ZBRODNIA W HUCIE PIENIACKIEJ

27 lutego 2018

28 lutego 1944 r. we wsi Huta Pieniacka pow. Brody esesmani ukraińscy z SS „Galizien – Hałyczyna”, upowcy oraz chłopi ukraińscy z okolicznych wsi w sile kilku tysięcy napastników dokonali rzezi ludności polskiej 1100 – 1300 Polaków, duża polska wieś przestała istnieć. „Byłam jedną z ostatnich przyprowadzona do kościoła. Wszystkich, wcześniej tam przyprowadzonych, dzielono na grupy i wyprowadzano do stodół i żywcem palono. Wyszłam z kościoła z ostatnią grupą dziewcząt. Widok jaki się okazał moim oczom był przerażający. Wokół płonęły budynki, słychać było przeraźliwe krzyki palących się ludzi, wyły psy, zewsząd unosił się swąd palonych ciał ludzkich i bydła. Ja i moje współtowarzyszki, zdawałyśmy sobie sprawę, że idziemy na śmierć. Konwojujący nas ukraińscy esesmani popędzali nas, szyderczo śmiejąc się, „Wże propała wasza Polszcza – to je wasza Polszcza”. Kiedy zostałyśmy doprowadzone w pobliże zabudowań Stefanii Relich, zostałyśmy na chwilę zatrzymane, otwarto bramę na podwórze nakazując nam tam wejść. Po przeciwnej stronie płonęły zabudowania Genowefy Bernackiej, skąd dochodziły przeraźliwe jęki palonych tam żywcem ludzi. Konwojenci brutalnie wepchnęli nas na podwórze. Zatrzymali przed stodołą, przed którą stały karnistry z benzyną. Kolbami karabinów wepchnęli nas do wnętrza i zamknęli drzwi. Wewnątrz było sporo słomy i siana. Po przeciwnej stronie były drugie drzwi, prowadzące na ogród. Wykorzystując chwilowy zamęt dostałam się do nich i udało się nam je otworzyć. Z kilkoma dziewczętami, było nas trzy lub cztery, nie pamiętam, rzuciłyśmy się do ucieczki. Po chwili nas zauważono i zaczęto strzelać. Udało się nam jednak przedostać do pobliskiego wąwozu, którym dotarłyśmy do lasu. Po chwili usłyszałyśmy strzały, krzyki, i zobaczyłyśmy jak płonie stodoła z której udało się nam zbiec” (Wanda Gośniowska; w: Komański…, s. 591). „Po odejściu ukraińskich esesmanów z Huty Pieniackiej byłem jednym z pierwszych, którzy dotarli do spalonej wsi. /…/ Dopalały się jeszcze zabudowania, na drogach i polach leżeli martwi ludzie. Dużo widziałem dzieci na sztachetach płotów lub leżących z rozbitymi główkami. Wokoło śnieg był czerwony od ludzkiej krwi. W stodołach leżały dziesiątki zwęglonych ciał ludzkich” (Bronisław Zagrobny; w: Komański…, s. 611). „Z opublikowanych materiałów przewodu sadowego wynikało, że w zbrodni ludobójstwa dokonanej na ludności polskiej w Hucie Pieniackiej, oprócz ukraińskich żołnierzy 14 SS Schutzen Galizien, brali również udział ukraińscy szowiniści z OUN-UPA z okolicznych wiosek – Hołubica, Jasionów, Łukawiec, Pieniaki i Żarków” (Władysław Bąkowski; w: Komański…, s. 557). „W tych okolicznościach lekką śmierć mieli ci, którzy od razu zginęli od kuli, lecz bestialskie traktowanie ofiar dotyczyło większości. Na przykład w kościele ukraiński esesowiec wyrwał noworodka rodzącej kobiecie i go rozdeptał, a na oburzenie pomagającej jej akuszerce odpowiedział rozstrzelaniem również matki dziecka. Szczególnie okrutnie został zamordowany dowódca placówki AK inż. Wojciechowski. Najpierw przed kaplicą pobito go, potem torturowano, w końcu oblano benzyną i podpalono. Zginęła też jego rodzina – żona Żydówka i jej córka. Litości nie było nawet dla mieszkańców spokrewnionych z Ukraińcami, ponieważ ukraiński esesowiec z sąsiedniej wsi, mordując 3-osobową rodzinę, na jej błaganie ożycie, stwierdził: „Teraz wojna – nie ma krewnych” (Ewa Siemaszko: Teraz wojna – nie ma krewnych; w: „Nasz Dziennik” z 28 lutego – 1 marca 2009).

Aby dodać komentarz, rozwiąż poniższe działanie. Ilość kropek odpowiada liczbie. (wymagane)