Aresztowany w 1950 roku, po powrocie 26 października 1947 roku z rosyjskich łagrów na Uralu, polski Generał August Fieldorf został powieszony 24 lutego 1953 roku przez komunistyczne władze dokonujące na nim mordu sądowego pod fałszywym, hańbiącym oskarżeniem zdrady i współpracy z niemieckim okupantem.
W 1950 roku Henryk Holland był jednym z ośmiu studentów (również matka Agnieszki Holland Irena Rybczyńska Holland) fałszywie i hańbiąco oskarżających profesora Władysława Tatarkiewicza, polskiej narodowości intelektualistę, filozofa, historyka filozofii i sztuki – o wrogość wobec komunistycznej, rosyjskiej ideologii. To oskarżenie przyczyniło się do odsunięcia profesora Tatarkiewicza od prowadzenia zajęć na uniwersytecie. Setki tysięcy Polaków wskutek podobnych oskarżeń mniejszości wrogich Polsce, zapłaciło życiem, pobytem w rosyjskich łagrach, ubeckich katowniach, wieloletnimi prześladowaniami, banicją i wyrzuceniem na margines społeczny.
Stosunek komunistycznych władz Polski Ludowej do Armii Krajowej jednoznacznie określił członek Biura Politycznego Jakub Berman w czasie plenum KC w dniach 3-4 października 1945 r. nazywając byłych żołnierzy AK „bandytami” i domagał się działań „twardej ręki”. I ten przekaz obowiązuje do dzisiaj narzucany przez kolejne ubeckie pokolenia.
Brak rozliczenia i brak edukacji polskiego społeczeństwa i świata o sprawcach i ofiarach w historii Rzeczypospolitej (brak do dzisiaj), pozwala bezkarnie potomkom komunistycznej ideologii i wrogim Polsce mniejszościom na haniebne fałszowanie historii i oczernianie państwa i narodu polskiego, co czyni Agnieszka Holland w filmach, ostatnio w filmie „Zielona granica”.
Z inicjatywy i ofiarności finansowej byłych podkomendnych gen. Fieldorfa. a w szczególności dr. Józefa Rybickiego, wmurowana została, w 25 rocznicę śmierci, w kościele parafialnym w Milanówku tablica ku czci ich dowódcy. Podczas uroczystości poświęcenia tablicy padały m.in. słowa: „[…] zakończyło się to życie w sposób najbardziej tragiczny wyrokiem śmierci wykonanym w Ojczyźnie, o której wolność walczył z największym poświęceniem, największą wytrwałością, najgłębszym oddaniem (…) nasz dowódca. Szef Kedywu Komendy Głównej Armii Krajowej zginął w Warszawie jako współpracownik niemiecki. On, który walczył w pierwszym szeregu. On, który był symbolem, jednym z najwspanialszych symboli Polski Walczącej o wolność, Polski walczącej niezmordowanie, z największym oddaniem, z najkrwawszym, z najstraszniejszym z okupantów. On, który był otoczony jakąś legendą całego narodu, jakby na szyderstwo losów polskich zginął w centrum Warszawy na szubienicy! (Generał „Nil”, Maria Fieldorf Leszek Zachuta).
Agnieszka Holland i jej poglądów „miliony serc” wydają podobne wyroki w Polsce, nie tylko żołnierzom i służbom mundurowym ale trwającym w cywilizacji łacińskiej i pragnącym zachować polską tożsamość narodową. Postępują niczym skład sędziowski i zespól oskarżycieli z 1954 roku z przewodnicząca Marią Gurowską wobec przedstawiciela polskiej elity, niezwykłego człowieka i żołnierza Armii Krajowej, Generała Augusta Fieldorfa.
Szkoda, że w publikacji projektu Magdaleny Gawin rozdawanej podczas Nocy Muzeów w Warszawie „Zawołani po imieniu” nie znalazł się list Marii Fieldorf, córki generała , która wraz z matką Janiną Fieldorf starała się wszelkimi siłami ocalić od zapomnienia postać i zasługi generała.
List otwarty Marii Fieldorf – Czarskiej
do dr Aliny Całej z Żydowskiego Instytutu Historycznego
Obejrzałam przypadkiem telewizyjny program redaktora Tomasza Lisa z Pani udziałem. Program dotyczył podłego artykułu „Europejscy pomocnicy Hitlera w mordowaniu Żydów”, opublikowanego niedawno w niemieckim „Spieglu”. Ze zdumieniem stwierdziłam, że jedyna różnica między spieglowskimi specjalistami od zamazywania odpowiedzialności Niemców za zbrodnie na obywatelach Polski narodowości żydowskiej a Panią polega na tym, że Pani robi to z większą złością wobec Polaków i jeszcze bardziej niesprawiedliwie niż Niemcy. Aż trudno uwierzyć, że jest Pani obywatelką RP i pracownikiem instytutu naukowego [?], dotowanego zapewne z budżetu państwa polskiego.
Sprawa jest tym bardziej bolesna, że niemieccy redaktorzy „Spiegla” zaatakowali tym razem polskich chłopów. Oni mogą o tym nie wiedzieć, ale Pani jako historyk musi wiedzieć, że aktualnie trwa w Kościele katolickim proces beatyfikacyjny, w którym jest m.in. chłopska rodzina Ulmów. To symboliczna historia, takich było wiele. A co zrobić z ponad 6 tysiącami Polaków, którzy są „sprawiedliwymi wśród narodów świata”? W Talmudzie napisano, że „kto ratuje jedno życie – ratuje cały świat”. Ponad 6 tysięcy razy Polacy ratowali w czasie wojny „cały świat”. To przypadki znane i opisane, a ile jest jeszcze nieopisanych? Tymczasem Pani, obywatelka Polski, taki ma dla nich szacunek, że znieważa naród, który ich wydał i wygłasza Pani o tym narodzie niesprawiedliwe, uogólniające sądy.
Kiedy myślę o Józefie Ulmie, polskim rolniku, zamordowanym przez Niemców 24 marca 1944 r. w Markowej – razem z żoną Wiktorią w błogosławionym stanie i sześciorgiem małych dzieci oraz ośmiorgiem ukrywanych przez siebie Żydów – to zastanawiam się, co ci zamordowani Żydzi by Pani powiedzieli, gdyby dziś mogli przemówić? Co by powiedzieli na temat „przyjaźni” niemiecko – żydowskiej, obserwowanej w naszych czasach, kosztem Polaków „pomocników Hitlera”?
Staram się zawsze kończyć moje spory z różnymi ludźmi propozycjami pokojowymi, pozytywnymi. Teraz także mam propozycję, by mi Pani pomogła w realizacji pewnego pomysłu. Moim zdaniem, należy podziękować wszystkim Żydom, którzy po wojnie pomagali polskim patriotom, prześladowanym i mordowanym przez sowieckie siły „bezpieczeństwa publicznego” tylko dlatego, że chcieli Polski wolnej, suwerennej. Żydzi mieli duże możliwości pomagania, ponieważ wielu z nich zajmowało wysokie stanowiska w aparacie partyjnym i policyjnym Polski sowieckiej. Co prawda, mojemu Ojcu nie pomogli, lecz uczestniczyli w mordzie sądowym. Pisali akt oskarżenia i wydali dwa razy wyrok śmierci na Ojca, wysługując się Związkowi Sowieckiemu za stanowiska i ordery. Ale ja, z powodu Auscalera, Merza, Wajsblecha czy Gurowskiej, nie mogę sobie wyrabiać opinii o całym narodzie żydowskim. Zapewne zna Pani, jako historyk, liczne przykłady pomocy udzielonej Polakom przez Żydów. To jest istota mojej propozycji, którą sformułowałam w liście otwartym do Adama Michnika już w styczniu 2001 r., opublikowanym w „Naszym Dzienniku”, zignorowanym przez „Gazetę Wyborczą”. Niestety, do dziś nie dostałam odpowiedzi. Pora wrócić do sprawy:
Zorganizujmy wspólnie -Polacy oraz Żydowski Instytut Historyczny – akcję upamiętniania Żydów, którzy z narażeniem życia ratowali Polaków z rąk NKWD-UB i KGB-SB w latach 1939-1989, szczególnie w okresie okrutnej sowieckiej okupacji Kresów oraz w pierwszym dziesięcioleciu po wojnie. Mam nadzieję, że teren niezbędny do sadzenia drzew upamiętniających szlachetne czyny zostanie udostępniony przez odpowiednie władze. Szlachetność i odwaga ludzka winny być zauważone i nagrodzone nie tylko przez Izrael, ale i przez Polskę. Pani jako Żydówka z polskim obywatelstwem na pewno to rozumie.
Jeśli chodzi o motto całej akcji, to zapewniam Panią, że w Ewangelii znajdzie się wiele pięknych myśli o wymowie zbliżonej do tych o ratowaniu świata przez dobre uczynki pojedynczych ludzi.
Gdańsk, 28 maja 2009 roku
Maria Fieldorf-Czarska
córka gen. bryg. Augusta Emila Fieldorfa „ Nila „
Członek Honorowy Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej (red.)
„Byłem chirurgiem rewolucji operowałem wrzody, na moich rekach jest krew, ktoś operację musiał wykonać. Że to bolało? Że ciąłem żywą tkankę? Pokażcie mi rewolucje bez rozlewu krwi. Historia nas sprawiedliwie osądzi” – fragment stenograficznego zapisu rozmowy, którą w 1964 roku przeprowadził Ryszard Wójcik. Jest to wyznanie stalinowskiego kata, Józefa Goldberga Różańskiego, który po 10 latach więzienia podjął pracę w Mennicy. W jego mieszkaniu przy ul. Narbutta, rolę anioła stróża pełnił były banderowiec, Krwawy Mychajło. Mychajło słynął z tego, iż zabijał swe ofiary kowalskim młotem przez przyłożoną do łopatek deskę. Następowało rozerwanie serca. Bez śladu.
A inni? Nawet nie odsiedzieli miesiąca zanim zajęli intratne posady, które mają do dzisiaj i oni i ich dzieci i wnukowie.