LIST
NIE ZAMORDOWANEJ
DO A. T.
„Podobnie jak Pan
byłam świadkiem ludzkich tragedii.
Widziałam łuny nad palącym się miastem,
Słyszałam krzyk zrozpaczonych ludzi.
Płacz przerażonych dzieci.
Rżenie koni. Ryczenie bydła.
Trzask spadających, płonących krokwi.
To było straszne !
Widziałam zwęglone ciała moich kolegów.
W okrutny sposób pomordowanych sąsiadów.
Moja rodzina cudem uszła z życiem.
W ostatnią noc przed wyjazdem na zachód,
{a było to 6 września 1945 roku},
grupa rusinów zaopatrzonych w karabiny,
widły i siekiery,
Przyszła pod nasz dom krzycząc,
domagając się, ażebyśmy wyszli
na zewnątrz.
Na szczęście usłyszał to
nasz sąsiad Ukrainiec.
Wyszedł do nich prosząc
by dali nam spokój,
Ponieważ rano już wyjeżdżamy.
Długo trwała ta rozmowa.
W końcu ustąpili.
Gdyby nie interwencja tego człowieka,
Wyrżnęliby nas w pień.
I tak jadąc do Potutor,
{tam były podstawione wagony},
Nie mieliśmy pewności czy tam nas nie dopadną.
Nigdy nie zapomnę tej nocy
I nigdy nie chcę wracać
Pamięcią do tamtych dni”.
WŚRÓD RUSINÓW BYLI
SPRAWIEDLIWI WŚRÓD NARODÓW ŚWIATA,
OPIERALI SIĘ ZBUNTOWANEJ CZERNI.
CHWAŁA IM.
ICH GŁOSY DZISIAJ NIE SŁYSZALNE.
ICH CZYNY NADZIEJĄ.
NADZIEJA UMIERA OSTATNIA.
Alfred Tomaszewski