Zbrodnia w Berezowicy Małej

22 lutego 2018

Nocą z 22 na 23 lutego we wsi Berezowica Mała pow. Zbaraż upowcy dokonali rzezi ludności polskiej za pomocą rożnych narzędzi stosując bestialskie tortury, zamordowali co najmniej 131 Polaków a 20 poranili. „Liczne banderowskie bojówki, dobrze uzbrojone, przyjechały od strony granicy wołyńskiej (granica miedzy Dystryktem Ukraina a Generalną Gubernią – przyp. S.Ż.). Najpierw zaatakowały polskie zagrody na przysiółku położonym około 1 km od wsi. Tu, by nie płoszyć śpiącej ludności we wsi, mordercy posługiwali się wyłącznie siekierami, nożami i bagnetami. I tak: Piotra Szewciuka porąbano na trzy części, Katarzynę Tomków, wdowę wraz z siedmiorgiem dzieci, zakłuto bagnetami, Janowi Nowakowskiemu odrąbano część głowy, a żonę zakłuto bagnetami. Podobnie wymordowano całą rodzinę Korylczuków: Prokopa, jego żonę Anastazję, i córki – Agnieszkę, Marię, Stefanię i małego wnuka Krzysia. Uratował się jedynie Władek Korylczuk, który po krótkiej walce wręcz, wyrwał się rezunom i zaalarmował całą wieś. Uciekł tylko w bieliźnie, a na dworze panował siarczysty mróz i śnieg był prawie po pas. Władek biegł przez całą wieś krzycząc „rżną”. Zatrzymał się aż na końcu wsi w leśniczówce. To właśnie dzięki niemu wielu ludzi zdołało się uratować” (Władysław Kubów; w: Komański…, s. 923 – 824). „Jego trzyletniego synka nadziano na bagnet i mimo krzyku dziecka, bandyci śmiali się i wymachując bagnetem mówili, że to jest polski orzeł” (Antonina Kubów, Stanisława Kubów; w: Komański…, s. 925). „Wujek Janek nie doszedł nawet do stajni, bo go zamordowano wcześniej, wzorując się na śmierci Jezusa: miał pięć ran zadanych nożami: na rękach, na nogach i w boku” (Maria Szpetkowska;

Pokaż więcej »

Zbrodnia w Berezowicy Małej

22 lutego 2018

22 lutego 1944 roku to rocznica kolejnej zbrodni wołyńskiej. Tym razem miała ona miejsce w Berezowicy Małej ( obecnie Ukraina).
Mieszkańcy miejscowości, którzy już wiedzieli czego wcześniej dokonywały gdzie indziej bandy UPA postanowili bronić się przed nimi sami. W tym celu pełniono warty,które miały ostrzegać przed wrogiem. Jednak Niemcy okupujący ten region obawiali się nadchodzącej Armii Czerwonej. Mieszkańców wykorzystano do budowy obrony pozycji niemieckich. To uśpiło czujność mieszkańców obawiających się ukraińskiego ataku.
W nocy od strony Wiśniowca spacyfikowanego dzień wcześniej nadjechali na furmankach mordercy z UPA. Mordowano jak zwykle nożami i siekierami, podchodząc pod zabudowania po cichu. Uciekinierów traktowano ostrą amunicją. Zabito 131 osób.
Fragmenty opisów wydarzeń, które miały miejsce tego dnia:
„Liczne banderowskie bojówki, dobrze uzbrojone, przyjechały od strony granicy wołyńskiej. Najpierw zaatakowały polskie zagrody na przysiółku położonym około 1 km od wsi. Tu, by nie płoszyć śpiącej ludności we wsi, mordercy posługiwali się wyłącznie siekierami, nożami i bagnetami. I tak: Piotra Szewciuka porąbano na trzy części, Katarzynę Tomków, wdowę wraz z siedmiorgiem dzieci, zakłuto bagnetami, Janowi Nowakowskiemu odrąbano część głowy, a żonę zakłuto bagnetami. Podobnie wymordowano całą rodzinę Korylczuków: Prokopa, jego żonę Anastazję, i córki – Agnieszkę, Marię, Stefanię i małego wnuka Krzysia. Uratował się jedynie Władek Korylczuk, który po krótkiej walce wręcz, wyrwał się rezunom i zaalarmował całą wieś. Uciekł tylko w bieliźnie, a na dworze panował siarczysty mróz i śnieg był prawie po pas. Władek biegł przez całą wieś krzycząc „rżną”. Zatrzymał się aż na końcu wsi w leśniczówce. To właśnie dzięki niemu wielu ludzi zdołało

Pokaż więcej »