16 lipca 2018

16 lipca 1943 r. we wsi Kupowalce pow. Horochów Polakom tej starej polskiej wsi, z rodowodami szlacheckimi, Ukraińcy gwarantowali bezpieczeństwo w zamian za dostarczanie żywności dla UPA. Atak nastąpił w południe, równolegle z napadem na sąsiednie wsie Szeroka i Lulówka. Pod każdy polski dom podjechała furmanka z „ukraińskimi powstańcami” i następowała rzeź „od niemowlęcia po starca” za pomocą siekier, noży, bagnetów i innych narzędzi mordu własnej produkcji. Miały miejsce potworne gwałty na dziewczętach i kobietach, okaleczanie i bestialskie tortury. Rzeź trwała cały dzień, a następnego dnia przeszła „druga fala” wyłapując ukrywających się i dobijając rannych. Całe rodziny były wiązane drutem kolczastym i palone żywcem, bądź wrzucane do studni. Siekierami odrąbywano głowy nawet kobietom, które następnie oprawcy obnosili chwaląc się swoim „heroizmem” w tym „konflikcie polsko-ukraińskim”. Prawie wszystkie kobiety po gwałtach miały obcinane piersi, wyłupywane oczy, rozpruwane brzuchy. Tak „ukraińscy powstańcy” wyrżnęli ponad 150 Polaków. Ograbiona i spalona wieś stała się jednym wielkim cmentarzem, po którym obecnie nie ma ani śladu (Siemaszko…, s. 129 – 130). Edmund Żukowski zeznaje: „Po pewnej chwili zajechało pod dom kilka furmanek, wpadli na podwórze, wyciągnęli z domu panią Rabczyńską i przyciągnęli do pnia, który stał na podwórku. Trzech trzymało za ręce i nogi, a czwarty za włosy. Położyli na pniu i toporem obcięli głowę, którą potem trzymali do góry, pokazując. W ukryciu przesiedzieliśmy do nocy. Był to straszny widok, cały widnokrąg w ogniu, ryk bydła, wycie psów, krzyki, sądny dzień. /…/ Tam też znalazłem babcię Żukowską. Miała porżniętą pierś nożem i poderżniętą szyję, którą zawinęła chustką i przez dwa dni jeszcze żyła, po przewiezieniu do Horochowa zmarła. /…/ Na podwórzu był wujek Łazowski, ciotka Pelagia, synowa z 4-letnią córeczką oraz syn Henryk. Ukraińcy otoczyli zabudowania. Synowi Henrykowi udało się uciec. Pozostałych z rodziny powiązano drutami, zamknięto w stodole i podpalono. Spłonęli żywcem” (Siemaszko…, s. 1127). „Samoobrona pojechała na wypad, kierunek Kupowalce, aby zobaczyć, co, gdzie i jak wyglądają ci pomordowani, bo Ukraińcy wybrani donosili, że leżą i nikt nie pochował ich. Pojechali, a było trzy tygodnie po napadzie, tym morderczym. Zeszli z wozów i szli pieszo, i o dziwo kopica siana poruszyła się. Przerażeni patrzą, a w tej kopie siana siedziała kobieta, 55 lat, pani Szuryńska, która siekierą miała przerąbany obojczyk prawy. Upadła i Ukrainiec myślał, że zabita, a ona ocuciła się i doszła do kopicy siana i tam się żywiła. Tarła kłosy ze zboża: żyta, pszenicy i tak żyła trzy tygodnie. Przywieźli ja do Horochowa, opatrzyli w szpitalu, ale rana była tak wielka, że zaraz ja odwieźli do Lwowa do szpitala.” (Wspomnienia Józefy Wolf z domu Zawilskiej; w: http://wolyn.freehost.pl/wspomnienia/aleksandrowka-jozefa_wolf.html).

Aby dodać komentarz, rozwiąż poniższe działanie. Ilość kropek odpowiada liczbie. (wymagane)