8 lutego 2018

Od 8 do 10 lutego 1940 roku NKWD dokonało deportacji około 250 tysięcy Polaków oraz kilka tysięcy Ukraińców, Żydów i Białorusinów , obywateli Rzeczpospolitej, głównie do Kazachstanu i na Syberię. Rozkaz o deportacji podpisał Iwan Sierow, zastępca ludowego komisarza spraw wewnętrznych (Ł. Berii) i zarazem szef NKWD Ukraińskiej SRR. W rozkazie pisał: „Plan deportacji musi być opracowany w najdrobniejszych szczegółach i zrealizowany przez trójki wykonawcze w każdym obwodzie i rejonie. Zadanie to należy wykonać przy zachowaniu zupełnego spokoju, tak by nie wywoływać demonstracji lub paniki wśród miejscowej ludności.” Oskarżeniem było uznanie tych osób za „element społecznie niebezpieczny” (SOE – socjalno opasnyj element). Nikt nie otrzymywał żadnego konkretnego oskarżenia ani wyroku, nie wiedzieli też na jaki okres czasu są przesiedlani. Niektórym grupom na miejscu przesiedlenia mówiono, że pozostaną tu 20 lat. Listę Polaków do deportacji przygotowywał miejscowy tzw. Komitet Ukraiński, natomiast zatwierdzała ją rejonowa „trójka” NKWD, w której składzie najczęściej był miejscowy Żyd i Ukrainiec. Pierwsza deportacja objęła głównie: osadników wojskowych, urzędników państwowych średniego i niższego szczebla (urzędnicy wyższego szczebla byli już wcześniej aresztowani i skazani, część z nich Sowieci już wymordowali), służbę leśną, część kolejarzy. Przesiedlano całe rodziny, z dziećmi, starcami i chorymi. Często pustoszały całe wsie. Domowników budzono brutalnym łomotem w drzwi, zwykle między północą a godziną 2 w nocy i dawano od pół godziny do 2 godzin czasu na spakowanie się. Na miejscu pozostawał praktycznie cały dobytek, na sanie ładowano tylko część ubrań i żywności. Saniami wywozili ich do najbliższej stacji kolejowej sąsiedzi Ukraińcy pod eskortą jednego enkawudzisty i dwóch milicjantów, którymi najczęściej byli miejscowy Żyd i Ukrainiec. Mróz wówczas wynosił około -25°C. Na stacjach kolejowych czekały wcześniej już zgromadzone wagony towarowe. Często ponad dobę kompletowano skład pociągu. Zaskoczenie było całkowite, przerażenie, bezradność, płacz dzieci, rozpacz. Na stację kolejową przywożono osoby nawet niekompletnie ubrane, zerwane ze snu, zszokowane, a nawet zamarznięte na śmierć. Z województwa tarnopolskiego i stanisławowskiego wywożono także „kułaków”, czyli rodziny posiadające powyżej 12 ha ziemi (20 mórg). Np. z powiatu kosowskiego wywieziono wszystkich mieszkańców wsi: Świętego Józefa, Świętego Stanisława i Cieniowej. Z powiatu borszczowskiego ze wsi: Janówka, Słoneczna, Chodykowicka, Turlecka, Duniowa. Z powiatu samborskiego całą ludność ze wsi: Strzałkowice, Biskupce, Wojsztyce i Nadymy oraz z okolic Horodenki i Grzymałowa. Ze Stryja i okolic odjechało 6 transportów liczących do 40 wagonów w każdym. W wagonie umieszczano od 40 do 75 osób. Z Halicza wyjechało 400 wagonów z Polakami, ze Stanisławowa 900 wagonów. Wagony towarowe miały pozabijane deskami okna, w kącie wydrążoną dziurę na załatwianie potrzeb fizjologicznych. Podróż trwała przeciętnie trzy miesiące. Po drodze od chorób i głodu umierały dzieci , starcy i osoby słabsze, a ich ciała wyrzucane były z wagonów na torowiska podczas krótkich postojów, zwykle co drugi lub trzeci dzień.

Aby dodać komentarz, rozwiąż poniższe działanie. Ilość kropek odpowiada liczbie. (wymagane)