Wspomnienie to poświęcam wszystkim, którym nie udało się przeżyć dwóch miejsc zagłady istnień ludzkich, jakimi w mojej pamięci pozostały do dziś- więzienie na ulicy Łąckiego we Lwowie i zespół obozów pracy w Workucie – Marian Marek Bilewicz . (Wyszedłem z mroku, 1941-1948).
Znalazłem się w niemieckim więzieniu. Był styczeń 1942 roku. Celem przetrzymywania w celach więziennych tysięcy ludzi była chęć uzyskania informacji interesujących niemieckiego okupanta. Obie strony i katowany i oprawca zdawali sobie sprawę, że dla przyszłego losu ofiary nie ma najmniejszego znaczenia, jakie informacje wycharczy z siebie torturowany strzęp człowieka. On już nie istnieje w rejestrze żywych. Sobie pomóc nie może, może tylko pociągnąć na dno Hadesu innych, swych bliskich, kolegów, przyjaciół a nawet osoby zupełnie postronne. O to właśnie chodziło okupantowi.
(….) Od kilu tygodni siedział ze mną czterdziestoletni Żyd, znany przedwojenny lwowski jubiler. Nic nie miał na sumieniu poza faktem, że był Żydem, ale, jak się w trakcie śledztwo okazało, oddana przez niego Niemcom ilość złota, srebra, platyny wydała się im zbyt mała. Tego człowieka torturowano w sposób wyjątkowo okrutny. Rozebranego do naga, przywiązywano za nogi i ręce do grubego i długiego kija, którego końce opierano o dwa biurka lub krzesła, tak że więzień wisiał głową w dół a genitaliami do góry. Bito po jądrach. (…) Pewnej nocy po kolejnych przesłuchaniach przeciął sobie żyły. (Wyszedłem z mroku, 1941-1948).
W więzieniu przy ulicy Łąckiego (100 % załogi tego więzienia w okresie zarówno okupacji sowieckiej jak i niemieckiej stanowili Ukraińcy) obecnie mieści się Muzeum męczeństwa i martyrologii narodu ukraińskiego. Przy wejściu napis, iż jest to miejsce pamięci męczeństwa Ukraińców, którzy cierpieli podczas okupacji tych ziem przez Polskę w latach 1918 – 1939r.
Nie będziemy wspierać Ukrainy w żadnej sprawie na arenie międzynarodowej, dopóki rząd w Kijowie nie przywróci praw mniejszości węgierskiej na Zakarpaciu – poinformował prezydent Viktor Orban.
Kiedy prezydent Rzeczypospolitej oraz partie rządzące w Polsce postawią warunek Ukrainie, domagając się, by zaprzestała nie tylko grabieży polskiej gospodarki ale i wielowiekowej historii Rzeczypospolitej Polskiej ? W posiadaniu polskiego dziedzictwa kulturowego RP na ziemiach zabranych Jej traktatem wrogów już jest.
Na początku roku szkolnego władze szkoły średniej w Mukaczewie na Zakarpaciu zakazały śpiewania węgierskiego hymnu narodowego i noszenia węgierskich barw narodowych na imprezach szkolnych. Ukraińcy od lat nękają węgierskie szkoły, chcą przekształcić je w szkoły ukraińskie, a jeśli to nie zadziała, chcą je zamknąć – mówił premier Węgier podczas przemówienia w parlamencie.
To samo dotyczy mniejszości polskiej, próby pokazywania polskości spotykają się z zastraszaniem zarówno osób świeckich jak i duchownych. Na wywieszenie flagi przed siedzibą polskiego towarzystwa na Ukrainie 2 maja 2023 roku (Dzień Flagi RP) należało uzyskać zgodę (podając zakres godzinowy). Ciekawe, dlaczego liczne organizacje i fundacje RP utrzymywane z pieniędzy polskiego podatnika nie zabierają w tej sprawie głosu.
Marian Bilewicz uwolniony po roku z więzienia przy Łąckiego (osadzony w nim za sabotaż w niemieckiej fabryce pilników, wykupiony za pieniądze) i zaprzysiężony w AK uczestniczył w walkach Oddziału Leśnego 14 Pułku Ułanów Jałowieckich:
Wiele słów użyto by utrwalić w pamięci potomnych czyny, poświęcenie, przeżycia polskiego żołnierza. Żadna pisana historia nie wspomina o czynie żołnierza 14 pułku ułanów w oddziałach leśnych. Nikt nie wspominał, jak walczono po lasach, po wsiach i miasteczkach. Walczono w dzień i w nocy, bez wytchnienia, bez surm bojowych, trzepotu sztandarów, bez wsparcia artylerii i lotnictwa. A tymczasem fakt rozlokowania wzdłuż szosy wiodącej ze wschodu na zachód przez Lwów oddziałów partyzanckich był częścią przemyślanego i uzgodnionego na wysokim szczeblu planu sztabowego. Uniemożliwialiśmy cofającej się armii niemieckiej rozprzestrzenianie swych oddziałów po całym okupowanym terenie wokół miasta.
(…) Za wojskiem niemieckim płynęła z szumem żelastwa armia sowiecka. Lwów zajęty przez Rosjan. Wypadki późniejsze toczyły się jak lawina. Już 31 lipca 1944 roku na odprawie przy ulicy Kochanowskiego aresztowano 20 wyższych oficerów Armii Krajowej. W dniach następnych aresztowania następowały masowo. Pojedynczo wyławiano ludzi w ich domach, na ulicach, w miejscach pracy. Po mnie przyszli w nocy: Oskarżamy was o przynależność do nielegalnej faszystowskiej organizacji wojskowej, która powstała zbrojnie przeciw władzy radzieckiej. (Wyszedłem z mroku, 1941-1948).
Minęło 80 lat a oskarżenie obowiązuje do dzisiaj, modne wśród niektórych publicystów, nagradzanych literatów i filmowców.
Warto może przytoczyć jeszcze jeden fragment ze wspomnień Mariana Bilewicza:
Sto kilkadziesiąt dni partyzanckiej epopei nie można skwitować kilkoma stronami książki, wymaga to odrębnego opracowania. Czyż nie wymaga odrębnego opracowania postać jedenastoletniej łączniczki „Czesi”, która setki żołnierzy przeprowadziła przez las, w każdej chwili ryzykując życie… Oczywiście można jej czyny złożyć na karb dziecinnej jeszcze niefrasobliwości, ale ona była w pełni świadoma tego, co, dlaczego i po co robi. Przy okazji ustawicznych wędrówek na trasie miasto – wieś, mogła uratować od głodowej śmierci ciężko chorą matkę, przynosząc ze wsi trochę żywności.
A czy można nie naświetlić bliżej postaci „Lusika” – Żyda, który wprawdzie względnie bezpieczny ukrywał się w mieście, ale któremu pewnego dnia obrzydło życie za szafą czy w piwnicy. Nie chciał dłużej żyć na kolanach – wolał zaryzykować śmierć, ale z podniesionym czołem – stojąc. Trzepnął czymś twardym w łeb niemieckiego żołnierza, zabrał mu broń i zbiegł w lasy. Tułał się początkowo strasznie. Głód, brud, niedostatek, samotność. Trafił na właściwych ludzi – dopomogli, skierowali do nas. Okrutnie płacił ten żydowski chłopak Niemcom za doznane krzywdy i upokorzenia. Odwaga, dziwna pogarda dla śmierci, niesamowity wprost spryt życiowy czynią z „Lusika” postać niezwykle barwną, godną utrwalenia jeśli nie złotymi zgłoskami, to przynajmniej piórem autora.
A „Francuz”? Porucznik Emil? Oficer armii francuskiej? Po brawurowej ucieczce z obozu pod Rawą Ruską nawiązał kontakt z AK, skierowano go do partyzantki. Specjalista od przyjmowania zrzutów broni otrzymywanej z Brindisi.
To tylko kilka przykładów, bo gdzie jeszcze są cisi bohaterowie – Bataliony Chłopskie kierowane przez sołtysa Biłki Szlacheckiej, gdzie spadochroniarze – radiotelegrafiści Kuryłowicz i Dońska, gdzie postać numer jeden, dowódca – „Draża”, gdzie dziesiątki i setki tych Pomianów, Kmiciców, Siwych, Korabiów, Czarnych, Żegotów, Felków i innych szlachetnych, którzy bez karty powołania, bez przymusu nieśli swe młode życie Ojczyźnie.
Tego wszystkiego nie zmieszczę na łamach tego opracowania. Nie tylko że nie zmieszczę, ale uważam, że re. (Wyszedłem z mroku, 1941-1948).
Mam nadzieję ,że znalazło się dla nich miejsce w nowo otwartym Muzeum Historii Polski. Dla Polaków, dla tej naszej eksterminowanej elity, której odwagi w obronie interesu i państwa zostaliśmy pozbawieni.