Wszystko spowijało i spowija tabu -Wołanie o prawdę, w jakiej wypadło nam na Wołyniu żyć i umierać!

7 czerwca 2023

Książka niniejsza miała powstać jeszcze w 1967 roku w wydawnictwie łódzkim, jako czwarta część mojego cyklu „wołyńskiego”. Ale w miarę zagłębiania się w temat, redaktorzy zaczęli wysuwać coraz nowe obawy i zastrzeżenia. Bo też część ta miała zawierać okresy o niezwykłej doniosłości: agresja wojsk sowieckich na wschodnie obszary II RP i blisko dwuletnia okupacja, agresja niemiecka 1941 roku a wreszcie punkt kulminacyjny gehenny mieszkańców Wołynia: likwidacja gett żydowskich i krwawa rozprawa band ukraińskich i UPA z narodem polskim, samoobrona Polaków i ocalenie resztek z pogromu.

Na dobrą sprawę nie można było wówczas przedstawić ani jednego wątku w sposób odpowiadający rzeczywistości. Wszystko spowijało tabu!” Dopiero lata osiemdziesiąte wraz z rozluźnieniem restrykcji cenzuralnych przyniosły większe szanse ale faktycznie to niesłychany atak ośrodków ukraińskich, zarówno krajowych, jak i zagranicznych na Armię Krajową i Polaków na Wołyniu stał się nieodpartym bodźcem do sfinalizowania sprawy – pisał Apoloniusz Zawilski we wstępie do opowieści faktograficznej  „Znów ożywają kurhany”.

Większość kart książki wypełniły relacje ponad 70 osób, które w przeważającej części cudem uniknęły banderowskich noży. I na tym chyba polega jej istotna wartość. Jest to rozpaczliwy krzyk Wołyniaków, o których zapomnieli wszyscy: i swiat i rodacy! Wołanie o prawdę, w jakiej wypadło nam na Wołyniu żyć i umierać!   (Łódź, 1997)
Książka została wydana  w 1997 r. przez Stowarzyszenie Upamiętniania Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu ze składek członków -ocalałych z ludobójstwa świadków i sympatyków. Dzięki ich dobrowolnej pracy  i odwadze w dokumentowaniu historii Rzeczypospolitej- z Prezesem śp. Szczepanem Siekierką, który nie został nawet po śmierci uhonorowany Orderem Orła Białego, wręczanym za to przedstawicielom nacjonalistycznej mniejszości ukraińskiej w imię poprawności politycznej a nie w imię honoru Polski.

Edward Prus w 1997 roku napisał:  Nacjonaliści ukraińscy, którzy rozpanoszyli się na Zachodzie i w Polsce również, gwałtownie protestują, „nie rozdrapywać  ran” –wołają. Nie należy się temu dziwić, zbrodnie i to tak „wyrafinowane”, to rzecz „wstydliwa” dla tych, którzy dotąd się pieczętują „znakiem tryzuba” i jednocześnie chcą uchodzić za osoby „cywilizowane” . Inni Ukraińcy zaś mają w tej konkretnej materii odmienne zdanie- pisać i niczego nie ukrywać, z faszystami nie mamy i nie chcemy mieć nic wspólnego (Znowu ożywają kurhany).

Minęło 55 lat a czas jakby się zatrzymał, okresy o niezwykłej doniosłości nadal spowija tabu, tyle że wskutek systematycznego braku reakcji polskiego państwa, polskiej nauki, polskiej edukacji i publicystyki oraz wskutek rozwoju technologii indoktrynacji obszar ataku ośrodków ukraińskich, zarówno krajowych, jak i zagranicznych na Armię Krajową i Polaków na Wołyniu (i innych województw II RP) wyraźnie się powiększył.

Nacjonaliści ukraińscy rozpanoszeni na Zachodzie i w Polsce, gwałtownie protestują – „nie rozdrapywać  ran” –wołają , powołując się tym razem na wojnę na Ukrainie i używając tych samych co komuniści argumentów o „pańskiej” Polsce.

Skuteczna banderowska edukacja akceptowana przez kolejne rządy RP zmniejszyła liczbę Ukraińców, którzy mają w tej konkretnej materii odmienne zdanie.

W książce rozwój wydarzeń, narastanie konfliktów narodowościowych we wsiach i miasteczkach na Wołyniu, które miały niebawem zniknąć z powierzchni, budowany jest na udokumentowanych relacjach historycznych. Na pamiętniku nauczycielki, Mileny Andrzejewskiej, którą inspektor skierował z Mazowsza na trudny teren Wołynia, bo tu „Polacy Czesi Ukraińcy”, na wspomnieniach młodego Sobczyńskiego herbu „Jastrzębiec” z Aleksandrówki, który Szkołę Podchorążych Artylerii w Toruniu „z pierwszą lokatą skończył i otrzymał złotą szablę Prezydenta Rzeczypospolitej”, opowieści o Panu Kieszu, który z pochodzenia był Węgrem, medycynę w Kijowie skończył i zakochany w Polsce i jej kulturze w szpitalu polowym w Boremlu pozostał. Jest też opowieść o obchodach setnej rocznicy bitwy pod Boremlem, którą w 1832 roku stoczył generał Józef Dwernicki z Fiodorem Rudigerem. Hufiec harcerski sprowadzony przez Marcina Sobczyńskiego z Łucka przemaszerował z orkiestrą od „gminy do dworu państwa Wysockich, z parkiem słynnego projektanta angielskiego, Mac Claira, twórcy Arkad, Puław oraz wielu innych parków”.

To historia i kultura, którymi chlubić się powinniśmy, a o której pamięć  Ukraińcy po wymordowaniu Polaków mordują tak jak pamięć o Nich, przy braku naszej reakcji, a nawet oficjalnie za naszym przyzwoleniem od czasu wybuchu wojny rosyjsko ukraińskiej.

Nadchodzi 1939 rok, atakują dwaj wrogowie i ujawnia się trzeci, który „ rozbraja mniejsze grupy wycofujące się na wschód Wojska Polskiego i zabija żołnierzy, również  pozostawionych u ludności rannych. Zaczynają się napady na ludność cywilną. Kronikarz ks. J. Anczarski odnotował: „Ukraińcy szaleli wolnością. A pełnię wolności pojmowali, jako wyrżnięcie Polaków i Żydów. Tak często śpiewali mordując niemowlęta na oczach matek, gwałcąc dziewczęta i kobiety na oczach ojców i mężów:

„Smert! Smert! Lacham smert!

Smert żydiwsko-moskowskoji komunie!

W rozprawie doktorskiej ks. Adam Kubasik pisze: „UPA prowadziła walkę z ludnością polską z cała bezwzględnością, o czym świadczą przypadki wyrzynania całych wsi. Płonęły polskie gospodarstwa a chłopi polscy mordowani byli w najokrutniejszy sposób. Bandyci palili ich żywcem, wykłuwali oczy, obdzierali ze skóry i solili. Ciężarnym kobietom rozpruwano brzuchy i napełniano je szkłem. Niemowlęta przybijali do ściany podpisując „Polśkij oreł”. Nienawiść do orła przejawiali również rozdzierając niemowlęta za nóżki krzycząc „Tyś polski orzeł” lub wbijając niemowlę na widły.

W sierpniu 1941 r. gdy Niemcy utworzyły Reichskommissariat Ukraine z siedzibą w Równem, a Wołyń stanowił jeden z sześciu okręgów generalnych, Franciszka Brzeźniakiewiczówna nie była już nauczycielką; pracowała w Łucku w Staatsguteverwaltung.

W okresie kulminacyjnym rzezi na Wołyniu odwiedził ją faworyzowany uczeń, Petruś Łanowyj. Kiedy rozmowa zeszła na temat rzezi, Niusia w przypływie rzewnej szczerości zapytała:

-Petruś Łanowyj, skaży ty meni czesano!. Zarizawby ty mene?

-Ja Ne-odparł z przejęciem Petruś. –Ale druhije zarizałyby was!

Kierownik szkoły ze Skurcza Stefan Chaloupka, zanim został zamordowany wraz z księdzem Karolem Baranem przez banderowców (banderowcy wyznania greckokatolickiego rżnęli księdza piłą) twierdził, że stosunki między ludźmi i narodami kształtuje nie racja, lecz siła. I tak niestety będzie dalej. Toteż tylko od etyki reprezentantów tej siły, od samoograniczenia swej władzy, od stępienia jej represyjności zależy współżycie ludzi na opanowanym terenie. Mówił: Ale czego mogliście oczekiwać od prowodyrów UPA? Od Bandery i „Czuprynki” Szuchewycza? Poszli za tradycją hajdamaczyzny głoszącą, że tylko przez wyrżnięcie Lachów może powstać Samostijna Ukraina

Nie wystarczyło  wyrżnięcie Lachów, Żydów, Ormian, Czechów, Romów, teraz świat ma im służyć z Polską na czele, wstąpienie do NATO, wstąpienie do UE – nigdy samodzielnie nie tworzyli praworządnego, zasobnego państwa, zbudowanego na etyce, pracy, uczciwości i prawdzie.

Dodatnie strony wstrzymania wydania w 1967 roku to zestawienie imienne strat polskiej substancji narodowej w Jezioranach Szlacheckich, w Skurczu i Skoszowie utworzone dzięki ofiarnym zespołom Wołyniaków.

Ziemie Dolnego Śląska są doskonale zinwentaryzowane z dokładnością do listy mieszkańców w kamieniach wrocławskich przez odpowiednie urzędy niemieckie dotowane z pieniędzy rządu niemieckiego.

Aby dodać komentarz, rozwiąż poniższe działanie. Ilość kropek odpowiada liczbie. (wymagane)