Rzecz w tym, że większość informacji w tym rozdziale przepisuję – jak się to w lwowskiej budzie mówiło – „na drut” z broszury „CMENTARZ OBROŃCÓW LWOWA” anonimowego autora – pisał Jerzy Michotek w rozdziale Nie znany żołnierz Nieznany . Wpadła mi ona w ręce w czasie stanu wojennego. Nie dziwota, że autor nie podpisał się. Ten odważny człowiek mógł za nią otrzymać kiedyś parę lat, a gdyby się w czasie cofnąć jeszcze dalej – i „czapę”. Ja moje „10 liet” otrzymałem za mniej „szkodliwe” prawdy o Lwowie. A teraz posłuchaj, nie znany mi odważny Człowieku, który to napisałeś. Jeśli żyjesz i jeśli spotkamy się, zrobię Ci po lwowsku sztemp okrutny: pocałuję Cię w rękę tak, jak kiedyś całowałem Mamę i Tatę. Żebyś natomiast nie myślał, dzielny lwowiaku, że w swojej walce o prawdę lwowską byłeś osamotniony, posłuchaj, proszę, piosenki o ziemi nie naszej.
Napisałem ją po ostatnim powrocie ze Lwowa. Spotkałem tam kolegę z gimnazjum, ale nie z mojego roku. Nosi inne nazwisko. Pod swoim by nie żył. Uszanowałem. Zrozumiałem. On wie…Oni wiedzą dokładnie kto i kiedy nosi świeże kwiaty wszędzie tam, gdzie być powinny. Spotkałem drugiego; położył palec na ustach jak dziecko bawiące się w chowanego. Już byłem zahartowany. Jeszcze jeden taki tam jest. Ani nazwiska, ani imienia wymienić nie mogę. Aż dziw, że mój zawał nastąpił tak późno. Piosenkę napisałem, gdy pierwszy z tych trzech przyniósł – na moją prośbę – trzy woreczki z ziemią; jeden z miejsca, skąd ekshumowano Nieznanego Żołnierza, drugi sprzed Panteonu opatrzonego napisem MORTUI SUNT UT LIBERI VIVAMUS (Umarli abyśmy mogli żyć wolni), jedynym nie „odkutym”, trzeci woreczek z ziemią spod Pomnika Chwały. Szyła je własnoręcznie i malowała na nich cuda lwowskie pani…