Działo się 22 listopada 1918 roku we Lwowie

Wyzwolenie

Lwów, 22 listopada 1918 r.

Cudowne przebudzenie. Po dniu pełnym grozy kładło się zakrwawione, głodem i wszelkimi niedostatkami wyczerpane miasto na spoczynek. Ale go jednak nie znalazło wobec ciągłego huku armat i odgłosów nieustającego, raz silniejszego, to znowu słabnącego strzelania karabinowego. Nad ranem jednak jakoś dziwnie się uspokoiło i pewnie wtedy dopiero spadł sen na oczy udręczonej ludności.

Budzę się o wpół do 8 rano, spoglądam przez okno i oczom nie chcę wierzyć. Na ulicy Sokoła widzę na jednym z prywatnych domów chorągiew czerwono-białą. Przecieram oczy, aby się przekonać, czy mnie wzrok nie myli, czy nie zapadłem na daltonizm? Nie, widzę dobrze. To nasze narodowe barwy. Niepokoi mnie jednak, że na zaglądającym wprost w moje okno gmachu Sokoła-Macierzy nie widzę ani flag, ani chorągwi. W tem widzę legionistę w pełnym mundurze z orzełkiem naszym na znanej okrągłej, do naszych poznańskich maciejówek podobnej czapce. Widzę drugiego, trzeciego, krótko po tem kroczy pod memi oknami oddziałek z oficerem legionowym na czele. Teraz już nie wątpię, że straszna zmora, która przez pełne 3 tygodnie ciążyła na piersiach polskiego Lwowa, przestała wytrzeszczać na nas swoje krwiożercze ślepia, budzę mego gospodarza, radosnym okrzykiem, że skończyła się nasza niewola, i w mig się ubrawszy, wybiegam na miasto. Już teraz żadnej nie ma wątpliwości… – cały artykuł Bożeny Ratter

Aby dodać komentarz, rozwiąż poniższe działanie. Ilość kropek odpowiada liczbie. (wymagane)