy poezji, za jaką uważany jest przez naród ukraiński Taras Szewczenko, autor poematu „Hajdamacy”?. Czy nastąpi złamanie stereotypu i przyjazne nastawienie polskiej młodzieży do mordu na ich przodkach?
Poemat ten opisuje okrucieństwo podczas rebelii dokonanej przez chłopów, hajdamaków i Kozaków z Siczy Zaporowskiej w 1768 roku, rebelii  skierowanej przeciw szlachcie polskiej, ludności żydowskiej, kościołowi rzymskokatolickiemu i „poświęconej” przez duchownych prawosławnych.(dr Lucyna Kulińska, opracowanie naukowe  Hajdamacy).
„ Z pochwyconych zdzierano żywcem pasy skóry, wkopywano ich w ziemię, głowy koszono, dziećmi wypełniano studnie , przy gościńcach stawiano szubienice, na każdej wisiał szlachcic, ksiądz, Żyd i pies – jedna wiara.
Oto niewielkie fragmenty, które równie dobrze mogłyby być ilustracją ludobójstwa dokonanego przez Ukraińców z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) sto lat później i z wszelką pewnością były do niego inspiracją:
[…] Zawzięta gromada,
Jak śmierć sama nie żałuje
Ni lat, ni urody,
Ni szlachcianek, ni Żydówek.
Krew płynie do wody.
Ni kaleki, ni chorego,
Ni małej dzieciny
Nie zostało
Nie zaklęli
Złowrogiej godziny
Wszyscy legli, wszyscy rzędem;
Ani żywej duszy
Izraelskiej i szlacheckiej.
[…] Dajcie Lacha, krwi dawajcie,
Mięsa z krwią i pianą!
Morze krwi… nie dosyć morza.
[…]Od Kijowa do Humania
Legły polskie trupy.

Szanowni Państwo,
Panie Prezydencie, Panie Premierze, Panowie Ministrowie, Posłowie, Senatorowie, Samorządowcy – rządzący Polską teraz i w poprzednich kadencjach,
kiedy  zapłonie stos z archiwami, dokumentami, słownikami, encyklopediami, przewodnikami, czasopismami, atlasami, literaturą, poezją, w których Polska jest nazywana Polską a nie Galicją, miejscem urodzenia Polaków tworzących dorobek własny i państwa, przemysłowy, rolniczy, naukowy, kulturowy, jest Polska a nie na Ukraina, kiedy nastąpi palenie książek niewygodnych dla naszych sąsiadów i mniejszości narodowościowych w Polsce, odwiecznych naszych wrogów?
Proponuję zacząć od palenia atlasów geograficznych i historycznych Eugeniusza Romera,  na których wychowało się całe pokolenie powojenne, a na pewno pisząca te słowa.

W Szkolnym Atlasie Geograficznym i Historycznym dla klasy I Gimnazjum wydanym przez Instytut Wydawniczy Książnica Atlas we Lwowie w 1937 roku Polska graniczy z Niemcami, Czechosłowacją, Rumunią, ZSRR, Litwą, Prusami Wschodnimi.
Na kilkudziesięciu mapkach konturowych Polski profesora Eugeniusza Romera, który należał niewątpliwie do grona najwybitniejszych Polaków ostatniego stulecia, którego zasługi dla nauki i kultury narodowej są nieocenione pokazane są surowce, przemysł, produkcja i stopa życiowa, kultura kraju, komunikacja i handel.
Na tych mapach Polska z województwami: białostockie, kieleckie,krakowskie,lubelskie,lwowskie,łódzkie,nowogrodzkie,poleskie, pomorskie,poznańskie,stanisławowskie,śląskie,tarnopolskie,warszawskie,wileńskie,wołyńskie jest nazywana Polską.
Tylko na jednej mapie historycznej o nazwie Legiony, przedstawiającej linie walk o odzyskanie niepodległości po 123 latach zaborów używane są nazwy 3 zaborców: Królestwo Polskie, Rosja, Austro – Węgry  Galicja.

W okresie poprzedzającym wybuch pierwszej wojny światowej włodarze Kremla zaczęli poważnie myśleć o dominacji na świecie i majstrować przy organizacji i upoważnieniach swojego międzynarodowego wywiadu. W innych miejscach zadaniem służb wywiadowczych jest zbieranie informacji ułatwiających głowom państw prowadzenie polityki zagranicznej, lecz w Rosji, a potem także w obrębie sowieckiej strefy wpływów to zadanie było zawsze mniej lub bardziej marginalne. Tam celem jest manipulacja przyszłością, a nie zdobywanie danych na temat przeszłości.  A szczególnie chodzi o fabrykowanie nowej przeszłości dla wrogów, aby zmienić sposób ich postrzegania przez świat .(Dezinformacja, prof. Ronald Rychlak).
Czy pozwolimy fabrykować  naszą historię wrogom by świat zapomniał o istnieniu Rzeczypospolitej?

Dlaczego nie wnosimy wkładu w umocnienie autorytetu Polski…

Zajrzałam do 2. numerów Kuriera Galicyjskiego z 2019 roku. Zawartość wzbudziła moje zdziwienie i oburzenie. W tym samym numerze spotkanie z Prezydentem Dudą i Jego Małżonką i niezwykle bogata treść w związku ze śmiercią prezydenta Adamowicza.
Uwielbienie Adamowicza nie zna granic, wspomnienie wzruszające do łez, prośba o pamięć, gorąca modlitwa, zwrócenie uwagi, iż przez 2 dni nazwisko Adamowicza gościło we wszystkich światowych mediach!!! A ile trudu wykazał autor Artur Deska by na 6. szpaltach w artykule „Rzecz straszna, bezduszna, tragiczna” zganić Polaków za wojnę polsko-polską w związku ze śmiercią nieodżałowanego Adamowicza! Wspomnienie wizyty Adamowicza w związku z poszerzeniem oferty Wizz Air o loty ze Lwowa do Gdańska, Katowic i Dortmundu. Będą nim latać bogaci ukraińscy mieszkańcy Polski, którzy na pewno w Gdańsku nie głosowali na Prezydenta Andrzeja Dudę.
Marszałek Ryszard Terlecki nie za darmo otrzymał odznaczenie od Prezydenta Ukrainy. Marszałek w rozmowach z Ryszardem Dzięciołowskim (doradcą Prezydenta RP – proszę zwrócić uwagę na podpis pod zdjęciem, słowo prezydent z małej litery gdy tymczasem w artykule Artura Deski pisownia Prezydenta Gdańska wymaga zastosowania dużej litery, jak również słowo Pan) oraz ukraińskim Johny Danielsem czyli Bogdanem Hudem – okazuje zainteresowanie ukraińską wersją polskiej historii (obaj jego towarzysze są Ukraińcami). A może niezrozumienie… jedno i drugie nie przystoi polskiemu urzędnikowi.
Bogdan Hud daje wyraźne dyrektywy polskiemu rządowi: W 2020 roku w Kijowie powinna odbyć się defilada polsko-ukraińska. Strona polska mogłaby wreszcie publicznie podziękować za to, że walczyła ramię w ramię z Polakami!!!

Jako Polka domagam się od polskiej strony, by strona ukraińska publiczne przyznała się do ludobójstwa dokonanego na 200 000 Polakach tylko dlatego, że byli Polakami.
Mogliby wreszcie przyznać się publicznie do szowinistycznego nacjonalizmu, bo z niego – jak pisze Wiktor Poliszczuk, ukraiński historyk – „z ideologii nacjonalizmu ukraińskiego oraz z dokumentów programowych OUN wynika, że ta organizacja postawiła przed sobą zadanie zbudowania ukraińskiego państwa nacjonalistycznego na wszystkich, według jej ocen, ukraińskich terytoriach etnograficznych, a cel ten, według OUN, osiągnąć należy drogą usunięcia z tych terytoriów wszystkich wrogów, w tym Polaków. Chodzi o terytorium Wołynia, Galicji, Chełmszczyzny, Nadsania, Łemkowszczyzny. Powyższe wynika ze sformułowań programowych OUN z 1929 roku, zgodnie z którymi usunięcie „zajdów”, „czużyńców”, „okupantów” miało nastąpić w „toku rewolucji narodowej”, ta zaś, według ocen OUN Bandery, rozpoczęła się po okupacji niemieckiej Kresów Wschodnich II RP „. (Wiktor Poliszczuk, 1998, Potępić UPA!).
Jak widać szkoła frankfurcka i szkoła nacjonalizmu ukraińskiego wytyczyły cel działania i rozpoczęły jego realizację w tym samym czasie.

Profesorze Bogdanie Hud, strona ukraińska mogłaby wreszcie publicznie przyznać się do rusińsko/ukraińskiego wielowiekowego działania na szkodę państwa polskiego łącznie z ukraińskim nożem w plecy w II wojnie, czyli ukraińskim ludobójstwem na znienawidzonych przez Ukraińców Lachach, wypędzeniem Polaków z ich ojczyzny, z „etnicznie polskich” ziem i wreszcie publicznie podziękować za przejęte mienie: ziemie, uprawy, lasy, sady, zabudowania, sprzęt, mienie prywatne (łącznie z tożsamością – dokumenty) zarzezanych i wypędzonych Polaków, a także za przejęty majątek Rzeczypospolitej! Przeprosić za wykreślanie 3/4 polskiej historii i 10 wieków istnienia Rzeczypospolitej w Europie.

Marszałkowie (polscy?) Małgorzata Gosiewska i Ryszard Terlecki poświęcają polską rację stanu i posłusznie realizują sformułowania programowe OUN z 1929 roku, (czynili to komuniści w PRL) i zamiast wnosić wkład w umocnienie międzynarodowego autorytetu Polski wnoszą „wkład w umocnienie międzynarodowego autorytetu Ukrainy”, za co Prezydent Ukrainy wręczył im odznaczenia.
Co ciekawe, w tym środowisku trwa praca nad odtwarzaniem polskich elit – o czym rozmawia Wojciech Jankowski. Strona ukraińska mogłaby wreszcie publicznie przyznać się do wymordowania polskich elit, do wpisywania ich na listy wywózek na Sybir, do wpisywania ich na listy straceń niemieckiego okupanta – jak choćby polskich profesorów lwowskich straconych na Wzgórzach Wuleckich. Wpisywali na listy także żydowscy sąsiedzi – komuniści, wzorowy sołtys Kuźnicy wskutek donosu Żyda Chalmira został wywieziony przez sowietów do Mińska i zamordowany w Kuropatach (film TV Trwam).
Wojciech Jankowski z Kuriera Galicyjskiego ma stałą audycję w Radio Wnet. Czy jego audycje umacniają autorytet Polski czy Ukrainy? Czy mamy nie tylko niemieckie polskojęzyczne media?

Ciekawe, ile zapłaciliśmy?

 

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski nadał odznaczenia państwowe 25 obcokrajowcom, w tym wicemarszałkom Sejmu – Ryszardowi Terleckiemu i Małgorzacie Gosiewskiej, m.in. za „wkład w umocnienie międzynarodowego autorytetu Ukrainy”.

Ciekawe, czy ktoś sumuje ile zapłaciliśmy/płacimy Ukrainie za ten wkład i odznaczenia dla Gosiewskiej i Terleckiego, czy realizacja roszczeń (447) bezdziedzicznych w Polsce (bo na Ukrainie już realizują, przejmują nasze przez wieki polskie ziemie i to, co na nich wybudowaliśmy, zresztą robili to już wcześniej przed i po rewolucji bolszewickiej ) przez starszych i mądrzejszych też została już wliczona.
Rzeczywiście, zgoda na ukraińską wersję historii ( bez pamięci o zbrodniach tego narodu, o ustawicznym szkodzeniu mniejszości ukraińskiej narodowi i państwu polskiemu łącznie z ukraińskim nożem w plecy w II wojnie, czyli ukraińskim ludobójstwem na znienawidzonych przez nich lachach, wypędzeniem z polskich ziem i zagrabienie prywatnego i państwowego majątku Rzeczypospolitej) czyli wykreślanie 3/4 polskiej historii i 10 wieków istnienia Rzeczypospolitej w Europie to „wkład ” Gosiewskiej i Terleckiego w umocnienie autorytetu Ukrainy. Taki sam wkład wnosili komuniści za czasu PRL i wnoszą do dzisiaj.

  1. rocznica obrony Polski, 17 sierpnia 1920 Zadwórze

Miejscowość Zadwórze, pamiętna rzezią Orląt polskich w 1920 roku, leży we wschodniej połaci Małopolski, na wschód od Lwowa, w pobliżu Glinian.
Parafię rzymsko-katolicką w Glinianach założył król Władysław Jagiełło w roku 1397. Gliniany już wówczas przemienione za sprawą wojewody sandomierskiego Jana Tarnowskiego na miasto, były siedzibą starostów. Tu odbywały się zebrania szlachty, tutaj padły pierwsze głosy protestu przeciw rządom Ludwika węgierskiego. Rok 1411 jest pamiętny dla Glinian odbytym tam przez króla Władysława Jagiełłę zjazdem z litewskim księciem Witoldem. Było to po bitwie pod Grunwaldem, kiedy to we Lwowie zgromadzono wielką masę jeńca i sztandarów krzyżackich.

Dzisiejsza okolica Zadwórza była również terenem, przez który zdążała zbierana przez króla Zygmunta III szlachta na pomoc Chodkiewiczowi pod Chocim. Tędy szły hordy tatarskie, kozackie i wołoskie, na Lwów i zachód. Przemarsze te dzikich tłumów zbrojnych stanowiły katastrofę prawdziwą. Pożoga, mord, spustoszenie znaczyły ślady tej ludzkiej strasznej szarańczy.
Za rządów królów naszych Jana Kazimierza, Michała Wiśniowieckiego i Jana Sobieskiego hordy ze wschodu często zagrażały od tej strony Rzeczypospolitej. Rok 1649 przyniósł tym równinom odwiedziny króla Jana Kazimierza, który jako wódz, osobiście – po wyprawie ks. Dominika Zasławskiego –  tutaj odbył rewję armji, śpieszącej na odsiecz Zbarażowi.
W sześć lat później nowa wojna nawiedziła tę okolicę, wojna z Chmielnickim i rosyjskim generałem Bulurlinem. Pod dzisiejszem Zadwórzem toczył z nimi bój hetman Stan. Potocki. Szczupły jego oddział nie mógł oprzeć się 60 tysiącom dziczy i ustąpił pod Gródek Jagielloński.
W latach tych Polska właśnie na tych polach pod Glinianami i Zadwórzem złożyła najbardziej dobitne dowody prawdy dziejowej, iż jest przedmurzem chrześcijaństwa. Oto w r. 1667 zbierają się tu znów wojska hetmana Sobieskiego, by stoczyć bój z wrogiem pod Podhajcami.
Tutaj z kolei Turcy, Kozacy i hordy wołoskie w r. 1672 uformowali się do ataku na Lwów.  I na owe czasy wypada bohaterska obrona Lwowa przed czernią wschodnią.

Gdy chmury czarne na czas jakiś ustąpiły z horyzontu, zadwórzańska równina ujrzała wielki popis zwycięskiej polskiej armji Sobieskiego, któremu niebawem po tryumfie pod Chocimem, oddała Polska berło i koronę.
Rok 1675 przynosi nowy najazd. Znowu pojawiają się Turcy i wysyłają 10.000 Tatarów pod Lwów. Pod Glinianami jednak rozgromił ich król Sobieski, znacząc dzisiejsze pola zadwórzańskie swym genjuszem wojennym. Klęska Tatarów była zupełna!

Z końcem XVII. wieku tutaj znów zbierały się wojska na wyprawę pod utracony Kamieniec Podolski. Aż w roku 1695 nastąpił nowy najazd Turków. I znów szli oni krwią przesiąkniętą równiną zadwórzańską, siejąc mord, pożogę i zniszczenie. Wówczas to raz jeszcze oparła się Polska i chrześcijaństwo najazdowi pogan, a gdy wróg uderzył od Zboisk na Lwów, hetman Stan. Jabłonowski rozgromił najeźdźców.

Oto długie pasmo ciągłych krwawych bojów, przemarszów wojsk i przewrotów, których terenem było dzisiejsze pobojowisko zadwórzańskie. To też w pobliżu jego, na terenie, tylekroć pustoszonym i obracanym w perzynę, widnieją liczne kurhany i mogiły, a w nich spoczęło już bardzo wielu bohaterów kresowych, ofiarnie broniących w ciągu długich wieków umiłowanej przez się Ojczyzny.

Czasy porozbiorowego, przeszło stuletniego letargu wycisnęły swe piętno także na życiu Zadwórza, które weszło w skład obwodu Złoczowskiego. Martwotę życia pod zaborem przerwało tylko jedno ważniejsze dla tej miejscowości wydarzenie. Oto w roku 1869 po wybudowaniu linji kolejowej i stacji w Zadwórzu, przejechał tamtędy pierwszy pociąg ze Lwowa w kierunku Złoczowa. (Straż Polska ilustrowany miesięcznik literacki, wydawca: Małopolska Straż Obywatelska, redaktor naczelny: Stefan Rayski, rok 1926)
Dochód ze sprzedaży miesięcznika zatytułowanego okolicznościowo :
Lwów w hołdzie Polskim Termopilom – jednodniówka literacka
poświęcona czci bohaterów, poległych pod Zadwórzem w boju z najazdem bolszewickim.
pour honorer la mćmoire des heros qui sont tombes dans la bataille contrę les bolchevickes a Zadwórze visitons leurs „courhanes“

przeznaczony został na budowę pomnika poległych.

Rok później specjalny numer miesięcznika literackiego Straż Polska nosił tytuł
Bohaterom Zadwórza! –jednodniówka literacka  poświęcona niezłomnym rycerzom Polskich Termopil i zawierał odezwę Małopolskiej Straży Obywatelskiej do Społeczeństwa Polskiego.

Polacy! Kreślone rubinem serdecznej krwi karty pierwszych trzech lat dziejów wskrzeszonej Rzeczypospolitej przekazały pamięci potomnych obok całego szeregu innych bohaterskich czynów, także i przejmujące grozą wypadki, jakie rozegrały się na polach skromnej włości Zadwórza, u bram stolicy Wschodniej Małopolski.
Tam to, w pobliżu Lwowa, stanęła ochotnicza młodzież nasza, kwiat inteligencji, w dniu 17 sierpnia 1920 r. obronnym wałem z piersi swoich przeciw dziesięciokrotnie silniejszemu najeźdźcy, tam to zmagała się w rozpacznej walce, przejęta płomienną miłością Ojczyzny- pod dowództwem majora Bolesława Zajączkowskiego z czernia z czernią bolszewickiej konnej hordy Budiennego, tam to w kłebie zwartych sił wrażych i zionących ogniem paszcz armatnich broniła się nieugieta, ociekająca krwią….broniła się nadaremnie..Przemoc zwyciężyła…
Tam zaś, wśród rozległych niw Zadwórza, wyrosły nad popiołami prawych synów Ojczyzny trzy kurhany mogilne, cel corocznej pielgrzymki Lwowa.
I jak corocznie, tak i w tym roku naród polski złoży hołd Bohaterom Zadwórzańskim u stóp mogiły ich na pamiętnem dla całej Rzeczypospolitej pobojowisku.
Więc w siódmą rocznicę muszą się znów w hołdzie pochylić przed kurhanem Zadwórzańskim.
Musimy wszyscy uczcić Bohaterów Zadwórzańskich tak, jak Czynem Swym na to zasłużyli i jak tego wymaga honor wielkiego i wolnego narodu.
Komitet, zawiązany z ramienia Małopolskiej Straży Obywatelskiej:
1. stworzył już fundusz stypendyjny dla sierót i fundusz zapomogowy dla wdów po poległych pod Zadwórzem, oraz ma na celu
2. postawić pomnik na kurhanie zadwórzańskim.

W tym celu Małopolska Straż Obywatelska przystępuje i tym razem do karnego wykonania swej misji i w tym roku organizuje uroczystość uczczenia poległych Rycerzy, apelując na wstępie pracy swej do ogółu społeczeństwa o zakupno listków do wieńców, które złożone zostaną w czasie pielgrzymki na kurhanie w Zadwórzu.
Te listki będą wyrazem hołdu Polski i wszystkich jej obywateli, w których tylko biją ofiarne serca polskie.  Dlatego M S. O. rozsyła odezwy wraz z 25 listkami do wieńca z prośbą o podpisanie takowych wśród znajomych, krewnych i patrjotycznego społeczeństwa, zebranie kwot 10-groszowych za każdy listek, a następnie zwrócenie podpisanych listków. pod adresem M. S. O. i wysłanie gotówki za pomocą załączonego do odezw czeku. Listki będą wplecione do wieńców i złożone na kurhanie zadwórzańskim.  Gorąco prosimy wszystkich, do których ten apel dojdzie, ażeby solidarnie przyłączyli się do naszej akcji, ażeby nie poskąpili grosza na cel wybudowania na kurhanie w Zadwórzu pomnika, który po wieki utrwali w pamięci narodu Czyn Bohaterów i drogowskazem stanie się i ewangelją życia przyszłych pokoleń.
Obowiązkiem narodu o tak wspaniałej tradycji dziejowej, jak polski, jest czcić bohaterstwo najofiarniejszych swych żołnierzy.
Gdyby zaś ktoś nie mógł zająć się rozsprzedażą należy zwrócić przesyłkę, albowiem – pomijając wysokie koszta druku – listki i czeki pocztowe są pod ścisłą kontrolą. Przetrzymywanie listków, odezwy i czeku naraża nas na olbrzymie straty materjalne, nie mówiąc już o tem, że stworzenie funduszu stypendyjnego dla sierót i wdów, jako też funduszu na budowę pomnika staje się iluzorycznem. Podpisane listki należy odesłać w kopercie otwartej, a na niej umieścić słowo „DRUK“. Portorjum pocztowe wynosi 5 gr. Znając jednak wypróbowaną ofiarność polskiego Społeczeństwa, liczymy na ogólny, manifestacyjny udział w akcji.
Otrzyjcie łzy sierotom i wdowom !
Poseł Brygadjer Czesław Mączyński
Prezes Marjan Weber  Komendant Okręgowy.

Z okazji 100. rocznicy Czynu Bohaterów przygotowywane jest okolicznościowe przypomnienie genezy i przebiegu tamtych wydarzeń. Prof. Wiesław Jan Wysocki, historyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, na 104 kolorowych stronach, na których znalazło się ponad 100 ilustracji i map, opisuje okoliczności i przebieg starcia pod Zadwórzem oraz jego znaczenie symboliczne w tradycji narodu polskiego.

 

Nie mogę czytać ukraińskiego Kuriera Galicyjskiego

Szanowni Państwo,

co miała na myśli  Katarzyna Łoza, autorka  artykułu  w Kurierze Galicyjskim zatytułowanego:   11 lipca – wspólny ból Ukraińców i Polaków…pisząc poniższe zdanie :

Nie mam wątpliwości, że wszystkich wymienionych represji naród ukraiński doświadczył ze strony władz II RP. Musimy o tym rozmawiać. Powinniśmy za to przepraszać. Ale nie dziś, kiedy opłakujemy naszych zmarłych.

Już sam tytuł jest oszustwem. O  tym, że nie jest to wspólny ból świadczą  wyrastające jak grzyby po deszczu monumentalne, granitowe pomniki Bandery wszędzie tam, gdzie kiedykolwiek byli i zaznaczyli swoją obecność Polacy!!! Każdego miesiąca stawiają nowe pomniki Bandery -byłam w 2019 trzykrotnie na Ukrainie, w tym roku byłam raz i widzę co się dzieje!!

To nie ból ale nienawiść powoduje,  że Ukraińcy rzezają Polaków nawet na cmentarzach niszcząc i przerabiając groby Polaków (zasymilowanych również), którzy przez wieki tych ziem bronili przed Tatarami, Mongołami i rabusiami , którzy te ziemie zagospodarowali i utrzymywali jak należy, którzy naszą naukę, kulturę tworzyli !!! Z pomników opisanych w pierwszym wydaniu Cmentarza Łyczakowskiego prof. Stanisława Niciei  nie ma już połowy !  Nie za sowietów ale za wolnej Ukrainy są niszczone!

I to w czasie , który bp. Janocha określił 11 lipca 2020 roku na Skwerze Wołyńskim: „nasze sąsiedzkie relacje polsko-ukraińskie nigdy nie były tak dobre, jak w tej chwili”. Zgadzam się z panem Marcinem, autorem wpisu na stronie www.zorrp.org, który tę wypowiedź biskupa potraktował jako żart…

Czy na Skwer Wołyński przybyły tłumy zbolałych Ukraińców z 2 milionów  urządzających się w Polsce ?A może przybyli ci Ukraińcy , którzy za milion złotych kupują apartamenty w Forcie Praskim w Warszawie?A może przybyli okazać ból ci, którzy od lat są w polskiej policji, polskich sądach, szpitalach, szkołach i w polskim kościele? Być może zjawili się w redakcji Kuriera Galicyjskiego…

Autorka artykułu jest wyedukowana zgodnie z ukraińską polityką, nie wyobrażam sobie, by  Polak znający historię napisał:

naród ukraiński doświadczył represji  ze strony władz II RP. Powinniśmy za to przepraszać.

To jest retoryka ukraińskiego IPN. Za co według autorki mamy przepraszać ? Za to , że mniejszość ukraińska żyła w zagospodarowanym kraju II RP? Co przyszło im z wymordowania i wypędzenia Polaków skoro teraz , z tego kraju przyjeżdżają do Polski, by ułożyć sobie życie w zagospodarowanej Polsce?

Redaktor Kuriera G. otrzymał Krzyż Odrodzenia Polski od Prezydenta RP Andrzeja Dudy,  który prawie w każdym przemówieniu podkreśla, jak ważny jest naród polski,  jego historia i dziedzictwo oraz ponad  1000 chrześcijaństwa państwa polskiego.  Czy za promowanie artykułów Katarzyny Łozy i podobnych? Niestety,  Kurier Galicyjski przypomina mi gazety z czasu PRL.

Poetycki wzorzec z czynów stricte ludobójczych

Grobów naszych przodków na Kresach nie wolno nam odkryć i badać. Nadal te bielejące, przykryte ziemią i często rozgrzebywane przez ptactwo i roznoszone po polach przez zwierzęta kości nie będą należycie uszanowane.
Mało tego, te pojedyncze krzyże, które udało się prywatnym osobom czy stowarzyszeniom postawić, są ścinane i bezczeszczone. Obok nich powstają piękne, marmurowe tablice z wypisanymi nazwiskami oprawców. Stawiane są kwiaty i powiewają żółto niebieskie flagi oraz flagi banderowskie. Każdy przychodzący Ukrainiec czci tych, którzy w tak okrutny sposób naszych rodaków zmasakrowali.
A władze ukraińskie? Anton Drobowycz (szef ukraińskiego IPN) w wywiadzie użył sformułowania: „mówienie o ludobójstwie Ukraińców na Polakach to nieporozumienie” –
dr Lucyna Kulińska rozpoczyna wykład na konferencji, która odbyła się  po Mszy św. w intencji ofiar ukraińskiego ludobójstwa na obywatelach II RP i po Marszu Pamięci z udziałem posłów i senatorów polskiego rządu, władz miasta i województwa, zaproszonych gości, pocztów sztandarowych, kompani honorowej i orkiestry. Patriotyczną uroczystość  przygotował Witold Listowski, Prezesa Stowarzyszenia Kresowian Kędzierzyn Koźle podczas uroczystych obchodów XVII Wojewódzkich Dni Kultury Kresowej w Kędzierzynie Koźlu.

Doskonale zorganizowana, obficie finansowana nacjonalistyczna diaspora ukraińska działa nie tylko na Ukrainie. Fałszuje zachowania mniejszości ukraińskiej w II RP i podczas II wojny światowej zgodnie ze słowami ks. prof. dr hab. Bp Ignacego Deca: Jeśli nie ma prawdy obiektywnej, prawdy dla wszystkich, to wszystko jest dozwolone. To tym samym jest więc zabijanie co ochrona życia.

W Polsce wskutek bezprecedensowego ataku Ukraińców została zmieniona uchwała IPN zaliczająca działania nacjonalistów ukraińskich i UPA oraz  ukraińskich organizacji, które współpracowały z III Rzeszą (np. SS Galizien) na terenie Małopolski Wschodniej, do zbrodniczych.
W czerwcu 2020 roku zaplanowano w Sejmie debatę nad projektem ustawy o zakazie  propagowania komunizmu i innych reżimów totalitarnych w przestrzeni publicznej. Senator Jerzy Czerwiński wniósł poprawkę do projektu, w myśl której do owych innych reżimów totalitarnych miał być włączony  nacjonalizm ukraiński i litewski.
Ukraińcy, Litwini i ich dyplomaci w Polsce natychmiast ruszyli do ataku, którego nie odparli polscy Marszałkowie Kuchciński i Terlecki.
Polski Sejm nie obronił polskiej racji stanu, nie występują w jej obronili Prezesi licznych Stowarzyszeń i Fundacji działających w Warszawie i finansowanych z naszych podatków, skupieni na poprawności i korzyści prywatnych układów z Ukraińcami.
Polski Sejm nie będzie rozpatrywał polskiej ustawy w sprawie ukraińskiego nacjonalizmu winnego barbarzyńskiego zamordowania 200 000 Polaków, wpisywaniu na sowieckie listy zsyłek na Sybir tysięcy polskich sąsiadów, mordowaniu żołnierzy Wojska Polskiego po zakończonej kampanii wrześniowej, zagrabienia majątku prywatnego Polaków wypędzonych wskutek rasistowskich pobudek z Małopolski Wschodniej, przejęcia narodowego dziedzictwa narodowego, kulturowego wypracowanego przez pokolenia Polaków tam żyjących.

Na czele Polskiego Instytutu Kultury w Kijowie postawiono dotychczasowego prezesa Fundacji Wolność i Demokracja Roberta Czyżewskiego, który jako Ukrainiec nie występował w obronie polskiej racji stanu bo reprezentuje interesy diaspory ukraińskiej.  To nie on zabiegał o uchwalenie 11 lipca Dniem Pamięci Ofiar ukraińskiego ludobójstwa. Czy we współpracy z sowieckimi Ukraińcami będzie honorował  ukraiński nacjonalizm wśród mniejszości polskiej w Kijowie?

Antypolską krucjatę prowadzi też cerkiew grekokatolicka i prawosławna. Przypomnijmy, to właśnie duchowni tego obrządku święcili narzędzia zbrodni, którymi zmasakrowano

200 000 Polaków a apogeum tej zbrodni miało miejsce w prawosławne i greckokatolickie święto Apostołów Piotra i Pawła 11 lipca 1943 roku. Uzbrojone bandy nacjonalistów ukraińskich spod znaku UPA,  chłopów, kobiet i młodzieży napadły na wiernych obrządku rzymskokatolickiego w kościołach, w ponad 100 polskich wsiach.

Antypolska krucjata pojawiła się w programie TV Kultura. W niedzielę odbyła się transmisja mszy św. obrządku prawosławnego a po niej obrządku greckokatolickiego. Zabrakło czasu na transmisję polskiej Mszy św. rzymskokatolickiej.
Obserwujemy też ofensywę kościoła greckokatolickiego pod wpływem lobby Związku Ukraińskiego w Polsce  w sprawie roszczeń ukraińskich dotyczących przesiedleń w operacji Wisła. Ukraińcy doszli do wniosku, że jest doskonały moment aby dołączyć się do roszczeń żydowskich i drenować od nas nie tylko pieniądze ale i lasy państwowe.

Kiedy polski rząd wystąpi z roszczeniami za setki tysięcy hektarów, za zagrabione pola, lasy, sady, pałace, dwory, klasztory, kościoły i majątki przez Ukraińców po wypędzeniu Polakach z Ziem Wschodnich II RP ?
Kiedy to Polacy otrzymają miliardowe rekompensaty?
Dlaczego nie wstrzymujemy ekspansji roszczeniowej mniejszości do władz samorządowych, sądów, uniwersytetów, szkół, lasów, służb porządkowych? Historia powinna nas uczulić na czyny barbarzyńskiej cywilizacji.

Czas płynie a my mamy się czego bać. Nawroty barbarzyństwa trwają w naszej wspólnej historii. Przejawy etnicznej nienawiści na Kresach Rzeczypospolitej mają swoją długą i mroczną tradycję, a drastyczne metody zabijania stosowane były przez ludność ruską od wieków – dr Lucyna Kulińska nawiązała do eposu Szewczenki, uznanego za wieszcza narodowego i autorytet moralny Ukraińców, autora wydanego drukiem w 1841 roku poematu Hajdamacy.
Hajdamacy Tarasa Szewczenki – etos nieludzkich zbrodni to tytuł wstępu dr Lucyny Kulińskiej do poematu, który opisuje najkrwawszą rebelię ruskiego chłopstwa pańszczyźnianego, hajdamaków i Kozaków przybyłych z podległej imperium rosyjskiemu Siczy Zaporowskiej ponad 350 lat temu.
W wioskach, miasteczkach opowiadano legendy, śpiewano pieśni sławiące hajdamacką fantazję i odwagę. Okrutni barbarzyńcy urośli do roli obrońców biednych rusińskich chłopów. Epos Szewczenki przeniósł ten mit do całej kultury ukraińskiej.
Można smutno zadumać nad kondycja moralną wieszcza, który stworzył poetycki wzorzec postępowania z czynów stricte ludobójczych. Z wszelką pewnością późniejsze bestialstwo ludności Rusińskiej wobec Polaków – Lachów miało źródło w edukowaniu młodzieży literaturą, która propagowała ich wytępienie.
W Polsce znajdują się liczne pomniki, tablice, nazwy ulic i skwerów im. Tarasa Szewczenki. Diaspora żydowska zapewne nie wyraziłaby zgody na upamiętnienie w pomnikach i szkołach Adolfa Hitlera.

Zwracam się z pytaniem do Ministra Jarosława Gowina o przewidywany skutek tworzenia „polskiej elity” z Ukraińców.
Do jakich wniosków doprowadzą „naukowe” badania ukraińskich naukowców, którzy opanowali polskie uczelnie i zarabiają więcej niż polscy naukowcy?
Czego można spodziewać się po wynikach ich prac naukowych, skoro nie istnieje dla nich „obiektywna prawda”?
Do jakich wniosków doprowadzą naukowe badania skoro wieszczem narodowym i autorytetem moralnym jest dla nich Taras Szewczenko?  
Jak uzdrowią i wzbogacą polską gospodarkę skoro nie zdołali  uzdrowić gospodarczo  wolnej od Polaków Ukrainy , zagospodarować urodzajną ziemię, którą wypędzeni przez nich polscy  ziemianie i chłopi utrzymywali w takim stanie,  że jej płodny czarnoziem Niemcy wywozili wagonami do Rzeszy?
Jak zagospodarują polskie zasoby skoro nie potrafili z nich skorzystać  na Ukrainie?
Jak poradzą sobie z korupcją i mafią skoro nie uwolnili  z mafii korupcyjnych swojej „wolnej Ukrainy”?
Do jakich wniosków doprowadzą „naukowe” działania ukraińskich naukowców w naukach humanistycznych, skoro wychowani zostali i wychowywali kolejne pokolenie w kulcie Bandery, Szuchewycza, Melnika, Szewczenki i w nienawiści do Polski?

Czy Minister Piotr Gliński, Minister Jarosław Gowin, Minister Jarosław Sellin będą finansować działania diaspory ukraińskiej tak finansują działania „naukowe” diaspory żydowskiej, czego owocem są prace „naukowców” Barbary Engelking, Jana Grabowskiego , Aliny Całej, Tomasza Grossa itp. oskarżające ofiary czyli Polaków o shoah, zamiast sprawców katów Niemców i własnych żydowskich kolaborantów?
Z buntem Chmielnickiego wiąże się męczeńska śmierć św. Andrzeja Boboli. Uprowadzony przez Kozaków niedaleko wsi Janów koło Pińska został rozebrany i dotkliwie pobity nahajkami. Wybili mu zęby, zdarli paznokcie i skórę z rąk. Potem wlekli za końmi do Janowa. Tam zaprowadzili go do drewnianej szopy, przypiekali ogniem, zdarli skórę z głowy i pleców w kształcie tonsury i ornatu, wyłupili oko, obcięli wargi, uszy i palce. Kiedy wzywał Jezusa i Maryi, zrobili mu dziurę w karku, wyciągnęli język i obcięli u nasady. W końcu powiesili ofiarę głową w dół i naigrywali się z konwulsyjnych drgań, że Lach tańczy.
Historia nasza uczy, że dla bezpieczeństwa narodu i trwania  polskiego państwa wskazana jest rozwaga nie tylko w świeckim ale i duchownym stanie. Czy słuszne jest przyjmowanie  Ukraińców  do polskich seminariów i  wysyłanie ich do pełnienia posługi wśród mniejszości polskiej na wschodzie?

Czy będą spolegliwi wobec katolika z polskiej mniejszości otaczającego miłością Polskę i spragnionego polskości również w kościele? Czy będą wspierać go, czy otoczą opieką dziedzictwo kulturowe i  narodowe Polski?

Wolność od tych, którzy próbują nasz naród zdeprecjonować

Na stronie Polskiego Radia czytam:
Krzemieniec był kulturalną stolicą dwóch narodów – polskiego i ukraińskiego. Słynął m.in. z tego, że urodził się tam wieszcz Juliusz Słowacki, ale założone tam zostało przed wszystkim słynne Liceum Krzemienieckie, w którym kształciły się polska elita. .. Na audycję „Z muzyką po Kresach” zaprasza Aleksandra Tykarska.

Nie słyszałam i nie czytałam by Niemiec (redaktor, filozof, pisarz itp.) mówił o jakimkolwiek mieście, iż był kulturalną stolicą narodów niemieckiego i żydowskiego, niemieckiego i romańskiego, niemieckiego i polskiego. Kultura niemiecka jest przypisywana narodowi niemieckiemu mimo, iż mieszkało w Niemczech do czasu eksterminacji wiele mniejszości, w tym setki tysięcy zagazowanych przez Niemców Żydów, którzy bardzo dużo wnieśli do niemieckiej kultury. Mimo iż zagrabili Polakom mnóstwo dzieł kultury.

Nie spotkałam się ze stwierdzeniem, iż w Izraelu była kulturalna stolica kilku narodów, np. żydowskiego i palestyńskiego, żydowskiego i polskiego choć wyemigrowało tam wielu polskich Żydów z terenu II Rzeczypospolitej Polskiej łącznie z pierwszym premierem Ben Gurionem urodzonym w Polsce, w której spędził dzieciństwo i młodość.

Nie znajduję w Krzemieńcu, we Lwowie, w Żółkwi, w Kamieńcu Podolskim, Wiśniowcu i setkach innych polskich miastach i wsiach znajdujących się obecnie na Ukrainie jakiejkolwiek wzmianki, by były one „kulturalną stolicą narodu polskiego i ukraińskiego” .
Wprost przeciwnie, wszelkie odniesienia na mapach, planach, na pałacach, zamkach, sanatoriach, parkach, szkołach, teatrach, muzeach, cmentarzach, kościołach, klasztorach itp. do przynależności tego dziedzictwa w przeszłości do Polski wciąż są skrzętnie likwidowane. Żaden ukraiński przewodnik we Lwowie również o tym nie informuje, a wprost przeciwnie, informuje słuchaczy, iż Polska wyrządziła Ukrainie wielką krzywdę.

W przestrzeni wirtualnej, we wszelkiego rodzaju leksykonach, Wikipediach osoby zainteresowane nie poznają historii Rzeczypospolitej. Nie znajdą informacji o tworzonej wiekami kulturze polskiego narodu I i II Rzeczypospolitej lecz informację, jak na stronie np. pl.wikivoyage.org – Obecny Lwów jest ważnym gospodarczym, edukacyjnym i kulturalnym ośrodkiem Ukrainy Zachodniej. Lwów to swoista perła kultury narodowej (Ukrainy).

Wszelkiego autoramentu doradcy polskojęzyczni ukraińskiej, nacjonalistycznej orientacji, również w radiu nazywającym się Polskim, tak ochoczo ograbiają Polskę z jej historii i kultury (tej sprzed prl-owskiego socrealizmu) i oddają (a to jest nasza wspólna, narodowa własność) tym, którzy do dzisiaj ze zbrodni na narodzie i kulturze polskiej nie zostali rozliczeni. Działają zgodnie z wytycznymi „Uchwały Krajowego Prowodu OUN z 22 czerwca 1990 roku:
„Aby nie drażnić Polaków i rządu, należy przyznać im na Ukrainie pewne uprawnienia w zakresie wiary, kultury i szkolnictwa, bacząc równocześnie, aby te koncesje nie poszły zbyt daleko. Wykluczyć organizowanie się Polaków pod względem politycznym. Przede wszystkim należy narzucić Polakom nasz punkt widzenia na historię i na stosunki polsko- ukraińskie. Nie dopuścić do głoszenia, że Lwów, Tarnopol, Stanisławów, Krzemieniec i in. kiedykolwiek odgrywały rolę polskich ośrodków kultury. Zawsze były to ośrodki kultury ukraińskiej. Polacy nie odgrywali w nich najmniejszej roli. (Wiktor Poliszczuk, Potępić UPA)

Nie zgadzam się na opłacanie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego z moich pieniędzy, pieniędzy podatnika, skoro wyraża na to zgodę.
Smutne jest, że dzieje się to nawet w miejscach katowni NKWD, w których ginęła polska elita.
We Lwowie, w Brygidkach, bolszewicy wymordowali kilka tysięcy więźniów, ocalało około stu mężczyzn i garstka kobiet. Wśród nich warszawskie kurierki ZWZ : Helena Wiślińska, Hanka Nehrebecka oraz Maria Masłowska. Krew płynęła spod bramy więziennej ulicą Byka do ścieku podwórkowego po drugiej stronie ulicy, gdzie był skład żelaza. W Zamarstynowie pozostało wśród żywych 5 kobiet ( w tym Wanda Ossowska, kurierka ppłk Macielińskiego)– wspomina Grażyna Lipińska, świadek i więzień sowieckich łagrów.
Tymczasem w budynku więzienie NKWD na Łąckiego we Lwowie napis w języku ukraińskim i angielskim głosi, że tutaj „w różnych okresach mieścił się areszt śledczy organów represyjnych trzech okupacyjnych reżimów: polskiego, nazistowskiego i sowieckiego”.
Proszę zwrócić uwagę na to, iż ukraińska diaspora współpracuje z diasporą żydowską i niemiecką w przerzuceniu odpowiedzialności za zbrodnie ludobójstwa dokonanego przez Niemcy i Rosję i Ukrainę na Polskę.

Krzemieniec był ośrodkiem kultury polskiej, któremu zawdzięczamy jako Polska swoje istnienie.
Jest moment krytyczny, Polska znika z mapy, są zabory. Warszawa jest rosyjska, Kraków i Lwów austriacki, Poznań niemiecki. Tadeusz Czacki wie, że bez edukacji narodu nastąpi dramat, nie będziemy mieli elit, nie będzie inteligencji, Polska się rozpłynie. Tworzy uniwersytet w Krzemieńcu, w nikomu nieznanej, zapadłej mieścinie. Jest tam potężny klasztor, opuszczony bo to czas sekularyzacji. Wygnano stamtąd jezuitów. W murach klasztoru Czacki tworzy uczelnię, która w tamtych czasach była polskim Oxfordem, polskimi Atenami. Zaprasza do współpracy najwybitniejszych wówczas uczonych, nauczycieli, Kołłątaja, Lelewela –historyka z Wilna, Euzebiusza Słowackiego (ojca Juliusza), brata Adama Mickiewicza i wiele innych znakomitości. Tworzy fenomenalną uczelnię, ma wielkie zdolności menadżerskie. Wie, że wokół tej uczelni trzeba zrobić reklamę. To będzie największa polska uczelnia, przysyłajcie tu swoje dzieci! Uczelnia opiera się na kapitale polskiej arystokracji, pieniądze dają Lubomirscy, Sanguszkowie, Lanckorońscy. Przez 30 lat w czasach zaborów Liceum Krzemienieckie istniało i dawało niezwykłe talenty, bo oprócz niezwykłych nauczycieli cała plejada wybitnych artystów ukończyła tę uczelnię – profesor Stanisław Nicieja omawia fenomen Liceum Krzemienieckiego w audycji radiowej Danuty Skalskiej „Lwowska fala”.

Pieniądze dawali Ci, których ukraińscy nacjonaliści nie cenili za tworzenie „polsko ukraińskiej kultury”. Wpisywali ich na listy sowieckich zsyłek na zatracenie na nieludzkiej ziemi, mordowali piłami, siekierami jako „polskich panów, Lachów”, palili ich gospodarstwa wcześniej ograbione. Nielicznym ocalałym nigdy do nich zezwolili powrócić . Korzystają z ich majątków do dzisiaj.

W felietonie Radia Maryja prof. dr hab. Piotr Jaroszyński cytuje fragmenty tekstu Ojca prof. Marii Krąpca – Blask kultury polskiej-
gdybyśmy się zapytali jaki to blask rozsiewa kultura narodu polskiego i jakie dobro w osobowych przeżyciach Polaków szczególnie się objawia, to chyba moglibyśmy powiedzieć, że tym szczególnym blaskiem polskiej kultury jest właśnie wolność człowieka. Tym charakteryzowała się kultura polska. Wokół nas były systemy autorytarne, systemy totalitarne, człowiek się tam nie liczył. A w kulturze polskiej wolność człowieka, ludzkiej osoby rozumiana najgłębiej jako wolność ludzkich decyzji w realizowaniu dobra osobistego i narodowego, co pociąga za sobą konieczność obrony tak rozumianej wolności, jako wolności od zagrażającego zła osobowego i narodowego.
Wolność do dobra, którym jest każda osoba ludzka i nasz naród ale również wolność od zła , czyli od tych którzy próbują nasz naród zdeprecjonować – podsumowuje prof. Piotr Jaroszyński.

Zwracam się do przedstawicieli rządu, samorządów, prezesów mediów, fundacji, stowarzyszeń – uwalnijcie nas od tych, którzy próbują nasz naród zdeprecjonować.
Czas zmienić edukację szkolną, uniwersytecką i medialną, która kontynuuje wraz z wrogimi Polsce przedstawicielami mniejszości narodowej ideologię czerwonej mafii reprezentowanej przez pana Czarzastego, członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w latach 1999–2005.
Czerwona mafia do dzisiaj nie rozliczona i działająca obecnie poprzez potomków zdegenerowanych przedstawicieli, co z lasu wyszli i łykowe kapcie zamienili na oficerki ściągane z mordowanych przedstawicieli polskiej inteligencji a potem przejęli ich majątki, miała zastąpić polskie elity socjalistyczną klasą zmanipulowaną zbrodniczą marksistowską ideologią. W Polsce w obecnych jej granicach i w granicach I i II Rzeczypospolitej.

Ojciec prof. Maria Krąpiec urodził się na Kresach niedaleko Zbaraża, ukończył gimnazjum im. Wincentego Pola w Tarnopolu. Tam wzrastali Polacy z krwi i kości a równocześnie wielkiego ducha, oddani Polsce. Na zderzeniu wielu kultur i cywilizacji jakie spotykaliśmy na Kresach pojawiała się idea swoistej misji Polski. Polska ma coś do spełnienia więcej, niż rozwój gospodarczy, mamy ideały, które musimy w sobie odnaleźć, rozwijać i pielęgnować po to, by życie nasze i wspólnotowe miało sens – tę myśl przekazał nam Ojciec M.Krąpiec, wspomina prof. Jaroszyński.

Elementy te w swojej polityce orientowały się na Austrię i Niemcy

16 maja wyjechałem przez Berdyczów do Winnicy. Naczelnik Państwa przybywał do tymczasowej stolicy Ukrainy z wizytą do jej Naczelnika, Atamana Petlury – Stanisław Lis-Błoński wspomina swoje „Pięćdziesiąt dni na Podolu w 1920 roku”  (pamiętnik wydany w tomie XX czasopisma Instytutu Józefa Piłsudskiego „Niepodległość”, 1939r- redaktor Tadeusz Szpotański).

Winnica, stare polskie miasto na Podolu, na wschodnim brzegu rzeki Bohu, jest jakby oazą na bogatej, urodzajnej ziemi dawnej południowej części Rzeczypospolitej. Iluż to sławnych wodzów, hetmanów, dowódców oddziałów powstańczych maszerowało przez to miasto?! Ile pamięta ono walk, potyczek, wypadów i pościgów?!

Obecnie na ulicach jest pełno przechodniów. Nastrój panuje uroczysty, świąteczny. Pomiędzy starszymi przewijają się grupki polskich harcerzyków. Na twarzach entuzjazm! Oto maszerują na spotkanie Hetmana Polski, Wodza Narodu! Idą pełnić służbę honorową przed majestatem Rzeczypospolitej!

W tym dniu miałem służbę oficera inspekcyjnego przy Naczelniku Państwa.  Po krótkim odpoczynku, Naczelny Wódz złożył oficjalną wizytę Naczelnikowi Państwa Petlurze. Następnie wraz z nim udał się na uroczyste śniadanie. Na śniadaniu tym obaj Naczelnicy Państwa wygłosili przemówienia. Tegoż dnia Naczelny Wódz wyjechał w powrotną podróż do Warszawy.

Wieczorem po wyjeździe Komendanta w Winnicy odbyło się wielkie zebranie polityczne miejscowych Polaków. Zebranie było poświęcone omówieniu spraw związanych z opieką i pomocą armii polskiej. Jednogłośnie postanowiono oddać do dyspozycji wszystkie potrzebne siły. Elementy, które poprzednio już były ściśle związane z wojskiem polskim, jak P.O.W., zmobilizowały swych członków już wcześniej i otrzymały odpowiednie przydziały. Natomiast od owego zebrania uchwalono wykorzystać do prac w wojsku całą młódź harcerską, uczennice i uczni miejscowych szkół średnich.

Oprócz zmobilizowanej P.O.W. i młodzieży ofiarowało swą pracę na rzecz wojska starsze pokolenie, które ze względu na wiek nie mogło iść z bronią w ręku. Była to przeważnie inteligencja zawodowa: adwokaci, lekarze, wszelkiego rodzaju urzędnicy itd.

Przyjrzyjmy się teraz pracy jaką pełnili uczniowie i harcerze. Pełnili oni służbę informacyjną i bezpieczeństwa na terenie miasta i w najbliższej okolicy. Pełnili tę służbę w całym rejonie Dowództwa Etapowego W. P., którego sztab znajdował się w Winnicy. Pełnili ją znakomicie. Można było na nich całkowicie polegać i można było być spokojnym, że w rejonie, gdzie ta młodzież pełni służbę, żadnych niespodzianek ze strony elementów dywersyjnych nie będzie.

Istniało tam również stowarzyszenie, które miało za zadanie wytworzenie przyjaznej atmosfery pomiędzy żołnierzem polskim a ukraińskim. W Winnicy bowiem stacjonowała ukraińska szkoła oficerska, cały szereg instytucji, służb i dowództw oraz rząd z atamanem Petlurą na czele.

Chodziło o to, by pomóc narodowi ukraińskiemu wykrzesać ze siebie tyle ognia, tyle wydobyć z niego zapału, by mógł on stworzyć tak potężną armię, która by potrafiła, początkowo z nami, następnie sama, swoje terytoria utrzymać i byt niepodległy zabezpieczyć.

Podczas mojej służby w Winnicy nie bardzo się na to zanosiło. Oceniając sytuację na wsi ukraińskiej można było z łatwością przyjść do przekonania, że myśl zawarta w odezwie naszego Naczelnika Państwa, przez naród ukraiński nie została zrozumiana. Zaciąg do wojska ukraińskiego był minimalny. Nie było w tym kierunku zorganizowanej akcji propagandowej. Nie wyczuwało się w łonie tego społeczeństwa należytego uświadomienia narodowego.

Natomiast stwierdziłem dość silną agitację ukraińską anty wojskową oraz agitację przeciw sojuszowi polsko-ukraińskiemu i w ogóle przeciwko jakiejkolwiek bądź współpracy tych dwóch bratnich narodów,

Z jednej strony agitację tę prowadzili oficerowie i podoficerowie tzw. oddziałów „siczowych”. Elementy te w swojej polityce orientowały się na Austrię i Niemcy. Oficerowie siczowcy nawet uniform służbowy nosili zbliżony do uniformu austriackiego.

Były nawet niewielkie oddziałki ukraińskie z oficerami o wymienionej orientacji na czele, które nie podporządkowały się głównemu dowództwu ukraińskiemu. Trwały one również w stanie ni to wojny, ni to pokoju względem armii polskiej. Co pewien czas dochodziły wieści albo o rozbrojeniu takiego oddziałku albo o tym, że oddział taki „podporządkował” się Głównemu Atamanowi.

Wraz z niepowodzeniem w formowaniu armii ukraińskiej przy końcu maja 1920 r., zaczęły się w niektórych miejscowościach rejonu Winnickiego, w wioskach i osadach, wyraźne rozruchy wśród miejscowej ludności ukraińskiej. Rozruchy te najczęściej miały podłoże ekonomiczne. Ludność tamtejsza, mimo, iż osiadła na glebie żyznej, dającej świetne urodzaje, widocznie już była do tego stopnia wyniszczona przez poprzednich „hospodarów”, że obecnie zaczęła stawiać zdecydowany opór, gdy chodziło o rekwizycje żywności dla wojska lub paszy dla koni.

Rekwizycja ta nie miała zresztą charakteru zabierania produktów bezpłatnie. Za zarekwirowane płacono gotówką według cen rynkowych. Mimo to sprzeciw ze strony ludności wiejskiej dochodził niekiedy do takiej ostrości, że trzeba było wysyłać do wiosek silne oddziały piechoty i kawalerii, aby uspokoić zbuntowane chłopstwo. Znane mi są wypadki w okolicy Winnicy, gdzie kilku żołnierzy ukraińskich wraz z oficerami intendentury zostało zamordowanych przez ludność ukraińską za to, że przyjechali do wioski zakupić najlegalniej owies dla koni… Do tej wioski wysłana była karna ekspedycja oddziału wojska ukraińskiego z Winnicy.

O tego rodzaju wypadkach składałem swoim władzom przełożonym szczegółowe meldunki.

Było już jasne, że pod względem formowania wojska, pod względem mobilizacyjnym na całej linii nastąpiło niepowodzenie.

Nie pozyskano nawet całej inteligencji na rzecz walki o niepodległość Ojczyzny, a cóż dopiero mówić o chłopach? Rząd Petlury najwyraźniej ludności wiejskiej nie pozyskał. Chłop ukraiński w olbrzymiej swej większości jeżeli nie był wrogo nastawiony przeciwko całej pięknej niepodległościowej akcji Petlury, co najmniej był względem niej, obojętny. I to była cała tragedia!

W dwa miesiące później odstępowałem przez wioski i miasteczka w czasie odwrotu na innym odcinku Rzeczypospolitej, na Lublin. Na własne oczy widziałem jak się zachowywał w analogicznym wypadku polski chłop i robotnik.

Te dwa elementy: chłop polski spod Włodawy czy Lublina, Lubartowa czy Parczewa stanowił całkowite przeciwieństwo chłopa ukraińskiego spod Winnicy, Żmerynki, Starokonstantynowa czy Płoskirowa.

Nasz chłop w chwilach krytycznych cierpiał i walczył wraz: z żołnierzem – chłop ukraiński często zadawał, jeżeli tylko mógł, ciosy ustępującym żołnierzom-braciom swoim, jak również tym żołnierzom, którzy na rozkaz swego Wodza przyszli przelać krew „za naszą walność i waszą”.

A jak postępowała młodzież ukraińska? Czy tak samo jak harcerz polski? Jak młodziutki uczeń, który szedł na śmierć z hymnem na ustach, z hasłem walki o wyzwolenie Ojczyzny?

Młodzieży ukraińskiej w tym czasie, mówię to z całą świadomością, przy pracy odbudowy Ojczyzny, w ogóle nie widziałem. Był żołnierz z armii rosyjskiej, austriackiej, garstka robotników i oficerów-patriotów przeważnie z byłej armii rosyjskiej.(Stanisław Lis-Błoński „Pięćdziesiąt dni na Podolu w 1920 roku”)

Dlaczego przyczyny braku porozumienia polsko-ukraińskiego szukamy w poglądach partii politycznych II Rzeczypospolitej zamiast wskazywać na jej  rzeczywistą przyczynę? Na brak zainteresowania i chęci podjęcia pracy dla utworzenia własnego państwa a jednocześnie umiejętność wykorzystania wypracowanego dorobku innych.

Minęło 100 lat a młodzież ukraińska spędza czas w warszawskich kawiarniach (przed okresem pandemii) a wakacje na zachodzie Europy.

Zgoda na likwidację Ojczyzny

W porannej katechezie ks. bp Antoni Pacyfik Dydycz nawiązując do Konstytucji 3 Maja przypomniał postać Rejtana, któremu poeta Lechoń poświęcił poemat.

Któż to był ów Rejtan, obecnie patron licznych szkół, zwłaszcza w Warszawie. Jeden z dwóch posłów ziemi mińskiej na kresach Rzeczypospolitej, którzy protestowali przeciw decyzji  Sejmu wyrażającego zgodę na pierwszy, a potem na następne rozbiory Polski.  

I od tamtej pory Rejtan stał się przykładem wierności Polsce pozostając człowiekiem honoru.

Szukałem jego grobu. Miał być pochowany w miejscowości Hruszówka w okolicach Baranowicz. Cztery godziny przedzierałem się przez chaszcze i zarośla tam, gdzie wskazywano mi, że była rezydencja jego rodziny.  Dopiero dalej, pod lasem znalazłem zrujnowaną kaplicę z okresu międzywojennego z solidnej cegły. Ręce barbarzyńców nie zdołały jej całkowicie zniszczyć, wyrwano okna, drzwi, ze ścian pozrywano wiele tablic, na których pewnie były dane o naszym bohaterze, wyrzucono ołtarz. W środku zaś kaplicy półtorametrowy dół, prawdopodobnie po trumnie z doczesnymi szczątkami Rejtana.

Ważne by teraz przypomnieć Rejtana,  któremu  Lechoń po latach oddaje cześć i szacunek, bo gdy znaleźli się ludzie, którzy szli naprzeciw rozbiorcom, Rejtan krzyczał „Nie pozwalam” i tylko on miał rację.

Bo on, co myślą swoją szedł przed naród przodem,
I gdy wszystko przemocy gotuje owacje,
On woła: ” nie=”” pozwalam!”.=”” i=”” to=”” on=”” ma=”” rację.<=””>

W dole, w którym miała być trumna leżało padłe zwierzę. Coś strasznego.  Na poszukiwanie grobu Rejtana udałem się po otrzymaniu listu od jednego z naszych rodaków, potomka rodu Rejtanów, który po II wojnie światowej nie mógł wrócić do Polski.

Mam nadzieję, że naprawiono tę niegodziwość, grobowiec i kaplica zostały odbudowane bo przecież wiele szkół polskich nosi zaszczytne imię Rejtana. Czy przedstawiciele tych szkół udają się tam, by oddać hołd Rejtanowi?

Tego nie wiem, obawiam się wszelako. Tak  jak w drugiej połowie XVIII wieku tak i dzisiaj dzieją się rzeczy dramatyczne. Można się spotkać z czymś, czego nie da się wytłumaczyć ani po ludzku ani po Bożemu – ze zgodą na likwidację Ojczyzny.

Nie tylko grobowiec Rejtana jest zbezczeszczony. Na Ukrainie znikają  niszczone wielopokoleniowe polskie cmentarze pozostałe po ukraińskim ludobójstwie 200 000 Polaków, po zamordowaniu i zesłaniu na Syberię półtora miliona polskiej inteligencji, po wypędzeniu ocalałych z ludobójstwa sowieckiego i ukraińskiego Polaków z tysięcy palonych, grabionych wsi. Niszczony jest też cmentarz Łyczakowski we Lwowie tak jak likwidowane są wszelkie oznaki polskości we Lwowie.

Na Cmentarzu Łyczakowskim Genocidum atrox już nie żywych, obecnie  Genocidum atrox doczesnych szczątków  przodków tych, których wymordowano lub tych, którzy ginęli bezpotomnie na Syberii lub umierali na obczyźnie, współtwórców polskiego państwa.

Oni już nie napiszą listu, nie upomną  się o groby swoich dziadów, o to musi zadbać  państwo polskie jeśli „nie godzi się na likwidację Ojczyzny”.

Dlaczego nie dopominają się o groby znakomitych Polaków we Lwowie towarzystwa i fundacje, przecież noszą zaszczytne imię miłośników Lwowa, Polaków za Granicą itp. , zwłaszcza w Warszawie.  Czy Prezes Oddziału Stołecznego TMLiKPW oddaje hołd Polakom pochowanym na cmentarzu Łyczakowskim i czyni starania by ratować ich groby? Może po przejściu z  TVP do zarządu Poczty Polskiej znajdzie na to ochotę tak jak i pozostali pochodzący z Ukrainy członkowie zarządu.

Nie dość Ukraińcom stawianie monumentalnych granitowych (skąd mają na to pieniądze?) pomników chwały ukraińskim strzelcom siczowym.

Co metr, w każdym miejscu ważnym dla kultury, dla dziedzictwa narodowego, aby tylko zasłonić polskie  Orlęta, groby polskich (ormiańskich, czeskich, węgierskich) powstańców, groby Polaków Ormian, Czechów zasłużonych dla nauki, sztuki, kościoła, polityki, samorządów, architektury, oświaty. Zasłonić a potem zniszczyć.

Polskie nagrobki, grobowce, kaplice rozbijane, zdzierane tablice z polskimi napisami, odrywane elementy ozdobne, zacierane wyryte w murze polskie inskrypcje, rozbijane ceramiczne fotografie. W polskie stare grobowce na doczesnych szczątkach Polaków chowani są Ukraińcy, nanoszone są ukraińskie inskrypcje, przed grobem pojawia się żółto niebieska flaga.

Cmentarz Łyczakowski we Lwowie coraz bardziej upodabnia się do  warszawskiej Łączki, na szczątkach ofiar ukraińskiego nacjonalizmu leżą ukraińscy oprawcy i ich potomkowie. Podnoszenie starych grobowców ciężkim sprzętem by dokonać pochówku narusza strukturę ziemi i powoduje pękanie i obsuwanie się sąsiednich grobowców.

Działania ukraińskie z ostatnich miesięcy niczym nie różnią się od sowieckich, gdy groby Polaków uznanych za wrogów ideologii marksistowskiej były dewastowane, zwłaszcza groby uczestników wojny 1920.

Gdy w 1971 władze sowieckie planowały zburzyć Cmentarz Obrońców Lwowa, jednocześnie bestialsko profanując groby i zwłoki pochowanych tam zasłużonych, wierni śp. arcybiskupa Józefa Teodorowicza pewnej nocy, o czwartej nad ranem wynieśli trumnę z ciałem arcybiskupa z Cmentarza Obrońców Lwowa i złożyli ją w grobowcu rodziny Kłosowskich. Dnia 2 lutego 2002 roku, z inicjatywy księdza Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego przedstawiciele organizacji ormiańskich zebrani na Mszy Świętej w Krakowie, odprawianej z okazji 100. rocznicy sakry biskupiej Józefa Teodorowicza, wydali i rozpowszechnili w mediach następujący apel:
To, co nas, Ormian i Polaków ormiańskiego pochodzenia, boli najbardziej, to fakt, że ten wielki patriota od dziesiątków lat nie ma godnego miejsca spoczynku, a jego doczesne szczątki są nadal pochowane w cudzym grobowcu i pod obcym nazwiskiem, przez co jego zasługi zacierają się w ludzkiej pamięci. (Marta Axentowicz-Bohosiewicz).

Doczesne szczątki Ormianina, Polaka, Posła na Sejm Rzeczypospolitej, wielkiego patrioty i nauczyciela miłości do człowieka, narodu i państwa znalazły godne miejsce.

Nienawiść do polskości trwa i ma się coraz lepiej ponieważ nie spotyka się ze sprzeciwem przedstawicieli władz świeckich i kościelnych- dlaczego godzą się na likwidację Ojczyzny? Kto zadba by nie zacierały się w ludzkiej pamięci zasługi Zamoyskich, Ossolińskich, Potockich, Lubomirskich, Dunin-Borkowskich, Balzerów, Teodorowiczów, Torosiewiczów, Isakowiczów, Weiglów, Ernestów, Barączy, Żmurko, Zachariewiczów, Skarbków, Sanguszków, Lewickich, Mazanowskich, Ziembickich, Rydygierów, Nahlików, Dybowskich, Zborowskich, Greków, Przyłuskich, Pilatów, Kallenbachów, Porębowiczów, Tillów, Zuberów, Jasińskich, Smolkow, Cydzików, Rozwadowskich, Romerów, Cieńskich, Mochanckich, Małachowskich, Abrahamowiczów,  Axentowiczów, Dzieduszyckich, Wolskich, Bilińskich, Aleksandrowiczów, Banachów, Bowarskich, Łozińskich, Szajnochów, Niewiadomskich, Mikulich, Młodnickich, rodzin pomordowanych profesorów lwowskich  i tysięcy innych?

Jeśli bierność wynika z braku wiedzy to należy ją uzupełnić zarówno w seminariach jak i uczelniach i przeegzaminować z jej rozumienia dla dobra narodu polskiego przed zleceniem posługi w urzędzie, fundacji, towarzystwie, seminarium i kościele.

Jeśli z innych przyczyn, to domagam się usunięcia potomków sowieckich i ukraińskich ideologii we władzy świeckiej i kościelnej.

Zakończenie mowy wypowiedzianej „na nabożeństwie żałobnem za duszę ś. p. Sienkiewicza w kościele Maryackim w Krakowie przez arcybiskupa Józefa Teodorowicza

„I tak minął Nero jak mija wicher, burza, pożar wojna lub mór, a bazylika Piotra panuje dotąd z wyżyn watykańskich miastu i światu”.

A te słowa, któreś położył u końca twej pięknej powieści my weźmiem za dewizę na początek i wstęp, poczętego przez Pana już żywego, realnego i dziejowego poematu naszego narodowogo życia. Sprowadzim twe kości na ziemię rodzinną. Gdziekolwiek one spoczną, będą świadkami naszych zobowiązań; będą zakładnikami naszych serc i dusz.(Kraków 1917)

Tymczasem w Warszawie każdy bankomat Mbanku posiada instrukcję w języku ukraińskim, w metrze ostrzeżenie o koronawirusie w języku ukraińskim, w punktach usług instrukcje w języku ukraińskim itp. Dlaczego nie w języku hiszpańskim, węgierskim, ormiańskim, francuskim, tureckim?  Jawna dyskryminacja innych mniejszości narodowych.

Tylko dla mniejszości ukraińskiej prezydent Trzaskowski wraz z samorządem znajduje zrozumienie, to samo czynią  samorządy innych miast, jak Wrocław, Gdańsk, Łódź itd. W Warszawie Ukrainki za prowadzenie gospodarstwa domowego (z mieszkaniem i wyżywieniem) otrzymują 3500 zł, sprzątające w wielu miejscach zarabiają 6000 zł – na czarno, bez odprowadzania podatku do skarbu państwa. Kupują mieszkania (w których za dodatkową opłatą meldują Chińczyków do otrzymania przez nich zgody na zatrudnienie) , zakłady usługowe np. fryzjerskie czy kosmetyczne.

Czy Polacy, potomkowie wypędzonych przez nacjonalistów ukraińskich i przymusowo osiedlenych na Dolnym Ślasku, pozbawionych  pracy wskutek likwidacji polskiego przemysłu wszelkiej branży za czasu kandydata na Prezydenta, Radosława Sikorskiego , zmuszeni do opuszczenia domów, wyjeżdżający do pracy, otoczeni są przez MSZ i pracowników polskich placówek dyplomatycznych podobną opieką?

Pierwsza wojna wygrana samodzielnie przez polska armię

Kiedy 17 kwietnia 1920 Piłsudski wydał kluczowy rozkaz ofensywy na Kijów, nie pertraktował jeszcze z Petlurą. Jako żołnierz z krwi i kości najpierw przygotował wojsko, potem ruszył do ataku i dopiero wtedy zaczął się zastanawiać nad politycznymi detalami. Był przekonany, że armia polska jest w stanie zdobyć Kijów. Ale co wtedy? Polacy nie mogli przecież okupować Ukrainy; nie mogli też gonić za Armią Czerwoną w głąb Rosji. Musieli znaleźć kogoś, kto utworzyłby i utrzymał niepodległe państwo ukraińskie zaprzyjaźnione z Polską.

Piłsudski wszedł w sojusz z Petlurą w stanie umysłu podróżnika, który przemierza Saharę i jest gotów wynająć dowolne zwierzę z garbem.

Petlura absolutnie nie nadawał się do powierzonego mu zadania. Polacy dali mu sześć tygodni na zorganizowanie administracji i sformowanie armii. Nie ma jednak żadnych dowodów na to, że odniósł na tym polu jakieś sukcesy. Jego rząd był niemile widziany zarówno przez Machnę w centralnej Ukrainie, przez Wrangla na Krymie, jak i przez przywódców bolszewickiej Ukrainy w Charkowie. Ostatecznie nie przetrwał    nawet sześciotygodniowego okresu próbnego – o sojuszu Piłsudskiego i Petruli pisze Norman Davies (Orzeł Biały Czerwona Gwardia)

Opisał też wkroczenie do Kijowa:  Jak powiedział  pewien polski weteran: „Pędziliśmy przez całą drogę do Kijowa i pędziliśmy przez całą drogą powrotną”.

Patrol polskich szwoleżerów znalazł się w Kijowie już 3 maja: żołnierze dojechali z północnych przedmieść do centrum zdobycznym tramwajem, wzięli do niewoli zdumionego oficera sowieckiego, który stał na przystanku, i wycofali się równie szybko jak przyjechali…Następnego ranka główne siły polskie przemaszerowały ulicami, których nikt nie bronił. Żołnierze w lufach karabinów mieli zatknięte kwiaty, kolumny wojskowe i transportowe przedefilowały pośród mieszkańców, którzy zajmowali się zakupami i nie zwracali większej uwagi na piętnastą zmianę władzy w ciągu trzech lat. (Norman Davies Orzeł Biały Czerwona Gwardia).

W pracy Piłsudski-Petrula , legenda asymetrycznego sojuszu  Artur Brożyniak (IPN Rzeszów) nawiązuje do  wojny ukraińsko- polskiej trwającej od listopada 1918 do lipca 1919 roku, w której  Ukraińska Halicka Armia dopuściła się szeregu zbrodni wojennych na polskich żołnierzach i ludności cywilnej. Sejm RP powołał nawet komisje do ich zbadania. Z powodu lęku przed odpowiedzialnością karną wielu urzędników ZURL i żołnierzy UHA pozostało na emigracji głównie w Czechosłowacji.

Od lipca 1919 r. UHA walczyła przeciw bolszewikom w ramach armii URL zmieniając potem kilkakrotnie „front”  z białych (sojusz z Denikinem) na czerwonych (sojusz z bolszewikami)  i sojusz z Piłsudskim (Petrula) zarówno przed Bitwą Warszawską  jak i w czasie trwania. W dniach 25 i 26 sierpnia 1920 r. ok. 1700 żołnierzy ukraińskich z południowego odcinka frontu zdezerterowało i uciekło do pobliskiej Czechosłowacji. Większość uciekinierów stanowili Galicjanie.

Jest maj 2020 r. Informacja  Radia Wnet i Kuriera Galicyjskiego:

Reporterzy Kuriera Galicyjskiego i Radia Wnet (Paweł Bobołowicz i Dymytr Antoniuk ) poruszają się szlakiem polskich i ukraińskich bohaterów, którzy walczyli w wojnie polsko-bolszewickiej. Finał akcji odbędzie się 9 maja w Kijowie ponieważ 9 maja 1920 roku po wyparciu bolszewików przez polskie i ukraińskie oddziały, ulicami Kijowa przeszła wspólna parada wojskowa. Dziennikarze jadą szlakiem cmentarzy i pól bitewnych, na których walczyli i zostali pochowani polscy i ukraińscy żołnierze.

Polscy dziennikarze przeszliby szlakiem pól i lasów, łąk i jezior, ruin budynków zagospodarowanych kiedyś przez Polaków, śladem cmentarzy i pól bitewnych, na których ginęli z rąk ukraińskich Polacy nie tylko w czasie wojny 1918 -1919.

Przeszliby śladem tych, którym swoje wspomnienia poświęciła Zofia Kossak Szczucka, Kornel Makuszyński czy Maria Dunin – Kozicka, nagrodzona przez intelektualistów Ligii Narodów w Genewie za autobiograficzną relację z wypadków towarzyszących rewolucji bolszewickiej 1917, z tułaczki „polskiego ziemiaństwa i inteligencji pozbawionej nagle dobytku, pracy i wszelkich podstaw życia” i przeżywających „czerwony terror” w Kijowie, dokąd  uciekali ze swoich domostw przed siekierami ukraińskich chłopów.

Oszalałe ciemne masy chłopstwa, podjudzane mącącym podszeptem, runęły na dwory…Wobec żywiołowego natarcia uchodzili z gniazd własnych ziemianie, zostawiając za sobą dymy pożarów i zwierzęco pomordowane ofiary. Chłopstwo waliło w gruzy budowle, przypominające mu istnienie „krwiopijców”, młóciło cepami saską porcelanę, wykluwało oczy portretom dziedziców, tarzało się w cukrze wysypywanym z worów na podwórza fabryczne, topiło fortepiany i meble w stawach, szalało z uciechy …„Smerf panam!! Rizaty lachiw! Podpalaj! Bij! Morduj.

W Przedmowie do wydania Burzy ze wschodu z lipca 1925 r. profesor Stanisław Estreicher napisał: ..Umiłowanie ludu ukraińskiego, tak barbarzyńsko starającego się zlikwidować polską działalność na Kresach, prowadzi autorkę mimo wszystko do głoszenia haseł sprawiedliwości i przebaczenia wobec niego. Nad rozlaną krwią, nad ruiną dworów, nad poniżeniem i gwałtem matek i córek, narzuconym przez barbarzyństwo wyższej kulturze, unosi się wszędzie szlachetne i miłujące serce kobiece

Dlaczego nie mówimy o współpracy z bohaterami polskiej emigracji z Francji, Stanów Zjednoczonych, Kanady i Brazylii, która dobrowolnie, z potrzeby serca zrezygnowała z dostatniego ustabilizowanego życia i przybyła do Europy by zaciągnąć się do armii Hallera i uczestniczyć w Bitwie Warszawskiej?


Nigdy za wiele rozważania, zgłębiania tych prawd, które zawarte są w katechizmie kościoła katolickiego
–  w poniedziałkowej  audycji Radio Maryja przypomniana została jego geneza.

Prace nad katechizmem trwały 6 lat. Ojciec św. Jan Paweł II odpowiadając na prośbę biskupów na Synodzie w 1985 r., ustanowił komisję kardynałów, biskupów dla przygotowania projektu katechizmu. Wkrótce został powołany komitet redakcyjny złożony z biskupów, ekspertów teologii i katechezy i nastąpił 3-letni czas prac przygotowawczych. W listopadzie 1989 roku czwarty już z kolei projekt poddany został szerokiej konsultacji wszystkich biskupów katolickich, konferencji episkopatu oraz instytutów teologii. Wynikiem konsultacji była ogólna zgoda co do założeń zdolnych przyjąć ponad 24 tysiące proponowanych zmian i udoskonaleń. W 1992 roku 9 już projekt został jednogłośnie zaaprobowany i przedstawiony Ojcu św., który naniósł pewne uwagi i sugestie. 8 grudnia 1992 r. podczas mszy św. Ojciec Święty powierzył katechizm całemu kościołowi.

Katechizm jest owocem 6 lat kolegialnej pracy biskupów współpracujących z ekspertami z różnych dziedzin, w której w intensywny sposób uczestniczył Ojciec św.

Katechizm przekazuje istotne i fundamentalne treści wiary oraz moralności katolickiej obficie czerpiąc z Pisma św.  z tradycji nauczania magisterium kościoła. Czyni to w sposób kompletny i syntetyczny posługując się językiem zwięzłym, jasnym bardziej odpowiadającym współczesnemu człowiekowi (poranna katecheza RM).

Dlaczego powyższych zasad nie stosujemy w przygotowaniu  podręczników szkolnych, lekcji tradycyjnych i wirtualnych, programów w mediach? Dlaczego pozwalamy na relatywizację zdarzeń, postaw, pojęć w interesie wrogów Polski?

Należy odrzucić wszelkie skrajne postawy oraz szukać spraw łączących do budowania jedności. Takim przykładem jest współpraca polsko – ukraińska w czasie wojny polsko – bolszewickiej w 1919-1920 r. kiedy to Polska podpisała traktat o przyjaźni i współpracy z przywódcą URL – Simonem Petrulą (Piotr Hlebowicz Kurier Wnet 2017).

To nie był traktat o przyjaźni (niczym komunistyczny slogan o  „przyjaźni polsko-radzieckiej”, która kosztowała nas miliony ofiar ludzkich i rabunek majątku narodowego), to był układ wojenny.

Dnia 25 sierpnia 1920 r przyjęto uważać za koniec Bitwy Warszawskiej, był to pierwszy od 220 lat liczący się na arenie międzynarodowej sukces Polski, pierwsza wojna wygrana samodzielnie przez polska armię– powiedział w homilii ks. abp. Stanisław Gądecki  3 maja na Jasnej Górze.

Pamięć o Polakach wiernych państwu i kościołowi

W dniu 3 maja 1943 r. upowcy zamordowali w kol. Perestaniec pow. Sarny 11-osobową polską rodzinę, w tym ośmioro dzieci, a wkrótce po  tym rodzinę 12-osobową z dziewięciorgiem dzieci, z których najmłodsze miało 6 miesięcy. 3 maja 1944 r. w miasteczku Lubaczów upowcy z sotni „Zaliźniaka” obrabowali i spalili 1200 budynków i zamordowali 49 Polaków.  (Stowarzyszenie Kresowian Kędzierzyn – Koźle)

To ginęli Polacy tylko za to, że byli Polakami. Bestialsko mordowani przez ukraińskich nacjonalistów i sąsiadów, ich szczątki pozostały w dołach śmierci w ojczyźnie, na odebranej  Polsce zmową wrogów, zagospodarowanej przez nich ziemi. Pamiętajmy o nich w Dniu Polonii i Polaków za Granicą.

Przy ustalaniu liczby ofiar eksterminacji przydatne mogą też być źródła archiwalne opublikowane przez Lucynę Kulińską w dwutomowej pracy Dzieje Komitetu Ziem Wschodnich..

W pracach tych autorka zwraca uwagę, że pełna liczba ofiar ludobójstwa kresowego może sięgać nawet 200 tys. osób, gdyż w wypadku tego typu zbrodni masowej mamy do czynienia z tzw. „późniejszymi ofiarami”, czyli osobami, które zmarły w okresie późniejszym, już jako odniesionych ran, chorób, w tym psychicznych, głodu i zimna doznanych w czasie tułaczki, sieroctwa, chorób, epidemii panujących w obozach przejściowych stworzonych dla uchodźców. Ludzie, szczególnie starsi i dzieci, marli w czasie ukrywania się, transportu albo w miastach, do których skierowały ich RGO i „Polko” (Polski Komitet Opiekuńczy).

Nieznana jest liczba nienarodzonych dzieci, które ginęły w łonach matek, gdyż wiele kobiet mordowanych przez banderowców było brzemiennych.

Także wywiezieni przez Niemców na roboty uchodźcy byli, jak wiadomo, poddawani eksterminacji i eksploatacji, głodowali i ginęli w fabrykach i miastach pod bombami alianckich nalotów. .. Wśród ocalałych z barbarzyńskiej eksterminacji Polaków wywożonych przez Niemców do  obozów pracy były 10-letnie dzieci-sieroty. Sieroty z Wołynia i Małopolski wschodniej, ofiary eksterminacji przekazane do sierocińców w Polsce centralnej, a także do prywatnych rodzin , umierały jeszcze przez kilka lat później z powodu choroby sierocej, gruźlicy i innych chorób mimo starań nowych opiekunów.  Gdyby nie zbrodnia ukraińska dzieci te mogłyby żyć, podobnie jak przymusowi uchodźcy, którzy przewiezieni niemieckimi transportami umierali w przeznaczonych im schroniskach i byli chowani na cmentarzach komunalnych. Wykazów tych nikt nie próbuje kompletować. (Antypolska akcja nacjonalistów ukraińskich w Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu w świetle dokumentów Rady Głównej Opiekuńczej 1943-1944- dr Lucyna Kulińska)

Fragment listu pasterskiego biskupa Grzegorza Chomyszyna z 1931 r.

Bizantynizm, z którym zrosła się w ciągu wieków ludność ukraińska, nie wytworzył w niej poszanowania autorytetu, nie zrodził wyższego duchowego życia i wyższych idei. Brak zastosowania w życiu zasad wiary i etyki wytworzył więc w umysłach ukraińskich stan anarchii. Były chwile, kiedy ludność ukraińska w Polsce mogła uzyskać pewne korzyści i polepszenie bytu, jednak zaślepieni przywódcy polityczni zajęli stanowisko nieprzejednane. Stanęliśmy i stoimy do dziś na stanowisku negacji gorączki nacjonalistycznej, demagogii i ponosimy z dniem każdym wielkie straty.

List biskupa greckokatolickiego został negatywnie oceniony nie tylko przez większość kleru greckokatolickiego, co ciekawe również w kołach sowieckich w Moskwie list pasterski biskupa Chomyszyna wywołał duże niezadowolenie. (Antypolska akcja nacjonalistów ukraińskich w Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu w świetle dokumentów Rady Głównej Opiekuńczej 1943-1944- dr Lucyna Kulińska)

Z perspektywy minionych siedemdziesięciu dwóch lat widzimy, że tylko on jeden spośród biskupów greckokatolickich, po chrześcijańsku, prawidłowo odczytywał znaki czasu. Ukraiński integralny nacjonalizm halicki, czyli po prostu Nazizm oraz Komunizm uważał za powrót do pogaństwa z elementami satanizmu. Uważał też, że przyjęcie chrztu przez Ruś z Bizancjum a nie z Rzymu, było wielkim nieszczęściem dla Słowian Wschodnich, bo doprowadziło to do sytuacji, że podstawowe zasady wiary nie stały się zasadami postępowania wiernych w życiu codziennym. Obrządek przeważył nad sensem i prawidłami- ,czyli prawami wiary chrześcijańskiej. (prof. zw. dr hab. Czesław Partacz)

Pośmiertnie ustalono, że był okrutnie torturowany. Najpierw piłą odcięli mu lewą nogę, później zdjęto skórę z czoła i posypano solą. Kiedy dawał jeszcze oznaki życia, jęczał i błagał o śmierć. Zdjęli skórę z okolic lędźwi i posypali solą. Ciocię Agnieszkę wyprowadzano z domu na wpół nagą; koło kaplicy na polu spalono ją żywcem. Rozebrano do naga, wbito dwa kołki pod łopatki i jeden w okolicy dołka pod piersiami. Przyniesiono trzy snopki słomy żytniej, podpalono i przyglądano się własnemu bestialstwu. Wyszydzano przy tym, że teraz jej się Polski odechce.  (…)

Na pogrzeb przyjechał ksiądz Florek, kleryk. Po bardzo skromnym ceremoniale wypowiedział kilka żałosnych słów, zatrzymując się nad zwęglonymi zwłokami ciotki. Wracając z pogrzebu, został napadnięty przez kilku banderowców; wyrwano go wprost z tłumu. Wleczono około 100 metrów, a później wrzucono na sanie. Odjechano w kierunku Zaciemnego. Na drugi dzień podrzucono zwłoki pocięte piłą. (Józef Wyspiański Ludobójstwo OUN-UPA).

Wszyscy trzej okupanci ziem polskich: komunistyczni sowieci, socjalistyczno-szowinistyczni niemcy i integralni nacjonaliści ukraińscy, starali się, niestety skutecznie, wymordować jak największą liczbę inteligencji polskiej.

Do tej polskiej warstwy przywódczej należeli też księża. Banderowcy i czerń wiejska na Kresach południowo-wschodnich zamordowali, często w barbarzyński sposób 148 księży katolickich, 15 zakonników,4 kleryków,29 zakonnic, czyli 196 duchownych i zakonnic narodowości polskiej oraz 26 księży greckokatolickich, czyli często swoich rodaków o innych poglądach. (prof. zw. dr hab. Czesław Partacz).

Pamiętajmy nie tylko w Dniu Męczeństwa Duchowieństwa i w Dniu Polonii i Polaków za Granicą o polskich księżach, którzy z posługą duszpasterską śpieszyli do wiernych i byli barbarzyńsko mordowani przez nacjonalistów ukraińskich wspieranych przez ludność cywilną i duchownych ukraińskich . Zbrodnia ludobójstwa nacjonalistów ukraińskich na Polakach nie została potępiona przez Kościół i Rząd. Za olbrzymi majątek przejęty przez Ukraińców poszkodowani, ich potomkowie i państwo polskie nie  otrzymało odszkodowania.

Ostatnim spojrzeniem ogarnęłam nasz sypialny pokój. Różowy abażur sączył różowe światło. Na ziemi walał się przewrócony nocnik. Przywiązałam go do kosza z prowiantami. Żołnierze wyprowadzili nas przed dom. Na drodze stała chłopska furmanka, zaprzęgnięta w parę koni. Noc była ciemna i chłodna. Złożyliśmy na furę walizki i worki w takiej ciszy, jakbyśmy układali na katafalku ciało zmarłego człowieka. Usadowiliśmy się ciasno na tobołku z pościelą. Stuknęły końskie kopyta o bruk. W mroku zamajaczył krzak róży. To nie był zwyczajny różany krzak. Jego ukwiecone latem gałązki opadały wokół pnia, tworząc dużą parasolkę, pod którą często chowała się moja mała. Pomyślałam sobie, że jeśli nikt nie będzie go w maju podlewał, uschnie. Pomyślałam sobie również, że koniecznie w tej chwili powinnam zapłakać. Wymagała tego prosta przyzwoitość. Żegnałam przecież własny, budowany kilka lat dom. Dom, w którym rodziłam dzieci. Którego ściany stroiliśmy w obrazy i kilimy. Wokół którego siałam nasturcje i sadziłam pomidory. Łzy nie chciały być posłuszne. Ciężar ich ugrzązł gdzieś aż w żołądku. Wyzbyć się go jednak nie mogłam. Dziwiłam się, że moje dzieci także nie płaczą, choć w ciemności widziałam ich wystraszone oczy. Z obu stron drogi co sto metrów patrzyli na nas żołnierze w pełnym rynsztunku. Trzymali „na ostro” karabiny, z lekka je pochylając. Zupełnie jakby się nam kłaniali. Na drodze dużo fur. Na nich ciche, nie płaczące kobiety i dzieci. Milczący, bez księdza, kondukt pogrzebowy. Stukały podkowy. Branka się zaczęła. Czerwony, długi łańcuch bydlęcych wagonów. I nagle zgrzytliwy, ciężki chrobot żelaznej zasuwy. Zatrzaśnięto drzwi. (Maria Jadwiga Łęczycka „Zsyłka”)

To branka Polaków zsyłanych na nieludzką ziemię przez wyznawców marksistowskiej ideologii, często na podstawie list przygotowywanych przez ukraińską mniejszość z nienawiści do Polaków i chęci zagarnięcia ich mienia.

Pamiętajmy o Polakach, którzy wierni Polsce ginęli wskutek  nienawiści innych narodów nie tylko w Dniu Polonii i Polaków za Granicą.

Dekompozycja Polski

Ród Longchamp de Berier wywodzi się z osiadłej w Polsce hugenockiej rodziny francuskiej, która emigrowała po odwołaniu przez Ludwika XIV edyktu nantejskiego. Już pierwszy Longchamps przeszedł na katolicyzm, a jego syn Franciszek (zmarły w 1784 roku) był kapitanem gwardii królewskiej w czasach saskich i uzyskał zatwierdzenie szlachectwa. Zachowały się druki urzędowe, na których Franciszek podpisał się jako prezydent Lwowa. Jego syn Jan (1762-1834) służył w Legionach Dąbrowskiego, a w 1807 roku został kapitanem w I Regimencie Huzarów Polskich. Synowie jego brata Aleksandra (1766-1810), bliźniacy Wincenty (1808-1881) i Bogusław (1808-1888), przerwali studia w Wiedniu na wieść o powstaniu listopadowym, w którym niezwłocznie wzięli udział.

To polski ród inteligencki, doskonały materiał do filmu Historia w postaciach zaklęta.  Bogusław Karol Longchamp de Berier (1884-1947) znany lwowski adwokat jest też autorem wspomnień Ochrzczony na szablach powstańczych-wspomnienia 1884-1918.

Zamordowanie Andrzeja Potockiego (1908) wzburzyło do głębi całe społeczeństwo polskie. Andrzej Potocki reprezentował tak wobec swoich, jak i obcych Polskę, a już co najmniej Polaków galicyjskich wobec monarchii austro- węgierskiej i Niemiec . Był dodatnim typem magnata polskiego. Pochodzący nie z targowiczan, ale z twórców konstytucji Trzeciego Maja i z tych, którzy w roku 1830 wystawiali własnym sumptem całe pułki artylerii, pan na Krzeszowicach i „spod Baranów”, dorodny, zdrów, pełen sił żywotnych, bardzo bogaty, dobry administrator, oszczędny, dumny, zdolny i przygotowany wykształceniem uniwersyteckim do służby, publicznej zdobył sobie w Wiedniu stanowisko zupełnie wyjątkowe.

Po napaści ukraińskich studentów na lwowski uniwersytet Andrzej Potocki aby zapobiec walce i sianiu nienawiści postanowił zasiąść z Rusinami przy wspólnym stole dla znalezienia sprawiedliwego a spokojnego załatwienia sprawy i doprowadzenia do zgody.

Został zamordowany gdy wracał do Lwowa ze spotkania w Stryju z Rusinami i posłem Oleśnickim. Zamordowany przez ukraińskiego studenta Mirosława Siczyńskiego.

Śmierć Potockiego odczuto jako wyzwanie rzucone narodowi polskiemu, jako niesprawiedliwość, krzywdę, jako prowokacyjną, niezasłużoną śmiertelną obrazę.

Po zamordowaniu Potockiego Rusini, z wyjątkiem nielicznych posłów staroruskich, rozpoczęli w sejmie obstrukcję . Starali się uniemożliwić wszelkimi sposobami obrady plenum sejmowego. Na znak Petruszewicza, dawany manu negra, odrywali pulpity i walili nimi w ławy lub dęli z całych sił w trąby. Marszałek Badeni pewnie niejeden raz pożałował wtedy pomyłki, polegającej na początkowym popieraniu ruchu ukraińskiego, jako rzekomym antydotum moskalofilizmu; nie wytrącony jednak z równowagi muzyką ukraińską, prowadził bez przerwy z podziwu godną wytrzymałością obrady po kilkanaście godzin tak, że ostatecznie sejm mimo obstrukcji ruskiej, bez uciekania się do siły brachialnej, ważnie uchwalał ustawy i budżet krajowy. Liczono się jednak z tym, że w czasie obrad plenum nad opracowywanym właśnie w komisji projektem sejmowej reformy wyborczej, obstrukcja ruska mogłaby przybrać jeszcze gwałtowniejsze formy i w rezultacie sparaliżować zupełnie działalność sejmu, co byłoby niewątpliwie wielkim osłabieniem polskich wpływów w parlamencie wiedeńskim i co by utrudniło w ogóle polską sytuację polityczną. (Bogusław Longchamp de Berier, Wspomnienia 1884-1918).

Minęło ponad 100 lat, czy inaczej zachowują się niektórzy polskojęzyczni posłowie w Sejmie i Senacie, w Euro parlamencie a ich elektorat na ulicach? Czy odebranie głosu pani Kai Godek referującej projekt ZatrzymajAborcję poprzez wyłączenie mikrofonu przez Wicemarszałek Małgorzatę Gosiewską nie przypomina opisywanego powyżej działania ukraińskich posłów z 1908 roku?

Zachowanie diaspory ukraińskiej niszczącej z nienawiści oznaki polskości na przejętych dobrach Rzeczypospolitej i wprowadzającej ukraińską/antypolską narrację na terenie Polski jest zgodne z wytycznymi Uchwały Krajowego Prowydu OUN z 22 czerwca 1990 roku i ma doprowadzić do „nawet zupełnej dekompozycji państwa polskiego – co leży w interesie polityki Ukrainy, w której siłą awangardową jest i będzie rewolucyjna OUN”.

Wojciech Jankowski zadaje pytanie: Czy ten niemalże już legendarny banderyzm, którym się często u nas straszy Polaków, może być efektem posunięć strony rosyjskiej Rafałowi Dzięciołowskiemu z Rady Fundacji Wolność i Demokracja ( Kurier Wnet 2017 ).

Uzyskuje odpowiedź twierdzącą. Szkoda, że dla Wojciecha Jankowskiego ukraińska nacjonalistyczna ideologia zadająca barbarzyńsko śmierć 200 000 Polakom za to tylko, że byli Polakami, jest nazywana „legendarnym banderyzmem, którym straszy się Polaków”. Polacy bez straszenia przeżyli horror o ile uniknęli śmierci, horror ten był owocem nienawiści do Polaków.

Bogusław Longchamp de Berier obserwuje tworzenie faszystowskiego nacjonalizmu ukraińskiego:

Lud ruski w swej masie był aż do początku XX stulecia politycznie indyferentny. .. inteligentni Rusini albo byli księżmi, albo członkami ich rodzin…ogromna natomiast większość kleru politykującego była nie tylko usposobiona, ale i pracowała prorosyjsko. Zorganizowana około swoich dwóch instytucji: Stauropigii i Narodnego Domu i w oparciu o nie rozwijała wprawdzie nie organizacyjną, ale propagandową działalność wśród włościaństwa ruskiego.

(…) Małopolska, jako ważna politycznie i strategicznie część Polski, mającej być terenem przygotowującej się w ostatnim ćwierćwieczu XIX stulecia wielkiej wojny, była też terenem propagandy i intryg politycznych przyszłych stron walczących. Interesował się tym krajem w wysokim stopniu Berlin, a przede wszystkim niemiecki sztab generalny.

Osłabić zaś Polaków, rozstroić od wnętrza ów polski Piemont można było przez wywołanie takiego separatystycznego ruchu ruskiego, który niszczyłby polską siłę poprzez realizację zadań jak: zagrożenie na wsi przodującej w polskiej polityce warstwie ziemiańskiej, wytworzenie inteligencji ruskiej, zdobycie jak największej ilości mandatów ruskich do ciał reprezentacyjnych państwowych i krajowych, dezorganizację i kompromitację polskich władz i autonomii Galicji.

Nowy ruch wymagał oczywiście przywódców. Plan i ogólny kierunek oraz najniezbędniejsze środki finansowe (możliwe z powodów konstytucyjnych tylko w ograniczonej mierze) mogły pochodzić z zewnątrz, ale wykonanie planu w terenie wymagało inteligentnych sił miejscowych. Księża mogli zrobić wiele, lecz nie wszystko.

Bardziej eksponowane zadania wymagały żywiołów bardziej rzutkich, mniej krępowanych moralnie a najczęściej jawnie amoralnych, nie związanych węzłami tradycyjnymi, rodzinnymi ani materialnymi, a w każdym razie mającymi mniej do stracenia. Rozpoczęto tworzeni takiej ad hoc inteligencji metodycznie od kreowania burs, w których nie tylko synowie księży, ale i chłopscy znaleźli możność ukończeni szkół średnich, a potem pomoc na studia wyższe.

Musiało to wywołać walkę o posady, dążenia do zdobywania ich w biurach i przedsiębiorstwach rządowych i krajowych, w szkołach. Walka o ruski uniwersytet była w swoich początkach również objawem walki o posady.

Do zdobycia w większej niż dotychczas mierze mandatów w ciałach ustawodawczych dążono przede wszystkim przez pozyskanie pomocy rządowej przy wyborach. Rząd austriacki przekonywano tyle przez wpływy dyplomatyczne i biurokratyczne, ile przez niemieckie stronnictwa nacjonalistyczne, a więc szczególnie przez Wszechniemców, dalej przez wmówienie mu, że za pomocą zastosowania i w tym przypadku na gruncie galicyjskim starej austriackiej zasady divide et impera będzie można wywierać nacisk na Koło Polskie, osłabiać go i tym samym łatwiej dawać sobie z nim rady we wszystkich trudnościach polityki wewnętrznej i zewnętrznej (…)

Administracja kraju, pozostająca wyłącznie w rękach polskich, nie umiała przewidzieć, że wprowadzenie większej ilości posłów ruskich do parlamentu, a szczególnie do sejmu galicyjskiego, i popieranie stronnictwa ukraińskiego wprowadzi dezorganizację, paraliżowanie, sabotaż i kompromitację urządzeń i instytucyj kierowanych przez Polaków lub autonomicznych. Ulegała, oczywiście nie bez wpływu władz centralnych, sugestii niebezpieczeństwa moskalofilskiego.

Kresy to integralna część historii Polski

W TVP Kultura odcinek  Kronos 2 poświęcony Kresom prowadzący Piotr Nowak rozpoczyna fragmentem wiersza Beaty Obertyńskiej o zagładzie domu i dodaje:

dalej jest coś o rozkradzionych sprzętach, spalonej bibliotece, porąbanych drzewach w parku. Tak jest gdy raj zamienia się w piekło. Po wielekroć gwałcone, łamane i zapomniane Kresy dziś powracają do nas w poezji, we wspomnieniach, w micie a nawet w filmie. Wiedza na temat kresów jest kaleka, właściwie od zawsze Kresy były źle obecne w historii Polski. Dlaczego do dzisiaj one nam się źle kojarzą?

Szanowny Panie, gdyby redakcja TVP Kultura oddała  prowadzenie programu prof. Stanisławowi Niciei, wybitnemu znawcy dziejów Kresów Wschodnich,  historykowi i historykowi sztuki, wielkiemu erudycie, miłośnikowi polskiej historii i dziedzictwa narodu polskiego widzowie usłyszeliby, że Kresy to nie romantyzm i mit ale miejsce tworzenia naszej 1000. letniej tożsamości narodowej a więc wielce zasłużone dla historii i dla nas.


Kresy to integralna część historii Polski. Byliśmy na Kresach jako państwowość polska, jako społeczność, jako setki organizacji polskich przez całe wieki.
Jestem historykiem polskim i piszę o historii Polski. A tym się Polska wyróżnia w tyglu  europejskim, że na przestrzeni 1000 lat istnienia miała pulsujące granice. Inny kształt miała w czasach Piastów, inny w czasach Jagiellonów gdy sięgała od morza do morza, był czas kiedy jej nie było bo wcielono ją do Rosji, Austrii, Niemiec. Był czas gdy się odrodziła i miała granice na Zbruczu i Dniestrze a wtedy Odra płynęła przez środek Polski.

I jeśli ktoś wymaga, abym pisał historię w granicach obecnego państwa polskiego to namawia mnie abym wyciął sobie trzy czwarte mózgu. Uczyć historii Polski, pisać o niej, to nie jest zamknąć historię Polski w granicach dzisiejszego państwa polskiego po Układzie Jałtańskim, kiedy przesunięto granicę wschodnią o 250 km.

Jak się przegląda polski słownik biograficzny – księgę największych Polaków, to co trzecie nazwisko wywodzi się z Kresów. Pierwsza liga polskiej kultury, nauki, przemysłu, filozofii ma korzenie właśnie stamtąd. Czyli to jest historia Polski.

Nowoczesne myślenie o historii (kulturze) to jest oddanie sprawiedliwości tym, którzy to miejsce kiedyś kochali, szanowali, było ich i nie wolno im tego zabierać. To co myśmy kiedyś budowali na Kresach, to co było nasze, a dzisiaj nie jest nasze, bo się granice przesunęły i dzisiaj jest w innym państwie – mamy prawo mówić o tym, szanować , jest to nasz duchowy obowiązek, pamiętać o naszych pradziadkach” (prof. Stanisław Nicieja)

Narzucana na wstępie przez Piotra Nowaka narracja niczym nie różni się od wersji propagandowej PRL tworzonej przez towarzyszy sowiecko-polskich dla zniesławienia Rzeczypospolitej i na potrzeby ukraińskiej wersji historycznej ( wspieranej przez cytowanego w programie Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego). Obecni w studio interlokutorzy starali się swoimi wypowiedziami zmienić  tok myślenia prowadzącego.

Nie wiem kogo Piotr Nowak miał na myśli mówiąc, iż  kresy zawsze były źle obecne.

Chyba nie Marszałka Piłsudskiego, autora stwierdzenia „Polska jest jak obwarzanek. Wszystko, co najlepsze na Kresach a w środku pustka”  czy Obrońców miasta  Lwowa z 1918, na którego herbie Józef Piłsudski 22 listopada 1920 r. przypiął własnoręcznie odznakę virtuti militari  wypowiadając słowa ” Za zasługi położone dla polskości tego grodu i jego przynależności do Polski mianuję miasto Lwów kawalerem krzyża virtuti militari”.

Wiedza na temat Kresów nie musi być kaleka, obecnie można ją uzupełnić i na pewno należy to uczynić podejmując się prowadzenia programu w telewizji noszącej nazwę „Kultura”.

Wiedzę można znaleźć choćby  w kolejnych tomach Atlantydy Kresowej ( już jest ich 15) czy w 56 odcinkach 25 – minutowych spotkań redaktora radia Opole z prof. Stanisławem Nicieją, któremu tak jak  milionom Polaków Kresy źle się nie kojarzą. Filmy profesora  i Jerzego Janickiego to również doskonałe źródło wiedzy. Digitalizacja zasobów bibliotecznych z archiwami również ułatwia zdobycie wiedzy.

Kresy nie są mitem. Kresy są obecne w 200 miastach, tysiącach wsi, setkach zamków, pałaców, dworów, cmentarzy, klasztorów, kościołów, które kiedyś Polacy budowali albo mieli poważny udział w ich powstaniu na terenie choćby obecnej Ukrainy. Ocalałe obiekty naszej architektury wraz z historią budowniczych i właścicieli umieszczone zostały po 20. latach pracy pasjonatów w serii albumowej „Dopalanie Kresów. Rezydencje Kresowe”.

Kresy to ludzie, którzy zostawili nam dzieła swego intelektu, pracy dla dobra publicznego, miłości do kraju i cywilizacji łacińskiej. Z ich dorobku korzystamy do dzisiaj.

Adam Wierciński, wybitny polski intelektualista, erudyta absolutny, wziął mapę sztabową okolic Lwowa i ołówkiem kopiowym znaczył miejsce gdzie urodził się wybitny Polak – uczony, historyk, lekarz, prawnik, architekt itp. W okolicach Lwowa ilość tych punktów była tak duża, że powstała niebieska plama – opowiada prof. Stanisław Nicieja  w radio Opole.

I dlatego  Kresy są obecne w Polsce w każdej dziedzinie naszego życia. Całe pokolenia dzieci zdobywały wiedzę o świecie z atlasów geograficznych Eugeniusza Romera, urodzonego we Lwowie twórcy nowoczesnej kartografii polskiej. Źródła szczawy alkalicznej w Krynicy noszącej nazwę „Woda Zubera” odkryte zostały przez Rudolfa Zubera (1858-1920), profesora Uniwersytetu Lwowskiego, geologa, podróżnika, światowej sławy specjalista i rzeczoznawcy w poszukiwaniach ropy naftowej, zatrudnionego przez liczne międzynarodowe kompanie w Argentynie, Chile, Boliwii i Wenezueli, na Kaukazie, w Meksyku i Hiszpanii, w Nigerii i Stanach Zjednoczonych. I tysiące Polaków ze Lwowa, Stanisławowa, Wilna, Grodna …Przykładów są tysiące.

A jeśli chodzi o kulturę Almanach Lwowski „Ateneum” w 1928 r. informuje m.in.

SZTUKA

„ZACHĘTA,, SALON SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ – LWÓW, UL. LEGIONÓW L.

Dobiega dziesięć lat, odkąd staraniem kilku artystów i ludzi miłujących polską sztukę powstał we Lwowie salon artystyczny, którego zadaniem była i jest propaganda zamiłowania do sztuk pięknych. Zarząd „Zachęty” może dziś ze spokojem i zadowoleniem patrzeć na ubiegłe lata, w ciągu których zupełnie usprawiedliwił piękną nazwę tego przedsięwzięcia. Widzieliśmy w tym czasie cały szereg wystaw specjalnych i zbiorowych, jak wystawy prac:

Kazimierza Sichulskiego, Marcelego Harasimowicza, Zygmunta Rozwadowskiego, Aleksandra Augustynowicza, Edwarda Dołęgowskiego, prof. Olpińskiego, Pinkasa, wystawę wileńską, Stanisława Klimowskiego, wystawę grafiki polskiej, drzeworytów japońskich, wystawę prać ilustrujących obronę Lwowa i inne.

DOM SZTUKI PL. MARJACKI 4

I-sza Wystawa dzieł artystów – plastyków

Albinowska Zofja, Batowski Stanisław, Bielecki Włodzimierz, Czajkowski Stanisław, Fałat Juljan, Filipkiewicz Stefan, Filipkiewicz Mieczysław, Gajewski Paweł , Geppert Eugenjusz, Gumowski Jan, Jabłoński Mieszko, Jarocki Władysław, Kitz Marcin, Kossak Wojciech, Karpiński Alfons, Karszniewicz Jerzy, Kowalski Leon, Malczewski Jacek, Markowicz Artur, Mehoffer Józef, Nowakowskij Ołeksa, Pieńkowski Ignacy, Pinkas Ignacy, Podgórski Stanisław, Laszczka Konstanty, Cichulski Kazimierz, Reyzner Mieczysław, Rosen Jan, Seredyński Leon, Trusz Iwan, Weiss Wojciech, Wyczółkowski Leon, Wygrzywalski Feliks, Wrzesiński Józef, Żurawski Stanisław.

II- ga Wystawa dzieł J. Brandta, oraz dzieł artystów współczesnych (marzec 1927).

Ajdukiewicz Tadeusz , Ajdukiewicz Zygmunt , Brandt Józef , Dobrowolski Odo, Gajewski Paweł , Grott Teodor , Jabłoński Mieszko , Janowski Stanisław , Karpiński Alfons, Karniewski Stanisław, Kitz Marcin, Kossak Juljusz, Kossak Wojciech, Kotowski Damazy, Kowalski Leon, Malczewski Jacek, Nowakiwskij Ołeksa, Podgórski Stanisław, Pochwalski Kazimierz, Trusz Iwan, Wyczółkowski Leon, Wygrzywalski Feliks.

ŻYCIE MUZYCZNE

OPERETKA W SEZONIE 1926/27.

Mająca za sobą chlubne tradycje operetka lwowska nie dotrzymała w ubiegłym sezonie kroku poprzednim. W ciągu sezonu wystawiono zaledwie 5 nowych operetek, wznowiono 1, wypełniano pozatem wieczory: 7 operetkami pochodzącemi z ubiegłego roku. Razem zatem przez scenę Nowości (chwilowo i Teatru Wielkiego) przesunęło się 13 dzieł, zyskując 214 przedstawień, która to cyfra obejmuje 190 spektakli wieczornych i 24 popołudniowych. Pewnym plusem było wprowadzenie na scenę operetki polskiego kompozytora Artura Tadeusza Mullera, zatytułowanej „Król Kawy“, która osiągnęła największą ilość ekspozycyj, gdyż grana była 41 razy. Drugie z rzędu miejsce ze względu na ilość przedstawień osiągnęła Kalmanna „Księżna Cyrkówka. Grano ją 38 razy. Na trzeciem miejscu znalazł się „Słodki Kawaler” Falla z 22 przedstawieniami, na czwartem Offenbacha „Życie paryskie” (wznowienie), grane 20 razy, na piątem Engel – Bergera „Narzeczona Bojara” z 18 przedstawieniami, na ostatniem wreszcie Benatzky’ego „Adieu Minii”,

Z SALI KONCERTOWEJ. Sezon 1926/27.

Ostatni sezon koncertowy dał tych produkcyj przecie parę. Największy ciężar wzięło na swoje barki Polskie Towarzystwo Muzyczne urządzając 11 koncertów. Z wielkich kompozycyj wykonano Berlioza: „Potępienie Fausta” pod batutą Dyrektora Mieczysława Sołtysa, przy współudziale solistów : Heleny Ruszkowskiej, Marji Sowilskiej, Marcelego Sowilskiego i Hermana Homera. Rocznicę Beethovenowską uczczono odegraniem IX-tej, którą dyrygował również Dyr. Sołtys. IX-tą powtórzono trzykrotnie. Wznowiono również oratorjum Piernego: „Krucjatę dzieci”, urządzono koncert symfoniczny ku czci Mieczysława Karłowicza (solista J. Cetner), pozatem cztery koncerty symfoniczne, poświęcone częściowo muzyce nowoczesnej Wszystkimi temi koncertami dyrygował Dr. Adam Sołtys.

Najsilniej reprezentowany był świat pianistów. Ze znanych nam pojawili się na estradzie; Stefan Askenazy, grający bardzo wykwintnie i subtelnie, pełen siły wyrazu w grze swojej Seweryn Eisenberger, Artur Hermelin, rokujący poważne nadzieje na przyszłość, bardzo staranny w wykonaniu programu Prof. Jerzy Lalewicz, przesubtelny pianista Mikołaj Orłów, interesujący nowym, skłaniającym się ku modernizmowi programem Egon Petri, ujmujący swoimi misternemi interpretacjami Artur Rubinstein, dobrze dysponowany Józef Śliwiński, pełen rozmachu, siły i plastyki w grze swojej Lew Sirota i poważny pianista Wiktor Łabuński Z nowych sił poznaliśmy w ostatnim sezonie p. Robowską z Warszawy, doskonałego pianistę R. Casadesus, Fr. Łukasiewicza, pianistę z Poznania, wreszcie młodziutkiego pianistę W. Chajesa, który wystąpił nawet z własnemi, wcale udatnemi, kompozycjami.

LWOWSKIE KONKURSY

Równie pozytywny wynik dał konkurs rozpisany przez Echo-Macierz we Lwowie. Sąd konkursowy pod przewodnictwem dyr. Mieczysława Sołtysa przyznał nagrody i listy pochwalne:

  1. Mieczysław Mierzejewski z Poznania za utwór p. t. „Polały się łzy”, p. Stanisław Rączka z Zawiercia za pieśń p. t. „Pieśń o Pędzisławie”, listy pochwalne: Ludomir Różycki z Warszawy („Kołysanka Pana Jezusa”), ks. Dr. Antoni Chlądowski z Warszawy („Do pieśni”), p. Edward Lorenz z Warszawy („Oda do wąsów”) i p. Stefan Bolesław Paradowski z Poznania („Śnieg cicho sypie”) Do konkursu stanęło 43 kompozytorów, utworów nadesłano 52.

To tylko kilka informacji z 200. stronicowego wydania aktywności Lwowa w 1928 r.

A fenomen  Liceum Krzemienieckiego? Polska znika z mapy, są zabory. Warszawa jest rosyjska, Kraków i Lwów austriacki, Poznań niemiecki. Tadeusz Czacki wie, że bez edukacji narodu nastąpi dramat, nie będziemy mieli elit, nie będzie inteligencji, Polska się rozpłynie.. W murach klasztoru Czacki tworzy uczelnię, która w tamtych czasach była polskim Oxfordem, polskimi Atenami. Zaprasza do współpracy najwybitniejszych wówczas uczonych, nauczycieli, Kołłątaja, Lelewela –historyka z Wilna, Euzebiusza Słowackiego (ojca Juliusza), brata Adama Mickiewicza i wiele innych znakomitości. Uczelnia opiera się na kapitale polskiej arystokracji,  pieniądze dają Lubomirscy, Sanguszkowie, Lanckorońscy. Przez 30 lat w czasach zaborów Liceum Krzemienieckie istniało i dawało niezwykłe talenty, bo oprócz niezwykłych nauczycieli cała plejada wybitnych artystów ukończyła tę uczelnię.  Czy ich obecność w kulturze polskiej to też mit?

Faszystowskie zasady UPA -należy zabić Polaka

Faszystowskie zasady UPA nakazywały:  aby zostać ich członkiem należy zabić Polaka. Jeśli kto wcielany do tej organizacji nie wykonał takiego zadania był karany śmiercią. Jeśli kandydat miał żonę Polkę musiał ją zamordować własnoręcznie. Jeśli tego nie uczynił ponosił śmierć jako zdrajca – wstęp do wspomnień o zagładzie Huty Pieniackiej Sulimira Stanisława Żuka  „Skrawek piekła na Podolu.

Ilu ludzi w Polsce zna prawdę o Hucie Pieniackiej i o zagładzie zaścianka szlacheckiego Hucisko Brodzkie? Tak tę wieś nazywa nasz wielki parafianin prof. Ojciec Józef Maria hr. Bocheński. Wiedział, że groby jego rodziców w krypcie kościoła w Ponikwie zostały sprofanowane, dlatego postawił im pomnik we wiosce Botterens kolo Fryburga w Szwajcarii, gdzie był dziekanem i rektorem uniwersytetu.

Ojciec zaraz  dokupił od sąsiada spory kawałek ziemi i rozpoczął budowę domu oraz organizowanie gospodarstwa. Znajdowało się ono w Wołochach koło Ponikwy, w pobliżu Huty Pieniackiej, a także źródeł Bugu koło Werchobuża. Niedaleko stąd było do zapierających dech wspaniałością pałacu i zgromadzonych w nim zbiorów Podhorców- zwanych Wawelem wschodu, do zamku w Olesku, gdzie urodzili się królowie Jan III Sobieski i Michał Korybut Wiśniowiecki, czy zespołów klasztornych Dominikanów w Podkamieniu – wspomina Sulimir Stanisław Żuk.

Ojciec ciężko ranny w wojnie bolszewickiej 1920 roku do końca życia miał bezwładną prawą rękę. Przez wiele lat pełnił funkcję w Zarządzie Głównym Związku Inwalidów Wojennych RP, również  nadzorował budowę internatu i szkoły średniej w Gołotczyźnie pod Warszawą, dla dzieci inwalidów i sierot po poległych w wojnie o wolność ojczyzny. Za tę działalność został uhonorowany srebrnym krzyżem zasługi.

Mama pochodziła z założonej przez króla Jana III Sobieskiego polskiej wsi Huta Pieniacka w powiecie brodzkim wchodzącym w skład województwa tarnopolskiego. Dziadek Wincenty Kierepka też urodził się w Hucie Pieniackiej, natomiast babcia Urszula, z domu Nesel, pochodziła z Wiednia.

Ojciec nadal pracował w Warszawie, gdzie mieliśmy wygodne mieszkanie, ale co roku już w maju wyjeżdżaliśmy na Podole. Po wykończeniu kilku pomieszczeń, jeździliśmy już prosto do Urszulina, jak ojciec nazwał naszą siedzibę od imienia mamy.

Nadszedł złowrogi rok 1939. Wszystko, co było najpiękniejsze i beztroskie w moim dziecinnym życiu, runęło na zawsze. Przyszły same troski, kłopoty i zmartwienia. A ja bardzo szybko wydoroślałem.

Wojnę wypowiedzieli Polsce  dwaj odwieczni wrogowie. Bez uprzedzenia zaatakowali nas i zajęli terytorialnie całą Rzeczypospolitą Niemcy i sowiecka Rosja.  Państwo polskie zostało wymazane z mapy Europy. Czarne chmury zawisły nad Polakami. Jednakże, jak się potem okazało, najczarniejszy scenariusz, jaki można było sobie wtedy wyobrazić, nie przewidywał tak okrutnych zbrodni, tak wielkich nieszczęść, jakie stały się rzeczywistością. Ukraińcy triumfowali, mówili: „Skoro takie dwie potęgi podały sobie ręce, to Polska już nigdy nie powstanie.”

Polscy wojskowi zostawiali broń, przebierali się w cywilne ubrania, przysięgali, że będą walczyć z ukrycia i starali się przedostać w rodzinne strony. Większe oddziały „przechodziły do cywila” w Hucie Pieniackiej. Zdarzały się jednak, i to dość często, sytuacje tragiczne. Ukraińscy chłopi zapraszali do siebie umęczonych żołnierzy polskich, dawali jeść, miejsce do spania, a w nocy mordowali i okradali ze wszystkiego. Administracja ani policja już nie działały. Nie było komu ścigać tych zbrodniarzy. Coraz wyraźniej ujawniały się antypolskie nastroje wśród Ukraińców. Zaczęły się zdarzać przypadki agresji w stosunku do Polaków, niejednokrotnie przeradzające się w potworne zbrodnie.

Dwaj kilkunastoletni synowie jednego z nauczycieli z Jasionowa uczyli się w liceum we Lwowie i mieszkali tam na stancji. Po wybuchu wojny postanowili wrócić do domu. Jednak nigdy do domu nie dotarli. Po kilku tygodniach znaleziono w lesie ich rozkładające się ciała. Zostali bestialsko zamordowani. Pozbawieni szkolnych mundurków, skrępowani i przywiązani do drzewa w sposób uniemożliwiający jakikolwiek ruch. Obu wycięto języki. Można sobie wyobrazić, w jakich męczarniach skonali ci chłopcy.

Bandyckie napady i okrucieństwa szerzyły się coraz bardziej. W lesie za Pereliskami przed wsią Hołubica ukraińskie rizuny spotkały w lesie polską kobietę i rozpoznały, że jest Polką. Nie było zlitowania. Byli na koniach. Przywiązali do każdej ręki i do każdej nogi jednego konia. Na komendę zacięli cztery konie batem. Rozszarpali ciało na strzępy („Skrawek piekła na Podolu).

W niedzielę, 23 lutego 2020 r., w miejscowości Huta Pieniacka, obecnie  na Ukrainie, odbyły się uroczystości upamiętniające 76. rocznicę zbrodni dokonanej przez kraińskich nacjonalistów na polskich mieszkańcach tej wsi. Zginęło wówczas ok. 850 osób – relacja na stronie Szefa UdSKiOR.  W upamiętnieniu zagłady Polaków, zamordowanych tylko dlatego, że byli Polakami uczestniczyli przedstawiciele polskiej elity.

Na opustoszałe, zrównane z ziemią miejsce po Hucie Pieniackiej od wielu lat przybywają ocaleli z zagłady w Hucie Pieniackiej zrzeszeni w Stowarzyszeniu Huta Pieniacka z Prezesem Małgorzatą Gośniowką-Kolą. Wypełniają ostatnią wolę okrutnie mordowanych, pamiętają i modlą się.  A jak wyglądało życie w jednej z tysięcy wsi zamieszkałych w czasach wieloetnicznej Rzeczypospolitej przez Polaków?

Żeby się dostać do miejsca, gdzie znajdowała się nasza siedziba, trzeba było jadąc od Lwowa, dwanaście kilometrów przed Brodami skręcie wprawo na Ponikwę, z błyszczącą kopułą cerkwi greckokatolickiej. Przed jeziorem, po lewej stronie były hodowlane stawy rybne hrabiego Bocheńskiego, ojca słynnych braci: Józefa Marii (o. Innocentego), Aleksandra i Adolfa Marii. Za stawami znajdowały się plantacje chmielu, dalej browar z zabudowaniami. Jadąc wzdłuż rzeki, po prawej zostawiało się w moich czasach majestatyczny pałac Bocheńskich i dalej przejeżdżało się koło okazałego, bogato zdobionego kościoła katolickiego pod wezwaniem św. Józefa Oblubieńca Marii Panny.

Dalej za kościołem, w kierunku na Podkarmienia  jechało się przez Wołochy, wieś liczącą ponad sto domów, zasobną i dobrze zorganizowaną. We wsi były dwa sklepy i karczma, należące do rodzin żydowskich i dwa warsztaty kowalskie. Tamtejszy kowal potrafił nie tylko konie podkuć, ale również wykonać ozdobne okucia do wozów bryczek. Umiał też zrobić piękne stalowe ogrodzenie, bramę, drzwi, a jak było trzeba, to zegar i maszynę do szycia naprawić. W Wołochach znajdowała się też wytwórnia dachówek cementowych. Poza ty m mieszkało tu kilku stolarzy wytwarzających wszystko, co da się zrobić z drewna, był warsztat stelmachowski, warsztat blacharski, a także tłocznia oleju, kilku krawców, szewców, cieśli budowniczych i wielu innych zdolnych rzemieślników. Kilka rodzin trudniło się tkactwem, wyrabiano płótno lniane oraz grubsze płótno konopne. Jedna z rodzin w pobliskich Pereliskach trudniła się wyrobem dywanów i kilimów. W naszym domu było wiele pięknych wyrobów tego warsztatu.

We wsi była ochronka dla małych dzieci, założona i prowadzona przez zakonnice na koszt dworu i pod nadzorem hrabiny Bocheńskiej, aby można było zostawić małe dzieci, kiedy rodzice szli w pole do pracy. Była też siedmioklasowa szkoła podstawowa kierowana przez panią Mędrkiewicz. Społeczność wsi samowystarczalna. Przy każdym domu był sad owocowy, ogród warzywny, wiele kwiatów, drzew i krzewów ozdobnych. Na zimę każda piwnica i spiżarnia była bogato zaopatrzona we własne przetwory, na strychu przechowywano suszone grzyby, owoce, a nawet suszone mięso i wędzone wędliny, odpowiednio zabezpieczone, najczęściej powieszone na sznurkach tak, aby żadne niepowołane istoty nie mogły się do nich dostać (Sulimir Stanisław Żuk ).

Ukraińscy ludobójcy Polaków mordowali paląc w stodołach, domach, rąbiąc, nadziewając na sztachety, zdzierając skórę. Wywozili zrabowane mienie furmankami.

W ciągu kilku dni obrabowano wszystkie majątki właścicieli ziemskich; między innymi złupiono doszczętnie pałac Sobieskich w Podhorcach. Hrabia Bocheński zdążył wyjechać z rodziną. Rabowanie jego majątku trwało wiele dni. Wyrywano z pałacu i budynków gospodarczych okna, drzwi, futryny, podłogi, rozebrano dach. Zostały tylko mury. Potem zabrano się za rozbieranie murów. W roku 1998 byłem w Ponikwie. Po pałacu Bocheńskich nie została ani jedna cegła. Tylko potężne okaleczone mury parafialnego kościoła rzymskokatolickiego stale jeszcze stały, jak smutne oskarżenie czerwonego najazdu.

Nie wszystkie przedmioty zrabowane z pałacu Bocheńskich dały się wnieść do chłopskich chałup. Fortepian w żaden sposób się nie mieścił. Postawiono go w oborze. Na wiosnę po otwarciu klapy nasadzono na strunach kwoki na jajach, które z powodzeniem wyprowadziły kurczęta. Duże lustro z salonu, żadną miarą nie mieściło się przez drzwi ani przez okno. Postawiono je więc w stodole na klepisku, opierając o ścianę. Gospodarz miał okazałego buhaja. Zwierzę zobaczyło w lustrze rozwścieczonego przeciwnika i bez namysłu ruszyło do ataku. Potężne cielsko przebiło lustro i rozwaliło pól ściany stodoły. Chłop stracił lustro, poranione zwierzę trzeba było zabić, a i stodoła też wymagała remontu. Taki był pożytek z rabunku cudzego mienia (Sulimir Stanisław Żuk ).

Miłość i Pamięć

A gdy zabłyśnie gwiazda w błękitnej dalekości,
Będziemy z sobą dzielić Opłatek – chleb Miłości
A łamiąc okruch biały, wśród nocnej świętej ciszy,
Niechaj się nasze serca jak dzwony rozkołyszą…

Czekając, gdy zabłyśnie betlejemska gwiazda i szykując stół do wieczerzy zostawiano przy stole wolne miejsce duchowi przodka. Niekiedy gospodyni nakrywała osobny mały stolik, zostawiano gościnnie uchylone okno albo drzwi- opisuje Ewa Ferenc polskie tradycje świąteczne.

Współcześni Polacy zostawiając pusty talerz na wigilijnym stole mają w pamięci stosunkowo niedawną tragiczną przeszłość naszego narodu i to, że ciągle brakowało kogoś bliskiego, kto mógł niespodziewanie wrócić –pisała B.Krzywopłocka

Minęło tyle lat od tragicznej przeszłości narodu polskiego unicestwianego fizycznie przez  wrogów niemieckich, sowieckich, ukraińskich i innych mniejszości oraz rodzimych komunistów, że nikt, cudem ocalały, nie wróci już z miejsc zagłady i nie zasiądzie przy wspólnej wieczerzy. To ci, których zsyłano na Syberię i tam ich szczątki pozostały, mordowani w Katyniu, Oświęcimiu, Ponarach, Palmirach, Lwowie, Stanisławowie, Grodnie, Wilnie, Wronkach, Rawiczu, Rakowieckiej…w więzieniach i ubeckich katowniach, w swoich domach i kościołach na zabranych ziemiach. To ci, którzy przeżyli ale do Polski wrócić nie mogli, skazani na poniewierkę osiedlali się w różnych częściach świata tęskniąc wciąż za domem rodzinnym.

Pozostawmy miejsce dla nich w naszej pamięci, naszej modlitwie, naszych staraniach o prawdę, przekazywaną kolejnym pokoleniom.  Jesteśmy im to winni, żyjemy w wolnej, dostatniej Polsce dzięki ich miłości do Niej i do nas.  Dla nas przechowali Ją przez czas zaborów i dla nas o Nią walczyli . Pamiętajmy o wielkiej tęsknocie zesłańców na nieludzką ziemię, którzy samotni, w głodzie, chorobie, poniżeniu oczekiwali gwiazdy betlejemskiej „ukrop nalewając do szklanki” jak pisał Jacek Kaczmarski a namalował tę scenę Jacek Malczewski. Modlitwę wigilijną  ocalonych, po ich powrocie do domu, spisał śp. Marian Jonkajtys:

Więc lulaj-że Jezusku w rytmie kolędy… w łzach wspomnień Sybirackich Wigilii nas utulaj.

Niech twoja symboliczna obecność, ten Opłatek.. oddali z naszych domów i głód i niedostatek.

Spraw, by Prawda i Pokój, Wolność i Sprawiedliwość, Solidarność,

na cudze nieszczęścia wrażliwość w naszych sercach, podstawa chrześcijańskich wartości,

nie ustąpiły miejsca przejawom wrogości i pogardy dla bliźnich nieudaczników masy, hamujących wybrańcom maraton do kasy!.

Nie zapominajmy o tych, którzy kiedyś tak jak my, przygotowywali się do wieczerzy wigilijnej lecz jej nie zakończyli.

Szykowaliśmy się do wieczerzy wigilijnej, gdy prawie równocześnie z serią karabinową i dźwiękiem sygnaturki usłyszeliśmy ujadanie psów i podejrzane hałasy w pobliżu naszego domu. Na te odgłosy matce wypadły z rąk talerze, na których niosła opłatki z miodem. Krzyknęła: – Dzieci uciekajmy bo mordują!
Ten krzyk i brzęk rozbijanych talerzy słyszę do dziś. Siostra rzuciła się do okna i uchylając okiennicę zawołała: – Idą do nas. Wszyscy wypadli do sieni, by uciekać na strych. Wiedziałem czym to grozi i siłą ściągnąłem matkę i brata Kazika z drabiny.
– Chodźcie za mną! – rozkazałem. O naszym życiu decydowały sekundy. Mordercy szli od południa więc szybko otworzyłem okno w kuchni wychodzące na północ. Wypychałem wszystkich kolejno. Zdążyliśmy. Wyskoczyłem jako ostatni i jeszcze przymknąłem za sobą okno.

To scena z Krwawej Wigili w Ihrowicy, scena barbarzyńskiej zbrodni dokonanej w 1944 roku na Podolu.  W wigilię  narodzin Jezusa w Betlejem ukraińscy bandyci zamordowali znanych z imienia i nazwiska 89 osób, w tym 60 kobiet i 19 dzieci, mieszkańców wsi.

Bo fala zbrodniczego terroru rozlała się z terenu Wołynia po województwie tarnopolskim, stanisławowskim, lwowskim, a nawet lubelskim – pisał Mieczysław Albert Krąpiec O.P., autor wstępu do cytowanych powyżej wspomnień.

Ukraina nie potępiła ludobójstwa dokonanego z pobudek nacjonalistycznych  na Polakach i obywatelach polskich innych narodowości (Żydach, Ormianach, Czechach, Romach…) w latach 1939-1948. Ukraina nie rozliczyła zbrodniarzy ale ich gloryfikuje. Polacy nie otrzymali rekompensaty za dokonane na nich zbrodnie, okaleczenia, wyzysk, banicję, grabieże, straty moralne i materialne. Kanclerz Merkel, niezależnie od stosunków, relacji, jakie panują między Polską a Niemcami i Unią Europejską,  podczas wizyty w Auschwitz powiedziała:  jest to niemiecki, nazistowski obóz koncentracyjny i Niemcy dokonali tam zbrodni.

Dlatego wbrew opiniom różnego autoramentu pro ukraińskich historyków, publicystów, dziennikarzy ( w tym niektórych duchownych) nazywających dopominanie się o prawdę czyli uznania przez rząd Ukrainy i Polski  kategorii czynu za ludobójstwo, sprawców za zbrodniarzy i o nie zrównywanie ofiar z katami (przykładem mogą być  słowa o. Salij by „modlić się za ofiary naszych rodaków” ) , dopominanie się o empatię wobec ofiar a nie katów ( np. zgoda proboszcza w bazylice św. Krzyża na wykonanie pieśni maryjnej w języku ukraińskim , którą ocalałe ofiary pamiętają ze mszy św. podczas krwawej niedzieli 11 lipca 1943 r.)

– „blokowaniem współpracy polsko ukraińskiej”, skomplikowaną sytuacją nazywaną „wojną pomnikową”, „atakowaniem pozostawionych samotnie w walce  o niepodległość Ukraińców”, „ szkodzeniem dobrym stosunkom i relacjom polsko ukraińskim”, „retoryką nacjonalistyczną” (korespondent Kuriera Wnet)…

dopominających się o prawdę (czyli mnie) za osoby, które wpisują się w  działanie grup nacjonalistycznych , często będących w niezrozumiałych relacjach z Federacją Rosyjską (korespondent Kuriera Wnet) pozostawmy w pamięci dusze przodków zamordowanych również w Ihrowicy.

Pozostawmy w pamięci tych, którzy ocaleli z zagłady a wypędzeni z części ojczyzny, którą zabrano decyzją obcych mocarstw, podejmowali pracę w hutach, kopalniach, stoczniach, cegielniach i nadal walczyli (często tracąc życie, zdrowie, środki do życia itp..) o wolną, niepodległą, dostatnią, sprawiedliwą Polskę dla nas WSZYSTKICH,  w ruchach społecznych 1956, 1970, 1979, 1981..itp.

Jerzy Fryckowski

Kolęda współczesna  – 24.12.1981


W prośbie do Boga tysiące dłoni
mokre od płaczu matczyne ręce
z trwogą, że może ktoś w drzwi zadzwonić
oprócz talerza zająć coś więcej.

Kirem na śniegu wrony i Wronki
celują dziobem prosto w twą kuchnię
w oczach łzy wiszą długie jak spłonki
pełne są płaczu który wybuchnie.

Do Ciebie Boże pasterzu śmiały
Stada owieczek i garstki wilków
Byś doprowadził do wiecznej chwały
I do pasterek choć jeszcze kilku.

Prowadź nas Boże na swoją łaskę
Ty jeden zdołasz podnieść nas z kolan
zapal nadzieją świąteczną Gwiazdkę
nad przygnębioną Ojczyzną Polan

XV rocznica Odzyskania Niepodległości Państwa i Obrony Lwowa

Z pamiętnika „ Dni grozy we Lwowie (od 1-22 listopada 1918 R.)” Franciszka Salezego Krysiaka:

Poniedziałek, 11. listopada 1918 r.

W śródmieściu Lwów przedstawia widok umarłego. Ulice  puste, tylko gdzieniegdzie snują się ludzie szukający sklepów z żywnością, tu i ówdzie  nieśmiało otwartych ze spuszczoną do połowy drzwi roletą. Sporadycznie  słyszy się strzały z karabinów zwyczajnych i maszynowych, od czasu do czasu huknie armata, zresztą na  ulicach pustka i cisza, a w domach trwoga. Bo i w domach nikt nie jest pewien przed zbłąkanymi kulami. Wczoraj na. ul. Wałowej, tuż przy placu Bernardyńskim kula wpadła  do mieszkania prywatnego, ugodziła pana domu w krtań i utkwiła w kręgosłupie. Lekarz kulę wyjął, lecz od porażenia nerwu ranny jest sparaliżowany. Wczoraj wieczorem zaś kula zabłąkana wpadła do mieszkania adwokata Czernego przy tymże placu Bernardyńskim i rozpłatała nos jego żonie. Na klasztor Bernardyński skierowana jest specyalna baczność Ukraińców, bo ciągle ku niemu strzelają  a jako powód podają, że z klasztoru do nich strzelają. Urządzili rewizyę w klasztorze, która, jak to się zwykle praktykuje przy tego rodzaju ukraińskich rewizyach, zakończyła się zrabowaniem 120 kilo mąki, oczywiście bez wystawienia jakiego kwitu. Dopiero na żądanie jednego z odważnych ojców, który udał się z użaleniem do „Narodowego Domu”, kwit na ową mąkę wystawili…

Lwów został wyzwolony z rąk żołnierzy ukraińskich 22 listopada 1918 r. Walka o odzyskanie polskich Ziem Wschodnich utraconych wskutek zaborów  i zaanektowanych przez Ukraińców 1 listopada 1918 roku,  trwała do połowy roku 1919.

W 1933 roku obchody XV rocznicy Odzyskania Niepodległości Państwa i Obrony Lwowa prorektoratem objął Prezydent Rzeczypospolitej prof. dr Ignacy Mościcki i Pierwszy Marszałek Polski Józef Piłsudski. W Prezydium Honorowym znaleźli się m.in. Prymas Polski kardynał August Hlond, Prezes Rady Ministrów Janusz Jędrzejewicz, Minister Spraw Wewnętrznych Bronisław Pieracki, Marszałek Senatu Władysław Raczkiewicz, Wiceminister Spraw Wojskowych dr Felicjan Sławoj Składkowski, generałowie Kazimierz Sosnkowski, Michał Tokarzewski – Karasiewicz, Juliusz Romml, Biskup Polowy dr Józef Gawlina i wielu innych przedstawicieli polityki, duchowieństwa i polskiej elity intelektualnej.

W wydanej z tej okazji pracy „Lwów 1918 -1933” prezydent m. Lwowa, Wacław Drojanowski pisał:

Polska święci swoje doroczne, państwowe święto Odzyskania Niepodległości.
Lwów – specjalnie – obok święta ogólnopaństwowego – obchodzi w listopadzie swoją wielką rocznicę lokalną , rocznicę krwi i chwały trzech tygodni listopadowych 1918 roku. Jeśli na Obronę Lwowa patrzymy z perspektywy kilkunastu choćby lat, które nas dzielą od wypadków 1918 roku, to coraz jaśniej uwypukla się nam jeden moment dominujący: Obrona Lwowa – to nie tylko triumf oręża, dzieła brawury i junactwa, żołnierski odruch niezrównanych Lwowczyków.
Obrona Lwowa – to także, a powiedziałbym  nawet – to przede wszystkiem zwycięstwo człowieka nad sobą samym , zwycięstwo najpiękniejszych instynktów  wielkiego poświęcenia, nie oglądającej się na nic ofiary, radości, poświęcania się – jednem słowem zwycięstwo pierwiastków bohaterskich duszy ludzkiej nad własną słabością i zalęknieniem , nad bojaźliwem i ostrożnem ważeniem szans, nad głodem osobistego spokoju i wygody po kilkuletniej wojnie światowej.
Obrona Lwowa poczęła się więc z tych samych sił duchowych narodu, które dźwignęły Polskę do Niepodległości, a których ucieleśnieniem i symbolem jest Józef Piłsudski. I to jest moment, który wymaga silniejszego, niż dotychczas, podkreślenia łączności istniejącej między datami lwowskiego Listopada i Świętem Niepodległości.

W tym roku obchodzimy 100. rocznicę odzyskania Kresów Rzeczypospolitej. Dlaczego wciąż tkwimy w komunistycznej (ukraińskiej) narracji, która nie pozwala o tym mówić ? Podczas zapowiedzi koncertu dla upamiętnienia Orląt Lwowskich organizator oznajmił, iż nie będzie to koncert martyrologiczny bo Orlęta walczyły o taką Polskę, jak jest obecnie. Nie o taką walczyli, nie ma w Niej Lwowa.

W księgarni Muzeum Narodowego książeczka dla dzieci Marty Gaj pt. „Galicyjska kraina przygód” . O podróży pociągiem na trasie Przemyśl Lwów.

Dlaczego dla autorki jest to podróż po Galicji (termin zaborcy austriackiego i ukraińskiej narracji historycznej usuwającej ślady polskości na terenie Ukrainy) a dla Raorta Wilhelma 1887-1941), dziennikarza, literata, dramaturga, pedagoga, urodzonego w Mostach Wielkich, w rodzinie żydowskiej, pracującego i tworzącego we Lwowie obywatela polskiego,  jest to podróż po Polsce?

On Polski się nie wyparł, po zajęciu Lwowa przez sowietów został zaaresztowany przez NKWD w 1940 r.  i skazany na więzienie, ślad po nim zaginął. Za napisaną dla dzieci baśń otrzymał nagrodę literacką.

Ze wstępu Na karuzelu – kartki z wesołej podróży po Polsce , z rysunkami Kamila Mackiewicza, wydanej w drukarni Goldmana we Lwowie w 1925 roku  relacji Raorta Wilhelma z podróży pociągiem ze Lwowa nie tylko do Przemyśla a także do Wilna, Grodna, Stryja, Kut, Truskawca, Trembowli, Krakowa , Gdyni, Gdańska, Torunia, Poznania  itp.

Ci nieliczni z czytelników , którzy zechcą ze mną odbyć podróż po całej prawie Polsce, bez pieniędzy, bez potrzeby i głębszych wzruszeń, ale za to „na wesoło“, przeczytają zapewne „Na karuzelu“ i odszukają w tej książce pewne wartości, choćby i z tego względu, że dotychczas nikt nie napisał powieści podróżniczej, której akcja rozgrywa się na ziemiach polskich. W prawdzie ja także takiej powieści nie napisałem, bo „Na karuzelu“ nie ma nic wspólnego z powieścią podróżniczą, a jest raczej szeregiem luźnych lub powiązanych ze sobą szkiców , obrazków i wrażeń z podróży, którą odbyłem w ciągu trzech letnich miesięcy, po całym kraju — niemniej cieszyć się będę, jeśli dam komuś impuls do napisania polskiej powieści podróżniczej, której braku nikt  dotychczas nie zdążył zauważyć na rynku księgarskim.

W 1919 roku Kazimierza Bukowski  wydał  „Lwów w pieśni poetów lwowskich“ z wierszami m. in. Jana Kasprowicza, Maryli Wolskiej, Kornela Makuszyńskiego, Kazimierza Bukowskiego, Henryka Zwierzchowskiego, Artura Schredra. Z tego zbioru pochodzi poniższy wiersz ks. biskupa Władysława Bandurskiego

Ziemia Obiecana.

Ziemia, zwilżona zdrojem łez i krwi,

W której siew krwawy wzniosłych czynów tkwi,

Ten upragniony na wygnaniu raj

I po tułaczce odzyskany kraj.

Po dniach niedoli, Bóg pozwolił nam

Z wrogiej obczyzny znów powrócić tam,

Gdzie łan użyźnić winien skroni pot

I dłoni naszych p racą zwarty splot.

Ten nieprzerwany dróg powrotnych szlak,

To dziś spełniony serc nadziei znak,

Powrót radosny, chociaż czeka znój,

Gdy ziemia własna wita Naród swój.

Tęsknych uchodźców powracają rzesze,

Łaknące pracy na ojczystej ziemi,

Gotowe chwycić brony i lemiesze,

Żeby odrodzić zbożny posiew niemi.

I magdeburski Więzień też powraca

I w wiekopomnych cudów jasnej dobie,

Sztandary polskie w blask triumfu zwraca,

Dając im Zbawcę w naczelnej osobie.

Wracają liczne Hallera szeregi

I z syberyjskiej katorgi zastępy,

Niosąc Ojczyźnie waleczne zabiegi,

Krwiożerczych wrogów rozpędzając sępy.

O! niech Ojczyzna krwawo odzyskana,

Gdy dzisiaj chwałą oręża w dal słynie,

Ziemia w tęsknocie łzawej obiecana,

Mlekiem i miodem Synom swoim płynie!

Grudzień 1918 r.

Umarłym daj wieczny pokój i światłość wiekuistą za to, że na swój sposób kochali ową ziemię

Obecność blisko miliona mieszkających i pracujących nad Wisłą Ukraińców wyznacza początek końca Polski monoetnicznej –napisał  Marek Rabij w Tygodniku Powszechnym.

Tak bezkrytycznie fałszywa teza jest efektem celowej propagandy prowadzonej przez redakcję Tygodnika Powszechnego albo wynikiem braku wiedzy piszącego i braku nadzoru redaktora tygodnika . Bardzo podważa wiarygodność pisma.

Wystarczy zapytać Piotra Tymę jak liczna jest od 1945 roku mniejszość etniczna/ narodowa ukraińska i ile publicznych środków z naszych podatków otrzymują Ukraińcy od dziesiątków lat, ilu jest Ukraińców, którzy przyjechali w wagonach ekspatriacyjnych już z tożsamością polską, ilu zmieniło nazwiska by ukryć ukraińską tożsamość.

Zajrzeć można do danych Głównego Urzędu Statystycznego, obejrzeć raporty z dokonywanych spisów ludności. Według spisu z 2011 roku mamy 9 mniejszości narodowych (Ukraińcy, Białorusini, Czesi, Litwini, Niemcy, Ormianie, Rosjanie, Słowacy, Żydzi) i 4 mniejszości etniczne: Karaimowie, Łemkowie, Romowie, Tatarzy.

Czy trudno wymagać od piszących w interesie innych nacji, by korzystali z ogólnodostępnej wiedzy?

Wrogowie polskiej tożsamości stawiając fałszywe tezy fałszywie uzupełniają wiedzę Polaków, którym tej wiedzy nie przekazała Polska Ludowa, III RP i obecna RP.

Andrzej Chciuk pisze o wielonarodowej, wieloetnicznej  Polsce przed wojną:  „ludzie tam zawsze dzielili się na przyjaciół znajomych i nieznajomych. Nieznajomy wszakże naprzód był człowiekiem, zanim jeszcze był Polakiem, czy Ukraińcem, czy Żydem, czy Niemcem. Ten najprawdziwszy humanizm mogła wywołać tylko sztuka tak zgodnie tu od wieków istniejąca, sztuka wielu narodów, z wielu stron świata i tradycji się wywodząca, a współżyjąca tu w jakiś jedyny i niepowtarzalny sposób, wszystkim potrzebna, wtopiona w krajobraz i w ludzkie odczucie piękna i godności, tym odczuciem afirmowana. I systemem naczyń powiązanych znów tworząca humanizm. To chyba jest rola sztuki.”

Wieloetniczność nie odpowiadała Ukraińcom, skutecznie ją wymordowali!!!!.

W latach 1939-1947 bandyci z OUN UPA wspierani cywilną ludnością (sąsiadami) dokonali masowej zbrodni ludobójstwa na 200 000 obywateli polskich narodowości polskiej, ormiańskiej, romskiej, czeskiej, niemieckiej, na polskich Żydach zamieszkujących Ziemie Wschodnie Rzeczypospolitej i na 80 000 Ukraińców nie godzących się na haniebną eksterminację. Mordowali jako czarne służby policyjne zarówno sowieckie jak i niemieckie, jako członkowie SS Galizien wespół z niemieckim Wermachtem, Einsatzkommandos, jako leśni bandyci.

Jak pisze Leon Żur „Polacy na tych terenach, poddawani eksterminacji nawet nie myśleli już o przeżyciu. Wśród dzieci i młodzieży odbywały się poważne rozmowy o śmierci, o rychłym, odejściu z tego okrutnego świata. Naszym pragnieniem była śmierć lekka. Mówiło się, wprost, że z rąk Niemców lżej będzie umierać, gdyż mieli, z czego strzelać. Ukraiński bandyta natomiast odrąbywał głowę siekierą, przebijał widłami. Z rozłupanymi piersiami i poranionym ciałem wrzucał ofiarę do mrowiska, aby konała bardzo długo i w strasznych męczarniach. Nierzadko ukraińscy nacjonaliści pojmanych Polaków wieszali za ręce na drzewach i pod nogami rozpalali ognisko. Dlatego na samą myśl o tych okrucieństwach, tak starsi, jak i młodzi, popadali w apatię i odrętwienie.”

Do monoetniczności Rusini/Ukraińcy dążyli od wieków, o czym świadczy poemat Tarasa Szewczenki i późniejsze dokumenty.

Odkrycia jakie poczyniłem w r. 1913 w tajnym archiwum zarządu głównego Ostmarke¬nvereinu w Berlinie o istniejącym już 10 lat przeszło spisku między tą mafią krzyżacką nowoczesną a polityczną reprezentacją tzw. ukraińskiego stronnictwa, przekonały mnie, że znaczna część Rusinów galicyjskich pod wpływem nie przebierających w środkach agitatorów przestała nam  być „bratnim” narodem, za jaki u nie znających stosunków lub łudzić się lubiących Polaków Rusini nie przestali dotąd uchodzić, że szukała i znalazła skorą a wydatną pomoc u naszego największego wroga, a zarazem rasowego wroga Słowiańszczyzny, u Prusaków oficjalnych i nieoficjalnych, że oni wspólnie z nim sprzysięgli się na naszą zgubę, aby przy niedalekiej wojnie Niemcom otworzyć  bramę na wschód po przez dawne dzierżawy naddnieprzańskie Rzeczypospolitej, a nas pozbawić na zawsze całej Wschodniej Małopolski, Chełmszczyzny i Podlasia. Szatański plan ten zyskał chwilową realizację w traktacie brzeskim, który w pełni potwierdził machinacje, ujawnione w moich rewelacjach ogłoszonych pól roku przed wybuchem wojny światowej. To, co się stało w dzień Wszystkich Świętych we Lwowie i trwało przez dni 21, było dalszą konsekwencją tych machinacji  i smutnym ich epilogiem. Byłem poniewolnym jego świadkiem – pisał  na Kartach Pamiętnika „Z dni grozy we Lwowie (od 1-22 listopada 1918 r.)” Franciszek Salezy Krysiak, który służbowo przyjechał do Lwowa w październiku 1918 r..

A kolejne konsekwencje to morderstwa polityków i urzędników w II RP łącznie z zamachem na Piłsudskiego i smutny epilog w postaci ludobójstwa, okrutnego cierpienia, ograbienia, okaleczenia fizycznego, psychicznego i wypędzenia z traumą przenoszoną na kolejne pokolenia.

Na pytanie telewidza, dlaczego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego przeznacza dotacje na budowę muzeum getta a nie Muzeum  Ziem Wschodnich RP, minister odpowiedział:

będę wspierał budowę muzeum getta, będę budował instytucję, która będzie zajmowała się pamięcią o zamordowanych przez Niemców 400 000 Żydów,  którzy w Warszawie mieszkali , cierpieli i zostali zamordowani.  To byli polscy obywatele żydowskiej narodowości i ja to robić będę.

Panie Ministrze, 200 000 zamordowanych przez nacjonalistów ukraińskich to też polscy obywatele. Wśród nich byli tzw. „bieżeńcy” czyli ci, którzy po ataku Niemiec 1 września 1939 roku uciekli na wschód oraz polscy żołnierze, którzy po zakończeniu kampanii wrześniowej wracali do domu. Mordowani jak oddział NSZ kapitana  Flamgo.

Panie Ministrze, czy zamieszkali na Ziemiach Wschodnich obywatele polscy różnych narodowości i różnych stanów , którzy tworzyli dziedzictwo narodowe przez 600 lat na tych ziemiach, zachowali polską tożsamość narodową, wywalczyli nam wolność w 1918 roku, budowali i wzbogacali II Rzeczpospolitą, bronili jej przez wieki przed najazdami hord barbarzyńców, przed najeźdźcą niemieckim, sowieckim i byli skrycie i oficjalnie mordowani przez Niemców , Rosjan, Ukraińców, Litwinów, Łotyszy , wywożeni na podstawie donosów mniejszości etnicznych i komunistów do łagrów i obozów koncentracyjnych nie zasługują na Muzeum ? Ta historia musi być utrwalona w jednym wielkim muzeum, którego jednym z elementów jest historia getta w Warszawie.

Czy Żydzi z Izraela i innych części świata przyjeżdżają w celach edukacyjnych do kilku miejsc w Polsce czy do jednego Muzeum Polin w Warszawie, które nawet nie pamięta o swoich ortodoksyjnych Żydach zamieszkujących Ziemie Wschodnie a pamięta o Żydach zamieszkujących Europę a nie Polskę.

„Były to czasy, kiedy – przed Czeszkiem i po nim – rody magnackie i szlacheckie, a także bogatsze mieszczańskie budowały tu kościoły, dwory, zamki, cerkwie, synagogi, zbory ewangelickie, ratusze i inne obiekty jak figury, nagrobki i kaplice, aby upamiętnić swój wkład w dzieje tej ziemi, zostawić po sobie i kulturze złotych czasów zygmuntowskich trwały ślad. Byli to nie tylko magnaci i królewiątka jak Ostrogscy, Tarnowscy, Zamoyscy, Sieniawscy, Fredrowie,Tarłowie,Kostkowie, Zasławscy, Herburtowie, Ramszowie, Czarnkowscy, Skarbkowie, Wapowscy, Sobiescy, Ligęzowie, byli tu i mieszczanie, i kupcy ormiańscy, greccy, niemieccy, włoscy i wołoscy, owi Boimowie, Kampinowie, Belerowie i inni, na których trzeba by wielu ksiąg.

Pozostały po nich wszystkich nie tylko zamki, takie jak Olesko, Brzeżany, ratusz w Samborze, cerkwie i  kościoły w Rohatynie..czy tylko kopuła, krypta, nagrobek lub ikonostas… nie mówiąc już o samym Lwowie. O Lwowie pełnym polskości i sztuki i w sztuce zgody wielu narodów. Jakież to cacka były te zamki w Olesku czy kościoły w Żydaczowie, ta wiekowa lwowska synagoga Gildene Rojze, czyli Złotej Róży, albo te maski na lwowskich kamienicach Ubaldinich, ta ościeża na Czarnej Kamienicy, ów węgar kamienicy stanclowskiej, attyka na kamienicy królewskiej, święci Roch i Marcin w Czarnej Kamienicy, a katedra lwowska, trzy katedry lwowskie trzech wyznań katolickich, a kolegiata żółkiewska?

Ech, zemścili się kacapy pośmiertnie na hetmanie Żółkiewskim, co to jedyny z obcych wodzów był w Moskwie i carów jak barany na powrozie wiódł i polskiemu królowi pod nogi rzucił, no i Żółkiew Nestorowem nazwali, nawet nie od wielkiego Nestora, ale od Nestorowa, słynnego rzekomo lotnika sowieckiego. Zemsta podobno powinna być słodka, ale taki rodzaj zemsty to jeszcze jedno ośmieszenie chamstwa autorów tej zemsty.

A te kaplice Boimów, Kampianów, cerkiew wołoska albo ikonostas w cerkwi w Dunajowie? Cuda, istne cuda. Albo ten kościół parafialny w Samborze, gdzie tylko raz wżyciu byłem na ślubie Marysi Chciukówny, samborzanki, z Tadziem Englertem. Był wtedy tam i Franio Rozynel, elegancki szaławiła, co komponował różne marsze lotnicze i wojskowe i kiedyś miał orkiestrę pułkową pod swoją batutą. Kościół ów nie tylko miał późniejsze wstawki i barokowe przeróbki, ale i cudną pajęczynę gotyckich sklepień, które mimo kilku pożarów miały stale świadczyć, iż Samborski kościół parafialny z 9 ołtarzami w swej diecezji ustępował jedynie przemyskiej katedrze. Kto o tym pisał? Kuczera oczywiście, Samborski odpowiednik naszego Mściwujewskiego.

Wspomnijmy więc tu na wieczną rzeczy pamiątkę tych wielkich historyków sztuki jak Gębarowicz, Łoziński, Pagaczewski, Pirawski, Boniecki, Sinko, Czołowski, lecz nie zapomnijmy i o tych Kuczerach i innych Mścisiach Mścisławach Mściwujewskich, o tych Maciszewskich, Charewiczowych, Kozakiewiczowych, Homungach, Swiencickich, Strzetelskich-Grynbergowych, Bałabanach, o tych innych, belfrach prowincjonalnych i profesorach, emerytowanych sędziach i dziwakach, majorach w stanie spoczynku, którzy najczęściej własnym sumptem wydawali broszury, książki i całe księgi, by zaświadczyć swą miłość do tej ziemi, o tych Dutkiewiczach, Kieszkowskich, Maksimowiczach, Balickich, Starowolskich, o tych znanych i nieznanych, zapomnianych, mniej ważnych, tendencyjnych, obiektywnych i nieraz wrogich Polakom, ale jednakowo silnie kochających tę ziemię. Pamiętajmy ich wszystkich. Wszystkich. Żyjącym daj Boże zdrowie, umarłym daj wieczny pokój i światłość wiekuistą za to, że na swój sposób kochali ową ziemię” . (Andrzej Chciuk Ziemia Księżycowa).

Muzeum Kresów to  miejsce poświęcone tym wymienionym przez Chciuka, a nie  muzeum pierogów ruskich i barszczu ukraińskiego.

Zmarli nie mogą się bronić.

Lwów jest dla Polaków miastem szczególnym. Wędrując jego uliczkami, nie sposób nie natknąć się na pamiątki dawnej, wielokulturowej Rzeczpospolitej oraz wspólnej, polsko-ukraińskiej przeszłości, których najwięcej można znaleźć w okolicach starego miasta. Wystawa Międzynarodowego Centrum Kultury i Instytutu POLONIKA „Katedra ormiańska we Lwowie i jej twórcy” – wystawę w Wilanowie opisuje Marta Szafranek, Rzecznik Prasowy POLONIKI.

Po zagarnięciu ziem polskich przez Niemcy w 1939  r. Kraków został wyznaczony na stolicę Generalnego Gubernatorstwa a Hans Frank zamieszkał na Wawelu. W mieście uznanym za „miasto rdzennie niemieckie, założone w średniowieczu na prawie magdeburskim i rozwijane przez niemieckich mieszczan”, Niemcy realizowali swoją wizję miasta.  Zbudowali podcienia na ul. Krakowskiej i Grodzkiej, wybudowali osiedle przy ul. Królewskiej bardzo funkcjonalne, z dużą przestrzenią, zgodnie z zasadą „światło i zieleń”. Na Wawelu Niemcy wyburzyli kuchnię królewską stawiając w jej miejsce budynek biurowy, rozebrali stajnie królewskie, zlikwidowali lapidarium z renesansowymi, częściowo gotyckimi detalami architektonicznymi a skarbiec królewski przerobili na kasyno.

Zwracam się z pytaniem do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego:

Czy uznamy Zamek Królewski na Wawelu za wspólne, polsko – niemieckie dziedzictwo kulturowe? Czy opowiemy turystom polskim i zagranicznym o pamiątkach wspólnej, polsko-niemieckiej  przeszłości (z lat 1939-1945), których  najwięcej można znaleźć w okolicach starego miasta?

Czy wyrzekniemy się pamięci dziedzictwa narodowego, tożsamości narodowej miasta  Krakowa tak jak wyrzekamy się Ziem Wschodnich Rzeczypospolitej? Czy może jednak będziemy się dopominać o zwrot i odszkodowanie za zniszczenie  polskiego dziedzictwa?

Lwów jest dla Polski takim samym miastem królewskim jak Kraków, Toruń, Gniezno, Poznań. Tyle, że obecnie znajduje się  na terenie Ukrainy ale jego dziedzictwo tworzone do 1945 roku jest polskim dziedzictwem. Kraków i Lwów, współpracujące ze sobą przez 600 lat dwa czołowe ośrodki nauki i kultury polskiej tworzonej przez Polaków na rzecz Rzeczypospolitej zamieszkałej przez wiele narodowości i wielokulturowej.

Dr Adolf Szyszko Bohusz , pseudonim rewolucji bolszewickiej 1905 w Petersburgu i w ostatniej wojnie podczas okupacji – „Odyniec”. Zamieszkały: Kraków , Wawel 9. Urodzony w Narwie -Estonia, Rosja –  w 1883 roku , syn urzędnika kolei bałtyckiej, żonaty – treść wypełnionej przez dr Adolfa ankiety dla pracowników kultury i działaczy społecznych korzystających z pomocy Prezydium  Rady Ministrów oraz w związku z akcją planowania przyszłych  prac funduszu w ramach nowego budżetu.
Ukończył w Petersburgu Akademię Sztuk Pięknych – wydział architektury – ze stypendium Królestwa Polskiego. Od 1905 roku pracował nad historią architektury polskiej i konserwacją zabytków architektury. Jeszcze na studiach nawiązał bliską współpracę z przedstawicielami życia naukowego i artystycznego Krakowa (Polską Akademią Umiejętności)  i prowadził  inwentaryzację zabytków dawnych Ziem Wschodnich Rzeczypospolitej -położonych na terenie Imperium Rosyjskiego- wykonując rysunki kościołów, cerkwi, dworów.

Po przyjeździe do Krakowa jako młody architekt został zaproszony do prac nad konserwacją zabytków i nowymi projektami urbanistycznymi. Jego kariera świetnie się rozwijała, był wykładowcą na Politechnice Lwowskiej gdzie obronił również pracę doktorską. We Lwowie urodziła się jego córka. Prowadził pracę pedagogiczną w Krakowie w Akademii Sztuk Pięknych, w Warszawie na Politechnice i w Krakowie na Wydziale Architektury od 1912 roku.

Kiedy wybuchła I wojna światowa zrezygnował z kariery i przyłączył się do Legionów Polskich, walczył o wolną ojczyznę. Poznał Piłsudskiego i może dlatego już od 1916 roku pełnił funkcję Kierownika Odnowienia Zamku Królewskiego na Wawelu.

Zastał Wawel w ruinie. Zamek został wykupiony w 1905 roku przez władze miasta od armii austriackiej, dla której był  on wówczas cytadelą, twierdzą  i koszarami dla wojska. Sale podzielone na małe pokoje, jadalnie, umywalnie dla żołnierzy, krużganki omurowane.

Artysta, naukowiec, konserwator zabytków, wizjoner , architekt niepodległej Polski. Miał decydujący wpływ w okresie międzywojennym na rozwój Krakowa, przeobrażając go z małego, prowincjonalnego miasta liżącego rany po ćwierćwieczu bycia twierdzą wojenną na rubieżach Austro-Węgier , w wielki Kraków – dr Michał Wiśniewski.

To właśnie wizjonerstwu, doskonałemu warsztatowi, umiłowaniu historii Polski i wspaniałej organizacji pracy zawdzięczamy obecny wygląd wawelskiej rezydencji polskich władców, która została udostępniona do zwiedzania już w 1918 roku a Muzeum otwarte rok później. Zbierał też fundusze na to wielkie dzieło.

Jak się dowiadujemy, zarządca masy spadkowej śp. Dawida Abrahamowicza dr Roman Zaleski we Lwowie, zawiadomił kierownictwo odnowienia zamku na Wawelu, że testamentem zmarłego z sierpnia 1924 r. utworzona została fundacja, obejmująca galerię obrazów i zbiór mebli, jako oddział im. Antoniny z Suchodolskich i Dawida Abramhamowiczów, w jednym z rządowych gmachów na Zamku Wawelskim.
Zapisany zbiór mebli składa się z przedmiotów z epoki empire (mahonio z bronzami), zbiór zaś obrazów dzieła polskich przeważnie artystów z 19 w.
Dla pomnożenia tego zbioru ustanowił testament ponadto fundusz żelazny w wysokości 5.000 dolarów i tysiąc akcji „Jaworzna” względnie po wygaśnięciu innej czasowej dotacji –dalszych 8.000 dolarów.
Ponadto z funduszu tego , pozostającego w zarządzie Polskiej Akademii Umiejętności środki służyć mają na cele pomnożenia galerii obrazów przez zakup pierwszorzędnych obrazów malarzy polskich, lub znakomitych malarzy obcych.
Wedle doniesień prasowych, śp. Dawid Abrahamowicz zapisał cały swój majątek na cele dobroczynne. Mianowicie z dóbr ziemskich zmarłego, jego kamienicy we Lwowie i z pozostałego kapitału utworzona została fundacja na założenie i utrzymanie zakładu wychowawczego dla synów zubożałych ziemian narodowości polskiej, z siedzibą we Lwowie.
Jeden z legatów przeznacza dochody z kwoty 72.000 zł na zasiłku dla polskiej młodzieży kształcącej się, ze specjalnym uwzględnieniem dzieci zrujnowanych rewolucją bolszewicką. Ten właśnie kapitał po upływie 25 lat przechodzi na własność Zamku Królewskiego na Wawelu, na cele, o których wyżej piszemy.
Czy nasi sąsiedzi zwrócili ten kapitał Zamkowi Królewskiemu?

Dawid Abrahamowicz był Ormianinem jak wszyscy Ormianie od wieków, oddanym służbie Rzeczypospolitej i Bogu, tak jak Polacy, znienawidzonym przez nacjonalistów ukraińskich.  Dziś nie ma już we Lwowie ulicy nazwanej kiedyś na cześć Abrahamowiczów, a do ich grobowca na Cmentarzu Łyczakowskim „dokwaterowano” zwłoki bojowca nazistowskiej dywizji «SS Galizien», tytułując go „grafem Abrahamowyczem” i krewnym Dawida.

Zmarli nie mogą się bronić...( http://www.wiki.ormianie.pl).

W miejscowości Kuty w województwie stanisławowskim, zwanej  „małą stolicą Ormian Polskich” gdyż mieszkali tam Polacy pochodzenia ormiańskiego przybyli w XVI w. z Mołdawii,  ukraińscy bandyci z UPA uzbrojeni w broń niemiecką dokonali krwawego pogromu w 1944. Po II wojnie światowej pozostali w miasteczku Ormianie zostali wypędzeni.

Definicja:  Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą POLONIKA został powołany przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego 18 grudnia 2017 r. jako wyspecjalizowana państwowa instytucja kultury, której celem jest zachowanie materialnych śladów kultury polskiej za granicą oraz kształtowanie świadomości Polaków na temat ich dziedzictwa kulturowego. Projekty Instytutu Polonika prowadzone są w ramach trzech programów strategicznych: OCHRONA, BADANIA i POPULARYZACJA polskiego dziedzictwa kulturowego za granicą.

Zwracam się do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, który  „stworzył w ostatnich czterech latach kilkadziesiąt nowych instytucji, które zajmują się polską tożsamością,  polską historią, polską kulturą” by dobierał wysokiej klasy specjalistów a nie karierowiczów czy polityków realizujących cele innych narodów,  weryfikował programy, weryfikował efekty działań i wydatkowanie moich,  podatnika pieniędzy  stosownie do odwiecznej definicji pojęć:  „polska kultura”, „polska tożsamość” , „polska historia”  „polska nauka” „polskie dziedzictwo”.

Proponuję jak 100 lat temu wprowadzenie ankiety dla pracowników kultury i działaczy społecznych by pozyskiwać fachowców a nie karierowiczów. Chyba ,że działanie Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pod presją mocnego lobby ukraińskiego jest celowe i zmierza do ukrainizacji polskiego dziedzictwa narodowego i tożsamości narodowej polskiej co uważam za bezprawne i jest zaprzeczeniem intencji luminarzy nauki, kultury, sztuki, dziedzictwa i tożsamości tworzących dobra, którymi zarządza w moimi imieniu Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Minister Edukacji itp.

Dytiatyn – Polskie Termopile

Katarzyna Gójska rozmawia z prof. Glińskim w TV Republika o  niemieckiej wizji polityki historycznej. Czy była  realizowana w Polsce niemiecka polityka historyczna, fałszująca historię Polski, prowadzona  w interesie Niemiec ?

„Wszystkie ekspertyzy, dotyczące bieżących nawet spraw polsko niemieckich, są pisane za pieniądze jednej strony. Niemieckie fundacje, instytucje niemieckie były bardzo aktywne w kształtowaniu tej narracji. Na świecie jest rywalizacja dotycząca narracji historycznej. W Bundestagu każda partia, ( która jest finansowana z budżetu) przeznacza 1/4 środków na działania poza Niemcami”- odpowiada prof. Gliński.

Za pieniądze której strony budowana jest narracja dotycząca relacji polsko ukraińskich? Ile środków z budżetu, którego wszyscy jesteśmy płatnikami, przeznaczały/przeznaczają kolejne rządy PRL, III RP na ukraińską, nacjonalistyczną, antypolską wizją historii? Poprzez wszelkiego rodzaju stowarzyszenia, fundacje, instytucje i wieloletnie działania „polskich” dyplomatów, historyków, publicystów, naukowców? A nawet niektórych duchownych?

Ukraińska, nacjonalistyczna wizja historii jest  bardzo zbieżna z narracją rosyjską, opublikowaną ostatnio przez ministerstwo obrony Rosji w 80 rocznicę wybuchu  II wojny światowej  a propagowaną przez władze komunistyczne  PRL i III RP do dzisiaj.

Ambasador Rosji w RPA napisał: „Związek Radziecki jest często oskarżany o inwazję na Polskę. Błąd. Naziści zaatakowali Polskę 1 września 1939 r. a Armia Czerwona dopiero po ucieczce polskiego rządu wkroczyła na polskie terytoria, Białoruś i Ukrainę okupowane przez Warszawę od 1920 roku”.

Na tablicy więzienia przy ul. Łąckiego we Lwowie , gdzie NKWD likwidowało polską inteligencję, napis w języku ukraińskim i angielskim głosi, że  mieścił się tu areszt śledczy „okupacyjnych reżimów polskiego, nazistowskiego i sowieckiego”.

Czym narracja historyczna Ukrainy różni się od narracji historycznej Rosji?

Nie jest to jedyne miejsce z tekstem mówiącym o okupowaniu Ukrainy przez Polskę od 1918 roku a nawet wcześniej. Jakoś nie chcą dostrzec nasi sąsiedzi a kiedyś współobywatele, że za tej „okupacji” nie leżały odłogiem żyzne czarnoziemy uprawiane w nowoczesny sposób, sady, winnice zaopatrywane w najnowsze sadzonki (czynił to choćby  rotmistrz Pilecki w swoim gospodarstwie), sanatoria, ochronki, szkoły w każdej wsi, licea, uniwersytety, fabryki, biblioteki, muzea, domy, dwory, kościoły, klasztory, koleje, mosty. Życie tętniło w zgodzie z Bogiem i naturą.

Widać odczuwają tego brak masowo uciekający Ukraińcy nie tylko z myślą osiedlenia się w Polsce, stanowią liczebnie silną grupę w zachodnich  krajach Europy i za oceanem. I tam propagują nacjonalistyczną wizję historii.

Nie ma ukraińskich ochotników do walki z rosyjskim wrogiem i zapewne dlatego uroczystą  Mszę św. w 99 rocznicę bitwy pod Dytiatynem biskup Marian Buczek rozpoczął słowami:

„Witam wszystkich na czele z panią Marszałek, witam przedstawicieli władzy polskiej, witam pielgrzymów, którzy przyjechaliście na to miejsce. To miejsce jest znakiem, że trzeba walczyć o wolność ojczyzny i walczyć z bronią w ręku a w czasie pokoju umieć rozbudowywać gospodarczo ojczyznę ale tak samo bronić.  Polacy już niestety trochę słabo się interesują, a już 4 lata trwa wojna na Ukrainie.  Jako biskup mam cały czas kontakt z kapłanami i wiernymi w Donbasie i wiadomo, jaka tam się dzieje tragedia.  Świat zapomniał, że jest wojna na wschodniej Ukrainie i nic nie robi naprawdę, żeby to powstrzymać.”

I tu biskup zwrócił się z powitaniem w języku ukraińskim do zaproszonych gości.

W homilii biskup przypomniał tragiczne wydarzenie z 16 września 1920 roku gdzie po bitwie nad Niemnem, miesiąc po zwycięskiej Bitwie Warszawskiej,  musieli żołnierze polscy w Galicji bronić przed ostatnimi podrygami bezbożnego zła. Możliwe, że to powstrzymało Armię Czerwoną na tych terenach. Potem było 20 lat w pokoju ale przyszedł 1939 rok, gdy oni zajęli te tereny. My to wspominamy,  mamy takich cmentarzy wiele, mamy cmentarze budowane przez Polaków i przez Ukraińców.  Każdy naród chowa swoich bohaterów, swoich żołnierzy którzy walczyli  za wolność ojczyzny. Te cmentarze przypominają nam jedno, że jeżeli człowiek nie będzie się wczytywał w Pismo Święte to będzie czynił takie nieszczęścia na wschodniej Ukrainie.

Tak uczcił biskup Marian Buczek pamięć o Polskich Termopilach. Pani Marszałek uświetniła uroczystość ubrana w długą, czerwoną suknię i czarny żakiet zasłuchana w śpiew dzieci z Nowego Rozdołu. Czy to był przypadek, czy chęć ocieplenia wizerunku sprawców ludobójstwa 200 000 Polaków za to, że byli Polakami, tysięcy wywożonych na Sybir, tysięcy wypędzonych z ojczystych domów?

Dytiatyn – Polskie Termopile (kresy.pl)

Na terenie wsi Dytiatyn Polacy zostali zaatakowani przez niewielki oddział bolszewicki. Gdy odrzucili wroga i zajęli pobliskie wzgórze, oczom ich ukazała się kolumna wojska. Po ustaleniu przez konnych zwiadowców, że są to bolszewicy, dowódca kpt. Jan Gabryś wydał rozkaz ostrzelania nieprzyjaciela. Wywiązała się zacięta walka, która trwała od dziewiątej rano do godziny piętnastej bez przerwy. Ławy kawalerii sowieckiej, wspierane przez piechotę zalewały wzgórze, a nieliczni obrońcy dzielnie odpierali kolejne ataki wroga. Sześciuset naszych żołnierzy stawiło opór dywizji kawalerii i brygadzie piechoty bolszewickiej w sile kilku tysięcy wojska. Nikt nie wpadł w panikę, nikt nie szukał ocalenia w ucieczce. Żołnierze bronili się kolbą i bagnetem.(…) W odległości trzystu kroków od milczących dział kawaleria rosyjska przygotowywała ostatnią szarżę, zasilaną przez nowe oddziały, które okrążały powoli broniącą się baterię. Przed godziną siedemnastą na dany znak, kawalerzyści ruszyli w szyku zwartym na baterię. Powitały ich rzadkie strzały karabinowe, które wkrótce ucichły. Wyczerpanym obrońcom pozostały tylko bagnety. Otoczeni przez kozaków żołnierze stanęli przy swoich oficerach, broniąc się zaciekle. Kpt. Zając i por. Wątroba, strzelając z pistoletów wprost w twarze czerwonoarmistów, oddali życie zarąbani szablami. Z karabinem w ręku zginął ppor. Świebocki. Po kilkunastu minutach padli ostatni obrońcy. Bolszewicy przeszukiwali pole bitwy, znęcając się nad rannymi i bezczeszcząc zwłoki poległych. Niektórzy mieli jeszcze dość sił, aby doczołgać się do najbliższych zarośli, jednak umierali tam z zimna i upływu krwi. zabierały bowiem tylko swoich rannych.
O świcie 17 września mieszkańcom Dytiatyna ukazał się przerażający widok. Na wzgórzu 385 oraz na polach między Dytiatynem, Bokowem, Szumlanami i Bybłem leżały ciała zabitych Polaków, czerwonoarmistów oraz koni. Ziemia była czerwona od krwi. Polskich bohaterskich obrońców miejscowa ludność pochowała na cmentarzu w Bokowie i w Dytiatynie.
Przez całe dwudziestolecie międzywojenne mieszkańcy Małopolski, a w szczególności mieszkańcy województwa stanisławowskiego otaczali wielkim szacunkiem to miejsce. Każdego roku, z okazji święta 3 Maja i 16 września dzieci i młodzież z okolicznych szkół, oddalonych nawet o 20 kilometrów, udawały się marszem do Dytiatyna. Tam, w bardzo podniosłej atmosferze, z udziałem księży obu obrządków odbywało się nabożeństwo, a po nim występy dzieci.
Po wybudowaniu kościółka mogilnego, poświęconego 21 września 1930 roku, w uroczystościach regularnie brali udział dowódcy okolicznych garnizonów oraz specjalnie zaproszeni goście. Przy zbiorowej mogile, oprócz dzieci i młodzieży, żołnierze zaciągali honorową wartę. Gdy 4 kwietnia 1925 odbyło się losowanie piętnastu pobojowisk, z których miały zostać ekshumowane zwłoki Nieznanego Żołnierza, wśród nich znalazł swoje poczesne miejsce dytiatyński panteon. Napis „Dytiatyn 16 IX 1920” umieszczono na pylonie Grobu. Po przymusowym zapomnieniu w PRL, 3 maja 1991 roku nazwa Dytiatyn wróciła na tablice Grobu Nieznanego Żołnierza.

W uroczystościach uczestniczyli członkowie i sympatycy Stowarzyszenia Pamięci Polskich Termopil i Kresów im. Ks. Bronisława Mireckiego w Przemyślu wraz z kapelanem, ks. prał. Stanisławem Czenczkiem, wiceoficjałem Sądu Metropolitalnego w Przemyślu, duszpasterzem harcerzy oraz Prezesem Stanisławem Szarzyńskim. Dzięki ich obecności nad głowami uczestników uroczystości powiewały polskie flagi.

Dytiatyn był jednym z miejsc na trasie pielgrzymki zorganizowanej przez Stanisława Szarzyńskiego, pielgrzymki przez zapominane miejsca życia, pracy, nauki i walki Polaków, również przez dewastowane a nie budowane przez Ukraińców cmentarze.

Mogiły naszych przodków wykorzystywane są przez Ukraińców jedynie na powtórne pochówki ukraińskich  krewnych (bez ekshumacji pochowanych pierwotnie Polaków) co polega  na wyrywaniu polskich znaków sakralnych, wydrapywaniu znaków rodowych, nazwisk zmarłych Polaków, burzeniu pionowych pyt i zastępowaniu ich ukraińskimi lub zasłanianie nową płytą ze zdjęciem i nazwiskiem zmarłego, również na obudowywaniu polskich grobowców. Może takie budowanie cmentarzy przez Ukraińców miał na myśli biskup. To usuwanie śladów polskości nawet na cmentarzu, zwłaszcza Łyczakowskim we Lwowie, dzieje się w zastraszającym tempie.

PAMIĘĆ TO ABECADŁO NASZEJ TOŻSAMOŚCI – powiedział prof. Gliński w rozmowie w TV Republika. Czy polska polityka historyczna przewidziała zachowanie pamięci, czyli naszej tożsamości poprzez kwerendę i archiwizację polskich grobów na polskich cmentarzach? To są dzieła sztuki naszych polskich rzeźbiarzy i polskich rzemieślników – artystów. Nie wspomnę o równowadze w traktowaniu Ukraińców w Polsce i Polaków na Ukrainie o co wciąż się upominamy.

Narody zniewalane inaczej

W swoich badaniach opartych na danych Rady Głównej Opiekuńczej wskazuję, że liczba ofiar ukraińskiego ludobójstwa dokonanego na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej jest ponad 200 000 (czyli powtórzenie tego,  czym były słynne bunty hajdamackie w XVIII wieku).

Do tej pory skutki tego co tam się wydarzyło (lata 1939-1947) odczuwamy.
Chodzi nie tylko o bestialsko mordowane ofiary ale setki tysięcy ludzi, którzy z tych ziem zostali wypędzeni w sposób wyjątkowo straszny ( jak obecnie oglądamy to w Syrii), czyli tylko z duszą. Ludzie uciekają zostawiając zmarłych, siedziby, cały majątek gromadzony przez wieki. Część ucieka na południe Małopolski Wschodniej gdzie będą kilka miesięcy później znowu mordowani razem z tamtejszą ludnością stanisławowskiego, tarnopolskiego, lwowskiego.  W sumie straszną akcją ludobójczą objęta jest ogromna liczba Polaków. Przyjmuje się, że ich  potomków żyje około 5 -6 mln w Polsce. Ci wszyscy ludzie powinni być uwzględnieni w zadośćuczynieniu.

A co można po tylu latach zrobić? Przede wszystkim trzeba ich uszanować, ich pomordowanych krewnych uszanować, dbać o to, aby sprawcy tych okrutnych zbrodni zostali napiętnowani.
Dzieje się inaczej. Nie interweniujemy nawet w najbardziej skandalicznych sprawach związanych z rewitalizacją ruchu OUN UPA na Ukrainie, jest ciche przyzwolenie. Przypomina mi to, iż dokładnie przed wojną robiliśmy to samo, też było ciche przyzwolenie na nacjonalistyczne działania Ukraińców  licząc na to, że nacjonalizm ukraiński będzie doskonałym przeciwstawieniem się aspiracjom Moskwy. Tylko, że nasi przodkowie, nasi dziadowie, nie zakładali, że Ukrainę będą budować na ziemiach Rzeczypospolitej. Myśleli, że wyszkolą 50 tysięcy młodych Ukraińców za pieniądze Polaków by wojowali o kijowską Ukrainę.
Jak wiemy stało się inaczej. Wyszkolenie posłużyło im by bardzo skutecznie wytępić naszą ludność zamieszkującą województwa wschodnie Rzeczypospolitej – mówiła dr Lucyna Kulińska 13 lipca 2019 r w łódzkiej TV.

Przykładem cichego przyzwolenia  był brak reakcji przedstawicieli Sejmu na słowa Oleksandra Hanuszczyna, przewodniczącego Lwowskiej Rady Obwodowej , wypowiedziane w Hucie Pieniackiej w 2017 r. w  rocznicę wymordowania mieszkańców przez Ukraińców, upamiętnianą od lat przez Stowarzyszenie Huta Pieniacka.

„Liczymy na wzajemność polskiej strony, która doprowadzi do odnowy zdewastowanych ukraińskich miejsc pamięci. Wierzymy w mądrość naszych polskich sąsiadów. Wieczna pamięć zabitym mieszkańcom Huty Pieniackiej. Przebaczamy i prosimy o przebaczenie. Sława Ukrainie! – po wykrzyczeniu hasła zbrodniarzy OUN UPA Oleksandr Hanuszczyn wycałował sążniście stojącą za nim ( w przenośni i fizycznie) poseł  Małgorzatę Gosiewską.

To symbol niesamowitego okrucieństwa, w ciągu 8 godzin wymordować tak okrutnie około 1200 osób – mówił przed kamerą TV Franciszek Bąkowski, świadek zbrodni ludobójstwa w Hucie Pieniackiej. Na płytach jest 580 nazwisk ale jakże tragiczne jest to, że co piąta ofiara to dziecko. Jestem tu już 27 raz i mam prawo sądzić obserwując różne zdarzeni jakie mają tu miejsce, że są siły, którym zbrodnia w Hucie Pieniackiej jest solą w oku.

Podczas uroczystości przed pomnikiem stała grupa młodych Ukraińców z flagami banderowskimi. Po uroczystościach pomnik odbudowany niezgodnie z wolą Stowarzyszenia Huta Pieniacka ( nie jest to krzyż dębowy i nie ma na nim napisu pierwotnego wskazującego na sprawców ale jest informacja, iż pomnik ufundowała „społeczność ukraińska”) został ponownie zbezczeszczony, pojawiły się napisy „smert Lachom” i „precz z Ukrainy” (film Huta Pieniacka, TV Trwam)

Oficjalne stanowisko delegacji podczas uroczystości w Janowej Dolinie w 2019 roku przedstawił  w Poranku Wnet Wojciech Jankowski zdając  relację z obchodów 76 rocznicy ludobójstwa w Janowej Doliny : „obchody zostały przeniesione również na Ukrainę. Po mszy św. w Łucku uczestnicy przejechali do Janowej Doliny. Było to osiedle robotnicze, nieopodal były kamieniołomy , gdzie odkryto bazalt i tam przyjeżdżali Polacy z okolic i całej Polski.

Wojciech Jankowski przytoczył fragment przemówienia Marszałek Sejmu Małgorzaty Gosiewskiej „bo w nim znalazły się bardzo ważne akcenty”.

Ukraińscy nacjonaliści wymordowali tutaj ponad 600 niewinnych osób. Zbrodni dokonano przy bezczynności niemieckiego garnizonu. I tak miejsce, które mogłoby być symbolem rozwoju stało się jedną z setek mogił, świadków zbrodni  dokonanych przez nacjonalistów ukraińskich na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Zbrodni tych dokonywano w sytuacji gdy faktycznymi włodarzami tych ziem byli na przemian niemieccy i sowieccy okupanci. Szatański zamysł nacjonalistów dodatkowo wpisywał się w perfidną politykę mocarstw, które niewoliły oba narody – przemawiała Małgorzata Gosiewska.

Wicemarszałek sejmu podkreśla, że nikt dziś nie obarcza winą współczesnego państwa Ukraińskiego. Tak jak i w bieżącej polityce, tak i w relacjach historycznych fundamentem naszego postępowania musi być prawda- relacjonuje Wojciech Jankowski.

Widzę w tej wypowiedzi kilka odstępstw od prawdy i wielką zbieżność w pomijaniu sprawców ukraińskiego ludobójstwa na Polakach z wypowiedzią gubernatora lwowskiego Oleha Siniutka w Hucie Pieniackiej w 2017 roku:

„wina za zagładę Huty Pieniackiej leży po stronie nazizmu i komunizmu. Jest mi bardzo przykro, że po 75 latach brzmią oskarżenia w stronę Ukraińców”.

Jako polski obywatel oczekuję, by wybrane przeze mnie władze broniły polskiej, a nie ukraińskiej racji stanu.

Ludobójstwo (nie zbrodnia) dokonane zostało na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, a nie w Galicji Wschodniej. Józef Chociszewski (1837-1914), działacz narodowy wielokrotnie karany przez władze pruskie za działalność niepodległościową i antyniemiecką pisał w wydanej w 1890 roku pracy,  w rozdziale Polityczny podział Polski w r.1772: Polska dzieliła się na trzy wielkie części zwane prowincjami, tj. Wielkopolskę, Małopolskę i Litwę.

Galicja to używana przez okupanta austriackiego nazwa części polskich ziem, które 123 lata były pod zaborem a w latach 1918 -1920 zostały odzyskane.

Nieprawdą jest, że mocarstwa niemieckie i sowieckie perfidną polityką niewoliły oba narody.

To nie Polacy ale Ukraińcy i Żydzi (z własnej i nieprzymuszonej woli) witali kwiatami 17 września 1939 r. sowieckiego okupanta zajmującego Ziemie Wschodnie RP. To Ukraińcy mordowali żołnierzy Wojska Polskiego wracających do domów po zakończonej kampanii wrześniowej (ofiary Polaków z rąk Ukraińców szacuje się w tym okresie na kilka tysięcy).

To policjanci narodowości ukraińskiej i żydowskiej, a nie  polskiej  wkraczali w nocy do polskich dworów, leśniczówek, domostw polskich wojskowych, polskiej inteligencji, polskich działaczy rządowych i społecznych, właścicieli ziemskich, robotników i chłopów o antykomunistycznej i propaństwowej orientacji by wyprowadzać rodziny w ciągu 20 minut do bydlęcych wagonów wywożących ich w głąb nieludzkiej ziemi na zatracenie (1,5 miliona wywiezionych).

To Ukraińcy i Żydzi nie Polacy rozprawiali  się z Polakami, Ormianami, Czechami wpisując ich na listy wywożonych na Sybir i skazywanych na śmierć przez sowieckiego i niemieckiego okupanta.

To Ukraińcy witali kwiatami wkraczających na teren Ziem Wschodnich RP Niemców, to Ukraińcy, a nie Polacy, Ormianie, Czesi, Żydzi rozprawiali się z Żydami mordując ich w myśl niemieckiej polityki „rasy panów”, to ukraińscy policjanci zamordowali w Babim Jarze w Kijowie 30 000 Żydów jednego dnia.

To Ukraińcy a nie Polacy, Żydzi, Ormianie, Czesi wstępowali do niemieckich oddziałów SS Galizien, Nachtigall, Roland by dokonywać bestialskich morderstw na Polakach, Ormianach, Czechach, Żydach.

Tym różni się zniewolenie przez „oba mocarstwa” obywateli polskich narodowości polskiej, ormiańskiej, żydowskiej, czeskiej od tzw. „zniewolenia” obywateli polskich narodowości ukraińskiej.

Czy Pani Marszałek Sejmu wystąpi w obronie współczesnego państwa polskiego przed oficjalnym oskarżeniem o sprawstwo shoah przez Polaków, oskarżeniem zarówno „polskiego” środowiska naukowego Barbary Engelking, Jana Grabowskiego, Dariusza Libionki, Heleny Datner, Tomasza Grossa i innych, jak i światowej diaspory żydowskiej?

A jak wyglądała Janowa Dolina nazwana przez Wojciecha Jankowskiego  „osiedlem robotniczym” ?

Złoża bazaltu w Janowej Dolinie odkryli i udokumentowali polscy geologowie. Złoża zostały objęte państwowym mecenatem, powołano zespół wybitnych specjalistów, których wysłano na staże do Europy Zachodniej, by dowiedzieli się więcej, jak należy eksploatować bazalt. Grupą kierował  inż. Leonard Szutkowski (jego zastępcą był inż. Józef Niwiński, a budowniczym osiedla inż. Michał Urbanowicz), odkrywca złóż bazaltu krystalicznego, który od grudnia 1928 r do 1941 r był dyrektorem  Państwowych Kamieniołomów Bazaltu w Janowej Dolinie. Już w 1929 roku wybudowano linię kolejową łączącą odkrywkową kopalnię ze stacją  Kostopol, ponieważ wielkie było zapotrzebowanie na  kostkę bazaltową w budującej się II RP. Produkcja w 1929 roku wynosiła 40 tys. ton a  10 lat później zwiększyła się 10-krotnie. Dla rosnącej liczby zatrudnionych wybudowano wzorcowe osiedle, w którym mieszkały rodziny pracowników – obywateli polskich czyli Polaków, Ukraińców, Czechów. Do kopalni bazaltu przyjeżdżali też górnicy ze Śląska, mieszkali wówczas w wygodnym hotelu w dwuosobowych pokojach. Część załogi kopalni stanowili pracownicy dojeżdżający do pracy koleją, jak również mieszkańcy pobliskich wiosek. Janowa Dolina była osiedlem nowoczesnym, w pełni zelektryzowanym, zwodociągowanym, skanalizowanym, zbudowanym na podstawie szczegółowego planu urbanistycznego. Osiedle mieszkaniowe zrealizowano na terenie pięknego lasu sosnowego. Dla poszczególnych alei wycięto w lesie pasy o szerokości 100 m. Środkiem każdego pasa biegła ulica wybrukowana kostką bazaltową. Po obu stronach ulicy, na działkach o powierzchni ok. 600 m kwadratowych (20×30 m) wybudowano domki – wille czterorodzinne. Do każdego mieszkania należała cześć działki, z frontu domu z kwiatami, z tyłu z warzywnikiem. Podpiwniczenie domów wykonano z bazaltu, domy drewniane, dwukondygnacyjne, kryte czerwoną dachówką, otoczone  drewnianymi płotkami. Pomiędzy poszczególnymi alejami pozostawiano pas lasu szerokości 100-120 m, dzięki czemu zapewnione zostały warunki prawdziwego komfortu dla mieszkańców osiedla. Specjalnym akcentem była Aleja Spacerowa przecinająca aleje mieszkalne, nieprzejezdna, z rabatami kwiatów, krzewów ozdobnych, ławkami. W „Robotniczym Domu Zbiorowym” potocznie zwany BLOKIEM  mieściła się sala teatralno – kinowa (na 400 widzów) , widowiskowa, biblioteka, pokoje hotelowe i mieszkalne dla pracowników samotnych, jadłodajnia, kioski, sklep. Obok znajdowało się boisko sportowe piłkarskie – lekkoatletyczne. Przy kopalni działał klub sportowy „Strzelec” prowadzący sekcje piłki nożnej, boksu, zapaśniczą, kajakarską, pływacką i inne. Kopalnia miała swoją orkiestrę jazz-bandową, która przygrywała do zabaw tanecznych organizowanych w dźwiękowej sali kinowej i w plenerze. Były tu również 3 plaże nad Horyniem, na których mogli wypoczywać strudzeni ciężką pracą robotnicy z rodzinami, przedszkole i szkoła. Na terenie osiedla handel prowadzony był wyłącznie przez spółdzielnię „Społem” co było wyrazem dbałości o kieszeń zatrudnionych. W pewnych okresach kopalnia płaciła pracownikom cześć wynagrodzenia swoją własną walutą (ebonitową), którą można było wydawać przy zakupach w sklepach spółdzielczych. Nawet apteka była w budynku wzniesionym specjalnie dla niej przez kopalnię. (Bogusław Soboń, „Wołyński życiorys”)

Dzisiaj też do Warszawy i innych większych miast przyjeżdżają do pracy i do Sejmu lub Senatu Polacy z innych rejonów Polski ale nikt ich z tego powodu nie morduje.

Ukraińcy Rosji zawsze się bali a tradycyjnie mają ten kozacko hajdamacki ciąg do cudzego bogactwa, do cudzych majątków, do zajmowania terenu. Rekompensaty mogą sobie szukać potencjalnie w Polsce, jeśli my nie będziemy reagować a nie reagujemy, to znowu się pokażemy jako ta potencjalna ofiara. Chcą brać ale nie chcą nic dawać – mówiła dr Lucyna Kulińska w łódzkiej TV

100 rocznica zakończenia wojny polsko – ukraińskiej

Polacy na tym terenie przez siedem pokoleń marzyli i walczyli o odrodzenie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. 1 listopada 1918 r. przedstawiciele Polskiej Komisji Likwidacyjnej z Krakowa mieli przejąć władzę we Lwowie w imieniu odradzającej się ojczyzny. Nagle Polacy obudzili się w ukraińskim Lwowie, Tarnopolu czy Stanisławowie. Dla wielu z nich był to koszmarny sen. W wyniku przeciwdziałania polskiego i wielkiej ofiarności patriotycznej setek młodzieży  oraz odsieczy wojsk polskich (również z Wielkopolski), wojska ukraińskie wycofały się ze Lwowa 22 listopada 1918 r. Ta niepotrzebna wojna trwała do 16 lipca 1919 r. kiedy to oddziały Ukraińskiej Halickiej Armii zostały wyparte za Zbrucz, na Ukrainę. W czasie tych dziewięciu miesięcy żołnierze UHA popełnili wiele zbrodni na żołnierzach i cywilach polskich. Palono i rozstrzeliwano polskie wsie.  Zamordowani jeńcy polscy mieli wyłupione oczy, wydarte języki i obcięte uszy. Mordowano lekarzy i sanitariuszki, zakopywano żywcem, gwałcono zakonnice, profanowano kościoły. (Przyczyny ukraińskiego ludobójstwa na Kresach Południowo Wschodnich RP w latach 1918-1919 i 1939 -1946 – prof. Czesław Partacz)

Czytając opisy zbrodni, słusznie przychodzi na myśl, że może te barbarzyńskie okrucieństwa nieco przesadnie przedstawiono, może kultura Gontów i Żeleźniaków obecnie w XX wieku uległa zmianie – pisała w 1926 r. Wanda Mazanowska, wiceprezydent Straży Mogił Polskich Bohaterów w II RP.
Niestety- nie! Dla zbadania okrucieństw ukraińskich delegowano komisję sejmową. Przesłuchano do 60 świadków i zeznania ich spisano protokolarnie i podano do publicznej wiadomości w broszurze zatytułowanej „Z krwawych dni Złoczowa 1919 r.“, z której czerpiemy materiał. Ekshumację i oględziny sądowo-lekarskie przeprowadzono w obecności misji aliantów 5 i 6 czerwca 1919 r. Zdjęcia fotograficzne ekshumowanych zwłok mieszczą się w aktach dochodzeń sądowych i złożone zostały komisji sejmowej dla badania okrucieństw ukraińskich. Oględziny sądowo- lekarskie uskutecznił Sąd okręgowy w Złoczowie wobec delegatów ówczesnego Namiestnictwa i wojskowości, wobec delegatów misji amerykańskiej: Smitha i porucznika Br. Hohendorfa, F. F. O. Donella, delegata misji angielskiej (Wanda Mazanowska).
Dlaczego apogeum ukraińskiego ludobójstwa miało miejsce na Wołyniu a nie w Małopolsce Wschodniej? –pytał Michał Wołłejko podczas debaty zorganizowanej przez  Fundację im. J. Kurtyki  11 lipca 2019 r.

Po pierwsze wiele się wydarzyło już od 1 września  1939 roku. Na Wołyniu dochodzi do masowych ataków na osadników wojskowych, gajowych, leśniczych, policjantów, wycofujących się żołnierzy Wojska Polskiego ((27 września 1939 r. został zamordowany  przez Ukraińców w Lipowcu hr Andrzej Potocki, żołnierz WP, którego ciało wykupił i pochował hr Leon Sapieha, ostatni właściciel Krasiczyna, brat Adama Sapiehy-BR), dwory, uchodźców uciekających przed Niemcami. Wiemy, że zginęło kilka tysięcy osób, nawet nie wiemy gdzie są ich groby. Drugie to likwidacja Polaków w czasie napaści „pierwszego sowieta” , od 17 września 1939 do 22 czerwca 1941 r. to  cztery wywózki w głąb ZSRR , pobór do Armii Czerwonej, rozstrzeliwania więźniów w czasie wycofywania się, później okupacja niemiecka,  działalność policji ukraińskiej – to spowodowało, że na Wołyniu liczba Polaków zmniejszyła się znacznie a ludność została przez okupanta sowieckiego, niemieckiego i ukraińskiego pozbawiona elementu przywódczego, zabrakło tych ludzi, którzy mogliby organizować opór. Nie ma struktur podziemnych ZWZ i AK, konspiratorów, zostali całkowicie wyniszczeni. O tym doskonale wiedzieli Ukraińcy. Po trzecie Wołyń to kraina lasów, bagien, doskonałe miejsce dla działania podstępnego, rozkaz przejścia policji ukraińskiej do lasu rozpoczyna masowe ludobójstwo w wielu wsiach jednocześnie  – odpowiedział dr Leon Popek, który z panią Ewą Siemaszko i ks. Tadeuszem Isakowiczem Zaleskim został zaproszony do debaty.

OUN działała bardziej ofensywnie na chłopów na Wołyniu  niż komuniści, którzy nie zaprowadzali terroru wobec ludności ukraińskiej a OUN prowadziła  terror, komuniści działali propagandowo a OUN działali propagandowo i terrorystycznie. Propaganda nasiliła się bardzo  po wkroczeniu Niemców w 1941 roku, organizowano struktury, agitowano, robiono zebrania  – to był proces wieloletni, który zaczął się jeszcze w latach 30. W relacjach często spotykam się z takim stwierdzeniem, iż były już wtedy napomknięcia: „my was wyrżniemy”. Czyli podziemna działalność OUN była dobrze rozwinięta, zwłaszcza na Wołyniu, nasze władze chyba nie były zorientowane, byliśmy  skoncentrowani na zwalczaniu wpływów komunistycznych, jaczejek, agentów sowieckich. Emisariusze na Wołyń napływali, nawet się tam działacze OUN osiedlali, kupowali gospodarstwa, jako nauczyciele przybywali w ostatnich 5 latach przed wojną. Grunt był szykowany. Wołyń to spory procent analfabetów, co ma wpływ na postrzeganie rzeczywistości. Czytałam niedawno dokumenty OUN, Polacy nawet nie zdawali sobie sprawy jak byli infiltrowani, wszystko co działo się w kręgach polskich było widoczne jak na talerzu dla Ukraińców. Oni nas rozpracowywali (również  swoich rodaków). To stawiało nas na pozycji przegranej– dodała  pani Ewa Siemaszko.

Wołyń jest to symbol, tak jak Katyń jest symbolem zbrodni, która działa się w różnych miejscach. W latach 30. doszło do działań przeciwko państwu polskiemu, ginęli i Polacy i sprawiedliwi Ukraińcy. W roku 1934 zginął gorący zwolennik ugody z Ukraińcami, Minister Spraw Wewnętrznych, Bronisław Pieracki. Właśnie po tym zabójstwie Józef Piłsudski utworzył Berezę Kartuską. 3 lata wcześniej został zastrzelony w Truskawcu Tadeusz Hołówko, również zwolennik ugody. Ginęli wtedy również ci Ukraińcy, którzy chcieli zgody z Polakami lub ci, którzy nie reprezentowali ideologii banderowskiej. Najbardziej znaną ofiarą  był Iwan Pawlik, dyrektor gimnazjum ukraińskiego a zarazem szef Akcji Katolickiej we Lwowie. Zginął, gdyż swoimi poglądami nie odpowiadał ideologii nacjonalistów ukraińskich. A z chwilą wybuchu wojny doszło do wybuchu działań OUN przeciwko Wojsku Polskiemu, urzędnikom i zwykłym obywatelom. Mój śp. ojciec opisał w swoim pamiętniku noc z 18 na 19 września 1939 r. w osadzie w okolicach  Buczacza, gdzie bojówki OUN UPA wymordowały całą osadę, ponad 40 osób, wszystkich, starców, kobiety, dzieci. Powiat Podhajce, Stryj – Ukraińcy jak w 1918 próbowali przejąć miasto. Czerwiec/lipiec 1941 w Małopolsce Wschodniej to również czas napadów bojówek OUN UPA na osady w momencie wycofywania się sowietów. Policja ukraińska wzięła wtedy też czynny udział w mordowaniu i wyrzynaniu Żydów, gett żydowskich. Nasiąknięci krwią Żydów, oswojeni z mordem łatwo przystąpili do mordowania Polaków– wyjaśniał ks. Tadeusz Isakowicz Zaleski.

Nasi wspaniali Rodacy zdobywali i bronili dla nas niepodległości Polski przed trzema atakującymi nas od wieków narodami, niemieckim, sowieckim i ukraińskim. Ci sami Polacy z Ziem Wschodnich II RP ( jak choćby generał Stanisław Maczek) walczyli w 1918 roku w obronie Lwowa, odzyskiwali Stanisławów, Drohobycz z rąk ukraińskich w latach 1918-1919, walczyli z bolszewikami w 1920 roku a potem znowu w 1939 w obronie Lwowa, Stanisławowa, Grodna, Wilna, mordowani przez Niemców, Ukraińców, Rosjan, zsyłani w akcji eksterminacji polskiej inteligencji w 1940-1941 na nieludzką ziemię, gdy przeżyli i mieli szczęście wyjść z Andersem, zwyciężali pod Falaise czy Monte Cassino.

Dla nich napisał Feliks Konarski pieśń o randze hymnicznej:

…Przejdą lata i wieki przeminą ,

Pozostaną ślady dawnych dni

I wszystkie maki na Monte Cassino

Czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosły krwi!…

Ci co przeżyli bitwę pod Monte Cassino nie mieli dokąd wrócić, ich ojczysta ziemia spływała krwią rodzin okrutnie mordowanych przez Ukraińców spod znaku OUN UPA, dobytek zagrabiony, domy spalone, wstęp po karą śmierci wzbroniony.

W Kurierze Galicyjskim, niezależnym piśmie Polaków na Ukrainie czytam: 18 maja, w 75 rocznicę powstania pieśni „Czerwone maki na Monte Cassino „ po raz pierwszy zabrzmiała ona we Lwowie po ukraińsku. Fakt ten uważam, delikatnie ujmując,  za dowód niezwykłego cynizmu pomysłodawców. To w języku ukraińskim, nawet przy akompaniamencie muzyki ukraińskiej  odbywało się ludobójstwo na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.

W tym samym numerze czytam: „Władza ukraińska w Stanisławowie trwała od 1 listopada 1918 do 25 maja 1919 roku. Jeżeli o zrywie listopadowym piśmiennictwo jest bogate, to o wydarzeniach majowych wiadomości jest niewiele. W literaturze historycznej mamy jedynie wzmianki o jakimś polskim powstaniu”.

Jeśli dla redaktora  Kuriera Galicyjskiego walka o odzyskanie Lwowa przez Orlęta lwowskie, wojna polsko – ukraińska o odzyskanie ziem polskich zabranych nam na 123 lata zaborów to zryw listopadowy a odzyskanie Stanisławowa przez Generała S. Maczka to wydarzenia majowe to proponuję zmienić nazwę pisma na niezależne pismo nacjonalistów ukraińskich na Ukrainie i domagam się, by nie było ono finansowane w moich pieniędzy.

Na marginesie warto autorowi (Feliksowi Konarskiemu) złożyć hołd za wiersz, którym w latach 70. wszedł do historii szkolnictwa polonijnego i emigracyjnego: Polskie dziecko . Jest to sercem zapisana rozmowa poety, starego emigranta z 7-letnim dzieckiem polskim, chłopcem napotkanym w parku nowojorskim, które choć zachowało poczucie odrębności etnicznej, rozumie swoją ułomność – nie włada językiem ojczystym.(Emigracja walczących Wojciech Jerzy Podgórski)

…Przyszło mi na myśl dzieciństwo… te moje odległe lata…
Ta moja przeszłość cudowna, beztroska, bujna, skrzydlata…

I matki tkliwe spojrzenie, gdym po skończonej wieczerzy

Powtarzał z nią półgłosem słowa wieczornych pacierzy..

Dziękuję Ci, moja Matko, żeś mnie nauczyła tej mowy,

Która rosą się perli na wrzosowiskach o świcie…

Która wierzbami szumi… pachnie lasem sosnowym…

I stokroć jest piękniejsza niż moje tułacze życie…

Która słowiczymi trelem dźwięczy w majowe noce

Albo śpiewem skowronka ulatuje do nieba;

Która słońcem rozbłyska i gwiazdami migoce,

I ma w sobie smak miodu i razowego chleba…

Która skrzy się w klawiszach Szopenowskim mazurkiem

I hejnałem mariackim dni minione przyzywa,

A za groblą – za młynem – za zielonym pagórkiem

Pastuszkową fujarką smętne piosnki wygrywa…

Która mową Kościuszki była i Mickiewicza,

Z niej Dąbrowski się zrodził i Pułaski jenerał,

Co choć obce granice polską szablą wytyczał,

Lecz tą mową oddychał!… Dla tej mowy umierał!

Ten straszny terror uzyskał cichą akceptację

Szanowni Państwo, serdecznie dziękuję za zaproszenie na obchody Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich  nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.  Południowo wschodnie kresy II Rzeczypospolitej kryją do dziś wielką, niezabliźnioną ranę…Przez wiele lat ze zdumieniem słuchaliśmy głosów płynących także z polskiej strony zaprzeczających ludobójczemu charakterowi działań podejmowanych  przez oddziały UPA…W 2016 roku polski Sejm jednoznacznie odciął się od haniebnych dywagacji ustanawiając Narodowy Dzień Pamięci Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich  nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej. Dla mieszkańców Opolszczyzny, wygnańców z Kresów i ich potomków dzień ten przywołuje bardzo bolesne wspomnienia o męczeńskiej śmierci członków najbliższej rodziny, przyjaciół i sąsiadów-  list Ministra  Jana Józefa Kasprzyka, szefa Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych odczytany został 1 czerwca 2019 roku organizatorom i uczestnikom  uroczystości w Kędzierzynie Koźlu.

W czerwcu 2019 roku nie odciął się jeszcze od „dywagacji” Instytut Pileckiego – Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami– polska państwowa instytucja kultury podległa Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego, powołana 29 kwietnia 2016 z inicjatywy wiceminister Magdaleny Gawin.

Instytut Pileckiego nie odniósł się do uchwały w Sejmie z 2016 roku w reklamie, którą umieścił w stacji metra Politechnika w Warszawie. Podróżujący metrem może odczytać : wciąż byliśmy sąsiadami, w czasie Rzezi Wołyńskiej Anatolij i Zinaida uratowali polską rodzinę ostrzegając ja przed atakami UPA.

To nie była rzeź wołyńska, to było Ludobójstwo obywateli polskich dokonane przez nacjonalistów ukraińskich spod znaku band  OUN UPA  i wpierającą ich otumanioną ukraińską ludność na Ziemiach Południowo Wschodnich II RP.  Ludobójstwo na obywatelach polskich na Wołyniu i  w Małopolsce Południowo Wschodniej , w województwie wołyńskim, tarnopolskim, stanisławowskim, lwowskim, poleskim, lubelskim, krakowskim… Są na to setki tysięcy dokumentów.

Ludobójstwo dokonane na ludności polskiej przez OUN-UPA
w latach 1939-1947 w pow. Tomaszów Lubelski cz. 4
Na Rubieży: cz 1 nr 9/2007 s 36, cz 2 nr 97 s 32, cz 3 nr 115/2011 s 13 ( Szczepan Siekierka)
Gospodarz opowiedział nam jak 18 marca 1944 roku, o szarym świcie zbrojne grupy OUN – U PA pod dowództwem Mirosława Onyszkiewicza, ps. „Orest” dokonały w ciągu kilku godzin rabunku i mordu 53. mieszkańców Tarnoszyna i 10. mieszkańców sąsiedniego Ulhówka, do którego mieliśmy wkrótce wyruszyć na zasadzkę. W dniu napadu, opowiadał Buczkowski, zamordowano w bestialski sposób 23 kobiety w różnym wieku i 16 dzieci, dziesięcioro z nich miało poniżej pięciu lat. Do rzezi bandyci wykorzystali broń palną, widły, siekiery, noże i bagnety. Często pastwiono się nad nieszczęsnymi z niespotykanym sadyzmem za nim uśmiercono. W samym tylko Tarnoszynie banderowcy spalili 98 zabudowań. Dokonali masowej grabieży. Z kolonii tarnoszyńskiej zamordowano 4-osobową rodzinę Wolaninów. Wielu Polaków banderowcy palili żywcem w zabudowaniach. …
Przed nami zabudowania wsi Szczepiatyn. Podwajamy czujność. Zwiększamy odległości miedzy strzelcami. Sprawdzamy broń i granaty. Panuje złowroga cisza. Poprawiam pas karabinu. Część zabudowań spalona. Tu i ówdzie sterczą osmolone ściany, kominy nieistniejących chałup. Obserwujemy teren. Czujnie przemykamy przez wieś. Na skraju zabudowy po lewej stronie drogi gruntowej w kierunku na Ulhówek widnieje rozpadający się młyn. Od niego biegnie droga, która prowadzi do zabudowy kolonii. Przy ocalałej z pożaru ścianie stoją drewniane taczki. Naga, młoda kobieta została do nich przybita gwoździami wbitymi w rozkrzyżowane dłonie i ramiona.

Ludobójstwo dokonane na ludności polskiej przez OUN-UPA
w latach 1939-1946 w woj. tarnopolskim pow. Kamionka Strumiłowa
Na Rubieży nr 3/13/1995 a. 1. NR 58/2002 cz. 2. NR 102/2009 Cl. 3. ( Szczepan Siekierka)
Emilia Rakowska z d. Skrzypek – Australia

Głos z dalekiej Australii

Od krewnej z Polski otrzymałam kilka egzemplarzy czasopisma pt. Na Rubieży … Zawarte w nim relacje i wspomnienia to najprawdziwsza historia opisana przez naocznych świadków zbrodni popełnionych w latach 1939-1947 przez Ukraińską Powstańczą Armię. Po wojnie w Australii osiedliło się dużo Polaków z Kresów Wschodnich i Ukraińców. Niektórzy z nich należeli do tej „armii”, która w okrutny sposób wymordowała dwieście tysięcy Polaków. Coraz więcej świadków tamtych okrutnych wydarzeń odchodzi, a ci co jeszcze żyją nie potrafią wyzbyć się strachu ..
To tyle na wstępie, chciałabym też w skrócie opisać moją wędrówkę z podolskiej wsi do Australii. Pochodzę ze wsi o nazwie MAZIARNIA WAWRZKOWA pow. Kamionka Strumiłowa woj. tarnopolskie. Była to wieś koherentna – zamieszkała przez ludność polską, pamiętam jedną rodzinę ukraińską i kilka małżeństw mieszanych. Wieś rozległa z gospodarstwami o pokaźnym areale ziemi. We wsi był kościół, cztero klasowa szkoła i duża świetlica, po pracy pełna rozśpiewanej młodzieży. Położona była, wśród sosnowych lasów – pachnących żywicą, ukwieconych łąk na wiosnę i falujących łanów zbóż latem.
W tej wsi w 1925 roku ja się urodziłam. Moje rodzeństwo to cztery siostry i jeden brat. Rodzice moi Maria i Józef mieli dobrze prosperujące gospodarstwo rolne. Ojciec zmarł gdy miałam niecałe cztery lata. Mama jako wdowa dobrze radziła sobie z prowadzeniem gospodarstwa i wychowywaniem dzieci. Z ustnego przekazu mamy dowiedziałam się, że mój pradziadek był Czechem o nazwisku SKRZYPEK WAWRZYK – kupił on kilkadziesiąt hektarów ziemi w wyżej wymienionej okolicy i założył fabryczkę mazutu, stąd nazwa wsi MAZARN1A WAWRZYKOWA. ..W 1939 roku miałam już 14 lat, pamiętam wkroczenie na nasz teren Sowietów. W naszej wsi było spokojnie, ale tam gdzie mieszkali Ukraińcy – to ogarnęła ich euforia – cieszyli się, witali żołnierzy kwiatami i śpiewem. No i zaczęło się donosicielstwo na Polaków, mordowanie żołnierzy Polskich po klęsce wrześniowej. Ukraińcy wstępowali do policji i sporządzali listy z nazwiskami osadników legionistów polskich do wywózki na Sybir i innych części kraju (ZSRR). Ale apogeum ich bazyliszkowej natury ujawnił się z chwilą okupacji niemieckiej kiedy Hitler napadł na Związek Radziecki w 1942 roku. To właśnie wtedy na ochotnika wstępowali do armii niemieckiej. Razem z Niemcami likwidowali Żydów, grabili ich majątki, a potem już jako bandy z UPA masowo mordowali Polaków, palili i rabowali całe wsie najpierw na Wołyniu, a potem w Małopolsce. Niemcy na okupowanych terenach zarządzili, że młodzież po ukończeniu czternastu lat musi pracować na rzecz okupanta. Ja należałam do starszego rocznika, miałam wtedy skończone siedemnaście lat, musiałam razem z innymi jechać do Niemiec na przymusowe roboty.
W 1944 roku dostałam ostatni list od siostry Marii, która pisała, że wioski już nie ma, została spalona i ograbiona, 35 osób zamordowanych – brat Władysław i mąż kuzynki – zaginęli, z pewnością też zostali zamordowani, ona razem z mamą schroniła się w Busku.
Obie zmarły z choroby w Busku, przeżyły 2 inne siostry, Bronia i Frania, które pani Emila odwiedziła w 1968 roku pytając co zdarzyło się w jej rodzinnej wsi.

Napad był o północy 25 marca 1944 roku. Ludność wsi nie spodziewała się tak zmasowanego ataku. Ta napaść była przez banderowców starannie zaplanowana. Banda z UPA weszła drogą do samego serca wsi i zaczęli od zabudowań sołtysa o nazwisku Święs, zamordowali całą rodzinę Jana, Marię i Stanisławę, a domostwo podpalili. Następnie podpalili drewniany kościół szkołę i świetlicę. ..Banderowcy po kolei mordowali ludzi z domostw, wynosili co się dało i podpalali zabudowania…Ocaleli tylko ci, którzy zdążyli ukryć się w lesie lub dobiec do innych wsi jak Huta, Połoniczna lub Grabowa. Niektórzy z nich rano poszli zobaczyć co zostało ze wsi Maziarni Wawrzykowej. Jak weszli widok był okropny – poczerniałe kikuty kominów, żarzące się jeszcze drewniane belki domostw, zaduch, gdzieniegdzie martwe zwierzęta i zwłoki pomordowanych, okropnie zmasakrowane. Rozpoznano leśniczego Muzyczaka – miał odrąbaną głową, obok leżał jego syn. Również we wsi Turki – był napad, zamordowali 17 osób – między nimi żywcem spalili rodzinę Skrzypek – brata naszego ojca Jana, jego żonę Marylę i syna Władysława.

Siostrom razem z innymi uciekinierami w bydlęcych wagonach Niemcy umożliwili wyjazd do Polski na Podkarpacie. Tam prawie rok mieszkały we wsi Trzcinica koło Jasła u gospodarza o nazwisku Wilczak. To byli bardzo dobrzy ludzie – pomagali siostrom, one pracowały w ich gospodarstwie zanim wyjechały na Ziemie Odzyskane.

Wracałam do Australii chora – wspomina pani Emilia, wiedząc, że z siostrami nie zobaczę się już więcej. Lata mijały – nie mieliśmy dzieci. Razem z mężem w wieku 70 lat przeszliśmy na emeryturę. W roku 2007 mąż zmarł, zostałam sama, ale mam dobrych znajomych, sąsiadów – pomagają mi w miarę potrzeby. U schyłku życia często wracam wspomnieniami do mojej rodzinnej wsi. Miejsca, którym była Maziarnia Wawrzkowa siostra nie mogła odnaleźć, rósł tam młody sosnowy zagajnik. Nawet dawnego lasu już nie było. jedynym pozostałym znakiem jest duży kamień – niemy świadek minionych zdarzeń.

Władysław Kubów we wstępie do wspomnień „Terroryzm na Podolu” napisał : zdecydowałem się w wieku 80 lat napisać tę książkę aby dać świadectwo prawdzie o strasznych wydarzeniach na Podolu, szczególnie w czasie II wojny światowej. Mordowały tu w okrutny sposób ludzi, od niemowlęcia do starca, bojówki ukraińskie zorganizowane przez OUN. Wydarzenia te przeżyłem osobiście. Powinny być potępione  i osądzone. Pragnę również oddać cześć  OFIAROM tych zbrodni i upamiętnić ich nazwiska.

Dr Józef Fajkowski, historyk, do którego zwrócił się z prośbą o korektę napisał: Opracowanie to jest niezwykłym dokumentem, mogą czerpać pełnymi garściami z takich książek zawodowi historycy, jako źródła.

Szkoda, że  naukowe gremium Instytutu Pileckiego (jak i gremia mediów czy MKiDN) nie korzysta z takich rad. Mimo, iż mottem Instytutu jest : „Upamiętnianie, dokumentowanie i badanie historii XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem polskiego doświadczenia i losów obywateli polskich ” nie znalazłam na stronie „polskiego doświadczenia i losów ” Polaków z Ziem Wschodnich II RP mordowanych w więzieniach i dołach śmierci Lwowa, Stanisławowa, Łucka, Pińska…, mordowanych skrytobójczo w lasach, wsiach, na polach, w dworach, chatach, leśniczówkach, szkołach, kościołach, wywożonych do sowieckich łagrów na Syberii, Kazachstanie na podstawie list przygotowanych przez Ukraińców, losu 200 000 zamordowanych w bestialski sposób przez Ukraińców zgodnie z wytycznymi Nacjonalizmu Doncowa.

Współczuję dzisiaj  Amerykanom dotkniętym tragedią World Trade Center,  lecz jednocześnie odżywa we mnie wspomnienie terroru, jaki dotknął Polaków na Kresach. I nasuwa się gorzka konstatacja, że terroryzm mógł stać się  pierwszoplanowym problemem świata dopiero wtedy, gdy tysiące ludzi zostało pogrzebanych na oczach milionów telewidzów pod gruzami największej budowli w najpotężniejszym światowym mocarstwie. Tymczasem to, co wydarzyło się blisko 60 lat temu na Kresach, nie zostało nigdy przez światową  opinię publiczną ani zauważone, ani potępione .[również polską – uwaga BR].
A przecież szalał tam straszliwy terror na masową skalę. Trudno by znaleźć w historii ludzkości takiego nagromadzenia potwornych zbrodni. One porażają zarówno rozmiarami, jak i sposobami popełniania. Dobrze, że obecnie zaczynają się ukazywać  książki dokumentujące te wydarzenia.
Pokazują one – a książka “Terroryzm na Podolu” czyni to w sposób niezwykle staranny – jak doszło do tego, że społeczność kresowa, zgodnie i pokojowo od lat żyjąca podzieliła się na dwie grupy: ofiary i zbrodniarzy- napisał we wstępie o. prof. dr hab. Mieczysław Albert Krąpiec, który pochodzi ze Zbaraża na Podolu.
Ta najbardziej skrajna i zwyrodniała postać terroryzmu, zakładająca osiąganie politycznych celów przez masową  eksterminację cywilnej ludności, kiełkowała i rozwijała się również na naszych polskich ziemiach w nacjonalistycznych kręgach ukraińskich…Początek i narastanie terroru na Kresach zapamiętałem jako dziecko. Jeszcze przed 1930 r. nacjonaliści ukraińscy przeprowadzili akcję palenia polskich stodół i stogów ze zbożem. Pamiętam grozę płonących w nocy ogromnych stogów pszenicy, gdy niszczono zbiory panu Konopackiemu, bogatemu właścicielowi ziemskiemu z mojej rodzinnej Berezowicy Małej. Najstraszniejsze miało dopiero nadejść. Kilkanaście lat później ten Konopacki zginął obdarty przez nacjonalistów ukraińskich ze skóry. W mojej rodzinnej wsi i w setkach jej podobnych, działy się rzeczy nie do wyobrażenia. Głowy niemowląt i dzieci rozbijano o ściany, dzieci wieszano na jelitach matek, księży piłowano w beczkach i korytach, przybijano gwoździami do drzwi kościołów…
Nieosądzone zbrodnie rodzą nowe. Ten straszny terror, który dotknął niewinną ludność polską nie został nigdy potępiony, a zatem w pewnym sensie uzyskał cichą akceptację. (Warszawa 2003 r.)

Zniszczenie Polski jest naszym pierwszym zadaniem.

W 1924 roku poznaniacy nakręcili fabularyzowany dokument pt. „Odrodzona Polska”, który opowiadał o zmaganiach Wielkopolan z Niemcami. W filmie tym wystąpili  niedawni powstańcy, a nawet sam Ignacy Paderewski. W 1939 roku natychmiast po wkroczeniu do Poznania Niemcy zniszczyli Wielkopolskie Muzeum Wojskowe i zgromadzone tam pamiątki z powstania. Ten sam los spotkał również „Odrodzoną Polskę”.

Wtedy uczynili to  nasi odwieczni wrogowie, Niemcy. Zgodnie z zaleceniem przywódcy Niemiec : „zniszczenie Polski jest naszym pierwszym zadaniem. Celem musi być nie dotarcie do jakiejś oznaczonej linii, lecz zniszczenie żywej siły, […]Bądźcie bez litości. Bądźcie brutalni” –  22 sierpnia 1939 r. Adolf Hitler. (cytat pochodzi z wystawy „Zachować pamięć” w siedzibie IPN „Przystanek Historia”).

Zwiedzając dzisiaj teren Westerplatte, przez moment choćby powinniśmy zatrzymać się przy niewielkim budyneczku, w którym kiedyś toczyły się walki i który dzisiaj jest obiektem stałej troski społeczeństwa, a przede wszystkim samych westerplatczyków. To jeden z ocalałych punktów oporu – wartownia nr 1, budynek o grubych murach z umieszczonymi dość wysoko małymi okienkami o wymiarach siedem na siedem metrów. Ta właśnie wartownia stanowiła trzon obrony na najważniejszej wschodniej pozycji od strony przesmyku lądowego, z którego atakowali Niemcy w 1939r.. Porażała wroga ogniem, nieugiętą postawą załogi. To tutaj zapisali swe wspaniałe bojowe karty Buder, Gryczman, Trela, Baran, Ciereszko i wielu innych, żyjących i już zmarłych obrońców…  o  historii wartowni nr 1 na Westerplatte pisał Stanisław Górnikiewicz w 1984 r. („Owiana legendą”).

Ale wartownia ma też swoją historię powstania, kiedy to z początkiem lat trzydziestych została wraz z innymi czterema zbudowana… Traktat wersalski tworzący wolne Miasto Gdańsk przyznał Polsce prawo do niewielkiego dostępu do morza. Uchwała Ligi Narodów z 14 marca 1924 roku oraz i zawarte między Polską a Gdańskiem umowy zapewniły Polsce prawo stworzenia w Gdańsku na Westerplatte – półwyspie położonym u wejścia do portu gdańskiego – Wojskowej Składnicy  Tranzytowej, z możliwością wybudowania basenu amunicyjnego i przeznaczonego do przeładunku materiału wojennego, importowanego z zagranicy do Polski drogą morską. Polska otrzymała prawo stacjonowania tam załogi wojskowej. Jej liczebność określona została uchwalą Ligi Narodów w dniu 9 grudnia 1925 roku. Wynosić mogła, zgodnie z uchwałą, 66 szeregowców, 20 podoficerów i 2 oficerów. Oddany Polsce w bezpłatną „wieczystą dzierżawę”, nie miał praw eksterytorialnych, a Polska nie mogła budować na nim żadnych umocnień polowych i fortyfikacji. Trwało tak do marca 1933 roku.

Wtedy to władze polskie zadecydowały o wzmocnienia załogi w następstwie wzrastającego napięcia w stosunkach polsko-gdańskich tuż po objęciu władzy przez Hitlera w Rzeszy Niemieckiej wiosną 1933 roku. W godzinach nocnych 6 marca 1933 r. okręt transportowy Marynarki Wojennej „Wilia”  pod dowództwem komandora Adama Mohuczego przewiózł  na teren Westerplatte dwie kompanie piechoty z ciężką bronią maszynową.

A jak wówczas zareagował na decyzję polskiego rządu senat Wolnego Miasta Gdańsk?
Doraźne umocnienie polskiej załogi na półwyspie wywołało wielkie poruszenie w Gdańsku. Nawiązano wnet rozmowy polsko-gdańskie, w których dominowało negatywne stanowisko senatu Wolnego Miasta Gdańska wobec zaistniałego faktu wzmocnienia polskiej placówki.
Czyli identycznie jak reaguje dzisiaj prezydent polskiego miasta Gdańsk i jego samorząd ( zresztą nie tylko tego miasta).
Dziwne, że po 80 latach nadal „zniszczenie Polski jest pierwszym zadaniem”  dla wielu polskich obywateli, włodarzy naszego wspólnego majątku,  zmanipulowanych tym razem  neomarksistowską  ideologią.

Wciąż ta sama wola zniszczenia dorobku i pamięci o wspaniałym pokoleniu Polaków, które intelekt, pomysłowość, finanse, przedsiębiorczość, kulturę, a przede wszystkim miłość do wspólnego dobra jakim była dla nich Polska –  posiadało.

Spory trwały blisko dziesięć dni, podczas których okręt „Wilia” stał zacumowany w basenie amunicyjnym na Westerplatte. Wreszcie w wyniku przeprowadzonych rozmów zapadła decyzja powrotu okrętu wraz z żołnierzami do Gdyni. Większość odpłynęła, nie wszyscy jednak…
Do budowy wartowni nr 1 przystąpiono na początku 1934 roku. Materiał potrzebny do budowy wartowni dostarczono z głębi kraju transportem kolejowym. Budowę z żelbetu wykonali żołnierze Składnicy pod fachowym nadzorem majora dojeżdżającego z Marynarki Wojennej w Gdyni. Wartownia miała piwnicę, w której na tak zwanych fortecznych podstawach umieszczone zostały trzy karabiny maszynowe. Wykonywanie stanowisk i montaż broni realizowano jedynie pod osłoną nocy. Wynikało to z zawartych przez Polskę umów, które zabraniały budowania na terenie Westerplatte fortyfikacji czy innych umocnień polowych. Stąd też wyposażenie piwnicy znane było jedynie wąskiej grupie kadry oficerskiej i podoficerskiej załogi Składnicy. Na co dzień wnętrze wartowni przedstawiało normalny obraz budynku wartowniczego.
Kolejne wartownie i koszary budowano do 1935 r. … wiedziano aż nadto dobrze, że nie odpowiadało to wymogom właściwym do prowadzenia normalnej walki w czasie wojny z regularną armią. W początkowym założeniu stanowić miały one jedynie obronę przed wywrotową działalnością paramilitarnych organizacji niemieckich, wykazujących coraz bardziej agresywną działalność w Wolnym Mieście Gdańsku.

Agresywną działalność wobec państwa polskiego prowadzili również obywatele polscy narodowości ukraińskiej, miłośnicy  innej ideologii ale również wrogiej Polsce, nacjonalizmu ukraińskiego.

Poniższy tekst opisuje działanie  Stanicy UWO-OUN w Gdańsku i został złożony w archiwum  organizacji przez  kierownika tego ośrodka, Andrija Fedyne:

Od 1929 do 1934 roku ośrodek w Gdańsku był najważniejszym punktem operacyjnym  OUN w drodze do Kraju i z Kraju. W tym czasie przez Gdańsk przeszły tysiące “Surmy” i innych wydań rewolucyjnych do Kraju. Transport wydań dokonywał nie jakiś specjalnie do tego celu przeszkolony sztab, ale ludzie, którzy  traktowali tę robotę jako swój narodowy obowiązek… Do usług w transportowania literatury podziemnej stawali nawet członkowie ówczesnej Reprezentacji Parlamentarnej. W konspiracyjnym pomieszczeń pakowali oni “Surmę” i wieźli do Warszawy czy aż do samego Lwowa i ani jeden z transportów nie trafił do rąk polskiej policji … Jeszcze do dziś z szacunkiem schylam czoło przed tymi, bez wątpienia, wyjątkowymi przedstawicielami naszej starszej generacji…Godzi się podkreślić, że między nimi byli też członkowie naszego stanu duchownego…
Przez Gdańsk przechodziły wszystkie pieniężne przesyłki z zagranicy do Kraju i nie było ani jednego przypadku, aby jakaś przesyłka nie dotarła na miejsce przeznaczenia. Odnoszę wrażenie, że polska policja do dziś nie zna drogi, którą myśmy do tego celu wykorzystywali.
Do Gdańska na spotkania organizacyjne przybywali, i to niejednokrotnie, Bandera, Stećko, Janiw, Kołodzinśkyj, Kordiuk i szereg innych członków Krajowego Przywództwa, z drugiej zaś strony Sciborśkyj, Senyk, Martyneć i inni.
W Gdańsku istniał zorganizowany przeze mnie Oddział OUN, do którego wchodzili najaktywniejsi studenci, najwyraźniej ukształtowani narodowo i ideologicznie. Członkostwo w Oddziale nie stanowiło tajemnicy, bowiem OUN jest organizacją polityczną i zagranicą nigdzie nie zabronioną. Kluczowe stanowiska o szczególnym charakterze w ogólnostudęnckim organie “Osnowa” z reguły obsadzane były nacjonalistami lub ich sympatykami. Ukraińscy studenci na terenie Gdańska zdobywali sobie co raz lepsze uznanie nie tylko ze strony profesury czy kierownictwa politechniki, ale też ze strony kół rządowych. Potem nawet wyróżniano ukraińskich studentów, stawiając ich przed wszystkimi innymi obcokrajowymi grupami studenckimi.
Identycznie jest dzisiaj i to nie tylko w Gdańsku, studenci z Ukrainy studiują na płatnych polskich uczelniach, otrzymują wyższe niż polscy studenci stypendia i inne profity.  A ferie spędzają w Europie Zachodniej gdzie pracują ich rodzice. Zachęcani przez prezydentów miast osiedlają się w Gdańsku, Łodzi, Poznaniu, Lublinie. Dołączą niebawem do tego właśnie  elektoratu. Czy pamiętamy o 200 000 zamordowanych Polakach, milionach wypędzonych i ograbionych z majątków i ojczyzny bez prawa powrotu przez nacjonalistów ukraińskich współpracujących z Niemcami i bolszewikami w zagładzie Polaków? I milionach skazanych na emigrację?

Podczas gdy wobec Polaków stosowano „numerus clausus”, to znaczy ograniczenia w przyjmowaniu na politechnikę, to każdego Ukraińca przyjmowano bez jakichkolwiek trudności. Potrzebującym naszym studentom udzielano, jako jedynej grupie narodowej, stypendiów z funduszu Humboldta – kontynuuje Andrij Fedyna.

Poza studentami niemieckimi tylko Ukraińcy mieli prawo przebywania na politechnice w barwach studenckich. Polacy siłą i demonstracjami domagali się tego samego prawa, ale legalnie nigdy go nie uzyskali. Student niemiecki w barwach zawsze uważał siebie za wyższego od studenta obcokrajowca. On mógł obcokrajowca uderzyć w twarz, napluć mu w oczy, a obcokrajowiec mógł za to wnieść skargę do sądu cywilnego, ale nigdy nie mógł żądać rozstrzygnięcia takiej sprawy na drodze sądu studenckiego. My osiągnęliśmy to, że ukraińskie studenckie korporacje “Czornomore”, “Zarewo” i “Hałycz” zostały “bijącymi” korporacjami z pełnym prawem dawania i otrzymywania satysfakcji… przez długi czas prowadziliśmy rozmowy z przedstawicielami niemieckich studentów i osiągnęliśmy to, że wszystkie wspomniane studenckie korporacje zostały przyjęte do tzw. Waffenringu, to znaczy “Zbrojnego Koła”, a przez to samo zostały one zrównane z niemieckimi korporacjami.
Pułkownik Konowalec, jak niegdyś Chmielnicki czy Mazepa, patrzył daleko naprzód i szukał możliwych sojuszników dla ukraińskiego ruchu wyzwoleńczego. On zawsze przykładał wielką wagę do odcinka wojskowego i dlatego szczególnie forsował go. On czynił starania w zakresie umieszczenia młodych członków Organizacji w szkołach oficerskich – w holenderskiej, włoskiej, niemieckiej, litewskiej armii. W niektórych miejscach poszczęściło mu, w niektórych nie. Również ci członkowie Organizacji przejeżdżali przez Gdańsk. Czy kto kiedykolwiek dowiedział się o tym?

A co działo się z Wartownią nr 1 po II wojnie światowej?
Działacze Komisji Ochrony Zabytków przy PTTK w Gdańsku — dr Andrzej Januszajtis, dr Janusz Ciemnołoński i inż. Aleksander Ślusarz oraz grupa weteranów obrony Westerplatte wszczęła energiczne starania zmierzające do przeniesienia wartowni poza obszar przydzielony portowi, na teren pomnikowy Westerplatte. Mgr inż. Władysław Buczkowski dokonał obliczeń statycznych i opracował koncepcję przeprowadzki. Jeszcze w warunkach zimy na początku 1967 roku przystąpiono do prac przygotowawczych na Westerplatte. Dokonano wykopu pod fundamentami wartowni i na trasie przeprowadzki. W wykopie tym ułożono tory, na których ustawiono wózki używane na pochylniach stoczniowych do wodowania statków, na nich ustawiono obiekt wraz z fundamentami. Ciężar niebagatelny – 400 ton, a wraz z konstrukcją do przeprowadzki – około 560 ton. Nad wykopem rozpięto na odpowiednich ramach stalowe liny, podwieszając na nich wartownię. W dniu 7 marca 1967 roku, kilka minut po godzinie 13, przystąpiono do najważniejszego zadania. Naciągnięto liny, wartownia wolno ruszyła z miejsca. Dwunastoosobowa brygada stoczniowa z kierownikiem Stanisławem Paruzelem, brygadzistą Marianem Przygodzińskim i mistrzem Janem Międlarzem przeżyli szczytowy moment emocji. Uczucia te udzieliły się również licznie zgromadzonym obserwatorom niecodziennego wydarzenia. „Podróż” wartowni trwała około półtorej godziny. Kilka minut po godzinie 14.30 robotnicy i kierownictwo brygady mogli sobie pogratulować powodzenia. Efekt tej tak trudnej operacji wywołał łzy wzruszenia i wdzięczność w oczach zebranych westerplatczyków. Był to trzeci w kraju eksperyment przeprowadzki całego obiektu — po kościele w al. Świerczewskiego w Warszawie i rogatce grochowskiej. W taki oto sposób zostało spełnione marzenie uratowania od zagłady jednego z obiektów klasy zerowej na Westerplatte. Jest to jeszcze jeden dowód świadczący o ogromnej możliwości inicjatywy i ofiarności społecznej ( Stanisław Górnikiewicz , „Owiana legendą”)

Kronika zamordowanego świata

Helena A.
zawód w Polsce: Dyrektorka Liceum Pedag. w Sandomierzu.

Wyjątek z pamiętnika z lat 1940-42
Wywóz uchodźców ze Lwowa w r. 1940

Organizacja wywozu.
W maju 1940 rozeszła się we wschodniej części Polski, okupowanej przez władze sowieckie, pogłoska, że przyjdzie do Lwowa komisja niemiecka. Celem jej będzie zarejestrowanie i w porozumieniu z władzami sowieckimi, ułatwienie uchodźcom z zachodniej i centralnej Polski, powrotu do miejsc stałego zamieszkania przed wybuchem wojny w roku 1939. Pogłoska ta podawana z ust do ust spowodowała napływ ludności uchodźczej z okolicznych miast, miasteczek i wsi do Lwowa. Sprawa przyjazdu komisji niemieckiej wywołała wśród uchodźców wielkie podniecenie. Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, jak wrogo są Niemcy nastawione do Polaków i że nie czeka ich po powrocie tam nic dobrego, lecz z drugiej strony żyli w ciągłej obawie przed przymusowym wysiedleniem w głąb Rosji …
Mając zatem wybór tylko między tymi dwoma ostatecznościami uchodźcy chcieli przynajmniej zapewnić sobie możność połączenia się z rodzinami i ewentualnego uratowania choć w części pozostawionego tam mienia. Ponadto uchodźcy nie chcieli być ciężarem rodakom, którzy pod zaborem sowieckim bardzo cierpieli, z powodów tak mieszkaniowych jak finansowych….

    Czekali bardzo na komisję niemiecką Ukraińcy, którzy w porozumieniu z kolonistami niemieckimi, osiadłymi w województwie lwowskim, tarnopolskim i stanisławowskim mieli występować jak t. zw. „Volksdeutsche” i w tym charakterze przejść na terytorium okupacji niemieckiej.

Gdy w drugiej połowie maja 1940 roku komisja niemiecka przyjechała z Przemyśla do Lwowa na liście znalazło się siedemdziesiąt tysięcy uchodźców. Komisja niemiecka rozpoczęła swą działalność w obecności władz sowieckich od spisania osób reklamowanych przez swoje rodziny znajdujące się na terenie okupacji niemieckiej. Tych osób jednak nie było wiele. Następnie komisja wciągnęła na listę wszystkich tzw. „Volksdeutsche”, wśród których de facto przeważali Ukraińcy, podani jako krewni kolonistów niemieckich (ilość tzw. „Volksdeutsche”ów dochodziła do kilku tysięcy ale zapisano tylko tysiąc) i na tym zakończyła swoją działalność opuszczając po trzech dniach Lwów.
    Około 10 czerwca 1940 r. do wszystkich mieszkań zaczęli przychodzić NKWDyści , spisywali ponownie wszelkie dane personalne, zaczęli też zachęcać, aby uchodźcy przyjmowali paszporty sowieckie, a tym samym aby jak najrychlej przyjęli obywatelstwo sowieckie. U Polaków spotkali się z odmową, gdyż każdy uważał za swój obowiązek narodowy nie przyjąć paszportu, wolał raczej ciężką dolę niż dobrowolną zgodę na hańbiące go obywatelstwo- cytat z książki Jana Tomasza Grossa „W czterdziestym nas matko na Sybir zesłali”.
    Z końcem czerwca 1940 r. rozprawiono się ostatecznie z uchodźcami. Praca nie była trudna – w rękach NKWD znajdowały się nazwiska i adresy rejestrujących się na zachód. Poza nielicznymi,       którym udało się przedrzeć do Przemyśla, wpadli w zastawioną na nich pułapkę. Przez trzy noce ciągnęły furmanki i auta ciężarowe, które odstawiały uchodźców do przygotowanych dla nich pociągów towarowych.
    29 czerwca nad ranem NKWD zabrało i nas. Zresztą wzięto nas w komplecie, bo mąż mój przyszedł ze swej tułaczki w listopadzie. Życie pod reżimem sowieckim tak zdruzgotało nasze nerwy, że jechaliśmy odrętwiali, nie przejmowaliśmy się już niczem. Dokuczało nam tylko pragnienie i brak powietrza w zamkniętym wagonie. 13 lipca wśród ciemnej nocy dotarliśmy do celu. Znaleźliśmy się w samem sercu olbrzymiej puszczy, w republice maryjskiej, kwartał 31. Z nastaniem świtu rozglądnęliśmy się, gdzie właściwie jesteśmy i jak to miejsce wygląda. Zobaczyliśmy niewielką polankę, na której stały dwa baraki, studnia i stajnia. Dookoła stara, gęsta puszcza na bagnie. Nasza gromada składała się z około 250 ludzi, w czem 80 proc. Żydów. Wśród katolików bohaterski lwowianin, ksiądz Fedorowicz, który zgłosił się do transportu na ochotnika, jako uchodźca Tadeusz Jackowski. Temu dzielnemu kapłanowi, narażającemu swe życie dla wielkiej sprawy, mają Polacy 31 kwartału do zawdzięczenia, że w najcięższych chwilach nie upadli na duchu. Jego wiara, że przetrzymamy, choćby nas najbardziej gnębili, jego dobroć i słodycz w odnoszeniu się do naszych ludzi bez różnicy wyznania – a stanowcza, nieustraszona postawa wobec ciemiężców, zjednały mu powszechną miłość i szacunek. Nawet bolszewicy nie odważyli się zbezcześcić plugawym słowem tego człowieka, którego sami uważali za kogoś niezwykłego. A z uczestników nabożeństw w głębi zarośli leśnych nikt nie zapomni mszy niedzielnych i podniosłych a prostych słów „Pana Tadeusza”, tak jak nie zapomną nigdy o nim ci, których on od śmierci głodowej ratował– wspomina ocalała z czerwcowej wywózki 1940 roku Marta Stella z Rossowskich Rumunowa, krytyk teatralny, żona Edwarda Rumuna, redaktora naczelnego dziennika „Polska Zachodnia” w Katowicach.
Józef Chociszewski w Malowniczym opisie Polski z 1897 r. nadmienia,     że gdyby udało zawrzeć z Rusinami braterstwo, a choćby tylko porozumienie, wtedy byłoby nam łatwo odpierać, pociski, mające śmiertelnie ugodzić polską i ruską narodowość . I podaje przyczynę braku porozumienia: znaczna część wykształconych Rusinów nie pragnie wcale zgody z naszym narodem, stawiając np. takie żądania, aby Polacy wynieśli się z Małopolski jakoby nie byli wcale Słowianami. Istnieje stronnictwo rusińskie, zwane Świętojurcami, które za ruble rosyjskie popiera, ze wszech sił jak najściślejszą jedność religijną i narodową z Rosyą, nie zważając wcale na to, że Moskale knutem nawracali i nawracają unitów ruskich na prawosławie i że prześladują język Rusiński. Kto ma sposobność, niech pracuje, żeby doprowadzić do zgody z Rusinami, a zasłuży się dobrze ojczyźnie– dodaje Józef Chociszewski.
Historia pokazała, iż obywatele polscy narodowości ukraińskiej nie odpierali ale zrzucali wraz z Niemcami i sowietami „pociski mające śmiertelnie ugodzić polską narodowość”.
Ukraińcy już w 1917 roku w       jedności z bolszewikami nieśli zagładę narodowi polskiemu, o czym pisała Zofia Kossak Szczucka, Maria Dunin- Kozicka i Kornel Makuszyński:
Nie zapomnę do końca życia fizjognomji pierwszych ukraińskich bolszewików, którzy weszli do zdobytego Kijowa; przyszli z rewizją między innymi i do mojego zrujnowanego mieszkania, w poszukiwaniu broni. Najpierw tedy powiało, jakoby morowe powietrze: to połączone wonie wódki,       okropnej machorki, brudu i juchtu. Potem się zwaliła gromada z pięćdziesięciu w szarych szynelach muzyków. Kałmuckie nosy i oczy chytre, na wsze strony biegające, podejrzliwe, a pożądliwie patrzące; każdy obwieszony pasami nabojów, każdy z karabinem i rewolwerem, który strzela niezmiernie łatwo, jeśli jego wściekłemu panu przyjdzie cokolwiek do zawszonej głowy. A co widział Makuszyński rok później?
Teraz się po marmurowych schodach lała strugą krew ludzka.       Ukrainiec bowiem w ciągu roku dojrzał politycznie i mordował z lubością, z coraz większą wprawą; cieniutki pokost kiepskiej imitacji kultury obmył we krwi i stanął w bydlęcej swojej nagości, śmierdzący wódką i juchtem, zabłocony i opluty, ohydnem zrządzeniem losu podobny jednakże do człowieka. Zwycięski rezun przypomniał sobie dobre czasy, więc nie dość mu było, że zamordował, prawdziwą rozkosz sprawiło mu dopiero wyłupywanie oczów, wycinanie języków, rozpruwanie brzuchów kobiecych. Historia najnieszczęśliwszych ludzi na świecie, Polaków na Ukrainie, Wołyniu i Podolu, potem krwawa opresja Galicji, była wielkim rozszerzeniem ówczesnych historii kijowskich. (Kornel Makuszyński, Radosne i smutne –zbiór opowiadań 1920).
Miliony obywateli polskich z terenów Wołynia i Małopolski Wschodniej, Polaków, Ormian, Żydów, Czechów, Węgrów, Romów i odpornych na ukraiński szowinizm Rusinów (Ukraińców) ginęło w lasach, stodołach, domach, leśniczówkach, urzędach, więzieniach, dołach śmierci, łagrach sowieckich i niemieckich wskutek donosów i bezpośredniego sprawstwa nacjonalistów ukraińskich i ogłupionej ludności ukraińskiej. Ginęli tylko dlatego, że nie byli Ukraińcami. Ci co przeżyli ten okrutny czas musieli opuścić swoje ojczyste ziemie a dorobek wielu pokoleń zagarnęli Ukraińcy. Ukraińcy przejęli na własność wspaniałe dziedzictwo polskie budowane na Ziemiach Wschodnich I i II RP przez światowej sławy luminarzy świeckich i duchownych nauki, oświaty, gospodarki, przemysłu, rolnictwa, architektury, kultury, sztuki itp. Przejmowali również tożsamość zamordowanych sąsiadów narodowości polskiej (pisał o tym m.in. Jerzy Janicki i Szymon Wiesenthal). Ilu spośród nich jest wśród nas?

Jest rok 2019, nadal „znaczna część wykształconych Rusinów nie pragnie wcale zgody z naszym narodem” o czym świadczy galopujące tempo gloryfikacji ludobójców Polaków, heroizacja ukraińskich zbrodniarzy wojennych (OUN, UPA, SS-Galizien etc.), wprowadzenie do programu szkolnego wychowania w duchu patriotyczno-narodowym kultu Stepana Bandery, przejęcie „tradycji” banderowskich przez ukraińską armię, fałszowanie i relatywizowanie historii przez ukraiński IPN i polskich pro ukraińskich historyków, zakaz pochówku ofiar ludobójstwa, wrogość do kościoła rzymskokatolickiego. Te i wiele innych antypolskich aspektów działania Ukraińców w XXI wieku przedstawili     w referacie wygłoszonym podczas XVI Wojewódzkich Dni Kultury Kresowej w Kędzierzynie – Koźlu panowie dr Zbigniew Kopociński i dr Krzysztof Kopociński.
Diaspora z Kanady śle duże pieniądze na realizację tego celu. Ciekawe, Ukraina  kraj olbrzymi, 600 000 km2, a tablice, pomniki, nazw ulic gloryfikujące zbrodniarzy, którzy winni są ludobójstwa 200 000 Polaków w latach 1939 -1947 na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej (w tym setek duchownych) , milionów obywateli polskich zsyłanych na „nieludzką ziemię”, zagładę inteligencji polskiej, wypędzenie z wielowiekowej ojczyzny i ograbienie z majątku,  umieszczane są właśnie w miejscach związanych z tą zbrodnią (choćby Politechnika Lwowska, więzienie przy Łąckiego, Brygidki, cmentarz Łyczakowski, szkoła św. Marii Magdaleny, kościół w Tarnopolu, cmentarz w Rumnie, Podkamień, Olesko, Żółkiew, Zbaraż i tysiące innych). Jest to ewidentny dowód nienawiści do narodowości polskiej, tak jak usuwanie wszelkich śladów polskości z zabytkowych obiektów budowanych przez Polaków i wstawianie tabliczki : „pamiatka architektury”
Wykluczenie narodowości polskiej trwa tyle, że nie przez policję ukraińską, listy tzw. „Volksdeutsche” czy „SS-Galizien”. Ukraińcy w Polsce żądni są polskich pieniędzy, polskiego majątku trwałego i niszczenia narodowości polskiej. A dzieje się to przez uzyskiwanie większego wsparcia finansowego niż otrzymują Polacy, wypieranie z miejsc pracy Polaków i skazywanie ich na kolejną emigrację, zakładanie własnych przedsiębiorstw, przejmowanie zakładów usługowych, hoteli, pełnienie stanowisk oraz prowadzenie działalności w przestrzeni publicznej, które pozwalają na jawne zacieranie w świadomości Polaków i świata polskości i wielkości dziedzictwa kultury łacińskiej budowanej przez obywateli polskich na Ziemiach Wschodnich I i II RP.
Są spolegliwym i licznym (10%) elektoratem dla samorządów wielkich miast jak Łódź, Gdańsk, Warszawa, Poznań stąd wielkie zainteresowanie i wielkie udogodnienia jakie otrzymują od Prezydentów tych miast, którym bliżej do polityki i retoryki niemieckiej niż do polskiej propaństwowej i pronarodowej. Stąd też zainteresowanie tej grupy politycznej decentralizacją, która zezwoli im na jeszcze skuteczniejszą spolegliwość wobec szerzonej neomarksistowskiej ideologii, w tym walki z narodowością  i państwowością i człowieczeństwem.
Zeznanie złożone w archiwum Hoovera (cytat pochodzi z książki Jana Tomasza Grossa- czy on też jest ruskim trolem? ) podporucznika Michała Mariana, inżyniera dróg i mostów, z-cy Naczelnika Oddziału Drogowego P.K.P w Kowlu, aresztowanego 28.X.1939 r. , któremu udało się przeżyć więzienia NKWD, zsyłkę i pobyt w Iwdiel łager. obłst. Świedrłowsk .
…Samo życie do tego nas zmuszało, gdyż chłopi Ukraińcy których przybywało coraz więcej zabierali się nawet do bójek z nami. Jakże przykro nam było słuchać ich wyzwisk na wszystko co polskie i ich wynurzeń na temat przestępstw i zbrodni wobec władz polskich przed wojną i w czasie wojny popełnionych. Z jakąż szatańską satysfakcją, przyznawali się oni do skrytobójczych morderstw na gajowych, policjantach, wójtach Polakach i podpaleń osadników a następnie do zabójstw żołnierzy i oficerów. Z jakim diabelskim sadyzmem opowiadali o sposobach znęcania się nad swymi ofiarami. Oni dopiero otworzyli nam oczy na swoją perfidną i fałszywą politykę. Ksiądz prawosławny ze wsi Wyżwa Stara pow. Kowel oraz niejaki Onysko Mikołaj z Ratna pow. Brześć n/B. opowiadali mi o knowaniach prowodyrów partii politycznej ukraińskiej z bolszewikami, o organizowaniu jaczejek i przygotowywaniu rebelii, która miała w 1940. r. wybuchnąć. Śmiali się przytem, że policja zapatrzona w ustępy i niemalowane płoty nic a nic o tym nie wiedziała.
Nic dziwnego, że stosunek ich do nas był mało wrogi – potworny. Pchali się wszędzie pierwsi, czy to w łaźni pod prysznic czy przy wydawaniu jedzenia itp., donosili na nas do władz więziennych i okradali nas ze wszystkiego przy każdej okazji. Taki stan rzeczy był bardzo na rękę władzom więziennym. One faworyzowały Ukraińców, werbowały z ich grona kapusiów i podjudzały ich do dokuczania nam. Tak samo było i w czasie transportu jak też i w łagrach i co dziwne, mimo że sami byli przez bolszewików też mocno w skórę bici, że im z domu też po kolei bydło, konie i pole zabierano lecz to ich tak bardzo nie bolało, a natomiast , cieszyło niezmiernie że ten polak musi teraz bić wszy jak i on, lub że udało mu się skraść polakowi tytoń chleb lub jaką inną rzecz. Ustaliliśmy wszyscy kanon, że element ukraiński mieszkający na naszych polskich- kresach jest tak okropnie zdeprawowany i zdemoralizowany i tak rozbechtany przez różne wrogie nam propagandy, że on dotąd sam nie wie czego chce i nie nadaje się do życia w żadnym organizmie państwowym, bo co najgorsze jest już w znacznej mierze uświadomione.

To nie są pasjonaci- to są ofiary zbrodni ludobójstwa

Huta Pieniacka to polska wioska położona niegdyś w województwie tarnopolskiem na pograniczu Podola i Wołynia. Mieszkańcy tej wsi, żyli tak jak wszyscy w okolicy. Ich domy stały w niewielkich sadach. W oknach haftowane firanki, a w bielonych murach i drewnianych ścianach radość, gniew, zazdrość, smutek czy rozpacz. Jak to w domach. Mieszkali obok siebie, pomagali sobie w pracach polowych. Ich dzieci chodziły do szkoły, a jesienią piekły ziemniaki na kartofliskach. Klacze źrebiły się, koty wygrzewały się w słońcu. Wiatr przynosił z pól zapach ziół i brzęczenie pszczół. Żyli…”
Huta Pieniacka przestała istnieć o świcie 28 lutego 1944 r. Część mieszkańców rozstrzelano na cmentarzu, pozostałych zapędzano po kilkanaście osób do stodół i domów i kościoła, zamknięto i podpalono. Próbujących uciekać rozstrzeliwano lub mordowano w bestialski sposób. Dobytek mieszkańców – bydło, rzeczy, zboże – zrabowano. Zginęło ponad 1 000 osób – kobiet, mężczyzn, starców i dzieci – mieszkańców Huty Pieniackiej i okolic (Huciska Pieniackiego, Pieniaków) – w tym ukrywający się w Hucie Pieniackiej Żydzi i Polacy uciekinierzy z Wołynia.
Zbrodni ludobójstwa dokonali Ukraińcy, żołnierze – ochotnicy w niemieckiej dywizji SS „Galizien” oraz Ukraińcy, okoliczni mieszkańcy wyposażeni w widły, siekiery, piły oraz wozy do wywożenia zrabowanego dobytku.

My prace prowadzimy zawsze po to, by odnaleźć ludzi, by odnaleźć doły śmierci, by odnaleźć szczątki, by je zidentyfikować, by je godnie pochować – mówił prof. dr hab. Krzysztof Szwagrzyk z okazji 75. rocznicy wymordowania mieszkańców Huty Pieniackiej.
Ale strona ukraińska mówi co innego : będziemy to robili bo Polacy zawyżają liczby – my naukowcy zawyżamy liczbę ofiar. Negują też obecność Ukraińców w mordzie.
Jeszcze do niedawna mogło się wydawać, że świat idzie w jakimś uporządkowanym kierunku, przewidywalnym kierunku. Tymczasem żyjemy w czasie, w którym wszystko co wydawało się stabilne przestaje być stabilne. Nagle my Polacy staliśmy się celem ataków. Nie jesteśmy ofiarami, nie jesteśmy państwem, które stanęło do walki obronnej w 1939 roku jak żadne inne społeczeństwo zaprotestowaliśmy przeciw agresji, nienawiści, dyskryminacji, rasizmowi agresora. A dzisiaj słyszymy, że odpowiadamy za holocaust. Dzisiaj mówią to przedstawiciele państwa izraelskiego, różnych środowisk i Niemiec, które chętnie chcą dzielić się odpowiedzialnością za własne czyny. Dziś od Ukraińców słyszymy, że to my wymyślamy ofiary. Jesteśmy sprawcami jak możemy przeczytać na tej haniebnej tablicy, którą w Hucie Pieniackiej ustawiono. (prof. dr hab. Krzysztof Szwagrzyk)

Pomnik w Hucie Pieniackiej  „Pamięci spoczywających tu około 1000 Polaków mieszkańców wsi Huta Pieniacka i okolicznych miejscowości ZAMORDOWANYCH 28 lutego 1944 roku” powstał wielkim i wieloletnim staraniem nielicznych ocalałych, którym konający w straszliwych męczarniach przekazali przesłanie : ” jeśli przeżyjecie opowiedzcie światu co tu się wydarzyło” .
W 2017 roku pomnik został celowo wysadzony w powietrze by Ukraińcy mogli postawić pomnik bez słowa ZAMORDOWANI” i bez liczby zamordowanych.  By nie było wiadomo z jakiego powodu ten pomnik został postawiony.
Obok pomnika została samowolnie postawiona przez Ukraińców tablica pod nazwą. „Prawda o Hucie Pieniackiej”. Tekst na tej tablicy wypełniony jest kłamstwami i absurdalnymi pomówieniami, m.in. dotyczącymi sprawców mordu. Autorzy tablicy obwiniają Niemców i zrzucają odpowiedzialność na Armię Krajową, a więc fałszują historię.
Szkoda, że ukraińska narracja fałszująca odpowiedzialność  za okrutną zbrodnię Ukraińców spowodowaną nienawiścią do narodu polskiego jest powielana we współczesnej kulturze polskiej.
W książce Ryszarda Czarnowskiego „Wokół Lwowa” wydanej w 2017 roku  przez wydawnictwo Rytm na stronie 183 czytam:
Doszło do strzelaniny, w której zabito co najmniej dwóch, potencjalnych napastników. Ponieważ ukraińska przewaga była dość spora, Polacy upojeni zwycięstwem wycofali się do wsi. Nie wiedzieli, niestety, że starli się wyłącznie z patrolem ukraińskiej 14 Dywizji SS Galizien (Hałyczyna). Nie sposób oskarżyć żołnierzy samoobrony o lekkomyślność. Przecież w okolicy działał spory oddział zaliczany do 27 Wołyńskiej Dywizji AK oraz grupa partyzantów sowieckich, z którymi Akowcy współpracowali w obliczu niemiecko-ukraińskiego zagrożenia. I to miejscowemu wywiadowi AK i dowództwu należy zarzucić lekkomyślność i tragiczną w skutkach pomyłkę (Ryszard Czarnowski „Wokół Lwowa”).
Huta Pieniacka  wieś z woj. Tarnopolskiego w żaden sposób nie miała styczności z 27 WDP AK. Myślę, że autor w/w książki nie odrobił lekcji z historii i szuka winnego nie tam gdzie powinien – to odpowiedź profesora Władysława Filara.
Nie odrobił lekcji czy wspiera ukraińską politykę historyczną? Zwłaszcza że na tej samej stronie jest napisane:
Drugim jest ukryty w lesie dawny cmentarz wiejski, nie tyle odnowiony, co uwolniony z wielu chaszczy, żarnowców i zielsk przez PASJONATÓW ze Stowarzyszenia Huta Pieniacka działającego we Wschowie.
Ludobójstwo dokonane przez Ukraińców skupionych w policji ukraińskiej, wokół sotni, bojówek OUN UPA oraz w niemieckich formacjach SS (złożonych z młodych ochotników ukraińskich) na  Polakach pozbawionych już inteligencji, działaczy społecznych, służb mundurowych wskutek 4 wywózek do sowieckich obozów koncentracyjnych, rozstrzeliwań więźniów, wywózek na roboty przymusowe do Niemiec i rekrutacji do Armii Czerwonej, odbywało się według tajnej dyrektywy UPA z czerwca 1943 roku:
Powinniśmy przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu. Tej walki nie możemy przegrać. Leśne wsie oraz wioski położone wokół leśnych masywów powinny zniknąć z powierzchni ziemi”. W ślad za unicestwieniem ludzi szła więc akcja usuwania materialnych przejawów obecności Polaków w myśl rozkazu OUN z 9 lutego 1944 roku: „ likwidować ślady polskości. Zniszczyć wszystkie ściany kościołów i kultowych budynków, zniszczyć drzewa aby nie pozostały ślady, że tam kiedykolwiek ktoś żył. Do listopada 1944 roku zniszczyć wszystkie chaty. Zwraca się uwagę, że jeśli cokolwiek zostanie to Polacy będą mieli pretensję do naszych ziem….
Składam  gorąco podziękowanie Stowarzyszeniu Huta Pieniacka na ręce pani Prezes (Małgorzata Gośniowska-Kola – prezes) za to, że walczycie o prawdę, walczycie o pamięć.  Dziękuję Szczepanowi Siekierce za gigantyczną pracę w zbieraniu zeznań świadków, zdjęć, dokumentów, za tysiące nazwisk, relacji, za te 3 wielkie tomy, za pomniki i upamiętnienia, za wielką źródłową pracę Ewy Siemaszko i Jej taty – prof. Leon Popek prezentuje zebranym na konferencji miejsca, gdzie w dołach leżą zamordowani Polacy, gdzie są upamiętnieni (to nieliczne miejsca spośród tysięcy dołów śmierci).
To nie są „PASJONACI” to są przedstawiciele cywilizacji łacińskiej kierujących się etyką chrześcijańską, w myśl której zamordowane ofiary należy z honorami pochować, należy oddać im cześć.  Musimy pamiętać i przekazać pokoleniom by zbrodnia się nie powtórzyła.
W siedzibie IPN odbywa się promocja publikacji źródłowej „Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów w Polsce w latach 1944–1950. Likwidacja struktur kierowniczych”. Spotkanie z udziałem autorów książki –Jurij Szapował (Instytut Badań Politycznych i Narodowościowych Narodowej Akademii Nauk Ukrainy), dr Marcin Majewski (Archiwum IPN), Wołodymyr Kowalczuk (Wydzielone Archiwum Państwowe Służby Bezpieczeństwa Ukrainy) prowadzi prof. Grzegorz Motyka (dyrektor Instytutu Studiów Politycznych PAN). Na stronie Grzegorza Motyki znajduję tematy, którymi się zajmuje : Konflikt polsko-ukraiński 1943-1947 a w audycji radiowej w lipcu 2018 roku, wbrew uchwale,  ludobójstwo nazywa czystką etniczną.

Prof. zw. dr hab. Waldemar Rezmer zrezygnował z funkcji wiceprzewodniczącego Polsko-Ukraińskiego Forum Historyków powołanego w maju 2015 roku na mocy uzgodnień między IPN – Komisją Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu oraz Ukraińskim Instytutem.
Naukowiec oświadczył, że nie widzi sensu uczestniczenia w posiedzeniach Forum, na których zamiast zajmować się autentycznymi problemami trudnej polsko-ukraińskiej historii, będzie się  debatować o  kolejnych przypadkach jej fałszowania lub wypaczania. Zaznaczył, że fakty historyczne są jednoznaczne, w związku z czym nie może akceptować relatywizowania historii i naginania jej do politycznych oraz  ideologicznych  i propagandowych potrzeb.
Ogłupione niemieckie społeczeństwo pochwalało w 99% politykę rządu realizującego plan Mitteleuropy rządzonej przez rasę panów, w wyniku której II wojna światowa przyniosła mordy, grabieże, sieroctwo, choroby, nędzę. Czy prowadzone są badania w społeczeństwie ukraińskim nad ich stosunkiem do eksterminacji polskiego narodu?
W miejscu zbrodni ludobójstwa Czerwonych Khmerów jest Muzeum Ludobójstwa,
W miejscu zbrodni ludobójstwa w Afryce jest  Muzeum Ludobójstwa w Luandzie
Polacy jako podatnicy przeznaczają decyzją Sejmu 100 milionów zł na fundusz wieczysty Fundacji Dziedzictwa Narodowego na utrzymanie cmentarza żydowskiego.  Ludobójstwa na Żydach dokonali Niemcy, którzy również powinni być płatnikami tego funduszu.
Nie mamy Muzeum Ludobójstwa dokonanego na Polakach przez Ukraińców, Niemców, Sowietów.

Ukraińcy są inspiracją dla amputacji polskiej historii i polskiego dziedzictwa kulturowego

Ukraińcy są inspiracją dla nas wszystkich. Kiedy potrzeba, są bohaterscy. Kiedy indziej – są pragmatyczni i twardo stąpający po ziemi” – napisał szef Rady Europejskiej Donald Tusk.

Ciekawe, jaką miarę przyłożył Donald Tusk do bohaterstwa Ukraińców, którzy hańbili się mordami na bezbronnych kobietach, niemowlętach, starcach, na sąsiadach, na współobywatelach państwa, które ich utrzymywało, na Żydach, Polakach, Ormianach, Romach, Ukraińcach ? Czy Donald Tusk mierzy bohaterstwo zbrodniarzy  liczbą przybitych do stołu niemowląt, przeciętych piłą mężczyzn, liczbą odciętych nosów, języków, piersi i genitalii, wydłubanych oczuTak, to wielkie liczby. Czy pragmatyzm zbrodniarzy mierzy Donald Tusk liczbą zrabowanych hektarów uprawnej ziemi, liczbą kościołów, szkół, szpitali, klasztorów, pałaców, dworów, majątków chłopskich, skradzionych ubrań, sprzętu, talerzy, dziecinnych łóżeczek?

Nie daj Boże, by zbrodnie te były dla kogokolwiek inspiracją.

Życie polskiego pisarza to nieustająca walka – z przeciwnościami losu, z czytelnikami i krytykami- o Kornelu Makuszyńskim (1884-1953) pisał Janusz Wasylkowski.

Ciężkie to było życie o głodzie i chłodzie. Było jednak coś, co pozwalało przetrwać. To przede wszystkim ambicja, kolosalna ambicja, umiłowanie wiedzy i przekonanie o słuszności wybranej drogi. Pomocna była chyba także atmosfera ówczesnego Lwowa. Roześmiany, rozśpiewany Lwów stanowił wówczas centrum polskiego życia kulturalnego. Od roku 1866 powstało we Lwowie szereg Towarzystw Naukowych /Techniczne -1866, Lekarskie – 1867, Prawnicze – 1868, Przyrodników – 1873, Literackie im. Mickiewicza – 1886 – i inne/, prowadzących ożywioną pracę kulturalną. Cały szereg cenionych pisarzy i malarzy tworzy tu swoje dzieła – m.in. Karol Szajnocha, Artur Grottger, Aleksander Fredro, Oswald Balcer, Jan Kasprowicz, Piotr Chmielowski, Władysław Łoziński. Już w gimnazjum próbował Makuszyński tłumaczyć Horacego, podjął się wygłoszenia odczytu o Wyspiańskim i rozpoczął pierwsze próby poetyckie. Teatr stał się jego pasją. Tworzy z kolegami w szkole koło amatorskie, wystawiają „Zbójców” Schillera. W pisemku szkolnym zadebiutował 16-letni poeta wierszem na cześć Sienkiewicza. Potem sam Jan Kasprowicz wydrukował dwa sonety w dodatku literackim „Słowa Polskiego”. Był to rok 1902.

Kiedy w 1915 roku armia rosyjska opuszczała Lwów wzięła ze sobą grupę znanych osób jako zakładników. Wśród nich znalazł się Makuszyński. Pod koniec 1918 roku wraca z Kijowa do Lwowa, obejmuje kierownictwo literackie „Rzeczypospolitej” i staje się jej stałym recenzentem teatralnym. Podczas wojny w 1920 r. Makuszyński zgłasza się ochotniczo do wojska i pracuje w Propagandzie Sztabu. Pisze i wydaje koleje tomiki poezji  i opowiadań jak „Radosne i smutne” /1920/.

Ta pozycja została mocno zaatakowana przez posła ukraińskiego k. Ilkow, który w imieniu ukraińskiego Klubu Włościańskiego złożył interpelację w sejmie domagając się jej konfiskaty za rzekome podburzanie przeciw narodowi ukraińskiemu.

Kornel Makuszyński pisał o tym, czego był świadkiem, czego była świadkiem i o czym pisała Zofia Kossak w powieści Pożoga czy Maria Dunin – Kozicka w Burzy ze wschodu.

Oszalałe ciemne masy chłopstwa, podjudzane mącącym podszeptem, runęły na dwory…Wobec żywiołowego natarcia uchodzili z gniazd własnych ziemianie, zostawiając za sobą dymy pożarów i zwierzęco pomordowane ofiary. Chłopstwo waliło w gruzy budowle, przypominające mu istnienie „krwiopijców”, młóciło cepami saską porcelanę, wykluwało oczy portretom dziedziców, tarzało się w cukrze wysypywanym z worów na podwórza fabryczne, topiło fortepiany i meble w stawach, szalało z uciechy …„Smerf panam!! Rizaty lachiw! Podpalaj! Bij! Morduj.

Autobiograficzna relacja autorki z wypadków towarzyszących rewolucji bolszewickiej 1917, z tułaczki „polskiego ziemiaństwa i inteligencji pozbawionej nagle dobytku, pracy i wszelkich podstaw życia” i przeżywających „czerwony terror” w Kijowie, dokąd  uciekali ze swoich domostw przed siekierami ukraińskich chłopów, zaliczona została przez  intelektualistów Ligi Narodów w Genewie do najwybitniejszych utworów beletrystycznych. Autorka opisuje przeżycia z Kijowa, gdzie „powtórne rządy Winniczenki, Szewca i Pelury zaznaczyły się nielitościwym rozstrzeliwaniem oficerów hetmańskich, pomimo zastrzeżonej dla nich amnestii, a na prowincji krwawym wyrównaniem rachunków między chłopami a właścicielami ziemskimi i  skonfiskowaniem na rzecz ludu pracującego ziemi, wody i lasów na podstawie deklaracji dyrektoriatu ukraińskiego”.

W Przedmowie do wydania Burzy ze wschodu z lipca 1925 r. profesor Stanisław Estreicher napisał: ..Umiłowanie ludu ukraińskiego, tak barbarzyńsko starającego się zlikwidować polską działalność na Kresach, prowadzi autorkę mimo wszystko do głoszenia haseł sprawiedliwości i przebaczenia wobec niego. Nad rozlaną krwią, nad ruiną dworów, nad poniżeniem i gwałtem matek i córek, narzuconym przez barbarzyństwo wyższej kulturze, unosi się wszędzie szlachetne i miłujące serce kobiece…

Nie ma mowy o narodzie, jest o ludzie i władcach ukraińskich, tak jak w opowiadaniach Kornela Makuszyńskiego.

Już w 1920 roku ukraiński poseł k. Ilkow (poseł mniejszości narodowej w II RP) wpływał na politykę historyczną Polski, lansował  ukraińską wersję historii. Zbrodnicza marksistowsko-leninowska ideologia promowana w Niemczech i ZSRR wywarła swoje piętno na XX i XXI wiek, inspiruje do dzisiaj komunistów i nacjonalistów ukraińskich. Niektórych posłów, senatorów, polityków, dziennikarzy, naukowców  i dzisiaj.

Maciej Rybiński w 2003 roku pisał:

Wszyscy zastanawiają się, skąd biorą się wysokie notowania SLD w badaniach opinii publicznej. A to całkiem proste. Lewica jest zbiorowiskiem połączonym wspólną ambicją. Ambicją zdobycia władzy. Prawica natomiast to tłum jednostek ambitnych osobiście Gatunkowa różnica między tymi dwoma rodzajami ambicji przekłada się na słupki poparcia wyborczego.
A tłem dla tego wszystkiego jest Polska. Dla mnie symboliczny był jeden element prawyborów w Nysie. Maciej Kuroń rozdawał tam zupki. Po 10 latach transformacji jedno się więc tylko zmieniło – na początku zupki rozdawał Jacek Kuroń. Teraz to samo robi tak dalej pójdzie, to za następne lat 10 te same zupki będzie syn Maćka i wnuk Jacka Kuroniów. To trochę mało jak na taki wysiłek polityków.
Mylił się Maciej Rybiński, wysiłek Jacka Kuronia zmierzał do utrwalenia  solidarności z ideologią Marksa i Lenina i płynących z transformacji okrągłostołowych profitów a nie z narodem polskim, razem z  Donaldem  Tuskiem i Bronisławem Geremkiem dał temu wyraźny wyraz w nocy 4 czerwca 1992 roku.

Przyjaźń z marksistowską ideologią zaczynał z innymi bojówkarzami blokując dostęp do Uniwersytetu profesorowi Władysławowi Tatarkiewiczowi i  sprowadzając na uczelnię w 1956 feministkę zachęcającą studentów do wolnych związków.

W 2002 r. dziennikarz GW pisząc o przyłączeniu się Jacka Kuronia do protestu Ukraińców w lwowskiej Radzie przeciwko Cmentarzowi Orląt Lwowskich przypomina  wypowiedź  Kuronia z marca 1992r. : „Ja, Polak ze Lwowa, jestem szczęśliwy, że Lwów jest miastem ukraińskim” .

Wspierał nacjonalistów ukraińskich a teraz kontynuuje to jego „towarzysz” z Nocnej Zmiany, Donald Tusk i Grzegorz Schetyna. Obaj działają  już bardzo nowocześnie, nazywa się to też „innowacyjnie”:  marksizm kulturowy. A ponieważ katolicka Polska stawia opór to trzeba Jej „dołożyć”.

Odpowiedź dana Jackowi Kuroniowi w 2002 roku:

Dlaczego rozmija się Pan z prawdą? Czy nie rozumie Pan napisu na Łuku Chwały, który ostał się sowieckim czołgom usiłującym go zwalić: Mortui sunt ut liberi vivamus – Umarli, abyśmy żyli wolni? Ten napis to hołd, cześć i chwała poległym, którzy nie wahali się oddać życia, w wielu wypadkach bardzo młodego, aby obronić swe ukochane miasto i ziemię ojczystą. Każdy grób, obojętnie czy z marmuru czy ziemny, to czyjaś tragedia, to smutek tych, co pozostali, za tym, który odszedł. Pisze Pan, że kolumnadę Cmentarza Orląt widać było z różnych punktów miasta, że dominowała nad nim. Proszę Pana! Kolumnada widoczna była tylko z Pohulanki i Cetnerówki, które w okresie międzywojennym były przedmieściami Lwowa. Cmentarza Orląt nie zobaczy Pan nawet z Kopca Unii Lubelskiej. To, co można zewsząd we Lwowie zobaczyć, to maszt telewizyjny, wybudowany przez Sowietów na Wysokim Zamku, u stóp kopca, i szpecący panoramę miasta. Jak na lwowiaka, to kiepsko się Pan orientuje w topografii Lwiego Grodu. Pisze Pan, że Lwów był sercem Ukrainy. Proszę Pana! Historycznie to mianem Ukrainy nazywano w dawnych wiekach ziemie województwa kijowskiego, bracławskiego i czernichowskiego. Lwów był stolicą województwa ruskiego. Te cztery województwa wraz z siedmioma jeszcze, m.in. krakowskim i sandomierskim, tworzyły prowincję małopolską. O polskości Lwowa można pisać wiele i długo. Ja ograniczę się do dwóch faktów. Otóż sejm l Rzeczypospolitej uchwałą powziętą w r. 1658 nadał miastu miano Semper Fidelis Poloniae, przed l wojną światową Polacy stanowili zaś 63% mieszkańców Lwowa; drugą pod względem liczebności stanowiła ludność żydowska, a Rusini (Ukraińcy) lokowali się na trzecim miejscu. Oprócz wymienionych wyżej nacji we Lwowie mieszkali Ormianie, Czesi, Niemcy, Węgrzy, w większości zresztą spolonizowani. Pisze Pan, że konflikt polsko-ukraiński, nabrzmiały przed wojną, był bardzo żywy we Lwowie. Wojna go jeszcze zaostrzyła. To są już szczyty przekłamania! To nie wojna zaostrzyła len konflikt. To strzały ukraińskich ekstremistów do żołnierzy armii polskiej, walczącej w Małopolsce Wschodniej z nawałą niemiecką we wrześniu 1939 roku, w której szeregach walczyli dzielnie i ofiarnie również żołnierze narodowości ukraińskiej. To wymordowanie polskich profesorów lwowskich wyższych uczelni przez żołnierzy batalionu „Nachtigall” w lipcu 1941 roku, w którym służyli Ukraińcy, a którego ukraińskim dowódcą był Roman Szuchewycz – późniejszy Taras Czuprynka. To powitanie gubernatora Hansa Franka we Lwowie chlebem i solą przez arcybiskupa greckokatolickiego Andrzeja Szeptyckiego. To masowe mordy Polaków na Wołyniu i Małopolsce, w województwach tarnopolskim, stanisławowskim, lwowskim, dokonywane przez oddziały UPA. To zbrojne działania już po II wojnie światowej na terenach województw lubelskiego, rzeszowskiego i krakowskiego i związane z tym mordy i grabieże ludności polskiej, dokonywane przez upowskie bandy Rena, Hrynia, Hromenki, Burego, Żeleźniaka, Berkuty i wielu innych, pod ogólnym dowództwem Mirosława Onyszkiewicza, pseudonim Orest – wykopały rów nienawiści między Polakami a Ukraińcami. W 1918 roku -jak to Pan pisze ~ Ukraina nie mogła się odrodzić. Nie mogła, bo jej nigdy nie było. Mogła się n a r o d z i ć. Tylko dlaczego miała się rodzić na ziemi, która od połowy XIV wieku należała do Polski, a wcześniej, w X wieku, odebrał ją Lachom Włodzimierz, co zanotował ruski kronikarz Nestor? Z Pańskich wywodów wynika, że Polacy mieli zrzec się Lwowa i Wschodniej Małopolski, żeby mogło powstać państwo ukraińskie. No cóż! Może by to było możliwe, gdyby wszyscy Polacy, a zwłaszcza lwowianie, pochodzili – jak Pański ojciec – z Zagłębia Dąbrowskiego, chociaż bardzo w to wątpię. Polacy we Lwowie pamiętali natomiast, że namiestnik Andrzej Potocki został zastrzelony przez ukraińskiego nacjonalistę, studenta Uniwersytetu Lwowskiego Mirosława Siczyńskiego w 1908 roku. To byt pierwszy akt terroru, sygnał, na jakiej drodze i jakimi środkami będą się posługiwać nacjonaliści ukraińscy w dążeniu do samostijnej Ukrainy. Bo trzeba z całą mocą podkreślić, że nie cała społeczność ruska aprobowała takie metody działania. Drogą Siczyńskiego podążył terrorysta z OUN (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów), mordując w Truskawcu w sierpniu 1931 r. posła Tadeusza Hołówkę – zwolennika ułożenia zgodnego współżycia Polaków i Ukraińców. Tą samą drogą podążyli Stefan Bandera i Roman Szuchewycz – uczestnicy śmiertelnego zamachu na ministra spraw wewnętrznych Odrodzonej Polski Bronisława Pierackiego w 1934 roku. To ich nazwiskami nazwali radni Lwowa ulice w tym mieście.

… Absurdem jest twierdzenie, że wojna polsko-ukraińska zapowiedziała to, co się stało w 1939 roku. Dla wszystkich Polaków, a sądzę, że też dla Niemców, Francuzów, Anglików i pozostałych narodów europejskich z wyjątkiem Rosjan – 1939 rok to początek II wojny światowej, Jaki jest związek przyczynowo-skutkowy wojny polsko-ukraińskiej w latach 1918-19 z wybuchem II wojny światowej -dalibóg nie wiem. Dla średnio wykształconego Polaka, zwłaszcza mojego i Pańskiego rówieśnika, przyczyny wybuchu II wojny to: powstanie ruchów faszystowskich we Włoszech i w Niemczech, kryzys ekonomiczny przełomu lat 20/30., który umożliwił dojście do władzy Hitlerowi, izolacjonizm Stanów Zjednoczonych, tolerowanie przez mocarstwa zachodnie łamania postanowień traktatu wersalskiego przez hitlerowskie Niemcy (zajęcie zagłębia Saary, wprowadzenie w Niemczech obowiązkowej służby wojskowej, rozbudowa sił zbrojnych, w tym morskiej floty wojennej itd.), milcząca zgoda na zajęcie Austrii, wreszcie haniebny traktat monachijski- Tyle sprostowań, choć mógłbym jeszcze kilka wymienić. Zapewniam, że milion lwowian nie myśli tak jak radni (w sprawie Cmentarza Orląt). Ubolewa Pan, że wiele mogił żołnierzy ukraińskich na terenie Polski jest w opłakanym stanie i nikt o nie nie dba – co mija się z prawdą. Bo urządzono i odnowiono wiele mogił nawet żołnierzy z UPA w licznych miejscowościach. Natomiast żadne żołnierskie groby Polaków na terenie państwa ukraińskiego nie zostały odrestaurowane za pieniądze ukraińskie. Wylewa Pan łzy żalu, że więziono w obozie w Jaworznie prawie 4 tysiące Ukraińców podejrzanych o współpracę z UPA i że 161 tam zmarło. Walczy Pan razem ze Związkiem Ukraińców w Polsce o odszkodowania dla więźniów tego obozu. A jakie starania Pan czyni, by dostały odszkodowanie dzieci pomordowanych Polaków na Kresach przez wojaków z UPA za to tylko, że byli Polakami? A co Pan uczynił jako dwukrotny minister rządu III Rzeczypospolitej, by ekspatriowani z Kresów dostali odszkodowanie za mienie nieruchome, które tam musieli zostawić? Czy kiwnął Pan przysłowiowym palcem w bucie, by zadość uczynić krzywdom tych Polaków? Ostatnie pytanie skierowane do Pana brzmi: czy solidaryzuje się Pan również z bezczelną wypowiedzią jednego radnego o pomnikach UPA na terenach rdzennie ukraińskich tymczasowo administrowanych przez państwo polskie?

Lwów był sercem Ukrainy  – pisał wtedy Jacek  Kuroń w gazecie, dzisiaj  piszą to Ukraińcy lub Polscy z ukraińskim korzeniami na murze straszliwego dla polskiej elity więzienia we Lwowie, w wikipedii, w przewodnikach, podręcznikach, literaturze, pracach naukowych, na ścianach kamienic, teatrów, sanatoriów, murach zamków, pałaców. Gdzie było i gdzie jest MEN, MNiSW, resort kultury MKiDN, MSZ, MSWiA, samorządy, media. To wina braku lustracji, to nie tylko wina obecnego rządu otoczonego wewnątrz i zewnątrz „towarzyszami”  Jacka Kuronia.

Czy obecnie stanowisko niektórych profesorów z Instytutów Naukowych, PAN, Rzeszowa, Warszawy.. nie jest kopią tekstu Jacka Kuronia sprzed 17 lat?

Czy obecnie stanowisko stowarzyszeń, fundacji nie jest kopią tekstu Jacka Kuronia sprzed 17 lat?

Powinniśmy szanować własną historię

W czwartek w Muzeum Narodowym w Warszawie obejrzałam wystawę „Krzycząc Polska . Niepodległa 1918”. Jeden obraz Wojciecha Kossaka zatytułowany „Orlę lwowskie” dotyczy odzyskiwania ziem polskich spod zaboru austriackiego. Zdarzenie jak najbardziej mieści się w czasie wskazanym w tytule wystawy (1918-1919). Toczyły się wtedy zacięte walki Polaków, ochotników z całej przedrozbiorowej Polski (Warszawa, Wielkopolska, Przemyśl, robotnicy, lekarze, księża, hrabia Skarbek, uczniowie z Częstochowy (Stefan Korboński), Jasła, Krosna, Radomska, Lublina ( i innych miast i garnizonów) z Ukraińcami, którzy wyposażeni w sprzęt bojowy przez Austriaków zajęli najpierw Lwów. Walki Polaków dowodzonych m.in. przez gen. Abrahama, gen. Borutę Spiechowicza, gen. Michała Karaszewicz-Tokarzewskiego, gen. Iwaszkiewicza, gen. Hallera, gen. Maczka, o odzyskanie zajętych przez Ukraińców ziem polskich (zabranych na 123 lata przez zaborcę), nie tylko Lwowa ale innych miast i wsi Małopolski, trwały od 1 listopada 1918 roku do czerwca 1919 roku przynosząc liczne, masowe ofiary.

Zostałam w muzeum na wykładzie „ Hałastra – awangarda żydowska 1919 -1924”.  To była opowieść o rewolucyjnej awangardzie. W czasach walk w Europie z rewolucją bolszewicką awangarda przemieszczała się między Moskwą, Berlinem, (może razem z Leninem)  i Paryżem, by dotrzeć do Warszawy. Zafascynowana była możliwością pisania razem z pisarzami sowieckimi, Majakowskim. Wzbudziła protest swoją laickością, kpieniem z religijności Żydów. Tworzyła w buncie przeciw wojnie i pogromom. Przy omawianiu grafiki dwóch periodyków prelegentka  Karolina Szymaniak nazywała je pogromowymi. Opisując trzech przedstawicieli awangardy na zdjęciu powiedziała, iż jeden urodził się w Galicji, w cesarstwie austro – węgierskim, walczył na froncie serbskim. Wrócił do Lwowa gdzie Wojsko Polskie dokonało pogromu Żydów.  To było zdanie nie związane z karierą tego człowieka.

Zajrzałam do Wikipedii. Uri-Cewi Grinberg  urodził się w Białym Kamieniu w Galicji. Klikam na hasło Galicja, otrzymuję odpowiedź:  „Potoczna nazwa austriackiego kraju…”. Klikam na hasło Biały Kamień , otrzymuję odpowiedź:  „wieś na Ukrainie”.

Czyli Biały Kamień (k. Złoczowa) i okolice to ukraińskie wsie, które leżały w Galicji – czyli Europie Środkowej.

Polski nigdy tam nie było? Ani Polaków? Mimo, iż są ludzie z krwi i kości wypędzeni z tamtych ziem i osiedleni na tzw. Ziemiach Zachodnich?

Adela Dumańska przyszła na świat w Uszni w 1933 r. jako córka Anny z domu Domańskiej i Józefa Gabryluków, również rolników. Józefa Kawałko urodziła się w Uszni 13 sierpnia 1927 r., ale wychowywała w Białym Kamieniu. Jej rodzice to Antonina z domu Gabryluk i Kazimierz Kuczmowscy. Miała trójkę rodzeństwa: młodszą siostrę Stefanię, starszego brata Józefa i młodszego Bronisława.

http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Wroclawski_Rocznik_Historii_Mowionej/Wroclawski_Rocznik_Historii_Mowionej-r2014-t4/Wroclawski_Rocznik_Historii_Mowionej-r2014-t4-s129-165/Wroclawski_Rocznik_Historii_Mowionej-r2014-t4-s129-165.pdf

Podobnie nie widać obecność Polaków na tych terenach w informacji Żydowskiego Instytutu Historycznego (https://sztetl.org.pl/pl/miejscowosci/b/920-bialy-kamien). To skąd to szkalowanie nas, skoro nas nigdzie nie było?

Poszukałam w Wikipedii  informacji o wielkim patriocie polskim, malarzu scen z powstania styczniowego, Arturze Grottgerze. Urodził się w Ottyniowicach, a jest to „miasto na Ukrainie , leży na Podolu”  czyli  „krainie historycznej i geograficznej na terytorium Ukrainy i Mołdawii”. A Kamieniec Podolski to „ miasto na Ukrainie. W mieście działa Narodowy Uniwersytet im. Iwana Ohijenki od 1918 roku”.

„Wtem z ambony ozwało się warczenie bębna. Zdumieli się słuchacze. Ksiądz Kamiński zaś bił w bęben, jakby na trwogę; nagle urwał i nastała cisza śmiertelna. Poczym warczenie ozwało się po raz drugi, trzeci; nagle ksiądz Kamiński cisnął pałeczki na podłogę kościelną, podniósł obie ręce w górę i zawołał:
-Panie pułkowniku Wołodyjowski!
Odpowiedział mu krzyk spazmatyczny Basi. W kościele uczyniło się po prostu straszno. Pan Zagłoba podniósł się i na w spółkę z panem Muszalskim wynieśli omdlałą niewiastę z kościoła. Tymczasem ksiądz wołał dalej:
-Dla Boga, panie Wołodyjowski! Larum grają! Wojna! Nieprzyjaciel w granicach! A ty się nie zrywasz! Szabli nie chwytasz? Na koń nie siadasz? Co się stało z tobą,żołnierzu? Zaliś swej dawnej przepomniał cnoty, że nas samych w żalu jeno i trwodze zostawiasz?
Wezbrały rycerskie piersi i płacz powszechny zerwał się w kościele, i zrywał się jeszcze kilkakrotnie, gdy ksiądz cnotę, miłość ojczyzny i męstwo zmarłego wysławiał, a i kaznodzieję porwały własne słowa. Twarz mu pobladła, czoło okryło się potem, głos drżał. Uniósł go żal nad zmarłym rycerzem, żal nad Kamieńcem, żal nad zgnębioną rękoma wyznawców księżyca Rzeczypospolitą, i taką wreszcie kończył swoją mowę modlitwą:
-Kościoły, o Panie, zmienią na meczety i Koran śpiewać będą tam, gdzieśmy dotychczas Ewangelię śpiewali. Pogrążyłeś nas, Panie, odwróciłeś od nas oblicze Twoje i w moc sprośnemu Turczynowi nas podałeś. Niezbadane Twoje wyroki, lecz kto, o Panie, teraz opór mu stawi?” (Potop, Henryk Sienkiewicz – na jego twórczości wychowali się Ci, którym zawdzięczamy to, że już w 1918 roku nie staliśmy się kolonią Stalina).
Sienkiewicz wcale nie wymyślił pułkownika Wołodyjowskiego. Nieco tylko ubarwił życiorys prawdziwego Wołodyjowskiego. A ten urodził się w 1620 roku niedaleko Kamieńca Podolskiego. W sierpniu 1672 roku dowodził obroną zamku przed Turkami. Zginął 27 sierpnia 1672 roku od wybuchu prochu.

Przed 100 laty podjęta została współpraca ludzi, którzy dobrze zasłużyli się dla swoich narodów. To oni, przewidując zmiany geopolityczne w zawierusze po I wojnie światowej, wymyślili i realizowali sojusz polsko-ukraiński. Ten sojusz dwóch wolnych narodów dążących do niepodległości. I wtedy po raz pierwszy zinstytucjonalizowali pomysł na współpracę dla dobra obopólnego. Ta misja ukraińska działała ręka w rękę z polskimi instytucjami politycznymi i wojskowymi – powiedział wicepremier, minister kultury prof. Piotr Gliński 13 lutego podczas uroczystości odsłonięcia tablicy poświęconej Misji Wojskowej Ukraińskiej Republiki Ludowej w Warszawie (1919-20).

Przed 100 laty każdego dnia od 1 listopada 1918 roku do połowy 1919 roku ( a więc i 13 lutego) toczyły się walki z uzbrojonymi przez Austriaków Ukraińcami najpierw we Lwowie, a po wyparciu napastników z miasta walki przeniosły się poza oblężony Lwów na terenie Małopolski.

Przed 100 laty Zofia Kossak Szczucka uciekała w przebraniu chłopki przed siekierami Ukraińców ze spalonego przez nich dworu (powieść Pożoga). Nic nie zostało powiedziane o relacjach między  Polakami a Rusinami. Fałszowanie historii trwa od 17 września 1939 roku. Przyzwolenie na tak bezprecedensowe wpisy Ukraińców do Wikipedii uważam za zdradę polskiej racji stanu.

Przed 100 laty Ukraińcy i Polacy wspólnie bronili Warszawy i uwalniali Kijów- mówi Minister Gliński.

Mam nadzieję, iż Minister zaznaczył,  iż w 1941 roku w Babim Jarze w Kijowie to Ukraińcy w służbie niemieckiej samodzielnie zamordowali 33 000 Żydów jednego dnia.

Mamy ponad 1000 lat wspólnej historii. Powinniśmy szanować własną historię, lecz także z szacunkiem patrzeć na historię naszych przyjaciół- mówi Minister Gliński.

Czy zacieranie polskich śladów na Ukrainie (dokąd przyjeżdżają turyści z całego świata i nie poznają twórców podziwianego dziedzictwa)  czyli na zabranych nam Ziemiach Wschodnich Rzeczpospolitej i fałszowanie historii w Wikipedii to dzieło przyjaciół czy wrogów? Czy na pewno  na 600-letnią historię Lwowa mamy patrzeć jak na historię naszych przyjaciół? Pozbawiamy się 50 % naszego dziedzictwa?

Czy ukrywanie (fałszowanie) kultury i dziedzictwa narodowego Ziem Wschodnich Rzeczpospolitej w polskich mediach, kulturze, edukacji, nauce to właśnie ten szacunek dla własnej historii?
Nie mówiąc o zbrodni nacjonalistów ukraińskich na 200 000 Polaków i wypędzeniu nas z Ojczyzny po zagarnięciu majątku.
Mamy 1000 lat wspólnej historii z Francuzami, Rosjanami, Litwinami Niemcami ale czy to oznacza, że postawimy pomniki Hitlerowi, Stalinowi? Może oczekują tego niektórzy nasi rodacy poddający się niemieckiej i marksistowskiej propagandzie i szkalujący mnie i moją Ojczyznę.  Ta tablica przypomina mi odsłanianie pomnika Armii Czerwonej ze słynnymi bagnetami, wtedy czynił to Andrzej Kunert i prof. Tomasz Nałęcz. Może warto zastanowić się,  czy nie należy mówić Polakom i światu prawdy o  historii Polski na zabranych ziemiach, byśmy kiedyś nie byli zaskakiwani wypowiedziami , tak jak ma to miejsce podczas odbywającego się w Warszawie spotkania.
Ciekawe jest też to, że w przypadku pytania w Wikipedii o  Maxa Habera, niemieckiego Żyda urodzonego w 1868 we Wrocławiu (Wrocław należał do III Rzeszy do końca II wojny światowej) Wikipedia odpowiada, iż miejsce urodzenia Maxa Habera to „Wrocław miasto polskie”. Czy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych czy Ministerstwo Spraw Zagranicznych może to wyjaśnić?

 Przed 100 laty Ukraińcy i Polacy

Zebraliśmy się tutaj, aby upamiętnić wydarzenie sprzed 100 lat, które dowodzi, że mądrzy ludzie, mądrzy politycy mogą realizować dobre sprawy dla swoich ojczyzn – powiedział wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński podczas uroczystości odsłonięcia tablicy poświęconej Misji Wojskowej Ukraińskiej Republiki Ludowej w Warszawie (1919-20). Uroczyste odsłonięcie tablicy przez wicepremiera Piotra Glińskiego oraz ministra spraw zagranicznych Ukrainy Pawło Klimkina odbyła się w 13 lutego br. w związku z 100. rocznicą rozpoczęcia w dawnym Hotelu Polskim prac Misji Wojskowej Ukraińskiej Republiki Ludowej.

– Przed 100 laty podjęta została współpraca ludzi, którzy dobrze zasłużyli się dla swoich narodów. To oni, przewidując zmiany geopolityczne w zawierusze po I wojnie światowej, wymyślili i realizowali sojusz polsko-ukraiński. Ten sojusz dwóch wolnych narodów dążących do niepodległości. I wtedy po raz pierwszy zinstytucjonalizowali pomysł na współpracę dla dobra obopólnego. Ta misja ukraińska działała ręka w rękę z polskimi instytucjami politycznymi i wojskowymi – powiedział wicepremier, minister kultury prof. Piotr Gliński.

Jak podkreślił wicepremier Gliński, myśl o tym, że Polska i Ukraina mają wspólny interes, że niepodległość naszych krajów jest ze sobą związana to „mądra myśl polityczna i jest także- z czego możemy być dumni – realizowana dzisiaj”.

– Polska wspiera w pełni Ukrainę w trudnym momencie historii, kiedy Ukraina została napadnięta przez Federację Rosyjską. I ta nasza współpraca realizowana jest z wielkimi sukcesami na wielu polach. Mamy jeszcze wiele do zrobienia, ale podstawą tej współpracy, wtedy przez 100 laty i teraz, było to, że możemy się wznieść ponad nieporozumienia, ponad różnego typu problemy, także wynikające z dziedzictwa historycznego i możemy współpracować dla dobra naszych obu państw Mam nadzieję, że nasze wzajemne relacje będą coraz lepsze i będziemy mogli przełamać problemy, jakie przed nami stoją  – mówił minister kultury prof. Gliński.

– Przed 100 laty Ukraińcy i Polacy wspólnie bronili Warszawy i uwalniali Kijów. Wielu już nie pamięta, że pewnego majowego dnia, 100 lat temu Ukraińcy i Polacy wspólnie przeszli ulicami Kijowa w defiladzie wojskowej jesteśmy niezmiernie wdzięczni naszym polskim przyjaciołom za wsparcie w walce z agresją rosyjską. Broniąc siebie bronimy też naszych polskich przyjaciół i tak będziemy działać w przyszłości. Jestem też bardzo wdzięczny za szczególne wsparcie na naszej drodze ku UE i NATO – podkreślił minister spraw zagranicznych Ukrainy Pawło Klimkin.

– Mamy ponad 1000 lat wspólnej historii. Powinniśmy szanować własną historię, lecz także z szacunkiem patrzeć na historię naszych przyjaciół. Nasze relacje to nie tylko relacje polityczne, to relacje i rozmowy przyjaciół. Dziękuję serdecznie naszym polskim przyjaciołom za tak wzruszający moment, za odsłonięcie tej tablicy pamiątkowej. W moim przekonaniu od naszej przyjaźni zależy przyszłość Europy – zaznaczył minister spraw zagranicznych Ukrainy.

Trzy pokolenia pamięci – holocaust narodu Polaków

10 lutego 1941 roku sowieci rozpoczęli masowe deportacje ludności polskiej z terenów Państwa Polskiego okupowanego od 17 września 1939 roku przez agresora ZSRR. Fragment wiersza Mariana Jonkajtysa , który jako 8-letni chłopiec został wywieziony do rosyjskiego obozu koncentracyjnego w Kazachstanie  w ramach zaplanowanego przez Stalina holocaustu Polaków.

„Z małego osiedla pod Lwowem
Kasię – trzyletnią dziewczynkę,
Jej matkę samotną,
I chorą – przypadkiem zastaną Kuzynkę-
Dowlekli w mróz, nocą, saniami
-Jak setki tysięcy Polaków-
Na stację kolei, za miastem,
W asyście zbrojnych żołdaków.
A ojciec?..
Cóż leśnik -wróg ludu
Ślad wszelki znikł po człowieku,
Aresztowany we wrześniu.
Wyrok: spiec-łagier. Ćwierć wieku.
Co z nimi?…
Bydlęce wagony
I miesiąc łez i cierpienia
W podróży do wiecznych lodów
Sybiru- „bez krat więzienia”.
Do celu dojechały,
Kuzynka wsiadła chora,
Więc gdzieś tam, w połowie drogi,
Spoczęła w śniegu przy torach.
Dostały miejsce w baraku,
Na pryczy-wygodne wcale.
I matka robotę od rana.
W tajdze. Na „leso-powale”.
To pierwsza jej w życiu praca
Fizyczna i tak ciężka. W lesie.
Brygadier rzekł: Białe rączki?…
Wot, krwią przybrudzić przyjdzie się.
Bo u nas – pani- komunizm.
Najlepszy ustrój na świecie.
Kto nie pracuje – ten nie je.
Przywykniesz – albo zdechniecie”.

Podpisane w dniu 30 lipca 1941 r. przez premiera rządu Rzeczypospolitej Polski na uchodźstwie, gen. Władysława Sikorskiego i ambasadora ZSRR porozumienie między Polską a ZSRR gwarantowało „amnestię” dla obywateli polskich przetrzymywanych w sowieckich więzieniach i obozach koncentracyjnych. Zwolniony dnia 4 sierpnia 1941 r. z więzienia moskiewskiego Władysław Anders został mianowany przez rząd Państwa Polskiego dowódcą tworzonej z więźniów i zesłańców Armii Polskiej w ZSRR (Jan Wiktor Sienkiewicz, Artyści Andersa).
Dowiedziałem się z gazet o przybyciu do Moskwy polskiej misji wojskowej z Generałem Bohuszem Szyszko na czele… Widok polskiego munduru i polskiego orzełka wywarł na mnie silne wrażenie. Musiał mi opowiedzieć co się działo na szerokim świecie od września 1939. O stosunkach w kraju, o udziale naszych wojsk w kampanii francuskiej, o przyjeździe Prezydenta i rządu do Wielkiej Brytanii, o wspaniałym bohaterstwie naszych lotników w bitwie o Wielką Brytanię – pisał Generał Anders o swoich przygotowaniach do pracy po wyjściu z więzienia.
Dojechaliśmy wreszcie do Griazowca. Powoli przeszedłem przed frontem szukając wzrokiem straconej przez tyle czasu bezpośredniej styczności z żołnierzem polskim. Ze wzruszeniem poznawałem zbiedzone twarze wielu kolegów i przyjaciół… Tutaj dopiero dowiedziałem się dokładnie o roli Berlinga i  i jego przyjaciół, którzy jeszcze w okresie przyjaźni sowiecko niemieckiej zgłosili swoje przystąpienia do Armii Czerwonej chociażby jako szeregowcy…Wezwałem obywateli polskich by spełniali swój obowiązek i wstępowali pod sztandary Orła Białego. Udało mi się uzyskać zgodę władz sowieckich na opiekę duszpasterską co stanowiło niesłychany wyłom w życiu i strukturze sowieckiej oraz zgodę na formowanie pomocniczej służby kobiet. Wiedziałem, że na równi z mężczyznami więziono tysiące naszych dziewcząt i kobiet które także chciały oddać dla Polski swoje siły. Zarazem wiedziałem, że w ówczesnych warunkach był to jedyny sposób utrzymania ich przy życiu. Rysem znamiennym była wzmożona religijność wszystkich ludzi bez względu na to skąd przychodzili (Polacy, Żydzi, Ukraińcy). Nie dziwiłem się temu, czułem to samo. Wiara w opatrzność Boską, która sprawiła tak wielki  cud dla nas wszystkich, zdawałoby się skazanych na powolną i straszną śmierć była wraz z ukochaniem swego narodu i kraju nasza największa siłą duchową.
(…)13 września wyjechałem do obozu w Tocku, powstawała tam VI Dywizja  Piechoty. Po raz pierwszy zetknąłem się z 17 tysięczną rzesza żołnierską, która oczekiwała mojego przybycia. Do końca nie zapomnę ich wyglądu. Ogromna część bez butów, bez koszul, wszyscy właściwie w łachmanach, częściowo w strzępach starych mundurów polskich, wychudli jak szkielety. Większość pokryta wrzodami wskutek awitaminozy.  Ale ku zdumieniu towarzyszących mi bolszewików wszyscy byli ogoleni. Co za wspaniała żołnierska postawa. Serce mi się ścisnęło gdy patrzyłem na tych nędzarzy. Czy uda się z nich jeszcze zrobić wojsko i czy zdołają znieść oczekujące ich trudy wojenne. Odpowiedz zjawiła się natychmiast . Dość było popatrzeć w te błyszczące oczy, z których wyzierała wola i wiara. Starzy żołnierze płakali jak dzieci podczas nabożeństwa, pierwszego po tylu latach a gdy zabrzmiała pieśń „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie” zdawało się , że otaczające lasy odpowiadają nam stokrotnym echem. Pierwszy i ostatni raz w życiu przyjąłem defiladę żołnierzy bez butów, wybitą po piachu poranionymi stopami .
(…)
Już poprzez mury więzienne docierały do mnie wiadomości o wielkim zasięgu aresztowań i zsyłek dokonywane na obszarach Polski okupowanych we wrześniu 1939 roku. Ale wszechstronny obraz tej planowej akcji odsłonił  mi się dopiero po zwolnieniu, gdy w miarę tworzenia armii napływały setkami tysięcy ze wszystkich stron bezkresnego obszaru ZSRR zwolnieni jeńcy, więźniowie i zesłańcy. Stanowili tylko cząstkę przeszło milionowej rzeszy wywiezionych. Opowiadając o swoich przejściach i losie swoich najbliższych żywych jeszcze albo umarłych tworzyli obraz zbrodni. Zbierane, wymieniane i porównywane wiadomości złożyły się na tragiczną całość dwuletniej historii systematycznego ogałacania ziem polskich ze wszystkich żywiołów czynnych i społecznie wartościowych bez względu na narodowość, klasę społeczną czy religię. Właściciele ziemscy i chłopi , fabrykanci i robotnicy, oficerowie i szeregowi, sędziowie, kupcy policjanci, leśnicy, lekarze, naukowcy, księża – pastorzy i rabini. Wszyscy wyrwani ze swoich domów i wchłonięci w olbrzymią maszynę NKDW, w sowieckie więzienia i obozy koncentracyjne. W ślad za aresztowanymi szła zsyłka przymusowa rodzin, w tym starców i dzieci wywożonych na pustynie Kazachstanu albo syberyjskie tajgi.
Moskwa wykonywała normalny swój plan „obezchołowienia” społeczeństwa tych ziem, czyli pozbawienia głowy. Jest to wstępnym warunkiem sowietyzacji narodu a więc zrobienie zeń bezwolnej i bezkształtnej masy ludzkiej. Pierwszą falą Polaków pozbawionych wolności byli żołnierze Państwa Polskiego, żołnierze Armii Polskiej walczącej przeciwko Niemcom, wzięci do niewoli przez przeważające siły sowieckie, które 17 września 1939 podstępnie uderzyły na nas od tylu. Uniemożliwiano przedzieranie się najpierw na Litwę i Łotwę, potem na Węgry czy Rumunię, nawet poszczególnym jednostkom, które spieszyły by dalej wałczyć z Niemcami. Drugą kategorią aresztowanych przez władze sowieckie byli granicznicy, czyli Polacy głównie wojskowi, ale w ubraniach cywilnych, przekraczający granice do Węgier i Rumunii by następnie dotrzeć do tworzącej się we Francji armii . Dalszą kategorią aresztowanych były osobistości polityczne i społeczne według gotowych list ułożonych przez NKWD, z którymi przedstawiciele policji przyjeżdżali na miejsce . Do tej kategorii należeli posłowie, senatorowie, burmistrzowie, właściciele większych fabryk i większych majątków ziemskich, najwybitniejsi działacze społeczni, prezesi sądów, księża, prokuratorzy i funkcjonariusze policji – pisał Generał Anders.
Aurelia Raszkiewicz – zesłana w głąb ZSRR:
Codziennie ktoś umierał. Pamiętam te umierające twarze, których bardzo się bałam. Umierali różnie, najczęściej w nocy, we śnie. Nieraz, kiedy się budziłam, a obok leżał ktoś nieżywy, najpierw czekałam chwilę – może jeszcze się poruszy, może nawet się odezwie. Od czasu do czasu dotykałam jego ramienia i cicho pytałam. Na próżno, nie dawał znaku życia. Zaciśnięte z bólu wargi albo otwarte usta, ukazujące brak zębów czy zaledwie kilka pozostałych po szkorbucie lub cyndze, trwały zamarłe w wyrazie niezasłużonej krzywdy. Na bladym czole pasmo siwych, jasnych lub ciemnych włosów, na których widać było wszy. […] Dla jednych śmierć była przerażeniem, dla drugich wybawieniem. Niektórzy wieczorem wymawiali jeszcze swoje imiona, nazwiska, adresy, lecz nie było gdzie i czym ich zapisać – rano już nie żyli. Świadomość, że nikt nigdy nie dowie się o ich śmierci i o tym, gdzie zostaną pochowani, była dla ludzi jedną z największych tortur psychicznych. Umierali jak zwierzęta, nie zostawiając śladu swego istnienia. -Uzbekistan, 1941/1942.

27 stycznia w Warszawie, w Kinotece odbył się przegląd filmów pod hasłem „Trzy pokolenia pamięci” o holocauście Żydów.
Przekazuję pytanie do Ministra Edukacji Narodowej, Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, pracowników rządu i samorządów, dyplomacji, twórców podręczników szkolnych i literatury, mediów, stowarzyszeń rządowych i pozarządowych (dotyczy wszystkich kolejnych kadencji):
Czym różni się  zamarznięty, martwy szkielet dziecka wyrzucony przez Rosjan (obywateli państwa ZSRR) z wagonu wiozącego polskich obywateli na zagładę w głąb ZSRR od szkieletu martwego dziecka wyrzuconego przez Niemców (obywateli państwa III Rzesza Niemiecka) z wagonu wiozącego Żydów na zagładę do Auschwitz – Birkenau?
Czym różni się spalony szkielet dziecka wrzuconego do płonącej stodoły przez Ukraińców, skazujących narodowość polską na zagładę (działo się to w państwie polskim, Ukraińcy stanowili  w nim mniejszość) od spalonego szkieletu dziecka wyrzuconego przez Niemców do krematorium w Auschwitz – Birkenau?
Dlaczego wciąż aktualny jest wiersz Mariana Jonkajtysa:

Wnukowie Sybiraków
Naszym Babciom, naszym Dziadkom na zesłaniu:
W Kazachstanie, wśród Sybiru wiecznych lodów-
Wiary w Boga i Wolności ukochanie
Wyrywano z serc katorgą, wszami, głodem!
Przez pół wieku prawie, w czasach PRL-u,
Pod rządami wiernych Kremla zauszników,
Wyrywano w polskich szkołach-w tymże celu-
O Syberii kartkę z polskich podręczników.

Nie zgadzam się na to, by w wypowiedziach przedstawicieli rządu, samorządu, partii, stowarzyszeń, nauki, mediów (polskich podręcznikach, badaniach naukowych, opracowaniach literackich) opłaconych z moich,  podatnika pieniędzy pojawiało się sformułowanie:  Polacy są współodpowiedzialni za holocaust Żydów.
Ja nie czuję się współodpowiedzialna, autorów tej tezy proszę o wymienienie swoich nazwisk lub znanych im nazwisk innych współodpowiedzialnych.
A jeśli ktoś ją głosi to proszę uzupełnić by nie fałszować historii i nie manipulować umysłami i nie wzbudzać poczucia winy za niepopełnione czyny.
1. Żydzi są współodpowiedzialni za holocaust Polaków w czasie wojny i po wojnie, z dodatkowym wyjaśnieniem: zbrodnie na setkach tysięcy żołnierzy Armii Polskiej (również tych, wyprowadzonych z sowieckich obozów koncentracyjnych przez Andersa) dokonywane były przez mały (około 1,5 %) procent Żydów z 20% oświeconych i zasymilowanych w krajach, w których żyli Żydzi, którzy utożsamiali się z  marksizmem, stalinizmem, bolszewizmem (a wybaczali Niemcom nazizm),..i nienawidzili Polaków . Te pozostałe 80% Żydów nie jest niczemu winne. (dr Ewa Kurek)
2. setki tysięcy polskich Żydów na Ziemiach Wschodnich państwa Polskiego (przez cały okres wojny istniało państwo Polskie) zostało zamordowanych przez Ukraińców sprzyjających agresorom, którzy napadli Polskę, zarówno zbrodniarzom rosyjskim jak niemieckim.  200 000 Polaków zostało zamordowanych przez Ukraińców.
3. konieczne jest wskazanie na Polaków, Żydów, Ukraińców…- zmanipulowanych ideologią marksistowską (obecnie przeżywającą „wiosnę” ) oraz nacjonalistyczną, donosicieli czyli zdrajców.
Przed wkroczeniem wojska sowieckiego do Polski Ukraińcy zaczęli napadać na ludność polską. W  mieście Ukraińcy z bronią, z którą nie umieli się obchodzić strzelali do żołnierzy polskich i ludności cywilnej. Polacy widząc to poczęli rozbrajać bandy ukraińskie które grasowały po miastach i wsiach zabijając Polaków. Gdy pierwsze oddziały sowietów wkroczyły do miasta wszystko się uspokoiło. Żydzi i Ukraińcy witali wojska sowieckie w następujący sposób, rzucając kwiatami na tanki i żołnierzy, całując czołgi, krzycząc, uściskanie się wzajemne. Wypuścili też więźniów politycznych, złodziei, bandytów. Ci ludzie zostali urzędnikami, policjantami, komisarzami. Policję, wojsko polskie aresztowano, aresztowano podejrzanych i bogatych, domy ich likwidowano a rzeczy zabierano. Żydzi podpłaceni wydawali Polaków, u podejrzanych robili rewizje. W roku 1940 w lutym zaczęły się pierwsze wywozy ludności cywilnej. Jak widziałem, wieziono ludzi w zimie, było bardzo zimno, ludzie płakali a oni nie zwracali uwagi. Mnie wywieźli 13.04.1941.” (Jan Tomasz Gross „W czterdziestym nas Matko na Sybir zesłali”)
Najgłośniej o antysemityzmie mówią Ci, którzy mają krew na rękach – celnie podsumował kampanię oszczerstw Stanisław Michalkiewicz.
Niestety, zgoda na kampanię oszczerstw wyrządza wielką krzywdę nam wszystkim, Polskiemu Narodowi, który tym samym pozbawiony jest nadal wiedzy o powodach i skutkach unicestwienia elity . Wiedza o Niej i motywach i celach działania pomogłaby nam odpierać ataki wrogów  i tłumaczyć kolejnym pokoleniom, jak fałszowanie historii  II RP i II wojnie światowej doprowadziło do obecnej sytuacji w Polsce.
Zapewniam, nie trzeba kończyć humanistycznych, filozoficznych, historycznych, prawniczych studiów w Polsce ani w Oxfordzie, można mieć wykształcenie techniczne lub w ogóle go nie mieć. Wystarczy przeczytać kilka mądrych książek pisanych jeszcze w czasach gdy żyli świadkowie ( i przez świadków) a zakazanych w PRL, posłuchać wykładów mądrych historyków, włączyć samodzielne myślenie i wyłączyć media.Tam w każdej opcji toczą się głównie potyczki słowne. Taka cisza przydałaby się z obu stron szklanego ekranu, byłby czas na zdobycie wiedzy. „Tylko prawda jest ciekawa” – mówił Józef Mackiewicz, wyklęty przez Michnika, baczny obserwator dziejów. O braku wiedzy u współczesnych dyplomatów mówił dr Maciej Korkuć 2 dni temu w Krakowie :  i w Nowym Jorku i w innych miejscach zdarzało się, że konsul wychodził do demonstrantów i komentował  : Polska wtedy nie istniała.
Wacław Jędrzejewicz wiedział, że istniało Państwo Polskie, że istniał rząd Polski,
że Rosja straszliwie prześladuje obywateli okupowanego państwa polskiego, mimo iż od 1941 roku był w USA. Nie było smartfonów, internetu, nie wydane były jeszcze pamiętniki, świadkowie wciąż żyli pod butem i knutem sowieckim i niemieckim a on już wtedy, jako prezes Komitetu Narodowego patriotycznej części Polonii amerykańskiej (nie agentów sowieckich, których wtedy tam równie  były krocie) dopominał się reakcji Stanów Zjednoczonych.
Coraz to nadchodziły wieści o śmierci wybitnych i znanych polskich mężów stanu, o nieludzkiej doli setek tysięcy Polaków, przebywających nad oceanem Lodowatym czy w gorącym Kazachstanie, o nazwiskach oficerów, których nie można się było doliczyć. Komitet Narodowy uważał, że akcja w kierunku uświadamiania społeczeństwa amerykańskiego o losie Polaków w Rosji jest jednym z ważnych elementów walki o Polskę. Akcja ta rozpoczęła się uroczystą mszą żałobną w intencji Polaków zamordowanych w Rosji, która odprawiona została w katedrze św. Patryka w Nowym Jorku 20 marca 1943 r. Mszę celebrował ks. prałat dr Józef Dworzak, a nabożeństwo zgromadziło tysiące Polaków i Amerykanów, którzy zapełnili wielką świątynię. Obecni byli przedstawiciele Litwy, Estonii, Belgii i innych państw. Msza ta wywarła wielkie wrażenie, była to bowiem pierwsza tego rodzaju manifestacja pomyślana na tak wielką skalę. Piękny wiersz Kazimierza Wierzyńskiego oddał w formie poetyckiej nastrój zebranych:

„Uklękło tysiące ludzi
W łukach modli się tumu:
Daj nam to, Boże, zrozumieć
I w uniesieniu ogarnąć
Na co już nie ma rozumu.
Modlimy się za porwanych, za umęczonych, za zmarłych,
Nad Amu-Darją, Irtyszem i na odludziach Syberii,
Na Nowej Ziemi, gdzie znikło siedem tysięcy więzionych,
Na tych przestrzeniach podobnych do niewymiernej przepaści,
W którą zepchnięto miliony i w której skarga zamarła,
Chociaż ten chorał straszliwy, gdyby wybuchnąć mógł z gardła,
Poraziłby uszy świata.
Modlimy się za niewinnych…”.

Rozpoczęta mszą za zmarłych, akcja Komitetu Narodowego w sprawie Polaków w Rosji kontynuowana była w obronie żywych.
(…)Komitet Narodowy wykorzystał obrady na Bermudach i wysyłał 20 kwietnia 1943 r. do H.W. Doodsa, przewodniczącego delegacji Stanów Zjednoczonych, depeszę, w której wzywał konferencję do rozpatrzenia losów dwóch milionów Polaków, „ofiar niemiecko-rosyjskiego najazdu na Polskę w 1939 r. Fakt, że Rosja walczy dzisiaj po stronie sprzymierzonych nie poprawił położenia ofiar jej poprzedniej agresji. …oświadczenie biskupa Gawliny, że około 400 tysięcy dzieci wywiezionych do Rosji już zginęło z głodu, chorób i braku opieki; ujawnienie ostatnio rzekomego zgładzenia 3 tysięcy oficerów polskich, jeńców wojennych i pozostawienie bez odpowiedzi oświadczenia rządu polskiego o zaginięciu bez śladu ponad 10 tysięcy oficerów – wszystko to wskazuje, że chodzi o życie pozostałych zesłańców do Rosji”. (Wacław Jędrzejewicz, Polonia amerykańska w polityce polskiej)

Bożena Ratter

Pomnik rzezi wołyńskiej

Jestem wdzięczny Prezydentowi, że mnie udekorował, że docenił – mówi Andrzej Pityński,  autor rzeźb monumentalnych o tematyce patriotycznej i martyrologicznej. Ale to co dzieje się z pomnikiem rzezi wołyńskiej,  to jakaś tragedia! Jeśli nie będziemy mieć wolności mówienia prawdy, to kim my właściwie jesteśmy! Jesteśmy niewolnikami. Czy można kupczyć krwią niewinnych polskich dzieci? Czy można kupczyć, sprzedawać się za jakieś układy, za te zbrodnie które Ukraińcy popełnili. I to nie tylko UPA, to zrobili Ukraińcy ze wsi razem z bandami UPA,  sąsiedzi tych zamordowanych ludzi, to nie organizacja terrorystyczna, to  Ukraińcy, którzy ich znali, żyli z nimi a poszli ich mordować!
Nie ma akceptacji pomnika ofiar holocaustu dokonanego na Polakach  przez nacjonalistów ukraińskich, nie ma akceptacji pomnika ofiar holocaustu dokonanego na Polakach przez komunistów, nie ma akceptacji uczenia polskich dzieci o holokauście Polaków, nie ma akceptacji muzeum historii i dziedzictwa kulturowego Ziem Wschodnich Rzeczypospolitej, nie ma akceptacji propozycji profesora Andrzeja Nowaka by wspólnie wznieść  kopiec Jana Pawła II ale jest akceptacja wsparta milionami złotych muru cmentarza żydowskiego, pomnika holocaustu w Auschwitz Birkenau (tylko dlatego, że tam byli mordowani Żydzi z Europy) , akceptacja  uczenia polskich dzieci o holocauście diaspory żydowskiej  ale nie o holocauście polskich Żydów zamieszkałych na Ziemiach Wschodnich Rzeczypospolitej, nie leży to w interesie Ukrainy i Niemiec oraz europejskich i amerykańskich Żydów, którzy zawsze mieli ich w pogardzie. Może dlatego, że ci prości, religijni Żydzi, którzy  stanowili 80% diaspory  nie utożsamiali się z ideologią komunistyczną, komuniście w ich rodzinie wyprawiano pogrzeb (dr Ewa Kurek).
Jest też propozycja pomnika Tadeusza Mazowieckiego i wszechobecna ukraińska polityka historyczna.
-Ukraińcy chętnie przyjeżdżają do Polski, bo nasz kraj ma zdecydowanie wyższy poziom życia, lepsze perspektywy, możliwości rozwoju dla nich i ich rodzin – mówi Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service, ekspert rynku pracy –  Są nam bliscy kulturowo i dobrze się czują w naszym kraju.
Czują się w Polsce dobrze, inaczej niż Polacy żyjący na zachodzie w odium nienawiści do katolickiej i dążącej do suwerenności Polski, zadbajmy o Polaków, stwórzmy im warunki do powrotu.
Nie zgadzam się na taką demagogię, odmienna kultura a raczej cywilizacja spowodowała okrutną zbrodnię na 200 000 Polaków, zdzieranie skóry, przybijanie niemowląt za język do stołu, odrąbywanie części ciała, rozpruwanie brzucha ciężarnej kobiety…można mnożyć. Mordowali siekierami święconymi przez księży greko katolickich i prawosławnych. To nie jest nasza kultura. A teraz gloryfikują morderców, bandy UPA.
Nie mogą być bliscy kulturowo skoro niszczą  wszelkie ślady polskiego 600-letniego dziedzictwa kulturowego na Ukrainie, niszczą polskie kościoły (stajnie, magazyny, spichlerze), których nie przerobili na greckokatolickie. Kościół greckokatolicki jest przesiąknięty nacjonalizmem. Uznaje kościół rzymskokatolicki za polski i traktuje jak obcą i niepotrzebną materię – mówi metropolita lwowski. W kradzionych świątyniach, zawłaszczonych bezprawnie nie da się ewangelizować ludzi.
Czują się u nas pewnie bo jest silna diaspora ukraińska od czasu wojny. Ukraińcy zabierali zamordowanym Polakom dokumenty, przyjeżdżali tymi samymi wagonami co rodziny mordowanych, o czym pisze Jerzy Janicki i opowiadają mieszkańcy wielu regionów Polski. To, że są niezwykle muzykalni a kiedyś śpiewali z Polakami te same pieśni nie świadczy o tej samej kulturze.
-Zachęcanie ich do pozostawania u nas dłużej jest korzystne także z perspektywy polskiego rynku pracy, który coraz bardziej konkuruje o kadrę z Ukrainy z gospodarkami Czech, Węgier, Słowaków czy Niemców.
Dlaczego polski rynek pracy nie tworzy miejsc w polskich przedsiębiorstwach  dla Polaków? Może zadbać o to, by niezgodny z procedurą ubój pokazany przez TVN nie zniszczył rozwijającej się prężnie polskiej  branży wołowiny co zapewne sprzyja gospodarce Czech czy Słowaków. Taka sytuacja nie zdarzyła się tylko w Polsce, w listopadzie identyczna sytuacja zdarzyła się w Niemczech czy we Francji. Konsekwencja było tylko zamknięcie ubojni.
-Trzeba pamiętać, że w wyniku konfliktu na wschodzie Ukrainy wiele miejsc pracy zniknęło, zostawiając bez źródła utrzymania od kilku do nawet kilkunastu tysięcy pracowników.
Trzeba pamiętać, że w wyniku „transformacji” w Polsce zniknęły miliony miejsc pracy zostawiając bez źródła utrzymania miliony pracowników – Polaków.
Ziemia i infrastruktura na Ukrainie leżała odłogiem, zniszczyli miejsca pracy przed konfliktem na wschodzie, usunęli z nienawiści wszelkie ślady obecności polskiej przedsiębiorczości (rolnictwo, przemysł, przetwórstwo, wytwórstwo, usługi, ochronki, dwory, infrastruktura, pałace, folwarki-czyli zaplecze) zamiast wykorzystać i rozwinąć.
-Około 5 proc. Ukraińców liczy przede wszystkim na to, że przyjazd do Polski pomoże rozwiązać ich problemy finansowe i rodzin. Kolejne 5 proc. wskazuje na względy polityczne – niestabilną sytuację gospodarczą i społeczną w kraju – wielu naszych wschodnich sąsiadów nie chce budować swojego życia i inwestować w miejscu, które nie zapewnia długofalowego poczucia bezpieczeństwa.
Miliony Polaków w miejscach likwidacji miejsc pracy (kopalnie, huty, produkcja włókiennicza, gospodarstwa rolnicze- każdy region Polski) nie może liczyć, że Polska pomoże rozwiązać ich problemy finansowe i rodzin. Wyjeżdżają do pracy do Niemiec, Holandii, Szwecji  zostawiając dzieci, dziadków- degradacja rodzin i więzi. I spotykają ich tam wielkie szykany ze strony lewackiej Europy.
-Jak przyznają eksperci Personnel Service, część przyjeżdżających do nas Ukraińców myśli o tym, by w przyszłości założyć w Polsce nawet mały biznes, taki jak np. kawiarnia, restauracja. Z Ukrainy często wyjeżdżają ci najbardziej przedsiębiorczy, którzy mieli już do czynienia z biznesem. Zamiast inwestować siły, czas i pieniądze w rozwój firmy na Ukrainie, często woleliby zostać u nas i tu wykorzystywać swój potencjał, korzystając z większego spokoju gospodarczo-społecznego.
Polacy zmuszeni do emigracji politycznej i zarobkowej najpierw myśleli i zakładali mały biznes. Padali wskutek reformy Balcerowicza, oszustw i braku litości prawników i urzędów skarbowych, państwo nie reagowało, siedzieli w więzieniach, rodziny wygrzebywały żywność ze śmietników, popełniali samobójstwa (realizatorzy inwestycji drogowych Nowaka i setki innych przykładów). Samobójstwa popełniają samotni starzy, których dzieci za chlebem wyjechały . Polacy woleliby zostać i zakładać małe kawiarnie i restauracje- może sprowadzimy ich i umożliwimy jako rekompensatę za zbrodnię Balcerowicza? Plan Balcerowicza uchwalony  przez Sejm między Świętami Bożego Narodzenia a Sylwestrem (kto miał wtedy  głowę do czytania takich dokumentów, akceptacja bez czytania ) działał  już 1 stycznia 1990 roku. Wprowadzenie zmiennej stopy oprocentowania kredytu niezależnie od umowy kredytowej z bankiem postawiło kredytobiorców pod ścianą. A kto był wtedy kredytobiorcą? Drobni przedsiębiorcy i bogatsi chłopi, a więc nadzieja na klasę średnią! Tak nomenklatura wyczyściła sobie konkurencję! Zapoczątkowała ta ustawa i inne przepływ pieniądza od polskich bidnych kredytobiorców do finansistów ze wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych, nigdzie nie można było zrobić takiego interesu jak wtedy w Polsce, Balcerowiczowi chciano wtedy dać nagrodę Nobla z ekonomii, w rezultacie tylko w 1990 roku z bidnej Polski zostało wydrenowanych 17 miliardów dolarów! (Stanisław Michalkiewicz)
Może nakłońmy Ukraińców by wrócili i walczyć z oligarchami a przede wszystkim  prezydentem Poroszenko posiadającym na koncie półtora miliarda dolarów zdobytych m.in. na handlu z Rosją.
-Powinniśmy zachęcać Ukraińców do osiedlania się w Polsce. Pozostając w naszym kraju na dłużej, przyczyniliby się jeszcze bardziej do wzrostu naszego PKB – mówi Krzysztof Inglot. – Dobrze się czujemy w swoim towarzystwie, język którym mówimy jest zbliżony. Ukraińcy uczą się go bardzo szybko. Powinniśmy to wykorzystać by lepiej integrować pracujących w Polsce Ukraińców.
Powinniśmy stworzyć warunki do powrotu Polaków, młodych i kochających Polskę. Jak Stefan Thompson i ci co bronili polskiego konsula w Norwegii lub walczą w USA z ustawą 447. Oni też przyczyniliby się do wzrostu PKB.
-Pielęgniarki, opiekunki i nauczycielki, na nie rośnie zapotrzebowanie – mówi Krzysztof Inglot.
Czego będą uczyć ukraińskie nauczycielki? Skoro w podręcznikach ukraińskich dzieci uczą się o bohaterskich czynach Bandery, Szuchewycza (zdzierających skórę z polskich niemowląt) , skoro  z podręczników historii Poroszenko wykreśla współpracę Ukrainy z Niemcami w czasie II wojny, to czego nauczą się polskie dzieci?

Bożena Ratter

świadomość narodowa Ukraińców w Polsce

„Jak wracasz z frontu (z Donbasu) do domu, do Lwowa, masz jakieś dziwne uczucie, bo u każdego swoje sprawy, biznesy, bary, dyskoteki …i nikt nie myśli, że gdzieś  tam giną ludzie, nie ma nawet poparcia dla tej sprawy. Bardzo trudno jest wracać z frontu, bo wraca się po majdanie, po szpitalach, a te gromady, te chłopaki robią swoje interesy, próbują się dogadać z politykami… A gdy pytasz dlaczego tak, mówią: walczyć ty będziesz, a u nas wszystko w porządku, my robimy swoje interesy” – wypowiedź jednego z dowódców ochotniczego batalionu walczącego w Donbasie dla Poranka Wnet we Lwowie.
W poniedziałkowym Poranku Wnet Bronisław Wildstein podkreślił, że obecny moment polityczny jest przełomowy dla społeczeństwa ukraińskiego i wzajemnych relacji na linii Warszawa-Kijów: – W tej chwili dochodzi do intensyfikacji budowy świadomości narodowej Ukraińców, która dokonuje się pod wpływem wojny, i to wojny z Rosją. I teraz pozostaje pytanie, jak my będziemy postrzegani przez Ukraińców, a aktualny sposób postrzegania zostanie przyjęty przez Ukraińców na następne wiele lat”.
Odnoszę wrażenie, że to na terenie Polski dochodzi do intensyfikacji budowy świadomości narodowej Ukraińców. W wydanym kilka dni temu przez KUL, bulwersującym tomie czasopisma ETOS, znajduje się kontrowersyjny rozdział „Ku przezwyciężaniu wstydu i krzywdy w  70 rocznicę akcji „Wisła”. Nie ma w nim ani słowa wstydu odnośnie dokonywanego ludobójstwa na Kresach czy w Bieszczadach, na temat wycinania płodów z brzucha ciężarnej matki i rąbania siekierami dzieci na oczach rodziców, zdzierania skóry w kształcie orła, wbijania dzieci na sztachety, rozrywania drutami kolczastymi, topieniu w studniach, paleniu żywcem całych wsi w stodołach , słowem o tym się nie wspomina. Nie wspomina się o mordach, gwałtach, podpaleniach, wypędzeniach Polaków.  Dlaczego? Redaktor wydania postanowiła zaprosić do tego tomu ukraińskich nacjonalistów, którzy reprezentują upowską narrację. Dowiadujemy się z tego tomu, iż Polacy powinni się wstydzić tego, że przerwano te rzezie! Roman Drozd nazywa akcję Wisła haniebną wendetą. W tym tekście nie ma dosłownie ani jednego zdania, które byłoby zdaniem polemicznym i byłoby stanowiskiem czy to prawniczym czy nie probanderowskim. Obyczaje i etos ulegają  degradacji – w rozmowie z Danutą Skalską wypowiada się profesor Bogusław Paź (niedzielna audycji radia Katowice – Lwowska Fala).
Olena Semenyaka twierdzi, że na Ukrainie są środowiska zainteresowane rozmową na tematy polityczne i historyczne i które sympatyzują z Polską. Tak, Ukraińcy są zainteresowani Polską niczym ci opisywani przez dowódcę batalionu z Donbasu  we Lwowie. Chętnie przyjeżdżają, kupują mieszkania, zakładają własne biznesy i wchodzą w związki matrymonialne z Polakami. I wśród nich są mężczyźni po przeszkoleniu wojskowym z praktycznymi umiejętnościami posługiwania się bronią. A na Ukrainie jeszcze i dzisiaj wnukowie walczą między sobą o domniemane skarby polskie, którymi dziadek nie podzielił się z bratem czyli Polska wciąż budzi ich zainteresowanie. Taka właśnie waśń między potomkami katów przyczyniła się do tego, że Krzesimir Dębski dowiedział się, kim był morderca jego dziadków. Na Kresach Polski stał kiedyś pomnik polskiego pisarza Aleksandra Fredro, obecnie na Ukrainie stoi pomnik ukraińskiego pisarza Aleksandra Fredra, to też wyraz sympatii dla nas? Wszystko co wypracowane przez Polskę staje się ukraińskie!
Już następnego dnia po zakończeniu II wojny światowej nacjonaliści ukraińscy , którzy zostali przyjęci w Europie, USA i Kanadzie zaczęli tworzyć instytuty ukrainistyki by przygotować nacjonalistyczną wersję stosunków polsko – ukraińskich,  o czym wielokrotnie ostrzegał ukraiński historyk, Wiktor Poliszczuk:  „Na Zachodzie, w szczególności w USA i w Kanadzie, działa szereg instytutów, w których podzielnie dominuje ukraiński nacjonalistyczny pogląd na rozwój stosunków polsko-ukraińskich, na rolę OUN-UPA. W tych instytutach odbywają staże polscy historycy, polscy doktoranci, wpływ tych instytutów na nich jest wyraźnie zauważalny. Wszystko to na Ukrainie i w Polsce odbywa się tu fali popierania przez Zachód ukraińskiego nacjonalizmu w ciągu dziesięcioleci, na fali wykorzystywania nacjonalistów ukraińskich do wpływania w odpowiednim kierunku na zmiany na Ukrainie. Na tej też fali dochodzi do rozpasania nacjonalistów ukraińskich w Polsce, gdzie nacjonaliści ukraińscy wpływają nawet na kierunki rozwoju nauki w zakresie badań nad stosunkami polsko-ukraińskimi, w zakresie ustalania programów nauczania historii w szkole. (…)W stanie bezwładności polskich organizacji społecznych, naukowych itp, na Zachodzie aktywność przejawia część młodych Ukraińców przybyłych w ostatnich piętnastu latach na Zachód z Polski. To oni, pod egidą oficjalnych organizacji, formalnie ukraińskich, a faktycznie ukraińskich nacjonalistycznych, takich jak Światowy Kongres Ukraińców, Kongres Ukraińców Kanady, Ukraiński Kongresowy Komitet Ameryki, Ukraińska Koordynacyjna Rada — urządzają manifestacje np. przed parlamentem prowincji Ontario w Toronto z udziałem biskupów greckokatolickich i prawosławnych, z orkiestrą, przemówieniami, podczas których wszystkie i zwielokrotnione ofiary zwalczania OUN-UPA zaliczane są do ofiar akcji „Wisła”, Polskę przyrównuje się do Niemiec hitlerowskich, pokazuje się ją jako tę, która organizowała ludobójstwo na ludności ukraińskiej, manifestacje te mają przekonać społeczność Kanady i Stanów Zjednoczonych o ludobójstwie dokonanym przez Polaków na Ukraińcach. Placówki dyplomatyczne RP nie reagują na to, a nawet wchodzą w porozumienie z ukraińskimi organizacjami nacjonalistycznym, urządzają wspólne imprezy itp., zaś mówienie o zbrodniach OUN-UPA na ludności polskiej ambasador RP w Kanadzie nazywa „moskiewską inspiracją”. (Wiktor Poliszczuk, Potępić UPA).
Ciekawe co byłoby, gdybyśmy zaczęli w Polsce relatywizować shoah w imię dobrych relacji z Niemcami. Gdyby turysta znalazł zagubiony w głuszy leśnej pomnik  Hitlera lub pomnik innego zbrodniarza niemieckiego znęcającego się nad człowiekiem z gwiazdą Dawida, pomnik z czasu okupacji niemieckiej.  Czy ten pomnik zachowalibyśmy w imię dobrych relacji z Niemcami czy usunęlibyśmy go?

Traktat ryski

W Rydze, w przepięknym budynku Czarnogłowych toczyły się rokowania polsko sowieckie w 1921 roku. Na tablicy umieszczonej na budynku znajduje się napis, w języku polskim i łotewskim, informujący, iż 18 marca 1921 roku o godzinie 20.30 zawarto między Rzeczpospolitą Polską a radziecką Rosją i Ukrainą  traktat pokojowy, zwany traktatem ryskim, kończący wojnę i ustalający wschodnie granice Polski.(wykład Tomasza Kuby Kozłowskiego w Domu Spotkań z Historią)

W oryginale traktatu (znajduje się on w Archiwum MSZ) zawartego między Polską a Rosją i Ukrainą, z lewej strony pod pieczęcią RP umieszczone są podpisy polskiej delegacji z Janem Dąbskim na czele, z prawej strony widnieje zapis: „w imieniu Rządu Rosyjskiej Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Rad i z upoważnienia rządów Białoruskiej i Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Rad” a pod nim podpisy. Rosja bolszewicka wysyła na negocjacje najlepszego bolszewika, przerastającego doświadczeniem przewodniczącego delegacji polskiej. Adolf Joffe to szef komitetu wojskowo-rewolucyjnego, którego działania miały doprowadzić do wybuchu rewolucji w Rosji, później, jako deputowany z Pskowa brał udział w Brześciu nad Bugiem w pertraktacjach z Niemcami i Austrią. W Brześciu nad Bugiem Niemcy zawierają pokój z Ukrainą 9 lutego 1918 r. a 3 marca 1918 roku Niemcy zawierają separatystyczny pokój z Rosją, która po rewolucji wycofuje się z I wojny światowej (a kiedy pokój z Polską?). Adolf Joffe zostaje ambasadorem Rosyjskiej Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Rad w Berlinie. Jest również szefem misji w Chinach, Japonii, Austrii i podpisuje pokój z Estonią.

Traktat Ryski nie jest traktatem dwustronnym, jest traktatem czterostronnym, to był jeden z podstawowych warunków postawionych Polsce w Rydze, iż będzie to traktat podpisany pomiędzy Polską a Rosją ale stronami będą również Ukraina i Białoruś. W Art. 2 traktatu strony uznają niepodległość Ukrainy i Białorusi i wyznaczają granicę między Polską a Ukrainą i Białorusią oraz Rosją. Ta granica niewiele odbiega od linii granicznej drugiego rozbioru z 1793 r. W XX wieku Niemcy i Rosja wciąż traktują  Polskę jak swoją kolonię, nie chcą zwrócić należnego jej miejsca w Europie, z której  wykluczyły ją pod koniec XVIII wieku dokonując rozbiorów i wykorzystując jak każdą inną kolonię, kradnąc jej bogactwo oraz niszcząc tożsamość narodową, by nigdy nie próbowała się odrodzić.

Jeszcze na przełomie kwietnia i maja 1920 roku Piłsudski mówił : „gramy ostatnią stawkę żeby cos zrobić na przyszłość dla Polski, choć takim sposobem osłabić możliwość przyszłej potężnej Rosji i jeśli się uda, dopomóc stworzeniu Ukrainy, która będzie zaporą między nami a Rosją i na długie lata nie będzie tam groźno…”

Podobnie dzisiaj myślą politycy. Czy znajduje to właściwy oddźwięk  po drugiej stronie? Czy strona ukraińska gotowa jest do jakiejkolwiek federacji z Rzeczypospolitą? (Tomasz Kuba Kozłowski DSH).

Dla obywateli polskich narodowości polskiej było nadal groźno. Integralny nacjonalizm ukraiński, odmiana faszyzmu ( tak określił przyczynę ludobójstwa dokonanego przez OUN UPA Bandery na narodzie żydowskim, polskim i ukraińskim Wiktor Poliszczuk, znamienity ukraiński naukowiec, historyk i badacz dokumentów nie zmanipulowanych jeszcze przez  współczesnych historyków) przyniósł zagładę Polakom żyjącym od wieków w dobrosąsiedzkich stosunkach z Rusinami i innymi narodowościami i mającym nadzieję na kontynuację tego stanu w XX wieku. Pierwsze skrajnie nacjonalistyczne „10 przykazań”  dla ukraińskich ideologów  stworzył w 1900 roku Mykoła Michnowskyj, adwokat z Charkowa. Zaczął głosić tezy, iż przyczyną biedy i wszelkiego zła dla Ukraińców są ludzie obcy, „zajmańcy”. Zofia Kossak Szczucka, znakomita pisarka, założycielki Ruchu Pomocy Żydom „Żegota” (odznaczona za ten czyn medalem Jad Waszem), opisała w 1922 roku zdarzenia, których była świadkiem w latach 1917-1919. „Pożoga” to świadectwo bestialskich mordów dokonanych w latach 1917 – 1919, na Polakach i Żydach przez nacjonalistów ukraińskich przy pomocy zmanipulowanej przez nich ludności.

Podobne tezy głosił i podobne „sukcesy” głoszonej ideologii odniósł  inny beneficjent Traktatu Ryskiego, Adolf Hitler. Badacz skutków genialnie promowanej i zaakceptowanej przez Niemców niemieckiej, nazistowskiej ideologii wykluczenia „obcych”, Daniel Johan Goldhagen pisał:  „Okrucieństwo nie jest dziełem szaleńców, sprawcy doskonale wiedzą co robią i uważają swoje postępowanie za słuszne”. Jego rozmówca, były esesman, Otto Ernst Duscheleit dorastał w przekonaniu, że należy do  rasy panów: „Należałem  do Hitlerjugend, za podludzi uważaliśmy Rosjan, Polaków i Cyganów”.

„Ukraina dla Ukraińców i dopóki choć jeden wróg cudzoziemiec zostanie na naszym terytorium, nie mamy prawa złożyć broni” – inteligencja ukraińska, ideolodzy nacjonalizmu z OUN UPA, postanowili zbudować państwo ukraińskie czyste etnicznie jak Niemcy hitlerowskie. „Agresja Niemiec na Polskę we wrześniu 1939 roku była początkiem II wojny światowej, w której OUN wzięła bezpośredni udział przez zorganizowanie i włączenie do składu jednostki nazwanej Legionem Ukraińskich Nacjonalistów pod wodzą Romana Suszki” – pisze Wiktor Poliszczuk. To członkowie tego Legionu, obywatele polscy narodowości ukraińskiej w 1939 roku, w obliczu tragedii Polski, na którą napadli jej odwieczni wrogowie Niemcy i Rosja, czynnie pomagali Niemcom w opanowaniu Polski przez organizowanie napadów na instytucje wojskowe, państwowe oraz atakowanie polskich oddziałów walczących z najeźdźcą.(Stanisław Jastrzębski)

Mordowali więc obywateli polskich innej narodowości, swoich bliskich sąsiadów niezależnie od ich wieku i stanu, członków swoich rodzin o ile byli w związkach mieszanych lub nie zgadzali się z ideologią nacjonalistyczną OUN UPA. Czynili to we wrześniu 1939  i w latach 1943-47 aż do przeprowadzonej w imię polskiej racji stanu, wojskowej operacji „Wisła”. Śmierć w potwornych mękach zadawaną barbarzyńsko przez nacjonalistów ukraińskich i ogłupioną ludność poniosło około 130 000 Polaków, ponad 200 tys. Żydów zostało zamordowanych przez policjantów ukraińskich w służbie niemieckiej. „Służba Bezpeky” OUN UPA Bandery dokonała masowego morderstwa na co najmniej 80 000 ludności ukraińskiej- pisze historyk ukraiński Wiktor Poliszczuk. Do ofiar nacjonalizmu ukraińskiego należy doliczyć tysiące obywateli polskich mordowanych i zsyłanych przez Niemców i Rosjan do obozów koncentracyjnych, do niemieckich obozów pracy, do sowieckich łagrów, na Sybir i do Kazachstanu na podstawie donosów Ukraińców – studentów, urzędników, sędziów, gajowych, chłopów zmanipulowanych okrutną ideologią OUN UPA.

„Przed wkroczeniem wojska sowieckiego do Polski Ukraińcy zaczęli napadać na ludność polską. W  mieście Ukraińcy z bronią, z którą nie umieli się obchodzić strzelali do żołnierzy polskich i ludności cywilnej. Polacy widząc to poczęli rozbrajać bandy ukraińskie które grasowały po miastach i wsiach zabijając Polaków. Gdy pierwsze oddziały sowietów wkroczyły do miasta wszystko się uspokoiło. Żydzi i Ukraińcy witali wojska sowieckie w następujący sposób, rzucając kwiatami na tanki i żołnierzy, całując czołgi, krzycząc, uściskanie się wzajemne. Wypuścili też więźniów politycznych, złodziei, bandytów. Ci ludzie zostali urzędnikami, policjantami, komisarzami. Policję, wojsko polskie aresztowano, aresztowano podejrzanych i bogatych, domy ich likwidowano a rzeczy zabierano. Żydzi podpłaceni wydawali Polaków, u podejrzanych robili rewizje. W roku 1940 w lutym zaczęły się pierwsze wywozy ludności cywilnej. Jak widziałem, wieziono ludzi w zimie, było bardzo zimno, ludzie płakali a oni nie zwracali uwagi. Mnie wywieźli 13.04.1941.” (Jan Tomasz Gross „W czterdziestym nas Matko na Sybir zesłali”).

Do ofiar należy też doliczyć te 2 miliony mieszkańców Kresów, którzy z duszą na ramieniu, często w jednych spodniach i koszuli uciekali z rodzinnej ziemi, swojej małej ojczyzny na zachód przed nożami i siekierami UPA i OUN-SB. (profesor Czesław Partacz).

Ale nie kończyła się ich gehenna. Nienawiść nacjonalistów spod znaku OUN UPA do Polaków podążała za nimi w czasie i przestrzeni.

„Istniała już udowodniona antypolska zmowa OUN UPA i bolszewików, dotycząca nie tylko fizycznego unicestwienia Polaków, ale także aneksji ich ziem tak, by Polska była mała i nic w Europie nie znaczyła. I chyba przez pamięć na ten antypolski alians banderowsko – bolszewicki, Chruszczow, jak tylko został gensekiem ZSRR, ogłosił amnestię dla UPA i rozkazał wypuścić wszystkich rizunów z łagrów…Zatem nie było przypadku w tym, że z obszarów przygranicznych na wiosnę 1945 roku, ruszyły nowe sotnie UPA na powiaty Lubaczów, Jarosław, Tomaszów Lubelski, Hrubieszów… na miejscu spotkały także sotnie „rodzime”, przeistoczone  grup Ukraińskiej Narodowej Samoobrony” (Stanisław Jastrzębski). Według danych GUS po zakończeniu II wojny światowej Ukraińców powinno być 30 000 a w rzeczywistości było ich 150 000. To właśnie OUN UPA przeniosła swoją zbrodniczą działalność z terenu Wołynia i Małopolski Wschodniej na tereny powojennej Polski gdzie znalazła oparcie wśród znaczącej części mieszkającej tam ludności ukraińskiej. Wzmogły się mordy Polaków, palono wsie, niszczono wiadukty, mosty, napadano na posterunki MO i żołnierzy WP. Niejednokrotnie napadano na tych samych Polaków, którzy zatrzymali się na tych terenach uciekając z Wołynia przed siekierą banderowców. „Robiliśmy to tak- zeznał przed sądem Jurij Stelmaszczyk, komandyr UPA, która wyrżnęła powiaty Włodzimierz, Kowel, Łuck, Lubmol – spędzaliśmy całą ludność polską w jedno miejsce, otaczaliśmy i dokonywaliśmy rzezi. Następnie kopaliśmy doły i dla zatarcia śladu paliliśmy ognisko. I szliśmy dalej”.  Śmiercią karano próbę dezercji z sotni, o czym zeznawał jeden z członków, który uciekł i zgłosił się dobrowolnie na posterunek MO. Otrzymał 15 lat więzienia, była amnestia, wyprowadził się do Australii. Skąd miał w tamtych czasach pieniądze na bilet? Działania banderowców zagrażały życiu obywateli polskich narodowości polskiej, potęgowały kolejne straty już i tak bardzo zniszczonego wojną społeczeństwa i państwa, groziło stabilności i bezpieczeństwu. To obywatele polscy narodowości ukraińskiej mordowali obywateli polskich narodowości polskiej. Jedynym skutecznym działaniem powstrzymującym eskalację nienawiści ukraińskich nacjonalistów do Polaków było przeprowadzenie wojskowej operacji przesiedlenia ludności ukraińskiej na inne tereny Polski Ludowej. Ta wojskowa operacja przesiedlenia otrzymała nazwę „Operacja Wisła”. Na tych samych zresztą terenach osiedlili się Polacy, którzy zostali wypędzeni przez ukraińskich nacjonalistów ze swojej wielowiekowej ojczyzny, z ziemi przodków, z Ziem Wschodnich II RP zabranych Polsce układem jałtańskim, należących obecnie do Ukrainy ( jej obecna część wschodnia została zabrana Polsce z udziałem Rosji i Niemiec Traktatem Ryskim). Wszyscy oczekujemy, iż  rząd Ukrainy oraz Związek Ukraińców w Polsce potępi zbrodniczą ideologię OUN UPA. Tak się jednak nie dzieje. Ten sam nacjonalizm ukraiński lansowany i dzisiaj przez elitę ukraińską, jej ideologów i sprawujących władzę na Ukrainie, na zachodzie Europy, w Kanadzie, Ameryce jest przeszkodą w ułożeniu stosunków między Polską a Ukrainą. I na obecne czy przyszłe stosunki między Polakami a Ukraińcami nie ma wpływu reakcja Polski na burzenie pomnika w Hucie Pieniackiej czy oblewanie farbą Pomnika Polskich Profesorów zamordowanych we Lwowie. Tam na Ukrainie brakuję setek tysięcy pomników i grobów, tablic upamiętniających obecność Polski, dzięki której obywatele polscy narodowości ukraińskiej mogli tam żyć a nie uciekać, jak dzisiaj, przed nędzą i korupcją oraz nienawiścią zrusyfikowanych sąsiadów. Tam brakuję zwykłego potępienia zbrodniarzy, od 73 lat domagamy się tego od rządzących elit. Tak jak od elit rządzących Żydzi oczekują ustawicznego  potępienia zbrodni nacjonalistów niemieckich. Pamiętajmy, ukraińscy sąsiedzi przejmowali nie tylko majątek ofiar, przejmowali ich dokumenty czyli tożsamość obywateli polskich. Uciekali z nią na zachód a wspierani tam byli finansowo przez działających od początku XX wieku bogatych nacjonalistów ukraińskich do dzisiaj lansujących nienawiść do Polski. Bo jakże nazwać gloryfikowanie zbrodniarzy, zamazywanie śladów polskości nawet w dołach śmierci z zwęglonymi szczątkami, do których trudno dotrzeć potomkom zamordowanych, niszczenie cmentarzy, niszczenie polskości w majątku narodowym pozostawionym przez wymordowanych i wypędzonych obywateli polskich narodowości polskiej. Nowoczesna elita posługuje się oczywiście nowoczesnymi metodami, które jednako zmierzają do manipulowania, relatywizowania historią. Podobnie ja czynią to środowiska fałszujące shoah. Czy to te same środowiska? Wciąż wspólnota interesu z Traktatu Ryskiego?  Polacy od 100 lat doświadczają nienawiści ukraińskich nacjonalistów a jednak nie kierują się zemstą w relacjach z Ukraińcami.

Dowodem na poprawność relacji polsko ukraińskich jest przebywanie w Polsce półtora miliona Ukraińców, którym bardzo dobrze się powodzi. Według biuletynu KRN wzrasta liczba mieszkań nabywanych przez nich, pełnią rolę prokuratorów, leśników, lekarzy, naukowców, księży, przedsiębiorców. Jak można się dziwić, że Polacy tak bestialsko mordowani przez ukraińskich nacjonalistów, bojowników z OUN UPA Bandery protestują przeciw przypisaniu fałszywego znaczenia  „Operacji Wisła” oraz przeciw gloryfikowaniu morderców?

Włodzimierz Kubijowicz (1900-1985) pracował w okresie międzywojennym w Instytucie Geograficznym Uniwersytetu Jagielońskiego. Specjalizował się zwłaszcza w zakresie geografii osadnictwa, geografii ludności, geografii kultury. Środowisko akademickie zaprotestowało przeciwko rozpowszechnianiu przez niego podczas Kongresu MUG w Warszawie, mapy etnograficznej Ukrainy, do której „przyłączył” około 30 powiatów Rzeczpospolitej. A  Minister Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego W. Świętosławski cofnął mu prawa wykładania na Wydziale Filozoficznym UJ.

Brakuje nam polityków na miarę Adama Czartoryskiego, pierwszego Ministra Spraw Zagranicznych w Imperium Rosyjskim w latach 1804-1806. Sprawując ten urząd u wroga, zabiegał o interes Polski. Szef MZS Rosji złożył w 200 rocznicę powstania tego urzędu kwiaty na grobie Adama Jerzego Czartoryskiego w Sieniawie. Wizyta odbyła się z pominięciem Warszawy. Świat, niezależnie od intencji szanuje mądrych dyplomatów nawet po 200 latach. Adam Czartoryski nie uzyskał wiele ale ustawiczni walczył o polski interes. Kupił dla Polaków Hôtel Lambert w Paryżu. Hotel Lambert był miejscem spotkań polskiej emigracji. „Podczas gdy w trzech zaborach nie wolno było wymówić i wydrukować słowa „Ojczyzna”, emigracja rozporządzała pełną swobodą słowa i szeroko z niej korzystała”. Czasy zmieniły się, obecnie słowo „Ojczyzna” wolno nam swobodnie i bez krytyki liberałów wypowiadać tylko w Polsce i to nie we wszystkich  środowiskach . Interesem niektórych „polskich” polityków i reprezentujących ich dziennikarzy jest wyjazd do europejskich stolic by nie tylko  słowo „Ojczyzna” ale i ojczyznę zniszczyć. Czy damy się im zmanipulować? Musimy wciąż przypominać o wspaniałych politykach, twórcach nauki, wiedzy, świata sztuki, biznesu, rolnictwa i naszych przodkach, którzy własny rozum mieli i nim się posługiwali. To dzięki tym wspaniałym byliśmy równi z równymi w Europie.

Bożena Ratter

Gdzie słomka, a gdzie belka?

Wysłuchałam rozmowy Witolda Gadowskiego z ks. Tadeuszem Isakowiczem -Zaleskim,  dr Andrzejem Szeptyckim i  Rafałem Dzięciołowskim. Niepoważne argumenty dr Andrzeja Szeptyckiego począwszy od jego oceny, iż działanie antypolskie w postaci zburzenia  pomnika w Hucie Pieniackiej jest prowokacją  agenta sowieckiego zmusza mnie do zadania pytania. Od kilkudziesięciu lat znamy antypolską politykę na Ukrainie, podaję przykłady:

-antypolski jest marsz 1 stycznia 2017r ku czci Bandery ulicami Kijowa, Lwowa i Zaporoża

-antypolskie jest nazywanie ulic miast nazwiskami morderców z OUN UPA (Szymon Wiesenthal wysyłał protestu do rządu Ukrainy już wiele lat temu. On również ścigał 230 ukraińskich oficerów jako zbrodniarzy wojennych winnych shoah)

-antypolskie jest stawianie pomników Banderze i innym bohaterom w miastach i wsiach

-antypolskie jest usuwanie śladów poprzez zmiany nazwy miejscowości by utrudniać dostęp Polakom poszukującym kości swoich bliskich

-antypolskie jest usuwanie śladów polskich na budynkach Lwowa by ukryć fakt iż stawiali je Polacy (w tym spolszczeni Żydzi, Niemcy, Czesi, Węgrzy itp.)

-antypolskie jest usuwanie śladów polskości z zabytkowych, budowanych przez Polaków obiektów, które Ukraina zaanektowała i wykorzystuje do dzisiaj

-antypolskie jest usuwanie śladów polskości w zabytkowych kościołach i na kościołach polskich przejętych przez kościół ukraiński

-antypolski jest brak zwrotu obiektów sakralnych katolickiej mniejszości polskiej choć ochoczo są zwracane innym wyznaniom

-antypolski jest nacisk by Msze św. dla mniejszości polskiej odprawiane były w języku ukraińskim. Odmawia się Polakom, którzy za przysłowiowy wdowi grosz odnowili kościoły lub wybudowali Mszy św. w języku polskim

-antypolskie jest przechowywanie archiwum polskiego w warunkach , które powodują ich niszczenie i gdy władze Ukrainy zechcą je oddać okażą się bezużyteczne

-antypolski jest brak polskiego języka w opisie obiektów muzealnych, które były tworzone i nabywane przez Polaków mieszkających do wojny na terenie Ukrainy, zwłaszcza  w Muzeum króla polskiego, Jana III Sobieskiego

-antypolski jest brak informacji w  polskich muzeach o tym,  iż stworzyli je Polacy a Ukraina zaanektowała po wypędzeniu Polaków

-antypolski jest napisu na pomniku profesorów lwowskich zamordowanych przez Niemców iż byli to profesorowie polscy

-antypolskie jest wymazanie na pomnikach orląt lwowskich „zginęli w obronie ojczyzny”

-antypolskie jest usuwanie pomników i tablic z napisami z polskich nagrobków i wykorzystywanie ich do pochówku osób innych

-antypolskie jest niszczenie grobów na starych cmentarzach polskich i ukrywanie ich pod zarastającą roślinnością

-antypolska jest  odmowa rząd Ukrainy (oficjalnie) Polakom prawa do stawiania pomników ofiarom ludobójstwa na Kresach w tysiącach wsi usuniętych bez śladu z powierzchni ziemi. Dzięki cierpliwym działaniom potomków i zawieranym po wielu latach układom z lokalnymi władzami i mieszkańcami (często opłacanymi, korupcja na Ukrainie panuje na wszystkich szczeblach władzy) udaje się odnaleźć, ekshumować i pochować niektóre i w nielicznych miejscach szczątki zamordowanych. Nie jest to realizacja projektu rządu Ukrainy czy rządu Polski. Pomniki stawiane są za własne pieniądze, tzw. wdowi grosz poszkodowanych.

-antypolskie jest odmawianie wskazywania miejsc gdzie mogą znajdować się szczątki pomordowanych. Atmosfera jest taka, że Ukrainiec, który chce pomóc i robi wywiad wśród sąsiadów musi ukryć fakt, iż dowiaduje się o miejsce zbrodni dla Polaków.

-antypolskie jest zakłócanie uroczystości przy pomnikach.

Jeśli to wszystko jest dziełem agentów sowieckich to czy na Ukrainie mieszkają  jeszcze Ukraińcy?

Andrzej Szeptycki ustosunkował się w rozmowie do uwagi ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego:

„ksiądz powiedział ,że Ukraina jest targana wewnętrznymi sprzecznościami, myślę, że to samo można powiedzieć, zwłaszcza jak się poczyta zachodnie media, o Polsce. Nawet to dzisiaj czytałem o Stanach Zjednoczonych. Może więc żyjemy w takich czasach iż stabilność się skończyła ”. Może i można powiedzieć ale jest to tylko oznaką arogancji. To nie Ukraina dała Polsce 300 milionów zł na odbudowę infrastruktury, to nie Ukraina  dała Polsce 20 milionów na współpracę gospodarczą, to nie ukraińscy przedsiębiorcy wspierają Polaków zatrudniając ich u siebie,   to nie Ukraina przyjęła 2 miliony Polaków zapewniając wysokie stypendia dla studentów, 500+ na dzieci, pracę na warunkach lepszych niż Polakom (sprzątająca Ukrainka u malarza zarabia 18 zł na godzinę), to nie Polacy cisną się drzwiami i oknami do Ukrainy uciekając przed nędzą spowodowaną korupcją i cwaniactwem oligarchów wspieranych  rosyjskimi agentami. To nie Ukraina płaci mniejszości narodowej polskiej 1,5 miliona złotych na działania kulturalne, to nie Ukraina przyjęła w skład parlamentu mniejszość polską w wymiarze, pozwalającym jej na stawianie warunków.
Tymczasem z Warszawy co tydzień sympatyk Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Drohobyckiej , emeryt również w wieku zaawansowanym, wysyła paczki żywnościowe z wędliną i serem  żółtym, których to produktów Polacy nie są w stanie sobie kupić za 150 zł emerytury, paczki z budyniem, kisielem  do czterech Polaków ze Stanisławowa, swoich dawnych sąsiadów. Starych, opuszczonych i wymagających opieki. Ich nie stać na płacenie Ukraince 4000 zł miesięcznie za opiekę co czynią bogaci Warszawiacy. W Drohobyczu 2 starych, schorowanych Polaków mieszka bez światła i gazu bo nie stać ich na opłacenie.

To jest ta słomka w oku Andrzeja Szeptyckiego, belką zaś  dewastacja ukraińskich cmentarzy w Polsce . Nie wiem, które cmentarze  miał na myśli dr Andrzej Szeptycki , jeśli mowa o grobach banderowców, którzy palili polskie wsie i ich mieszkańców po II wojnie światowej do czasu Operacji Wisła, która była jedyną skuteczną operacją wojskową ratującą ludność polską przed oprawcami to może warto przenieść je na teren Ukrainy  gdzie z dnia na dzień wzrasta kult banderowców. Banderowcy wymordowali 130 000 , kobiet, starców, dzieci, resztę wypędzili zagarniając ich wielowiekowy majątek i ziemię, zagarniając nasz majątek narodowy w postaci kultury, sztuki, architektury, gospodarki, biznesu, majątku kościelnego, szpitali, uzdrowisk, ochronek, szkół, klasztorów itp. To my po wojnie odbudowywaliśmy spustoszoną Polskę, do tej zniszczonej Polski uciekała spod noża sąsiada ludność wsi polskich. I działo się to w czasie, gdy Niemcy i Rosjanie mordowali Polaków w obozach koncentracyjnych, zsyłali na roboty i do ciężkich łagrów na bezkresy Rosji. Gdy bandy banderowców mordowały ludność na terenie Polski , władze komunistyczne sterowane przez sowietów stosowały represje wobec żołnierzy polskich. Wraz z przesuwającym się frontem armii bolszewickiej zesłano do łagrów z terenów lubelszczyzny i podkarpacia 50 000 żołnierzy Armii Krajowej, podczas przesuwania  się frontu na zachód zesłano dodatkowo 100 000 żołnierzy Armii Krajowej (Konferencja Naukowa IPN Sprzeczne narracje. Historia Polski powojennej, dr Tomasz Łabuszewski). Nie mieli  nad nimi litości ideolodzy Doncowa.

Bożena Ratter

Tylko prawda nas wzbogaci

1 stycznia 2017 roku ulicami Kijowa, Zaporoża, Lwowa przeszedł kolejny marsz ku czci Bandery. Około tysiąca uczestników, zapalone pochodnie, okrzyki „ Bandera, Szuchewycz bohaterami Ukrainy”, „Chwała narodowi, śmierć wrogom” , „Nasza religia – nacjonalizm, nasz prorok –  Stepan Bandera „. Neobanderyzm w pełnym rozkwicie, na bazarach nawet kawa i mydło toaletowe marki banderowskiej. (Lwowska Fala). Kilka dni później wysadzony został pomnik  w Hucie Pieniackiej.

12 stycznia obejrzałam program „Warto rozmawiać”. Jan Pospieszalski poruszył temat wysadzenia pomnika i ze smutkiem stwierdzam, iż jedynie wypowiedź ks. Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego była logiczna, odważna (czyli zgodna z prawdą a nie poprawna politycznie) i dotyczyła relacji polsko ukraińskich. Relacje polsko ukraińskie na poziomie prywatnych kontaktów są tak samo pozytywne jak relacje między członkami różnych  narodowości o ile wzajemnie się oni szanują. I przypisywanie aktu wandalizmu w Hucie Pieniackiej prowokacji rosyjskiej bo przypisanie jej nacjonalistom ukraińskim popsuje prywatne relacje polsko ukraińskie jest demagogią. Relacje prywatne  pozostaną bez zmiany. Brak jest jednoznacznego potępienia sprawców zbrodni przez rząd Ukrainy, zbrodni dokonanej na rdzennych mieszkańcach Ziem Wschodnich Polski, utraconych wskutek decyzji obcych mocarstw wrogich Polsce. Zbrodni dokonanej pod wpływem ideologii faszystowskiego nacjonalizmu ukraińskiego. „Jedyną drogą wyjścia z obecnej sytuacji jest potępienie OUN-UPA przez naczelne organy państwowe Polski i Ukrainy i dopiero po tym nastąpi całkowita normalizacja w stosunkach polsko-ukraińskich, która leży w interesie narodu polskiego i ukraińskiego.(autorem tych słów jest Wiktor Poliszczuk, wybitny ukraiński historyk, który kilkadziesiąt lat poświęcił badaniom nacjonalizmu ukraińskiego dokonując obszernej kwerendy w dokumentacji ukraińskiej na terenie Ukrainy i poza jej granicami).

Nazwanie rzeczy po imieniu nie ma nic wspólnego z dobrymi relacjami międzyludzkimi, wręcz je uzdrawia. Przecież w tym celu miliony ludzi udaje się do gabinetów psychologów, psychoanalityków, wróżbiarzy, sekciarzy by przez nazwanie emocji, których kiedyś doświadczyli wyleczyć się z depresji, niskiej samooceny, zawiści, zazdrości czy braku zaradności. I są w stanie wiele za te spotkania zapłacić.

Czy nazwanie napaści nazistowskich Niemiec na Polskę agresją, zbrodni dokonanej przez nich na Polakach – ludobójstwem,  w tym szczególnej zbrodni shoah na narodzie żydowskim, zaburza relacje niemiecko izraelskie, polsko niemieckie, polsko izraelskie,? Czy powinniśmy milczeć ? Czy diaspora żydowska milczy i udaje, że nie było shoah? W myśl retoryki prezesa ukraińskiego IPN Wołodymyra Wjatrowycza, należy otoczyć murem milczenia i murem betonowym niemiecki obóz zagłady Auschwitz-Birkenau i inne niemieckie obozy koncentracyjne oraz stawiać pomniki Hitlerowi, Goebbelsowi i innym zbrodniarzom w imię dobrych relacji żydowsko niemieckich (czy polsko żydowskich). Szkoda, że wypowiedź prezesa ukraińskiego IPN pozostała bez komentarza, utrwala ona nikczemne zakłamanie ludobójstwa dokonanego w myśl dekalogu Dymytro  Doncowa przez nacjonalistów ukraińskich.

„Huta Pieniacka to polska wioska położona niegdyś w województwie tarnopolskiem na pograniczu Podola i Wołynia. Mieszkańcy tej wsi, żyli tak jak wszyscy w okolicy. Ich domy stały w niewielkich sadach. W oknach haftowane firanki, a w bielonych murach i drewnianych ścianach radość, gniew, zazdrość, smutek czy rozpacz. Jak to w domach. Mieszkali obok siebie, pomagali sobie w pracach polowych. Ich dzieci chodziły do szkoły, a jesienią piekły ziemniaki na kartofliskach. Klacze źrebiły się, koty wygrzewały się w słońcu. Wiatr przynosił z pól zapach ziół i brzęczenie pszczół. Żyli…Huta Pieniacka przestała istnieć o świcie 28 lutego 1944 r. Część mieszkańców rozstrzelano na cmentarzu, pozostałych zapędzano po kilkanaście osób do stodół i domów i kościoła, zamknięto i podpalono. Próbujących uciekać rozstrzeliwano lub mordowano w bestialski sposób. Dobytek mieszkańców – bydło, rzeczy, zboże – zrabowano. Zginęło ponad 1 000 osób – kobiet, mężczyzn, starców i dzieci – mieszkańców Huty Pieniackiej i okolic (Huciska Pieniackiego, Pieniaków – w tym ukrywający się w Hucie Pieniackiej Żydzi i Polacy uciekinierzy z Wołynia).” („Huta Pieniacka 2007” – Rajd Pamięci 6-7 października 2007)

Prezydent, minister MSZ, Sejm i Senat, pracownicy ambasad, samorząd Warszawy  demonstrują swoją wrażliwość na shoah, kierują środki finansowe na Instytuty Historii Żydów, Muzeum POLIN, budowę cmentarza żydowskiego, który będzie kolejnym miejscem w Warszawie przypominającym shoah i kulturę żydowską, na filmy o kulturze i tradycji Żydów, współorganizują międzynarodowe uroczystości upamiętniające shoah, edukują młodzież kierując ją do Muzeum POLIN. Dlaczego  nie chcemy uwrażliwić Polaków na  dziecko spalone w stodole Huty Pieniackiej ? W tej stodole płonęło również dziecko żydowskie. Czy tylko dziecko żydowskie spalone w piecu krematoryjnym Auschwitz-Birkenau zasługuje na pamięć i opłakiwanie?

Nie tylko milczymy o tej barbarzyńskiej zbrodni  od 70 lat (tak jak i zdawkowo mówimy o zbrodniach w Ponarach, Augustowie, Kazachstanie, Syberii itp.), nie przepraszamy za lata fałszywej propagandy, za pogardę, za lata milczenia i wykluczenia tych co przeżyli, nie pomagamy osieroconym i okaleczonym, nie udzielamy pomocy terapeutycznej, nie pokazujemy tej tragedii młodym by uwrażliwić ich na skutki zaniku człowieczeństwa w ideologiach fałszywie promujących wolność i  szczęście wybranym.

W Warszawie istnieje instytut gdzie uczy się polską młodzież wrażliwości na shoah. To Centrum Edukacji Kultury Żydowskiej. „Jestem zafascynowana językiem hebrajskim, nauczyłam się i uczę innych” opowiada sympatyczna, młoda dziewczyna. Zapoznaję się z historią, nic nie wiedziałam o gettcie, nie wiedziałam o podróży bydlęcymi wagonami do krematorium, teraz już wiem”. Młodzi działający w CEKŻ opowiadają o ukrytym  archiwum z getta; to zbiór dokumentów dotyczących zagłady, nie ma takiego drugiego. Listy ludzi, którzy mają świadomość śmierci i jest w nich wiele troski o  bliskich. Młodzi poruszeni shoah czytają Korczaka, odwiedzają niewidomego Dawida Katza  by mu czytać. (film dokumentalny TVP).

Gdzie w Warszawie jest Centrum Edukacji Kultury Polskiej  na Kresach? Gdzie jest Instytut Historii Polaków z Kresów? Gdzie jest miejsce, w którym młodzież pochyli się z wrażliwością i miłością nad losem tych, co  zostali zarąbani na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, zamordowani w więzieniu w Wilnie, Grodnie, Lwowie, w Katyniu, wiezieni na śmierć w wagonach bydlęcych do łagrów na Syberii i na stepach Kazachstanu, zamordowani w katowniach UB? Gdzie jest miejsce na czytanie listów Polaków spod szubienicy, spod topora, spod lufy, Polaków, którzy słali listy pełne czułości, miłości  i troski o ocalałych, listy z Katynia , katowni  UB, z łagrów Syberii (choćby listy w książce „Kordian i Helena”)? Gdzie kilometry wspomnień, archiwum dokumentów o gehennie narodu polskiego będą dostępne w celach edukacyjnych? Czy Polacy, którzy od wieków mieszkali  w części Polski nazywanej symbolicznie „Kresami” są ludźmi gorszej kategorii? Czy europejscy żydzi zwożeni wagonami z Niemiec, Austrii, Francji, Szwecji do Auschwitz-Birkenau  zasługują na wieczne pamiętanie a polscy żydzi, polscy Polacy, polscy Ormianie, polscy Ukraińcy czyli nasi Rodacy zamordowani na Ziemiach Wschodnich  Polski na wieczne zapomnienie? Dlaczego nie przepraszamy tych, co uciekając przed nożami oprawców z ziemi ojców zatrzymali się w okolicach Rzeszowa, Krosna itp. a po zakończeniu wojny powtórnie przeżyli traumę podczas barbarzyńskich zbrodni  oddziałów OUN UPA w wolnej Polsce? Dopiero przesiedlenie bojówkarzy OUN UPA z tych terenów w ramach akcji „Wisła” zakończyło tragedię Polaków znienawidzonych przez nacjonalistów. Dzisiaj Polacy wypędzeni z Kresów  przeżywają traumę powtórnego wykluczenia, zlikwidowano im miejsca pracy w hutach, kopalniach, zakładach pracy w Bielawie, Dzierżoniowie i w tysiącach innych (doskonale promujących niegdyś Polskę) często prywatyzowanych  za cenę gruntu przez tych, którzy bojkotują obecne władze zmierzające do repolonizacji Polski. A jaki jest los tych co pozostali na ojcowiźnie? „Polskie władze wspierają tu różne abstrakcyjne projekty, podczas gdy starzy Polacy na Ukrainie nie mają na obiad” – denerwuje się brat Wawrzyniec z Drohobycza. Brat Wawrzyniec, energiczny mężczyzna po czterdziestce, pochodzi z Białej Podlaskiej. W Drohobyczu mieszka od dwóch lat. „Obecnie jest nas trzech. Mamy pod stałą opieką sześć osób, do których domów wciąż jeździmy, z tego cztery są leżące i wymagają codziennej troski. Nie mają nikogo na świecie, a tu prawie nie ma struktur pomocy ludziom samotnym i starszym. Gdybyśmy nie podawali im codziennie leków i jedzenia, umarłyby – mówi wprost. (…) Mały domek na obrzeżach Drohobycza. Wiekowe, drewniane schody trzeszczą pod nogami. Brat szybko wchodzi do środka, uchylając skrzypiące drzwi, z których osypuje się farba. – Pani Otylio, pora wstawać – mówi ciepło. Siwa staruszka leżąca na łóżku czym prędzej nakrywa głowę kołdrą. – Jeszcze nie chcę, jeszcze nie – zawodzi. Jak mała dziewczynka. Po długich namowach w końcu ciężko siada. – Trzeba wstać i się ubrać – przekonuje brat. – Najpierw uczesz mi włosy! — domaga się kobieta. Brat rozczesuje Jej siwe włosy i wiąże je w dziewczęcy koński ogon. Otylia zakłada okulary i figlarnie się uśmiecha. Z szafek i ścian spoglądają spokojne oczy Jezusa na świętych obrazkach. Nad stołem wisi portret eleganckiej kobiety w kapeluszu. Na stole leży kilka różańców i Pismo Święte po polsku. Obok pudełko lekarstw. I pusty flakonik po perfumach. A także sztuczne kwiaty i mokre chusteczki dla niemowląt, którymi brat Jan Grandę zaraz będzie mył Otylię. W domu  nie mu toalety. Za prysznic służy wystający ze ściany mały kranik, w którym zimą zamarza woda. Pani Otylia siedzi więc w różowej koszuli nocnej i czeka na śniadanie. Mój braciszek prosto z gimnazjum poszedł do polskiej armii – chwali się staruszka. — A najgorsze było, jak ojciec nam zginął. Nie pamiętam, jaki to był rok. Ale pamiętam, że płakaliśmy. Wcześniej było wiele lat i wiele aresztowań – macha ręką. – Bo oni ojca ciągle zabierali. Dobrze, że nie umarł w więzieniu, tylko w bombardowaniu. Bo my go pochowaliśmy, a nie państwo. Biedni byliśmy, gdy zostaliśmy bez ojca: mama, ja i braciszek. A potem mnie zabrali… – poważnieje. Było tak: pewnego dnia 14-ietnia Otylia stała w kolejce po chleb. W kolejce tak jest, że różne rzeczy się mówi. Dziewczynka dla żartu wyraziła się niepochlebnie o Stalinie. NKWD zabrało ją prosto z tej drohobyckiej kolejki. – Cały dzień stałam w tej kolejce i nie dość, że na Syberię zabrali, to i chleba nie kupiłam – żali się. – A potem te wagony… Straszne wagony! Do piekła z tym! Człowiek przeżył i wrócił. W jej opowieściach wciąż pojawia się chleb. Teraz brat kroi chleb z serem na precyzyjne kostki i podaje jej na kolorowym talerzyku. Ale Otylia jest zbyt podekscytowana, by jeść. Co ty wiesz o jedzeniu, co ty wiesz o jedzeniu! Ty byłeś jeszcze malutki, nic z tego nie pamiętasz- mówi oskarżycielskim tonem. Na Syberii to figa była. Jedzenia nie było, człowiek tylko kawał chleba chwycił. Pięć lat byłam na tej Syberii. Jak mnie wypuścili, to myślałam, że niebo się zwaliło. Matka mnie nie poznała. Bo biedna matka czekała pięć lat i wszyscy ją przekonywali, że nie żyję. (To nie jest kraj dla starych ludzi- Monika Andruszowska , Biuletyn SPZD nr 19).Jakże przydałaby się Pani Otylii młoda wrażliwa dziewczyna, usiadłaby przy łóżku i poczytała staruszce.A może zachęciłaby się do nauki lwowskiego języka zwanego bałakiem?

Tymczasem fundusz w Polsce przyznany na rok 2017 mniejszości ukraińskiej wynosi półtora miliona złotych, na antypolskie pismo Piotra Tymy ponad 400 000 zł, na odbudowę siedziby w Przemyślu 500 000. Jako podatnik i człowiek wolny mam prawo dysponować swoimi pieniędzmi i domagam się, by przekazane zostały na wsparcie Polaków starych, chorych i niepełnosprawnych żyjących w Polsce i na dawnych Ziemiach Wschodnich. Nie przeznaczam ich na inwestycje w stworzenie  „nowych Polaków” , którzy nie utożsamiają się z Polską a tylko z  kartą Polaka dającą im konkretne korzyści finansowe. Dotyczy to również wspierania działania WOŚP. Nie mam nic przeciwko by Dyrektor Łazienek Królewskich wpłacił znaczącą kwotę na konto WOŚP ze swoich prywatnych apanaży ale organizować bezpłatny wstęp do obiektów na podstawie czerwonego serduszka WOŚP jednocześnie domagając się od podmiotów publicznych środków na renowację tych obiektów? Niech każdy z nas rozlicza się ze swojej działalności charytatywnej prywatnie.

http://www.lazienki-krolewskie.pl/pl/aktualnosci/darmowe-zwiedzanie-lazienek-krolewskich-z-serduszkiem-wosp

Duże jest zainteresowanie kulturą żydowską wśród młodzieży polskiej. Ono nie wzięło się znikąd, ono  jest wynikiem ustawicznej, skutecznej promocji  diaspory żydowskiej. I ono skutkuje tym ,że młody człowiek czyta o Korczaku a nie czyta o tysiącach bezinteresownie służących, z narażeniem życia, jak choćby o Tadeuszu Fedorowiczu, który dobrowolnie wcisnął się w bydlęcy wagon wiozący mieszkańców Lwowa na śmierć, na Syberię (Karolina Lanckorońska). Czas na promocję diaspory polskiej.

Bożena Ratter

Czy warto eksperymentować?

“Jednak gdy w roku 1928 wojewodą został tam Henryk Józewski (1892-1981), ( człowiek Piłsudskiego, były szef gabinetu premiera), o Łucku zaczęło być w Polsce głośno. Mówiono nawet o „eksperymencie wołyńskim”, którego twórcą był niewątpliwie ten wybitny polityk.” (Kresowa Atlantyda, Stanisław Sławomir Nicieja). Henryk Józewski wychowany w Kijowie wśród polskiej elity (mieszkało tam wówczas 60 tys. Polaków, profesorów, artystów, prawników, lekarzy, przedsiębiorców, ziemian) pragnął studiować sztuki piękne. Wybuch wojny krzyżuje jego plany. Józewski tworzy struktury POW w Kijowie i Saratowie. Zdobywa przy tym solidne rozeznanie w relacjach polsko-ukraińskich i rosyjsko-ukraińskich i gdy po ślubie z malarką po monachijskiej ASP – Julią Bolewską, przedziera się w 1920 roku do Warszawy, zostaje osobiście przeegzaminowany ze znajomości stosunków polsko- ukraińskich przez Piłsudskiego (rozmowa w cztery oczy trwała 8 godzin) i skierowany do rządu ukraińskiego na stanowisko ministra do spraw wewnętrznych. Miał koordynować relacje i usuwać konflikty między oboma narodami. Po wojnie polsko-bolszewickiej i wyjściu z rządu ukraińskiego Józewski wspólnie z żoną osiadł na Wołyniu – we wsi Butyń pod Wiśmowcem. W 1925 roku Józewski otrzymał stypendium rządowe na studia, udając się do Paryża przez Warszawę  trafił w stolicy akurat na przygotowania do majowego zamachu stanu w 1926 roku. I ponownie zmiana planów. Po wyborach, na osobiste polecenie marszałka Józefa Piłsudskiego, pojechał do Łucka, aby gasić tam coraz bardziej widoczny i narastający konflikt polsko-ukraiński. Dostał w tym zakresie wolną rękę, z sugestią, aby odbywało się to w ramach federacyjnej polityki pojednania – idei bliskiej Piłsudskiemu. W wyborach 1928 roku jego ugrupowanie odniosło spektakularny sukces. Do Sejmu wprowadzono wówczas 21 posłów i senatorów z Wołynia: 11 z nich było Polakami, 9 propolskimi Ukraińcami. Za swoją politykę był atakowany z obu stron, oskarżany o sabotaż przez niektórych nacjonalistów polskich i o nacjonalizm przez nacjonalistów ukraińsckich. Zorganizowali na niego zamach, którego szczęśliwie uniknął. “Józewski, który sądził, że Wołyń może być enklawą polsko-ukraińskiego porozumienia, bardzo się pomylił. To właśnie Wołyń w czasie II wojny światowej dosłownie spłynął krwią. W sposób okrutny i wyrafinowany zamordowano tam dziesiątki tysięcy niewinnych ludzi, którzy nie mieli nic wspólnego z polityką. Z powierzchni ziemi dosłownie starto tam polskie wsie i dziś nie ma po nich śladu. Eksperyment Józewskiego poniósł totalną klęskę.”

Jak trudno jest osiągnąć porozumienie widzimy dzisiaj. Smutne jest to, że walczący o partykularne interesy manipulują niewykształconymi umysłami i używają ich jako narzędzia zbrodni. Tak było na Wołyniu, gdy wiejskie kobiety i dzieci podrzynały gardła swoich sąsiadek by ograbić je z halek, butów i maszyn do szycia. Tak było w PRL, „Wychodziliśmy nocą – opowiada Edward Dawid 50 lat później. Edward Chmielarz -komendant MO, Antoni Kucharski – żołnierz Armii Ludowej, Edward Dawid – pracownik tartaku, nadgorliwy wiejski aktywista, założyciel komórki ORMO we wsi. Mordowali żołnierzy AK i rąbali zwłoki by mieściły się w tartakowym piecu. „To nie byli protoplaści Piotrowskiego. Oni byli prostymi chłopakami ze wsi. Dostali buty, jedzenie i władzę do ręki – i już im się w głowie przewróciło. Zapragnęli mieć to z czym walczyli” – opowiada Pani Sędzina, która po latach dotarła do akt sprawy. I ich potomkowie dzisiaj niczym Wandale atakują Sejm. Wrogowie demokratycznie wybranej władzy dążącej do “Repolonizacji Polski” by jej siła solidarnie służyła nam wszystkim a nie tylko tym, którzy dla swego prywatnego stanu konta sprzedali i zdewastowali nasze wspólne dziedzictwo. Ci “sejmowi chuligani” również korzystają z zamiłowania do hucpy tych maluczkich, wychowanych na serialu “Kiepscy” o czym przekonałam się na ursynowskim bazarze przy ul. Braci Wagów. Zachęcona sukcesem uszytej wnuczce sukience postanowiłam przejrzeć stare numery “Burdy” (magazyn z wykrojami). Na bazarze jest stoisko ze starymi czasopismami, zapytałam czy jest “Burda”. Natychmiast pochylił się nade mną uśmiechnięty mężczyzna nomen omen z kucykiem i radośnie zapytał: “chce pani burdy? Zaraz ją możemy zrobić” . To moi sąsiedzi z Ursynowa udają się pod Sejm by radośnie bawić się zgodnie ze scenariuszem “Kiepscy”.

Smutne, że podanie dłoni na zgodę może czasem kosztować jej utratę.  “Niszczenie miejsc upamiętnienia polskich ofiar na Ukrainie to konsekwencja zaniechań w polityce historycznej i relacjach polsko-ukraińskich ze strony Polski – ocenia dr Dariusz Kucharski, historyk. Wczoraj na zachodzie Ukrainy zdewastowano pomnik Polaków zamordowanych w 1944 r. we wsi Huta Pieniacka”. Od czasu zbrodni ludobójstwa dokonanego na mieszkańcach polskich wsi i miast przez ukraińskich nacjonalistów realizujących dekalog Dymytro Doncowa przy udziale zmanipulowanej ludnośći cywilnej brak było stanowczego stanowiska polskich władz. Jak widać po bestialskim działaniu nacjonalistów ukraińskich w Hucie Pieniackiej (a może działaniu prostych , zmanipulowanych umysłów skorych do burdy) polityka pojednania MSZ wyrażona w formie potężnej pomocy udzielanej Ukrainie, jak za wojewody Józewskiego, nie przynosi rezultatu. Podczas grudniowej “ Miesięcznicy Wołyńskiej “ został alarmujący list z regionu dolnośląskiego.

„Na wstępie, chciałbym ostrzec wszystkich przed biernym przyglądaniem się temu, co się ostatnio dzieje w naszym kraju. A mianowicie, sprawa dotyczy tego, co wyprawiają władze samorządowe oraz fabryki, osoby prywatne i firmy. (…)chodzi o to, że naszym obowiązkiem jest stworzenie tak głośnej reakcji na sprowadzanie taniej siły roboczej do Polski kosztem naszych miejsc pracy, naszych domów, płac, zmuszania do emigracji i wreszcie zachwiania jednolitości etnicznej na terenie naszego powiatu, jak i wielu innych aspektów dążących do wynaradawiania państwa polskiego lub stworzeniu enklaw obcych kulturowo, aby je osłabić. Od jakiegoś czasu na naszym terenie zaczęła się inwazja Ukraińców na nasze miejsca pracy i domy, przy bierności naszego społeczeństwa ogłupionego antypolską narracją medialną i poprawnością polityczną układu z 1989 roku.(…). A pozostali wykorzystują swoją władzę do tego, by albo na tym zarabiać lub, co też nie wykluczone, myśleć jedno – robić drugie. Dowodem są nasze rozmowy z nimi, które nic nie wniosły, a więc coś jest na rzeczy. Oto kilka sposobów, jak się zarabia na tym: A więc np. nocleg i sprowadzanie wrogo nastawionych robotników, którzy nas nienawidzą z pokolenia na pokolenie – potem obce i nasze kapitały ich zatrudniają lub pośredniczą pracę. Ale skupię się na firmach – a więc procentowo według danych międzyludzkich: BYSTRZYCA OŁAWSKA ZNICZE WÓJCIK – 50% Ukraińców, AUTOLIV JELCZ I OŁAWA, to 35%, ELEKROLUX OŁAWA – 40%, ARMETON STANOWICE – 60%, BALSHEM STANOWICE – 20%, KOMPOZYTY STANOWICE – 50%, BIEDRONKI w Oławie – 10%, nawet urzędy, opiekunki, prace polowe i budowlane, gdzie mogliby tam pracować repatrianci, to ok. 40%. Bo zamiast sprowadzać Rodaków wywiezionych, to sprowadza się wrogich historycznie Ukraińców. Także FARENCIA – 30% zatrudnionych Ukraińców, JELCZ-LASKOWICE, STELWELD – 10%, oraz hurtownie typu BLACK RED WHITE, BODZIO, czy samochodowe – w małych, lecz także ilościach, które mogą powodować negatywną atmosferę w pracy. Tych firm jest znacznie więcej, a więc: PIEKARNIA HERT, ITALMETAL, SIMOLDES, PLASTICOS…. Lecz pomimo to my ciągle zarabiamy mało w stosunku do cen i opłat, bo są sprowadzani pracownicy zastępczy a nas zmusza się do emigracji. Rząd mówi, że Ukraińcy, to nie problem, a tymczasem u nas kilkukrotnie atakowali nas nożami oraz brali udział w bójkach lub kradzieżach. Podczas gdy u nich jest wojna, i Czeczeni, dla przykładu, walczyli podobnie jak Gruzini, to oni chodzą do dyskoteki TROPIC i podrywają Polki mieszając nacje, jak na Wołyniu. A jak to się kończy, wiemy nawet dziś na Zachodzie. Co musimy zrobić, aby zacząć walczyć z systemem wynaradawiania krajów oddolnie? Zacząć od siebie! Proponuję np. bojkot ZNICZY WÓJCIK i produktów ELEKTROLUX oraz PIZZERII pana KLUKI lub innych. Ukraińcy gloryfikują w większości morderców naszego pięknego kraju i śmieją się z nas, że się ich boimy; a ludzi, których wygnali narażają na dodatkową traumę po tej rzezi, którą przeżyli w dzieciństwie. (…)wspólna masowa emigracja, jeśli to nie da efektów. I powrót z kapitałem do walki z systemem na szczeblu lokalnym wspólnie, aż do zwycięstwa z wrogami Ojczyzny, za którą nasi dziadowie oddali życie na wszystkich frontach świata, podczas gdy Ukraińcy kolaborowali ze Stalinem, Hitlerem, i są z tego do dziś dumni obchodząc ich święta, a nam nie pozwalając na godny pochówek zamordowanych bestialsko rodzin na Kresach.

Na Targówku były funkcjonariusz MO prowadzi w 2-ch domach noclegownię. W pokoju o powierzchni 9 metrów kwadratowych 2 piętrowe łóżka. Cena za łóżko 600 zł. Wspólna kuchnia i łązienka. Nocują tam głównie ukraińscy pracownicy ale i para młodych ludzi, dziadek walczył pod Monte Casino, stryj zginął w Katyniu. Podczas mrozów śmierć poniosło 65 bezdomnych. To nie obywatele ukraińscy, to wykluczeni przez 8-letnie rządy obecnej “opozycji” ( czy Wandali można nazwać opozycją?), którym powinniśmy pomóc, może wysiedleni z 2-ch domów, służących obecnie do pomnażania majątku byłego funkcjonariusza.

„Maria Dąbrowska poświęciła Józewskiemu wiele miejsca w swoich „Dziennikach”. Czytamy tam: To niepospolity człowiek, cały pochłonięty polityką, ale politykę w wielkim stylu. Piękny, zimny, szlachetny, ideowy, a zarazem gracz znakomity, a gdy przegrał swą „wielką grę” spuentowała: Ile talentów mieściło się w tym dynamicznym człowieku! Ale z żadnego nie dane mu było wydobyć wielkości”(Kresowa Atlantyda, Stanisław Sławomir Nicieja). Czy pozwoli na zwycięstwo „marności”?

Bożena Ratter

Polsko ukraińskie relacje w cieniu doktryny Doncowa

22 listopada 2016 r. członkowie SKN Spraw Zagranicznych, studenci Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie zorganizowali odważnie ciekawą debatę : „Polsko-ukraińskie relacje w cieniu Wołynia: historia naznaczona cierpieniem”.

„Między narodem polskim i ukraińskim nie było i nie ma konfliktu, stąd mowa o polsko-ukraińskim pojednaniu jest bezprzedmiotowa. Na styku polsko – ukraińskim istnieje jedynie problem zbrodniczej działalności OUN i jej struktur zbrojnych. Jeżeli nie dojdzie do oficjalnego potępienia (przez prezydentów, lub parlamenty) OUN i jej struktur za popełnioną zbrodnię ludobójstwa na ludności polskiej i ukraińskiej, zakłamanie historii będzie się pogłębiać i przez to nie dojdzie do normalizacji stosunków polsko – ukraińskich na płaszczyźnie społeczeństw. Trzeba mieć świadomość tego, że dziś na południowo – wschodnich obszarach II RP prowadzona jest intensywna, antypolska propaganda, ma miejsce kształtowanie postaw nienawiści do Polaków”.

Wypowiedź Wiktora Poliszczuka z roku 2004, znakomitego ukraińskiego historyka, również prawnika i adwokata, rzetelnego i uczciwego naukowca, który prowadził wieloletnie badania w oparciu o dokumenty przechowywane w ukraińskich archiwach zanim zostały zamknięte przez Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, jest odpowiedzią na podstawowe pytanie zadane przez moderatorów debaty.

Niestety, niektórzy uczestnicy debaty postawili sobie za cel agitację i manipulację umysłami licznie zgromadzonych młodych ludzi, przyszłej intelektualnej elity.

  1. Antypolska propaganda prowadzona jest również na terenie Polski. Antypolskie jest żądanie mniejszości ukraińskiej by o fragmentach historii Polski, zakazanych i karanych przez ponad 70 lat pod rządami sowieckiego okupanta i jego agentów, nadal nie wolno było Polakom mówić. By historia Polski była nadal fałszowana. Film Wołyń jest ważny dla nas Polaków. Kiedy wreszcie po 75 latach doczekaliśmy się wspaniałego obrazu, który zgodnie z obiektywnymi faktami historycznymi pokazuje nam Polakom zbrodnię dokonaną na polskich obywatelach (Polakach, Żydach, Ukraińcach itp.) my, Polacy, mamy się tego wyprzeć! Bo obiektywna prawda historyczna jest „niewygodną” dla licznej diaspory ukraińskiej zarówno w Polsce jak Kanadzie, Anglii, USA itd. Czy w jakimkolwiek cywilizowanym kraju byłoby możliwe szantażowanie prawowitych władz zakazaniem mówienia prawdy historycznej dotyczącej wybranego fragmentu jego historii ?

Działania takie prowadzi przedstawicielka fundacji Euromajdanu Warszawa. Młoda, zdrowa, elegancka, pełna tupetu kobieta, od 7 lat mieszkająca w cieplarnianych warunkach w Polsce, korzystająca ze wszystkich przywilejów obywatela polskiego, postawiła zarzut, iż debata o relacjach polsko – ukraińskich sprowadzona została do przypominania historii w filmie Wołyń. „Wiele innych rzeczy, które można było powiedzieć podczas debaty nie zostało powiedziane.”

  1. Tak, nie zostało powiedziane choćby to, iż mniejszość polska na Ukrainie traktowana jest zupełnie inaczej niż mniejszość ukraińska w Polsce. „ Mimo iż w ukraińskiej konstytucji jest zapis o finansowaniu mniejszości narodowych, polska mniejszość narodowa nie otrzymuje ani jednej hrywny od rządu Ukrainy. Wszystko co jest polskie finansowane jest przez stronę polską. Nie wiem czy jest taki przypadek w Europie. A jeśli chodzi o wielowiekowe dziedzictwo kulturowe Polski, to przejęte przez Ukrainę polskie pałace, klasztory, kościoły, biblioteki, cenne zbiory, uzdrowiska, zamki, cmentarze itp. niszczeją. W województwie lwowskim władze Ukrainy nie przeznaczyły na odnowienie zabytków ani jednej hrywny. W Żółkwi, w kolegiacie wzniesionej w 1606–1618 r. z fundacji hetmana wielkiego koronnego Stanisława Żółkiewskiego znajdowały się 4 monumentalne obrazy polskiego malarstwa batalistycznego. Polska „uzyskała zgodę” na renowację 2-ch obrazów, na co przeznaczyła 2 miliony euro. Władze ukraińskie nie dotrzymały umowy i obrazy nie wróciły do kolegiaty. Nie znam kraju, który przeznaczałby tak wielkie kwoty na odnawianie nie swoich zabytków. Do dzisiaj władze ukraińskie nie zwróciły kościołowi polskiemu zagarniętego mienia (kościoły, klasztory, szkoły, plebanie itp.) natomiast bardzo chętnie kościoły zwracane są wszystkim innym, protestantom, grekokatolikom, prawosławnym. Księża szkoleni są tak, by msze św. odprawiane były w języku ukraińskim. Arcybiskup lwowski, Mieczysław Mokrzycki powiedział podczas uroczystości 360 rocznicy ślubów Jana Kazimierza, że trzeba się wyzbyć uczuć patriotycznych w imię ekumenizmu. „Jeżeli chcemy wyprowadzić ludzi z kościoła to wprowadźmy język ukraiński” – to postawa księży Polaków, którzy nie ulegają presji i prowadzą kościół w języku polskim dla potrzebującego tego, mniejszości polskiej na Ukrainie (Lwowska Fala)”. Karta Polaka nie zawsze świadczy o tym , iż jest się Polakiem, często jest kupowana. Polacy nie mają żadnej reprezentacji w parlamencie Ukrainy” (wystąpienie podczas konferencji Voice Free Europe).

W polskim parlamencie jest co najmniej kilkunastu przedstawicieli mniejszości ukraińskiej. Nie mówiąc o posadach w sądach, mediach, lasach, uczelniach itp. Media polskie na Ukrainie finansowane są przez stronę polską gdy tymczasem Piotr Tyma, przedstawiciel mniejszości ukraińskiej w Polsce otrzymywał kilka lat temu pół miliona złotych od władz polskich na  ukraińskie pismo „Nasze słowo” dyskryminujące Polaków. Brak jest również choćby gestów dobrej woli ze strony władz ukraińskich. Na pomniku upamiętniającym śmierć profesorów lwowskich zamordowanych przez Niemców na Wzgórzach Wuleckich we Lwowie, do dzisiaj nie ma tablicy z nazwiskami polskich profesorów.

  1. Co zostanie z polsko ukraińskich relacji jeśli wybiorę się na ten film z młodzieżą z mojej klasy – pyta Robert Czyżewski z Fundacji Wolność i Demokracja? To samo co z relacji polsko niemieckich czy niemiecko żydowskich po przywiezieniu tej młodzieży do Muzeum Polin. Codziennie do Muzeum Polin przyjeżdżają autokary z młodzieżą z całej Polski, by dowiedziała się o ludobójstwie dokonanym przez Niemców. Lekcje historii dla dzieci i młodzieży odbywają się również w Muzeum Pawiaka. Polacy i Niemcy znają prawdę o skutkach zbrodniczej ideologii nazistowskiej i nie przeszkadza to 2 milionom Polaków pracować w Niemczech, Niemcom robić interesy w Polsce a Donaldowi Tuskowi w UE. Tylko że Niemcy nie stawiają pomników Hitlerowi, Gebelsowi, Frankowi. Co powinno zostać ? Powinno zostać to, co z wyjazdów polskiej młodzieży z Wrocławia na Wołyń w ramach szczytnej akcji zainicjowanej kilka lat temu przez TV Wrocław „Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia”, to co z prac ekshumacyjnych prowadzonych z udziałem młodzieży z polskiej inicjatywy i za prywatne pieniądze Polaków, których bliskich zamordowano w 3700 wsiach. Ślady polskich wsi i cmentarzy sprytnie są zacierane przez państwo ukraińskie i dzisiaj.
  2. Jak będzie wyglądał stereotyp Ukraińca w oczach polskiego dziecka po obejrzeniu tego filmu– pyta Robert Czyżewski? Tak jak stereotyp Niemca w oczach polskiego dziecka po obejrzeniu dokumentalnych zdjęć pieców krematoryjnych z KL Auschwitz, scen zagłady Żydów w Babim Jarze w Kijowie, zwłok na ulicach getta we Lwowie. Młodzież polska przez kilkadziesiąt lat w obowiązkowym zestawie lektur miała opisy zbrodni dokonanej w obozach koncentracyjnych co nie przeszkadza jej utrzymywać przyjacielskie relacje z Niemcami.

Tak jak stereotyp Niemca i Żyda po obejrzeniu przez dzieci filmu Agnieszki Holland „W ciemności”. Film „W ciemności” nakręcony w 2011 roku został pokazany ukraińskiej publiczności we Lwowie w ramach VII Festiwalu Niezależnego Kina „KinoLew” .

  1. „Pokazanie filmu „Wołyń” w XXI wieku spowoduje, iż Polacy będą chcieli mordować” – agituje szefowa Euromajdanu. Nie słyszałam aby szefowa Euromajdanu Warszawa prowadziła agitację antyżydowską argumentem, iż po obejrzeniu filmu Agnieszki Holland „W ciemności” , Żydzi będą chcieli mordować. A Żydów we Lwowie mordowali służący w armii niemieckiej Ukraińcy, których umysły zatruła neopogańska i rasistowska ideologia Doncowa. Czy Polski Instytut Sztuki Filmowej finansując w XXI wieku film Agnieszki Holland „W ciemności” buduje mosty czy szerzy nienawiść do Ukraińców? Po co wracać do historii zagłady Żydów we Lwowie w XXI wieku?

Państwo polskie potępia niemiecki nazizm, który zatruł umysły Niemców uznających się za wybraną rasę „panów” i zachęcił do zagłady Żydów a potem innych narodowości (Szymon Wiesenthal). Państwo polskie nie potępia narodu ukraińskiego tak jak nie potępia narodu niemieckiego ale potępia faszystowski nacjonalizm OUN UPA.

Tymczasem, jak donosi portal wiadomości.wp.pl, ukraińscy aktorzy zostali ukarani za udział w filmie Wojciecha Smarzowskiego „Wołyń”. Dla aktora jest to wyrok.

  1. Podczas debaty o filmie „Wołyń” prowadzonej przez Piotra Zychowicza w siedzibie IPN, Stanisław Srokowski po raz kolejny dementował narrację próbującą „wyjaśniać” przyczyny zbrodni. Widać pan Robert Czyżewski nie miał czasu zapoznać się z obiektywnymi faktami historycznymi, przypominam:

„Jeżeli chodzi o wieś, tam nie było żadnej różnicy między chłopem polskim a chłopem ukraińskim. Pod względem materialnym stali na tym samym poziomie, dostęp do ówczesnej kultury, wiedzy i oświaty i religii był bez żadnej dyskryminacji. A najbardziej rozwiniętą oświatę w 1918 r mieli Ukraińcy, mieli oni swoje stowarzyszenia, organizacje kulturalne i polityczne a konstytucja marcowa z 1921 roku, artykuł 95, zapewniała wszystkim obywatelom takie same prawa. Po reformie rolnej w 1920 roku było do objęcia 309 ha ziemi. 220 ha dostało się w ręce ukraińskie a 89 ha ręce polskie. Czyli nie osadnicy wojskowi zagarnęli ziemię.

Na Kresach kształtowanie się mentalności, świadomości ukraińskiej to był bardzo długi proces. Jeszcze w latach 30 XX wieku połowa ludu rusińskiego przyznawała się do swojej filozofii – historii rusińskiej. Gdy 1931 roku prowadzono badania „kim jesteś” to 46% Rusinów mówiło o sobie jestem „Rusinem” a mniej z tych , którzy nazywali siebie Rusinami przyznawało się potem do świadomości ukraińskiej. Działania Ukraińskiej Organizacji Wojskowej a potem w OUN prowadziły terror, który miał pobudzić, wzmocnić świadomość ukraińską. Działalność tę prowadziła ukraińska inteligencja.”

  1. Wyjaśnienie zbrodni tym, iż Ukraińcy wskutek ucisku carskiego a potem przybycia polskich osadników cierpieli głód i straszliwe przeludnienie oraz przyzwyczaili się do widoku zwłok pozostawionych na ulicach przez kolejnych okupantów uważam za niezwykłą propagandę. Na Ukrainie mieszkali obywatele narodowości polskiej, żydowskiej, ormiańskiej, rusińskiej, halickiej, huculskiej, niemieckiej, węgierskiej, czeskiej itp. Wszyscy cierpieli głód i przeludnienie, wszyscy byli uciskani przez cara, bolszewików, nazistów, skazywani na zsyłki do Kazachstanu, na Syberię czy doobozów koncentracyjnych. Wszyscy byli zmuszani do nieludzkiej pracy. I umierali w wyniku wielkiego głodu zaplanowanego przez Stalina. Inteligencja polska niezależnie od pochodzenia etnicznego ginęła w Katyniu a jej rodziny zesłano w głąb Rosji. Widok zwłok umierających z głodu lub zamordowanych na ulicach, w więzieniach NKWD, wzdłuż torów kolejowych, po których w bydlęcych wagonach wieziono kolejnych zesłańców w głąb Rosji, widok rozstrzeliwanych w dołach śmierci itp., znany był wszystkim grupom narodowościowym. Ale tylko jedna dopuściła się wielkiej zbrodni w wyniku zwyrodnienia jednostek i sterujących nimi grup.

„Brygidki, sławne więzienie lwowskie, były druga rzeczą, o której nikt nie mógł mówić spokojnie. Bolszewicy bowiem wymordowali wszystkich więźniów przed wyjściem, a Niemcy przez parę dni pozwalali ludności zwiedzać rozbite zupełnie więzienie, w stanie w jakim je zastali. Chodziło tam pół Lwowa, szukając najbliższych wśród trupów tak zniekształconych, że poznanie było zwykle rzeczą zupełnie beznadziejną. Byli tam i księża ukrzyżowani na ścianie, jeden z różańcem przeciągniętym przez jamy oczne, i drugi z krzyżem zaznaczonym gwoździami wbitymi do piersi, i innych bardzo wielu. Pomimo wszystko niektóre trupy zostały przez najbliższych rozpoznane, nieraz po strzępie odzieży lub po zębach. O tych scenach mówili wszyscy, bo po prostu po trzech miesiącach nie potrafili jeszcze myśleć o czymś innym.” (Karolina Lanckorońska, Wspomnienia wojenne). Karolina Lanckorońska jako wysłannik PCK walczyła o ludzkie warunki dla więźniarek w obozach koncentracyjnych, w tym Ukrainek. Karolina Lanckorońska nie wydłubywała oczu niemowlętom, nie piłowała ich matek i nie wieszała na płocie zwłok rozciągniętych na kształt orła polskiego. Natomiast stawiła się  jako  świadek w procesie zwyrodniałych zbrodniarzy niemieckich. Na terenie Ukrainy  pomniki zbrodniarzy stawiane przez władze Ukrainy pojawiają się jak grzyby po deszczu. Nawet w Dublanach czyli na terenie Akademii Rolniczej zamiast pomnika choćby Mykoła Łysenki stoi 5-metrowy pomnik zbrodniarza.

Czego oczekuję od Ukrainy ? By  zaniechała rasistowskiej polityki względem Polaków  . By  przestała niszczyć ślady polskości na Ukrainie, oddała zbiory biblioteczne i przestała wprowadzać bydło na resztki polskich cmentarzy i do ruin polskich kościołów. By doprowadziła do ekshumacji i godnego pochówku i upamiętnienia zamordowanych na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej przez zmanipulowanych zbrodniczą  ideologią OUN UPA.

Czy niszczenie śladów polskości na Ukrainie i stawianie pomników zbrodniarzom , którzy wyrżnęli 130 000 Polaków a resztę okaleczonych na ciele i psychice wypędzili zagrabiając ich mienie, wynika z chęci budowania porozumienia i „mostu” czy z nienawiści do Polaków? Polacy na Ukrainie byli od zawsze. Stanowili o sprawach politycznych, kulturowych, zemsta Stalina spowodowała likwidację milionów Polaków. I w chwili zbrodniczej eksterminacji prowadzonej przez dwie zbrodnicze ideologie, nazistowską i komunistyczną, do likwidacji Polaków przystąpili zdradziecko sąsiedzi zza płota, z Ukrainy.

Nie zgadzam się na przeznaczanie moich pieniędzy na wspieranie mniejszości ukraińskiej , która prowadzi antypolską działalność na terenie Polski. Domagam się, by moje pieniądze jako podatnika państwa polskiego przeznaczane były na zabezpieczenie losu Polaków, od których Polska odeszła, którzy pozostali Polakami ale traktowani są jak ludzie drugiej kategorii i są zastraszani przez obywateli ukraińskich.

Cmentarz Orląt Lwowskich został zburzony przez sowietów z nienawiści do polskości . W 1989 roku pracownicy Energopolu w sposób półlegalny zabezpieczyli i częściowo odrestaurowali Cmentarz Obrońców Lwowa. Byli szykanowani przez władze Lwowa. Uroczyste otwarcie odrestaurowanego  wskutek późniejszych uzgodnień między rządem Ukrainy i Polski cmentarza nastąpiło w 2005 roku. Na odnowionych wysiłkiem wspaniałych Polaków grobowcach, w wyniku kontynuowanej  antypolskości usunięto na płytach w katakumbach przy nazwiskach poległych słowa: „za obronę Lwowa”.

Bożena Ratter

Współczesna Ukraina i polskie dziedzictwo

Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu. Fundacja założona w roku 2001. Instytucja dyplomacji społecznej.

Niemcy mają tyle instytutów badających niemieckie dziedzictwo na tzw. ziemiach odzyskanych III RP ile jest tam regionów, instytut ziemi pomorskiej, wrocławskiej, lubuskiej, legnickiej itp.

Niemcy badania prowadzą od lat. W polskim obecnie mieście Wrocław odbywa się debata na temat niemieckiego dziedzictwa pozostawionego na ziemiach odzyskanych przez Polskę w wyniku decyzji państw nie pytających Ją o zgodę.

Kiedy powstanie choć jeden instytut badający DZIEDZICTWO POLSKIE na ziemiach obecnie ukraińskich (również litewskich, łotewskich, białoruskich, rosyjskich itp.)? PRL okrył temat kirem ale od roku 1989 minęło prawie 30 lat, a od „dobrej zmiany” półtora. Nic się nie zmieniło, brak jakiejkolwiek działalności naukowo-badawczej, archiwizacyjnej, kolekcjonerskiej, publicystycznej można wytłumaczyć tylko brakiem „polskiej racji stanu” u rządzących. Pojawiające się na rynku opracowania, publikacje a i sama działalność archiwizująca, kolekcjonująca i promująca jest działalnością wolontariuszy! Opracowania wydawane są za pieniądze Polaków z Kresów lub miłośników Kresów, którzy poświęcają prywatny czas, samotnie gromadzą źródła , opracowują i publikują (np. Czesław Blicharski ale to tylko przykład, przepraszam niewymienionych!)

Na stronie sponsorowanej przez MNiDK www.new.org.pl też nie widzę badań na temat DZIEDZICTWA POLSKIEGO pozostawionego na zabranych ziemiach.

Nie widzę możliwości wykonania solidnej, rzetelnej, naukowej kwerendy tematu historii Polski na Kresach, które uczestniczyły w walce o Niepodległość ! Historia Kresów dotyczy każdej dziedziny życia człowieka, narodu, państwa i jego pozycji na arenie świata. Nauka, przemysł, rolnictwo, gospodarka, budownictwo, administracja, edukacja, sztuka, kultura, działalność duszpasterska, działalność społeczna itp. w rozbiciu na dziedziny – w tym wszystkim olbrzymi udział mają Kresy. I właśnie te wszystkie dziedziny  tworzyły strategię i uczestników walki o niepodległość i umocnienie pozycji Polski na początku XX wieku !

Pozostawienie tematu w ręku amatorów może spowodować kolejne zakłamania! Oddanie tematu spuścizny pozostawionej  np. na Ukrainie, w ręce obecnych doradców Prezydenta grozi tym samym!

A czy w ogóle w Muzeum Historii Polski w 2018 roku pojawi się temat Kresów? Pytam, bo jedyne znane mi osoby, które upowszechniają wiedzę o historii Polski na Kresach czyli zabranych Jej ziemiach, w oparciu o zgłębione przez siebie dokumenty źródłowe i opracowania historyków oraz rzetelne kwerendy, nie zostały jeszcze zaproszone do współpracy. A bez Kresów nie ma Niepodległej!

Bożena Ratter

Decyzje „olbrzymów”

„Oto jak wyglądał układ polityczny Europy w pierwszej połowie siedemnastego wieku, przed przeszło dwustu laty – pisze Wiktor Hugo w zakończeniu do listów z podróży, którą rozpoczął w 1838 r. wzdłuż rzeki Ren (Wiktor Hugo, „Ren”).

„Sześć mocarstw pierwszego rzędu: Stolica Święta, Święte Cesarstwo, Francja, Wielka Brytania: powiemy za chwilę o dwóch pozostałych.

Osiem mocarstw drugiego rzędu: Wenecja, kantony szwajcarskie, Zjednoczone Prowincje Niderlandów, Dania, Szwecja, Węgry, Polska, Moskwa. .. a według kształtu politycznego każdego z nich otrzymamy pięć monarchii elekcyjnych: Stolicę Apostolską, Święte Cesarstwo oraz królestwa Danii, Węgier i Polski” .

A jeśli chodzi o dwa pozostałe, nazwał je Wiktor Hugo „olbrzymami” i była to Turcja i Hiszpania. „Te dwa mocarstwa narzucały Europie – pierwsze: głęboki lęk, drugie: głęboką nieufność” . Po dwustu latach „dwa olbrzymy, które przerażały naszych dziadów, obróciły się w niwecz. Czy Europa poczuła się wyzwolona? Nie. Jak w siedemnastym wieku, zagraża jej podwójne niebezpieczeństwo. Ludzie przemijają, ale człowiek pozostaje ; cesarstwa upadają, egoizmy kształtują się na nowo. Otóż w chwili obecnej, tak samo jak przed dwustu laty, dwa ogromny egoizmy uciskają Europę i próbują ja podbić. Duch wojny, przemocy i podboju trwa jeszcze na wschodzie, duch handlu, podstępu i ryzyka trwa jeszcze na zachodzie. Dwa olbrzymy przesunęły się nieco na północ, chcąc jak gdyby natrzeć na kontynent z góry. Dziedzicem Turcji jest Rosja, dziedzicem Hiszpanii – Anglia”. (Wiktor Hugo, 1841 rok)

Polska miała inne granice za Piastów, inne za Jagiellonów, jeszcze inne za Wazów. Potem „Polska zniknęła”- jak napisał Wiktor Hugo. Zniknęła z mapy Europy na 123 lata wskutek kolonizacji (rozbiorów) dokonanej przez Rosję, Prusy i Austrię.

Gdy Polska odzyskała w 1918 roku niepodległość, przybrała zupełnie inny, niż pierwotny kształt, okrojony znacznie wskutek decyzji dwudziestowiecznych „olbrzymów” wpływających na układ polityczny Europy. Władza II RP i społeczeństwo niezależnie od przynależności partyjnej i wyznania, przystąpiło do budowy nowoczesnego państwa, do odbudowy zniszczeń wojennych i budowy nowego przemysłu, do unowocześnienia gospodarki rolnej, do zagospodarowania leżących odłogiem ziem, do walki z analfabetyzmem i zacofaniem w różnych dziedzinach życia. Budowało niepodległą Polskę pokolenie inteligencji polskiej wykształcone na europejskich, rosyjskich i amerykańskich uniwersytetach ale i rzetelnie wykonujący pracę rzemieślnicy, robotnicy, rolnicy, urzędnicy, nauczyciele. Wykorzystując nowoczesną myśl techniczną, nowoczesne zarządzanie, nowoczesne metody pracy, merytoryczne zespoły projektantów i doradców, integrując społeczeństwo i ucząc odpowiedzialności wobec państwa i społeczeństwa, wychowując i edukując kolejne pokolenia, nauczyciele, rodzice i władza II RP usuwała efekty 123-letniej „kolonialnej’ polityki Niemiec, Rosji i Austrii . II RP cieszyła się wolnością tylko 20 lat. W wyniku napaści 2-ch agresorów, we wrześniu 1939 roku Polska znowu stała się kolonią byłych zaborców, Niemców i Rosji.

Niemieccy, sowieccy a potem litewscy, ukraińscy barbarzyńcy XX wieku w imię zaakceptowanej zbrodniczej ideologii nazizmu, nacjonalizmu, komunizmu, faszyzmu, rasizmu dokonywali eksterminacji Polaków z różnych grup etnicznych, społecznych (szczególnie dotknęło to polską inteligencję, której brak odczuwamy do dzisiaj), mordując ich na ulicach, w niemieckich, sowieckich, litewskich, ukraińskich więzieniach, gettach, dołach śmierci, w obozach koncentracyjnych i niemieckich obozach pracy. Umierali wywożeni milionami w sowieckich bydlęcych wagonach do odległych i nie zasiedlonych obszarów Rosji, na Syberię, Ural. Umierali z głodu, chorób, mrozu, ciężkiej pracy w sowieckich łagrach i kołchozach. Niemcy i Rosja zgodnie z taktyką kolonistów dyskryminowali obywateli polskich, pozostawiając przy życiu potrzebnych do prostej, niewolniczej pracy i podatnych na manipulację ideologiczną.

Polacy, polskie kobiety, dzieci, starcy, umierali również wskutek ataku wewnętrznego wroga, ukraińskiej ideologii OUN UPA, paleni żywcem w stodołach, domach, piłowani, rąbani siekierami, rozciągani końmi, wieszani na płotach, drzewach, wrzucani do studni, okaleczani zdzieraniem skóry, wycinaniem nożami wzorów na ciele, odrąbywaniem części ciała, 136 metod tych bestialskich mordów opisał dr A. Korman.

Some say 70 thousands. Some say 150 thousands.

Some say 200 thousands. Who knows?

1600 or 300 was enough to imprint the name

of a different village onto the memory of the world.

Before IDs, passwords and credit cards.

Before the global surveillance machine

każda myśl, każde zdjęcie,

narodziny i śluby rejestrowane w księgach kościelnych

spalone zaraz po nich,

gdy oni i ich domy już zamieniły się w popiół.

Śmierć w płomieniach- Śmierć od kuli

Śmierć na ostrzu noża- Śmierć to dar pałek

i dar gołych rąk.

Tam żyli, sadzili, zbierali, nieśli wieńce

w procesji dożynkowej, tam tańczyli

i bawili się w zimne noce października.

Znikli bez śladu, zapomniani, niepoliczeni.

Po całych rodzinach, pokoleniach nie pozostał ślad.

Jak liście na białych brzozach

płoną złotem w ostatnim pokazie kolorów

zanim się nie roztopią w strumieniach deszczu

wdeptane w ziemię.

Pola mają nowych właścicieli

Domy i obejścia – polikwidowane.

Wiejskie drogi – zaorane.

Znamy trochę nazwisk.

Mamy trochę zdjęć jakichś tam domów,

nawet spisaliśmy listy strat.

Jak się uda, możemy wrócić, przekopać ruiny,

znaleźć jedną, rozbitą cegłę.

Bezcenny skarb.

Odeszli do gwiazd. Brzozowe liście jesieni.

Zagubieni, zapomniani Polacy z Wołynia

kiedyś zajaśnieją blaskiem ponad czas.

(Maja Trochimczyk, The Rainy Bread)

“Inni nasi belfrowie potrafili jak Mantel. jadąc już niemieckimi ciężarówkami na rozwałkę do poddrohobyckiej Bronicy, rozmawiać sobie z dyrektorem żydowskiego gimnazjum Blattem po niemiecku i recytować Hermanna i Dorotheą, aby sobie i innym pokazać, że poza zbrodniarzami hitlerowskimi są i inni Niemcy, i ich kultura, i recytowali wiersze Heinego, kiedy już sami sobie kopali własne groby. Ci dwaj i zabłąkany tam przez pomyłkę Stupnicki, Rusin, safanduła, co nas nauczył kochać polską przyrodę, spokojnie recytowali wiersze Wergilego i Horacego. Stupnickiego wzięto tam przez pomyłkę. Mógł był się bronić, że nie jest Żydem, ale już nie chciał, miał już dość życia, skoro jego młoda żona i dorastająca Uncia puszczały się z Niemcami. Nie chciał też może zostawić swych kolegów, profesorów gimnazjalnych, samych w obliczu ich żydowskiego losu.

Boże, który rozumiesz wszystko głębiej i mocniej niż my wszyscy razem wzięci, daj Mu i Tamtym Innym Wszystkim wieczne pomiędzy wyznaniowe spoczywanie!”. (Andrzej Chciuk, Księżycowa Ziemia)

Zapalmy znicz i odmówmy modlitwę za Polaków, z tych nieznanych tysięcy rodzin i pokoleń, miliony zamordowanych, „dziko wypędzonej ludności polskiej”, których szczątki rozrzucone są na ziemi ukraińskiej, litewskiej, łotewskiej, na „nieludzkiej ziemi” i w różnych zakątkach świata. Odmówmy modlitwę za Zygmunta Rumla, młodego poetę, wspaniałego człowieka, autora wiersza „Dwie matki”, którego imienia i nazwiska nie wymienił Piotr Zychowicz, moderator dyskusji o filmie Wojciecha Smarzowskiego, „Wołyń” podczas omawiania sceny śmierci przez rozciąganie końmi.

Maja Trochimczyk i Andrzej Chciuk (nie tylko Oni) w swej twórczości, niczym Wiktor Hugo w listach, piszą o realiach życia Polaków na terenach, które wskutek decyzji „olbrzymów” są obecnie własnością Ukrainy, Litwy, Łotwy i Rosji. To ziemie, na których rodzili się od wieków Polacy, światowej sławy naukowcy, myśliciele, duchowni, przedsiębiorcy, przemysłowcy, architekci, zarządcy, literaci, poeci, artyści, nauczyciele, leśnicy, urzędnicy, chłopi, robotnicy. To oni zakładali szkoły, szpitale, ochronki, fabryki, biblioteki, kościoły, synagogi, cerkwie, meczety, sanatoria, z których do dzisiaj korzystają mieszkańcy Ukrainy. To oni zakładali biznesy, cukrowanie, gorzelnie, budowali mosty, drogi, wdrażali innowacyjne technologie w przemyśle, przetwórstwie, rolnictwie. To oni uprawiali urodzajne ziemie Wołynia, które w XXI wieku leżą odłogiem a mieszkańcy Ukrainy cierpią głód i szukają pracy poza granicami skorumpowanej Ukrainy. Rządzącym i rządzonym przyświecała naczelna zasada: „polska racja stanu”. Cudem ocalałej z zagłady polskiej inteligencji, która została „dziko wypędzona” po zakończeniu II wojny światowej z dawnych ziem polskich (obecnie Ukrainy, Litwy, Białorusi, Rosji) , ziem nazywanych Kresami Polski, zawdzięczamy w latach powojennych odbudowę gospodarki, szkolnictwa i edukację na wysokim poziomie kolejnego pokolenia. Tej cudem ocalonej i żyjącej na emigracji polskiej inteligencji świat wiele zawdzięcza, gdyż jemu oddają swoją kreatywność, inteligencję, rzetelność.

18 milionów Polaków żyje poza granicami. Wśród nich ci, którym udało się uniknąć eksterminacji zgotowanej przez sąsiadów zza wschodniej granicy, którzy zostali okradzieni z wielowiekowego dorobku, wypędzeni w przysłowiowej koszuli w nocy z domów, do których już nigdy nie mieli prawa wrócić, którzy zostali przyjęci przez przyjazne im państwa, którym udało się emigrować uciekając przed zbrodniczą, dyskryminacyjną, rasistowską polityką PRL. Oni a potem ich dzieci i wnuki to nie zmanipulowani Polacy. Dla nich nadal ważna jest „polska racja stanu”. Do nich należy Maja Trochimczyk i Andrzej Chciuk. Dla nich Kresy to po prostu Polska, w której urodzili się ich dziadkowie, ich rodzice czy oni sami. Tam chodzili do szkoły, kościoła, kochali, pracowali, bawili się, zakładali rodziny, wychowywali dzieci. Niczym ich życie nie różniło się od życia w Polsce centralnej, na Śląsku, w Wielkopolsce, na Kaszubach i innych regionach Polski. W ich pamięci są domy, szkoły, kościoły, sklepy i targi, krajobrazy szkolnych psot i pierwszych miłości, wycieczki, obozy harcerskie, wyjazdy do Lwowa, Wilna, Krakowa, Warszawy , Wiednia, Paryża. Do Wilna, Grodna, Drohobycza, Borysławia, Czortkowa przyjeżdżali Polacy z innych regionów Polski w poszukiwaniu pracy, wiedzy, partnerów życiowych, osiedlali się tam, zawierali związki małżeńskie. Do Wilna, Lwowa, Krzemieńca, Stanisławowa, Grodna, Lwowa przyjeżdżali uczniowie, profesorowie i studenci by kształcić i kontynuować naukę, z Wilna, Grodna, Lwowa jechali młodzi do Krakowa czy Warszawy studiować, pracować. Przemieszczanie wynikało z poszukiwania pracy, lepszej edukacji, oddelegowania do pracy w potrzebujące regiony a potem ucieczki przed atakującym z zachodu napastnikiem. Dlatego po napaści sowietów prześladowaniom podlegali też Polacy przybyli z innych regionów Polski, tzw. „bieżeńcy”, „uciekinierzy”.

Przemysław Żurawski vel Grajewski na stronach 159-179 numeru 8 2015/2016 Teologii Politycznej omawia temat „Kresy – dzieje pewnego pojęcia”.

„Kresy są polską krainą romantyczno – heroicznych niesamowitości, niczym Szkocja w powieściach Waltera Scotta… W okresie międzywojennym legenda Kresów zaczęła nabierać charakteru sentymentalno- krajoznawczego. Była to kraina malowniczych ruin dawnych fortec, dostarczająca niezliczonych uroków entuzjastom rodzącej się turystyki, a jej kultura dworkowo – pałacowa pozostawała żywym nurtem kultury polskiej w ogóle, popularyzując kresową specyfikę i legendę….Kresy w czasie PRL w przestrzeni publicznej były obecne głównie w osobach znanych kresowiaków, o których pochodzeniu wiedziano, nawet jeśli go nie podkreślano”.

Kresy to konkretna ziemia rodzinna, z pozostałymi kamienicami w miastach, które budowali lub kupowali żyjący jeszcze Polacy czy ich rodzice, budynki szkolne, pomniki, skwery, kościoły, parki, które projektowali, budowali, finansowali, sanatoria gdzie się leczyli, miejscowości turystyczne gdzie spędzali wakacje. To ziemia z cmentarzami matek, ojców, dziadków, pamiątkami z domów rodzinnych, zgliszczami, zasypanymi studniami, drzewami owocowymi sadzonymi przez dziadka. Mieszkańcy tych ziem to Polacy a nie kresowiacy czy tzw. kresowiacy (Piotr Zaremba w sobotnim poranku Radia Warszawa podczas dyskusji o filmie Wołyń) . Chcą odnaleźć szczątki rodziców, rodzeństwa, mężów, żon, dzieci, upamiętnić te miejsca. Polacy domagają się oficjalnego uznania zbrodni ludobójstwa dokonanej na Polakach przez zbrodniarzy OUN UPA za zbrodnię. Tak jak chcemy by zbrodnia dokonana w Katyniu na Polakach nazywana była zbrodnią. Tak jak zbrodnia dokonana w imię ideologii marksistowskiej na Polakach zsyłanych na „nieludzką ziemię” i mordowanych w gułagach. Chcemy pamiętać o zagładzie na Kresach i o dziedzictwie Kresów tak jak Żydzi (również pracownicy Muzeum POL-in szkolący autokary dzieci, młodzieży przyjeżdżających specjalnie do Muzeum) pamiętają o zbrodni dokonanej przez Niemców i o kulturze diaspory żydowskiej. Tak jak zbrodnię dokonaną przez Turcję na Ormianach chcemy nazywać zbrodnią ludobójstwa. Czy Przemysław Żurawski vel Grajewski skomentuje te zachowania zgodnie z filozofią ze swego eseju: „ nurt zmierzający do skłócenia Polaków z narodami „kresowymi” (sic!) nabiera rosnących cech świadomej (tzw. pożyteczni idioci) rosyjskiej agentury wpływu”. Czyją rację prezentuje doradca Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej?

Piotrowi Zychowiczowi polecam poniższy tekst, by podczas kolejnej dyskusji o filmie Wojciecha Smarzowskiego zaniechał stwierdzeń, iż Ukraińcy nie mieli szans na obejmowanie stanowisk w II RP. Takie same stanowiska pełnią dzisiaj w Polsce.

„Poldek wziął mnie na polowanie, gdzieś za Starym Samborem, zahumenie, cholera wie, gdzie. Najpierw tedy była podróż autem i łapanie zajęcy przez szofera w światła reflektorów, ja już zasypiałem ze zmęczenia, potem było trochę snu. Starsi pili, a o drugiej-trzeciej gajowy nas poderwał. – Idziemy na polowanie – rzekł głośno, jak gdyby z odcieniem kpiny. Sędzia Buczkowski, Ukrainiec, dał adres gajowego Poldkowi, gajowy nazywał się Chrząstowski i był Ukraińcem jak Buczkowski, Polakami zaś są szofer Zimmer, mały Chciuk i Sklenarz, chyba spolszczony Czech Sklenar, z Oleska pochodzi rodzina mego szwagra. Gajowy, stary wyga, na mnie nie zwracał uwagi, ale Poldek musiał go śmieszyć niewąsko. Poldek od miesięcy czytał „Łowca Polskiego”, szkolił się w fachowych nazwach zwierzyny – daniel, klempa, jeleń, łosza – choć dla mnie to wszystko była sarna, i a mniejsze to sarenka. Poldek przy stole żonglował terminami myśliwskimi, i Stasia wtedy była weń wpatrzona jak w słońce. „(Andrzej Chciuk, Ziemia Księżycowa)

A kiedy go z wami nie będzie –

Usypcie mu kurhan stepowy –

Aby słyszał, jak burzan pieśń gędzie

I wiatr stepem przewala się płowy…

By mu miesiąc wstający z limanów

Oczy prószył kitajką czerwoną…

I kląskanie by słyszał bocianów,

Gdy piórami lotnymi wiatr chłoną…

Niech tam orły dziobami pieśń skraszą,

A teorban piosenką zakwili…

Bo o wolę on waszą i naszą

Śpiewał – zanim odpoczął w mogile…

Niech tam zmierzchy siniejąc rozgarną

Błękit nieba najczystszy i skromny –

Aby nocą wieczyście już czarną

Patrzył w wszechświat ponad nim ogromny!

( Zygmunt Rumel, Na śmierć poety)


Dzieci ludobójstwa OUN UPA

„Dzieci Shoah” to francuski dokumentalny film, ukazujący wieloletnie działania niemieckiej dziennikarki, Beate Klarsfeld ( i jej męża) na rzecz odnalezienia i przekazania organom ścigania w Paryżu nazistowskiego zbrodniarza, Klausa Barbiego. Proces Klausa Barbiego odbył się w 1987 roku. Przez cały czas jego obrońca, Jacques Vergès, usiłował wykazać, że zachowanie Barbiego nie było gorsze niż działania kolonistów francuskich. Prowokował, twierdził na każdym kroku, że działalność nazistów specjalnie nie różniła się od tego, co robili Francuzi. Na nic się to zdało. Barbie dostał najwyższy możliwy wyrok – karę dożywotniego więzienia. (https://pl.wikipedia.org/wiki/Beate_Klarsfeld)

W kwietniu 1944 roku na rozkaz Klausa Barbie, gestapo zabrało 44 dzieci ukrywających się w sierocińcu w miasteczku Izieu we włoskiej strefie okupacyjnej  i wywiozło je do Auschwitz-Birkenau, gdzie natychmiast dzieci zostały skierowane do komory gazowej. („Dzieci Shoah”, 20.10.2016,Planete+ HD)

„To była taka drewniana studnia, z daszkiem, wiadro na korbę spuszczane. Jakaś kobieta powiedziała dowódcy batalionu (Istriebitielnyj Batalion), że tam są dzieci powrzucane. Ja mówię, to ja tam wejdę …zobaczyłem ciała 21 malutkich dzieci potopionych … Wyciągali dzieci, ostatnie wpadło więc spuściłem się jeszcze raz” –wspomina świadek zbrodni dokonanej w ciągu jednej nocy pod Drohobyczem z inicjatywy UON UPA.

„Klaus Barbie w pełni zasłużył na miano „kata Lyonu„” . A na jakie miano zasłużyli ukraińscy faszyści prowadzący krucjatę w imię zbrodniczej ideologii przeciw co najmniej 130 000 mieszkańcom polskich wsi, kobietom, dzieciom, starcom, tylko za to, że byli innej narodowości (choć tego samego obywatelstwa), byli Polakami?

„ Dzieci, najczęściej kompletne sieroty, przeżyły potworny wstrząs patrząc na okrutną śmierć swoich rodziców i rodzeństwa, a następnie często ranne ruszały na tułaczkę, skazane na samotność i poniewierkę. Niektóre cudem uratowane kilkuletnie maluchy, same docierały do większych miejscowości (przypadki dwóch dziewczynek z kolonii Czmykos, które dotarły do Lubomia, czy trójki chłopczyków ze wsi Huszyn, którzy osiągnęli Kowel – jeden z nich został po dojściu zastrzelony), co jest wręcz nie do wiary. Dzieci były często trwale okaleczone i zeszpecone na skutek wyjątkowo barbarzyńskich metod zabijania. Dostawały trwałego rozstroju psychicznego, traciły mowę. Najczęściej zostawały na całe życie kalekami fizycznymi i psychicznymi. Większość z sierot umierała przedwcześnie, nawet wtedy, gdy znajdowała jakąś opiekę. A było to następstwem szoku, choroby sierocej, gwałtownego spadku odporności organizmu. Wiele z nich umierało. Zachowało się wiele relacji rodzin krakowskich, które przygarnęły sieroty kresowe, a potem patrzyły bezradnie, jak te dzieci gasną. Kompletne sieroty umieszczano najczęściej w ochronkach i sierocińcach, najpierw na terenach wschodnich, a potem także w Polsce centralnej (np. w Pieskowej Skale pod Krakowem), częścią z nich zajęły się polskie rodziny, niekiedy trafiały do rodzin ukraińskich. I tu i tam ich losy były różne. Czasem otrzymywały opiekę i ochronę, czasem zaś wykorzystywano je i poniżano.

Najbardziej smutne jest to, że po wojnie nie doczekały się należytej opieki państwa. Zmagając się ze swą tragiczną przeszłością, a często i kalectwem, zdane były na siebie. Nikt nie pomyślał o rentach ani innych niezbędnych formach pomocy. Zapomniano zarówno o nich jak i o ich cierpieniu. ( dr Lucyna Kulińska, Dzieci Kresów).

W 1997 roku w Krakowie, podczas sesji naukowej PAN i UJ nt.: „Polacy – Ukraińcy na przestrzeni dziejów”, dr Aleksander Korman omówił stosunek OUN UPA do ludności polskiej na terenie II RP i przedstawił 136 stosowanych przez terrorystów OUN UPA tortur fizycznych i okrucieństw wobec mężczyzn, kobiet i dzieci narodowości polskiej „ jakie poznałem w wyniku, wieloletnich, niezależnych prac badawczych, udokumentowanych źródłowo”. Wojtek Smarzowski w filmie „Wołyń” z wielką wrażliwością i taktem „zasugerował” widzom niewyobrażalne okrucieństwo tamtej zbrodni.

Za działalność na rzecz wyjaśnienia i rozliczenia nazistowskiej przeszłości niemiecka dziennikarka Beate Klarsfeld otrzymała Legię Honorową klasy IV i V oraz Narodowy Order Zasługi. Nazywanie zbrodni nazistowskiej po imieniu i sądzenie   winnych nie wpłynęło na stosunki francusko niemieckie. Ściganie i stawianie pod sąd zbrodniarzy nazistowskich było dla Beate Klarsfeld celem niezależnie od„pojednania” w 1962 Francji i Niemiec.

A jaką nagrodę otrzymują polscy i ukraińscy historycy prowadzący badania naukowe nad zbrodnią ludobójstwa OUN UPA, kronikarze gromadzący zeznania świadków, Stowarzyszenia Upamiętniania Zbrodni Nacjonalistów Ukraińskich, świadkowie zdarzeń i ich potomkowie przedstawiający udokumentowane fakty o skutkach i przyczynach zbrodniczej ideologii ? Prowadzą badania, dopominają się upamiętnienia i są z tego powodu dyskredytowani, ponieważ działa silne i liczne, profaszystowskie ukraińskie lobby, które „wyrzyna prawdę” w imię partykularnych interesów. Przykładem działania tego lobby  były wypowiedzi w programie „Warto rozmawiać” z 20.10.2016. Historyk „demokracji”, Kazimierz Wóycicki, niczym obrońca Klausa Barbiego, Jacques Vergès , usiłował wykazać, że zachowanie OUN UPA nie było gorsze niż działania Armii Krajowej. Nie widział powodu do „eksponowania”(czy Żydzi „eksponują” shoah?) zbrodni OUN UPA, wystarczy akt pojednania między przywódcami państw. Jako przykład podaje pojednanie polsko niemieckie i krytykuje „przeakcentowanie sprawy Wołynia, co bardzo emocjonalnie robi ks. Tadeusz Isakowicz -Zaleski i co przeczy polskiej racji stanu. My się mamy godzić”. Odpowiedź historyka ukraińskiego Wiktora Poliszczuka : Między narodem polskim i ukraińskim nie było i nie ma konfliktu, stąd mowa o polsko-ukraińskim pojednaniu jest bezprzedmiotowa. Na styku polsko-ukraińskim istnieje jedynie problem zbrodniczej działalności OUN i jej struktur zbrojnych.

Zanim biskupi polscy wystosowali list do biskupów niemieckich w 1965 roku, w latach 1945-1946 odbył się proces norymberski, który skazał na śmierć niektórych nazistów niemieckich. „Pogodzony” z rządem RFN (uzyskiwał również od tego rządu pomoc) Polak, Szymon Wisenthal do śmierci ścigał zbrodniarzy nazistowskich   i ukraińskich.  Działania  Beate Klarsfeld „nie przeczyły” ani niemieckiej ani francuskiej racji stanu. „Kto popełnił ludobójstwo, kto pomagał wysłać na śmierć niewinnych ludzi, nie ma prawa umrzeć w pokoju „- twierdził Szymon Wiesenthal.

Beate Klarsfeld i jej mąż nie zostali oskarżeni o podburzanie do nienawiści między Niemcami i Francuzami za rozliczenie nazistowskiej przeszłości.

„Nad milczeniem wokół mordów wołyńskich przez długie jeszcze lata unosić się będzie męczeński cień. Nad tym milczeniem wisieć będzie ból wyrzynanych wówczas, w strasznych latach 1942-1947, tych, którzy bez jakiejkolwiek winy każdego dnia, każdej nocy powiększali liczbę ofiar rozwścieczonego nacjonalizmu ukraińskiego – Polaków i Ukraińców, starców, mężczyzn w kwiecie wieku, młodzieńców, kobiet, dorastających dziewcząt, dzieci, niemowląt. Pamięć o ich cierpieniu będzie przechodzić z pokolenia na pokolenie do czasu, aż władze państwowe w Polsce i na Ukrainie potępią sprawców tego ludobójstwa, nazywając ich po imieniu. Znany na Zachodzie, osiadły po wojnie w Londynie, mający dziś ponad 90 lat ukraiński demokrata Mychajło Demkowycz-Dobrianśkyj, pisał o stosunkach polsko-ukraińskich: „Niemożliwym jest zapomnieć przeszłości, która bardzo boli. Tę przeszłość można jednak pokonać pod warunkiem, że poznamy pełną prawdę o niej. (…) Poznać prawdę, aby pokonać przeszłość, a nasz ból oddać w ofierze lepszej przyszłości obu narodów oraz ich nie tylko dobrosąsiedzkich stosunków, ale też przyjacielskiej współpracy”.(Wiktor Poliszczuk, ukraiński historyk, Potępić UPA 1998r)

„Jeśli ktoś argumentuje, że OUN-UPA była formacją narodowo-wyzwoleńczą, oznacza to jedynie, że padł ofiarą głębokiego zakłamania zmasowanej, agresywnej propagandy nacjonalizmu ukraińskiego. OUN Bandery, która była twórcą UPA, do marca 1943 roku faktycznie współdziałała z hitlerowcami. Do końca 1942 roku do dyspozycji faszystów niemieckich była formacja banderowska w postaci byłych batalionów „Nachtigall” i „Roland”, które zostały przekształcone w batalion Schutzmannschaften. Do końca 1942 roku banderowcy ci służyli hitlerowcom. Do marca-kwietnia 1943 roku Niemcom podlegała Ukraińska Policja Pomocnicza – ideologicznie i organizacyjnie podporządkowana OUN Bandery. Mówienie więc, że OUN UPA walczyła z Niemcami i dlatego stanowiła formację narodowowyzwoleńczą narodu ukraińskiego, ma swoje źródło w arsenale propagandy politycznej, a nie w historii. Jest inny aspekt tego problemu. Mianowicie – bezpodstawne przyjęcie przez politykę i nawet utożsamienie przez naukę polską pojęcia walk o utworzenie państwa z pojęciem ruchu narodowowyzwoleńczego. Nie każde dążenie do utworzenia państwa jest równoznaczne z wyzwoleniem narodowym. Prawdą jest, że OUN Bandery dążyła do utworzenia ukraińskiego państwa typu faszystowskiego, ale takiego państwa nie chciał naród ukraiński. Z enuncjacji samych nacjonalistów ukraińskich wynika, że ludność ukraińska bała się banderowskiej „Służby Bezpeky” bardziej niż NKWD czy gestapo. Faszyzm jest narodowi ukraińskiemu tak samo obcy, jak i bolszewizm; naród ukraiński nie pragnął państwu banderowskiego.”(Wiktor Poliszczuk).

Piotr Tyma nie dziwi się, iż władze ukraińskie nie zdecydowały się na pokazanie filmu „Wołyń”, społeczeństwo nie jest przygotowane do pokazania mu zbrodni OUN UPA. A czy polskie kobiety, starcy, dzieci byli przygotowani na mordowanie ich przez sąsiadów zza płota podjudzanych przez banderowców?.

„Działacze nacjonalizmu ukraińskiego do perfekcji opanowali Goebelsowskie metody propagandy i posługiwanie się socjotechniką. Efektem tego są przeznaczone dla szkół podręczniki, publikacje, slogany, zbitki słowne w postaci „wzajemnego przebaczenia” itp. “(Wiktor Poliszczuk). Do tego gatunku propagandy zaliczają się filmy jak „Żelazna sotnia”, na którym wychowuje się młode ukraińskie pokolenie. Nic dziwnego, iż taką wykładnię historii  słychać było w programie Jana Pospieszalskiego.

Skoro nie możemy filmu „Wołyń” pokazać na terenie Ukrainy proponuję wyświetlać film na przejściach granicznych, które przekracza tysiące obywateli ukraińskich przyjeżdżający do Polski do pracy, obywatelom, którzy otrzymali Kartę Polaka ( a nie są Polakami), studentom ukraińskim otrzymującym  stypendia na polskich uczelniach itp. A może pokazać  na terenie polskich szkół i kościołów, utrzymywanych przez polskich podatników, w których uczy się polskiego, według polskiego konsula ze Lwowa, rocznie 200 000 Ukraińców?

Szkoda, że w TVP nie było transmisji z ważnego wydarzenia, dyskusji o filmie “Wołyń” Wojtka Smarzowskiego“ podczas spotkania w Przystanku Historia “Między swastyką a czerwoną gwiazdą” z udziałem Piotra Zychowicza, Witolda Szabłowskiego, autora książki Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia oraz pisarza, Stanisława Srokowskiego. „Dobrze, że wreszcie kawał polskiej historii został zobrazowany, dobrze że wreszcie powstała tama, która przeczy kłamstwu i fałszom, które do tej pory istniały. Wyjaśnić należy tytuł, Wołyń to tylko symboliczne ujęcie dramatu, bo ludobójstwo  objęło inne województwa, tarnopolskie, lwowskie, lubelskie, poleskie i krakowskie. Była pewna historyczna rzeczywistość, wielki dramat, w moim przekonaniu największy dramat w Polsce. Polacy zamieszkali na Kresach przeżyli 3 ludobójstwa, niemieckie, sowieckie i ukraińskie. Żaden inny naród nie przeżył w ciągu 5 lat takiego dramatu. Znakomity, odważny i najlepszy polski reżyser zobrazował ten dramat. Fałszywym jest zadawanie pytania co na to Ukraińcy, Rosjanie, Niemcy, Żydzi, pytajmy co na to Polacy, którym pokazujemy kawał rzeczywistości i czy film udźwignął ogromny ciężar tego kataklizmu. To co widzimy na ekranie w dużym skrócie dotyczy 1943 roku, problem ludobójstwa dotyczy szerszego odcinka czasowego i geograficznego, masowe morderstwa zaczynają się we wrześniu 1939 roku ( morderstwa „niemasowe” mają miejsce od 1918 roku). Czy ten film pozwoli Polsce odzyskać godność po 70 latach zakazywania tego tematu? A odwet? Odwet to bezradność Polaków i niegodzenie się na straszliwą rzeź. Lud wyklęty, którym się nikt nie interesował, bez państwa, wojska, policji z pełną świadomością,  iż następnej nocy czeka ich  to samo, co sąsiadów, którym przyszli z pomocą. I nie było różnicy między Polakami i Ukraińcami na wsi  w dostępie do oświaty i kultury i organizacji, zapewniała to Konstytucja. A jeśli chodzi o dostęp do ziemi to po reformie rolnej w 1920 roku było do objęcia w trzech województwach 300 000 ha ziemi. 220 000 ha przeszło w ręce Ukraińców a 89 000 w ręce polskie, równość też była w dostępie do wyznania. A jeśli chodzi o świadomość narodową to w połowie  XX wieku połowa ludu rusińskiego przyznawała się do tradycji rusińskiej, na co istnieją dowody w postaci prowadzonych badań „. (Stanisław Srokowski). Wszyscy prelegenci zgodnie podsumowali, iż film jest bardzo ważny, prawdziwy i potrzebny i źle się stało, iż został „zakazany” na Ukrainie.

Tablica upamiętniająca dzieci z Izieu, z ich nazwiskami i podaniem przyczyny ich zagłady, znajduje się na ścianie domu przy placu ich imienia w Paryżu.

W domu w Izieu, gdzie ukrywały się dzieci, urządzono muzeum, które w kwietniu 1994 uroczyście otworzył prezydent Francji François Mitterrand.

Niestety, nie ma śladu po 2000 wsiach na Ukrainie, zburzone domy, wycięte drzewa, na których wieszano dzieci, zasypane studnie, do których wrzucano porąbane ciała ludzkie. Niekiedy w lesie jabłonka sugeruje, iż była tu kiedyś wieś. Wszystko dzieje się zgodnie w wytycznymi, „wobec wrogiego elementu należy się wykazać takim okrucieństwem, by dziesiąte pokolenie nie patrzyło w stronę Ukrainy”.

Natomiast powstało około 100 pomników morderców „dzieci ludobójstwa OUN UPA”  i liczba ich rośnie. Za wiedzą rządu ukraińskiego i za pieniądze bogatej, kanadyjskiej  diaspory ukraińskiej.

Bożena Ratter


Zoologiczny nacjonalizm ukraiński

„Tymczasem niepodległej Ukrainy jeszcze nie ma. Oni sami nie chcą uznać Ukrainy Radzieckiej za niepodległą. Mają na swych plecach  wielomilionowy garb całkowicie zruszczonych „chochołów”. A jednak upajają się wizją mocarstwowej Ukrainy, już nie od Bugu i Sanu, lecz od Lublina i Krakowa aż po Kaukaz. Na podstawie tej swojej, trzeba przyznać to, fantastycznej wizji, owi haliccy wizjonerzy patrzą na nas Polaków lekceważąco ze swojego urojonego majestatu. Oczywiście przy takiej podstawie nie da się zbudować jakichś lepszych stosunków polsko ukraińskich.(…)Wreszcie nie trzeba zapomnieć o istnieniu licznej, ruchliwej i dobrze zorganizowanej emigracji ukraińskiej na zachodzie. Szczególnie Kanada jest jej istnym bastionem” – (Wspomnienia z Kazachstanu , ks. Władysław Bukowiński (1904-1974), Biblioteka Spotkań, Lublin 1980).

Czy tylko patrzą lekceważąco?

„W Kanadzie już po pierwszych miesiącach mego tutaj pobytu zetknąłem się z wręcz zoologicznym nacjonalizmem ukraińskim, z nienawiścią do wszystkiego, co polskie. Ja, wychowany w duchu patriotyzmu ukraińskiego, ukształtowany na klasyce polskiej, ukraińskiej, rosyjskiej, zachodnioeuropejskiej i amerykańskiej, nie mogłem się pogodzić z takim spojrzeniem na świat i na ludzi, dlatego też, jak i w związku ze świadomością tego, czego dopuścili się banderowcy na Wołyniu wobec ludności polskiej, podjąłem decyzję o poszukiwaniu materiałów stanowiących bazę moich badań nad nacjonalizmem ukraińskim”. (Wiktor Poliszczuk, Potępić UPA).

Ideą przewodnią działań Poliszczuka było zdjęcie odium zbrodni z narodu ukraińskiego i wskazanie jednego i wyłącznego odpowiedzialnego – Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), która kierowała się zbrodniczą, neopogańską, darwinistyczną i rasistowską ideologią autorstwa Dmytro Doncowa, która zatruła umysły wielu Ukraińców, stając się zaczynem wielkiej zbrodni, zwyrodnienia jednostek i grup. „ To wy, wyznawcy obłąkańczej ideologii Doncowa jesteście odpowiedzialni za zbrodnie dokonane na Polakach, Żydach, Rosjanach, Czechach, wreszcie na samych Ukraińcach” – pisze Poliszczuk.

Ta publikacja  Wiktora Poliszczuka powinna znaleźć się w ręku każdego historyka, polityka, publicysty, nauczyciela i naukowca. To praca oparta na bogatym materiale dokumentalnym z ukraińskich archiwów, który w latach 90 nie był jeszcze pod nadzorem „postbanderowców”.

„Jeszcze przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej banderowcy w ramach armii hitlerowskiej utworzyli dwa bataliony — Nachtigall oraz Roland. Pierwszy z nich razem z hitlerowcami wszedł do Lwowa, jego żołnierze pomagali hitlerowcom wyciągać z domów profesorów lwowskich, ich obecność we Lwowie stanowiła bodziec do rozprawiania się miejscowych nacjonalistów ukraińskich z ludnością żydowską, te pogromy w pierwszych dniach lipca przeniosły się na całą Galicję. W grudniu 1941 roku oba bataliony zostały przekształcone w 201 batalion Schutzmannschaft, który dokonał pacyfikacji wsi białoruskich. (…)

OUN Bandery miała do dyspozycji „Służbę Bezpieky” – SB, coś w rodzaju hitlerowskiego gestapo – uzbrojonych fanatyków, którzy terroryzowali miejscową ludność ukraińską, zmuszając ją do wstępowania do UPA i do tworzenia tzw. SKW – Samoobronnych Kuszczowych Widdiliw, w skład których wchodzili miejscowi mężczyźni, a czasem nawet kobiety i dziewczęta.

Członkowie SKW na wezwanie OUN-UPA stawali do jej dyspozycji, przeważnie uzbrojeni w siekiery, dlatego ich sami nawet dowódcy SB nazywali- „siekiernikami” (sokyrnyky). Ta siła zbrojna wiosną 1943 roku, na rozkaz OUN Bandery, rozpoczęła masowe wyrzynanie polskiej ludności cywilnej, stosując przy tym kilka różnych metod. Najpopularniejszą z nich było otaczanie polskiej wsi, przysiółka lub kolonii o północy lub nad ranem, po czym jedna fala napastników, włamując się do domów, mordowała wszystkich pod rząd, druga fala dokonywała rabunku mienia. Nacjonalistom ukraińskim wcale nie chodziło o przesiedlenie, ani nawet o wypędzenie Polaków, bo przesiedlony lub wypędzony, po zmianie określonych warunków, może powrócić. Chodziło o wymordowanie całej polskiej populacji.” (Wiktor Poliszczuk, Potępić UPA)

“W Warszawie mieszka nacjonalista ukraiński, obywatel RP o nazwisku Mikołaj Siwicki (Mykoła Sywyćkyj), rodem  z powiatu dubieńskiego, który w latach PRL uzyskał doktorat z literatury ukraińskiej. Jest on przedstawicielem wydawnictw OUN Melnyka w Polsce. Zebrał on selektywnie wybrany materiał, dotyczący stosunków polsko-ukraińskich, i wydał go w trzech tomach, pisząc przy tym swoją przedmowę. W niej twierdzi, że Polacy przez wieki gnębili Ukraińców, a ci, gdy gnębienie osiągało apogeum wyrzynali Polaków. To stanowisko M. Siwickiego nie jest następstwem jego ignorancji w zakresie nauki historii, nie jest też skutkiem jego krótkowzroczności. Jest to stanowisko wyrażające nienawiść do wszystkiego co polskie, jest to próba usprawiedliwienia ludobójstwa, dokonanego przez OUN-UPA, jest to potwarz, rzucona pod adresem narodu ukraińskiego. Gdyby bowiem przyczyny mordowania polskiej ludności cywilnej leżały w zaszłościach historycznych, i to sięgających połowy XVII stulecia, to czym wytłumaczyć mordy masowe na Ukraińcach, dokonywane przez OUN-UPA?(80 000 Ukraińców zamordowano). Poza tym – czyżby w 1943 roku, w czasie okupacji hitlerowskiej, gnębienie Ukraińców przez Polaków znalazło się w stadium apogeum, że właśnie wtedy „Ukraińcy” zaczęli wyrzynać Polaków? Analiza zebranego przez M. Siwickiego materiału i jego przedmowy dowodzi, że tenże M. Siwicki propaguje nienawiść do narodu polskiego”. (Wiktor Poliszczuk, Potępić UPA)

Niestety, nie tylko Siwicki propaguje nienawiść, takich jak on są  tysiące, w Polsce, Kanadzie, Ameryce, Ukrainie, sobowtóry Mikołaja Siwickiego znajdują się w polskim rządzie, mediach, w polskich ambasadach, konsulatach, szkołach, uczelniach, sądach, lasach, kościołach itp.

“Moje posłanie skierowane jest do braci Polaków. Nie do prezydenta RP, nie do rządu, nie do sejmu i senatu, nie do Jerzego Giedroycia, Adama Michnika czy Jerzego Turowicza, nie do tych, którym świat przesłania dziś jeden cel: robienie pieniędzy. Moje posłanie skierowane jest do braci Polaków bez względu na ich wiek i miejsce pochodzenia, bez względu na ich przekonania polityczne. Zwracam się do Polaków, którzy potrafią odczuć do dziś trwający ból po utracie swoich najbliższych, co padli z rąk banderowskich, do chłopów, robotników, inteligencji, do polityków, byłych żołnierzy, podoficerów, oficerów i generałów Wojska Polskiego, którzy w 1944 roku musieli opuścić Kresy Wschodnie II RP, aby wstąpić w szeregi wojska walczącego przeciwko hitlerowskim Niemcom. Zwracam się do wszystkich uczciwych Polaków, którzy nie zatracili wrażliwości na krzywdę sprzed 55-ciu laty. Zwracam się do ich dzieci i wnuków, dla których dziś skróty „OUN” czy „UPA” nic nie mówią, ale którzy nadal źle postrzegają Ukraińców w ogóle, chociaż ich animozje winny być skierowane wyłącznie do ukraińskich struktur nacjonalistycznych. Zwracam się także do tych, którzy świadomi są przyszłych możliwych zagrożeń dla Polski, i nie tylko dla niej, ze strony nacjonalizmu ukraińskiego.

Zwracam się z gorącym apelem:

Róbmy wszystko, aby doprowadzić do potępienia przez władze Polski OUN, jako organizacji typu faszystowskiego, która była organizatorem sił zbrojnych zwalczających polski żywioł na Kresach Wschodnich II RP, realizując przez to założenia ideologiczne i programowe nacjonalizmu ukraińskiego …(Wiktor Poliszczuk, Potępić UPA) A władze Polski  tego nie czynią, to absurdalne.


Tylko prawda nas wzbogaci

 

Przez lata zbierane były świadectwa zbrodni. Czynili to nieliczni „wrażliwi  na krzywdę sprzed 55 lat”, efektem są spisane  przez państwa Siemaszków oraz pana Szczepana Siekierkę zeznania świadków, publikacje w postaci książek i periodyków jak „Na Rubieży”,  badania naukowe prowadzone przez profesorów i doktorów, upamiętnianie zbrodni przez tablice, pomniki, obchody rocznic, konferencje, filmy (Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów, 27 WDP AK, Towarzystwa Kresowe i Pamięci o Wołyniu itp.). I odważne publikacje ks. Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego, za które do dzisiaj jest szykanowany. Wszyscy oni domagali się potępienia przez władze Polski OUN.

Dzięki wspaniałemu, odważnemu reżyserowi Wojciechowi Smarzowskiemu,  możemy zobaczyć najlepszy polski dokument historyczny w powojennej kinematografii. Dokument Smarzowskiego pokazuje tę część historii Polski, która pozostawała przez kilkadziesiąt lat białą plamą, historię której do dzisiaj nie ma w podręcznikach i nadal jest zakazywana. To wielkie dzieło dla nas i dla potomnych, dziękuję.

Wojciech Smarzowski częściowo spełnił  posłanie Wiktora Poliszczuka,  pokazał  skrywaną zbrodnię OUN nie tylko dzieciom i wnukom tych, którzy doświadczyli wielkiej  traumy jako świadkowie  zagłady bliskich, ale nam wszystkim, uczciwym i wrażliwym Polakom, którzy chcemy znać prawdę. Prawda o “Wołyniu” to prawda o dzieciach z sierocińców, skazanych  na samotność w dorastaniu i nocne koszmary ze scenami  bestialskich mordów najbliższych, wyrzuconych z rodzinnych domów i ziemi ojczystej w obce tereny tzw. Ziem Odzyskanych, gdzie powtórnie przeżywają wykluczenie społeczne wskutek zbrodniczej polityki reprywatyzacyjnej III RP. Samotni bo ich dzieci i wnuki wędrują za chlebem, biedni bo za pracę w gospodarstwach rolnych otrzymują głodowe renty, biedni, bo zlikwidowano miejsca pracy, zaniedbani bo likwidowane są ośrodki zdrowia, apteki, komunikacja itp.

Tylko czy jest w nas jeszcze wrażliwość na zbrodnię ludobójstwa? Tzw.  “czarny marsz” stawia ten znak zapytania.

Ukraińska „Służba Bezpeky” towarzyszyła też prawnikowi, Stanisławowi Mikke podczas prac ekshumacyjnych w Charkowie w 1996 roku.

„Wczoraj do „naszego” sanatorium przyjechała kilkudziesięcioosobowa grupa ukrainistów. Początkowo poinformowano nas, że będzie to zjazd nacjonalistów ukraińskich, co niektórych zaniepokoiło. Spotykamy ich tylko na śniadaniach. Pozostałe posiłki mają o innych porach. Młoda kobieta, która przyjechała podobno z Kanady, natychmiast przeniosła się do hotelu. Przeraził ją stan łaźni i toalety. To bardzo zróżnicowane towarzystwo nie nawiązuje z nami jakichkolwiek kontaktów. Nie odpowiadają, wśród nich duchowny prawosławny, nawet na poranne pozdrowienia. Czyżby powiedziano im o nas coś, co spowodowało ową demonstracyjną niechęć? A jeśli tak, to co przekazano? (…)

Po chwili pojawił się kagiebowiec Murzin z dwoma biznesmenami o wyglądzie gangsterów. Kiedyś zmuszony byłem skorzystać z podwiezienia przez nich, z cmentarza do bazy, opancerzonym, ważącym 4,7 tony mercedesem 500 SL, wykonanym na specjalne zamówienie. Traktowali mnie wówczas jak powietrze.

Teraz, widząc wylewne powitanie przez zastępcę prokuratora generalnego, jeden z „biznesmenów” przywitał się ze mną również z wielką serdecznością i nawet nisko się skłonił. (…) Z polskimi prokuratorami przyjechał także prokurator wojskowy Amons z Kijowa. Już w „sanatorium”, podczas swobodniejszej i w wąskim gronie rozmowy, kiedy przyzna się do dalekich polskich korzeni i tego, że jego ojciec pracował w polskiej prokuraturze wojskowej po zakończeniu wojny w najgorszych stalinowskich czasach, będzie opowiadać, że pod koniec lat osiemdziesiątych przeprowadzono sondażowe prace ekshumacyjne w Bykowni koło Kijowa, gdzie najprawdopodobniej zostało pogrzebanych kilka tysięcy zamordowanych Polaków. W toku tych prac zabezpieczono… cztery bańki (!) złotych przedmiotów, w tym złotych koronek, medalików, obrączek. Gdy on przejął sprawę, pozostało zaledwie kilka sztuk złota. Usiłował dociec, co się stało z resztą z zawartości owych czterech pojemników. Odnalazł pismo polecające przekazanie złotych przedmiotów protokolarnie. Ale protokołu nie było. Życzliwi koledzy zapytali go w końcu retorycznie, czy ma żonę i dzieci. I doradzili, żeby dla własnego dobra poniechał dalszego śledztwa. (Stanisław Mikke, Śpij mężny w Katyniu, Charkowie i Miednoje)

A jaki jest powód poniechania  przez władze i gremia „opiniotwórcze” państwowej, stosownej do wielkość dzieła, premiery filmu „Wołyń”?.

Bożena Ratter